Podobno to śmieszne tak zaczynać wiadomość, ale cóż... wolę być zabawny.
Do tej pory brałem olanzapinę, rispolept, depakinę i tegretol. Olanzapina to trochę taki ciężki i "pornograficzny" lek, ale oczyszcza umysł. Rispolept to czasami pierdnięcie komara, a czasami bardzo nowoczesny uzupełniający lek. Depakina to kosiarz umysłów - stabilizator nastroju, czyli normotymik. Do depakiny dobrze brać tegretol, choć się gryzą, więc liczą się właściwe proporcje. Od depakiny się tyje, ma się piersi, mężczyźni mogą dostać mlekotoku, ale to bardzo skuteczny lek. Tegretol jest, albo przynajmniej był (o tym zaraz) lekiem trochę bardziej egzotycznym i dobrym stabilizatorem nastroju, słabszym od trileptalu, który kiedyś się używało jako stabilizatora, ale teraz (przynajmniej powinno się) od tego odchodzić. Trzeba jednak pamiętać, że są osoby, którym ten lek pomoże. Tegretol również nie jest rozwiązaniem idealnym, bo wykańcza się od niego szpik. Lekarz lekarzem, ale jak tak rzuci 5-10-15 z... 3/4 od serca i 1/2 od firmy, to wychodzi na to, że system zrobił na nas 750.000 tysięcy i wszystkim jest na rękę to, że jesteśmy pacjentami. Leki powodują emocjonalne cierpienie, i bycie nadgorliwym w kwestii leczenia kończy się zawsze tragicznie. Szkoda jednak, że tylko pojedynczy lekarze to rozumieją.
No cóż... aspagnito mieszał i mieszał i rok temu miał nawrocik. Lekarz cwaniak postawił go na dawce szpitalnej - bo jakby miał nawrocik, to by już nie było do czego zwiększać i siłownia codziennie i spacery by nie pomogły. Więc się aspagnito miał "lękać". Aspagnito jednak czasem pęka i wchłonął puchę cbd w herb-tea przed badaniami EEG. Zaskoczyło mi initiatio jakby (para-niebo). Babki były w szoku, jak zwykle na moje badania EEG, a lekarz zasugerował rezonans. Powiedziałem, że w uwagach nie było, a przyzwoitym jest w zusie pokazać się jednak z jakimiś papierami i je muszę generować. Wszystko pięknie ładnie, ale lekarz na wizycie jednak cyknął mi psychozę i mi przeszło.
PROBLEM Z TEGRETOLEM
W PRC (Public Republic of China) produkują składnik tegretolu - już nie, bo jest lockdown. No i nie ma tegretolu. Lekarz jak zwykle mi sugerował lit, ale ja nigdy się na to nie zgodzę. Jak mi zasugeruje, to mu wytłumaczę, że ja taki grzeczny, ptaszynkowaty i naiwny, ale mu coś udowodnię i z gołą dupą może mnie po oceanach szukać. Lit wykluczam. Więc lamotrygina. Ale ta podwyższa nastrój. Lekko. A ja mam zaburzenia schizoafektywne typ F25.0, czyli obsesję bez depresji (mania i obsesja charakteryzują się podniesionym napędem, ale mania to przerywane myśli, a w obsesji człowiek gada, jakby cytował encyklopedię). Moim jednak zdaniem, przesilenie tego stanu może nastąpić tylko wtedy, gdy jeden z moich leków będzie działał antydepresyjnie, bo ja też mam niemoc, podjadanie i dysforię.
No i zacząłem brać lamotryginę, a tegretol od razu wycofany (z większą ilością depakiny). Dwa tygodnie betki, ale po dwóch tygodniach tegretol przestał kompletnie działać i nowa cząsteczka nie wskoczyła. Byłem trochę nadpłynny, ale mój stary w wyczuwaniu moich nastrojów jest skuteczniejszy niż profesorowie psychiatrii i na początku nie przeszło. Po 4-5 dniach, dziś w piątek po porannej dawce tak mnie poskręcało, że bajka, ale czuję, że to wstęp. Jak ktoś brał depakinę, to zdaje sobie sprawę z tego, że ta może smakować w gardle jak niby-wódka. Cząsteczka zaskoczyła.
No i... finał będzie taki, że będę brał latudę i lamotryginę, bo wiem, że to na mnie dobrze zadziała i nie interesuje mnie sprzeciw w tej sprawie.
