Porzucenie przez chorą partnerkę. Czy to efekt schizofrenii?
Moderator: moderatorzy
Porzucenie przez chorą partnerkę. Czy to efekt schizofrenii?
Witajcie,
Chciałbym się podzielić i moją historią i poprosić Was o pomoc w zrozumieniu całej sytuacji.
Dwa miesiące temu zakończył się mój ponad 1,5-roczny związek z kobietą (27 l.) ze zdiagnozowaną schizofrenią paranoidalną. Kobietą, którą pokochałem nad życie i z którą wiązałem swoją przyszłość. Na potrzeby tej historii moją byłą będę nazywał M. No więc M była cudowną dziewczyną. Niezwykle piękną, inteligentną, pogodną. Wszyscy ją lubili, była doceniana i chwalona w pracy, bardzo ambitna i zdolna. Swój pierwszy epizod miała w 2016 r., kolejny w 2019 i dopiero wtedy postawili jej diagnozę. Byłem tego świadkiem, pracowaliśmy wtedy razem w jednej firmie, flirtowaliśmy ze sobą – to były nasze nieśmiałe początki.
Po drugim epizodzie trafiła na 2 miesiące do szpitala, a po nim wróciła w swoje rodzinne strony, gdzie pod okiem rodziny dochodziła do siebie przez kolejne pół roku. W grudniu 2019 spotkaliśmy się z jej inicjatywy i wróciło uczucie między nami. Pomimo początkowych oporów, stworzyliśmy szczęśliwy związek, który trwał ponad 1,5 roku, z czego przez 8 miesięcy mieszkaliśmy razem. Przez pierwszy rok naszego związku M zmagała się z depresją, z której pomagałem jej wyjść. Miała lepsze i gorsze dni, ale dawaliśmy sobie radę, bo kochaliśmy się i wspólnie walczyliśmy z chorobą. Przez cały ten czas M była niezwykle wrażliwą, kochającą i dobrą dziewczyną, wręcz wymarzoną dla mnie kandydatką na żonę. Jedyną niedogodnością było to, że szybko opadała z sił i wcześnie chodziła spać (zwykle koło 21 robiła się już senna), przez co nie zawsze mogliśmy spędzać czas tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Miała też gorsze dni, że brakowało jej na wszystko siły. Ale czym to jest, kiedy człowiek kocha? Planowaliśmy wspólną przyszłość – ślub, dzieci. Wielokrotnie wyznawaliśmy sobie miłość, pielęgnowaliśmy uczucie. M mówiła mi, że jestem największym szczęściem, jakie spotkało ją w życiu, wielokrotnie wyrażała mi wdzięczność za to, że pomogłem jej stanąć na nogi i wrócić do normalnego życia.
Pomimo Covidu staraliśmy się aktywnie spędzać czas, wychodzić, wspólnie podróżować – po Polsce i za granicę. Wszystko układało się dobrze aż do czerwca. W lipcu nagle zaczęło się coś psuć... Nagle zacząłem ją irytowałem, wytykała mi różne wady, ciągle była z czegoś niezadowolona, zaczęliśmy się kłócić. Coraz częściej wychodziła z domu beze mnie, zaczęła sama chodzić na imprezy, spotkania itp., choć wcześniej nie przejawiała takich zachowań, wszędzie chodziliśmy razem. Przestała wcześnie zasypiać, zaczęła mieć problemy ze spaniem.
Pewnego dnia, pod koniec lipca, bardzo się pokłóciliśmy po tym, gdy zrobiła sobie 4-dniowy imprezowy maraton – najpierw w Lublinie, a od razu po nim w Krakowie. Gdy z niego wróciła, nic już nic nie było takie same. Nagle mi wyznała, że już mnie nie kocha, że musi wyjechać i przemyśleć nasz związek. Wiedziałem, że to się źle skończy, naciskałem, żeby się uspokoiła, ale też chciałem poznać powód tej nagłej zmiany – w końcu przyznała mi się do zdrady. Powiedziała, że założyła sobie Tindera, bo miała sny, które jej to podpowiedziały. Tam poznała swoją nową miłość – faceta z Londynu, którego na oczy nie widziała. Na początku myślałem, że blefuje, że to nawrót choroby, ale sprawdziłem – i rzeczywiście miała internetowy romans o bardzo erotycznym podłożu. Później ten człowiek okazał się oszustem, który naciągnął ją na bitcoiny. Drugim uderzeniem, jakie mi zaserwowała kilka dni później, była jej decyzja o wyjeździe do Szwajcarii, gdzie dostała nową pracę. Z początku również myślałem, że to jakieś urojenie, ale i tym razem się pomyliłem – rzuciła pracę w Warszawie i już miesiąc później wyjechała do Zurychu, gdzie dostała dobrze płatną pracę i wynajęła sobie apartament. Rzuciła mnie na dobre. Przeżyłem totalny szok i załamanie nerwowe. Praktycznie z dnia na dzień moje poukładane życie się zawaliło. W sierpniu planowałem jej się oświadczyć…
Wciąż nie potrafię zrozumieć, co takiego się stało, że z zakochanej, spokojnej i dobrej dziewczyny zmieniła się w zakłamaną zdrajczynię. Po burzliwym rozstaniu na początku mnie wszędzie poblokowała. Z czasem odblokowała, zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Strasznie mnie przy tym raniła – mówiła mnóstwo przykrych rzeczy na mój temat, m.in. że nigdy mnie tak naprawdę nie kochała, że związała się ze mną tylko dlatego że była w depresji, że jestem dla niej nieatrakcyjny – słowem zupełne przeciwieństwo tego, co mówiła mi jeszcze do niedawna…
Po przyjeździe do Szwajcarii napisała mi, że była ze mną bardzo nieszczęśliwa i dopiero tutaj poukładała sobie życie i odnalazła szczęście, ma nowego faceta. Mi z kolei zarzuciła manipulacje, toksyczność i stwierdziła, że sam jestem chory i wymagam leczenia, po czym wszędzie mnie poblokowała... Całkowicie się po tym wszystkim załamałem, wpadłem w depresję. Nie potrafię zrozumieć, skąd ta nagła zmiana? Ona twierdzi, że nigdy nie odstawiła leków, że ma teraz nawet większą dawkę, ale wreszcie czuje się dobrze i jest zdrowa, tak jak przed diagnozą schizofrenii. Ma siły i energię do działania, uprawiania sportów, nie zasypia już tak wcześnie jak kiedyś. I ja jej do tego nowego życia nie pasuje…
Zastanawiam się, na ile teraz jest sobą, a na ile była kiedy byliśmy razem? Czy to choroba ją tak odmieniła? Czy naprawdę można się tak nagle w kimś odkochać i zranić najbliższą osobę? Jej objawy i zachowanie nie pasują mi też do wielokrotnie przywoływanych w artykułach i na forum historii ludzi ze schizofrenią... Być może ma źle postawioną diagnozę, może to CHAD? Czy kiedykolwiek zrozumie swoje podłe zachowanie i będzie chciała wrócić? Będę wdzięczny za głosy w dyskusji, zarówno osób, które mierzą się z chorobą, jak i partnerów/partnerek takich ludzi, którzy być może przeżyli podobną historię.
Chciałbym się podzielić i moją historią i poprosić Was o pomoc w zrozumieniu całej sytuacji.
Dwa miesiące temu zakończył się mój ponad 1,5-roczny związek z kobietą (27 l.) ze zdiagnozowaną schizofrenią paranoidalną. Kobietą, którą pokochałem nad życie i z którą wiązałem swoją przyszłość. Na potrzeby tej historii moją byłą będę nazywał M. No więc M była cudowną dziewczyną. Niezwykle piękną, inteligentną, pogodną. Wszyscy ją lubili, była doceniana i chwalona w pracy, bardzo ambitna i zdolna. Swój pierwszy epizod miała w 2016 r., kolejny w 2019 i dopiero wtedy postawili jej diagnozę. Byłem tego świadkiem, pracowaliśmy wtedy razem w jednej firmie, flirtowaliśmy ze sobą – to były nasze nieśmiałe początki.
Po drugim epizodzie trafiła na 2 miesiące do szpitala, a po nim wróciła w swoje rodzinne strony, gdzie pod okiem rodziny dochodziła do siebie przez kolejne pół roku. W grudniu 2019 spotkaliśmy się z jej inicjatywy i wróciło uczucie między nami. Pomimo początkowych oporów, stworzyliśmy szczęśliwy związek, który trwał ponad 1,5 roku, z czego przez 8 miesięcy mieszkaliśmy razem. Przez pierwszy rok naszego związku M zmagała się z depresją, z której pomagałem jej wyjść. Miała lepsze i gorsze dni, ale dawaliśmy sobie radę, bo kochaliśmy się i wspólnie walczyliśmy z chorobą. Przez cały ten czas M była niezwykle wrażliwą, kochającą i dobrą dziewczyną, wręcz wymarzoną dla mnie kandydatką na żonę. Jedyną niedogodnością było to, że szybko opadała z sił i wcześnie chodziła spać (zwykle koło 21 robiła się już senna), przez co nie zawsze mogliśmy spędzać czas tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Miała też gorsze dni, że brakowało jej na wszystko siły. Ale czym to jest, kiedy człowiek kocha? Planowaliśmy wspólną przyszłość – ślub, dzieci. Wielokrotnie wyznawaliśmy sobie miłość, pielęgnowaliśmy uczucie. M mówiła mi, że jestem największym szczęściem, jakie spotkało ją w życiu, wielokrotnie wyrażała mi wdzięczność za to, że pomogłem jej stanąć na nogi i wrócić do normalnego życia.
Pomimo Covidu staraliśmy się aktywnie spędzać czas, wychodzić, wspólnie podróżować – po Polsce i za granicę. Wszystko układało się dobrze aż do czerwca. W lipcu nagle zaczęło się coś psuć... Nagle zacząłem ją irytowałem, wytykała mi różne wady, ciągle była z czegoś niezadowolona, zaczęliśmy się kłócić. Coraz częściej wychodziła z domu beze mnie, zaczęła sama chodzić na imprezy, spotkania itp., choć wcześniej nie przejawiała takich zachowań, wszędzie chodziliśmy razem. Przestała wcześnie zasypiać, zaczęła mieć problemy ze spaniem.
Pewnego dnia, pod koniec lipca, bardzo się pokłóciliśmy po tym, gdy zrobiła sobie 4-dniowy imprezowy maraton – najpierw w Lublinie, a od razu po nim w Krakowie. Gdy z niego wróciła, nic już nic nie było takie same. Nagle mi wyznała, że już mnie nie kocha, że musi wyjechać i przemyśleć nasz związek. Wiedziałem, że to się źle skończy, naciskałem, żeby się uspokoiła, ale też chciałem poznać powód tej nagłej zmiany – w końcu przyznała mi się do zdrady. Powiedziała, że założyła sobie Tindera, bo miała sny, które jej to podpowiedziały. Tam poznała swoją nową miłość – faceta z Londynu, którego na oczy nie widziała. Na początku myślałem, że blefuje, że to nawrót choroby, ale sprawdziłem – i rzeczywiście miała internetowy romans o bardzo erotycznym podłożu. Później ten człowiek okazał się oszustem, który naciągnął ją na bitcoiny. Drugim uderzeniem, jakie mi zaserwowała kilka dni później, była jej decyzja o wyjeździe do Szwajcarii, gdzie dostała nową pracę. Z początku również myślałem, że to jakieś urojenie, ale i tym razem się pomyliłem – rzuciła pracę w Warszawie i już miesiąc później wyjechała do Zurychu, gdzie dostała dobrze płatną pracę i wynajęła sobie apartament. Rzuciła mnie na dobre. Przeżyłem totalny szok i załamanie nerwowe. Praktycznie z dnia na dzień moje poukładane życie się zawaliło. W sierpniu planowałem jej się oświadczyć…
Wciąż nie potrafię zrozumieć, co takiego się stało, że z zakochanej, spokojnej i dobrej dziewczyny zmieniła się w zakłamaną zdrajczynię. Po burzliwym rozstaniu na początku mnie wszędzie poblokowała. Z czasem odblokowała, zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Strasznie mnie przy tym raniła – mówiła mnóstwo przykrych rzeczy na mój temat, m.in. że nigdy mnie tak naprawdę nie kochała, że związała się ze mną tylko dlatego że była w depresji, że jestem dla niej nieatrakcyjny – słowem zupełne przeciwieństwo tego, co mówiła mi jeszcze do niedawna…
Po przyjeździe do Szwajcarii napisała mi, że była ze mną bardzo nieszczęśliwa i dopiero tutaj poukładała sobie życie i odnalazła szczęście, ma nowego faceta. Mi z kolei zarzuciła manipulacje, toksyczność i stwierdziła, że sam jestem chory i wymagam leczenia, po czym wszędzie mnie poblokowała... Całkowicie się po tym wszystkim załamałem, wpadłem w depresję. Nie potrafię zrozumieć, skąd ta nagła zmiana? Ona twierdzi, że nigdy nie odstawiła leków, że ma teraz nawet większą dawkę, ale wreszcie czuje się dobrze i jest zdrowa, tak jak przed diagnozą schizofrenii. Ma siły i energię do działania, uprawiania sportów, nie zasypia już tak wcześnie jak kiedyś. I ja jej do tego nowego życia nie pasuje…
Zastanawiam się, na ile teraz jest sobą, a na ile była kiedy byliśmy razem? Czy to choroba ją tak odmieniła? Czy naprawdę można się tak nagle w kimś odkochać i zranić najbliższą osobę? Jej objawy i zachowanie nie pasują mi też do wielokrotnie przywoływanych w artykułach i na forum historii ludzi ze schizofrenią... Być może ma źle postawioną diagnozę, może to CHAD? Czy kiedykolwiek zrozumie swoje podłe zachowanie i będzie chciała wrócić? Będę wdzięczny za głosy w dyskusji, zarówno osób, które mierzą się z chorobą, jak i partnerów/partnerek takich ludzi, którzy być może przeżyli podobną historię.
- Józef80
- zaufany użytkownik
- Posty: 1211
- Rejestracja: ndz wrz 26, 2021 10:31 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Śląsk
Re: Porzucenie przez chorą partnerkę. Czy to efekt schizofrenii?
Witam serdecznie
Choruję już ponad 20 lat i miałem w tym czasie rozmaite związki w tym raz z chorą na schizofrenie kobietą.
Moim zdaniem w tej chorobie emocje są wiele razy bardziej nieprzewidywalne. Związki w tej chorobie mało kiedy się udają. Zależy Ci a jej nie, więc nie zmusisz Jej do niczego. Może tak też być, że w ogóle nie była to miłość z Jej strony. Musisz wiedzieć że ta choroba długo się rozwija nim trafia się do szpitala i polega na urojeniach.
Naprawdę mi przykro - raczej z tego nic nie będzie, ale to też nie Jej wina. Niestety choroba wszystko zmienia
Choruję już ponad 20 lat i miałem w tym czasie rozmaite związki w tym raz z chorą na schizofrenie kobietą.
Moim zdaniem w tej chorobie emocje są wiele razy bardziej nieprzewidywalne. Związki w tej chorobie mało kiedy się udają. Zależy Ci a jej nie, więc nie zmusisz Jej do niczego. Może tak też być, że w ogóle nie była to miłość z Jej strony. Musisz wiedzieć że ta choroba długo się rozwija nim trafia się do szpitala i polega na urojeniach.
Naprawdę mi przykro - raczej z tego nic nie będzie, ale to też nie Jej wina. Niestety choroba wszystko zmienia
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
(Wisława Szymborska)
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
(Wisława Szymborska)
Re: Porzucenie przez chorą partnerkę. Czy to efekt schizofrenii?
Dziękuję za odpowiedź. Dodam jeszcze, że M zerwała ze mną kiedy była w górce. Była wtedy mocno nakręcona, bardzo szybko mówiła, łatwo się denerwowała, prawie nie spała, stała się seksualnie odhamowana. Całe szczęście posłuchała mnie i poszła z tym do lekarza, zwiększyli jej dawkę leku na schizofrenię i odstawili antydepresant, który brała prawie 2 lata. Górka zeszła, ale swojego zdania nie zmieniła i twierdzi, że choroba nie miała na to wpływu. A ja jednak uparcie wierzę, że miała - bo dlaczego zdradziła mnie i zerwała akurat w górce? Gdyby naprawdę tego chciała to chyba zrobiłaby to wcześniej? Może udałoby mi się uratować ten związek, gdyby tylko nie wyjechała do tej cholernej Szwajcarii ;( Swoją drogą, czy ludzie chorujący na schizofrenię mają w sobie tyle odwagi, żeby z dnia na dzień rzucić partnera i pracę, wyprowadzić się do innego kraju?
- Józef80
- zaufany użytkownik
- Posty: 1211
- Rejestracja: ndz wrz 26, 2021 10:31 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Śląsk
Re: Porzucenie przez chorą partnerkę. Czy to efekt schizofrenii?
Tak - to jest bardzo skomplikowane, tego nie bierz na umysł a ja uczucia. My chorzy podczas trwania choroby jesteśmy niepoczytalni, szaleni wręcz, mamy też remisję czyli czasowe wyzdrowienie, ale nawet jak remisja ma kilka lat to nigdy nie wiadomo co będzie dalej.
Miłość i dobro wygrywa zawsze tylko w bajkach, życie to rzeczywistość a schizofrenia jest poza rzeczywistość, jest nieprzewidywalna.
Ja bym czekał, nie naciskał - nadzieja mówią umiera ostatnia. Naciskać zresztą nie możesz bo masz do czynienia z osobą chorą, nawet prawnie jest pod ochroną. Tutaj czas pokaże, może być różnie...
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
(Wisława Szymborska)
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
(Wisława Szymborska)
Re: Porzucenie przez chorą partnerkę. Czy to efekt schizofrenii?
8 lat biochemicznego zakochania, rozterek i cierpienia. Następnie zobojętnieje dla serca i umysłu.
A wtedy, nawet jak rozwiedzie się z tamtym, bo ją rzuci albo coś, to już będzie nie ta sama. Czasy się zmieniają, ludzie też.
Moim zdaniem bez sensu.
Nie wiem czy warto poświęcać się tak dla czegoś, co raczej nie jest miłością wszechczasów.
- Józef80
- zaufany użytkownik
- Posty: 1211
- Rejestracja: ndz wrz 26, 2021 10:31 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Śląsk
Re: Porzucenie przez chorą partnerkę. Czy to efekt schizofrenii?
Tak to prawda, bo wiem po sobie - jedna godzina stanu psychotycznego zmienia człowieka czasem o lata świetlne. Jest inna a zdrowa osoba tego nie zrozumie. Te wszystkie doświadczenia które się przechodzi... Ale miłość to miłość...cezary123 pisze: ↑wt wrz 28, 2021 2:09 pm8 lat biochemicznego zakochania, rozterek i cierpienia. Następnie zobojętnieje dla serca i umysłu.
A wtedy, nawet jak rozwiedzie się z tamtym, bo ją rzuci albo coś, to już będzie nie ta sama. Czasy się zmieniają, ludzie też.
Moim zdaniem bez sensu.
Nie wiem czy warto poświęcać się tak dla czegoś, co raczej nie jest miłością wszechczasów.
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
(Wisława Szymborska)
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
(Wisława Szymborska)
Re: Porzucenie przez chorą partnerkę. Czy to efekt schizofrenii?
1,5roku to krótko, a związki niestety się rozpadają. Być może przyczyną wcale nie była schizofrenia, tylko jakieś niedojebanie ogólnie.
Re: Porzucenie przez chorą partnerkę. Czy to efekt schizofrenii?
Tylko że wszędzie czytam, że schizofrenia to przede wszytskim wycofanie, a w jej przypadku jest duża otwartość na nowe kontakty, na wyjścia, na ludzi. Prawdę mówiąc pod koniec naszego związku i już po zerwaniu przejawiała dużo większe - nazwijmy to - prospołeczne zachowania, niż np. ja, który pogrążyłem się w depresji... Stąd mam podejrzenia, że może jednak ma źle postawioną diagnozę i być może ma dwubiegunówkę lub chorobę schizoafektywną.Józef80 pisze: ↑wt wrz 28, 2021 12:33 pmTak - to jest bardzo skomplikowane, tego nie bierz na umysł a ja uczucia. My chorzy podczas trwania choroby jesteśmy niepoczytalni, szaleni wręcz, mamy też remisję czyli czasowe wyzdrowienie, ale nawet jak remisja ma kilka lat to nigdy nie wiadomo co będzie dalej.
Miłość i dobro wygrywa zawsze tylko w bajkach, życie to rzeczywistość a schizofrenia jest poza rzeczywistość, jest nieprzewidywalna.
Ja bym czekał, nie naciskał - nadzieja mówią umiera ostatnia. Naciskać zresztą nie możesz bo masz do czynienia z osobą chorą, nawet prawnie jest pod ochroną. Tutaj czas pokaże, może być różnie...
Do czerwca włącznie chodziła zwykle spać koło 21-22, dość szybko opadała z sił. Mówiła, że to przez leki. Tymczasem teraz chodzi spać o północy a nawet później, pomimo tego, że ma dwukrotnie większą dawkę. Nie rozumiem tego... Ona twierdzi, że to dlatego, że wyzdrowiała i wróciła do dawnej formy.
Re: Porzucenie przez chorą partnerkę. Czy to efekt schizofrenii?
Dla mnie to była największa miłość. To była pierwsza kobieta w moim życiu, o której myślałem w kategoriach 'na zawsze'. Planowałem w te wakacje zaręczyny, niestety nie zdążyłem...cezary123 pisze: ↑wt wrz 28, 2021 2:09 pm8 lat biochemicznego zakochania, rozterek i cierpienia. Następnie zobojętnieje dla serca i umysłu.
A wtedy, nawet jak rozwiedzie się z tamtym, bo ją rzuci albo coś, to już będzie nie ta sama. Czasy się zmieniają, ludzie też.
Moim zdaniem bez sensu.
Nie wiem czy warto poświęcać się tak dla czegoś, co raczej nie jest miłością wszechczasów.
Co masz na myśli przez "8 lat biochemicznegp zakochania"? We mnie też była zakochana, a wystarczył epizod manii, żeby wszystko się posypało z dnia na dzień jak domek z kart...
Re: Porzucenie przez chorą partnerkę. Czy to efekt schizofrenii?
Może mieć, w szpitalu znałem osoby które miały CHAD, a po którymś tam pobycie zmieniali im na schizofrenie diagnozę, chociaż to nie byli schizofrency zapewniam cię.miken pisze: ↑wt wrz 28, 2021 7:24 pmTylko że wszędzie czytam, że schizofrenia to przede wszytskim wycofanie, a w jej przypadku jest duża otwartość na nowe kontakty, na wyjścia, na ludzi. Prawdę mówiąc pod koniec naszego związku i już po zerwaniu przejawiała dużo większe - nazwijmy to - prospołeczne zachowania, niż np. ja, który pogrążyłem się w depresji... Stąd mam podejrzenia, że może jednak ma źle postawioną diagnozę i być może ma dwubiegunówkę lub chorobę schizoafektywną.Józef80 pisze: ↑wt wrz 28, 2021 12:33 pmTak - to jest bardzo skomplikowane, tego nie bierz na umysł a ja uczucia. My chorzy podczas trwania choroby jesteśmy niepoczytalni, szaleni wręcz, mamy też remisję czyli czasowe wyzdrowienie, ale nawet jak remisja ma kilka lat to nigdy nie wiadomo co będzie dalej.
Miłość i dobro wygrywa zawsze tylko w bajkach, życie to rzeczywistość a schizofrenia jest poza rzeczywistość, jest nieprzewidywalna.
Ja bym czekał, nie naciskał - nadzieja mówią umiera ostatnia. Naciskać zresztą nie możesz bo masz do czynienia z osobą chorą, nawet prawnie jest pod ochroną. Tutaj czas pokaże, może być różnie...
Do czerwca włącznie chodziła zwykle spać koło 21-22, dość szybko opadała z sił. Mówiła, że to przez leki. Tymczasem teraz chodzi spać o północy a nawet później, pomimo tego, że ma dwukrotnie większą dawkę. Nie rozumiem tego... Ona twierdzi, że to dlatego, że wyzdrowiała i wróciła do dawnej formy.
Re: Porzucenie przez chorą partnerkę. Czy to efekt schizofrenii?
Swoją drogą to w szpitalu nie powinni mieszać ludzi z CHAD ze schizofrenikami. CHADowcy to prawdziwe świry,
- Józef80
- zaufany użytkownik
- Posty: 1211
- Rejestracja: ndz wrz 26, 2021 10:31 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Śląsk
Re: Porzucenie przez chorą partnerkę. Czy to efekt schizofrenii?
Może tak być że ma błędną diagnozę, ale schizofrenia nie polega tylko na wycofaniu czy urojeniach. Jest zresztą wiele rodzajów schizofreni. To jest bardzo trudne w diagnozie.
Może też dodatkowo w wyniku przeżyć psychotycznych dojść do rozszczepienia jaźni i mieć osobowość mnogą. Wtedy ta druga jest niemal dokładnie odwrotna do pierwszej prawdziwej. Jak w jednej Cię kochała to w drugiej Cię nienawidziła. Jak w jednej lubiła pracę to w drugiej z niej odejdzie itp. ale to teoria tylko, diagnozę nie tak łatwo postawić.
Zaburzenia dwubiegunowe też by tu pasowały. Widzisz, sprawa jest trudna a my forumowicze nawet z największym doświadczeniu chorób nie możemy wiele. Musisz zdać się na lekarzy i na czas.
Może też dodatkowo w wyniku przeżyć psychotycznych dojść do rozszczepienia jaźni i mieć osobowość mnogą. Wtedy ta druga jest niemal dokładnie odwrotna do pierwszej prawdziwej. Jak w jednej Cię kochała to w drugiej Cię nienawidziła. Jak w jednej lubiła pracę to w drugiej z niej odejdzie itp. ale to teoria tylko, diagnozę nie tak łatwo postawić.
Zaburzenia dwubiegunowe też by tu pasowały. Widzisz, sprawa jest trudna a my forumowicze nawet z największym doświadczeniu chorób nie możemy wiele. Musisz zdać się na lekarzy i na czas.
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
(Wisława Szymborska)
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
(Wisława Szymborska)
Re: Porzucenie przez chorą partnerkę. Czy to efekt schizofrenii?
Już pod koniec naszego związku zaczeła się inaczej zachowywać... Myślałem, że jak uda się uspokoić epizod manii, jak leki zaczną działać, to powróci dawna M. Tymczasem ona twierdzi, że właśnie teraz jest sobą, że taka kiedyś była. Zdania co do nas nie zmieniła, do Szwajcarii i tak wyjechała. A na zwiększonej dawce jest już od dwóch miesięcy, więc to raczej nie kwestia leków...Józef80 pisze: ↑wt wrz 28, 2021 2:50 pmTak to prawda, bo wiem po sobie - jedna godzina stanu psychotycznego zmienia człowieka czasem o lata świetlne. Jest inna a zdrowa osoba tego nie zrozumie. Te wszystkie doświadczenia które się przechodzi... Ale miłość to miłość...cezary123 pisze: ↑wt wrz 28, 2021 2:09 pm8 lat biochemicznego zakochania, rozterek i cierpienia. Następnie zobojętnieje dla serca i umysłu.
A wtedy, nawet jak rozwiedzie się z tamtym, bo ją rzuci albo coś, to już będzie nie ta sama. Czasy się zmieniają, ludzie też.
Moim zdaniem bez sensu.
Nie wiem czy warto poświęcać się tak dla czegoś, co raczej nie jest miłością wszechczasów.
Re: Porzucenie przez chorą partnerkę. Czy to efekt schizofrenii?
A czy bywa też w drugą stronę, że schizofrenikom zmieniali diagnozę na CHAD?Dumdum pisze: ↑wt wrz 28, 2021 7:41 pmMoże mieć, w szpitalu znałem osoby które miały CHAD, a po którymś tam pobycie zmieniali im na schizofrenie diagnozę, chociaż to nie byli schizofrency zapewniam cię.miken pisze: ↑wt wrz 28, 2021 7:24 pmTylko że wszędzie czytam, że schizofrenia to przede wszytskim wycofanie, a w jej przypadku jest duża otwartość na nowe kontakty, na wyjścia, na ludzi. Prawdę mówiąc pod koniec naszego związku i już po zerwaniu przejawiała dużo większe - nazwijmy to - prospołeczne zachowania, niż np. ja, który pogrążyłem się w depresji... Stąd mam podejrzenia, że może jednak ma źle postawioną diagnozę i być może ma dwubiegunówkę lub chorobę schizoafektywną.Józef80 pisze: ↑wt wrz 28, 2021 12:33 pm
Tak - to jest bardzo skomplikowane, tego nie bierz na umysł a ja uczucia. My chorzy podczas trwania choroby jesteśmy niepoczytalni, szaleni wręcz, mamy też remisję czyli czasowe wyzdrowienie, ale nawet jak remisja ma kilka lat to nigdy nie wiadomo co będzie dalej.
Miłość i dobro wygrywa zawsze tylko w bajkach, życie to rzeczywistość a schizofrenia jest poza rzeczywistość, jest nieprzewidywalna.
Ja bym czekał, nie naciskał - nadzieja mówią umiera ostatnia. Naciskać zresztą nie możesz bo masz do czynienia z osobą chorą, nawet prawnie jest pod ochroną. Tutaj czas pokaże, może być różnie...
Do czerwca włącznie chodziła zwykle spać koło 21-22, dość szybko opadała z sił. Mówiła, że to przez leki. Tymczasem teraz chodzi spać o północy a nawet później, pomimo tego, że ma dwukrotnie większą dawkę. Nie rozumiem tego... Ona twierdzi, że to dlatego, że wyzdrowiała i wróciła do dawnej formy.
Tak się składa, że mam w rodzinie CHAD i moja M zachowuje się niemal identycznie. Odkąd ją znam widziałem ją 2-krotnie w górkach, raz w długim dołku i raz w epizodzie schizo. Oprócz tego był też okres remisji, bez żadnych objawów, ale w naszym związku nie trwał on zbyt długo - jakieś pół roku...
Re: Porzucenie przez chorą partnerkę. Czy to efekt schizofrenii?
Ona ma zdiagnozowaną schizofrenię paranoidalną. Choć tak jak wspominałem, bardziej mi wygląda na CHAD - a wiem co mówię, bo od dzieciństwa stykałem się z tą chorobą - mój ojciec ją ma. I też w ostrych przebiegach miewał urojenia albo wygadywał jakieś niestworzone bzdury, dlatego wydaje mi się, że te diagnozy nie zawsze są trafne.Józef80 pisze: ↑wt wrz 28, 2021 9:52 pm Może tak być że ma błędną diagnozę, ale schizofrenia nie polega tylko na wycofaniu czy urojeniach. Jest zresztą wiele rodzajów schizofreni. To jest bardzo trudne w diagnozie.
Może też dodatkowo w wyniku przeżyć psychotycznych dojść do rozszczepienia jaźni i mieć osobowość mnogą. Wtedy ta druga jest niemal dokładnie odwrotna do pierwszej prawdziwej. Jak w jednej Cię kochała to w drugiej Cię nienawidziła. Jak w jednej lubiła pracę to w drugiej z niej odejdzie itp. ale to teoria tylko, diagnozę nie tak łatwo postawić.
Zaburzenia dwubiegunowe też by tu pasowały. Widzisz, sprawa jest trudna a my forumowicze nawet z największym doświadczeniu chorób nie możemy wiele. Musisz zdać się na lekarzy i na czas.
Re: Porzucenie przez chorą partnerkę. Czy to efekt schizofrenii?
zmiany diagnozy w drugą stropnę się nie spotkałem
Re: Porzucenie przez chorą partnerkę. Czy to efekt schizofrenii?
Czy ona słyszała głosy(objaw typowy dla schizofrenii)?
Re: Porzucenie przez chorą partnerkę. Czy to efekt schizofrenii?
Zakochanie fizjologiczne trwa 5-8 lat i tyle czasu możesz tęsknić za nią, a później żałować straconych lat, jeżeli okaże się, że nie jest to osoba, z którą było Ci pisane wspólne szczęście.
Później coś takiego się dzieje, że wyjątkowa kobieta znowu staje się jedną ze zwykłych twarzy w tłumie.
Jeżeli nie łączy Was nic więcej, to nie ma sensu.
Poza tym podejrzewam, że ona bardziej zakochała się w Szwajcarii, niż w tym swoim innym partnerze, do którego uciekła od Ciebie.
Ciężko będzie ją zawrócić lub prześcignąć.