wyjście za mąż osoby chorej
Moderator: moderatorzy
wyjście za mąż osoby chorej
Mam pytanie, czy ktoś z Was poznał kogoś i zawarł związek małżeński już jako osoba chora, po jakim czasie powiedzieliście tej osobie o swojej chorobie, czy schizofrenik, który gdy bierze leki nie ma objawów choroby, może zawrzeć ważne małżeństwo w kościele katolickim?
Interesuje mnie, bo sama jestem chora, nie wiem, czy mogę kogoś szukać.
Interesuje mnie, bo sama jestem chora, nie wiem, czy mogę kogoś szukać.
- Peter
- zaufany użytkownik
- Posty: 301
- Rejestracja: sob gru 22, 2007 6:36 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Pomorze
Chory na schiz.. Oczywiście może wyjść za mąż czy się ożenić. Tylko właśnie nie można przed ślubem zataic faktu choroby.. Jeśli świadomie zatai się chorobę przed partnerem to ślub może być nieważny.. Tak jakby wogóle nie zaistniał.. Trzeba pamiętać że zawarcie związku małżeń. w kościele składa się tak naprawdę sobie nawzajem i Bogu.. Ksiądz jest świadkiem i szafarzem sakramentu. Więc jeśli chora osoba składa przysięgę w kłamstwie wobec tej drugiej osoby to jest wtedy podstawa do unieważnienia małżeństwa..
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 9
- Rejestracja: śr sty 02, 2008 8:30 am
- Lokalizacja: łódzkie
- Kontakt:
Po pierwsze, oczywiście, trzeba być otwartym na miłość. Gdzieś ta druga połówka na pewno jest i czeka na ciebie. :-)
W kościele katolickim, przed ślubem ksiądz odbywa z narzeczonymi rozmowę, na której zadaje narzeczonym szereg pytań, między innymi o ile pamiętam o to, czy są lub byli chorzy psychicznie. Chodzi tutaj właśnie o świadomy wybór drugiej osoby. Uczciwa odpowiedź na te pytania jest warunkiem ważności sakramentu małżeństwa. Jednak jeśli kogoś poznasz i zdecydujecie się na poważniejszy związek to nie czekaj do rozmowy z księdzem, powiedz wcześniej. Powiedzenie partnerowi o chorobie, moim zdaniem to elementarna uczciwość wobec kochanej osoby.
Powodzenia!
W kościele katolickim, przed ślubem ksiądz odbywa z narzeczonymi rozmowę, na której zadaje narzeczonym szereg pytań, między innymi o ile pamiętam o to, czy są lub byli chorzy psychicznie. Chodzi tutaj właśnie o świadomy wybór drugiej osoby. Uczciwa odpowiedź na te pytania jest warunkiem ważności sakramentu małżeństwa. Jednak jeśli kogoś poznasz i zdecydujecie się na poważniejszy związek to nie czekaj do rozmowy z księdzem, powiedz wcześniej. Powiedzenie partnerowi o chorobie, moim zdaniem to elementarna uczciwość wobec kochanej osoby.
Powodzenia!
Ja tam nie powiem nic, po co? żeby patrzył na mnie przez pryzmat wariata?On nie musi wiedzieć wszystkiego o mojej przeszłości. Tak, jestem chora na schizofrenie, ale dzisiaj to oznacza dla mnie jedynie to że codziennie rano biorę jedną małą tabletkę i przez to mam sobie niszczyć życie, ryzykować że po wyznaniu mnie zostawi? A że ślub będzie nieważny? co z tego? świat się od tego nie zawali, tyle ludzi żyje razem bez żadnego ślubu i mają to w nosie.
Sposób na długie życie - CZUŁOŚĆ, BEZINTERESOWNOŚĆ, AKCEPTACJA
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 9
- Rejestracja: śr sty 02, 2008 8:30 am
- Lokalizacja: łódzkie
- Kontakt:
Twój wybór. Pamiętaj jednak, że nie mówiąc możesz skrzywdzić osobę, którą kochasz. Ja osobiście nie chciałbym być z osobą, która mogłaby patrzyć na mnie jak na wariata. A jak inaczej się o tym przekonam, niż mówiąc szczerze o tym? Jeśli będzie patrzyć jak na wariata, to może lepiej się nie pobierać? A jak nie będzie, to przynajmniej wiesz, jak potraktuje Twoją chorobę, przy ew. nawrocie (czego oczywiście nie życzę).Jeżyk pisze:Ja tam nie powiem nic, po co? żeby patrzył na mnie przez pryzmat wariata?On nie musi wiedzieć wszystkiego o mojej przeszłości. Tak, jestem chora na schizofrenie, ale dzisiaj to oznacza dla mnie jedynie to że codziennie rano biorę jedną małą tabletkę i przez to mam sobie niszczyć życie, ryzykować że po wyznaniu mnie zostawi? A że ślub będzie nieważny? co z tego? świat się od tego nie zawali, tyle ludzi żyje razem bez żadnego ślubu i mają to w nosie.
A co do nieważności ślubu, to nie znaczy, że będzie nieważny, tylko że będzie mógł być unieważniony na wniosek małżonka, który ew. chce sie wtedy rozstać.
Re: wyjście za mąż osoby chorej
A ja postanowiłam pogodzić się z tym, że zawsze będe sama (przepraszam, z rodzicami;). Po prostu nie dałabym rady opiekować się dzieckiem, byłam ostatnio na spacerze z koleżanką jedno gdzieś biegło, obok drugie przewracało się na głowę, nie mam refleksu! Praktycznie po wielu latach zażywania leków jestem bezpłodna, ale nigdy nic nie wiadomo. Ale i tak marzę o tym, żeby schudnąć!
Myślicie, że znajdę w tej książce coś ciekawego,
prócz informacji, że schizofrenicy nie mogą zażywać leków na odchudzanie?
http://www.medbook.com.pl/medhome/produ ... &code=6975
Myślicie, że znajdę w tej książce coś ciekawego,
prócz informacji, że schizofrenicy nie mogą zażywać leków na odchudzanie?
http://www.medbook.com.pl/medhome/produ ... &code=6975
Agnieszka
Zawsze jest szansa znaleźć kogoś do kochania, a z książek bardziej polecam Ci tą: http://www.medbook.com.pl/medhome/produ ... a1c41eada0
Zawsze jest szansa znaleźć kogoś do kochania, a z książek bardziej polecam Ci tą: http://www.medbook.com.pl/medhome/produ ... a1c41eada0
Kocham życie - ale czy życie kocha mnie???
Po kiego psa?
Wszyscy muszą mieć żony/mężów i olaj boga! DZIECI!!!
Tylko się mnożyć by mieć jakąś biologiczną satysfakcję
z bezsensu pozostawiania po sobie czegoś, co NIE MA
znaczenia i zniknie za chwilę.
Śmierć schematom!
Tylko się mnożyć by mieć jakąś biologiczną satysfakcję
z bezsensu pozostawiania po sobie czegoś, co NIE MA
znaczenia i zniknie za chwilę.
Śmierć schematom!
- tom76
- zaufany użytkownik
- Posty: 412
- Rejestracja: wt mar 07, 2006 2:02 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Rybnik
Re: Po kiego psa?
Ja sie lecze bom chory wiadomo na co.......aaaad pisze:Wszyscy muszą mieć żony/mężów i olaj boga! DZIECI!!!
Tylko się mnożyć by mieć jakąś biologiczną satysfakcję
z bezsensu pozostawiania po sobie czegoś, co NIE MA
znaczenia i zniknie za chwilę.
Śmierć schematom!
a ty tez sie lecz gosciu go gadasz od rzeczy
też mam lekką tendencję do filozofowania, i sobie wymyśliłem, że nawet jeżeli to wszystko bez sensu, że jesteśmy po prostu zwierzętami i można nas opisać chłodnym tonem w programie przyrodniczym, to właściwie co z tego? Nie pozostaje nic tylko zacząć grać w tą grę. A jeżeli chcę mieć dzieci to przecież nie dlatego żeby rozprzestrzeniać swoje geny choć tak to pewnie byłoby opisane przez jakiegoś biologa ale dlatego, że mam taką wewnętrzną potrzebę, nawet jeżeli to tylko biologia to przecież nie sprawia to że jest ta potrzeba mniej prawdziwa. A poza tym to sprawdzony sposób by wypełnić życie treścią.
No wydaje mi się że teoretycznie jestem przygotowany, teraz tylko jakąś chętną trza znaleźć hehe. Ale w praktyce może być trudniej
No wydaje mi się że teoretycznie jestem przygotowany, teraz tylko jakąś chętną trza znaleźć hehe. Ale w praktyce może być trudniej

Re: wyjście za mąż osoby chorej
Nie wiem, czy ślub cywilny jest nieważny gdy ktoś zataił fakt choroby, ale myślę, że na pewno w tym przypadku można uzyskać rozwód. Natomiast jeśli ktoś rozchoruje się w czasie trwania małżeństwa i stara się leczyć, choroba nie musi być powodem do rozwodu (tak przynajmniej zapamiętłam z wykłądu na edusat) - na dobre i złe.
Darius, dzięki za nadzieję, przeglądałam ksiażkę, podziwiam i zazdroszczę kobiecie (tego że nad jej wychodzeniem z choroby pracował sztab ludzi i nie musi brać leków), ale jej przypadek jest inny niż mój, może miała wirusa mózgu, którego leki wytłukły? Ja wiem, że muszę brać leki do końca życia, nie mogę ryzykować, że znowu zrobię z siebie idiotkę i np zszargam ludziom reputację.
Jak wyobrażacie sobie w społecznie akceptowany i ludzki sposób realizację potrzeby seksualnej i potrzeby bliskości, bycia akceptowanym, wparcia i wspierania, opiekowania się inaczej niż w związku???
Darius, dzięki za nadzieję, przeglądałam ksiażkę, podziwiam i zazdroszczę kobiecie (tego że nad jej wychodzeniem z choroby pracował sztab ludzi i nie musi brać leków), ale jej przypadek jest inny niż mój, może miała wirusa mózgu, którego leki wytłukły? Ja wiem, że muszę brać leki do końca życia, nie mogę ryzykować, że znowu zrobię z siebie idiotkę i np zszargam ludziom reputację.
Jak wyobrażacie sobie w społecznie akceptowany i ludzki sposób realizację potrzeby seksualnej i potrzeby bliskości, bycia akceptowanym, wparcia i wspierania, opiekowania się inaczej niż w związku???
- tom76
- zaufany użytkownik
- Posty: 412
- Rejestracja: wt mar 07, 2006 2:02 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Rybnik
Re: wyjście za mąż osoby chorej
Nareszcie ktos napisał cos mądrego.agnieszka38 pisze: Jak wyobrażacie sobie w społecznie akceptowany i ludzki sposób realizację potrzeby seksualnej i potrzeby bliskości, bycia akceptowanym, wparcia i wspierania, opiekowania się inaczej niż w związku???
F20 to wyrok śmierci jesli chodzi o to ze taki człowiek jest totalnie odrzucony emocjonalnie przez reszte społeczenstwa.
A zwiazek to jedyna deska ratunku.
Re: wyjście za mąż osoby chorej
F20 to wyrok śmierci[/u] jesli chodzi o to ze taki człowiek jest totalnie odrzucony emocjonalnie przez reszte społeczenstwa.
A zwiazek to jedyna deska ratunku.
Jeżeli można się jeszcze raz wtrącić, ja mam f 20 i nie czuję się odrzucony przez społeczeństwo w każdym razie nie totalnie, zresztą nie zadaję się ze społeczeństwem a z konkretnymi ludźmi, może to nie elita towarzyska, jednak dają mi to czego się oczekuje od przyjaciół.
Nie wiem ale tak sobie przeglądam to forum i ludzie często tutaj dramatyzują, w zasadzie też przez to przechodziłem ale jakoś trudno mi się wczuć w Wasz stan teraz kiedy jestem w miarę zaleczony, jedyne co mogę tu powiedzieć czy doradzić to dystans do siebie, wiem że trudno wrócić na ziemię, jeżeli było się pępkiem świata ale można się z tego pośmiać ja tak robię; obśmiewam swoje dziwactwa, opowiadam o nich kumplom i na grupie, myślę że to dobry sposób, żeby je trochę odczarować.
A wracając do tych związków, to też o tym ciągle myślę; czy się nadaję czy sprostam i najważniejsze czy ktoś w ogóle będzie zainteresowany. A jak jestem w lepszym stanie to nawet próbuję też coś zdziałać a nie tylko o tym myśleć, no i tutaj zaczynają się schody, bo nawet jeżeli dziewczyna dowie się na samym początku, że mam te chorubsko i jakoś to zaakceptuje, bo zdarza mi się zrobić dobre pierwsze wrażenie. To nigdy nie udało mi się tego stanu dłużej utrzymać, zawsze traciłem stabilność, huśtawka nastrojów, i słyszałem "ale ty jesteś dziwny" a potem gejm ołwer. Ale co mi tam "nadzieja umiera ostatnia" albo "wystarczy gonić króliczka" albo :jestem w końcu jeszcze młody, albo każda potwora znajdzie swego amatora itd
aha jeszcze coś mi przyszło do głowy na temat tych związków: czy one muszą być sformalizowane i wieczne, żeby być społecznie akceptowalnymi? W końcu nie żyjemy w średniowieczu
A zwiazek to jedyna deska ratunku.
Jeżeli można się jeszcze raz wtrącić, ja mam f 20 i nie czuję się odrzucony przez społeczeństwo w każdym razie nie totalnie, zresztą nie zadaję się ze społeczeństwem a z konkretnymi ludźmi, może to nie elita towarzyska, jednak dają mi to czego się oczekuje od przyjaciół.
Nie wiem ale tak sobie przeglądam to forum i ludzie często tutaj dramatyzują, w zasadzie też przez to przechodziłem ale jakoś trudno mi się wczuć w Wasz stan teraz kiedy jestem w miarę zaleczony, jedyne co mogę tu powiedzieć czy doradzić to dystans do siebie, wiem że trudno wrócić na ziemię, jeżeli było się pępkiem świata ale można się z tego pośmiać ja tak robię; obśmiewam swoje dziwactwa, opowiadam o nich kumplom i na grupie, myślę że to dobry sposób, żeby je trochę odczarować.
A wracając do tych związków, to też o tym ciągle myślę; czy się nadaję czy sprostam i najważniejsze czy ktoś w ogóle będzie zainteresowany. A jak jestem w lepszym stanie to nawet próbuję też coś zdziałać a nie tylko o tym myśleć, no i tutaj zaczynają się schody, bo nawet jeżeli dziewczyna dowie się na samym początku, że mam te chorubsko i jakoś to zaakceptuje, bo zdarza mi się zrobić dobre pierwsze wrażenie. To nigdy nie udało mi się tego stanu dłużej utrzymać, zawsze traciłem stabilność, huśtawka nastrojów, i słyszałem "ale ty jesteś dziwny" a potem gejm ołwer. Ale co mi tam "nadzieja umiera ostatnia" albo "wystarczy gonić króliczka" albo :jestem w końcu jeszcze młody, albo każda potwora znajdzie swego amatora itd
aha jeszcze coś mi przyszło do głowy na temat tych związków: czy one muszą być sformalizowane i wieczne, żeby być społecznie akceptowalnymi? W końcu nie żyjemy w średniowieczu
- netka
- zaufany użytkownik
- Posty: 146
- Rejestracja: czw kwie 27, 2006 6:17 pm
- Status: analityk internetowy
- Lokalizacja: Wonderland
ja chyba nigdy nie znajdę kogoś "tylko dla siebie" na stałe.
jeśli dowie się że jestem chora na s. i nigdy w życiu nie będę mogła mieć dzieci, to jestem skreślona na starcie...
a oszukiwać drugiej osoby nie ma sensu i taić przed nią, to czy tamto...
jeśli dowie się że jestem chora na s. i nigdy w życiu nie będę mogła mieć dzieci, to jestem skreślona na starcie...
a oszukiwać drugiej osoby nie ma sensu i taić przed nią, to czy tamto...

"Idź własną drogą, Bo w tym cały sens istnienia, Żeby umieć żyć, Bez znieczulenia, Bez niepotrzebnych niespełnienia, Myśli złych..." [Dżem-Do kołyski]
- netka
- zaufany użytkownik
- Posty: 146
- Rejestracja: czw kwie 27, 2006 6:17 pm
- Status: analityk internetowy
- Lokalizacja: Wonderland
dziękuję Zbyszku i odwzajemniam życzenia. 
tak, nie jedyny sens - dzieci, ale bardzo wiele osób chciałoby aby dopełnieniem ich związku było dziecko..
wiem że się nie szuka
chodziło mi o to że pewnie nie spotkam takiej osoby w swoim życiu, bo mam bardzo wiele wad... i jestem "zdziwaczała" po prostu... ale podobno każda potwora znajdzie swojego amatora 

tak, nie jedyny sens - dzieci, ale bardzo wiele osób chciałoby aby dopełnieniem ich związku było dziecko..
wiem że się nie szuka


"Idź własną drogą, Bo w tym cały sens istnienia, Żeby umieć żyć, Bez znieczulenia, Bez niepotrzebnych niespełnienia, Myśli złych..." [Dżem-Do kołyski]
Dlaczego z góry zakładasz, że nie możesz mieć dzieci?netka pisze:dziękuję Zbyszku i odwzajemniam życzenia.
tak, nie jedyny sens - dzieci, ale bardzo wiele osób chciałoby aby dopełnieniem ich związku było dziecko..
wiem że się nie szukachodziło mi o to że pewnie nie spotkam takiej osoby w swoim życiu, bo mam bardzo wiele wad... i jestem "zdziwaczała" po prostu... ale podobno każda potwora znajdzie swojego amatora
Co do sformalizowania - jestem wierząca, ale gdybym wreszcie znalazła tego odpowiedniego amatora, pewnie zasady poszłyby w kąt...

- netka
- zaufany użytkownik
- Posty: 146
- Rejestracja: czw kwie 27, 2006 6:17 pm
- Status: analityk internetowy
- Lokalizacja: Wonderland
nie mogę mieć dzieci, bo to jest potwierdzone ginekologicznie, postawioną diagnozą w 2002 roku i ta diagnoza wywołała u mnie najprawdopodobniej chorobę... Agnieszko38. ja nie zakładam z góry, ja to WIEM! 

"Idź własną drogą, Bo w tym cały sens istnienia, Żeby umieć żyć, Bez znieczulenia, Bez niepotrzebnych niespełnienia, Myśli złych..." [Dżem-Do kołyski]