Dżihad, którego prawdziwa wymowa oznacza walkę ze swoim ego,to korekta osobowości, która jest filtrem poprzez który tak a nie inaczej odbieramy rzeczywistość.
Bo to negatywne wzorce tkwiące w naszym ego są jedyną przeszkodą do szczęścia.
Dlatego szczęście można osiągnąć tylko poprzez wyzbycie (a przynajmniej ograniczenie) pragnień materialnych. Wtedy żyjemy bardziej w tu i teraz, w harmonii ze Źródłem wszystkiego, z Bogiem. Coś co jest w harmonii ze źródłem wszystkiego jest nieustannie obdarzane tym co Jezus nazywał - Wodą żywą. Bo nie potrzeba szukać szczęścia w przyszłości - w posiadaniu czegokolwiek i kogokolwiek. Wtedy stajemy się prawdziwie wolni, nie zachodzi dysonans bo czysty umysł, czysta osobowość dostrajają się do Wieczności. Nie ma w nas oporu, który tworzą emocje wynikające z niespełnionych pragnień materialnych, które tworzą w nas choroby mentalne, bo uciekamy w świat fantazji i marzeń, rekompensując sobie fakt, że na co dzień nie spotyka nas to czego życzy sobie nasze ego.
Nasza świadomość jest jak fala energii, czyli siły witalnej, ściśle spokrewnionej z przeogromnym polem energetycznym Stworzenia – jest maleńką cząstką zjednoczonej substancji, którą niektórzy zwą Bogiem. W teorii, poprzez pełne doświadczanie części możemy doświadczyć całości. Jednakże w rzeczywistości nasza świadomość przestaje być efektywna w wyniku swych połączeń z umysłem i ciałem, na podobnej zasadzie jak interferencja wytwarzająca tzw. loud static uniemożliwia czysty odbiór muzyki przez radio.
Jeżeli mamy odbierać jasne informacje o całości, której jesteśmy częścią, ta siła witalna musi zostać oczyszczona do takiego stopnia aż osiągnie swój pierwotny stan.
Musimy odzyskać naszą zdolność “dostrajania” się do długości fali wyższych duchowych
prawd. Do tego musimy zrozumieć prawa rządzące życiem, z których najbardziej stanowczym jest prawo przyczyny i skutku. Rezultaty działania tego prawa trzymają naszą
świadomość przykutą do surowości i sztywności umysłu i materii oraz uniemożliwiają
nam doświadczanie subtelnej realności ducha.
To prawo przyczyny i skutku – czyli co zasiejesz, to zbierzesz – każdy z nas akceptuje do pewnego stopnia w swoim codziennym życiu. Jeśli będziemy dobrze się starać w pracy, to możemy dostać podwyżkę. Jeśli będziemy jeść za dużo i za mało ćwiczyć, to przybierzemy na wadze. Jeśli będziemy traktować kogoś grzecznie, prawdopodobnie ten ktoś odpłaci nam tym samym. Jeśli będziemy jechać samochodem za szybko na ostrym zakręcie, to znajdziemy się w rowie.
A mimo to bardzo niewielu z nas w ogóle pojmuje, że to samo prawo działa niesłabnąco i bez wyjątków również na subtelniejszych i głębszych poziomach. Znane jako prawo karmy we wschodnich kulturach, to prawo duchowej rzeczywistości ukazuje, że wszystkie nasze myśli i działania, podobnie jak ziarno słodkich i gorzkich zbóż, są rejestrowane (czyli “zasiewane”) nie tylko w naszej obecnej osobowości, lecz również głęboko w naszej świadomości, w metafizycznych sferach istnienia. Te nasiona wytwarzają plony każde w swoim rodzaju, a my – kiedyś w przyszłości – będziemy musieli zebrać ich owoce.
Robimy wielki błąd próbując tłumaczyć życie na podstawie samych praw fizycznych. Ponieważ nasze pojmowanie duchowej egzystencji jest ograniczone, nie możemy uznać, że to, czego doświadczamy w tym życiu jest plonem wyrosłym z nasion naszych myśli i czynów zasianych wcześniej. Zarówno nasze doznania, jak i osoba doznająca –czyli to “Ja”, które odzywa się, gdy ktoś zawoła nas po imieniu – są wynikiem działania duchowego prawa przyczyny i skutku. Nie potrafimy dopatrzyć się, że działanie tego prawa na metafizycznym (pozafizycznym i ponadzmysłowym) poziomie, wywiera wpływ na naszą świadomość na poziomie fizycznym, gdzie – jak nam się wydaje – życie zaczyna się i kończy.