Przecież wystarczy odwrócić się od świata wewnętrznego i skierować (nauczyć się kierować) swoją uwagę na świat zewnętrznyDigital pisze: ↑śr maja 22, 2019 2:51 pm Nie leczona schizofrenia powoduje faktycznie "odpłynięcie" czyli katatonię. Człowiek zatraca się w swoich urojeniach aż mózg zaczyna "zjadać" sam siebie i w końcu wyłącza się, albo wcześniej dochodzi do jakiejś tragedii. Jest to podobne do raka który jest częścią organizmu jako komórki rakowe i trawi organizm lub do wirusa komputerowego który cały system komputerowy zwraca przeciwko sobie, aż następuje kompletna destrukcja. To jest choroba śmiertelna i żadne słowa niestety nie pomogą w przypadku chorego. Bez lekarstw nie można się obejść. Wszelkie próby i projekty jak dotąd zawiodły.





Rzeczywiście własnymi myślami wewnętrznymi można się totalnie zapętlić, doprowadzić do jakichś koszmarnych stanów, ale można posiąść umiejętność psychologiczną, żeby (świadomie) porzucać myśli, które psychicznie niszczą, porzucać tą tematykę, która powoduje stany psychotyczne (ogólniej: w ogóle pogorszenia. Do tego trzeba posiadać zdolność do dialogu wewnętrznego, do introspekcji, mieć zdolność do samoobserwacji itp. itd. Leki neuroleptyczne te cechy ludzkiej psychiki niwelują i w rezultacie uniemożliwiają wyzdrowienie.
Do wyjścia ze schizofrenii potrzebne jest otwarcie się na świat, na ludzi, na emocje, jakaś tam odwaga wreszcie (choćby nawet straceńcza, ale jednak odwaga).
Schizofrenia w niczym nie przypomina raka, to jest pusty efektowny slogan, bo rak zabija dość szybko, a ze schizofrenią można jakoś wegetować do wieku emerytalnego.
Ponadto ze schizofrenii można wyjść siłą własnej psychiki, wieloletnim wysiłkiem w kierunku życia, w kierunku zdrowia, a przy raku wola życia pomaga na ogół niewiele. Komórki się namnażają, człowiek umiera.
PS. Ja nieustająco biorę 100 mg solianu na dobę, nie zamierzam tego całkowicie odstawiać.
Nikogo nie namawiam do całkowitego odstawienia neuroleptyków i nigdy tego na tym forum (ani w żadnym innym miejscu) nie robiłem.