Faur pisze:Jeżeli istnieją zdarzenia, których nie da się przewidzieć to właśnie one nadają sens światu. Jedno drugiego nie wyklucza. Świat mógł powstać przypadkiem i to właśnie ma sens. Zrównanie przypadku z brakiem sensu jest bez sensu. Nie mogliśmy tego przewidzieć, ponieważ jeszcze nas nie było. Wyobraźmy sobie, że znamy przyszłość, jaki sens miałoby istnienie czegokolwiek dla Boga, który to wszystko zaprojektował świadomie? Pozostałaby mu już tylko zanudzić się na śmierć i to jeszcze świadomie![]()
Zresztą nieważne jest co my uważamy, liczą się fakty. Co stworzyło Boga? Nic, Bóg istniał od zawsze. Wiemy o tym, że wszechświat istnieje. Co do istnienia Boga pewności nie mamy. Co jest zatem bardziej prawdopodobne, to że istnieją inne wszechświaty, których istnienie zapoczątkowały inne wszechświaty i że cykl ten nie miał początku, czy to że istnieje wiekuisty Bóg , choć nawet nie mamy pewności co do istnienia choćby jednego?
Dzisiejsza nauka nie neguje tego, że mgławice planetarne mają świadomość, ale jeśli tak to czy należy wszystkie wszechświaty, których ilość może być nieskończona nazywać Bogiem, a działanie tych wszechświatów określać jako zaplanowane?
Jeżeli rzeczywistość jest fraktalna, a fizyka zdaje się to coraz bardziej potwierdzać to tłumaczenie czegokolwiek Bogiem niezależnie od tego jak go pojmujemy traci sens. Absolutu bowiem nie ma, a to że my nie potrafimy wyobrazić sobie nieskończoności dowodzi jedynie naszej niedoskonałości, choć i to jest po prostu niemożliwe. Oczywiście możemy nazwać Boga nieskończonością, ale to niczego nie zmieni. Nadal będziemy w tym samym punkcie.
Nie - to nie ma sensu, że coś powstało przypadkiem. Ja w ogóle nie wiem tak na prawdę co znaczy to słowo - to, że z superświadomego Boga mogło powstać coś nieco innego nie oznacza, że to co powstało jest przypadkiem. Z jednego tworzywa może powstać wiele różnorodnych form i każda będzie się w tym zawierać.
Takie pojęcia jak nuda są zarezerwowane dla umysłu i zmysłów osadzonych w czasie - które szukają non stop bodźców bo taki jest ich sens - nieustanny ruch. Dopiero zatrzymanie umysłu i zmysłów może pozwolić na zrównoważenie przeciwstawnych dążeń - dążania uwagi do świata zewnątrznego i do wewnątrz - do Boga.
Bez zrówoważenie tych dwóch antagonistów - naszej świadomości i umysłu dalej będziem w stanie rajas, odpowiedzialnym za takie zjawiska jak aktywność, twórczość, popęd, egoizm, przyszłość. Jest to lepsze niż tamas, która jest odpowiedzialna za takie zjawiska jak gnuśność, destrukcja, bezczynność, otumanienie, przeszłość ale bez zrównoważenie tych stanów nie można dojść do działania bezpragnieniowego, do nirwany, oświecenia, zbawienia czyli wydostania się duszy z iluzji umysłu, który wciąż kreuje w nas uczucie tego, że mamy wpływ na rzeczywistość. Trzecim staniem jest sattva, będąca równowagą pomiędzy powyższymi dwoma, odpowiedzialna za takie zjawiska jak harmonia, pokora, samokontrola, teraźniejszość.
Kto tam dotarł ten jest szczęśliwcem – nie musi już być uwiązany w system nagród i kar umysłu, gdzie wszystkie działania w mniejszym lub większym stopniu są z pobudek egoistycznych. ” Wszystkie trzy guny tworzą ludzkie przywiązania według następującego wzoru: sattva przywiązuje do szczęścia; rajas przywiązuje do aktywności; zaś tamas przywiązuje do ułudy” – z „Poznaj siebie” Piotra Listkiewicza. Sattva jest jednak tak rzadkim zjawiskiem w świecie materialnym, że na poziomie ogólnych stosunków międzyludzkich praktycznie jej nie widać.
Tak rzeczywistość jest fraktalna - Bóg jest we wszystim ale wpierw trzeba go odnaleźć w sobie aby zobaczyć go na zewnątrz - to najwyższe piętro poznania, które nie ma nic wspólnego z intelektualnymi rozważaniami zarezerwowanymi dla umysłu - to dzięki tej funkcji faktycznie dalej będziemy w tym samym punkcie. Dlatego potrzeba nam czegoś wyższego niż intelekt - jest to duchowy "transport" czyli stanie się jednym z najwyższą rzeczywistością, z najwyższym "piętrem" poznania.