Czy/jak można zmusić do leczenia?

Dla osób szukających ogólnej pomocy i wstępnej orientacji dotyczącej choroby.
Kto umie dokładniej nazwać problem proszę pisać w działach tematycznych "Ogólnej dyskusji"

Moderator: moderatorzy

Regulamin forum
Uwaga: o pomoc w konkretnych sprawach, dla których odpowiednie działy istnieją w "Dyskusji Ogólnej" proszę pisać tam.Tutaj tylko w sprawie ogólnej pomocy w zorientowaniu się w tematyce, np. gdy ktoś szuka wstępnej pomocy, co począć z taką chorobą i jak nazwać i określić jej objawy
Awatar użytkownika
moi
moderator
moderator
Posty: 27824
Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
Gadu-Gadu: 9
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Kontakt:

Czy/jak można zmusić do leczenia?

Post autor: moi »

Chodzi o dorosłą osobę, kobietę, właściwie chodzi o to,żeby wyrwała się z tych ciągłych jazd psychicznych i zaczęła systematycznie leczyć. Mam na uwadze jej dobro, ale też dobro jej dzieci, które starsznie cierpią przez jej zachowanie. Istnieje, niestety, realna możliwość, że przynajmniej jedno z dzieci trafi do domu dziecka.Czy zmuszenie tej osoby (ale w jaki sosób, to chyba rodzina musiałaby wnieść wniosek o ubezwłasnowolnienie, czy jak?) do leczenia i stałego nadzoru lekarskiego pozbawiłoby ja automatycznie praw do opieki nad dziećmi? Sytuacja jest nieco skomplikowana,bo ta osoba nie ma właściwie bliskiej rodziny, jest sierotą.Czy ktoś spotkał się z taką sytuacją? Jak to wygląda od strony prawnej:czy zmuszenie do leczenia, pozbawia automatycznie prawa do opieki nad dziećmi na stałe, czasowo, czy jak? I co dalej?POwiem szczerze, ze nie mam żadnego wpływu na tę znajomą, ale znam osobę, która pomogła by jej i przypilnowała troche w tym leczeniu, tylko też nie wie co robić...Czy jest jakieś wyjście z tej sytuacji?
Awatar użytkownika
moi
moderator
moderator
Posty: 27824
Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
Gadu-Gadu: 9
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Kontakt:

Re: Czy/jak można zmusić do leczenia?

Post autor: moi »

moi pisze:Chodzi o dorosłą osobę, kobietę, właściwie chodzi o to,żeby wyrwała się z tych ciągłych jazd psychicznych i zaczęła systematycznie leczyć. Mam na uwadze jej dobro, ale też dobro jej dzieci, które starsznie cierpią przez jej zachowanie. Istnieje, niestety, realna możliwość, że przynajmniej jedno z dzieci trafi do domu dziecka.Czy zmuszenie tej osoby (ale w jaki sosób, to chyba rodzina musiałaby wnieść wniosek o ubezwłasnowolnienie, czy jak?) do leczenia i stałego nadzoru lekarskiego pozbawiłoby ja automatycznie praw do opieki nad dziećmi? Sytuacja jest nieco skomplikowana,bo ta osoba nie ma właściwie bliskiej rodziny, jest sierotą.Czy ktoś spotkał się z taką sytuacją? Jak to wygląda od strony prawnej:czy zmuszenie do leczenia, pozbawia automatycznie prawa do opieki nad dziećmi na stałe, czasowo, czy jak? I co dalej?POwiem szczerze, ze nie mam żadnego wpływu na tę znajomą, ale znam osobę, która pomogła by jej i przypilnowała troche w tym leczeniu, tylko też nie wie co robić...Czy jest jakieś wyjście z tej sytuacji?
Dziekuję za zainteresowanie, a raczej jego brak - w tej chwili żadne intencje nie zwrócą życia osobie, która została wydana na pastwę własnej choroby i skazana na odstrzał przez rodzinę i znajomych.

Do zobaczenia, Aniu. I przepraszam Cię, że byłam zbyt głupia, słaba i zajęta, żeby Cię tu zatrzymać.Mam nadzieję, że mi to wybaczysz.I wszystkie moje dobre intencje, które zaprowadziły Cię donikąd.Przepraszam.
Nadzieja
zaufany użytkownik
Posty: 21
Rejestracja: śr kwie 19, 2006 6:11 am

Post autor: Nadzieja »

Witaj, Moi
Bardzo Ci wspolczuje ,ze przezywasz teraz te tragedie (domyslam sie, ze Twoja znajoma odeszla). Ale Moi, na milosc Boska,
nie mozesz obwiniac siebie za to, co sie stalo. Post z prosba o rade napisalas 18 maja, Twoj drugi post z Ta smutna wiadomoscia nadszedl 27 czerwca i sadze, ze nawet, gdyby ktos odpowiedzial na Twoj apel , niewiele mogloby pomoc.
Wiesz, ja wierze w przeznaczenie i chociaz z katolickiego punktu widzenia samobojstwo jest grzechem, to przeciez Ania nie byla do konca swiadoma, co czyni. Moze Pan Bog chcial, aby zdjela z siebie to brzemie cierpienia , a rowniez ze swoich dzieci.
Ona teraz jest bardzo spokojna i nie przezywa juz zadnego bolu. Jest we wspanialym miejscu, wsrod kochajacych ja istot i cieszy sie ze spotkania swoich rodzicow
Pozdrawiam cie serdecznie ...Nadzieja
ODPOWIEDZ

Wróć do „kto pomoże”