przewlekła schizofrenia

Proszę pisać w części ogólnej tego działu jeśli temat nie pasuje do żadnego z poddziałów.

Moderator: moderatorzy

beata

przewlekła schizofrenia

Post autor: beata »

czy jest wśród was ktoś kto przeżył wszystkie trzy fazy schizy,wg. kępińskiego,łącznie z rozpadem funkcji psychicznych i otępieniem intelektualnym. ja przeszłam przez to wszystko i wybaczcie ale czas urojeń i omamów nie należy do najcięższych wspomnień. dopiero żle jest gdy człowiek całkiem się rozleci psychicznie, skąd nie ma już powrotu do zdrowia, jest po prostu kaleką psychiczną. nie może myśleć sprawnie, wszystko przychodzi z trudem, trzeba się zmuszać do każdej czynności, nie można pracować itd. to tyle, jestem bardzo ciekawa osób które mają przewleką schizofrenię. pozdrawiam wszyskich.
ewa-invis
zaufany użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: ndz paź 12, 2003 11:57 am

Post autor: ewa-invis »

Po pierwszej hospitalizacji myślałam o sobie jako o wegetującym warzywku. Nic mnie nie interesowało, nie mogłam się na nic zdobyć, bałam się wychodzić z domu, a samodzielne zakupy to był horror. Moja lekarka powiedziała mi wówczas, że moja mała aktywność jest normalna, bo psychoza jest dużym wysiłkiem dla mózgu i gdy się skończy organizm musi odpocząć, a robi to zmniejszając aktywność. Niestety mijały miesiące, a mój mózg nadal "odpoczywał". Potem nastąpiło pogorszenie i znów wylądowałam w szpitalu. Tam leczyli mnie haloperidolem. Mało mówiłam, bo czułam, że mam brzydki głos (zmieniony przez ten lek) i trudno mi go było wydobyć z gardła. Po wyjściu ze szpitala wróciłam do rispoleptu i wegetowałam dalej spędzając czas w Srodowiskowym Domu Samopomocy, a tam przez cały czas tylko siedziałam w fotelu. Myślałam, że już nie ma dla mnie nadziei, ale któregoś dnia dostałam seroquel i zaczęłam się budzić. Potem pojechałam do Instytutu Psychiatrii i Neurologii na rehabilitację i wróciłam odmieniona. Podjęłam próbę kontunuacji studiów, ale z mniejszymi wymaganiami niż inni (1 rok robiłam w 2 lata). Jakoś sobie dawałam radę przez 1.5 roku. Potem straciłam zdolność koncentracji, czytałam jedną stronę z książki kilkanaście razy i nie wiedziałam o czym czytam. Rozumiałam tylko poszczególne słowa, ale zdania już często nie, szczególnie mocniej rozbudowanego. Najważniejsze stało się dla mnie jaki wzór krawata nałoży wykładowca i sądziłam, że ten wzór to szyfr, który ja muszę odkodować, by odczytać komunikat. Rzuciłam studia. Potem bywało lepiej i gorzej i taka huśtawka utrzymuje się nadal. Często mam długie okresy apatii i nic mnie nie cieszy, ale to chyba nie jest otępienie. Może to zasługa nowoczesnego leku, boję się jak będę się czuć, gdy mi go zmienią na starszy.
Trzymaj się.
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: przewlekła schizofrenia

Post autor: zbyszek »

beata pisze:... gdy człowiek całkiem się rozleci psychicznie, skąd nie ma już powrotu do zdrowia ...
Sam znam tylko coraz głębsze urojenia, byłem bogiem, widziałem apokalipsy światów, byłem na innych planetach, ale nigdy nie zapomniałem jak mam na imię, nie znam stanu w którym nie odróżniałbym siebie od budynku na ulicy. dlatego w sformułowaniach jw. dopatruję się pewnej dozy autosugestii zasugerowanej lekturą.
Awatar użytkownika
Ryszard
zaufany użytkownik
Posty: 754
Rejestracja: pt paź 03, 2003 4:20 pm
Lokalizacja: Warszawa

Re: przewlekła schizofrenia

Post autor: Ryszard »

Beata napisała:

"czy jest wśród was ktoś kto przeżył wszystkie trzy fazy schizy,wg. kępińskiego"

Przeżyłem to o co Ci chodzi - w największym dołku było "katowanie mózgu" - niesamowicie silne myśli samobójcze, zanik zdolności mówienia, myślenia, pisania i czytania, choć zawsze wiedziałem jaki byłem kiedyś, gdy byłem zdrowy ..... Powoli wyszedłem z tego i czasami sam się dziwię jak to możliwe. Teraz jestem ZDROWY !
flower
zarejestrowany użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: ndz lis 30, 2003 5:47 am

moja choroba

Post autor: flower »

Czasem mi sie wydaje, ze wcale nie jetem chora. A to co mnie spotkalo to kolejne zyciowe doswiadczenie, ktore ma mnie czegos nauczyc. Najwazniejsze to zyc w zgodzie z samym soba a wtedy nic nam nie bedzie zagrazac.

pa, pa
rain,ocean,voice
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: moja choroba

Post autor: zbyszek »

flower pisze:Czasem mi sie wydaje, ze wcale nie jetem chora. A to co mnie spotkalo to kolejne zyciowe doswiadczenie, ktore ma mnie czegos nauczyc. Najwazniejsze to zyc w zgodzie z samym soba a wtedy nic nam nie bedzie zagrazac.
Niestety, muszę cię zmartiwić, chorzy na schizofrenię bardzo często nie potrafią dostrzec choroby, wydaje im się wbrew faktom i logice, że właściwie chorymi nie są, a ktoś to wszystko dla nich tylko tak zorganizował, żeby mogli mieć takie odczucia jakie mają (urojenia ksobne). Znam take osoby, które z powodu tych odczuć odrzucają pomoc lekarską i chcą się leczyć samemu wysiłkiem woli, lub błogosławieństwem bożm. Skutki są niestety fatalne. Kwiateczku, zajrzyj na inny wątek "Dlaczego chorzy nie chcą uznać choroby".
dietrich_kollek@web.de

Nieuleczalna paranoidalna, halucynacyjna schizofrenia

Post autor: dietrich_kollek@web.de »

Witam Was wszystkich bardzo serdecznie
(tez Was wszystkich w tutejszych tematach)
a szczegolnie Autorke tej wypowiedzi ktorej pisze te oto odpowiedz:

Otoz opiekuje sie moim bratem ciotecznym (kuzynem) ktory choruje na ta przekleta (przepraszam!) paranoidalna, halucynacyjna schizofrenie od 19-tego roku zycia, w czerwcu bedzie mial 50 !!! lat. I rzeczywiscie, po pierwsze mam dowody ku temu ze to po pierwsze choroba napewno dziedziczna (defekt gena ! napeno jeszcze nieznanego !) oraz blad w synapsach mozgowych co jest powodem (objawemprzesladowania scigania i sledzenia). Wybaczcie szanowni czytelnicy, ze nie bede sie tutaj moimi doswiadczeniami dokladnie dzielil, bo musialbym pare stronic opisac, co trwalo by bardzo dlugo i zanudzilbym Was na smierc. Chetnie podam na koncu moj adres maila celem odpowiedzi na pytania szan. Czytajacych. Ja jestem starszy od mojego kuzyna o 10 lat. Poniewaz Pani ze wszystkich tematow i artykulow opisala ta chorobe wiec "zaszczycam" (przepraszam!)wlasnie Pania moja odpowiedzia.

Opisze po krotce i na koniec; Oczywiscie choroba ta jest nieuleczalna, po kazdym "napadzie" co 2-3 lata, 6-8 ! miesiecy pobyt w szpitalu (wioze go tam wg. mojego doswiadczenia. Lekarz w szpitalu juz mnie zna. Zasada: czym dluzej wraca w szpitalu do zdrowia, tym dluzsza "remisja" ja Wy to po Polsku nazywacie. Kuzyn sie nie upiera ani opiera wiozac go do szpitala, bo wie ze jest z nim zle !. Psychologa domowego tylko o tym uprzejmosciowo informuje telefonicznie. Oczywiscie ma bardzo dobra emeryture, pracowac mu nie wolno ! W Polsce umarl by ze wzgledu na mala emeryture chyba z glodu. (przepraszam) Chetnie odpowiem na odnosniki dot. zachowania spoleczenstwa, lekarzy, ewentualnych. opiekunow (mnie nie dotyczy, ja jestem opiekunem, w miedzyczasie sadowym) szpitala, leczenia itd. Jezeli ktos z Panstwa ma tez tak dziesiecioletnie doswiadczenia jak ja prosze o poczte. Szczegolnie ucieszylbym sie otrzymujac odpowiedz od Autorki tej tutaj wypowiedzi.

Na tutejsza Homepage "wpadlem" zupelnie przypadkowo, ale chetnie zostawilem tutaj troche czasu, zeby z Panstwem podyskutowac.

Tymczasem Pania Autorke i wszyskich Czytajacych bardzo serdecznie pozdrawiam i pozostaje w miedzyczasie
z wyrazami szacunku

PS.: Glowa do gory gorzej nie moze byc tylko lepiej !!!

Dietrich z Niemiec
ODPOWIEDZ

Wróć do „dyskusja ogólna”