Moja historia jest taka, ze mialem kiedys zdiagnozowana nerwice. Niezbyt powazna (w okresie dojrzewania) - mialem leki, balem sie najpierw roznych chorob (tzn mialem pewne objawy fizyczne - klucie serca, slabosc itp) a pozniej juz przerazala sama perspektywa pojawienia sie leku. Psychiatra u ktorego bylem powiedzial ze to nieduza sprawa i samo powinno przejsc. Nie bylo potrzeby brania lekow. Potrwalo to troche i w koncu rzeczywiscie przeszlo.
Ale w ktoryms momencie zaczalem zastanawiac sie nad tym co mi dolegalo. Skoro okazywalo sie ze jestem zdrowy fizycznie, to wobec tamtejszych lekow (w najgorszym ich okresie, gdy bylem calkowicie rozbity, przerazalo mnie chyba wszystko - mialem tez troche agorafobie, choc moglo to byc od siedzenia w domu) musialo mi dolegac cos psychicznego - takie bylo moje wnioskowanie.
No i przekopalem sie przez mase literatury, stron www itp. Poznalem objawy schizofrenii i zaczalem uwaznie przypatrywac sie sobie czy ich nie mam. Balem sie ze to co sie dzialo w tamtych czasach (odleglych o 10 lat) to byl pierwszy, nerwicowy atak schizofrenii i teraz czeka mnie kolejny.
Przeczytalem gdzies ze omamy wzrokowe pojawiaja sie czesto w kacie oka. Przez pewien czas jak widzialem cos drobnego katem oka (caly czas tak mam troszke) to czulem sie nieco niepewnie i mialem ochote zerknac zeby sie upewnic ze to nie omam

Czasem, gdy pojawialy sie w mojej glowie zadziwienia na temat swiata (jestem scislym umyslem, pracuje naukowo) to pojawiala sie tez mysl - 'czy to nie jest przypadkiem poczatek psychozy? czy normalni ludzie tak mysla?'
Obawialem sie tez troche ze zachoruje i przestane poznawac ludzi, strace kontakt emocjonalny z bliskimi, a nawet ze zrobie komus krzywde (nie umialbym, wiec to bylo dla mnie nieprzyjemne).
Wsluchiwalem sie tez w swoje mysli przed zasnieciem i odglosy swiata, czy przypadkiem nie zaczynam slyszec 'glosow'. Zastanawialem sie tez czy nie mam 'poczucia bycia obserwowanym' (nie wiem co to znaczy tak naprawde) albo poczatkow paranoi.
Chyba zadna z tych obserwacji nie przyniosla efektu w postaci potwierdzenia jakiegokolwiek objawu. Test online Yale PRIME screening test tez niczego nie wykazal (ale on jest absurdalny, moim zdaniem). Ale samo obserwowanie sie bylo troche meczace, choc nie tak bardzo - funkcjonuje zupelnie normalnie, opisuje raczej cechy ktorych chce sie pozbyc ale mnie nie niszcza, tylko irytuja troche.
Postanowilem wiec odwiedzic gabinet. Mam teraz dwie diagnozy od dwu psychiatrow - obie mowia ze jestem zdrowy (pierwsza pani doktor nawet dorzucila ze calym swoim doswiadczeniem mi gwarantuje ze nic mi nie bedzie). Bardzo mozliwe. Dostalem tez sugestie ze powinienem postarac sie o psychoterapie - bo moja 'niepewnosc' moze wynikac z rzeczy ktore mi sie w zyciu przydarzyly. Podobno nawet nerwicy nie mozna u mnie stwierdzic (albo tak lekka ze pomijalna).
No i teraz moja prosba - poradzcie mi, jesli moglibyscie - co ja mam zrobic? Zawsze postrzegalem psychologie jako element nieco paranaukowy przy psychiatrii (nie chce nikogo obrazic - to moja prywatna opinia i podejrzewam ze jest zla). Przyjmowalem ze czlowiek zdrowy (nic mi nie wiadomo o nikim chorym psychicznie w rodzinie) automatycznie wraca do stanu lekkiego zadowolenia zyciem ilekroc zycie wraca do normy. Ja wracam do stanu lekkigo znerwicowania. Wydawalo mi sie ze jesli powrotu nie ma to znaczy ze winna jest chemia itp, a nie jakies 'nieodpowiednie wewnetrzne nastawienie'. Nie powiem zeby moje zycie bylo jakos zdezorganizowane - nie mam lekow, tylko taka 'niepewnosc' czy nie przydarzy sie apokalipsa.
Jak sadzicie - czy powinienem zyc jak zyje, czy takiego psychoterapeute naprawde warto odwiedzic? Waham sie, bo po ostatniej wizycie u psychiatry moje autoobserwacje odlozylem na bok, nie zajmowalem sie nimi przez jakis czas. Poczulem tez duza ulge - opowiedzialem jej o czyms co mi sie kiedys dzialo w zyciu a o czym nikomu nie mowilem. Z drugiej strony nie chce sie uzalezniac od terapeuty.
P.S. Czytajac o chorych na schizofrenie duzo sie nauczylem. Bardzo mi przykro ze stosunek spoleczenstwa (a takze czesci mediow) do chorych jest taki jaki jest. Losowo wybrana osoba ktorej przydarzyla sie choroba lub epizod, a jest juz w lepszym stanie, wydaje mi sie obdarzona o wiele wieksza empatia, zrozumieniem i otwartoscia na swiat niz statystyczny zdrowy.