Dlaczego warto studiować Biblię

duchowość, etyka, religia

Moderator: moderatorzy

Regulamin forum
W tematach dotyczących choroby proszę pisać w odpowiednim poddziale "dyskusji ogólnej".
Awatar użytkownika
kotek
zaufany użytkownik
Posty: 3965
Rejestracja: ndz lip 26, 2015 1:57 pm
płeć: mężczyzna

Re: Dlaczego warto studiować Biblię

Post autor: kotek »

https://antytrynitarianie.pl/ i https://prawdames.com/ - dwie antykatolickie, wierzące w unitarność Boga witryny. Według tych stron Biblia ewidentnie zaprzecza dogmatowi trynitarnemu. Treści na tych stronach wyglądają mi na logiczne i spójne. Ktoś mógłby pomyśleć, że te witryny "strasznie zawróciły mi w głowie".

Nie chcę gorszyć czy kusić! Mam straszny mętlik w głowie. "Boję się" anihilacji. Koran też wierzy w unitarność Boga, ale nie uznaje, że Jezus jest Barankiem Bożym i Synem Bożym.
Awatar użytkownika
Amannn
zaufany użytkownik
Posty: 4627
Rejestracja: pn sie 17, 2020 3:54 pm

Re: Dlaczego warto studiować Biblię

Post autor: Amannn »

Kotek daj coś o zboczeniach tamto o kościele jest już nudne
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Dlaczego warto studiować Biblię

Post autor: cezary123 »

FreshEscape pisze: sob sty 07, 2023 6:45 pm Coś ruszyło. Ale jak zwykle pierdo...nie... Czym innym jest kewstia odmowy służby wojskowej. A odejście z armi zawodowego zołnierza. Który w tej armi już był, nawet kilka lat. I doskonale wiedział czym armia sie zajmuje i na czym polega zawód zołnierza. Więc nie piepsz ze nagle zrezygnowali bo im sie przypomniało ze nie chca zabijac.
Kominatorzy i leserzy jak pół tego forum. Nie zdziwił bym sie jakby to były jakieś osoby zaburzone...
Ktoś, kto był wiele lat żołnierzem też może skorzystać z klauzuli sumienia. Zrozumie, że wojna jest bezsensowna i bratobójcza i często zupełnie zbędna. Niemcy mają problem, bo w razie rozszerzającego się konfliktu Rosji i Ukrainy nie wiadomo, po której stronie się znajdą. Wcale nie muszą walczyć z Rosją, zależy jakie koalicje narodów i przetasowania się wytworzą w ogniu polityki. W czasie I wojny światowej, całkiem niedawno musieli walczyć z Rosją, Francją, USA.


A co do mnie, to wiem czego chcę i nie to, że każą mi pracować. Błędne rozumienie.
Sam chcę i wiem do czego zmierzam. Zaraz po obronie pracy magisterskiej na wiosnę.
Musi to na Rusi :)
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Dlaczego warto studiować Biblię

Post autor: cezary123 »

"Od zabójcy do człowieka miłującego pokój"

Podróżujący nadzorca Świadków Jehowy razem ze starszym Świadkiem narodowości niemieckiej chodzili od domu do domu na południu Stanów Zjednoczonych. Między innymi otworzyła im drzwi kobieta, która oświadczyła, że jest wyznawczynią jednego z Kościołów chrześcijańskich i nie chce mieć nic do czynienia ze Świadkami Jehowy, ponieważ nie walczyli za jej kraj. Podczas drugiej wojny światowej straciła syna i uważa, że Świadkowie Jehowy powinni byli uczestniczyć w działaniach wojennych.

Gdy mieli już wychodzić, ów starszy wiekiem Świadek Jehowy z Niemiec zapytał tę kobietę, czy mógłby jej coś powiedzieć. ‛Wie pani, brałem udział w tej wojnie’, rzekł, ‛ale nie walczyłem po stronie Stanów Zjednoczonych, tylko po stronie Niemiec. Adolf Hitler osobiście udekorował mnie za to, że sam jeden zabiłem 35 amerykańskich żołnierzy, wielu z nich własnymi rękami w walce wręcz. Być może jednym z nich był pani syn, nie wiem. Powinna była się pani jednak modlić o to, żebym wtedy był Świadkiem Jehowy, bo gdy to robiłem, wyznawałem tę samą religię, co pani’.

Słowa te pomogły tej kobiecie spojrzeć na sprawę z całkiem innej strony. Swoją drogą, jak ludzie mogą się uważać za prawdziwych chrześcijan i zabijać swoich współwyznawców tylko dlatego, że są innej rasy lub narodowości?"
https://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/101985922



"NAJPIERW ROZCZAROWANIE, POTEM SUKCES

Milanko mieszka na Półwyspie Bałkańskim. Gdy w jego ojczyźnie wybuchła wojna, wstąpił do wojska. Ze względu na swoje brawurowe wyczyny zyskał przydomek Rambo — od nazwiska znanego z brutalności bohatera filmowego. Ale kiedy napatrzył się na panującą wśród wojskowych demoralizację i obłudę, poczuł się gorzko rozczarowany. Oto jego relacja: „W rezultacie zacząłem pić, palić, narkotyzować się, uprawiać hazard i prowadzić rozwiązłe życie. Staczałem się coraz bardziej i nie widziałem wyjścia z sytuacji”.

W tym krytycznym okresie Milanko zaczął czytać Biblię. Po jakimś czasie, będąc z wizytą u krewnego, zobaczył Strażnicę — czasopismo Świadków Jehowy. Ponieważ spodobało mu się, postanowił studiować Pismo Święte ze Świadkami. Dzięki poznaniu prawdy biblijnej odnalazł drogę do szczęścia i rzeczywistego sukcesu. „To dało mi siłę” — opowiada. „Porzuciłem występne życie, zupełnie się zmieniłem i zostałem ochrzczonym Świadkiem Jehowy. Ludzie, którzy znają mnie od lat, nie mówią już na mnie Rambo. Znów nazywają mnie tak jak w dzieciństwie: Króliczek, bo stałem się łagodny”.
https://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/102008403


"Przestałem kochać wojnę"
Opowiada Thomas Stubenvoll

URODZIŁEM się 8 listopada 1944 roku w Nowym Jorku. Dorastałem w południowej części dzielnicy Bronx, która w tamtym okresie była podzielona na enklawy zamieszkane przez różne narodowości. W dzieciństwie dużo czasu spędzałem na ulicach i prędko nauczyłem się szanować granice działania rozmaitych gangów. Siały one postrach z powodu brutalności i licznych przestępstw.

Od 12 roku życia sam już należałem do gangu. Nadaliśmy sobie nazwę „Czaszki”. Włamywaliśmy się do wagonów towarowych i kradliśmy skrzynki z masłem orzechowym oraz innymi artykułami spożywczymi. Gangi złożone ze starszych chłopaków posuwały się znacznie dalej. Często wdawały się ze sobą w krwawe bójki. Pewnego razu na własne oczy widziałem, jak mój dobry przyjaciel został zadźgany nożem.

Zafascynowany wojną

Przynależność do gangu wcale mnie nie uszczęśliwiała. Po niedługim czasie marzyłem już tylko o tym, by wynieść się z miasta. Mój wujek Eddie był na wojnie koreańskiej, gdzie służył w Korpusie Piechoty Morskiej, będącej częścią sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych. Fascynowało mnie to, co wujek mówił o marines. Dowiedziałem się, że każdy z tych żołnierzy ma cechy przywódcze — jest zdyscyplinowany, twardy, wyszkolony do zdecydowanego działania. Motto piechoty morskiej — Semper fidelis, co po łacinie oznacza „zawsze wierni” — podkreśla uznawany w tych szeregach surowy kodeks lojalności i oddania. Wkrótce niczego nie pragnąłem bardziej, niż zostać wytrawnym żołnierzem tej formacji.

Dnia 8 listopada 1961 roku, gdy ukończyłem 17 lat, zaciągnąłem się do wojska. Niespełna cztery miesiące później po wstępnym szkoleniu w obozie dla rekrutów zostałem jednym z marines. Był to początek mojej 11-letniej kariery w armii.

Do wojska poszedłem w okresie pokoju. Ale życie żołnierza piechoty morskiej to nieustanny trening. Najpierw wysłano mnie do bazy Oahu na Hawajach, gdzie przez dwa lata intensywnie szkoliłem się w zakresie taktyk piechoty i działań partyzanckich. Zostałem strzelcem wyborowym i potrafiłem trafić w 30-centymetrową tarczę z odległości pół kilometra. Szkolenie obejmowało też sztuki walki, obchodzenie się z materiałami wybuchowymi, czytanie map, burzenie budowli oraz korzystanie z systemów łączności. Chłonąłem wszystko jak gąbka, wręcz się tym pasjonowałem.

Po pobycie na Hawajach spędziłem pół roku w Japonii, gdzie miałem ochraniać składy broni podwodnej w bazie lotnictwa morskiego w Atsugi. Wkrótce potem nasiliła się wrogość między Stanami Zjednoczonymi a Wietnamem Północnym, a mnie przydzielono do oddziału marines na pokładzie lotniskowca USS Ranger. Nasz okręt uczestniczył w bombardowaniu Wietnamu Północnego z zatoki Tonkińskiej. Wreszcie walczyłem na wojnie. Czułem jednak, że będąc na statku, nie biorę udziału w prawdziwej walce.

Realia wojny

Wiosną 1966 roku, kiedy wciąż byłem na lotniskowcu, dobiegł końca mój czteroletni okres służby. Większość żołnierzy na moim miejscu z chęcią powróciłaby do domów, by uniknąć krwawej rzezi. Ale ja — jeden z prawdziwych marines, rasowy wojownik — ani myślałem odchodzić. Postanowiłem ponownie zgłosić się na ochotnika.

Chciałem walczyć. Po to mnie wyszkolono. Zaciągnąłem się więc do oddziałów operujących na lądzie. Nieważne było, gdzie zostanę przydzielony. Liczyło się tylko to, żeby pozostać w Korpusie Piechoty Morskiej i walczyć z bronią w ręku. Dobre wywiązywanie się z obowiązków żołnierza było moją życiową misją, a wojna stawała się moim bogiem.

W październiku 1967 roku zostałem wysłany do Wietnamu. Byłem podekscytowany i niespokojny. Od razu trafiłem na linię frontu w prowincji Quang Tri. Nie minęła nawet doba, gdy znalazłem się w samym środku krwawej walki. Wokół mnie jedni żołnierze odnosili rany, inni ginęli. Wszędzie unosił się pył wzbijany przez kule wroga trafiające w ziemię. Jedyną osłoną było kilka krzaków. Zacząłem strzelać. To był koszmar. Myślałem, że zginę. Po jakimś czasie walka dobiegła końca. Przeżyłem, ale wielu kolegów, których trzeba było wynieść z pola bitwy, nie miało tyle szczęścia.

Przez kolejnych 20 miesięcy brałem udział w najzacieklejszych bitwach wojny wietnamskiej. Przez siedem dni w tygodniu i niemal 24 godziny na dobę strzelałem albo starałem się uniknąć kul wroga; czaiłem się w zasadzce lub sam w jakąś wpadałem. Większość tego czasu walczyłem z wykopanych w ziemi dołów, które podczas deszczu momentalnie wypełniały się błotem. Czasem było zimno i skrajnie niewygodnie. W takich dołach jadłem oraz spałem.

Podczas misji, których celem było wyszukanie i zniszczenie wroga, niejednokrotnie przedzierałem się przez wilgotną dżunglę, w każdej chwili spodziewając się ataku przeciwnika ukrytego w gęstym podszyciu. Czasami przez długie godziny znajdowałem się pod ciężkim ostrzałem artyleryjskim. W jednej bitwie niedaleko Khe Sanh blisko trzy czwarte mojego plutonu zginęło lub odniosło rany — zaledwie trzynastu z nas wyszło z tego cało.

Dnia 30 stycznia 1968 roku przebywałem w bazie wojskowej, gdzie po raz pierwszy od ponad roku spałem w namiocie. Jednak względny komfort nie trwał długo — wczesnym rankiem obudził mnie ogłuszający huk eksplozji pocisku moździerzowego. Byłem ranny. Kilka odłamków utkwiło mi w ramieniu oraz plecach. Tego poranka wróg rozpoczął potężną ofensywę.
(...)
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Dlaczego warto studiować Biblię

Post autor: cezary123 »

Za odniesione rany zostałem uhonorowany medalem Purple Heart (Purpurowe Serce), ale obrażenia nie były na tyle poważne, żeby powstrzymać mnie od walki. Sanitariusze sprawnie powyjmowali odłamki i po niedługim czasie byłem już w drodze do miasta Hue, w którym rozgrywała się jedna z największych bitew tej wojny. Stałem się tam istną maszyną do zabijania. Strzelałem do nieprzyjaciela bez mrugnięcia okiem. Przez 32 dni niemal bez przerwy przeszukiwałem domy, polując na przeciwników.

Wówczas czułem się całkowicie usprawiedliwiony. Mówiłem sobie: „Przecież nieprzyjacielscy żołnierze zabili w Hue tysiące niewinnych mężczyzn, kobiet i dzieci. Na ulicach leżą tysiące trupów. Wszędzie są bomby pułapki — nawet pod niektórymi ciałami. Wciąż zagrażają nam snajperzy”. Nic nie było w stanie mnie powstrzymać. W moim mniemaniu zabijanie wroga było słuszne.
Obsesja na punkcie wojny

Jakiś czas po bitwie w Hue zakończył się mój następny, 13-miesięczny okres służby. Jednak wojna nadal szalała, a ja wciąż czułem niedosyt. Dlatego wyraziłem gotowość zostania w Wietnamie na kolejny okres. Miałem wtedy stopień sierżanta i zostałem przydzielony do specjalnej misji. Udawaliśmy się do małych osad w głębi kraju, by uczyć cywilów, jak mają bronić swoich wiosek. Żyliśmy w ciągłym zagrożeniu, ponieważ wróg często ukrywał się wśród miejscowej ludności. Nocami patrolowaliśmy teren, ukradkiem tropiąc, chwytając i zabijając wrogów. Mimo ogromnego napięcia moja miłość do wojny nadal rosła.

Drugi okres służby w Wietnamie upłynął błyskawicznie. Znów poprosiłem o pozostawienie mnie na polu walki. Tym razem jednak przełożeni odrzucili moją prośbę, prawdopodobnie dostrzegając u mnie obsesję na punkcie wojny. Jednak nie był to koniec mojej służby w marines. Zostałem odesłany do USA, gdzie miałem szkolić rekrutów. Wykonywałem to zadanie przez trzy i pół roku. Dzięki zdobytemu doświadczeniu mogłem nauczyć młodych żołnierzy wielu rzeczy i z każdego z nich starałem się zrobić bezwzględną maszynę do zabijania, jaką sam byłem.

Znajduję lepszy cel w życiu

Zaprzyjaźniłem się z innym instruktorem wojskowym. Nieco wcześniej porzuciła go żona. Jego siostra, Christine Antisdel, która od niedawna była Świadkiem Jehowy, zaproponowała, że przeprowadzi się do jego domu i pomoże mu zająć się dwójką malutkich dzieci. Po raz pierwszy usłyszałem wtedy o Świadkach.

Wychowywano mnie jako katolika i przez osiem lat chodziłem do katolickiej szkoły. Byłem nawet ministrantem. Ale o Biblii nie wiedziałem praktycznie nic. Dzięki Christine to się zmieniło. Pokazała mi biblijne nauki, o których nigdy przedtem nie słyszałem. Dowiedziałem się, czego naprawdę uczy Pismo Święte i jakich nauk nie popiera.

Na przykład zrozumiałem, że Bóg wcale nie karze ludzi po śmierci w ognistym piekle (Kaznodziei 9:5, 10). Księga ta nie naucza też o trójjedynym Bogu (Jana 14:28). Mówi jednak o tym, że Bóg usunie zło, ból i śmierć, a posłuszni Mu ludzie będą żyć wiecznie na rajskiej ziemi (Psalm 37:9-11; Objawienie 21:3, 4). Poznałem Boże mierniki moralne (1 Koryntian 6:9, 10). Ponadto dowiedziałem się, że Bóg ma na imię Jehowa (Ps. 83:18). Wszystko to było takie fascynujące!

W listopadzie 1972 roku przeniesiono mnie do innej bazy wojskowej, gdzie miałem uczyć podoficerów taktyki wojennej. Tam zacząłem studiować Biblię ze Świadkami. Uczęszczałem na ich zebrania i byłem pod wielkim wrażeniem przyjaznej atmosfery oraz prawdziwego braterstwa wśród tych ludzi.

Im lepiej poznawałem Biblię, tym głośniej odzywało się moje sumienie. Mój styl życia bardzo kłócił się z prawdami zawartymi w tej Księdze. Poświęciłem życie propagowaniu nacjonalizmu, wojny i przemocy, a Bóg tego nienawidzi.

Doszedłem do wniosku, że nie mogę jednocześnie być żołnierzem i czcić Jehowy Boga. Wtedy przestałem kochać wojnę. Postanowiłem odejść z wojska. Po miesiącach rozmów, badań psychiatrycznych i wypełniania różnych formularzy otrzymałem honorowe zwolnienie — tym razem jako osoba powołująca się na skrupuły sumienia. Tak zakończyła się moja 11-letnia służba w Korpusie Piechoty Morskiej.

Teraz mogłem powtórzyć Jehowie słowa z Księgi Izajasza 6:8: „Oto jestem! Mnie poślij”. Byłem gotów wykorzystywać siły i zapał w służbie dla prawdziwego Boga, a nie dla wojska. Dnia 27 lipca 1973 roku zostałem ochrzczonym Świadkiem Jehowy. Pięć miesięcy później poślubiłem Christine Antisdel, która była pierwszym Świadkiem, jakiego spotkałem.

Od 36 lat razem pomagamy innym poznać Biblię i zbliżyć się do Boga. Osiem lat byliśmy misjonarzami w Dominikanie. A od 18 lat usługuję jako nadzorca podróżujący. Odwiedziliśmy w sumie setki hiszpańskojęzycznych zborów Świadków Jehowy w całych Stanach Zjednoczonych.

Do dzisiaj nie odczuwam żadnych emocjonalnych ani psychicznych skutków przeżyć z okresu wojny. Nie cierpię na nerwicę pourazową, nie śnią mi się koszmary ani nie wracają tragiczne obrazy z przeszłości. Mimo to po przybliżeniu się do Jehowy głęboko żałuję tego, że podczas wojny odbierałem życie innym ludziom.

Dokonałem ogromnych zmian, ale z pewnością warto było to zrobić. Czuję, że Bóg przebaczył mi moje dawne czyny. Teraz zamiast odbierać życie, daję innym nadzieję na wieczne życie w raju na ziemi. Jako żołnierz wykonywałem swoje zadania w niewiedzy oraz ze źle ukierunkowanej gorliwości. Jako Świadek Jehowy znam Biblię i moje uczynki wypływają z głębokiego przekonania, że istnieje prawdziwy, żywy i pełen miłości Bóg, a ludzie, którzy Go kochają i są Mu posłuszni, będą kiedyś doświadczać samych dobrych rzeczy.

https://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/102009450

"Z pewnych źródeł wynika, że świat łoży 50 razy więcej na jednego żołnierza niż na jedno dziecko w wieku szkolnym"
https://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/1986284

"Były żołnierz czuje się jak „skończony idiota”

Młodociany uczestnik wojny — tej samej, która z osób wspomnianych w pierwszym artykule uczyniła uchodźców — nagle został bez zajęcia i bez pieniędzy w mieście zdobytym przy jego udziale. Z goryczą w głosie opowiadał, że syn jego dowódcy rozbija się szałowym motocyklem, a dawni komendanci, nie przebierając w środkach, walczą o władzę i rywalizują o przywileje. „Kiedy pomyślę, że spędziłem w buszu pięć lat, zabijając ludzi i nadstawiając karku, czuję się jak skończony idiota” — powiedział żołnierz. „Narażaliśmy życie dla ludzi, którzy jutro zapomną, dzięki komu zdobyli taką pozycję”.
https://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/102001202
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Dlaczego warto studiować Biblię

Post autor: cezary123 »

Rajska piosenka dla odprężenia po zabójcach i mordercach. :angelic-cyan:


Już widzę ten świat, w którym siły mam.

Tam chce się żyć, starości znika ślad.

Już widzę ten świat, w którym mówię co dnia:

„Dzięki Ci za nowe życie — czuję jego smak”.

https://download-a.akamaihd.net/files/m ... _r720P.mp4

https://www.jw.org/pl/biblioteka/muzyka ... -ten-czas/


Tylko nie dajcie się ochrzcić i wciągnąć w sektę. Ktoś może później żałować zbytniej naiwności. Ludzie mają różne potrzeby. Co dobre dla jednego, wcale nie musi działać na innego.
Ja tylko w tym momencie żartuję. :mrgreen:
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Dlaczego warto studiować Biblię

Post autor: cezary123 »

Problem w tym, że nawet Świadkowie Jehowy ze swoim rządem 144 000 nieśmiertelnych zmarłych w "dziedzinie duchowej" czyli wydumanej lub nieistniejącej, nie są w stanie zapewnić takiej przemiany świata w inne, doskonałe planetarne środowisko ewolucyjne dla organizmów w nim żyjących, więc sprzedają sny i marzenia. Ludzie mają tylko wyobrażać sobie tę doskonałość, ale do kogo realnie zwrócić po zdrowie, życie wieczne i uleczenie z chorób i nieszczęść?
Zaczepiamy jednak kwestię Istoty Najwyższej, Stwórcy, Absolutu, na którego spada cały problem jego Wszechświata w tym momencie.
Czy Bóg, jeżeli istnieje, w jakiś sposób zmieni bieg ewolucji i środowisko materialne Kosmosu czy nie ma powodu?
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Dlaczego warto studiować Biblię

Post autor: cezary123 »

A jeżeli Bóg nie istnieje, to czy bieg ewolucji samoświadomych fragmentów Kosmosu doprowadzi do jakiejś większej doskonałości istnienia, uwolnienia od błędów, prymitywnych pułapek i cierpień początków wykluwania się życia w tych dzikich ruinach materii? Organizmy stają się coraz trwalsze, odporniejsze na rozpad, zniszczenie, środowisko zostaje zagospodarowane i ucywilizowane, inteligentne, sprzyjające życiu itd.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Dlaczego warto studiować Biblię

Post autor: cezary123 »

A może obejrzymy piosenkę miłosną małżeństw Świadków Jehowy?

"Tylko ty"

"Skarbie mój,

tak bardzo kocham cię.

Z tobą chcę

być już na zawsze.

Uwielbiam patrzeć, jak

wciąż przy mnie wiernie trwasz.

I wiem, że Bóg

pomagać będzie nam.

Ty szanujesz mnie

i wspierasz w trudne dni.

Gdy spojrzę w oczy twe,

to mi dodaje sił.

(REFREN)

Tak dobrze mi z tobą być

i razem dla Boga żyć.

Codziennie czuję, że bardziej kocham cię.

Tak, kocham cię.

2.Mój kochany, wiem,

że o mnie troszczysz się.

Ja z tobą wciąż

Jehowie służyć chcę.

Potrafisz słuchać mnie

i kochasz mnie jak nikt.

Dziś chcę powiedzieć ci,

jak bardzo kocham cię.

(REFREN)

Tak dobrze mi z tobą być

i razem dla Boga żyć.

Codziennie czuję, że bardziej kocham cię.

Tak, kocham cię.

Tak dobrze mi z tobą być

i razem dla Boga żyć.

Codziennie czuję, że bardziej kocham cię.

Tak, kocham cię.

Tak, kocham cię.

Co dzień".



https://www.jw.org/pl/biblioteka/muzyka ... /tylko-ty/


Tylko nie dajcie się wciągnąć w sektę i ożenić tam. :mrgreen:
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Dlaczego warto studiować Biblię

Post autor: cezary123 »

"Być już na zawsze"?
To może skrywać coś więcej niż się zdaje, przecież ludzie mają żyć w nieskończoność.
Możliwe, że z pewną kobietą mógłbym żyć na zawsze, ale śmierć i tak wszystko przetasuje i nie wiadomo gdzie jej szukać już za kilkadziesiąt lat w tym punkcie. Nie chciałbym się pomylić i łudzić i wziąć za nią kogoś innego, a przecież nie wiadomo czy tylko postaci się zrestartują czy też coś gorszego - nasze własne tożsamości istnienia. Przerwa w istnieniu to nie żarty.
Żarty za to można stroić sobie z lęku przed końcową nicością pośmiertną, przed nieodwracalnym nieskończonym nieistnieniem nas samych :evil: :mrgreen:
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Dlaczego warto studiować Biblię

Post autor: cezary123 »

W sensie takim: można próbować stroić sobie żarty: albo wierząc w jakąś religię z życiem pozagrobowym albo olewając temat, bo "dopóki jestem, to śmierci nie ma, a jak jest śmierć, to mnie nie ma", więc i tak sami nie będziemy świadomi, że nie istniejemy, miniemy się ze swoją śmiercią i jej nawet nie ujrzymy, cierpienie nie zaistnieje.
Epikur tak stwierdził. Przyda się jego filozofia, bo w Dziejach Apostolskich Paweł z Tarsu prowadził w Atenach spory i dyskusje z epikurejczykami i stoikami.

https://stacja7.pl/pielgrzymki/sladami-sw-pawla/


W Atenach. Mowa na Areopagu

16 Czekając na nich w Atenach, Paweł burzył się wewnętrznie na widok miasta pełnego bożków. 17 Rozprawiał też w synagodze z Żydami i z "bojącymi się Boga5" i codziennie na agorze5 z tymi, których tam spotykał. 18 Niektórzy z filozofów epikurejskich i stoickich6 rozmawiali z nim: «Cóż chce powiedzieć ten nowinkarz6» - mówili jedni, a drudzy: - «Zdaje się, że jest zwiastunem nowych bogów» - bo głosił Jezusa i zmartwychwstanie6. 19 Zabrali go i zaprowadzili na Areopag7, i zapytali: «Czy moglibyśmy się dowiedzieć, jaką to nową naukę głosisz? 20 Bo jakieś nowe rzeczy wkładasz nam do głowy8. Chcielibyśmy więc dowiedzieć się, o co właściwie chodzi». 21 A wszyscy Ateńczycy i mieszkający tam przybysze poświęcają czas jedynie albo mówieniu o czymś, albo wysłuchiwaniu czegoś nowego9. 22 «Mężowie ateńscy - przemówił Paweł stanąwszy w środku Areopagu widzę, że jesteście pod każdym względem bardzo religijni10. 23 Przechodząc bowiem i oglądając wasze świętości jedną po drugiej, znalazłem też ołtarz z napisem: "Nieznanemu Bogu"11. Ja wam głoszę to, co czcicie, nie znając. 24 Bóg, który stworzył świat i wszystko na nim, On, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką 25 i nie odbiera posługi z rąk ludzkich, jak gdyby czegoś potrzebował, bo sam daje wszystkim życie i oddech, i wszystko. 26 On z jednego [człowieka] wyprowadził cały rodzaj ludzki, aby zamieszkiwał całą powierzchnię ziemi. Określił właściwie czasy i granice ich zamieszkania, 27 aby szukali Boga, czy nie znajdą Go niejako po omacku. Bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas. 28 Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy, jak też powiedzieli niektórzy z waszych poetów: "Jesteśmy bowiem z Jego rodu"12. 29 Będąc więc z rodu Bożego, nie powinniśmy sądzić, że Bóstwo jest podobne do złota albo do srebra, albo do kamienia, wytworu rąk i myśli człowieka. 30 Nie zważając na czasy nieświadomości, wzywa Bóg teraz wszędzie i wszystkich ludzi do nawrócenia, 31 dlatego że wyznaczył dzień, w którym sprawiedliwie będzie sądzić świat13 przez Człowieka, którego na to przeznaczył, po uwierzytelnieniu Go wobec wszystkich przez wskrzeszenie Go z martwych».
32 Gdy usłyszeli o zmartwychwstaniu, jedni się wyśmiewali, a inni powiedzieli: «Posłuchamy cię o tym innym razem»14. 33 Tak Paweł ich opuścił. 34 Niektórzy jednak przyłączyli się do niego i uwierzyli. Wśród nich Dionizy Areopagita i kobieta imieniem Damaris, a z nimi inni".
Dz 17:16-34

No to już wiadomo, jak filozofowie tak stroili sobie żarty ze śmierci i pośmiertnego nieistnienia. Zmartwychwstanie nie wchodziło w rachubę.
Możliwe, że to zbyt naiwny pomysł, a rzeczywistość jest inna, więc ten pomysł ludzkości pozostanie w sferze żartów z nieodwracalnego nieskończonego nieistnienia każdego z nas na tle wieczności świata.


"Epikureizm – kierunek filozoficzny zapoczątkowany w starożytności przez Epikura, ok. 306 r. p.n.e.[1], kontynuowany także w czasach nowożytnych. Podobnie jak w większości kierunków filozoficznych hellenizmu dla epikurejczyków najważniejszą dziedziną filozofii była etyka – uważali oni, że podstawowym zagadnieniem filozoficznym jest szczęście, które upatrywali w przyjemności".

Epikureizm był jako system etyczny z gruntu hedonistyczny, to jest zakładał, że szczęście równa się przyjemności i dlatego życie szczęśliwe to życie, w którym suma doznanych przyjemności jest większa niż suma cierpienia.

Z czystym hedonizmem w duchu Arystypa epikureizm nie miał jednak poza tym wiele wspólnego. Arystyp zakładał, że skoro szczęście daje doznawanie przyjemności, należy po prostu czerpać z życia tyle przyjemnych doznań ile się da, nie zważając na konsekwencje. Epikur stał na bardziej zrównoważonym stanowisku, twierdząc, że zanim skorzysta się z jakiejś przyjemności należy rozważyć, czy suma ewentualnego cierpienia, które będzie związane z osiągnięciem tej przyjemności, nie będzie większa od niej samej.

W tym celu Epikur stworzył swoją teorię różnych rodzajów przyjemności (rachunek przyjemności), które następnie usystematyzował według wartości. Za najbardziej wartościowe przyjemności uważał te, których osiągnięcie nie wymaga wysiłku i które nie są związane z przykrymi następstwami. Oto ów podział przyjemności, ułożony od najlepszych do najbardziej pożądanych:

radość samego życia – absolutnie podstawową przyjemnością (i najbardziej cenną) jest czysta radość życia. Zdaniem Epikura, gdyby człowieka odciąć nagle od wszelkich bodźców zewnętrznych, odczuwałby on przyjemność z samego faktu istnienia.
inne przyjemności bierne, czyli nie wymagające świadomego wysiłku – takie jak współodczuwanie radości życia innych istot, podziwianie tworów natury, niezobowiązująca przyjaźń itp.
przyjemności czynne – czyli wymagające wysiłku w ich osiągnięciu i często też związane z przykrymi konsekwencjami. Przyjemności te dzieliły się jeszcze na:
duchowe – takie jak czytanie, oglądanie przedstawień teatralnych, dysputa filozoficzna itp. – które co prawda wymagają wysiłku, ale nie są raczej związane z przykrymi dolegliwościami.
fizyczne – takie jak jedzenie, seks itp. – które również wymagają wysiłku i są też zawsze obarczone ryzykiem fatalnych skutków ubocznych, takich jak przejedzenie czy choroby weneryczne.
Przy takim podziale przyjemności oczywiste staje się, że należy maksymalnie czerpać z przyjemności biernych, a przyjemności czynne traktować ostrożnie i zawsze rozważać, czy bilans cierpienia i przyjemności przy korzystaniu z nich nie jest negatywny.

Aby jednak móc kontrolować świadomie swoje dążenia do osiągania przyjemności czynnych, należy rozwijać w sobie cnotę panowania nad swoimi potrzebami. Cnota ta w ujęciu Epikura, w odróżnieniu od Arystotelesa, nie była wartością samą w sobie. Miała być tylko narzędziem do osiągnięcia maksimum przyjemności i minimum cierpienia".
https://pl.wikipedia.org/wiki/Epikureizm





"Uczniowie Epikura stanowili rodzaj związku opartego na braterskiej przyjaźni, skupionego wokół mistrza, skoncentrowanego na wykładach i dyskusjach filozoficznych przeplatanych biesiadami i rozrywkami".


https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/epiku ... 98269.html
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Dlaczego warto studiować Biblię

Post autor: cezary123 »

"Stoicyzm – szkoła filozoficzna, która powstała jednocześnie z epikureizmem w końcu IV wieku p.n.e. i przetrwała aż do zamknięcia wszystkich szkół filozoficznych przez cesarza Justyniana w 529 roku[1]. Szkołę tę zapoczątkował w Atenach Zenon z Kition[2][1]. Do ostatecznej formy doprowadził ją Chryzyp. Szkoła wywarła znaczny wpływ na rozwój chrześcijaństwa, w pewnym stopniu oddziaływała na myśl średniowieczną, odżyła w nowej formie w filozofii nowożytnej, np. u Justusa Lipsiusa, a współcześnie na fali odrodzenia zainteresowania etyką cnót dzięki m.in. pracy Lawrence C. Beckera. Modelem człowieka był mędrzec żyjący w zgodzie z naturą, kierujący się rozumem[3].

Stoicyzm stworzył kompletny system filozoficzny, który w teorii bytu był monistyczny, zasadniczo materialistyczny i deterministyczny, a w teorii poznania skłaniał się ku empiryzmowi, ale najbardziej jest znany ze swojej części etycznej. Etyka stoicka, która większości ludzi kojarzy się ze słowem „stoicyzm”, opiera się na zasadzie osiągania szczęścia przez wewnętrzną dyscyplinę moralną, sumienne spełnianie tych obowiązków, które spadają na nas naturalną koleją rzeczy, oraz odcięcie swoich emocji od zdarzeń zewnętrznych, czyli utrzymywanie stanu spokojnego szczęścia niezależnie od zewnętrznych warunków".
(...)
Teoria bytu – materia, pneuma i toniczność
W teorii bytu stoicy byli materialistami, ale dość specyficznego rodzaju. Ich podstawową zasadą w tej dziedzinie było przyjmowanie, że wszystko co istnieje jest materią. Materia ta (jak i przestrzeń) inaczej niż w poglądach Epikura, ma charakter ciągły i składa się z mieszaniny żywiołów.

Od Arystotelesa stoicy zapożyczyli koncepcję materii biernej i czynnej. Materią czynną nie była jednak u nich abstrakcyjna idea-forma, lecz pneuma. Pneuma to żywioł, który przenika każdy fragment materii, wprowadza ją w ruch i nadaje kształt. Ma ona charakter racjonalny – jest, jak mówili stoicy, tożsama z logosem, czyli świadomością, ale jest też jednocześnie materialna. Wyobrażali ją sobie jako rodzaj wiatru – „tchnienia”, skąd pochodzi jej nazwa.

Pneuma „gra” na materii biernej, napinając ją i wprowadzając ją w drgania „tonalne”, tak jak skrzypek poruszając smyczkiem wprowadza struny w drgania. Z ruchów „tonicznych” materii wynikają wszystkie prawa ruchu i przemian, które sterują losami świata. Pneuma nie ma charakteru osobowego, lecz jest tylko specjalnego rodzaju materialnym żywiołem, ma jednak wiele cech „boskich”, jak np. wszechwiedzę i omnipotencję. To ona „wie” dokąd świat dąży i kieruje wszystkim tak, aby ten cel osiągnąć. Jest siłą działającą celowo.

Dusza ludzka ma również charakter „pneumatyczny”. Pojedyncza dusza jest „napięciem” i ruchem człowieka, zarówno w sensie fizycznym, jak i psychicznym. Dusza nie jest jednak wieczna. Na skutek śmierci pneuma zawarta w ciele człowieka „rozprasza się”, a jej fragmenty przenikają do innych fragmentów materii biernej.

O to co jest celem ostatecznym świata sprzeczali się poszczególni stoicy, zgadzali się jednak zawsze z tym, że celowi temu nie sposób się przeciwstawić, bo realizuje go wszechobecna Pneuma. Stąd świat ma charakter dość ściśle deterministyczny. Niektóre fragmenty świata mogą chwilowo iść „pod prąd”, ale nie ma to wpływu na ogólne dzieje świata".
https://pl.wikipedia.org/wiki/Stoicyzm



"stoicy, grecka szkoła filozoficzna, założona w Atenach pod koniec IV w. p.n.e. przez Zenona z Kition; w cesarstwie rzymskim przetrwała do III w.;
w poglądach stoików, zw. stoicyzmem, nastąpiło połączenie racjonalizmu z materializmem; w fizyce stoicy głosili materialistyczny monizm w duchu hylozoizmu, finalizmu i panteizmu; w etyce przyjmowali, że szczęście daje człowiekowi tylko cnota, uniezależniająca go od wszelkich okoliczności oraz ucząca życia zgodnego z rozumem i naturą; cnota, stanowiąca największą doskonałość, jest samowystarczalna (autarkia) i prowadzi do obojętności wobec wszystkiego innego; stoicy postulowali wyzbycie się uczuć (apatia), które uważali za źródło zła; wartość moralną uczynków uzależniali od intencji; logikę pojmowali jako naukę o znaku i o tym, co on oznacza; łącząc racjonalizm z sensualizmem, odróżniali pojęcia naturalne i wytworzone oraz rozważali zagadnienia spostrzeżeń zmysłowych, sądów, kryterium prawdy; tworząc teorię logiki formalnej, uznawali za jej jednostkę nie termin, ale sąd. Do szkoły stoików należeli m.in.: Chryzyp z Soloj, Seneka Młodszy, Epiktet z Hierapolis i Marek Aureliusz".

https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/stoicy;3979859.html




"stoicyzm, postawa życiowa i intelektualna rozpowszechniona i biorąca swą nazwę od szkoły stoików;
celem postawy stoickiej jest życie zgodne z cnotą, pojmowaną jako harmonia rozumnych działań człowieka, opartych na porządku racjonalnej natury; cechuje ją stała samoświadomość i odczuwanie siebie jako cząstki kosmosu, spokój wewnętrzny, opanowanie afektów, niewzruszoność wobec tego, co od człowieka nie zależy, dające wolność i szczęście; stoicyzm, poprzez dzieła stoików rzymskich, zwłaszcza Marka Aureliusza, Seneki Młodszego i Epikteta z Hierapolis, kształtował postawę życiową od starożytnego chrześcijaństwa, poprzez średniowiecze po czasy współczesne".
https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/stoicyzm;3979860.html
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Dlaczego warto studiować Biblię

Post autor: cezary123 »

No to zobaczmy raj. Materialistyczny monizm, człowiek jako niezbywalne cząstka planety, zgodnie z duchem stoicyzmu.
Może też w duchu epikureizmu? Szczęście to przecież przyjemność i pozbycie się cierpień. :D


"Zamykam oczy i widzę, jak

Jehowa zmienił nasz cały świat.

Ze mną chodź,

zobacz sam

piękny raj.

2. To nie jest sen; jestem pewien, że

jak Bóg obiecał, tak stanie się.

Ze mną chodź,

zobacz sam

piękny raj.

(REFREN)

Wokół nas

panuje radość każdego dnia.

Piękny raj —

Jehowa chce, byś też znalazł się tam.

3. A ludzi, którzy spali śmierci snem,

obudził Bóg — znów życiem cieszą się.

Ze mną chodź,

zobacz sam

piękny raj.


4. Cierpienia, smutek odeszły w dal,

po łzach i bólu całkiem zniknął ślad.

Ze mną chodź,

zobacz sam

piękny raj.

(REFREN)

Wokół nas

panuje radość każdego dnia.

Piękny raj —

Jehowa chce, byś też znalazł się tam.

5. Jehowa Bóg dał gwarancję, że

to wszystko, co nam przyrzekł, spełni się.

(MOST)

Z wiarą więc

w przyszłość patrz.

Znajdziesz się tam.

Bóg życie wieczne nam da.

A więc...

6. Zamknij oczy i zobacz, jak

nasz Bóg zmienił w raj ten stary świat.

Ze mną chodź,

zobacz sam

piękny raj".

https://www.jw.org/pl/biblioteka/muzyka ... baczl-raj/
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Dlaczego warto studiować Biblię

Post autor: cezary123 »

Wygląda mi na to, że kobieta szuka życia wiecznego wspominając zmarłą matkę, oglądając jej zdjęcie. Trafia w wyobraźni do raju, gdzie spotyka znajomych uwalniających się od kalectw, chorób, cierpień, akcja rozwija się do punktu kulminacyjnego i w pewnym momencie następuje Kontakt.
Tylko nie dajcie się wciągnąć w sektę i łudzić tam całe życie do własnej śmierci nadzieją odzyskania zmarłych bliskich.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Dlaczego warto studiować Biblię

Post autor: cezary123 »

"Prawdziwa miłość"

Nasza miłość będzie trwać.

Prawdziwa miłość to od Boga jest dar.

Wzajemne oddanie chroni wciąż tę więź.

‛Ciało z ciała mojego’ oraz ‛kość z kości mych’,

wyjątkowa kobieta — tak, jesteś nią ty.

Z tobą życie chcę wieść. Kocham cię.

3. Już wiesz, jak cię kocham od lat.

Dziś dziękuję ci za piękny ten czas;

za czułe słowa twe, każdy twój gest;

za dzień, gdy żoną mą stałaś się.

O, o tak".
https://www.jw.org/pl/biblioteka/muzyka ... wa-milosc/
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Dlaczego warto studiować Biblię

Post autor: cezary123 »

Przy okazji warto utrwalić pewien wątek z tego forum, który powinien być studiowany przez psychologów, psychiatrów, socjologów i specjalistów od nauk o rodzinie dla swojej wartości poznawczej i dydaktycznej. Zjawisko znamienne, zachowania i rozmaite postawy osób wobec sytuacji, bardzo interesujące. Wątek modelowy dla tych celów.


"No i właśnie będę wyrzucała męża na śmietnik..."
viewtopic.php?p=110429#p110429


Pewna naiwna dziewczyna strasznie się zbulwersowała:
wyobcowana pisze:Ludzie chorzy nie są leniami, którzy nie chcą pracować! Oni zazwyczaj chcą, tylko nie mogą. Jak małżonek jest zdrowy to wszystko cacy, a jak zachoruje to wyp..... za drzwi! Oby role kiedyś się odwróciły! :evil:
viewtopic.php?p=115565#p115565


Inny kawaler też:
stanley151 pisze: wt gru 20, 2011 3:11 pm Agnieszko skoro piszesz takie rzeczy to znaczy ni mniej ni wiecej ze przestalas kochac meza i walczyc o niego i o jego milosc.Jak ty chcesz zeby cokolwiek sie zmienilo jesli go nie kochasz?

Milosc to nie zawsze róże, miłość to czasem tortury ktore trzeba zadac osobie ktora sie kocha, jesli bedziesz codziennie dawac dziecku hamburgera z Mc Donalda to jesli w jakis dzien nie dostanie tego hamburgera od razu cie znienawidzi.

Ja bym sie wstrzymal z rozwodem, to jest najgorsza opcja dla twych dzieci, wychowanie bez Ojca lub przez obca im osobe.

Rozmawianiem mozna pokonac wiele rzeczy.A najwiekszy swir w najwiekszej psychozie ma jakas swiadomosc, takze mysle ze twoj maz tez ma jakas sile do rozumienia co sie do niego mowi
viewtopic.php?p=113831#p113831




Inny młodzieniec też próbował zrozumieć o co babie chodzi:



Feniks303 pisze: pn mar 05, 2012 4:37 pm
Agnieszka06 pisze: Ja mam dzieci z człowiekiem, który je nienawidzi. Będzie zrzekał się ojcostwa...
Jest mechanizm obronny który polega na przytakiwaniu wszystkim argumentom drugiej strony, ot tak dla świętego spokoju. W chwilach gdy przyprze się kogoś do muru i pyta o rzeczy elementarne, formułując w zły sposób dochodzi się do odwrotnych wyznań. Coś mi mówi, że tak może być i tym razem.

tough _luck pisze: wt mar 06, 2012 2:05 pm No tak, ja wszystkie swoje wypowiedzi formułuję w zły sposób...od 20-tu lat .Mąż też tak twierdzi, że dlatego zachorował.
viewtopic.php?p=125079#p125079

Kobita nie rozumie czego od niej chcą. Przecież walczy o swoje z mężem, to nic, że nie przebierając w słowach i gestach i bez żadnej miłości. :mrgreen:
Od razu broni się poczuciem winy, jak to w depresji. Że sama ma mieć poczucie winy za wszelkie zło?




Salydus się wściekał z pasją:
tough _luck pisze: pn sty 02, 2012 5:47 pm
salydus pisze:[
kiedy kobieta ma problem z mężem, powinna się go pozbyć
kiedy mężczyzna ma taki sam problem z żoną, powinien być dla niej wsparciem
mężczyzna jest od zarabiania pieniędzy
kobieta ma prawo do pracy, ale nie jego obowiązek
mężczyzna ma obowiązek, jeśli tego chce kobieta, utrzymywać ją i ich dzieci
kobieta nie ma obowiązku utrzymywanie swojego męża, nawet jeśli jest on chory
pieniądze zarobione przez mężczyznę są tak samo jego jak jego żony
pieniądze zarobione przez kobietę - są jej wyłączną własnością.
.
I jeszcze:
Mężczyzna ma prawo kobietę tłuc bo jest silniejszy,
póki co mąż uszkodził mi kręgosłup,( twierdząc nawet, że to moja wina, bp go sprowokowałam), może powinien mi jeszcze połamać ręce i nogi?
Czy takim obrotem spraw Salydus byłby usatysfakcjonowany?

viewtopic.php?p=115652#p115652

Jakaś użytkowniczka próbowała uświadomić kobiecie, że sama choruje poważnie na depresję i nie ma obiektywnego spojrzenia na sytuację:



emka73 pisze: pn sty 02, 2012 4:34 pm
Agnieszka06 pisze: Bynajmniej nie czuję przewagi z tego powodu, że jestem zdrowa. Nie wiem nawet, czy jestem.
Nie jesteś zdrowa. Depresja to bardzo poważna choroba i potrzebujesz opieki tak jak on, no i oczywiście nie masz żadnej przewagi.
Agnieszka06 pisze: Żadne z nas nie może nawet iść do lekarza, bo nie jesteśmy ubezpieczeni, byliśmy dopóki jak pracowałam.
SięSzłoSkrajemDrogi ma rację. Zarejstrujcie się nawet jeżeli nie macie prawa do zasiłku,bo wtedy Wy i dzieci będziecie ubezpieczeni. Mój właśnie po to się zarejstrował i ma ubezpieczenie. Zrób to bo jeżeli któreś z was trafi do szpitala będziecie płacić za szpital.
Agnieszka06 pisze: A teraz złożyłabym wniosek, ale nie mam nawet tej stówy, którą trzeba wpłacić.
Słusznie, jak będziesz mogła składaj. Jeżeli naprawdę mu na Was zależy to może to go pobudzi do działania. Chorzy na schizofrenię też pracują. U Twojego męża to może być kwestia doboru leków. Mąż też zachowywał się dzwine. Był strasznie obojętny, nie reagował na dziecko płaczące obok(kiedyś reagował). Psychiatra dodała mu leki antydepresanty i jest trochę lepiej.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Dlaczego warto studiować Biblię

Post autor: cezary123 »

viewtopic.php?p=115639#p115639

Później się okazało, że baba wzięła chłopa i założyła z nim rodzinę będąc sama zupełnie do tego nieprzygotowana, nieuświadomiona co to choroba psychiczna, niezabezpieczona rentą czy profesjonalną opieką nad rodziną, bez miłości, roztropności, wierności, ot tak zmysły poniosły, poszli się .... i chcieli założyć dom. I później płacz i zgrzytanie zębów.
Odcięli się od krewnych i rodziny, którzy mogliby im pomóc, bo niby na swoje idą, narodziła dzieci, bo przecież bardziej je kocha, niż człowieka co z nim się zdecydowała na nie, długów narobiła w depresji szarpiąc się z chorym mężem, wżerała się z pretensjami daremnie, narastało błędne koło, coraz trudniej o wyjście i następuje dramat.
I po co im to było? Jakże inaczej wyglądałoby ich życie, gdyby żyli osobno i nawet nie wiedząc o swoim istnieniu.


Kamil stwierdził, że społeczeństwo przyzwala bardziej na porzucenie chorego mężczyzny przez kobietę, niż chorej kobiety przez męża, niestety nie był świadomy, że wkrótce na nim w pewny tragiczny sposób te zwyczaje się spełnią.

Kamil Kończak pisze: wt gru 20, 2011 8:16 pm Nie wypowiadam się za bardzo bo zbyt wiele w tych wypowiedziach emocji więc ciężko się połapać o co komu tak na prawdę chodzi.Zgadzam się jednak z tym co Salydus napisał w jednym poście.Że w społeczeństwie jest o wiele większe przyzwolenie na to żeby to kobieta zostawiła chorego męża niż mąż chorą żonę.Ma to swój związek z tematem o przyznanie opieki rodzicielskiej jednemu z rodziców.Przepraszam za określenie ale jest w tym naszym kraju jakaś "schizofenia".Z jednej strony feministki chcą równego traktowania kobiet i mężczyzn. Sędziowie (często kobiety) twierdzą,że chorzy faceci bardziej dadzą sobie sami radę niż chora kobieta czyli,że są generalnie bardziej operatywni i sprawniejsi.Co jest sprzeczne z walką kobiet o równouprawnienie.Jest to po prostu zwyczajny seksizm ze strony kobiet.Czyżbym się mylił?Czy może chodzi o zemstę?Może jedno i drugie.
viewtopic.php?p=113904#p113904
Kamil Kończak pisze: pt gru 02, 2011 3:44 am
Agnieszka06 pisze:No i właśnie będę wyrzucała męża na śmietnik...Bo inaczej sama wyląduję w szpitalu już na zawsze. Wrócił ze szpitala, przyjmowanie leków niewiele zmienia. Chodzi nerwowo po domu i sieje atmosferę lęku, wręcz grozy.
Ja z godziny na godzinę czuję się coraz słabsza...Starszy syn przestał chodzić do szkoły, powiedział, że wolał, gdy byliśmy sami, choć przecież niby nic złego mu ojciec nie robi. Nie robi nic nikomu - ani złego , ani dobrego. Samo to, że z nami jest, jest jakieś toksyczne, jego apatyczna obecność sprawia, że wszystko staje się niemożliwe, że też powinniśmy się poddać, na nic dobrego już w życiu nie liczyć, nie marzyć już o niczym.

Najłatwiej przeciąć wszystko.A może jakaś wspólna terapia rodzinna?
viewtopic.php?p=110842#p110842


A ja wyrzekłem wtedy prorocze słowa:
cezary123 pisze: wt sty 03, 2012 5:10 pm Jak ja jestem szczęśliwy nie mając żony... :D
Agnieszko jak byś pomogła temu człowiekowi , gdyby nie był Twoim mężem a jakimś krewnym , bratem ,szwagrem lub zaprzyjaźnionym sąsiadem?
viewtopic.php?p=115780#p115780

I na szczęście się spełniły, pozwalając mi wyjść bez szwanku z tego niegodziwego systemu rzeczy, plemienia rozpustnego i cudzołożnego, zepsutego świata. Żyję dla siebie samego, nie dla baby.

Bo na ch.... babie ktoś, kto nie jest jej mężem, od kogo nie można wymagać, ciągnąć, podawać o zobowiązania, mieć pretensje, ktoś, kto nie jest jej tak blisko, żeby można go było sponiewierać w ramach swojego obszaru życia. Inne dalsze osoby to co innego, tak.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Dlaczego warto studiować Biblię

Post autor: cezary123 »

Biblia mówi:
1 List do Koryntian 7:32-35
(1) Co do spraw, o których pisaliście, to dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą.
(...)
32 Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień. Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. 33 Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie. 34 I doznaje rozterki. Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem, i duchem. Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać mężowi. 35 Mówię to dla waszego pożytku
Biblia Tysiąclecia


(32) Chcę, abyście byli wolni od trosk; kto nie ma żony, troszczy się o sprawy Pańskie, o to, jak by się Panu podobać; (33) a żonaty troszczy się o sprawy tego świata, o to, jak by się podobać żonie, (34) i żyje w rozterce. Także kobieta niezamężna i panna troszczy się o sprawy Pańskie, aby być świętą i ciałem i duchem; mężatka zaś troszczy się o sprawy tego świata, jakby się podobać mężowi. (35) A to mówię dla własnego dobra waszego
Biblia Warszawska


(1) Co do spraw, o których pisaliście: to dobrze jest, gdy mężczyzna nie wiąże się z kobietą.
(...)
(32) A ja chcę, żebyście byli wolni od trosk. Człowiek bezżenny zabiega o sprawy Pana, aby podobać się Panu. (33) Człowiek żonaty zabiega natomiast o sprawy świata, aby podobać się żonie. (34) I jest w rozterce. Podobnie kobieta: niezamężna i dziewica zabiega o sprawy Pana, by było święte jej ciało i duch. Mężatka zabiega o sprawy świata, aby podobać się mężowi. (35) Wszystko to mówię dla waszego dobra
Biblia Paulistów

(32) Chciałbym, żebyście byli wolni od trosk. Ten, kto nie ma żony, troszczy się tylko o sprawy Pana i zabiega o to, aby się Panu podobać. (33) Natomiast mężczyzna żonaty troszczy się o sprawy świata i zabiega o to, aby podobać się żonie. (34) Musi więc dzielić sprawy Pana i sprawy ziemskie. Podobnie kobieta niezamężna oraz dziewica troszczy się tylko o sprawy Pana i o to, aby była święta zarówno ciałem, jak i duchem. Natomiast ta, która wyszła za mąż, troszczy się o sprawy świata i o to, aby podobać się mężowi. (35) A mówię o tym dla waszego osobistego dobra
Biblia Poznańska


(32) Chcę, abyście byli wolni od trosk. Ten, kto nie ma żony, troszczy się o sprawy Pana, o to, jak przypodobać się Panu. (33) A ten, kto ma żonę, troszczy się o sprawy świata, jak dogodzić żonie — (34) i żyje w rozdarciu. Również kobieta niezamężna, podobnie jak dziewica, troszczy się o sprawy Pana, chce zachować świętość ciała oraz ducha. Mężatka natomiast troszczy się o sprawy świata, chce dogodzić mężowi. (35) Mówię to wszystko dla waszej własnej korzyści
Przekład Literacki

(32) A chcę, abyście wy byli bez kłopotu, bo kto nie ma żony, stara się o rzeczy Pańskie, jakoby się podobał Panu; (33) Ale kto się ożenił, stara się o rzeczy tego świata, jakoby się podobał żonie. (34) Jest różność między mężatką i panną; która nie szła za mąż, stara się o rzeczy Pańskie, aby była święta i ciałem i duchem; ale która szła za mąż, stara się o rzeczy tego świata, jakoby się podobała mężowi. (35) A toć mówię ku dobru waszemu
Biblia Gdańska

(32) A chcę, abyście byli bez pieczołowania. Kto bez żony jest, stara się o to, co Pańskiego jest, jakoby się podobał Bogu. (33) A który z żoną jest, stara się o to, co światu należy, jakoby się podobał żenie: i rozdzielon jest. (34) I białagłowa nie mężata, i panna myśli o tym, co Pańskiego jest, aby była święta ciałem i duchem. A która szła za mąż, myśli, co światu należy, jakoby się podobała mężowi.
Biblia Jakuba Wujka

(32) Doprawdy, chcę, żebyście byli wolni od zbytniego zatroskania. mężczyzna nieżonaty jest zatroskany o sprawy Pana, jak zyskać uznanie Pana. (33) Żonaty zaś jest zatroskany o sprawy świata, jak zyskać uznanie żony, (34) i jest w rozterce. Także kobieta niezamężna oraz dziewica jest zatroskana o sprawy Pana, jak być świętą i na ciele, i na duchu. Zamężna zaś jest zatroskana o sprawy świata, jak zyskać uznanie męża. (35) A mówię to dla waszej osobistej korzyści
Przekład Nowego Świata 1997

https://www.biblia.info.pl/biblia.html

32 Naprawdę chcę, żebyście byli wolni od zbytniego zatroskania. Mężczyzna nieżonaty troszczy się o sprawy Pana, o to, jak podobać się Panu. 33 A żonaty troszczy się o sprawy świata+, o to, jak podobać się żonie. 34 I jest w rozterce. Podobnie kobieta niezamężna oraz dziewica troszczy się o sprawy Pana+, o to, żeby jej ciało i umysł* były święte. A mężatka troszczy się o sprawy świata, o to, jak podobać się mężowi. 35 Mówię to dla waszej osobistej korzyści — nie żeby nakładać na was ograniczenia
Przekład Nowego Świata 2008

https://www.jw.org/pl/biblioteka/biblia ... ryntian/7/




"38 Tak więc dobrze czyni, kto poślubia swoją dziewicę, a jeszcze lepiej ten, kto jej nie poślubia".
1 List do Koryntian 7:39 BT


Wolę nie poślubiać swojej dziewicy, gdziekolwiek ona się tam błąka po świecie :D
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Dlaczego warto studiować Biblię

Post autor: cezary123 »

cezary123 pisze: pn sty 16, 2023 7:47 pm No to zobaczmy raj. Materialistyczny monizm, człowiek jako niezbywalne cząstka planety, zgodnie z duchem stoicyzmu.
Może też w duchu epikureizmu? Szczęście to przecież przyjemność i pozbycie się cierpień. :D


"Zamykam oczy i widzę, jak

Jehowa zmienił nasz cały świat.

Ze mną chodź,

zobacz sam

piękny raj.

2. To nie jest sen; jestem pewien, że

jak Bóg obiecał, tak stanie się.

Ze mną chodź,

zobacz sam

piękny raj.

(REFREN)

Wokół nas

panuje radość każdego dnia.

Piękny raj —

Jehowa chce, byś też znalazł się tam.

3. A ludzi, którzy spali śmierci snem,

obudził Bóg — znów życiem cieszą się.

Ze mną chodź,

zobacz sam

piękny raj.

4. Cierpienia, smutek odeszły w dal,

po łzach i bólu całkiem zniknął ślad.

Ze mną chodź,

zobacz sam

piękny raj.

(REFREN)

Wokół nas

panuje radość każdego dnia.

Piękny raj —

Jehowa chce, byś też znalazł się tam.

5. Jehowa Bóg dał gwarancję, że

to wszystko, co nam przyrzekł, spełni się.

(MOST)

Z wiarą więc

w przyszłość patrz.

Znajdziesz się tam.

Bóg życie wieczne nam da.

A więc...

6. Zamknij oczy i zobacz, jak

nasz Bóg zmienił w raj ten stary świat.

Ze mną chodź,

zobacz sam

piękny raj".

https://www.jw.org/pl/biblioteka/muzyka ... baczl-raj/
https://d34ji3l0qn3w2t.cloudfront.net/c ... _r720P.mp4
cezary123 pisze: wt sty 17, 2023 7:24 pm Wygląda mi na to, że kobieta szuka życia wiecznego wspominając zmarłą matkę, oglądając jej zdjęcie. Trafia w wyobraźni do raju, gdzie spotyka znajomych uwalniających się od kalectw, chorób, cierpień, akcja rozwija się do punktu kulminacyjnego i w pewnym momencie następuje Kontakt.
Tylko nie dajcie się wciągnąć w sektę i łudzić tam całe życie do własnej śmierci nadzieją odzyskania zmarłych bliskich.



"Radość, która trwa wiecznie"

Miliony gwiazd na nieba tle

i morze, i ląd,

promienie słońca, noc i dzień

są dziełem Twych rąk.

Ogromną radość dało Ci

stwarzanie pięknych cudów tych,

bo kochasz nas tak.

(REFREN)

Radość dają Twoje dzieła

i nadzieja wybawienia,

to, że wkrótce przyjdzie raj.

Twą miłością — cennym skarbem —

chcemy cieszyć się już zawsze.

Dzięki Tobie cały czas

ta radość będzie trwać.

2. Jehowo, wszystko dałeś nam,

by cieszył nas świat.

Tak wiele smaków, dźwięków, barw

zachwyca co dnia.

Włożyłeś wieczność nam do serc,

umiemy życiem cieszyć się —

wspaniały to dar!

(REFREN)

Radość dają Twoje dzieła

i nadzieja wybawienia,

to, że wkrótce przyjdzie raj.

Twą miłością — cennym skarbem —

chcemy cieszyć się już zawsze.

Dzięki Tobie cały czas

ta radość będzie trwać.

(MOST)

Ta radość jest możliwa,

bo Twój Syn za nas zmarł.

To dzięki temu będzie raj,

gdzie radość bez końca ma trwać.

(REFREN)

Radość dają Twoje dzieła

i nadzieja wybawienia,

to, że wkrótce przyjdzie raj.

Twą miłością — cennym skarbem —

chcemy cieszyć się już zawsze.

Dzięki Tobie cały czas

ta radość będzie trwać.

(REFREN)

Radość dają Twoje dzieła

i nadzieja wybawienia,

to, że wkrótce przyjdzie raj.

Twą miłością — cennym skarbem —

chcemy cieszyć się już zawsze.

Dzięki Tobie cały czas".
https://www.jw.org/pl/biblioteka/muzyka ... -wiecznie/
https://d34ji3l0qn3w2t.cloudfront.net/9 ... _r720P.mp4


A tu następuje Kontakt ze zmarłym zmartwychwstałym ojcem. I nie trzeba w tym celu lecieć do innej galaktyki przez tunel czasoprzestrzenny i dawać się łudzić pozaziemskiej istocie inteligentnej, która w celu ułatwienia sobie kontaktu z naszym gatunkiem przybrała postać zmarłego, na podstawie odczytu dramatycznego sygnału radiowego dziewczynki z Ziemi.
Wszystko odbywa się tu w naturalnych ziemskich warunkach. Po prostu do grupki ludzi ocalałych z Armagedonu i urządzających sobie piknik w Nowym Świecie gdzieś na łonie natury podchodzi sobie zwyczajnie starszy mężczyzna jak gdyby nigdy nic. Tak jakby przed chwilą dopiero gdzieś wyszedł a teraz wraca.
I o to chodzi. Taka forma przejścia przez śmierć działa na ludzi.
Człowiek pozostaje sobą, cząstką samoświadomą materii, tego środowiska, w którym żył.

Tylko nie dajcie się wciągnąć w sektę. Zmarli są wielką niewiadomą.
Awatar użytkownika
FreshEscape
bywalec
Posty: 1530
Rejestracja: pn mar 23, 2020 11:07 am
płeć: mężczyzna

Re: Dlaczego warto studiować Biblię

Post autor: FreshEscape »

cezary123 pisze: pt sty 20, 2023 7:34 pm Tylko nie dajcie się wciągnąć w sektę. Zmarli są wielką niewiadomą.
Ja cezary mam ta mozliwośc ze moge właczyc\wyłączyć forum. Przeczytać lub nie przetyać postu. Ale przede wszystkim jak sobie pomyśle o tych wszystkich ludziach którzy mieszkaja z takimi nieleczącymi sie schizofrenikami albo takimi którzy udają ze się leczą to jest mi na prawde przykro...
ODPOWIEDZ

Wróć do „filozofia”