Co sądzicie o buddyzmie?
Moderator: moderatorzy
Regulamin forum
W tematach dotyczących choroby proszę pisać w odpowiednim poddziale "dyskusji ogólnej".
W tematach dotyczących choroby proszę pisać w odpowiednim poddziale "dyskusji ogólnej".
Co sądzicie o buddyzmie?
[youtube]HySLYcu2ULA[/youtube]
[youtube]G9rX2zrjywQ[/youtube]
[youtube]7NijTaylNYg[/youtube]
[youtube]G9rX2zrjywQ[/youtube]
[youtube]7NijTaylNYg[/youtube]
Re: Co sądzicie o buddyzmie?
"PYTANIE: Skoro buddyzm jest taki dobry, to dlaczego niektóre z buddyjskich krajów są biedne?
ODPOWIEDŹ: Jeśli mówiąc o „biedzie” masz na myśli niedostatki ekonomiczne, to masz rację, lecz jeśli chodzi ci o jakość życia, to niektóre z buddyjskich krajów są całkiem bogate. Dla przykładu Ameryka jest pod względem ekonomicznym bogata i potężna, ale poziom przestępczości jest tam bardzo wysoki. Miliony starszych osób umierają w samotności, w „domach spokojnej starości”, ponieważ zapomniały o nich nawet ich własne dzieci. Przemoc w rodzinie, znęcanie się nad dziećmi, uzależnienie od narkotyków — wszystko to stanowi poważny problem. Co trzecie małżeństwo kończy się rozwodem. Co prawda, Stany Zjednoczone są państwem zamożnym materialnie, lecz oferują bardzo ubogą jakość życia [pod względem moralnym]. Jeśli przyjrzysz się niektórym krajom, w których tradycyjnie od wieków wyznaje się buddyzm, zauważysz, że dzieci darzą tam rodziców szacunkiem, poziom przestępczości jest względnie niski, rozwody i samobójstwa są rzadkością, a tradycyjne wartości, jak: przyjazne nastawienie, szczodrość i gościnność wobec obcych, tolerancja oraz szacunek dla innych — są wciąż obecne. Choć gospodarczo zacofane — kraje te zapewniają lepszą jakość życia [pod względem moralnym i etycznym], niż kraje wysoko rozwinięte. Jednak, nawet jeśli zechcemy oceniać kraje buddyjskie wyłącznie pod względem ekonomicznym, to okaże się, że jednym z najbogatszych i dynamicznie rozwijającym się państwem świata jest Japonia, której znaczna część obywateli określa siebie mianem buddystów".
http://sasana.wikidot.com/dobre-pytanie-dobra-odpowiedz
ODPOWIEDŹ: Jeśli mówiąc o „biedzie” masz na myśli niedostatki ekonomiczne, to masz rację, lecz jeśli chodzi ci o jakość życia, to niektóre z buddyjskich krajów są całkiem bogate. Dla przykładu Ameryka jest pod względem ekonomicznym bogata i potężna, ale poziom przestępczości jest tam bardzo wysoki. Miliony starszych osób umierają w samotności, w „domach spokojnej starości”, ponieważ zapomniały o nich nawet ich własne dzieci. Przemoc w rodzinie, znęcanie się nad dziećmi, uzależnienie od narkotyków — wszystko to stanowi poważny problem. Co trzecie małżeństwo kończy się rozwodem. Co prawda, Stany Zjednoczone są państwem zamożnym materialnie, lecz oferują bardzo ubogą jakość życia [pod względem moralnym]. Jeśli przyjrzysz się niektórym krajom, w których tradycyjnie od wieków wyznaje się buddyzm, zauważysz, że dzieci darzą tam rodziców szacunkiem, poziom przestępczości jest względnie niski, rozwody i samobójstwa są rzadkością, a tradycyjne wartości, jak: przyjazne nastawienie, szczodrość i gościnność wobec obcych, tolerancja oraz szacunek dla innych — są wciąż obecne. Choć gospodarczo zacofane — kraje te zapewniają lepszą jakość życia [pod względem moralnym i etycznym], niż kraje wysoko rozwinięte. Jednak, nawet jeśli zechcemy oceniać kraje buddyjskie wyłącznie pod względem ekonomicznym, to okaże się, że jednym z najbogatszych i dynamicznie rozwijającym się państwem świata jest Japonia, której znaczna część obywateli określa siebie mianem buddystów".
http://sasana.wikidot.com/dobre-pytanie-dobra-odpowiedz
Re: Co sądzicie o buddyzmie?
[youtube]8DDc1UJqMWM[/youtube]
Re: Co sądzicie o buddyzmie?
"Nie sposób wypunktować tutaj wszystkich wypowiedzi buddystów aktywnie wspierających japoński militaryzm i szowinizm. Główną cechą charakteryzujący buddyzm w tym okresie jest jego niemal całkowite zaangażowanie we wspieranie rządu. Oczywiście nie należy zapominać o działalności opozycyjnej buddystów wobec japońskiego militaryzmu, jednak w ogólnym rozrachunku są to jedynie jednostki wyłamujące się z głównego nurtu. Kolejnym problemem jest kwestionowane rozliczenie się japońskiego buddyzmu z wojenną przeszłością. Pierwsze deklaracje odpowiedzialności wojennej zostały wydane dopiero po upływie 40 lat od zakończenia wojny, a przeprosiny niektórych sekt – np. zen rinzai miały miejsce w 2001 roku, już po publikacji książki Victorii"
http://www.polska-azja.pl/k-zdanowicz-c ... na-wojnie/
http://www.polska-azja.pl/k-zdanowicz-c ... na-wojnie/
Re: Co sądzicie o buddyzmie?
"Walczący mnisi
Buddyjski ekstremizm zespolony z polityką może okazać się groźny dla całego regionu, tym bardziej że birmańscy mnisi mają sojuszników w innych krajach. Sam Wirathu przyznaje się do inspiracji syngaleskim ruchem nacjonalistycznym, który przy wsparciu wpływowych mnichów toczył walki z muzułmańskimi Tamilskimi Tygrysami na Sri Lance. Teraz lankijscy buddyści organizują napaści na muzułmańskie sklepy, zakłady rzeźnicze czy meczety i szkoły religijne, tak jak to niedawno miało miejsce na przedmieściach Colombo. Także na południu Tajlandii, gdzie od 2004 r. trwa islamskie powstanie, mnisi buddyjscy włączyli się do walki u boku rządu i coraz częściej dopuszczają się zbrodni – zaczęli się zbroić i zawarli sojusz z armią narodową. Ich klasztory i świątynie stały się wojskowymi barakami".
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityk ... dyzmu.read
Buddyjski ekstremizm zespolony z polityką może okazać się groźny dla całego regionu, tym bardziej że birmańscy mnisi mają sojuszników w innych krajach. Sam Wirathu przyznaje się do inspiracji syngaleskim ruchem nacjonalistycznym, który przy wsparciu wpływowych mnichów toczył walki z muzułmańskimi Tamilskimi Tygrysami na Sri Lance. Teraz lankijscy buddyści organizują napaści na muzułmańskie sklepy, zakłady rzeźnicze czy meczety i szkoły religijne, tak jak to niedawno miało miejsce na przedmieściach Colombo. Także na południu Tajlandii, gdzie od 2004 r. trwa islamskie powstanie, mnisi buddyjscy włączyli się do walki u boku rządu i coraz częściej dopuszczają się zbrodni – zaczęli się zbroić i zawarli sojusz z armią narodową. Ich klasztory i świątynie stały się wojskowymi barakami".
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityk ... dyzmu.read
Re: Co sądzicie o buddyzmie?
"Chrześcijaństwo obiecuje po śmierci niebo. Ludzie wierzą, że tam się znajdą, a mimo to czują lęk przed odchodzeniem. A buddyści?
– Buddyzm mówi, że życie jest jak nieskończona linia. A śmierci i narodziny to epizody, które nieustannie się powtarzają. Taka jest perspektywa buddystów – istny kołowrotek, z którego nie tak łatwo się wydostać. Taką perspektywę przyjmujemy, kiedy wybieramy tę ścieżkę duchową. To może trochę ułatwia rozumienie życia, bo jest ono łańcuchem przyczyn i skutków, ale to nie zawsze znaczy, że łatwiej nam żyć i nie bać się śmierci.
Małgosia była adeptką buddyzmu zen, który w ogóle nie zajmuje się tym, co dzieje się po śmierci. Wyznawca zen skupiony jest na tu i teraz. Ja jestem buddystą w tradycji tybetańskiej, którą reprezentuje np. Dalajlama. W tej tradycji wiedza tanatologiczna jest niezwykle bogata. Zen jest oszczędniejszy w takich przekazach i można powiedzieć, że w pewnym sensie uczciwszy. Bez względu bowiem na opisy poszczególnych stanów, których doświadczają umierający, i tak trzeba przez to przejść indywidualnie. I nikt nie ma pewności, jak sobie z tym poradzi. To też nie znaczy, że Tybetańczycy, którzy mają wiedzę na temat procesów pośmiertnych, są nieuczciwi, jednak to wiedza metafizyczna. Może oswaja nas ze śmiercią, ale niczego nie załatwia na poziomie intelektualnym. Jedyną pomocą może być dojrzałość duchowa, ludzka, potencjał dobra, jaki zgromadziliśmy.(...)
– Tak się dzieje, bo ludzie boją się tego tematu. Nie uczy się nas o umieraniu. To jest tabu. Często kiedy umiera kanarek czy chomik, rodzice kupują dziecku następnego i podmieniają – takie oszustwo, udawanie, że śmierci nie ma. Dziecko nawet nie orientuje się, że dostało inne zwierzątko. A to są właśnie sytuacje, w których można dziecku powiedzieć o takiej przemianie, o odchodzeniu. Tymczasem przedłuża się istnienie sztucznego obrazu, a dziecko wierzy, że rodzice zawsze będą żyli, że świat zawsze będzie istnieć. Ciągle jesteśmy takimi kalekami życiowymi w wymiarze śmierci".
https://www.tygodnikprzeglad.pl/buddyjs ... umierania/
Re: Co sądzicie o buddyzmie?
"Naraka (pali: niraja, niraya) – piekła w buddyzmie; miejsca niewyobrażalnych męk, gdzie trafia się na skutek złych działań (złej karmy). Czas przebywania w narakach jest bardzo długi, jednak jest ograniczony i po wyczerpaniu negatywnej karmy możliwe jest odrodzenie się w lepszej formie istnienia. Piekła interpretuje się też jako stany świadomości.
Wyróżnia się osiem narak gorących i osiem zimnych, naraki przejściowe oraz naraki sąsiadujące".
https://pl.wikipedia.org/wiki/Naraka_(buddyzm)
Wyróżnia się osiem narak gorących i osiem zimnych, naraki przejściowe oraz naraki sąsiadujące".
https://pl.wikipedia.org/wiki/Naraka_(buddyzm)
Re: Co sądzicie o buddyzmie?
"Piekło Strasznego Płonięcia; Mahatapana; 大焦熱地獄・大炎熱地獄
Tak jak we wcześniejszym przypadku, to piekło jest podrasowaną wersją poprzedniego, czyli cierpienia doświadczane przez grzeszników są tutaj 10 razy dotkliwsze. Poboczne piekła przeznaczone są głównie na gwałcicieli, a męki którymi są poddawani nie różnią się specjalnie od poprzednich. Są to między innymi obdzieranie ze skóry i palenie żywcem, gotowanie w kotle lub polewanie płynnym metalem".
http://www.polska-azja.pl/k-zdanowicz-p ... -pieklach/
Tak jak we wcześniejszym przypadku, to piekło jest podrasowaną wersją poprzedniego, czyli cierpienia doświadczane przez grzeszników są tutaj 10 razy dotkliwsze. Poboczne piekła przeznaczone są głównie na gwałcicieli, a męki którymi są poddawani nie różnią się specjalnie od poprzednich. Są to między innymi obdzieranie ze skóry i palenie żywcem, gotowanie w kotle lub polewanie płynnym metalem".
http://www.polska-azja.pl/k-zdanowicz-p ... -pieklach/
Re: Co sądzicie o buddyzmie?
Z tą podmianą kanarka to już buddyści przesadzili. Biedne zwierzątko...
Re: Co sądzicie o buddyzmie?
Wolę zmartwychwstanie. 

Re: Co sądzicie o buddyzmie?
(...) wielka parinirwana [Buddy] nie jest zniszczeniem ani śmiercią. Mahamati, gdyby wielka parinirwana była śmiercią, wówczas [po niej pojawiłyby się] narodziny i kontynuacja. Gdyby była unicestwieniem, wówczas nabrałaby charakteru czynu wytwarzającego skutek. Dlatego, Mahamati, wielka parinirwana nie jest zniszczeniem ani śmiercią, nie ma też nic wspólnego z zanikiem; jest to cel joginów. Dla buddów nie ma żadnej nirwany. I znowu, Mahamati, wielka parinirwana nie jest porzuceniem, ani osiągnięciem, nie ma jakiegoś jednego określonego znaczenia, nie jest też bez znaczenia. To się mówi o nirwanie" (Lankavatara Sutra)24.
"Kiedy oświecenie zostało udoskonalone, bodhisattwa uwalnia się od zniewolenia przez rzeczy, ale bodhisattwa nie poszukuje wyzwolenia od rzeczy. Nie nienawidzi samsary, ani nie kocha nirwany. Kiedy zalśni doskonałe oświecenie, nie jest to ani niewola, ani wyzwolenia. Istoty z natury są buddami, a zatem samsara i nirwana są jak wczorajszy sen. Ponieważ przypominają wczorajszy sen, nie ma narodzin, śmierci, powstawania ani ginięcia" (Purnabuddha-sutra Prasannartha-sutra)26.
http://www.buddyzm.edu.pl/biblioteczka/ ... rmaha.html
Refleksja
"Kim jestem?
Nie jestem tym przez co ludzie mnie opisują: moje nazwisko, ciało, emocje, myśli, ponieważ to niedługo się skończy.
Ja zawsze byłem i zawsze będę.
Jestem ponad i poza moim małym umysłem i mózgiem.
Jestem tym kto panuje nad tymi powłokami.
Kim jestem?
Teraz tworzę Ciszę w moim umyśle.
Nie odczuwam żadnej potrzeby i myśli.
Teraz niebo mojej świadomości jest oczyszczone z wszystkich chmurek-myśli.
Teraz jestem wolny; jestem poza wszystkim.
Wyszedłem z mego ciała i całej planety.
Zniknęły one całkowicie, gdyż były snem mojego umysłu.
Kim jestem?
Teraz obudziłem się z tego snu.
Wokół mnie nie ma nieskończonej przestrzeni.
Sam jestem jak ta przestrzeń; bez końca.
Teraz już nic mnie nie dosięgnie.
Nie mam formy i nazwiska.
Zapomniałem swój ziemski sen.
Kim jestem?
Jestem Życiem nieskończonym co przenika wszystko.
Jestem Wszystkim.
Jestem Tamtym.
Jestem Pięknością.
Jestem Czystą Świadomością".
Ramana Maharshi
http://www.umysl.pl/umysl/52.php
Bo nirwana to jakieś mętne przekształcenia tego co jest, albo zupełny brak przekształceń, oderwanie od świadomości włączonej w proces przyczynowo- skutkowy w materialnym świecie a nawet w duchowym, skoro nie może być już nawet śmiercią powodującą określone skutki (zamknięcie jednych spraw, chęć powrotu do innych, do istnienia itd.).
Może to błąkanie się po dalszym ciągu realnego świata bez żadnej formy i powodu, bez wcieleń w kogokolwiek i cokolwiek, ale bycie w jakiś sposób nimi wszystkimi.
No to ładne dzieje planetarne nam buddowie zafundowali.
Zmartwychwstanie jest konkretne i solidniejsze. Tylko jeszcze zależy jakie możliwości w rzeczywistości Wszechświata będziemy mieli wtedy.
"Kiedy oświecenie zostało udoskonalone, bodhisattwa uwalnia się od zniewolenia przez rzeczy, ale bodhisattwa nie poszukuje wyzwolenia od rzeczy. Nie nienawidzi samsary, ani nie kocha nirwany. Kiedy zalśni doskonałe oświecenie, nie jest to ani niewola, ani wyzwolenia. Istoty z natury są buddami, a zatem samsara i nirwana są jak wczorajszy sen. Ponieważ przypominają wczorajszy sen, nie ma narodzin, śmierci, powstawania ani ginięcia" (Purnabuddha-sutra Prasannartha-sutra)26.
http://www.buddyzm.edu.pl/biblioteczka/ ... rmaha.html
Refleksja
"Kim jestem?
Nie jestem tym przez co ludzie mnie opisują: moje nazwisko, ciało, emocje, myśli, ponieważ to niedługo się skończy.
Ja zawsze byłem i zawsze będę.
Jestem ponad i poza moim małym umysłem i mózgiem.
Jestem tym kto panuje nad tymi powłokami.
Kim jestem?
Teraz tworzę Ciszę w moim umyśle.
Nie odczuwam żadnej potrzeby i myśli.
Teraz niebo mojej świadomości jest oczyszczone z wszystkich chmurek-myśli.
Teraz jestem wolny; jestem poza wszystkim.
Wyszedłem z mego ciała i całej planety.
Zniknęły one całkowicie, gdyż były snem mojego umysłu.
Kim jestem?
Teraz obudziłem się z tego snu.
Wokół mnie nie ma nieskończonej przestrzeni.
Sam jestem jak ta przestrzeń; bez końca.
Teraz już nic mnie nie dosięgnie.
Nie mam formy i nazwiska.
Zapomniałem swój ziemski sen.
Kim jestem?
Jestem Życiem nieskończonym co przenika wszystko.
Jestem Wszystkim.
Jestem Tamtym.
Jestem Pięknością.
Jestem Czystą Świadomością".
Ramana Maharshi
http://www.umysl.pl/umysl/52.php
Bo nirwana to jakieś mętne przekształcenia tego co jest, albo zupełny brak przekształceń, oderwanie od świadomości włączonej w proces przyczynowo- skutkowy w materialnym świecie a nawet w duchowym, skoro nie może być już nawet śmiercią powodującą określone skutki (zamknięcie jednych spraw, chęć powrotu do innych, do istnienia itd.).
Może to błąkanie się po dalszym ciągu realnego świata bez żadnej formy i powodu, bez wcieleń w kogokolwiek i cokolwiek, ale bycie w jakiś sposób nimi wszystkimi.
No to ładne dzieje planetarne nam buddowie zafundowali.
Zmartwychwstanie jest konkretne i solidniejsze. Tylko jeszcze zależy jakie możliwości w rzeczywistości Wszechświata będziemy mieli wtedy.

- Kiciuś_XXL
- moderator
- Posty: 2970
- Rejestracja: ndz sty 13, 2008 1:35 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Co sądzicie o buddyzmie?
W krajach buddyjskich jest lepsza jakość życia pod względem etycznym i moralnym. Dzieci szanują rodziców i osoby starsze. Są bogatsi pod tym względem
Tak się zastanawiam, że jakbym tam mieszkał też byłbym taki jak tamci. Ale...
... ale skoro mieszkam w Polsce i jestem wychowany w zupełnie innym środowisku mogę powiedzieć, że tam szacunek zdobywa się za pomocą paska, kija albo jeszcze niewiadomo czego. Widocznie tam młodzi nie mają nic do powiedzenia zupełnie jak u nas kilkadziesiąt lat temu. Jeśli dziecko dostało kijem od nauczyciela i poskarzylo się ojcu ten wziął pasek i złoił pupę synkowi. Takie to były wspaniałe czasy. Tak naprawdę ofiara nikomu nie mogła się poskarżyć.
Mieszkam w Polsce i też mam szacunek do starszych np ustępuje miejsca w autobusie, powiem kilka miłych słów itd... Do rodziców też mam szacunek.
Z kolei uważam że na szacunek trzeba sobie zasłużyć. Ojciec pijak który woli kolegów od rodziny i dręczy psychicznie bliskich nie zasługuje na szacunek. W Buddyzmie nie wiem co robià w takich przypadkach.
Tak się zastanawiam, że jakbym tam mieszkał też byłbym taki jak tamci. Ale...
... ale skoro mieszkam w Polsce i jestem wychowany w zupełnie innym środowisku mogę powiedzieć, że tam szacunek zdobywa się za pomocą paska, kija albo jeszcze niewiadomo czego. Widocznie tam młodzi nie mają nic do powiedzenia zupełnie jak u nas kilkadziesiąt lat temu. Jeśli dziecko dostało kijem od nauczyciela i poskarzylo się ojcu ten wziął pasek i złoił pupę synkowi. Takie to były wspaniałe czasy. Tak naprawdę ofiara nikomu nie mogła się poskarżyć.
Mieszkam w Polsce i też mam szacunek do starszych np ustępuje miejsca w autobusie, powiem kilka miłych słów itd... Do rodziców też mam szacunek.
Z kolei uważam że na szacunek trzeba sobie zasłużyć. Ojciec pijak który woli kolegów od rodziny i dręczy psychicznie bliskich nie zasługuje na szacunek. W Buddyzmie nie wiem co robià w takich przypadkach.
- Kiciuś_XXL
- moderator
- Posty: 2970
- Rejestracja: ndz sty 13, 2008 1:35 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Co sądzicie o buddyzmie?
Lubię azjatyckie filmy i kieruje się tym co ogladalem
Re: Co sądzicie o buddyzmie?
Ależ to oczywiste. Wysyła się go do piekła.Kicius_XXL pisze: ↑pn cze 03, 2019 11:36 am Ojciec pijak który woli kolegów od rodziny i dręczy psychicznie bliskich nie zasługuje na szacunek. W Buddyzmie nie wiem co robià w takich przypadkach.

(Żeby oczyścił swoją karmę).
"Piekło Lamentu i Wycia; Raurawa; 叫喚地獄
Spadają tutaj mordercy, złodzieje, cudzołożnicy i alkoholicy. Piekielny słudzy wlewają grzesznikom do ust płynną miedź. Poboczne piekła skupiają się na dręczeniu tych, którzy za pomocą alkoholu dokonywali niecnych czynów. Skazańcy, którzy sprzedawali rozrzedzone wino są poddani wszystkimi 404 rodzajom chorób. Inni, którzy upijali znajomych by zrobić z nich pośmiewisko kroczą pośród piekielnego ognia, spalają się i odradzają na nowo".
http://www.polska-azja.pl/k-zdanowicz-p ... -pieklach/
Ale to tylko "Piekło Lamentu i Wycia; Raurawa", a są jeszcze gorsze, na przykład "Piekło Wielkiego Lamentu i Wycia; Maharaurawa; 大叫喚地獄"
Re: Co sądzicie o buddyzmie?
Co innego mówi Ajahn Brahm:
"Mój ojciec urodził się w Liverpoolu, tuż po pierwszej wojnie światowej. Dorastał w czasach wielkiego kryzysu. Globalny kryzys, który mamy teraz to nic w porównaniu do tego, co się wtedy działo: ludzie dosłownie nie mieli co jeść. Dosłownie głodowali. I kiedy szli do pracy, to mieli szczęście, jeśli jej tego dnia nie stracili. Mój ojciec i dziadek opowiadali, że życie w kryzysie oznaczało ciągłą niepewność, nie było pomocy socjalnej i niektórzy umierali. Ludzie nie mieli co jeść i gdzie mieszkać. Ludzie mieli dzieci, które urodziły się w lepszych czasach, a później nie mieli pieniędzy, żeby je utrzymać. Było naprawdę bardzo ciężko. Mój ojciec, który dorastał w tamtych czasach, opowiadał mi o swoim ojcu, moim dziadku, który miał pracę: był hydraulikiem. W takim zawodzie zawsze znajdzie się jakaś praca. Zarabiał, ale życie było tak dołujące i bez żadnej nadziei na przyszłość, i dzieci które miał ze swoją żoną oznaczały tylko kolejną osobę do wyżywienia w domu. A w tamtych czasach nie było antykoncepcji. Więc jego życie polegało na chodzeniu do pracy, a po pracy do pubu, a potem do domu, po pijanemu. I tak prawie każdego dnia. Mój ojciec opowiadał, że jak tylko słyszał kroki swojego ojca, to się chował, bo dziadek zdejmował pas i bił dziecko, które stanęło mu na drodze. A potem bił matkę, która nie mogła się przed nim schować. To była straszna przemoc w domu alkoholika, który stracił nadzieję. Tak mój ojciec opisywał swoją młodość. Zabrało mi wiele lat zanim to z niego wyciągnąłem. To normalne, że dziecko chce wiedzieć, jacy byli rodzice jego rodziców. Byłem ciekaw swoich korzeni. Ale zajęło mu wiele lat, zanim mi powiedział, w jakich warunkach dorastał.
Pamiętam, jak kiedyś opowiedział o tym, jak dostawał lanie, mimo, że nic nie zrobił; nie zasługiwał na karę, ale jego ojciec był pijany i stracił wszelką nadzieję. Ojciec powiedział, że powziął postanowienie: za każdym razem, kiedy ten pas go uderzał, myślał o tym, że pewnego dnia być może sam będzie miał dzieci, i że jeśli tak się stanie, to nigdy, przenigdy nie będzie ich tak traktował. Wiele lat później spotkał moją matkę; ja byłem jednym z dwójki dzieci które razem mieli. Był jednym z najbardziej łagodnych ludzi jakich znałem. Nawet, kiedy byłem niegrzeczny, nie był w stanie mnie uderzyć. Wtedy nie wiedziałem dlaczego tak było, ale teraz rozumiem. To było jego postanowienie. Wiedział, jak to boli. Nie tylko fizycznie – również emocjonalnie. Zdał sobie sprawę, że nie tak powinno się wychowywać dzieci. Chyba wyrosłem na ludzi. Takiego właśnie miałem ojca. Po prostu nie stosował wobec mnie przemocy, ani wobec mojego brata. On jest kilka lat starszy ode mnie, i jest naprawdę dobrym człowiekiem; teraz jest już na emeryturze.
Mój ojciec doświadczył przemocy, ale nigdy nie przeniósł jej na swoje dzieci. Ta przemoc nie została przekazana kolejnemu pokoleniu. Dlaczego? Bo przyjrzał się tej przemocy, przyjął do wiadomości, że się wydarzyła i miał na tyle mądrości i współczucia, że powiedział sobie, że nigdy nie potraktuje tak drugiego człowieka. Kiedy my doświadczamy przemocy i jesteśmy ranieni, czy nie możemy zrobić tego samego? Wiedząc, jak to boli, jak rani, jak to niszczy zaufanie kiedy ktoś, kogo kocham tak bardzo mnie krzywdzi. Czy nie możemy się z tego nauczyć? I zamiast przekazywać cierpienie dalej: „oni mnie zranili, więc ja zranię kogoś innego” powiedzieć sobie: „nigdy nikogo tak nie skrzywdzę. Znam to uczucie, wiem jak to boli; nigdy tego nie zrobię.”
To, co się wtedy dzieje, to jedna z podstawowych nauk buddyzmu: uznajemy ból. I wybaczamy. Nie chcemy karać. Ale uczymy się z niego. Uczymy się i wzrastamy, i stajemy się o wiele lepszymi ludźmi. Mój ojciec rozumiał miłość i okazywał mi ją. Nauczył mnie kochać, mimo, że miał taką straszną przeszłość. Praktykował nauki buddyzmu. „Zranił mnie, znęcał się nade mną, oszukał mnie” – tak myślał o swoim ojcu – „ale moja nienawiść nie zniknie jeśli będę o tym myślał”. I uwolnił się od tego, i dzięki temu nigdy nie stosował wobec mnie przemocy.
W taki sposób radzimy sobie z przeszłością: nie ukrywamy jej, nie zaprzeczamy, że się wydarzyła. Najważniejsze jest uznanie, że coś się wydarzyło. Nic nie ukrywamy. Prawda i szczerość to pierwszy krok na jakiejkolwiek duchowej ścieżce. Nie ma religii opartej tylko na fantazjach i historiach, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. To jest kolejna rzecz, którą bardzo cenię w buddyzmie: prawda jest ważniejsza niż to, czy ktoś ma rację. Czasami ludzie myślą, że to, że ktoś jest szefem, przywódcą, ja tu rządzę, ja mam rację. I czasami osoby posiadające władzę stoją na drodze prawdzie. Prawda nie ma nic wspólnego z posiadaniem racji. Prawda polega na patrzeniu głębiej; jeśli automatycznie zakładasz, że ktoś ma rację, to znaczy, że nie patrzysz głębiej. Nad prawdą trzeba ciągle pracować; racja to coś, co się wydarza i już. Żadnych pytań, żadnej dyskusji. Masz rację i już. Ale prawda to coś, do czego nigdy nie docieramy, w tym sensie, że nie możemy mieć racji. Zawsze można spojrzeć głębiej, znaleźć coś więcej, więcej zrozumieć. Od myślenia, że ma się rację, zaczynają się dogmaty. Poszukiwanie prawdy polega na patrzeniu głębiej, znajdywaniu więcej i uczeniu się na nowo.
W buddyzmie uznajemy to co się dzieje, docieramy głębiej, do sedna tego co się dzieje. Niczego nie ukrywamy. Zaprzeczanie nie ma nic wspólnego z buddyzmem. Jesteśmy szczerzy. Czwarte wskazanie nie oznacza tylko powstrzymywanie się od mówienia nieprawdy innym ludziom, ale też sobie samemu. Oznacza życie w prawdzie wobec tego kim się jest, najbardziej jak się potrafi, i patrzenie głębiej. Skoro już staniemy wobec prawdy, to jest nasz pierwszy krok.
Kiedyś musiałem wygłosić mowę – bo ludzie wybierają dla mnie tematy; wolę jeśli ludzie proszą o spotkanie i żebym omówił jakiś konkretny temat. Bo po pierwsze to żadne wyzwanie mówić o czymś co się samemu wybrało, a po drugie jeśli mówię o tym, o czym ja chcę mówić, to to nie łączy mnie z ludźmi. W Malezji poproszono mnie, żebym przemówił na temat o którym nic nie wiedziałem, bo nie rozumiałem słowa, którego użyli w opisie. Miałem przemawiać przez trzy godziny na temat, którego nie rozumiałem, więc pierwszą rzeczą o którą zapytałem, było co oznacza temat mojej prelekcji. Okazało się, że to Malezyjskie słowo oznaczające harmonię i zjednoczenie różnych społeczności zamieszkujących Malezję, bo w Malezji są cztery duże społeczności: Malezyjczycy, Chińczycy, Hindusi i inne nacje, głównie rdzenni mieszkańcy tego regionu. I jeszcze parę procent ludzi z Zachodu i z innych części świata. I jeśli śledzi się malezyjską politykę albo rozmawia z ludźmi, którzy się tam wychowali, to widać, że pomiędzy tymi grupami społecznymi panuje napięcie, które raz na jakiś czas wybucha. Ludzie pytali jak można połączyć i zharmonizować te cztery społeczności, i jedną z pierwszych rzeczy, które powiedziałem, to to, żeby ludzie byli szczerzy co do tego dlaczego nie lubią innych nacji. Powiedziałem im, żeby zapisali to na kartkach: dlaczego nie lubią Malajczyków, Hindusów, wreszcie Chińczyków – większość z nich to byli Chińczycy, więc pytałem dlaczego nie lubią siebie samych. Powinniśmy być otwarci na własne wady i słabości.
Potem poprosiłem, żeby zapisali za co lubią te grupy; za co szanują Malajczyków, Hindusów – wiecie, za co najbardziej szanuję Hindusów w Malezji? Robią świetną herbatę. Indyjska herbata jest mocna, aromatyczna, ze skondensowanym mlekiem, bardzo ją lubię. No i spisali to wszystko; byli szczerzy, i zachowali harmonię. I właśnie dzięki harmonii możemy poradzić sobie z przeszłością.
Mój dziadek bił mojego ojca. Ale również go karmił, ochraniał i wychowywał. Ta historia ma drugą stronę. Jest w niej nie tylko ból, ale też radość, i to jest ważny element uwalniania się od przeszłości. „Skrzywdził mnie, znęcał się nade mną, oszukał mnie” – ta negatywność, złość, poczucie winy nigdy nie odejdą jeśli będziesz myśleć w ten sposób. Więc jak się uwalnia? Mówisz otwarcie co się stało, ale widzisz też drugą stronę. „Bywał dla mnie dobry. Opiekował się mną. Poza tym, że mnie bił.” I wtedy uwolnienie staje się możliwe. Bo zdajesz sobie sprawę, że warto się uwolnić. Ludzie nieraz pytają jak można komuś wybaczyć. Gdyby ktoś z twojej rodziny zginął w World Trade Center jedenastego września; gdyby to była twoja matka albo dziecko, które poszło tylko do pracy, które nie zrobiło nic, nie miało nic wspólnego z polityką, nie było muzułmaninem ani chrześcijaninem; które poszło do pracy i zginęło przez tego okropnego Osamę Bin Ladena. Można wtedy zrozumieć dlaczego niektórzy ludzie ucieszyli się z jego śmierci - ponieważ nie widzą całości. Chcą zemsty. Nigdy nie wybaczyli. Dla takich ludzi nawet śmierć Osamy Bin Ladena niczego nie kończy; chcą, żeby wszyscy zginęli".
[youtube]DnNnHy_YB7U[/youtube]
http://sasana.wikidot.com/w-jak-wybaczenie
"Mój ojciec urodził się w Liverpoolu, tuż po pierwszej wojnie światowej. Dorastał w czasach wielkiego kryzysu. Globalny kryzys, który mamy teraz to nic w porównaniu do tego, co się wtedy działo: ludzie dosłownie nie mieli co jeść. Dosłownie głodowali. I kiedy szli do pracy, to mieli szczęście, jeśli jej tego dnia nie stracili. Mój ojciec i dziadek opowiadali, że życie w kryzysie oznaczało ciągłą niepewność, nie było pomocy socjalnej i niektórzy umierali. Ludzie nie mieli co jeść i gdzie mieszkać. Ludzie mieli dzieci, które urodziły się w lepszych czasach, a później nie mieli pieniędzy, żeby je utrzymać. Było naprawdę bardzo ciężko. Mój ojciec, który dorastał w tamtych czasach, opowiadał mi o swoim ojcu, moim dziadku, który miał pracę: był hydraulikiem. W takim zawodzie zawsze znajdzie się jakaś praca. Zarabiał, ale życie było tak dołujące i bez żadnej nadziei na przyszłość, i dzieci które miał ze swoją żoną oznaczały tylko kolejną osobę do wyżywienia w domu. A w tamtych czasach nie było antykoncepcji. Więc jego życie polegało na chodzeniu do pracy, a po pracy do pubu, a potem do domu, po pijanemu. I tak prawie każdego dnia. Mój ojciec opowiadał, że jak tylko słyszał kroki swojego ojca, to się chował, bo dziadek zdejmował pas i bił dziecko, które stanęło mu na drodze. A potem bił matkę, która nie mogła się przed nim schować. To była straszna przemoc w domu alkoholika, który stracił nadzieję. Tak mój ojciec opisywał swoją młodość. Zabrało mi wiele lat zanim to z niego wyciągnąłem. To normalne, że dziecko chce wiedzieć, jacy byli rodzice jego rodziców. Byłem ciekaw swoich korzeni. Ale zajęło mu wiele lat, zanim mi powiedział, w jakich warunkach dorastał.
Pamiętam, jak kiedyś opowiedział o tym, jak dostawał lanie, mimo, że nic nie zrobił; nie zasługiwał na karę, ale jego ojciec był pijany i stracił wszelką nadzieję. Ojciec powiedział, że powziął postanowienie: za każdym razem, kiedy ten pas go uderzał, myślał o tym, że pewnego dnia być może sam będzie miał dzieci, i że jeśli tak się stanie, to nigdy, przenigdy nie będzie ich tak traktował. Wiele lat później spotkał moją matkę; ja byłem jednym z dwójki dzieci które razem mieli. Był jednym z najbardziej łagodnych ludzi jakich znałem. Nawet, kiedy byłem niegrzeczny, nie był w stanie mnie uderzyć. Wtedy nie wiedziałem dlaczego tak było, ale teraz rozumiem. To było jego postanowienie. Wiedział, jak to boli. Nie tylko fizycznie – również emocjonalnie. Zdał sobie sprawę, że nie tak powinno się wychowywać dzieci. Chyba wyrosłem na ludzi. Takiego właśnie miałem ojca. Po prostu nie stosował wobec mnie przemocy, ani wobec mojego brata. On jest kilka lat starszy ode mnie, i jest naprawdę dobrym człowiekiem; teraz jest już na emeryturze.
Mój ojciec doświadczył przemocy, ale nigdy nie przeniósł jej na swoje dzieci. Ta przemoc nie została przekazana kolejnemu pokoleniu. Dlaczego? Bo przyjrzał się tej przemocy, przyjął do wiadomości, że się wydarzyła i miał na tyle mądrości i współczucia, że powiedział sobie, że nigdy nie potraktuje tak drugiego człowieka. Kiedy my doświadczamy przemocy i jesteśmy ranieni, czy nie możemy zrobić tego samego? Wiedząc, jak to boli, jak rani, jak to niszczy zaufanie kiedy ktoś, kogo kocham tak bardzo mnie krzywdzi. Czy nie możemy się z tego nauczyć? I zamiast przekazywać cierpienie dalej: „oni mnie zranili, więc ja zranię kogoś innego” powiedzieć sobie: „nigdy nikogo tak nie skrzywdzę. Znam to uczucie, wiem jak to boli; nigdy tego nie zrobię.”
To, co się wtedy dzieje, to jedna z podstawowych nauk buddyzmu: uznajemy ból. I wybaczamy. Nie chcemy karać. Ale uczymy się z niego. Uczymy się i wzrastamy, i stajemy się o wiele lepszymi ludźmi. Mój ojciec rozumiał miłość i okazywał mi ją. Nauczył mnie kochać, mimo, że miał taką straszną przeszłość. Praktykował nauki buddyzmu. „Zranił mnie, znęcał się nade mną, oszukał mnie” – tak myślał o swoim ojcu – „ale moja nienawiść nie zniknie jeśli będę o tym myślał”. I uwolnił się od tego, i dzięki temu nigdy nie stosował wobec mnie przemocy.
W taki sposób radzimy sobie z przeszłością: nie ukrywamy jej, nie zaprzeczamy, że się wydarzyła. Najważniejsze jest uznanie, że coś się wydarzyło. Nic nie ukrywamy. Prawda i szczerość to pierwszy krok na jakiejkolwiek duchowej ścieżce. Nie ma religii opartej tylko na fantazjach i historiach, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. To jest kolejna rzecz, którą bardzo cenię w buddyzmie: prawda jest ważniejsza niż to, czy ktoś ma rację. Czasami ludzie myślą, że to, że ktoś jest szefem, przywódcą, ja tu rządzę, ja mam rację. I czasami osoby posiadające władzę stoją na drodze prawdzie. Prawda nie ma nic wspólnego z posiadaniem racji. Prawda polega na patrzeniu głębiej; jeśli automatycznie zakładasz, że ktoś ma rację, to znaczy, że nie patrzysz głębiej. Nad prawdą trzeba ciągle pracować; racja to coś, co się wydarza i już. Żadnych pytań, żadnej dyskusji. Masz rację i już. Ale prawda to coś, do czego nigdy nie docieramy, w tym sensie, że nie możemy mieć racji. Zawsze można spojrzeć głębiej, znaleźć coś więcej, więcej zrozumieć. Od myślenia, że ma się rację, zaczynają się dogmaty. Poszukiwanie prawdy polega na patrzeniu głębiej, znajdywaniu więcej i uczeniu się na nowo.
W buddyzmie uznajemy to co się dzieje, docieramy głębiej, do sedna tego co się dzieje. Niczego nie ukrywamy. Zaprzeczanie nie ma nic wspólnego z buddyzmem. Jesteśmy szczerzy. Czwarte wskazanie nie oznacza tylko powstrzymywanie się od mówienia nieprawdy innym ludziom, ale też sobie samemu. Oznacza życie w prawdzie wobec tego kim się jest, najbardziej jak się potrafi, i patrzenie głębiej. Skoro już staniemy wobec prawdy, to jest nasz pierwszy krok.
Kiedyś musiałem wygłosić mowę – bo ludzie wybierają dla mnie tematy; wolę jeśli ludzie proszą o spotkanie i żebym omówił jakiś konkretny temat. Bo po pierwsze to żadne wyzwanie mówić o czymś co się samemu wybrało, a po drugie jeśli mówię o tym, o czym ja chcę mówić, to to nie łączy mnie z ludźmi. W Malezji poproszono mnie, żebym przemówił na temat o którym nic nie wiedziałem, bo nie rozumiałem słowa, którego użyli w opisie. Miałem przemawiać przez trzy godziny na temat, którego nie rozumiałem, więc pierwszą rzeczą o którą zapytałem, było co oznacza temat mojej prelekcji. Okazało się, że to Malezyjskie słowo oznaczające harmonię i zjednoczenie różnych społeczności zamieszkujących Malezję, bo w Malezji są cztery duże społeczności: Malezyjczycy, Chińczycy, Hindusi i inne nacje, głównie rdzenni mieszkańcy tego regionu. I jeszcze parę procent ludzi z Zachodu i z innych części świata. I jeśli śledzi się malezyjską politykę albo rozmawia z ludźmi, którzy się tam wychowali, to widać, że pomiędzy tymi grupami społecznymi panuje napięcie, które raz na jakiś czas wybucha. Ludzie pytali jak można połączyć i zharmonizować te cztery społeczności, i jedną z pierwszych rzeczy, które powiedziałem, to to, żeby ludzie byli szczerzy co do tego dlaczego nie lubią innych nacji. Powiedziałem im, żeby zapisali to na kartkach: dlaczego nie lubią Malajczyków, Hindusów, wreszcie Chińczyków – większość z nich to byli Chińczycy, więc pytałem dlaczego nie lubią siebie samych. Powinniśmy być otwarci na własne wady i słabości.
Potem poprosiłem, żeby zapisali za co lubią te grupy; za co szanują Malajczyków, Hindusów – wiecie, za co najbardziej szanuję Hindusów w Malezji? Robią świetną herbatę. Indyjska herbata jest mocna, aromatyczna, ze skondensowanym mlekiem, bardzo ją lubię. No i spisali to wszystko; byli szczerzy, i zachowali harmonię. I właśnie dzięki harmonii możemy poradzić sobie z przeszłością.
Mój dziadek bił mojego ojca. Ale również go karmił, ochraniał i wychowywał. Ta historia ma drugą stronę. Jest w niej nie tylko ból, ale też radość, i to jest ważny element uwalniania się od przeszłości. „Skrzywdził mnie, znęcał się nade mną, oszukał mnie” – ta negatywność, złość, poczucie winy nigdy nie odejdą jeśli będziesz myśleć w ten sposób. Więc jak się uwalnia? Mówisz otwarcie co się stało, ale widzisz też drugą stronę. „Bywał dla mnie dobry. Opiekował się mną. Poza tym, że mnie bił.” I wtedy uwolnienie staje się możliwe. Bo zdajesz sobie sprawę, że warto się uwolnić. Ludzie nieraz pytają jak można komuś wybaczyć. Gdyby ktoś z twojej rodziny zginął w World Trade Center jedenastego września; gdyby to była twoja matka albo dziecko, które poszło tylko do pracy, które nie zrobiło nic, nie miało nic wspólnego z polityką, nie było muzułmaninem ani chrześcijaninem; które poszło do pracy i zginęło przez tego okropnego Osamę Bin Ladena. Można wtedy zrozumieć dlaczego niektórzy ludzie ucieszyli się z jego śmierci - ponieważ nie widzą całości. Chcą zemsty. Nigdy nie wybaczyli. Dla takich ludzi nawet śmierć Osamy Bin Ladena niczego nie kończy; chcą, żeby wszyscy zginęli".
[youtube]DnNnHy_YB7U[/youtube]
http://sasana.wikidot.com/w-jak-wybaczenie
Ostatnio zmieniony pn cze 03, 2019 12:45 pm przez cezary123, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Co sądzicie o buddyzmie?
To jest prawdopodobnie uwalnianie się od złej karmy i skutków jeszcze za życia, przed odrodzeniem w zaświatach piekielnych. 

- Kiciuś_XXL
- moderator
- Posty: 2970
- Rejestracja: ndz sty 13, 2008 1:35 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Co sądzicie o buddyzmie?
Sam próbowałbym usprawiedliwić swoje złe i niegodziwe prowadzenie się w świetle głębszego poznania prawdy.
Co z ofiarą? Jak nauka odnosi się do ich cierpienia. Czy cierpią bo muszą się oczyścić że złych postępków popełnionych w poprzednich wcieleniach. Jeśli tak ta wiarą mniej mi się podoba.
Nigdy wcześniej nie wgłebialem się w ich nauki.
Co z ofiarą? Jak nauka odnosi się do ich cierpienia. Czy cierpią bo muszą się oczyścić że złych postępków popełnionych w poprzednich wcieleniach. Jeśli tak ta wiarą mniej mi się podoba.
Nigdy wcześniej nie wgłebialem się w ich nauki.
Re: Co sądzicie o buddyzmie?
Cierpienie nie jest w buddyzmie ofiarą, tylko zwykłą konsekwencją poprzednich sytuacji. Oczywiście też sprzed obecnych narodzin. Oświecenie ma na celu pozbycie się wszelkiego cierpienia.
Mi się w buddyzmie nie podoba to podmienianie umarłych innymi obecnie żyjącymi i to, że nikt nie ma wpływu na materialne prawa i losy Wszechświata, a przecież to od tego wszystko zależy. Nie byłoby umysłu, gdyby nie pierwiastki chemiczne.
Mi się w buddyzmie nie podoba to podmienianie umarłych innymi obecnie żyjącymi i to, że nikt nie ma wpływu na materialne prawa i losy Wszechświata, a przecież to od tego wszystko zależy. Nie byłoby umysłu, gdyby nie pierwiastki chemiczne.
- Bright Angel
- zaufany użytkownik
- Posty: 5440
- Rejestracja: ndz gru 10, 2006 9:40 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Co sądzicie o buddyzmie?
Buddyzm tak naprawdę nie jest religią, jest raczej poglądem filozoficznym. Tam nie ma BOGA i czczą człowieka Buddę. Czyli jest to pogaństwo.
Just remember that death is not the end. Heaven or hell? The choice is Yours.
- wowo
- zaufany użytkownik
- Posty: 5318
- Rejestracja: wt maja 28, 2019 9:30 pm
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 9697465
Re: Co sądzicie o buddyzmie?
Mając omamy wzrokowe widziałem Buddę, był uśmiechnięty i się śmiał, ja w tym czasie miałem pełny zestaw objawów psychotycznych. Jednak po tamtym przeżyciu nabrałem szacunku do buddyzmu i nie śmieje się z ludzi którzy praktykują tą religię. Było to jedno z bardzo mocnych przeżyć które miałem podczas choroby.
Wysłane z mojego ONEPLUS A6003 przy użyciu Tapatalka
Wysłane z mojego ONEPLUS A6003 przy użyciu Tapatalka