hmmm...

Dla osób szukających ogólnej pomocy i wstępnej orientacji dotyczącej choroby.
Kto umie dokładniej nazwać problem proszę pisać w działach tematycznych "Ogólnej dyskusji"

Moderator: moderatorzy

Regulamin forum
Uwaga: o pomoc w konkretnych sprawach, dla których odpowiednie działy istnieją w "Dyskusji Ogólnej" proszę pisać tam.Tutaj tylko w sprawie ogólnej pomocy w zorientowaniu się w tematyce, np. gdy ktoś szuka wstępnej pomocy, co począć z taką chorobą i jak nazwać i określić jej objawy
Baran
zarejestrowany użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: ndz lut 26, 2006 12:01 pm
Lokalizacja: Chorzów

hmmm...

Post autor: Baran »

Na wstepie chcialem sie przywitac bo jestem tu nowy...

mysle ze zaczne od poczatku bo tak bedzie najlepiej...kilka lat temu mialem wujka. mialem bo niestety sie zabij - podcial sobie zyly... jak sie dowiedzialem pozniej w niezbyt sprzyjajacych okolicznosciach - leczyl sie. uczeszczal do poradni psychiatrycznej (chyba tak sie one nazywaja:| ). znaleziono u niego w domu recepty na leki - nie zdazyl ich wykupic...

kiedy sie dowiedzialem o tym ze sie zabil a nie umarl (okolo 7 lat po jego smierci...) sam mialem nieciekawe "jazdy" (przepraszam za dobor slowa). mianowicie bylem w penwego typu depresji (mimo iz mialem wowczas okolo lat 16). mialem mysli samobojcze, blizny po zyletkach na rekach mam do dzisiaj. bylo ciezko ale naszczescie ojciec (brat wujka) zauwazyl to czego nie umial zobaczyc u niego. szybka interwencja skonczyla sie wizytami u psychologa. na poczatku zapieralem sie ze wszystko jest ok, mimo iz w rzeczywistosci bylem wrakiem czlowieka (wiem ze to pewnie nic, ale doslownie tak sie czulem). calymi dniami siedzialem na lozku i patrzylem w sufit. nie umialem sie skupic. zerwalem kontakty ze znajomymi bo balem se ich reakcji. jednak jakos sie pozbieralem. udalo mi sie nabrac pewnosci siebie i checi do zycia. zaczelo byc pieknie. jednak moj Pan psycho powiedzial mi ze za szybko nadeszla ta zmiana i ze w rzeczywistosci ciagle jestem jeszcze tym samym czlowiekiem ktory sie boi wszystkiego. na przekor jemu postanowilem udowodnic wszystkim ( w szczegolnosci sobie) ze to nie prawda. i ot w drodze prostej stalem sie egoista (po czasie doszedlem dopiero do takiego wniosku)... i praktycznie w tym momencie zaczyna sie wszystko to co trwa do dzisiaj...

wczesniej bylem gleboko wierzacy, jednak po tym wszystkim poszedlem w racjonalizm, potem agnostycyzm a teraz ateizm. wydawalo mi sie ze skoro Bog mi nie pomogl mimo ze wszystko w nim pokladalem, to skoro wszystko bedzie pokladane w moim duchu - stane sie silniejszy psychicznie. w sumie dalej w to wierze. zaczalem interesowac sie filozofia, troszke psychologia. po pewnym czasie zaczalem czuc sie wyobcowany wsrod ludzi, zaczalem miewac odczucie ze ktos patrzy co robie np w domu. miewam tez czasem populanie zwane "zawiasy", czyli ide np ulica i z kims rozmawiam po czym sie "wylaczam" i nie dociera do mnie nic oprocz obrazu i dzwieku (ktory slysze jakby przez sciane). taki efekt motyla :| czasem siedze i zaczynam sie bac. nie wiem nawet czego. poprostu ot bac sie. co prawda przechodzi mi to po kilku minutach ale czasami takie stany mam calymi dniami. moje upodobania muzyczne poszly w kierunku grupy TOOL, ktora wierzy w tzw lakrymologie (bol wewnetrzny zrodlem poznania siebie, lzy maj oczyszczajaca moc, cierpienie powinno byc wykorzystane do poznania jego mocnych i slabych stron, "terapia lez"). zaczalem sie "wkrecac" w to wszystko. czytam duzo fantastyki. czasem jesli cos w rzeczywistosci mnie drazni, patrze na to okiem fantastyki. czasem konczy to sie tak ze zaczynam miewac odczucie magicznosci pewnych miejsc i widuje rozne dziwne rzeczy wokol mnie. ostatnio takie omamy (nie wiem czy to dobre slowo...) mialem np w autobusie jadac do szkoly... czesto nie wiem co sie dzieje ze mna... obawiam sie siebie i boje sie tego co moge zaraz zobaczyc lub uslyszec... boje sie czy to nie jest wlasnie jakas choroba psychiczna... co Wy o tym myslicie?

piszac cos podobnego na forum mlodziezowym spotkalem sie z ogromna fala krytyki itp... wierze ze tutaj bede mogl sie czegos dowiedziec o tym...
Bardo
moderator
moderator
Posty: 3856
Rejestracja: pn lut 06, 2006 9:32 am
płeć: mężczyzna

Post autor: Bardo »

Moze sprobuj bardziej skupic sie na zyciowych pracach, szkola/praca, przyjaciele, dziewczyna. To, co tu opisales, to jeszcze nie jest choroba, ale takie esperymenty z psychika moga skonczyc sie nieprzyjemnie. Moim zdaniem czlowiek czuje sie najlepiej, kiedy upraszcza sobie zycie, a nie utrudnia. Mozesz miec zainteresowania filozofia, psychologia, ale nie mieszaj tego z zyciem. Niech to pozostana tylko zainteresowania. Aha, i nie wierz w to, ze cierpienie pomoze Ci bardziej poznac siebie, efektem wywolywania u siebie cierpienia jest tylko jeszcze wieksze cierpienie. Skup sie na radosciach zycia codziennego, najlepsza filozofia zyciowa to samo zycie. A te wszystkie objawy, ktore tu opisales nie sa jeszcze chorobowe, ale jesli bedziesz dalej postepowal tak, jak postepujesz, to nie wiadomo, gdzie to moze zajsc.
Kalina
bywalec
Posty: 40
Rejestracja: sob lut 25, 2006 7:26 pm

Post autor: Kalina »

hej jakos tak to smutno brzmi. nie jestem nazwac tego co Cie dreczy, nie potrafie tez nic poradzic, staram sie jednak rozumiec. Nie jestem ekspertem. Moim zdaniem masz kilka mozliwosci, a jedna z nich jest kontakt z psychologiem a druga mozliwosc to pozostawienie rezczy samych sobie i dumanie nad tym co Ci jest a co nie. To moze byc cos a moze byc nic. :wink: Moze byc spowodowane roznymi rzeczami.???
A jesli widzisz ze pewne rzeczy nakrecaja jak to nazywasz pewne nieprzyjemne stany dlaczego nadal je kontynuujesz??? mam na mysli muzyke, ktorej sluchasz(zespolu Tool nie znam zupelnie ).
Mysle ze wiesz co moze Ci pomoc, bo zwykle ekspertami w naszych sprawach jestesmy my sami.
pozdrawiam Cie bardzo i powodzenia :D
ODPOWIEDZ

Wróć do „kto pomoże”