Psychiatrzy o neuroleptykach

informacje naukowe, medyczne

Moderator: moderatorzy

Joanna_s
zaufany użytkownik
Posty: 777
Rejestracja: pn paź 29, 2012 8:40 pm
Lokalizacja: Opole

Psychiatrzy o neuroleptykach

Post autor: Joanna_s »

Na stronie czasopisma "Psychiatric Times" ukazał się w kwietniu tego roku ciekawy artykuł autorstwa dwóch psychiatrów, Christophera Gordona i Marka Greena, pt. "Wspólne podejmowanie decyzji w leczeniu psychoz" (http://www.psychiatrictimes.com/article ... -psychosis). W artykule można, między innymi, wyczytać, że:

* pacjenci bardzo często odstawiają neuroleptyki, często nie mówiąc o tym lekarzom. "Część pacjentów mówi, że leki nie przynoszą im obiecywanych korzystnych skutków, że leki sprawiają, że czują się tak, jakby obumarło w nich coś bardzo ważnego, i że ich nie znoszą. Wydaje się, że wielu pacjentów czuje, że nie uczestniczyli w procesie podejmowania decyzji o rozpoczęciu terapii lekami [...]."

* "Istnieje mniejszość - nie jest to duża grupa, ale nie jest też znikomo mała - pacjentów, którzy dobrze sobie radzą bez leków antypsychotycznych. Być może przynajmniej niektórzy spośród tych pacjentów dobrze sobie radzą właśnie dlatego, że nie biorą leków (autorzy powołują się tu na artykuły M. Harrowa, TH Jobe'a i RN Faulla, "Do all schizophrenia patients need antipsychotic treatment continuously throughout their lifetime? A 20-year longitudinal study", Psychological Medicine 2012, 42, i R. Whitakera, "The case against antipsychotic drugs: a 50-year record of doing more harm than good", Medical Hypotheses, 2004, 62).

* "Choć leki antypsychotyczne mogą być bardzo pomocne dla części pacjentów, nie da się przewidzieć, komu i jakie przyniosą korzyści. Zażywanie leków antypsychotycznych nie gwarantuje powrotu do zdrowia. Choć krótkookresowe zażywanie tych leków wiąże się z niewielkim ryzykiem, ich długookresowe zażywanie wiąże się ze znaczącym ryzykiem toksycznego działania. To bardzo silnie działające leki, które mogą przynieść zarówno wielkie korzyści, jak i wielkie szkody."

* "Naturalny przebieg kliniczny wczesnej psychozy (early-episode psychosis) i schizofrenii nie jest tak ponury i jednolity, jak zdaje się sądzić wielu psychiatrów klinicznych. Jest tak po części dlatego, że diagnoza obejmuje tak różnorodne przypadki: by pacjent dostał taką diagnozę, nie jest konieczne występowanie takich objawów, jak pogorszenie zdolności poznawczych, dezorganizacja myślenia, zmiany nastroju, apatia, a nawet fakt, że pacjent aktualnie znajduje się w stanie psychotycznym. Choć psychiatrzy zwykle zalecają zażywanie leków wszystkim pacjentom z objawami psychotycznymi, ci pacjenci różnią się pod względem objawów chorobowych, rokowań i reakcji na terapię. W przypadku tych z nas, którzy pracują w środowisku klinicznym [autorzy mają na myśli szpitale], gdzie stykamy się z ludźmi z ciężkimi, przewlekłymi chorobami psychicznymi, szczególnie silne jest <złudzenie lekarza klinicznego>: możemy wyciągać ogólne wnioski na podstawie najcięższych przypadków."

* "drogi do powrotu do zdrowia są różne, tak jak drogi do przejścia w stan przewlekły choroby. To, co najlepsze dla danego pacjenta, jest sprawą wiedzy lekarza, osobistego wyboru pacjenta i negocjacji."

* "Danych świadczących o ochronnym wpływie leków antypsychotycznych na mózg jest dość niewiele - i są one złożone. Natomiast niektóre dane sugerują, że postępujący zanik mózgu w schizofrenii jest skorelowany z ekspozycją na leki, a nie z postępem choroby. Choć odstawienie leków antypsychotycznych niemal zawsze skutkuje nawrotem, niektórzy autorzy sugerują, że te leki mogą zwiększać ryzyko nawrotu, bo powodują nadwrażliwość na dopaminę. [autorzy artykułu powołują się tu na artykuły G Morkena, JH Widena i RW Grawe'a, "Non-adherence to antipsychotic medication, relapse and rehospital­isation in recent-onset schizophrenia" BMC Psychiatry, 2008, 8, oraz "Atypical antipsychotics: CATIE study, drug-induced movement disorder and resulting iatrogenic psychiatric-like symptoms, supersensitivity rebound psychosis and withdrawal discontinuation syndromes", Psychother. Psychosom. 2008, 77, G Chouinarda i VA Chouinard).
mamuska
zaufany użytkownik
Posty: 847
Rejestracja: czw mar 10, 2011 9:50 am

Re: Psychiatrzy o neuroleptykach

Post autor: mamuska »

ja wczoraj jeszcze taki czytalam dosc ciekawy
http://www.washingtonpost.com/national/ ... story.html
Awatar użytkownika
moi
moderator
moderator
Posty: 27824
Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
Gadu-Gadu: 9
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Kontakt:

Re: Psychiatrzy o neuroleptykach

Post autor: moi »

Joanna_s pisze: * "Istnieje mniejszość - nie jest to duża grupa, ale nie jest też znikomo mała - pacjentów, którzy dobrze sobie radzą bez leków antypsychotycznych. Być może przynajmniej niektórzy spośród tych pacjentów dobrze sobie radzą właśnie dlatego, że nie biorą leków



"Być może"... I wszystko na ten temat. Być może jest to grupa, która została źle zdiagnozowana lub, która miała tylko jeden epizod psychotyczny. Zdecydowana większość pacjentów bowiem potrzebuje leków.

Pozdrawiam.m.
mamuska
zaufany użytkownik
Posty: 847
Rejestracja: czw mar 10, 2011 9:50 am

Re: Psychiatrzy o neuroleptykach

Post autor: mamuska »

redaktor
bywalec
Posty: 1486
Rejestracja: pn lip 04, 2011 7:11 pm
płeć: mężczyzna

Re: Psychiatrzy o neuroleptykach

Post autor: redaktor »

Proszki tłumią ( efekt uboczny ) emocje, zmysłowość, temperament, potencję, erotyzm, pożądanie, doznania seksualne. Dlatego ludzie ( nieraz ci co są bardziej emocjonalni, zmysłowi, temperamentni ) się buntują przeciwko nim i odstawiają je.

Cokolwiek trudno dobrać dla takiej osoby proszki. Nieraz- albo rybki- albo akwarium.

Najlepiej jest żyć bez proszków.

Swoją drogą... są jakieś proszki neuropsychiatryczne, które nie tłumią zmysłowości i temperamentu i jednocześnie łagodnie temperują emocje ?.
Unknown
zaufany użytkownik
Posty: 5448
Rejestracja: ndz wrz 27, 2015 2:20 pm
Status: Schizo
Lokalizacja: Void
Kontakt:

Re: Psychiatrzy o neuroleptykach

Post autor: Unknown »

moi pisze:
Joanna_s pisze: * "Istnieje mniejszość - nie jest to duża grupa, ale nie jest też znikomo mała - pacjentów, którzy dobrze sobie radzą bez leków antypsychotycznych. Być może przynajmniej niektórzy spośród tych pacjentów dobrze sobie radzą właśnie dlatego, że nie biorą leków

"Być może"... I wszystko na ten temat. Być może jest to grupa, która została źle zdiagnozowana lub, która miała tylko jeden epizod psychotyczny. Zdecydowana większość pacjentów bowiem potrzebuje leków.

Wszystko wiadomo od psychiatry, który podaje wszystkim pacjentom te same "antypsychotyki" i przypomnę, że te on/a wystawia diagnozę - może i ty masz błędną? Przykładowo: eksperyment Rosenhana kiedyś już pokazał metody diagnostyczne - w tej kwestii nic się nie zmieniło, psychotropy też jakoś nie przestały być toksyczne, jedynie zyski ze sprzedaży leków poszły w górę... Diagnozy psychiatryczne to tylko nic nie warte opinie i równie dobrze można kogoś wrobić jak zmienić/usunąć diagnozę - nie można ich obiektywnie stawiać. Nie ma też podstaw by wyrokować o czyimś powrocie do zdrowia po ilości psychoz (jak to głoszą o farmakoterapii psychiatrzy 1 epizod - rok czy dwa, kolejny kilka lat brania neuroleptyków itd.) już nie mówiąc o profilaktycznym pozbawieniu praw takich osób, zamknięciu ich i leczeniu - w sumie to są tylko chorzy... i wszystko na ten temat.

PS. To chyba jasne, iż dla "źle zdiagnozowanych", których podobno jest aż tak "nie"wielu, opinia kogoś promującego leki jest nieistotna, skoro je brał wie jak jest. Do tego szkodliwe szerzenie biopsychiatrycznych "prawd" mających ten cały chory system utrzymać... Nikt zdrowy na umyśle nie poświęci swojego zdrowia, życia dla kogokolwiek / jakiejkolwiek grupy, ani tym bardziej dla tego najmniej ważnego 1% - przecież to oczywiste.
''Insanity - a perfectly rational adjustment to an insane world.'' http://chomikuj.pl/Antypsychiatra

Zapraszam wszystkich popierających antypsychiatrie do dołączenia: http://www.digart.pl/grupy/16361/Anty-psychiatria/ moja grupa ma charakter otwarty.
Awatar użytkownika
Walet Pikowy
zaufany użytkownik
Posty: 12314
Rejestracja: wt kwie 12, 2011 2:37 am
płeć: mężczyzna

Re: Psychiatrzy o neuroleptykach

Post autor: Walet Pikowy »

A jak komus pomogly leki w malych dawkach?tzn ma prace,ma samodzielnosc-robi zakupy,gotuje ,sprzata itp,nie mieszkajac z rodzicami.Mimo brania lekow jakos daje rade.
Agata M
zaufany użytkownik
Posty: 457
Rejestracja: ndz gru 13, 2009 10:39 pm
Gadu-Gadu: .

Re: Psychiatrzy o neuroleptykach

Post autor: Agata M »

.
Ostatnio zmieniony śr wrz 10, 2014 12:05 am przez Agata M, łącznie zmieniany 1 raz.
Joanna_s
zaufany użytkownik
Posty: 777
Rejestracja: pn paź 29, 2012 8:40 pm
Lokalizacja: Opole

Re: Psychiatrzy o neuroleptykach

Post autor: Joanna_s »

moi pisze:"Być może"... I wszystko na ten temat. Być może jest to grupa, która została źle zdiagnozowana lub, która miała tylko jeden epizod psychotyczny. Zdecydowana większość pacjentów bowiem potrzebuje leków.
Po pierwsze, warto podkreślić, że to, że autorzy twierdzą, że pewna mniejszość wśród pacjentów może się obejść bez neuroleptyków, to ich pogląd. Tak samo tylko pewien pogląd wyraża zdanie, "zdecydowana większość pacjentów bowiem potrzebuje leków".

Faktem jest, że ci psychiatrzy są zdania, że powinno się brać pod uwagę opinię samego pacjenta, że powinno się wspólnie z nim podejmować decyzje w sprawie stosowania neuroleptyków, bo są tacy, którzy ich nie potrzebują. Psychiatrzy, z którymi stykałam się w Polsce, byli natomiast przekonani, że neuroleptyki mam brać tak długo, jak oni uważają to za konieczne - próby dyskusji z nimi na ten temat nic nie dawały.

Nie liczyli się z moim zdaniem i gdybym ich posłuchała i "grzecznie" brała leki przez 2 lata, być może potem nie udałoby mi się już ich odstawić (autorzy artykułu wspominają o tym, że według niektórych badaczy zażywanie neuroleptyków może prowadzić do nadwrażliwości na dopaminę) albo po ich odstawieniu okazałoby się, że mam dyskinezy (byłoby to dla mnie przerażające, zwłaszcza że wiem, że jest to często nieodwracalne i jest skutkiem uszkodzenia mózgu). Nie dali mi żadnej szansy na to, bym mogła sprawdzić, czy należę do grupy, która poradzi sobie bez neuroleptyków.

Założyli, że zależy mi przede wszystkim na tym, by zmniejszyć ryzyko nawrotu, choć było jasne, że o wiele bardziej zależy mi na tym, by móc normalnie żyć i funkcjonować. Np. kiedy pewnemu psychiatrze wspomniałam o zaniku libido z powodu neuroleptyków i o tym, że czuję się z tego powodu okaleczona, nic na ten temat nie powiedział - jakby zakładał, że libido "wariatce" do niczego przecież niepotrzebne, że ma się "wariatka" cieszyć, że psychoza nie wraca, zamiast marudzić na skutki cudownych "leków" ... Kiedy innej psychiatrze powiedziałam, że boję się, że nie będę już w stanie pisać artykułów naukowych (nie wiedziałam wtedy jeszcze, że to skutek neuroleptyków, a nie "choroby"), ona tylko współczująco się uśmiechała, myśląc pewnie, "A po co tej biednej, chorej psychicznie kobiecie jakieś artykuły naukowe ? Niech idzie sobie na rentę i tyle."

Przypomnę też, że np. znany polski psychiatra Andrzej Cechnicki jest zdania, że większość pacjentów z diagnozą schizofrenii może odstawić neuroleptyki (viewtopic.php?f=11&t=14875). Nie ma żadnego dowodu na to, że "zdecydowana większość pacjentów potrzebuje leków". Autorzy artykułu piszą przecież, że pacjenci z diagnozą schizofrenii bardzo się od siebie różnią, między innymi jeśli chodzi o rokowania i to, jak reagują na neuroleptyki.

Poza tym - co wiele razy na forum podkreślałam - nie dla każdego pacjenta najważniejsze jest to, by za wszelką cenę uniknąć nawrotu psychozy. Sama liczę się z tym, że psychoza może u mnie kiedyś wrócić, ale tysiąc razy wolę to ryzyko od bardzo pogorszonej jakości życia na neuroleptykach i ryzyka dyskinez późnych. I znam inne przypadki osób, dla których nawrót psychozy nie jest czymś, czego chcą za wszelką cenę uniknąć.

Pacjent, który uważa, że musi brać neuroleptyki, bo inaczej dostałby psychozy, może co najwyżej twierdzić, że ON jest święcie przekonany, że leków potrzebuje, bo bardzo boi się nawrotu. Twierdzenie "zdecydowana większość pacjentów potrzebuje leków" brzmi jak niepodważalna prawda, którą w żadnym stopniu nie jest. Ja nigdy nie twierdzę, że "zdecydowana większość pacjentów może odstawić leki", bo nie wiem, czy tak jest, i wiem, że wiele osób bardzo boi się nawrotu psychozy. Ty natomiast piszesz tak, jakbyś była pewna, że masz rację ...
Awatar użytkownika
moi
moderator
moderator
Posty: 27824
Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
Gadu-Gadu: 9
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Kontakt:

Re: Psychiatrzy o neuroleptykach

Post autor: moi »

Przekonują mnie do tego historie osób na tym forum. A czytam je od 2006 roku. Wiele osób przez ten czas się tu przewinęło. Zdecydowanej większości z nich leki pomogły.

Pozdrawiam.m.
Roy89
zaufany użytkownik
Posty: 206
Rejestracja: śr sty 16, 2013 5:48 pm
płeć: mężczyzna

Re: Psychiatrzy o neuroleptykach

Post autor: Roy89 »

Joanna_s pisze:
moi pisze:"Być może"... I wszystko na ten temat. Być może jest to grupa, która została źle zdiagnozowana lub, która miała tylko jeden epizod psychotyczny. Zdecydowana większość pacjentów bowiem potrzebuje leków.
Po pierwsze, warto podkreślić, że to, że autorzy twierdzą, że pewna mniejszość wśród pacjentów może się obejść bez neuroleptyków, to ich pogląd. Tak samo tylko pewien pogląd wyraża zdanie, "zdecydowana większość pacjentów bowiem potrzebuje leków".

Faktem jest, że ci psychiatrzy są zdania, że powinno się brać pod uwagę opinię samego pacjenta, że powinno się wspólnie z nim podejmować decyzje w sprawie stosowania neuroleptyków, bo są tacy, którzy ich nie potrzebują. Psychiatrzy, z którymi stykałam się w Polsce, byli natomiast przekonani, że neuroleptyki mam brać tak długo, jak oni uważają to za konieczne - próby dyskusji z nimi na ten temat nic nie dawały.

Nie liczyli się z moim zdaniem i gdybym ich posłuchała i "grzecznie" brała leki przez 2 lata, być może potem nie udałoby mi się już ich odstawić (autorzy artykułu wspominają o tym, że według niektórych badaczy zażywanie neuroleptyków może prowadzić do nadwrażliwości na dopaminę) albo po ich odstawieniu okazałoby się, że mam dyskinezy (byłoby to dla mnie przerażające, zwłaszcza że wiem, że jest to często nieodwracalne i jest skutkiem uszkodzenia mózgu). Nie dali mi żadnej szansy na to, bym mogła sprawdzić, czy należę do grupy, która poradzi sobie bez neuroleptyków.

Założyli, że zależy mi przede wszystkim na tym, by zmniejszyć ryzyko nawrotu, choć było jasne, że o wiele bardziej zależy mi na tym, by móc normalnie żyć i funkcjonować. Np. kiedy pewnemu psychiatrze wspomniałam o zaniku libido z powodu neuroleptyków i o tym, że czuję się z tego powodu okaleczona, nic na ten temat nie powiedział - jakby zakładał, że libido "wariatce" do niczego przecież niepotrzebne, że ma się "wariatka" cieszyć, że psychoza nie wraca, zamiast marudzić na skutki cudownych "leków" ... Kiedy innej psychiatrze powiedziałam, że boję się, że nie będę już w stanie pisać artykułów naukowych (nie wiedziałam wtedy jeszcze, że to skutek neuroleptyków, a nie "choroby"), ona tylko współczująco się uśmiechała, myśląc pewnie, "A po co tej biednej, chorej psychicznie kobiecie jakieś artykuły naukowe ? Niech idzie sobie na rentę i tyle."

Przypomnę też, że np. znany polski psychiatra Andrzej Cechnicki jest zdania, że większość pacjentów z diagnozą schizofrenii może odstawić neuroleptyki (viewtopic.php?f=11&t=14875). Nie ma żadnego dowodu na to, że "zdecydowana większość pacjentów potrzebuje leków". Autorzy artykułu piszą przecież, że pacjenci z diagnozą schizofrenii bardzo się od siebie różnią, między innymi jeśli chodzi o rokowania i to, jak reagują na neuroleptyki.

Poza tym - co wiele razy na forum podkreślałam - nie dla każdego pacjenta najważniejsze jest to, by za wszelką cenę uniknąć nawrotu psychozy. Sama liczę się z tym, że psychoza może u mnie kiedyś wrócić, ale tysiąc razy wolę to ryzyko od bardzo pogorszonej jakości życia na neuroleptykach i ryzyka dyskinez późnych. I znam inne przypadki osób, dla których nawrót psychozy nie jest czymś, czego chcą za wszelką cenę uniknąć.

Pacjent, który uważa, że musi brać neuroleptyki, bo inaczej dostałby psychozy, może co najwyżej twierdzić, że ON jest święcie przekonany, że leków potrzebuje, bo bardzo boi się nawrotu. Twierdzenie "zdecydowana większość pacjentów potrzebuje leków" brzmi jak niepodważalna prawda, którą w żadnym stopniu nie jest. Ja nigdy nie twierdzę, że "zdecydowana większość pacjentów może odstawić leki", bo nie wiem, czy tak jest, i wiem, że wiele osób bardzo boi się nawrotu psychozy. Ty natomiast piszesz tak, jakbyś była pewna, że masz rację ...


Joanno przestań się babrać w tej schizofrenii.Daj sobie na luz z nią.Ciesz się,że Ty dałaś radę.
Joanna_s
zaufany użytkownik
Posty: 777
Rejestracja: pn paź 29, 2012 8:40 pm
Lokalizacja: Opole

Re: Psychiatrzy o neuroleptykach

Post autor: Joanna_s »

Wiesz, doskonale pamiętam, jak sama się czułam po wyjściu ze szpitala. Byłam bardzo przygnębiona i myślałam, że psychoza uszkodziła mi w jakiś sposób mózg, że coś we mnie zniszczyła, że nigdy już nie odzyskam dawnego talentu do pisania, polotu i błyskotliwości. Nie zdawałam sobie sprawy, że tak działają na mnie leki i że po ich odstawieniu będę znowu dawną sobą.

Kiedy piszę na forum, myślę przede wszystkim o tych, którzy są w takiej sytuacji, w jakiej byłam, kiedy się tu zarejestrowałam: po pierwszej psychozie, wstrząśnięci tym, co ich spotkało, przestraszeni, że może będą musieli przejść na rentę, że może (jeśli nie mają partnera życiowego) zawsze już będą sami, że psychoza coś im bezpowrotnie odebrała, że będą musieli latami albo nawet przez całe życie łykać leki. Moje posty mogą takie osoby podnieść na duchu.

Poza tym chociaż udało mi się wrócić do zdrowia, mam ten sam problem, jak chyba większość osób na forum - nie mogę mówić innym o psychozie i pobycie w szpitalu psychiatrycznym tak otwarcie, jak inni mogą mówić o chorobach, które nie łączą się z tak silnymi negatywnymi skojarzeniami. Tego, co mnie spotkało, nic już nigdy nie wymaże, a otwarcie mówić będę mogła o tym dopiero wtedy, gdy psychozy i pobyt w szpitalu psychiatrycznym przestaną być tak silnie stygmatyzowane, gdy np. jacyś celebryci opowiedzą, że mają za sobą psychozę. Na razie najbardziej znanym człowiekiem z diagnozą schizofrenii pozostaje John Nash, a on jest już mocno starszym człowiekiem i nie aż tak sławnym, by słowo "schizofrenia" przestało się ludziom kojarzyć z "wariatami" i ponurym, pustym życiem na marginesie społeczeństwa ...
Awatar użytkownika
aux03ster03
zaufany użytkownik
Posty: 909
Rejestracja: ndz sie 19, 2012 8:46 pm
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: 0x00000
Kontakt:

Re: Psychiatrzy o neuroleptykach

Post autor: aux03ster03 »

Joanna_s pisze:Na stronie czasopisma "Psychiatric Times" ukazał się w kwietniu tego roku ciekawy artykuł autorstwa dwóch psychiatrów, Christophera Gordona i Marka Greena, pt. "Wspólne podejmowanie decyzji w leczeniu psychoz" (http://www.psychiatrictimes.com/article ... -psychosis). W artykule można, między innymi, wyczytać, że:

* pacjenci bardzo często odstawiają neuroleptyki, często nie mówiąc o tym lekarzom. "Część pacjentów mówi, że leki nie przynoszą im obiecywanych korzystnych skutków, że leki sprawiają, że czują się tak, jakby obumarło w nich coś bardzo ważnego, i że ich nie znoszą. Wydaje się, że wielu pacjentów czuje, że nie uczestniczyli w procesie podejmowania decyzji o rozpoczęciu terapii lekami [...]."

* "Istnieje mniejszość - nie jest to duża grupa, ale nie jest też znikomo mała - pacjentów, którzy dobrze sobie radzą bez leków antypsychotycznych. Być może przynajmniej niektórzy spośród tych pacjentów dobrze sobie radzą właśnie dlatego, że nie biorą leków (autorzy powołują się tu na artykuły M. Harrowa, TH Jobe'a i RN Faulla, "Do all schizophrenia patients need antipsychotic treatment continuously throughout their lifetime? A 20-year longitudinal study", Psychological Medicine 2012, 42, i R. Whitakera, "The case against antipsychotic drugs: a 50-year record of doing more harm than good", Medical Hypotheses, 2004, 62).

* "Choć leki antypsychotyczne mogą być bardzo pomocne dla części pacjentów, nie da się przewidzieć, komu i jakie przyniosą korzyści. Zażywanie leków antypsychotycznych nie gwarantuje powrotu do zdrowia. Choć krótkookresowe zażywanie tych leków wiąże się z niewielkim ryzykiem, ich długookresowe zażywanie wiąże się ze znaczącym ryzykiem toksycznego działania. To bardzo silnie działające leki, które mogą przynieść zarówno wielkie korzyści, jak i wielkie szkody."

* "Naturalny przebieg kliniczny wczesnej psychozy (early-episode psychosis) i schizofrenii nie jest tak ponury i jednolity, jak zdaje się sądzić wielu psychiatrów klinicznych. Jest tak po części dlatego, że diagnoza obejmuje tak różnorodne przypadki: by pacjent dostał taką diagnozę, nie jest konieczne występowanie takich objawów, jak pogorszenie zdolności poznawczych, dezorganizacja myślenia, zmiany nastroju, apatia, a nawet fakt, że pacjent aktualnie znajduje się w stanie psychotycznym. Choć psychiatrzy zwykle zalecają zażywanie leków wszystkim pacjentom z objawami psychotycznymi, ci pacjenci różnią się pod względem objawów chorobowych, rokowań i reakcji na terapię. W przypadku tych z nas, którzy pracują w środowisku klinicznym [autorzy mają na myśli szpitale], gdzie stykamy się z ludźmi z ciężkimi, przewlekłymi chorobami psychicznymi, szczególnie silne jest <złudzenie lekarza klinicznego>: możemy wyciągać ogólne wnioski na podstawie najcięższych przypadków."

* "drogi do powrotu do zdrowia są różne, tak jak drogi do przejścia w stan przewlekły choroby. To, co najlepsze dla danego pacjenta, jest sprawą wiedzy lekarza, osobistego wyboru pacjenta i negocjacji."

* "Danych świadczących o ochronnym wpływie leków antypsychotycznych na mózg jest dość niewiele - i są one złożone. Natomiast niektóre dane sugerują, że postępujący zanik mózgu w schizofrenii jest skorelowany z ekspozycją na leki, a nie z postępem choroby. Choć odstawienie leków antypsychotycznych niemal zawsze skutkuje nawrotem, niektórzy autorzy sugerują, że te leki mogą zwiększać ryzyko nawrotu, bo powodują nadwrażliwość na dopaminę. [autorzy artykułu powołują się tu na artykuły G Morkena, JH Widena i RW Grawe'a, "Non-adherence to antipsychotic medication, relapse and rehospital­isation in recent-onset schizophrenia" BMC Psychiatry, 2008, 8, oraz "Atypical antipsychotics: CATIE study, drug-induced movement disorder and resulting iatrogenic psychiatric-like symptoms, supersensitivity rebound psychosis and withdrawal discontinuation syndromes", Psychother. Psychosom. 2008, 77, G Chouinarda i VA Chouinard).
nic we mnie nie obumarlo i nie zmienilo sie
jedyne co spadlo przez chorobe to iq
swap = 0x0, offs = 0x191f6c8, subbeg = 0x0, sublen = 0, prelen = 1, precomp = 0x18fb870 "0)",
wrapped = 0x18fb868 "(?-xism:0)", wraplen = 10, seen_evals = 0, paren_names = 0x0, refcnt = 1}
ODPOWIEDZ

Wróć do „wiedza o schizofrenii”