Jak się zachować, co mogę zrobić!
: pt wrz 10, 2021 10:45 pm
Witam.
Przedstawię po krótce moją sytuację. Od 8 lat żyję z osobą dotkniętą schzofrenią, osobą która ma postawioną diagnozę i "się leczy".
Osobą tą jest moja małżonka, którą kocham i nie chcę rozpadu małżeństwa z powodu choroby. Mamy trójkę wspaniałych dzieci.
Problem się pogłębia i nie wiem co mogę zrobić. Ponad miesiąc temu żona wymusiła na mnie zerwanie kontaktów z całą moją częścią rodziny (która dla mnie dużo znaczyła i była wsparciem) po tym jak zadzwoniła do mnie siostra w celach towarzyskich. Stwierdziła, że moja siostra nie ma do mnie dzwonić, by zapytać co tam u nas, bo ma od tego swojego męża i z nim ma prowadzić rozmowy towarzyskie. Wcześniej zdarzało się jej zniszczyć moje przedmioty (na przykład rzucić laptopem, pociąć ubrania itp), zdarzało jej się mnie uderzyć, skryć kluczyki do samochodu gdy się spieszyłem, ciągle wypomina wszystkie nawet najdrobniejsze moje potknięcia, wyciąga słowa z kontekstu i obraca przeciwko mnie, ciągle ma pretensje o wszystko, czasem budzi mnie w nocy (śpimy w oddzielnych pokojach) bym nie był wyspany (wie, że mam później problemy z zaśnięciem), urządza awantury "z niczego", jest ciągle "ja", "ja", "ja". Szuka we mnie wroga a ja usilnie chcę jej pomóc.
Dla przykładu: dziś wpadła na pomysł bym jej płacił za to, że opiekuje się dziećmi, bo "ja idę sobie do pracy a ona musi charować przy nich". Obiadów nie gotuje, nic od niej nie wymagam, jedynie to chronię dzieci przed napadami, bo gotowa jest je bić. Dodam tylko tyle że od około 3 lat godzę się niemal na wszystko, wszystkie "zachcianki", staram się jej dogadzać jak umiem, ale ciągle jest za mało. Jestem zmanipulowany i zdesperowany. Życia już nie mam. Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałem czas dla siebie, ale nie narzekam. Rano wychodzę do pracy, wracam po 16 i do wieczora zajmuję się dziećmi. I godziłbym się na to, gdyby nie to, że i tak jest źle. Ciągle pretensje, huśtawki nastroju. Jest OK po 1 minucie już krzyki, wrzaski, pretensje - powód - nie ma, inaczej ja nie widzę, próbuję dociec co się zmieniło w ostatniej minucie. Nic. Pytam "co się stało?". Odpowiedź: "może to, że tak mnie traktujesz, próbujesz mną manipulować, jesteś świnią..." itd...
Ja popełniałem błędy, nie można tego inaczej określić. Miałem nałóg - sieciowe gry komputerowe. Teraz komputera mogę nie włączać i miesiąc. Zdarza mi się, że w odruchu obronnym daję się też sprowokować. Dziś wmawiała dzieciom jak niedobry jest tatuś... Dzieci przyznały jej rację.
Starałem się zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji. Nie pomaga, i czuję, że żona tego poczucia bezpieczeństwa nie ma. Mam wrażenie, że mamy problem z brakiem zaufania, tj. żona mi nie ufa. Odkryła, że ją raz okłamałem. Było to po tym jak w nocy przyszła i zamknęła mnie w pokoju a gdy około 11 godziny nie wiedziałem już co robić zadzwoniłem do teścia. Miała do mnie pretensje, że do niej nie przyszedłem po pomoc. Powiedziałem jej, że to teść zadzwonił do mnie. Kłamstwo szybko wyszło na jaw, bo sprawdziła rejestr połączeń, ale ja naprawdę oszukałem ją dla jej dobra, przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.
LECZENIE. Żona uważa się za osobę zdrową, bez zaburzeń. Uczęszczała do poradni zdrowia psychicznego, bo zależało jej na rencie, ale teraz pandemia i nawet tam nie chodzi... Zażywała zastrzyki, teraz nie zażywa.
PYTANIE. Jak ja i dzieci powinniśmy postępować? Co mam zmienić by jej stan się poprawił?
Usilnie proszę o dyskrecję. Gdy raz poprosiłem o pomoc znajomego lekarza... No cóż, już nie jest naszym znajomym, obrona mojej żony - zerwać kontakt.
Przedstawię po krótce moją sytuację. Od 8 lat żyję z osobą dotkniętą schzofrenią, osobą która ma postawioną diagnozę i "się leczy".
Osobą tą jest moja małżonka, którą kocham i nie chcę rozpadu małżeństwa z powodu choroby. Mamy trójkę wspaniałych dzieci.
Problem się pogłębia i nie wiem co mogę zrobić. Ponad miesiąc temu żona wymusiła na mnie zerwanie kontaktów z całą moją częścią rodziny (która dla mnie dużo znaczyła i była wsparciem) po tym jak zadzwoniła do mnie siostra w celach towarzyskich. Stwierdziła, że moja siostra nie ma do mnie dzwonić, by zapytać co tam u nas, bo ma od tego swojego męża i z nim ma prowadzić rozmowy towarzyskie. Wcześniej zdarzało się jej zniszczyć moje przedmioty (na przykład rzucić laptopem, pociąć ubrania itp), zdarzało jej się mnie uderzyć, skryć kluczyki do samochodu gdy się spieszyłem, ciągle wypomina wszystkie nawet najdrobniejsze moje potknięcia, wyciąga słowa z kontekstu i obraca przeciwko mnie, ciągle ma pretensje o wszystko, czasem budzi mnie w nocy (śpimy w oddzielnych pokojach) bym nie był wyspany (wie, że mam później problemy z zaśnięciem), urządza awantury "z niczego", jest ciągle "ja", "ja", "ja". Szuka we mnie wroga a ja usilnie chcę jej pomóc.
Dla przykładu: dziś wpadła na pomysł bym jej płacił za to, że opiekuje się dziećmi, bo "ja idę sobie do pracy a ona musi charować przy nich". Obiadów nie gotuje, nic od niej nie wymagam, jedynie to chronię dzieci przed napadami, bo gotowa jest je bić. Dodam tylko tyle że od około 3 lat godzę się niemal na wszystko, wszystkie "zachcianki", staram się jej dogadzać jak umiem, ale ciągle jest za mało. Jestem zmanipulowany i zdesperowany. Życia już nie mam. Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałem czas dla siebie, ale nie narzekam. Rano wychodzę do pracy, wracam po 16 i do wieczora zajmuję się dziećmi. I godziłbym się na to, gdyby nie to, że i tak jest źle. Ciągle pretensje, huśtawki nastroju. Jest OK po 1 minucie już krzyki, wrzaski, pretensje - powód - nie ma, inaczej ja nie widzę, próbuję dociec co się zmieniło w ostatniej minucie. Nic. Pytam "co się stało?". Odpowiedź: "może to, że tak mnie traktujesz, próbujesz mną manipulować, jesteś świnią..." itd...
Ja popełniałem błędy, nie można tego inaczej określić. Miałem nałóg - sieciowe gry komputerowe. Teraz komputera mogę nie włączać i miesiąc. Zdarza mi się, że w odruchu obronnym daję się też sprowokować. Dziś wmawiała dzieciom jak niedobry jest tatuś... Dzieci przyznały jej rację.
Starałem się zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji. Nie pomaga, i czuję, że żona tego poczucia bezpieczeństwa nie ma. Mam wrażenie, że mamy problem z brakiem zaufania, tj. żona mi nie ufa. Odkryła, że ją raz okłamałem. Było to po tym jak w nocy przyszła i zamknęła mnie w pokoju a gdy około 11 godziny nie wiedziałem już co robić zadzwoniłem do teścia. Miała do mnie pretensje, że do niej nie przyszedłem po pomoc. Powiedziałem jej, że to teść zadzwonił do mnie. Kłamstwo szybko wyszło na jaw, bo sprawdziła rejestr połączeń, ale ja naprawdę oszukałem ją dla jej dobra, przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.
LECZENIE. Żona uważa się za osobę zdrową, bez zaburzeń. Uczęszczała do poradni zdrowia psychicznego, bo zależało jej na rencie, ale teraz pandemia i nawet tam nie chodzi... Zażywała zastrzyki, teraz nie zażywa.
PYTANIE. Jak ja i dzieci powinniśmy postępować? Co mam zmienić by jej stan się poprawił?
Usilnie proszę o dyskrecję. Gdy raz poprosiłem o pomoc znajomego lekarza... No cóż, już nie jest naszym znajomym, obrona mojej żony - zerwać kontakt.