Życie z matką schizofreniczką pod jednym dachem.

Moderator: moderatorzy

naturia111
zarejestrowany użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: pt gru 23, 2011 9:57 pm

Życie z matką schizofreniczką pod jednym dachem.

Post autor: naturia111 »

Witam. Postanowiłam napisać na forum, żeby się dowiedzieć więcej, wyżalić się, opowiedzieć swoją historię. Moja mama jest chora. Stwierdzono u niej schizofrenie paranoidalną. Długo nie chciała się przyznać do swojej choroby. Chorowała 2 lata zanim się otrząsnęła. Otrząsnęła się dopiero po próbie samobójczej, wylądowała w szpitalu, zdała sobie sprawę z tego, że jest chora i zaczęła brać leki. W czasie tych dwóch lat, kiedy mama chorowała wydarzyło się naprawdę dużo rzeczy. Była ciągle niemiła, strasznie złośliwa, uszczypliwa. Nie widziała żadnych demonów, omamów, nie słyszała żadnych głosów, ale mówiła, że czasami czuła się jak gdyby była mną, swoją siostrą, moim ojcem. Wygadywała różne głupoty, zrobiła kilka razy dziwne rzeczy, np. kiedyś położyła się w śpiworze na podłodze, zapaliła świeczki i spała tam. Mówiła, ze chciała się poczuć jak za młodu gdy była dzieckiem. Przyczyna jej choroby nie jest do końca znana. Powiedziała mojemu tacie, że rozchorowała się przez to, że zdradziła go z innym facetem. Nie wiemy z tatą czy to prawda czy nie. Mama mówiła różne rzeczy dziwne rzeczy, pamiętała co jadła na Wigilię 8 lat temu a nie pamięta co mówiła gdy była chora. Mogła się też rozchorować dlatego, że jej matka jest chora, leży w łożku, lub przez to, że już długo nigdzie nie pracowała. Sama nie wiem, to są tylko domysły mojego i mojego taty. Jestem młoda, w pewien sposób odbiło się to na mojej psychice, tym bardziej, że ja jestem z mamą codziennie, a tato pracuje za granicą. Uciekaliśmy się z tatą nawet do wsypywania jej tabletek do jedzenia, picia, chcieliśmy żeby wyzdrowiała ale ona uważała, że nic się nie dzieje. I wtedy stało się. Mama postanowiła popełnić samobójstwo. Pamiętam ten dzień doskonale. Wieczorem przyszła, powiedziała, że mnie bardzo kocha i wyszła do swojej mamy, a mojej babci. (jak już wspominałam wyżej matka mojej mamy jest chora, leży w łóżku, a moja mama wraz ze swoimi siostrami opiekują się nią na zmiany. Mama akurat wtedy miała całą noc spać u babci) Byłam z tatą w domu i czekaliśmy na jej przyjście, długo jej nie było, zadzwoniliśmy do ciotki i spytaliśmy się czy mama jest u niej. Nigdzie jej nie było, obdzwoniliśmy całych jej znajomych. Dzwoniliśmy do niej. Dalej nic. Tak się składa, że mamy swój strych, tata chciał z niego koszule a nie mieliśmy klucza, bo mama nosi go przy sobie. Po paru godzinach znalazłam zapasowy klucz i weszłam na strych, na początku nie zauważyłam mamy nieprzytomnej na kanapie, dopiero tato mówi patrz mama tam leży! Koło niej leżały jej tabletki i jakieś silne tabletki przeciwbólowe. Wezwaliśmy pogotowie, zabrali ją do szpitala i po dwóch dniach przewieziono ją do szpitala psychiatrycznego. Tato wziął sobie jeszcze kilka tygodni urlopu a mama spędziła tam dwa tygodnie. Jej psychiatra jeszcze przed tą całą sytuacją kazał jej brać leki do czerwca. Natomiast w szpitalu kazali jej brać dłużej do zimy. Wszystko było pięknie i ładnie, mama brała leki, wszystko wróciło do normy. Przyznała mi się chyba we wrześniu, że nie bierze już leków od czerwca, tylko kazała nic nie mówić tacie. Nie powiedziałam. Od pazdziernika- listopada zaczęło się. Na początku tata mi mówił, że mama dziwnie z nim rozmawia przez telefon, tak jak kiedyś gdy była chora. Gdy przyjeżdża nawet się do niego nie przytuli itd. Dla mnie była normalna, ale po paru tygodniach stałam się jej wrogiem nr 2. Dla mnie również zaczęła być złośliwa. Teraz tato przyjechał na święta i jesteśmy na 100% pewni, że mama jest chora. Nie posłuchała i brała leki do czerwca, gdzie w szpitalu kazali jej brać do zimy. Może osoby które z nią przebywałyby przez kilka godzin nie dostrzegłyby tej choroby, ale to trzeba z nią mieszkać i widzieć jej zachowanie wtedy się to zobaczy. Zaczyna się dokładnie tak samo, rano wychodzi wesoła, uśmiechnięta a wraca zła. Przez pół dnia cieszy się sama do siebie, za godzinę nagła zmiana nastroju o 100 stopni. Dokładnie tak samo się zaczyna jak kiedyś. Jest okropnie niemiła, złośliwa, nie przytuli nikogo, nie pocałuje, rzuca się do niewinnych ludzi, byliśmy wczoraj na zakupach świątecznych całą rodziną. Spotkaliśmy mojego taty kuzynkę, mama zaczęła z nią rozmawiać i zaczęła pawać do niej złośliwością, ironią. Jest strasznie ironiczna, przynoszę dzisiaj do domu zgrzewka coli, nie położyła jej normalnie, rzuciła ją na podłogę, znikła dzisiaj na dwie godziny, miała kupić produkty na pierogi, flaki nie kupiła nic. Nie nosi ze sobą telefonu tak jak kiedyś. Tego jest naprawdę dużo. Ona jest tak niemiła, złośliwa, i ta ciągła ironia. Już nie mogę tego wytrzymać. Pytam jej się co robiłaś dziś, ona mi odpowiada: srałam i pierdziałam i po dupsku się drapałam i się głupio śmieje sama do siebie. Namawiamy ją z tatą, żeby zaczęła znowu brać tabletki, ale do niej nic nie dociera, ona mówi, że nic nam nie robi jest miła. Boję się, że to się znowu skończy jej próbą samobójczą, albo co gorsza, że jej się to uda. Nie mam swojego życia, wychodzę z domu i nie mogę przestać o tym myśleć. Jestem naprawdę młoda, a ciągle się zamartwiam. Wyszłam dzisiaj ze znajomymi i miałam w głowie pełno czarnych myśli. Zastanawiałam się gdzie mama poszła. Miałam w głowie już czarne scenariusze, że może pojechała się do lasu powiesić, albo podetnie sobie żyły, że znowu się naje tabletek. Nie mogę spać w nocy, mam koszmary, znowu tak jak kiedyś gdy mama była chora boję się, że coś mi zrobi. Mam takie wyobrażenie, że przyjdzie w nocy i coś mi zrobi. Jesteśmy już bezradni z moim tatą... :(
Awatar użytkownika
hvp2
zaufany użytkownik
Posty: 10882
Rejestracja: ndz lis 04, 2007 2:14 am
płeć: mężczyzna

Re: Życie z matką schizofreniczką pod jednym dachem.

Post autor: hvp2 »

naturia111 pisze:Jesteśmy już bezradni z moim tatą... :(
Rozumiem co czujesz, bo sam mam sytuację z grubsza podobną! :( :(
Szczerze współczuję!

Życzę Ci w tym wszystkim przede wszystkim siły, cierpliwości i zrozumienia, że Twoją mamą kieruje ciężka choroba po prostu! "Po prostu" bardzo ciężka choroba!!!

Życzę Ci również (i właściwie Twojemu tacie też), abyście posiadali w życiu jakąś psychiczną enklawę, w której osiągalibyście odprężenie i odpoczynek! Oderwanie od problemów. :idea:

Spokojnych Świąt! Lepszego Nowego Roku :)
Awatar użytkownika
miś wesołek
zaufany użytkownik
Posty: 8297
Rejestracja: ndz wrz 26, 2010 10:59 am
Status: aktor pisarz poeta. ostatnio mnie wystawiali na brodwayu
płeć: mężczyzna

Re: Życie z matką schizofreniczką pod jednym dachem.

Post autor: miś wesołek »

Z matką normalną jest to ekstremalnie trudne!
gówno w proszku na kijoszku
Majałza
bywalec
Posty: 96
Rejestracja: wt lip 19, 2011 11:07 am

Re: Życie z matką schizofreniczką pod jednym dachem.

Post autor: Majałza »

Rozumiem Cię naturia111, bo też przez to przechodziłam.
To ogromnie trudne. Czasem nie miałam innego ratunku, tylko modlić się do boga, żeby po powrocie ze szkoły zastać mamę żywą.
Te nocne koszmary, kiedy byłam mordowana przez moją mamę, chociaż w rzeczywistości nigdy nie była wobec mnie agresywna, tylko złościła się i obrażała, że nie wierzę w jej urojenia.
Wmawiała mi, że nas obserwują, podglądają i podsłuchują,że zatruwają jedzenie i wodę, nie pozwalała jeść, ani pić wielu rzeczy, straszyła wszystkich, to było koszmarne, nie pozwoliła się też zawieźć do lekarza, a leki przepisane na wizycie domowej schowała i wyrzuciła.
Trwało to dłuższy czas, ale potem samo się jakoś uspokoiło, ciągle"wiedziała swoje", ale nas już nie zmuszała, żebyśmy w to wierzyli.
To wszystko zaważyło na moim dorosłym życiu, leczę się na depresję, do dziś męczą mnie lęki i koszmary, ale i poczucie winy, że nie potrafię jej do końca pomóc.
Pozdrawiam serdecznie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „mój rodzic jest chory”