Sprawa Brata

Moderator: moderatorzy

Pan D
zarejestrowany użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: sob lis 26, 2011 11:42 pm
płeć: mężczyzna

Sprawa Brata

Post autor: Pan D »

Problem z który chce opisać dotyczy mojego brata. Ma on obecnie dwadzieścia dziewięć lat, choruje na schizofrenie paranoidalną od 2004 roku. Obecnie przebywa w szpitalu z powodu nawrotu choroby. W stanie remisji przebywał około półtora roku po czym zaczął samowolnie zmniejszać dawki leków. Do tego momentu uczęszczał jednak na terapię dzienną. W pewnym momencie zaczął twierdzić, że jest już zdrowy. W związku jago urojenia mają w dużym stopniu podłoże religijne twierdził że to Bóg go wyleczył.

Przed zachorowaniem brata jeszcze dobrze się z nim dogadywaliśmy. Zawsze był leniwy i to chyba były jedyne powody sprzeczek jego z moją mamą i jej konkubentem. Ja również miałem z nim dobry kontakt. Choroba zaczęła się po tym jak zaczął spotykać się ze Świadkami Jehowy. Niech nikt nie myśli, że obwiniam tych ludzi za spowodowanie choroby, aczkolwiek wydaje mi się że przeżył wtedy jakąś rewolucje światopoglądową. Po pierwszej hospitalizacji gdy powrócił do stanu „normalności” zaczął się od nas odsuwać. Świadkowie stali się tymi dobrymi my natomiast tymi złymi bo prowadzimy inny tryb życia. Ważnym elementem o którym musze tutaj wspomnieć jest patologia. Konkubent mojej matki jest alkoholikiem i sprowadzał również w tym kierunku moją mamę. W dawnych latach dochodziło do rękoczynów ale kiedy podrośliśmy z bratem to już nie mógł sobie na to pozwolić. Istotne jest również to że wszystkie te sceny odbywały się odbywały się w 16 metrowej kawalerce i żadne z nas nie ma tutaj własnej prywatności. Tyle co do przeszłości.

Obecnie konkubent mojej mamy już z nami nie mieszka. Jesteśmy w troje. Sytuacja jeśli chodzi o stosunki rodzinne nie jest jednak dobra. Mama ogarnęła się z piciem, jeszcze czasem jej się to zdarza aczkolwiek w znacznie mniejszym stopniu niż za czasów kiedy przebywał z nami jej konkubent. Jej kontakt z moim bratem jest jednak bardzo kiepski. Związane jest to najprawdopodobniej z tym ze jest „prosta kobietą” (to chyba najłagodniejsze i najtrafniejsze słowa jakimi mogę określić jej osobowość). Bardzo często ponoszą ją emocje. Nie potrafią się dogadać jeśli gdy rozmowa schodzi na poważne tematy związane z funkcjonowaniem mojego brata. Nastawienie brata w stosunku mamy jest wrogie. Objawiło się to szczególnie podczas ostatniego nawrotu jego choroby. Moje stosunki z mamą określił bym jako bardzo dobra. Potrafimy rozmawiać na każdy temat. Niestety doprowadziło to do sytuacji, że w każdej sprawie związanej z moim bratem zwraca się do mnie o jej załatwienie. Jest to problem ponieważ moje relacje z bratem również nie wyglądają najlepiej. Nie mniej jednak jestem o przepaść z nim bliżej niż mama. W rozmowach z nim potrafię trzymać emocje na wodzy, prowadzę spokojną konwersację i umiem wytaczać konstruktywne argumenty. Czasem jestem zbyt pobłażliwy i wole zrobić coś za niego niż cisnąć go (należę do osób które nienawidzą walić głową w mur). Jeśli chodzi o życie mojego brata przez cały okres przed obecną hospitalizacją to określił bym to jako wegetacje. Rano wyjście na terapię, po powrocie zazwyczaj cały dzień spędzony na leżeniu w łóżku. Od czasu do czasu sam z siebie coś posprzątał w domu, zazwyczaj jednak jego jedyna aktywność to wychodzenie z psami na spacer raz dziennie. Bardziej ochoczo podchodził do spraw związanych ze swoją religią. Zazwyczaj regularnie uczęszczał na zebrania i głoszenia organizowane przez Światków. Tu jak dla mnie powstawał paradoks bo gdy mama zwracała się do niego o wykonanie jakiś prac domowych tłumaczył się zamuleniem lekami, a gdy trzeba było iść na spotkanie ze Światkami to z dużym wyprzedzeniem potrafił wstać i długo się przygotowywać. Brat ogólnie otoczył się bardzo grubym murem swojego własnego światopoglądu. Często nawet moje argumenty poparte nauką odbijają się od jego niczym nie popartej wiary. Jest zamknięty w sobie. Ma tylko jednego przyjaciela z czasów szkoły podstawowej który jeszcze do niego przychodzi.

Przechodząc do konsensusu… Nawrót choroby mojego brata miał miejsce parę miesięcy temu. Jak wspomniałem na początku przestał brać leki, opuścił również terapię dzienną, doszło do poważnych spięć z moją mamą i trafił do szpitala. Podczas pobytu w szpitalu poza zahamowaniem urojeń nic jednak się nie zmieniło. Mój brat nadal twierdził, że jest zdrowy. Uważał że jego stosunek do mamy jest właściwy. Twierdził nadal że Bóg go wyleczył a jego chorobę wmawiają mu wszyscy z otoczenia. Dla nas jest to zupełną nowością. Odnoszę wrażenie że system służby zdrowia jeśli chodzi o schizofrenie jest strasznie kulawy. Widzę to jako: doprowadzić do stanu remisji i wykopać do domu bo pacjent kosztuje… nawciskać prochy i nic nie robić ze stanem umysłu. Jeśli chodzi o terapię dzienną to moje zdanie jest równie krytyczne… przez tyle lat uczęszczania brat nadal nie jest w żaden sposób przystosowany do życia. Brata wypuścili po dwóch miesiącach w takim stanie. Leków które otrzymał ze szpitala oczywiście nie brał i nie zgłosił się na terapię dzienną. Nawrót był błyskawiczny. Już pierwszej nocy nie przespał nawet przez godzinę. Po pięciu dniach miał już poważne urojenia i musieliśmy go oddać do szpitala. Obecnie jego sposób myślenia o chorobie i otoczeniu nadal pozostał bez zmian…

Mam już swoje lata i nie mam zamiaru długo mieszkać w obecnym mieszkaniu. Cholernie mnie ta sytuacja niszczy. Chcąc nie chcąc stałem się głową tego gospodarstwa domowego. Jeśli zostawił bym to w obecnym stanie zapewne doszło by do jakiegoś nieszczęścia. Problem polega na tym że właściwie nie wiem od czego zacząć i na co mogę liczyć. Planuje zgłosić się z tą sprawą do Warszawskiego Koła Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym albo Polskiego Towarzystwa Psychologicznego/Psychiatrycznego. Zacząłem również czytać publikacje dotyczące schizofrenii. Nie myślcie oczywiście że chce zostać jego psychologiem, po prostu uważam że taka wiedza pomoże mi przy działaniu. Nie znam się na tej chorobie ale z tego co wiem to można z tym żyć i funkcjonować (jeśli się mylę to mnie poprawcie), zdaje sobie jednak sprawę że do takiego stanu może prowadzić bardzo daleka droga. Wierzę że jest taka możliwość iż mój brat zrozumie bezpowrotnie że jest chory na coś (na razie) nieuleczalnego, nauczy się z tym żyć i zechce się dalej rozwijać.

To wszystko co przychodzi mi obecnie do głowy jeśli chodzi o ważne elementy. Odpowiem na wszelkie pytania. Przepraszam za interpunkcję i ogólny chaos. Proszę o pomoc. Daniel.
Pan D
zarejestrowany użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: sob lis 26, 2011 11:42 pm
płeć: mężczyzna

Re: Sprawa Brata

Post autor: Pan D »

być może jeszcze to się przyda:

http://imageshack.us/f/254/img1496n.jpg/
Awatar użytkownika
Darius
moderator
moderator
Posty: 2331
Rejestracja: wt maja 16, 2006 12:19 pm
Lokalizacja: 3miasto

Re: Sprawa Brata

Post autor: Darius »

Witam
Dobrze, że szukasz wiedzy aby pomóc bratu. Jednak to On musi zrozumieć, że jest chory i chcieć się leczyć.
Pozdrawiam
Kocham życie - ale czy życie kocha mnie???
Awatar użytkownika
Jeżyk
zaufany użytkownik
Posty: 2262
Rejestracja: pn lis 06, 2006 2:32 pm

Re: Sprawa Brata

Post autor: Jeżyk »

Co to znaczy "rezonerski" ?

Ja nigdy nie wybaczę mojej rodzinie że wezwali kiedyś do mnie pogotowie. Czy nie można w inny sposób rozwiązać konfliktu? Na spokojnie ? przez tłumaczenie? A leki rispolept i zalaste uważam za najgorsze - wywoływały u mnie spowolnienie psychoruchowe- totalnie nic mi się nie chciało i na nich w przeciągu roku przytyłam około 40 kg, tylko leżałam , jadłam i czułam jak mi skóra pęka od szybkiego przyrostu wagi.
Sposób na długie życie - CZUŁOŚĆ, BEZINTERESOWNOŚĆ, AKCEPTACJA
Awatar użytkownika
what_a_feeling
bywalec
Posty: 120
Rejestracja: pn lip 25, 2011 1:29 pm
płeć: mężczyzna

Re: Sprawa Brata

Post autor: what_a_feeling »

Co to znaczy "rezonerski" ?
To bezsensowne gadanie na jakiś temat.
Pan D
zarejestrowany użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: sob lis 26, 2011 11:42 pm
płeć: mężczyzna

Re: Sprawa Brata

Post autor: Pan D »

Darius:
Właśnie głównie dlatego umieściłem ten post. Może ktoś ma w rodzinie schizofrenika i również miał z taki problem i znalazł rozwiązanie.

Jeżyk:

Być może nie rozumiesz co czuje rodzina. Uwierz mi że ja z nim wielokrotnie rozmawiałem na spokojnie. Moje konstruktywne argumenty napotykały na ścianę. Jeśli ktoś kładzie się na tory w metrze albo odkręca kurek gazu bo chce wstawić wodę na herbatę ale zapomina podpalić płomienia albo zwraca się do matki słowami na „k” i zamyka jej drzwi przed nosem na zamek. Być może takie sytuacje Ciebie nie dotyczą ale jeśli ktoś stwarza zagrożenie dla siebie i otoczenia to wezwanie pogotowia jest najlepszym rozwiązaniem. Za pierwszym razem gdy trafił do szpitala i go odwiedziłem to się popłakałem gdy zobaczyłem co tam się dzieje. Nie jest tam przyjemnie, nie jest to miejsce w którym ktoś z problemami psychicznymi powinien się leczyć ale tak jak wspomniałem system jest kulawy. Przykłady które przytoczyłem dotyczą sytuacji w których było już z nim naprawdę źle. Wiąże się to również z tym że nie da się z taką osobą rozmawiać, jest we własnym świecie – daleko od rzeczywistości i racjonalizmu.
Dzięki za opinie o tych lekach. Być może ktoś ma z nimi podobne doświadczenia? Może da się je zastąpić czymś innym?
Awatar użytkownika
Walet Pikowy
zaufany użytkownik
Posty: 12184
Rejestracja: wt kwie 12, 2011 3:37 am
płeć: mężczyzna

Re: Sprawa Brata

Post autor: Walet Pikowy »

Hej
W przypadku twojego brata dużo by pomogła świadomość,że jest chory.Nie były by tak często nawroty,bo sam by się pilnował z lekami i umiał rozpoznawać pogorszenie.Druga rzecz to zajęcie między ludźmi szkoła lub praca.Trzeba dążyc do tego by stał się samodzielny,bo w przypadku innym takich oddaja do zakładów i tam oni muszą się podporządkować miedzy bardzo dziwnymi ludzmi do ktorych rodzina straciła cierpliwosc.Pan nie ma zobowiązania opiekowac się całe zycie swoim bratem moze pan mu pomagać,ale to on powinien czyms sie zajac pożytecznym sam zadbac o siebie,nie byc takim ze tak powiem pasozytem.Bo to ze jest chory na schizofrenie nie zmiejsza jego odpowiedzialnosci za funkcjonowanie w spoleczenstwie i na nie żerowaniu na rodzinie.Nie biorac leków poprostu wydluza odleglosc od uzyskania remisji,jechowi tez nie sa dobrym wzorem dla niego,w ogole zadna wiara zwiazana z religia nie jest dobra w jego przypadku .Ja bym użył tu groźby w przypadku zerwania z jechowymi i nie brania leków i znalezienia lepszej terapii,ktora aktywizuje w spoleczenstwie po przez zachecanie do pracy,nauki.
Pan D
zarejestrowany użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: sob lis 26, 2011 11:42 pm
płeć: mężczyzna

Re: Sprawa Brata

Post autor: Pan D »

Świadomość. Właśnie o to mi głównie chodzi. No bo co? Teraz wyjdzie i… ? przecież nie zaciągnę go siłą na terapię. Nawet jeśli to co to da. Było by jak do tej pory – chodzę bo muszę, mówią mi że mam chodzić to chodzę. Między innymi dlatego czytam o tej chorobie. Może nabiorę jakiegoś lepszego podejścia. Będę mógł lepiej do niego dotrzeć. Przebić się przez ten mur. Jeśli zrozumie to będzie łatwiej. Powoli będzie robił kroki do przodu. Otwierał się na ten świat, możliwości rozwoju, życie z ludźmi. W innym przypadku w ciągu dwóch tygodni znów się znajdzie w szpitalu.
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 3:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Re: Sprawa Brata

Post autor: zbyszek »

Pan D pisze:... Choroba zaczęła się po tym jak zaczął spotykać się ze Świadkami Jehowy. ...
Może objawy stały się dla ciebie bardziej dostrzegalne po tym jak zaczął spotykać się ... ? Raczej przypuszczałbym, że skłonności do Świadków to efekt psychozy, która tliła się wcześniej.

Daniel, witam Cię na naszym forum. Wgląd w chorobę to kluczowa sprawa i jeden z podstawowych tematów tego forum. Nikt nie ma tu patentu. Potrzebne sa leki, promowanie wiedzy na temat choroby i ciągłe uświadamianie chorego i zwracanie mu uwagi na te jego odczucia, których nie da się wystarczająco uzasadnić realną sytuacją. Może zaproś go na forum.
Pan D
zarejestrowany użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: sob lis 26, 2011 11:42 pm
płeć: mężczyzna

Re: Sprawa Brata

Post autor: Pan D »

Zbyszek:
Myślałem wcześniej już o zaproszeniu go na forum. Spróbuje aczkolwiek podejrzewam że nie będzie chciał słyszeć o tym ze jest chory. Za tydzień wychodzi i nadal twierdzi że nie będzie brał leków. Vanitas…
Co rozumiesz po przez „zwracanie uwagi na jego odczucia”?

Jeszcze pytanie mam a propos książek. Możecie mi polecić jakieś związane z podejściem do chorego ze strony rodziny. Chodzi o jakieś poradniki czy coś w ten deseń. Ogólnie inne jeśli warte uwagi i zawierające dużo przydatnej wiedzy to tez mogą być. Pozdrawiam
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 3:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Re: Sprawa Brata

Post autor: zbyszek »

Z xsiążkami to prawidłowa droga, którą wybrałeś. Więcej znajdziesz tu: viewtopic.php?f=11&t=4971
Pan D pisze: ... Co rozumiesz po przez „zwracanie uwagi na jego odczucia”?
Myślałem tak: nie mów od razu, że czyjeś uczucia są nieprawidłowe, bo odpowie ci, że to przecież jego własne uczucia, więc się odpie... Lepiej podejmij te uczucia, pytaj o nie starając się je współodczuwać i pokaż idąc dalej, że w którymś oczywistym momencie są one grubo przesadzone w stosunku do sprawy, którą rzekomo podejmują. Leki nie są na to żeby powyłączać komuś jego uczucia, lecz żeby one nie były przesadzone. W ten sposób unaocznisz to przerysowanie tak charakterystyczne dla choroby, a które nazywa się urojeniem. Nie obawiaj się nich, lecz je unaoczniaj, denuncjuj, ujawniaj jako przesadzone.
lorella11
zarejestrowany użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: czw gru 15, 2011 9:21 pm

Re: Sprawa Brata

Post autor: lorella11 »

Świadkowie Jehowy to sekta. Uważam, że powinieneś Daniel zrobić coś podstępem. Myślę, że dobrze by było, gdybyś poszedł na jedno ich spotkanie, porozmawiał z nimi o swoim bracie, tak aby nie zorientowali się, że jesteś tutaj aby wyciągnąć od nich info, tylko, że przyszedłeś tak jak inni. Powinieneś dowiedzieć się co się tam stało, co miało wpływ na rozwój choroby Twojego brata i na to, że tak chętnie uczęszczał na ich spotkania. Może to właśnie tam tkwi problem całej jego choroby i zachowania. Myślę, że to powinno Ci pomóc choć częściowo.

Bardzo dobrze, że starasz się o to, aby dowiedzieć się jak masz z nim rozmawiać. Co do leków to słyszałam o zastrzykach. Zorientuj się w tej kwestii.

pozdrawiam lorella11
fheng
zaufany użytkownik
Posty: 543
Rejestracja: ndz wrz 18, 2011 2:07 am

Re: Sprawa Brata

Post autor: fheng »

Niestety- sama dużo wiem o SJ- bo 3/4 mojej rodziny tam tkwi.

I teraz pytanie- czy oni zakazali bratu chodzić na terapię? Bo leków raczej nie kazano mu odstawiać.
Ale z terapiami bya rożnie.

No i to woda na młyn urojen religijnych jest! jesli brat sie nie leczy a zagraza np. sobie czy komuś z rodziny- to niestety ale karetkę wezwać należy! I kropka. No brat sie bedzie od Was ( od Ciebie) odsuwał:((
Tak tam mają. Wszystko co POZA SJ- jest złe. Nawet najbliższa rodzina. Szkoda, że żerują na chorych ludziach:(
Co mogę poradzić? idź tam na to zebranie z nim ( pewnie sie ucieszy) i zapytaj o jakiegos " brata starszego". Pogadaj jaka jest sytuacja- może oni pomogą wpłynąć na niego by zaczął sie leczyc?
Ich posłucha.
Od piekła I nieba oddziela nad tylko życie-najkrótsza rzecz na świecie. .
fheng
zaufany użytkownik
Posty: 543
Rejestracja: ndz wrz 18, 2011 2:07 am

Re: Sprawa Brata

Post autor: fheng »

Pan D pisze:Zbyszek:
Myślałem wcześniej już o zaproszeniu go na forum. Spróbuje aczkolwiek podejrzewam że nie będzie chciał słyszeć o tym ze jest chory. Za tydzień wychodzi i nadal twierdzi że nie będzie brał leków. Vanitas…
Co rozumiesz po przez „zwracanie uwagi na jego odczucia”?

Jeszcze pytanie mam a propos książek. Możecie mi polecić jakieś związane z podejściem do chorego ze strony rodziny. Chodzi o jakieś poradniki czy coś w ten deseń. Ogólnie inne jeśli warte uwagi i zawierające dużo przydatnej wiedzy to tez mogą być. Pozdrawiam
Koniecznie "Schizofrenia" Kępińskiego!

http://smutna-tkanka.blogspot.com/2010/ ... ntoni.html
Od piekła I nieba oddziela nad tylko życie-najkrótsza rzecz na świecie. .
fheng
zaufany użytkownik
Posty: 543
Rejestracja: ndz wrz 18, 2011 2:07 am

Re: Sprawa Brata

Post autor: fheng »

No cóż- jeszcze dodam. Walcz! zawsze jest sens.
Mój brat tez jest chory- od 10 lat. Hospitalizowany był 19 razy!
I..nadal wypluwa leki.
Od piekła I nieba oddziela nad tylko życie-najkrótsza rzecz na świecie. .
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 9:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Sprawa Brata

Post autor: cezary123 »

fheng pisze:Niestety- sama dużo wiem o SJ- bo 3/4 mojej rodziny tam tkwi.


Co mogę poradzić? idź tam na to zebranie z nim ( pewnie sie ucieszy) i zapytaj o jakiegos " brata starszego". Pogadaj jaka jest sytuacja- może oni pomogą wpłynąć na niego by zaczął sie leczyc?
Ich posłucha.
Za dużo religii każdemu może zaszkodzić. Nie obwiniałbym jednak SJ o wywołanie psychozy. Wojny światopoglądowe i religijne są też problemem ludzi całkowicie zdrowych.
Czy tamci z Brooklynu i Nadarzyna też wszyscy są psychicznie chorzy? Już to że tak aktywizuje go nowa religia świadczy , że jak chce to może i schizofrenia nie poczyniła jeszcze niszczących postępów.
Szkoda , że wykazuje aktywność tylko w jednej sferze życia.
Fheng , to co proponujesz ma sens ale to pomoże na krótko , na pewno starsi nakłonią go do terapii, i przyniesie to początkowo całkiem dobre efekty , ale i tak będzie musiał rozstrzygnąć dylemat światopoglądowy. A tam jak wiadomo powszechnie należy poświęcić sporą część życia na działalność .
Może się tak zdarzyć , że "zdrowy" to on będzie jedynie podczas kontaktów ze zborem.
A co jeżeli po krótkim czasie zmieni światopogląd . Wszystkie pozytywne doświadczenia i efekty zostaną stracone i będzie musiał zaczynać od zera.
Można być zarówno zdrowym jak i chorym psychicznie ateistą , Świadkiem Jehowy , katolikiem , buddystą .
Te sprawy są ponad sferą naszego organizmu.
Z tego co zrozumiałem w tym przypadku chodzi o to aby brat Pana D. samodzielnie funkcjonował i się rozwijał. Trochę wydaje mi się przesadzone sformułowanie , że cierpi na nieuleczalną chorobę .
To jest choroba przewlekła. Tak samo jak przewlekłą chorobą jest tkwienie w jakichś fanatycznych pogladach religijnych. Można wysiłkiem swoim , rodziny i otoczenia dojść do coraz lepszej jakości życia.
Ale wtedy kiedy brat Pana D zechce samodzielnie myśleć i dbać o siebie i o innych.
Religię niech zostawi na później - Prawda sama się okaże - A teraz niech się skupi na tym co może sam z pomocą Prawdziwego Boga uzyskać , a nie zrobić dla zdrowych braci z Brooklynu.
Pożytek z tej jego przygody ze SJ jest taki , że widać, iż nie jest jeszcze taki chory :wink:
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 9:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Sprawa Brata

Post autor: cezary123 »

fheng pisze:Niestety- sama dużo wiem o SJ- bo 3/4 mojej rodziny tam tkwi.

I nie starasz się ich jakoś stamtąd "wyciągnąć"? :wink:
fheng
zaufany użytkownik
Posty: 543
Rejestracja: ndz wrz 18, 2011 2:07 am

Re: Sprawa Brata

Post autor: fheng »

Cezary- ja nie oskarzam SJ o wywołanie psychozy- bo ten pan jak wiadomo już BYŁ chory jak tam trafił.

Nie wiem jak wygląda sprawa z terapią- czy będą zachęcać czy zniechęcać. Wiem, że MAJA duży wpływ na ludzi tam będących ( bracia strasi) więc może pomogą-po rozmowie z bratem tego Pana.
Na spokojnie bym wyjaśniła sytuację.

Dlaczego uważasz, że to iż przystąpił w gruncie rezeczy do sekty- świadczy o zdrowiu??
No chyba jak już- to na odwrót jest. Tacy ludziwe są słabsi, można nimi manipulowac itd.

Złe jest w tym to, że to go izoluje od rodziny! a to rodzina może mu najbardziej pomóc.

ps. nie nie wyciągam...struktury są betonoiwe i zbyt już uleżałe by to rozbić;)
Nie mają szans na samodzielne myślenie;) choć oczywiście zawsze dyskutuję itd.
Od piekła I nieba oddziela nad tylko życie-najkrótsza rzecz na świecie. .
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 9:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Sprawa Brata

Post autor: cezary123 »

Chodziło mi o to , że jeżeli w innych dziedzinach życia zachowuje się apatycznie a energię odzyskuje podczas kontaktów ze Świadkami Jehowy , to obiektywnie jeszcze stać go na wiele pomimo choroby.
Nigdy by się to nie okazało , gdyby nie zetknął się z czymś takim co go całkowicie fascynuje i wciąga.
Pozostałby w opinii lekarzy i rodziny niezdolnym do żadnego działania schizofrenikiem.
Problem tylko w tym ,że to krucha bańka mydlana i ślepa uliczka.
I tak wcześniej czy później musi rozstrzygnąć problem światopoglądowy , a wiadomo , że jeżeli odrzucimy metafizykę to dobrze w Organizacji mają tylko nieliczni.
Starsi pomogą ale w zamian będzie musiał głosić.
Lepiej by było , gdyby coś innego tak go zafascynowało i dało cel i sens istnienia , że odbudowałby i rozwinął wszystkie swoje możliwości . Pozwoli to na lepszą jakość życia pomimo choroby.

Są przypadki , że cała rodzina jest ŚJ łącznie z najbliższymi krewnymi i dopóki ktoś się nie wyłamie żyją w błogim mniemaniu prawdy całe życie aż do śmierci.
Ale dają wszystko co najlepsze organizacji z Brooklynu zamiast sobie nawzajem, a tam korporacja targana rozłamami i podziałami i walką o zysk.
Chodzi mi o to czy brat Pana D ma obiektywnie możliwość takiego działania pomimo schizofrenii ale nie związanego ze światopoglądem ŚJ. Ta fascynacja nimi pokazuje że ma.
fheng
zaufany użytkownik
Posty: 543
Rejestracja: ndz wrz 18, 2011 2:07 am

Re: Sprawa Brata

Post autor: fheng »

Ja już swoją walkę przegrałam.....................
Od piekła I nieba oddziela nad tylko życie-najkrótsza rzecz na świecie. .

Wróć do „mój brat/siostra jest chory/a”