Świadomość choroby
Moderator: moderatorzy
Świadomość choroby
Witajcie,
zwracam się w tym poście głównie do osób chorych. Dwa dni temu u mojego taty ujawniła się schizofrenia. Miał urojenia, że ktoś chodzi po domu i dobija się do drzwi. Dzisiaj już rozmawiał z nieistniejącymi osobami słyszał głosy ludzi o metafizycznych zdolnościach, muzykę i śpiewy mimo panującej w domu zupełnej niemal ciszy, twierdził, że ktoś zainstalował kamery i podsłuch - klasyczny przypadek schizofrenii paranoidalnej.
W momentach, kiedy sytuacja się trochę normuje staram się bardzo delikatnie dać mu do zrozumienia, że to są urojenia i żeby mimo tego, że słyszy głosy ignorował je. Tata jednak odbiera je bardzo realistycznie i nie dopuszcza takiej możliwości.
Kluczową dla mnie sprawą jest w tej chwili uświadomienie mu, że cierpi na schizofrenię, żeby dobrowolnie poddał się opiece psychiatry.
W związku z tym mam pytanie:
Czy są momenty, kiedy w okresie największego nasilenia choroby mówiąc brzydko "schodziliście na ziemię" i byliście w stanie przyjąć do wiadomości, że otaczające was dziwne zjawiska są objawem choroby? Jeśli tak- kiedy? Czy odkryliście w sobie chorobę dopiero po przymusowym leczeniu w szpitalu?
Chcę, żeby zyskał tą świadomość jak najszybciej i rozpocząć leczenie farmakologiczne, bo jak wiadomo im wcześniej tym lepiej. Nie mogę mu wprost mówić, że jest chory, bo reakcja będzie wręcz odwrotna- stwierdzi, że syn uznaje go za wariata i nie będzie chciał wogóle współpracować.
Będę również wdzięczny za wszelkie inne wskazówki, jak postępować.
Pozdrawiam
zwracam się w tym poście głównie do osób chorych. Dwa dni temu u mojego taty ujawniła się schizofrenia. Miał urojenia, że ktoś chodzi po domu i dobija się do drzwi. Dzisiaj już rozmawiał z nieistniejącymi osobami słyszał głosy ludzi o metafizycznych zdolnościach, muzykę i śpiewy mimo panującej w domu zupełnej niemal ciszy, twierdził, że ktoś zainstalował kamery i podsłuch - klasyczny przypadek schizofrenii paranoidalnej.
W momentach, kiedy sytuacja się trochę normuje staram się bardzo delikatnie dać mu do zrozumienia, że to są urojenia i żeby mimo tego, że słyszy głosy ignorował je. Tata jednak odbiera je bardzo realistycznie i nie dopuszcza takiej możliwości.
Kluczową dla mnie sprawą jest w tej chwili uświadomienie mu, że cierpi na schizofrenię, żeby dobrowolnie poddał się opiece psychiatry.
W związku z tym mam pytanie:
Czy są momenty, kiedy w okresie największego nasilenia choroby mówiąc brzydko "schodziliście na ziemię" i byliście w stanie przyjąć do wiadomości, że otaczające was dziwne zjawiska są objawem choroby? Jeśli tak- kiedy? Czy odkryliście w sobie chorobę dopiero po przymusowym leczeniu w szpitalu?
Chcę, żeby zyskał tą świadomość jak najszybciej i rozpocząć leczenie farmakologiczne, bo jak wiadomo im wcześniej tym lepiej. Nie mogę mu wprost mówić, że jest chory, bo reakcja będzie wręcz odwrotna- stwierdzi, że syn uznaje go za wariata i nie będzie chciał wogóle współpracować.
Będę również wdzięczny za wszelkie inne wskazówki, jak postępować.
Pozdrawiam
Re: Świadomość choroby
Witam! Ja również byłem przekonany, że cały dom jest na podsłuchu, a uzyskane o mnie informacje są zamieszczane w prasie, radiu i tv, itepe. Brałem to i inne rzeczy za coś realnego. Ale jednocześnie czułem się prześladowany i bardzo, bardzo cierpiałem. Stąd wiedziałem, że 'coś jest nie tak'.
Mogę mówić tylko za siebie: czekanie na 'przymusowe leczenie' to oczekiwanie na zdarzenia drastyczne.
Jeśli Twój rodzic nie słucha Ciebie, rodziny i uważa, że wszystko jest ok oraz nie chce pójść do Mahometa to może niech Mahomet przyjdzie do góry.
Np. wiem, że lekarz może przyjść do domu pacjenta. Sam oceni sytuację, przepisze leki. I być może przekona do ich brania. Branie leków jest b. ważne. Po nich wraca mniejszy lub większy krytycyzm, a to podstawa.
Warto spróbować. Pozdrawiam.
Mogę mówić tylko za siebie: czekanie na 'przymusowe leczenie' to oczekiwanie na zdarzenia drastyczne.
Jeśli Twój rodzic nie słucha Ciebie, rodziny i uważa, że wszystko jest ok oraz nie chce pójść do Mahometa to może niech Mahomet przyjdzie do góry.
Np. wiem, że lekarz może przyjść do domu pacjenta. Sam oceni sytuację, przepisze leki. I być może przekona do ich brania. Branie leków jest b. ważne. Po nich wraca mniejszy lub większy krytycyzm, a to podstawa.
Warto spróbować. Pozdrawiam.
- lea
- zaufany użytkownik
- Posty: 2882
- Rejestracja: ndz maja 31, 2009 8:52 am
- Lokalizacja: tunel czasoprzestrzenny
Re: Świadomość choroby
.
Ostatnio zmieniony sob sie 29, 2015 9:00 am przez lea, łącznie zmieniany 1 raz.
- zbyszek
- admin
- Posty: 8033
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Świadomość choroby
Według mnie masz małe szanse na rozmowę wprost, bo jego psychika będzie się bronić. Musisz go "uwieść". Zwróć mu mimochodem uwagę na coś, co jednozncznie wskazuje na chorobę. Mów dookoła, żeby nie wzbudzić reakcji obronnej, ale przekazuj ważną wiedzę: o faktach, wiedzę medyczną, etc.
Re: Świadomość choroby
Podczas mojej drugiej psychozy po samowolnym odstawieniu leków nie przyjmowałem do wiadomości, że jestem chory na schizofrenię. Wiedziałem, że coś jest nie tak, jednak uważałem, że to tylko depresja i nerwica. Z czasem jednak było tylko coraz gorzej i pomimo że nie przyznawałem się do schizofrenii, to zdecydowałem się pojechać do szpitala, bo już sam ze sobą nie wytrzymywałem. Jednak ja zawsze zachowywałem krytycyzm względem tego, że coś było nie tak.
Może gdyby ojciec poznał taki sam przypadek choroby jak jego, to by skojarzył, uwierzył, że to mogą być urojenia? Niekoniecznie osobiście... Może na tym forum?
Pozdrawiam i życzę zdrowia tacie.
Może gdyby ojciec poznał taki sam przypadek choroby jak jego, to by skojarzył, uwierzył, że to mogą być urojenia? Niekoniecznie osobiście... Może na tym forum?
Pozdrawiam i życzę zdrowia tacie.
Re: Świadomość choroby
Witam ponownie,
dziękuję za szybkie i szczere odpowiedzi. Minęło kilka dni i sytuacja bardzo się zmieniła. Jak się okazuje przyczyn urojeń może być wiele. Przede wszystkim, mój tata cierpi od pewnego czasu na migotanie przedsionków a do tego na drżenie samoistne. Na te dolegliwości bierze różne leki a jak to często bywa leki pomagają na jedno a szkodzą na drugie. Na ulotkach każdego z leków przeczytałem w sekcji 'działania uboczne', że mogą powodować halucynacje, stany lękowe, splątanie i koszmary nocne.
Tata odstawił kilka leków, ale z powodów innych prawdopodobnie, tzn. powodują one jeszcze szereg dolegliwości fizycznych, jak zmęczenie, brak apetytu, czy biegunka. Po odstawieniu tych leków zupełnie zniknęły również urojenia.
Mogłoby się zatem wydawać, że problem zniknął, jednak ja mam trochę inną hipotezę. Nie jestem lekarzem, ale rozmawiałem z kilkoma osobami, które przechodziły różne zaburzenia psychiczne np. z osobą, która przeszła ciężką depresję. To ona uświadomiła mi, że depresji również mogą towarzyszyć urojenia (dotychczas myślałem, że to zaniżona samoocena, brak chęci do życia i tego typu rzeczy).
Jak przeanalizowałem sytuację mojego taty i ostatnie wydarzenia, jakie miały miejsce w jego życiu (śmierć bliskich osób z rodziny, trudna sytuacja małżeńska, coraz większe problemy ze zdrowiem, stresująca praca i wiele innych), doszedłem do wniosku, że ma wszelkie predyspozycje, aby popaść w depresję. Dodatkowo rozmawiałem z osobą, z którą pracuje i w ten sposób dowiedziałem się, jak bardzo tata przeżywa tą sytuację już od dłuższego czasu. Mnie by nigdy nie powiedział, że coś go trapi, że źle się czuje psychicznie, bo nie chce mnie martwić- wie, że mam już swoje własne życie i taki właśnie jest- zamyka się ze swoimi problemami w sobie (kolejny krok do depresji).
Podsumowując wydaje mi się, że skłonności depresyjne w tym przypadku zostały spotęgowane przez wspomniane skutki uboczne stosowanych leków, ale ich odstawienie, czy ograniczenie nie rozwiązuje problemu do końca, jest za to sygnałem alarmującym, że trzeba poprawić samopoczucie psychiczne taty. Poza tym od tygodnia spędzam z nim niemal całe dnie i być może poprawa nastąpiła dla tego, że lepiej czuje się psychicznie, kiedy wie, że jestem blisko.
Może Wam się wydawać, że przesadziłem z tą schizofrenią, ale uwierzcie mi, że objawy były bardzo wyraźne- wiem, bo mam w rodzinie schizofrenika i zachowanie było niemal identyczne.
Mam nadzieję, że moje obserwacje, które tu zamieszczam pomogą komuś innemu w zdiagnozowaniu choroby, bo jak widać te same objawy mogą być symptomem różnych przypadłości.
Na razie wygląda na to, że sytuacja się ustabilizowała, co najważniesze- dotyczące tematu tego posta- powiedziałem tacie o jego halucynacjach i potwierdził, że zdaje sobie z nich sprawę. Jeśli coś się zmieni lub będę znał jednoznaczną diagnozę podzielę się z Wami z przyjemnością.
Raz jeszcze dziękuję wszystkim za odpowiedzi!
Pozdrawiam.
dziękuję za szybkie i szczere odpowiedzi. Minęło kilka dni i sytuacja bardzo się zmieniła. Jak się okazuje przyczyn urojeń może być wiele. Przede wszystkim, mój tata cierpi od pewnego czasu na migotanie przedsionków a do tego na drżenie samoistne. Na te dolegliwości bierze różne leki a jak to często bywa leki pomagają na jedno a szkodzą na drugie. Na ulotkach każdego z leków przeczytałem w sekcji 'działania uboczne', że mogą powodować halucynacje, stany lękowe, splątanie i koszmary nocne.
Tata odstawił kilka leków, ale z powodów innych prawdopodobnie, tzn. powodują one jeszcze szereg dolegliwości fizycznych, jak zmęczenie, brak apetytu, czy biegunka. Po odstawieniu tych leków zupełnie zniknęły również urojenia.
Mogłoby się zatem wydawać, że problem zniknął, jednak ja mam trochę inną hipotezę. Nie jestem lekarzem, ale rozmawiałem z kilkoma osobami, które przechodziły różne zaburzenia psychiczne np. z osobą, która przeszła ciężką depresję. To ona uświadomiła mi, że depresji również mogą towarzyszyć urojenia (dotychczas myślałem, że to zaniżona samoocena, brak chęci do życia i tego typu rzeczy).
Jak przeanalizowałem sytuację mojego taty i ostatnie wydarzenia, jakie miały miejsce w jego życiu (śmierć bliskich osób z rodziny, trudna sytuacja małżeńska, coraz większe problemy ze zdrowiem, stresująca praca i wiele innych), doszedłem do wniosku, że ma wszelkie predyspozycje, aby popaść w depresję. Dodatkowo rozmawiałem z osobą, z którą pracuje i w ten sposób dowiedziałem się, jak bardzo tata przeżywa tą sytuację już od dłuższego czasu. Mnie by nigdy nie powiedział, że coś go trapi, że źle się czuje psychicznie, bo nie chce mnie martwić- wie, że mam już swoje własne życie i taki właśnie jest- zamyka się ze swoimi problemami w sobie (kolejny krok do depresji).
Podsumowując wydaje mi się, że skłonności depresyjne w tym przypadku zostały spotęgowane przez wspomniane skutki uboczne stosowanych leków, ale ich odstawienie, czy ograniczenie nie rozwiązuje problemu do końca, jest za to sygnałem alarmującym, że trzeba poprawić samopoczucie psychiczne taty. Poza tym od tygodnia spędzam z nim niemal całe dnie i być może poprawa nastąpiła dla tego, że lepiej czuje się psychicznie, kiedy wie, że jestem blisko.
Może Wam się wydawać, że przesadziłem z tą schizofrenią, ale uwierzcie mi, że objawy były bardzo wyraźne- wiem, bo mam w rodzinie schizofrenika i zachowanie było niemal identyczne.
Mam nadzieję, że moje obserwacje, które tu zamieszczam pomogą komuś innemu w zdiagnozowaniu choroby, bo jak widać te same objawy mogą być symptomem różnych przypadłości.
Na razie wygląda na to, że sytuacja się ustabilizowała, co najważniesze- dotyczące tematu tego posta- powiedziałem tacie o jego halucynacjach i potwierdził, że zdaje sobie z nich sprawę. Jeśli coś się zmieni lub będę znał jednoznaczną diagnozę podzielę się z Wami z przyjemnością.
Raz jeszcze dziękuję wszystkim za odpowiedzi!
Pozdrawiam.
- miś wesołek
- zaufany użytkownik
- Posty: 8297
- Rejestracja: ndz wrz 26, 2010 10:59 am
- Status: aktor pisarz poeta. ostatnio mnie wystawiali na brodwayu
- płeć: mężczyzna
Re: Świadomość choroby
Zerknij tutaj:coolik pisze:Nie jestem lekarzem, ale rozmawiałem z kilkoma osobami, które przechodziły różne zaburzenia psychiczne np. z osobą, która przeszła ciężką depresję. To ona uświadomiła mi, że depresji również mogą towarzyszyć urojenia (dotychczas myślałem, że to zaniżona samoocena, brak chęci do życia i tego typu rzeczy).
viewtopic.php?f=7&t=6927&p=89709&hilit= ... zna#p89709
Oczywiście, w przypadku Twojego taty, to nie musi być depresja.
Widać, że się bardzo martwisz o swojego tatę. Jeśli nawet nie jest to schizofrenia, na Twoim miejscu zasugerowałbym mu wizytę u psychiatry i/lub psychologa.
gówno w proszku na kijoszku