salydus pisze:
Kino niszowe DZIĘKI internetowi ma w ogóle szansę istnieć. Bo tam - ci śliniący pijani internauci, ci zdegenerowani złodzieje dóbr - siedzą i w ogóle to oglądają, jeśli w ogóle jest co oglądać.
Oto, co na temat ambitnego kina mówi jego twórca- Jacek Bromski:
W Polsce film, który mógł liczyć na pół miliona widzów osiąga 150-200 tys. widzów. [ze względu na piractwo - dopisek mój]
http://kultura.gazeta.pl/kultura/1,1144 ... c__bo.html
salydus pisze:
Czytelnictwo w Polsce ma się dobrze, a NA PEWNO nie gorzej niż przed rozpowszechnieniem internetu w Polsce. Twierdzi się, że dużo lepiej.
Nieprawda. Średni nakład książki w Polsce (łącznie z podręcznikami), to ok. 6 tys. egzemplarzy. Jeśli ktoś sprzeda książkę w nakładzie 10 tys. egzemplarzy, uważa się, że wydał bestseller. Wydania w setkach tysięcy egzemplarzy ("Harry Potter", "Dziennik Brigitte Jones"), to ewenementy.
Kolejne pomysły, by choćby wprowadzić odpłatność za korzystanie z bibliotek, czego jesteś gorącą zwolenniczką, tylko to czytelnictwo może osłabić.
Nie jestem zwolenniczka tego rozwiązania. Uważam tylko, że niepotrzebnie się tyle dzieje wokół tej propozycji, bo myślę, że opłaty będą symboliczne - rzędu kilku złotych na miesiąc lub nawet rok. Porównałam to nawet do obecnych, obowiązkowych opłat za zapisanie się do biblioteki, które trzeba uiścić w niektórych bibliotekach w Polsce.
salydus pisze:
Według ciebie płyty analogowe i kasety magnetofonowe zniknęły z powodu istnienia Youtube i internetu w ogóle? Naprawdę w to wierzysz? Ja nie wierzę, że tak może być, że ktoś łączy jedno z drugim.
Nie napisałam, że nagrania dźwiękowe w tej formie zniknęły przez internet, bo wyparły je płyty CD, ale zwróciłam uwagę na to, że kiedyś ludzie kupowali nagrania muzyczne. Dziś mało kto to robi. Zespoły utrzymują się dzięki trasom koncertowym, a nie dzięki sprzedaży płyt, bo tych - ze względu na darmowe, pirackie wersje, dostępne w internecie - nikt nie kupuje.
Według ciebie w ogóle powinno nigdy nie zaistnieć coś takiego jak możliwość zapisu obrazu, dźwięku, bo to wszystko można ukraść
Bromski pisze o dystrybucji on-line, jako o przyszłościowej sprawie. Ale dopóki nie zostaną uregulowane sprawy, związane z piractwem w sieci, nikt nie odważy się wstawiać swoich utworów w sieci na sprzedaż, bo to tylko ułatwia zadanie piratom.
SięSzłoSkrajemDrogi pisze:Spójrz Moi po prostu z szerszej perspektywy, to nie jest trudne. To jest tzw.mcdonaldyzacja społeczeństwa na rzecz kultury typu instant, zero refleksji- maksymalna przyjemność doraźna.
Kina studyjne maja zwykle ambitniejszy repertuar, niż multipleksy. Niestety, dzięki piractwu przestajemy dotować te ambitne filmy własnymi pieniędzmi, w związku z czym jest ich coraz mniej na rynku. I -analogicznie- coraz mniej jest kin studyjnych, ze swoim ambitnym repertuarem. Widzowie wolą piracką wersję filmu, niż wydać 30 złotych na bilet w kinie studyjnym.
Wszystko zmieniłoby się, gdyby był odpowiedni kontent. Gdyby dystrybucja internetowa filmu, muzyki i literatury była prowadzona za rozsądną cenę. Ale to się nie uda, dopóki piraci są bezkarni.
Pozdrawiam.m.