wspomnienia ... o przeszłości (sentymentalizm)

Moderator: moderatorzy

BlindMasta
bywalec
Posty: 73
Rejestracja: sob lip 31, 2010 11:56 am
płeć: mężczyzna
Kontakt:

wspomnienia ... o przeszłości (sentymentalizm)

Post autor: BlindMasta »

... o przeszłości (sentymentalizm)


Lubię rozmyślać o przeszłości. Często to robię. Siadam wtedy wygodnie w fotelu, włączam muzykę i wspominam. Przed moimi oczami szybko ukazują się ludzie, wydarzenia i miejsca w których byłem. Patrzę na to z niemałym sentymentem, wprost zachwycam się przeszłością. Nie tak dawno życie biegło całkiem innym torem. Spotykaliśmy się w grupach i zbieraliśmy pieniądze na alkohol. Po czym imprezowaliśmy do rana. Długie rozmowy na temat życia były normą. Ze świtem do domu, a wieczorem znów to samo. Nie było to wcale monotonne i nużące. Cieszyliśmy się tymi spotkaniami. Prawdę mówiąc żyliśmy nimi. Podobnie było z imprezami. Co piątek wyruszaliśmy, gdzieś na podbój. Niby każdy bez pieniędzy i samochodu, a zawsze gdzieś jechaliśmy i mieliśmy komplet pasażerów. Czułem wtedy, że gdzieś przynależę i miałem się z kim identyfikować. Dobrze też wspominam czasy gry w koszykówkę, kiedy boisko tętniło ludźmi. Dziś mijam to miejsce i widzę pusty asfalt. Może czasem ktoś wrzuca piłkę do kosza, ale nie jest to co było kiedyś. Często odwiedzam różne miejsca, gdzie się spotykaliśmy. Ale prócz wspomnień nie zastaje nikogo. Nie ma już nas. Wszystko wymarło...
Siedząc tak w fotelu próbuje przytoczyć sobie problemy jakie mnie wtedy trapiły. Ale nic konkretnego nie jestem sobie wstanie przypomnieć. Moje zmartwienia były rzędu dwudziestu złotych. Kwoty, która miała pokryć ewentualny alkohol i palenie. Żyłem z dnia na dzień, łapałem chwilę i byłem szczęśliwy. Dziś mam sporo problemów, choćby ze zdrowiem. Ale mimo to wszystko i tak wydaję się jakieś wyolbrzymione. Ludzie, ci co jeszcze nie wyjechali wydają się jacyś odlegli. To nie już te same twarze, które były tak skore do śmiechu. Powaga. Dojrzałe odpowiedzi na jeszcze dojrzalsze pytania. Pamiętam jak jeszcze nie tak dawno mieliśmy wspólne plany na przyszłość. Byliśmy pewni, że rozbijemy ten system. Mieliśmy do końca trzymać się razem. A teraz żyjemy osobno, pochłonięci własnymi projektami.
Kiedyś, jak już pracowaliśmy to zarabialiśmy dorywczo. A praca zazwyczaj sezonowa pokrywała nam tylko długi. Nie pamiętam, by ktoś miał pieniądze. Może i każdy z nas marzył o fortunie, ale na pewno nie poznał jej smaku. Dziś patrzę jak każdy pędzi na szósta do pracy. I co kilka miesięcy zmienia samochód na nowszy. Pochłonął nas nowy wir... Świat upadł w pięć lat. Utopijne idee prysły, pozostała tylko dorosłość.
Ja sam zastanawiam się jak to było. Co sprawiło, że się rozstaliśmy. Mnie na pewno w 2007 roku z życia wykluczyła choroba. Przez blisko pięć lat z nikim nie utrzymywałem kontaktu. Nie interesowałem się ludźmi. Może to nie ludzie odeszli tylko ja. W każdym razie w przeszłości pozostała duża luka. Z dnia na dzień okazało się, że bliskie mi osoby jak nie wyjechały na zachód to założyły rodziny. Spełniają się zawodowo, rodzą dzieci. Naprawdę nie wiem co się z nami stało.
psychofototata
ODPOWIEDZ

Wróć do „blind_masta”