Otóż pracodawcy "dziur w życiorysie" się na rozmowach wstępnych czepiają i po prostu trzeba się tłumaczyć (sic!).
Ja niektóre lata mam szczęśliwie wypełnione przez umowy-zlecenia zakończone konkretnymi rezultatami, ale inne już niekoniecznie!

Tłumaczenie, że się było na rencie dla niektórych rozmówców jest niewystarczające... Ogólnie d... zbita!

Ma ktoś jakieś pomysły, jak sobie sensownie z tym radzić??