Toksyczna rodzina
Moderator: moderatorzy
- savior
- bywalec
- Posty: 892
- Rejestracja: sob sie 28, 2010 1:58 pm
- Status: zawód? jeszcze nikt się na mnie nie zawiódł
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Twin Peaks
Toksyczna rodzina
Człowiek, który przez lata jest poniewierany, poniżany, niszczony słowem, pod presją przemocy - jak może żyć normalnie, a tym bardziej odnieść w życiu sukces?
- zbyszek
- admin
- Posty: 8033
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Toksyczna rodzina
Może ! Jest po temu mnóstwo przykładów. Wiele znanych osób, które odniosło sukces miało ciężkie początki w dzieciństwie.
- savior
- bywalec
- Posty: 892
- Rejestracja: sob sie 28, 2010 1:58 pm
- Status: zawód? jeszcze nikt się na mnie nie zawiódł
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Twin Peaks
Re: Toksyczna rodzina
To pocieszające, tylko że ja mam 28 lat i nadal jestem poniewierany. I będzie tylko gorzej. Za pół roku chce iść na staż do Krakowa, tam zamieszkać i zacząć normalne życie (poznać kobietę, dorobić się czegoś, grać w zespole {na razie będę grał w Limanowej w takim projekcie}, korzystać z życia)
Re: Toksyczna rodzina
savior znaj swoja wartosc.. kazdy jest czlowiekiem,nie ma lepszych lub gorszych ludzi
Bo strach to nic innego jak zdradziecka odmowa pomocy ze strony rozumowania
Re: Toksyczna rodzina
Ziomek nie przejmuj się. Zbyszek ma rację.Michael Jackson był najlepszym przykładem,że ktoś poniżany w dziecinstwie może odnieść sukces. To, że Michael zmieniał co tydzień zmieniał wygląd, chorował psychicznie i tracił kontakt z rzeczywistoscia spowodował tylko jego ojciec. Na szczescie MJ dostał dar od matki natury w postaci talentu muzycznego. Co zrobić jesli ponizane jest dziecko maloatrakcyjne, bez głosu, bez talentu w dodatku chore psychicznie. Wtedy zaczynają sie schody do kariery. Załozmy pewien przykład: ktoś ponizany przez rodzinę chce sie od niej oderwać od ich pseudopomocy, opusic rodzinny dom i wyjechac do zlozmy tego krakowa i tak zalozyc sobie nowe zycie. Hola hola, nie ma nawet 70%pewnosci ze to sie uda, tymbardziej w obecnym swiecie, gdzie jest wszystko na połkachsklepowych, swiecie zawisci ludzkiej. Zakladajac ze ten ktoś chorujena schizę, ma lęki 16 godzin dziennie, no i powiedzmy nie gra przed kamerą jak Richard Burton wtedyszanse na cokolwiek spadają do znikomego procentu. Więc pozostaje wybór: czypozostać ponizanym w domu, czy probować, moze sie uda,jak nie sie nie uda to koniec wschronisku dla bezdomnych. Zła rodzina jesy bardziej toksyczna od narkotyków w tej chorobie. Bo przeszłosc buduje pajęczyne stereotypów,skojarzeń, ktore wywolują wstręt do ludzi, lęk,alienację.
- Kamil Kończak
- zaufany użytkownik
- Posty: 12349
- Rejestracja: śr cze 24, 2009 4:11 pm
- płeć: mężczyzna
- Kontakt:
Re: Toksyczna rodzina
Najlepiej się usamodzielnić i ograniczyć kontakty do minimum.Takie jest moje zdanie jeśli rodzina działa destrukcyjnie.
Pragniesz czegoś? - rób to bo zaczniesz o tym marzyć.
" May your love of the form culminite in the love of
the formless."
https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
" May your love of the form culminite in the love of
the formless."
https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
- savior
- bywalec
- Posty: 892
- Rejestracja: sob sie 28, 2010 1:58 pm
- Status: zawód? jeszcze nikt się na mnie nie zawiódł
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Twin Peaks
Re: Toksyczna rodzina
coraz bardziej przekonuję się Zbyszku, ze masz rację, dziekizbyszek pisze:Może ! Jest po temu mnóstwo przykładów. Wiele znanych osób, które odniosło sukces miało ciężkie początki w dzieciństwie.
Re: Toksyczna rodzina
mysle,ze mozna,zaczac zyc od nowa,jednak potrzebna bedzie terapia wlasna,bo dziecinstwo boli,zostawia trwale slady na psychice
Nie tak łatwo jest rzecz: chcę być człowiekiem..
Zycie nie czeka na nikogo.
Zycie nie czeka na nikogo.
- zbyszek
- admin
- Posty: 8033
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Toksyczna rodzina
Sam robię psychoterapię.
Re: Toksyczna rodzina
Zastanawiam się już bardzo długo, co tak naprawdę znaczy określenie "toksyczna rodzina". A moja dociekliwość wzięła się stąd, że również jestem w podobnej sytuacji, jak wielu z Was piszących tutaj. Czytam z wielką uwagą informacje ludzi i o ludziach chorych na schizofrenię. Określenia "toksyczna rodzina", "toksyczna matka" pojawiają się w kontekście tej choroby bardzo często. Ponieważ jestem matką syna chorego na schizofrenię, bardzo boleśnie odczuwam krytyczne uwagi skierowane pod adresem matek, rodzin w których choroba się ujawniła. Matki traktowane są jako nadopiekuńcze w pejoratywnym znaczeniu tego słowa.We własnym sumieniu próbuję się skonfrontować z moimi czynami, emocjami i nie mogę odnaleźć w sobie przyczyny z powodu której mój syn mógł zachorować na tę chorobę. Nigdy nie traktowałam swoich dzieci ambicjonalnie, nie próbowałam narzucać im swojej woli, wyboru drogi kształcenia czy wyboru partnera w przypadku córki. Podejmowali decyzje bez nacisków z naszej strony i decyzje ich były przez nas akceptowane. Jedyna rzecz, jaka mi przychodzi do głowy jest próba dawania dzieciom tego, czego ja nie miałam w dzieciństwie czy wczesnym okresie młodzieńczym. Kiedyś usłyszałam od swojej kuzynki z dozą zazdrości w głosie "twoje dzieci zanim pomyślą to już mają". Ale nie dotyczyło to rzeczy na pokaz jeśli już to raczej był to rodzaj inwestycji w intelekt, np. wyjazd do teatru, zakup książek, lunety do oglądania gwiazd itp. Jeździliśmy starym maluchem a potem starym fiatem. Wychowałam się w rodzinie jakich wiele było na wsi w latach sześćdziesiątych. Było raczej biednie ale na chleb moim rodzicom wystarczało. Wychowali mnie w kulcie pracy i poszanowania osób starszych - rodziców, dziadków i otoczenia. Mój zapał do nauki i determinacja (mimo wielu przeciwności) była tak duża, że skończyłam wyższą uczelnię. Były to inne czasy, inne możliwości i tylko nielicznym mieszkającym na wsi się to udawało. W chwili obecnej różnica poziomu życia miedzy wsią i miastem jest prawie niezauważalna, wtedy była ogromna pod wszystkimi względami. Moja obecna rodzina składa się z pięciu osób, ja z mężem i trójką dzieci. Z uwagi na swoje wykształcenie jestem postrzegana (z zewnątrz) jako osoba zaradna, nie potrzebująca wsparcia w żadnym wymiarze. Od czasu pobytu syna w szpitalu rodzina i znajomi odsunęli się od nas i nikomu nie przyjdzie do głowy, że wsparcie psychiczne jest potrzebne nam i synowi. Opiszę jedno wydarzenie z życia syna. Po pierwszym semestrze studiów zostawił naukę z uwagi na lęk związany z pobytem na uczelni wśród obcych ludzi. Wtedy zdarzyło się tak, że razem z nim ten pierwszy semestr zaliczył bliski kuzyn. Sądziłam, że będzie wspomagał syna w dalszym etapie nauki. Kiedy syn nie pojawił się na zajęciach w kolejnym semestrze odwiedził go w domu własnie ten kuzyn. Moja radość była wielka, myślałam sobie, dobrze że zechciał przyjechać. Łudziłam się, że odbuduje syna emocjonalnie i będzie dobrze. Ale on miał do powiedzenia tylko jedno zdanie " Wiem, że masz super notatki z wykładu p. X nie będą Ci już potrzebne, możesz mi dać?" Dbaliśmy z mężem o nasze dzieci od strony materialnej i wydawało się nam, że od strony emocjonalnej również. Jednakże z uwagi na konieczność zapewnienia dachu nad głową i podstawowych potrzeb materialnych nasza uwaga siłą rzeczy była z konieczności skierowana bardziej na pracę niż na sprawy emocjonalne. Oboje wychowaliśmy się w rodzinach nie okazujących sobie zbytnio emocji i tym samym nie umieliśmy okazać dzieciom swoich uczuć mimo, że kochaliśmy je bardzo. Kiedy zachorował nasz syn świat zawalił się nam pod nogami. Symptomy choroby występowały na ok. 3 lata przed zachorowaniem ale nie umiałam ich odczytać. Kiedy diagnoza była faktem a syn w ostrej psychozie prawie że "stanęłam na głowie" aby umieścić syna w szpitalu, bo przecież o leczeniu ambulatoryjnym nie mogło wtedy być mowy. Kto spotkał się ze schizofrenią wie o czym mówię. Chodziłam od lekarza do lekarza i prosiłam wręcz błagałam o wizytę domową. Była to jedyna możliwość natychmiastowej pomocy dla syna. Przedtem jednak musiałam stoczyć wewnętrzną bitwę ze starszą dorosłą córką, która mimo, że razem ze mną była u pani dr. psychiatry wydającej prawie pewną diagnozę była przekonana, że syn się na nas pogniewał i nie jest chory. Nie było mi łatwo, bo przecież musiałam przeanalizować i jej punkt widzenia. Moje serce było rozdarte na wiele części, ale rozum, intuicja i miłość do syna nie pozwalały mi się poddać. Udało się i tym sposobem syn znalazł się w klinice pod bardzo dobra opieką lekarską ( a niewiele brakowało, może tylko jeden dzień, że wyjechałby z domu za granicę). Od tamtej pory wszystkie nasze siły i środki nakierowane są na walkę z chorobą. Trwa to już 11 lat. Syn w szpitalu przebywał tylko ten jeden raz, jego pobyt trwał bardzo długo bo ok. 8 miesięcy. W okresie pobytu w szpitalu wielokrotnie był na przepustkach w domu. Czasem był zawożony na zabieg i odbierany już następnego dnia rano. Biorąc pod uwagę odległość do kliniki ok. 80 km i pracę na etacie ok. 40 km od domu naprawdę trzeba było być mistrzem logistyki aby to wszystko ogarnąć. Cieszyliśmy się z każdego dnia spędzonego razem z synem i z jego pobytu w domu na wsi. Jednocześnie zdaliśmy sobie sprawę z dobrodziejstwa mieszkania na wsi, gdzie warunki do terapii były bardzo dobre. Mimo remisji choroba ta charakteryzuję się zmiennym samopoczuciem. Ciągły stres związany z huśtawką samopoczucia chorego i strach przed nawrotem ma bardzo wyniszczający wpływ na relacje w rodzinie. Ten stres był najczęściej udziałem moim, w mniejszym stopniu męża co nie oznacza, że nie miał wpływu na jego samopoczucie. Lęk o przyszłość syna paraliżuje mnie cały czas. Mimo, że syn jest obecnie na trzecim roku studiów (trzecie podejście), wiem, że bez wsparcia bliskiej osoby będzie mu bardzo ciężko. W chwili obecnej ma wsparcie nasze i lekarza psychoterapeuty ale bardzo często powtarza, że gdyby nie nasza pomoc to..... . I tu się zaczyna nasz największy rodzinny problem. Kiedy wydawał nam się normalnością fakt, że syn z uwagi na jego cierpienie i niepełnosprawność jest w centrum naszej uwagi nie zauważyliśmy, że nasza pełnoletnia, zamężna córka, mieszkająca ponad 400 km od domu rodzinnego poczuła się odrzucona i na tyle pominięta w podziale dóbr materialnych, że postanowiła zerwać kontakt z rodzicami. Cała złość skierowana została przeciwko nam, najpierw przeciwko ojcu potem solidarnie mnie. Ostatni raz rozmawiałam z córka telefonicznie w maju ubiegłego roku. Nie potrafię tego zrozumieć. Pierwszą moją myślą był strach, że z córką dzieje się coś złego w kontekście choroby, bo przecież pierwszą oznaką choroby syna była absolutna ignorancja nas rodziców. Więc ból niesamowity z powodu strachu o zdrowie córki. Nie rozumiem jej zachowania, próbuję zrozumieć , co się stało. Były wielokrotne próby kontaktu z córką podejmowane przez mnie. Stawiam sobie pytanie czym zawiniliśmy wobec córki, że stała się tak obojętna. Nawet nie kontaktuje się z braćmi. Młodszy syn wyjechał na studia do innego miasta i takie rozmowy ze starszą siostrą na pewno byłyby dla niego pomocne. Wiem, że jest zdrowa i to mi bardzo cieszy. Ale jednocześnie zastanawiam się co zrobiłam nie tak w procesie wychowawczym, czym ją zraniłam, że nie zasługuję nawet na usłyszenie jej argumentów. I stąd moje pytanie czy jesteśmy "toksyczną rodziną", czy jestem "toksyczną matką? Muszę jeszcze dodać, że nie było nadużywania alkoholu, przemocy fizycznej. Co mogę zrobić aby scalić rodzinę? Bo przecież jesteśmy sobie wzajemnie wszyscy potrzebni. Czy pozostawić to własnemu biegowi tak, jak nam poradzili przyjaciele? Czy może jednak poprosić o pomoc mediatorów? Żal mi upływającego czasu, bez wzajemnych kontaktów, bez możliwości cieszenia się szczęściem wszystkich bliskich.
- przegłosowany
- zaufany użytkownik
- Posty: 8282
- Rejestracja: ndz wrz 26, 2010 10:59 am
- Status: aktor pisarz poeta. ostatnio mnie wystawiali na brodwayu
- płeć: mężczyzna
Re: Toksyczna rodzina
Być może Twoja córka jest zazdrosna o zainteresowanie jakie okazaliście synowi?
Próbowałaś jej wytłumaczyć całą sprawę tak, jak robisz to powyżej?
Próbowałaś jej wytłumaczyć całą sprawę tak, jak robisz to powyżej?
gówno w proszku na kijoszku
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 8049
- Rejestracja: pn lis 08, 2010 6:15 pm
Re: Toksyczna rodzina
.
Ostatnio zmieniony ndz sty 06, 2013 12:36 am przez Zagubiona we mgle, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Toksyczna rodzina
Ale co to znaczy trauma domowa, czy przypadkiem to określenie nie jest nadużywane w wielu przypadkach? Ta separacja nie zdarzyła się z dnia na dzień, przez 6 lat córka kontaktowała się z nami, nie zgłaszała żadnych pretensji. Została przez nas wyposażona na tyle na ile było nas stać. Dochody w rodzinie mojej córki są podobne kwotowo do naszych, z tą różnicą, że my finansujemy terapię syna i pobyt młodszego syna na studiach w dużym mieście. Żyje moja mama, która również nie potrafi zrozumieć jej zachowania i również ona próbowała dopytać co tak naprawdę się stało. Córka utrzymuje kontakt z babcią, ale kiedy próbowałam z nią rozmawiać odkłada słuchawkę. Wysłałam obszerny list zapewniając ją o naszej miłości do niej i o tym , że niezależnie od decyzji, jaką podejmie uszanujemy to. Rozmawiałam również z zięciem ale zostało to odebrane, jako próba popsucia relacji między nimi. Więc szybko się wycofałam.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 8049
- Rejestracja: pn lis 08, 2010 6:15 pm
Re: Toksyczna rodzina
.
Ostatnio zmieniony ndz sty 06, 2013 12:36 am przez Zagubiona we mgle, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Toksyczna rodzina
.
Ostatnio zmieniony sob lut 08, 2014 6:38 pm przez mei, łącznie zmieniany 1 raz.
Kochajcie tych, których chcecie kochać, żyjcie tak, jak chcecie żyć i nigdy nie pozwólcie by ktokolwiek przeszkodził wam w zmienianiu waszych marzeń w rzeczywistość.
Jared Leto, 13.04.2014.
Jared Leto, 13.04.2014.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 8049
- Rejestracja: pn lis 08, 2010 6:15 pm
Re: Toksyczna rodzina
.
Ostatnio zmieniony ndz sty 06, 2013 12:37 am przez Zagubiona we mgle, łącznie zmieniany 1 raz.
- Kamil Kończak
- zaufany użytkownik
- Posty: 12349
- Rejestracja: śr cze 24, 2009 4:11 pm
- płeć: mężczyzna
- Kontakt:
Re: Toksyczna rodzina
Sam sobie?Chyba źle zrozumiałem.Samemu sobie to można zrobić posiłek a nie psychoterapię.Potrzeba drugiej osoby,która jest lustrem,która odbija emocje,nakierowuje.zbyszek pisze:Sam robię psychoterapię.
Pragniesz czegoś? - rób to bo zaczniesz o tym marzyć.
" May your love of the form culminite in the love of
the formless."
https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
" May your love of the form culminite in the love of
the formless."
https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
- zbyszek
- admin
- Posty: 8033
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Toksyczna rodzina
To tylko taki zwrot językowy. "Sam" używa się zamiast "ja", bo "ja robię" brzmi trochę nie po polsku. Oczywiście, że do tej psychoterapii potrzeby jest drugi człowiek. Więcej w moim dziale osobistym.
Re: Toksyczna rodzina
Jestem mamą 30 letniej Agi chorej już 12 lat.Wychowuję ją sama.Ostatnie 2 lata to tragedia.Nie wiem jak mam postępować? Córka mnie lekceważy,poniża,ma mnie za nic.A ja wychowuję jej 9 letnią córke i nawet nie usłyszę słowa "Dziękuję".Córka pracuje po 12 godz. a ja kocham wnusię i jestem z nia chętnie.Ale jak wraca z pracy,to już mnie nie zauważa,a wręcz mnie nienawidzi.Mała to widzi,więc chyba popełniłam jakiś bład w wychowaniu i postępowaniu z nią.Myślę,że jesteśmy taką toksyczną rodziną.Jest mi bardzo przykro,bo kocham moją córkę,a nie umiem do niej dotrzeć.Ostatnio poznała chłopaka przez internet.Zakochała sie i często nie ma jej w domu.Ja się opiekuję małą.A córka swą nienawiść domnie chce zaszczepić swojemu dziecku,co jej się nie udaje,bo wnusia kocha mnie. Jak mam postępować z córką,dlaczego ona myśli,że ja ją nienawidzę,jak to zmienić? Jak żyć pod jednym dachem z chorą osobą,też mamą?