Opowiadanie cz.2
Moderator: moderatorzy
- Kamil Kończak
- zaufany użytkownik
- Posty: 12349
- Rejestracja: śr cze 24, 2009 4:11 pm
- płeć: mężczyzna
- Kontakt:
Opowiadanie cz.2
Nagle poczułem coś..dźwięk..bardzo odległy jak odległa jest myśl i wyobrażenie tego czego pragniemy najbardziej a co niemożlwie jest.Dźwięk,który zaczyna narastać,jak narasta echo po krzyku w odległej przestrzeni,potrzebując czasu tam gdzie może dotrzeć najdalej.Czułem jak się uwalniam z tych kajdanów,sznurów,węzłów gordyjskich,supełek po supełku.Nie wiem ile tak mogłem trwać w tym stanie minut czy może całą wieczność..Wtedy usłyszałem głos,najpierw delikatnie,potem znacznie gwałtowniej ale bez nuty gniewu czy złości.Iinny głos bardziej jeszcze subtelny ale silny zarazem i naturalny jak naturalny a zarazem piękny może być ryk oswojonego przyjaznego lwa..Więc usłyszałem.W tym samym czasie równocześnie zaczęły powracać obrazy,tak jak kiedy budzimy się ze snu i to jeszcze ten chwilowy moment dezorientacji lekkiej i bezmyślenia,powracania na jawę,moment przejścia,otwierania powiek,przecierania zaropiałych oczu,kilku ziewnięć,zbudzenia umysłu i zmysłów,świadomości...refleksja nad snem bądź pustka bo go nie było lub się nie pamięta,albo brak pustki bo nie przykłada się znaczenia i nie spędza to snu z powiek.Już prawie wróciłem...Już jestem prawie z powrotem..Jestem prawie z powrotem..Jestem prawie..Prawie jestem..Jestem."Więc niech Pani mi odpowie tak z ciekawości pytam,bo widzę a zmysł mam wyostrzony wszelki i niejedno wiem,intuicję też mam.Nikt mnie nie oszuka,kiedy widzę,że ktoś szuka odpowiedzi.Widziałam jak czyta Pani książkę,właśnie tą,którą teraz tak kurczowo trzyma zasłaniając tytuł.Czego się Pani boi?Ja nie gryzę,pracuję tu z grubsza 40 lat iwiem co takie rzeczy oznaczają.Wiem tez i doświadczyłam tego,że niektórzy traktują mnie w pewnych sprawach z pozoru blahych jak swego rodzaju wyrocznię,nieskromnie powiem ale to prawda.Oni sami mnie tak traktują więc cóż..Nikt nie jest doskonały i wszechwiedzący.Czasami dobrze jest poczuć kiedy się komuś pomaga.Niektórzy twierdzą,że to taki wyrafinowany egoizm aby zaspokoić swoje głodne ego.Może coś w tym jest ale czy trzeba zawsze wszystko podważać?Rozkładać na czynniki drobne,najdrobniejsze,czy trzeba?Milczy Pani...Zbyt dużo mowię prawda?Samotna jestem jak każdy mniej lub bardziej.Zawsze czułam się samotna więc taki kontaktowy zawód wybrałam.Staram się pomagać ludziom,kiedy widzę,że ich coś gryzie,kiedy podświadomie czuje,że szukają mojej bliskości a czuje dobrze,lata doświadczeń robią swoje.Ale co tu o mnie,Panią coś dręczy,widzę to.Niech mi Pani powie,boi się Pani tak?Nieprzypadkowo tak książka o Małym księciu,jakaś decyzja do podjęcia tak?Musi Pani ją podjąć i ma mało czasu?Przecież widzę jak na dłoni.Słuchałem tej rozmowy a raczej monologu od samego początku chyba już zupełnie przebudzony i nie wiedzialem co o tym wszystkim myśleć."Radzę Pani dobrze,to istne szaleństwo,nie jesteście sobie pisani kimkolwiek by Pani była"-powiedziała kamratka kultu mej codzienności-Do diabła z nią pomyślalem..."Odda mi Pani tą książkę,przestanie myśleć ,o wszystkim zapomni.To dla Pani dobra,nie rozumie Pani?Nie oszuka Pani mnie-ta książka,to wszystko,Pani wyraz twarzy...To nie ma sensu.Życie można przeżyć inaczej normalnie,spokojnie,bez ryzyka i poświęceń,trzeba doceniać to co się ma.Kto jak kto ale ja to wiem a mam tak mało".Na twarzy mojego Anioła zobaczyłem niepewność i strach..."Pani się boi prawda,niech mi Pani w końcu powie!Boje się-powiedział mój Anioł...Zastanawia się Pani co zrobić prawda?Prawda-powiedział Anioł...Pani odda mi ta książkę i zapomni dobrze,tak będzie nalepiej jeszcze mi Pani podziękuje...Oddam i zapomnę...Zapomni i wybiegnie potem jak człowiek ku wolności?Wybiegnę..."Na twarzy Anioła zobaczyłem coś jakby grymas uśmiechu...Oddała babie pośpiesznie książkę."No widzi Pani,a nie mówiłam,to nie takie trudne,uśmiecha się Pani to dobry znak.Wszystko się ułoży,wyjdzie Pani stąd i zapomni.Nie od razu oczywiście.Najlepiej jeśli znajdzie sobie Pani jakieś ciekawe zajęcie,każdy prędzej czy później się odnajduje."Po twarzy pociekły mi łzy..."Skoro już jesteśmy po...wszystkim...moze przejdziemy do bardziej przyziemnych spraw."-powiedziawszy to usmiechnęła się znacząco.Wiedziałem,że muszę w tym momencie coś zrobić,bo mogę ją stracić...Wtargnąć tam,przegonić jędzę.Wszystko kołatalo mi się w glowie ale nie mialem odwagi podejść..."Skoro już jesteśmy po wszyskim,przejdźmy do spraw przyziemnych,codziennych,takich tam zwykłych pogaduszek...Co sądzisz o Małym Księciu Exuperego"-zapytała."Podoba Ci się ta książka,dziecko?"Dziecko..?A gdzie ta Pani,powtarzana do znudzenia jak mantra,że aż niedobrze się robiło,uprzejmość fałszywa...Całym sobą czułem,że to ostatnia chwila kiedy mogę coś zrobić..kiedy mogę wtargnąć w to wszystko i jeszcze nas ocalić...Ona milczala...jakby czekała...kwadrans studencki tzw.Na taki nie mieliśmy czasu...Nie minut piętnaście...może z góra sekund 15...Na twarzy bibliotekarki malowala sie widoczna satysfakcja."Co sądziszo Małym Ksiecieciuuuuuuuuuuuuuuu Exuuuuuuuuperegggggoooooooo..."zakręciło mi się w głowie i...kiedy już myślałem,że osunę się na podłogę,resztką sił podparłem się na niewidzialnych poręczach...Odetchnąlem glęboko...i podbiegłem ile sił...jak najbliżej,w krąg zaczarowany tej rozmowy..."Mam do książki stosunek ambiwalentny"-powiedziało się razem,razem się powiedziało,nie wiedzieć czemu,może mnie też pytała ta czarownica,dyspozytorka literatury pięknej.Się spojrzało posobie z nieopisaną radością...i wzięło się razem za ręce i wybiegło jak wybiega dwoje ludzi ku wolności...na świat,nie na bruk..."Ona myślała,że się bałam"-powiedział Anioł już w świecie tym pospolitym."To dlaczego oddalaś jej tą książke?"-spytałem."Bo tego chciała"-powiedział mój Anioł."Tylko dlatego?"-Spytałem."Tylko"-odpowiedziała pośpiesznie.."Poza tym mamy do niej stosunek ambiwalentny,nieprawda?""Prawda"-odpowiedziałem.Słowa wypowiedziane w tym samym momencie istnienia naszego,mojego biednego..Ta radość niewysłowiona,wymalowana na każdym skrawku naszym,pory ciał naszych gotowe do wystrzelenia wiadomo gdzie...Tam gdzie ma być...Nad życie,nad cud...A może radość pomieszana z ulgą,tą najcudowniejszą z ulg,że wreszcie,że jesteś,zdążyłeś,że studencki tzw.kwadrans już prawie minął i miałam iść.Mogła tak powiedzieć ale nie musiała.Miała wypisane na sobie wszystko jak na obrazie Moneta.Wielka Anielska Impresja...
Pragniesz czegoś? - rób to bo zaczniesz o tym marzyć.
" May your love of the form culminite in the love of
the formless."
https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
" May your love of the form culminite in the love of
the formless."
https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
Re: Opowiadanie cz.2
pisz proszę więcej takich opowiadań :*