Zdiagnozowany F-20

Proszę pisać w części ogólnej tego działu jeśli temat nie pasuje do żadnego z poddziałów.

Moderator: moderatorzy

Zbyś
zarejestrowany użytkownik
Posty: 25
Rejestracja: pt cze 10, 2005 9:33 am
Lokalizacja: Łódź, okolice

Zdiagnozowany F-20

Post autor: Zbyś »

Mój syn napisał to i inne jeszcze rzeczy na swoim blogu. http://bad-song.blog.onet.pl/.
Bardzo chciałbym mu pomóc... może z Waszą pomocą uda się.

Adres podany wyżej jest już nieaktualny. Syn usunął Bloga

Struna, na której grają nerwy

Gęsty tłum. Susza w przełyku, bo nie możesz się poruszać. Widzisz tych ludzi, ale są obcy, a jednak blisko. Za blisko. Idziesz, dźwięki dudnią w uszach. Chciałbyś iść wyprostowany, nie tracąc rezonu, z powagą, nie narażony na śmieszność. To tłum cię tak przeraża, to tłum mimo swej woli gnębi cię. Nie chcą ci nic złego zrobić, lecz są. Otóż to – bycie ich wymusza, odkrywa twoje niebycie. To jakby symfonia za szybka, byś mógł wtrącić swoją frazę. Może jesteś zbyt autorski, w dwu sensach na przykład. Porozmawiamy jeszcze o nich. Gubisz ślad współzależności, bo oni to wróg. Jasne jest, że zmuszasz się ku powzięciu myślenia racjonalnego. Lecz oczywistość nie zawsze implikuje oczywistość. Irracjonalizm dokształca twoją... nieforemność wobec tłumu. Bo to ty, nie oni, masz rzucać w siebie, w tą sytuację odpowiedzialność. Sens nie zostanie przywrócony, bo nie istnieje wówczas żadna wiara. Ty jesteś, przed tobą most, a boisz się przejść... Lęk, obkrawający cię z rozsądku; panika omulająca płuca; serce prawdziwe, a nakłaniane do „szczerego kłamstwa”. Masz powód. Znasz kliniczną przyczynę. Jesteś paranoikiem lub cierpisz na depresję. A tłum, tam stojący, to koszmar tejże chwili. Chwili lęku społecznego... Tu idzie o nerwy lub spokój ducha. Nie interesuje mnie samo rozpoznanie lęku, nie o opis kliniczny chodzi. Traktujmy rzecz poważnie. W przeciwieństwie do typu średniej – człowiek opanowany przez demona lęku jest niewyobrażalnie irracjonalny. Swego rodzaju mistyk bezsensu. Mimo masek rozsądku nie umie wyściubić nosa poza dom. Boć to fizjologia, boć to przemilczenie własnego istnienia. Dla świata nic bardziej gorszącego, niźli jednostka słabnąca strachem ciągniętym z choroby. Uraz potwierdzany kolejnym, bo ludzie nie pojmują, jak można przez rok nie wychodzić z domu. To zabawne, że ci ludzie w szpitalach są zupełnie normalni. Bo też trzeba dać im szansę. Czy kto ułatwia im życie? Ja miałem lęki społeczne, tak, że nie potrafiłem iść ulicą statecznym krokiem. Wyzbyłem się owej skazy, chodząc po mieście konsekwentnie i uparcie. Ale mam innego rodzaju zahamowania. Nie mogę się do nikogo zbliżyć, bo jest za blisko w sensie psychicznym. Widzę go, obcą samowiedzę, z którą być może nie będę umiał rozmawiać. To hamujące, to boli... To są te nerwy, grające mi na życiu jak na nosie, rozbijające je w pył... Człowiek „inny” jest autorem części swoich fobii. Na te naturalne nakłada kolejne, już syntetyczne. Dla niego jawią się jak wymówki od pracy „socjalizującej”. Musi mieć powód, aby „nie wyjść”... Strata, nad którą szczerze ubolewa, powiększa rozmiary. Eskaluje fobie, przydawając chorobie siły. Broni się, ale w zasadzie broni się przed leczeniem. W tym tkwi paradoks dysfunkcji psychicznych: iż chory jest zbyt słaby, żeby przyznać się do swej choroby. Choroby somatyczne co innego. W nich pokonane bywa ciało, dysfunkcja psychiczna tępi to, co nam najbardziej należnego – duszę. Autorskim wkładem „innego” jest jego nieuzasadniona obcość. Mówią mu, iż nie odróżnia się od drugich, że może wszystko itd. On nie wierzy. Choroba psychiczna stanowi najczęściej połączenie niewiary z bezkrytycyzmem. Szkoda. Szkoda, że nerwy grają na tej strunie, co zwie się egzystencją. Szkoda również, że tak bezpowrotnie niszczycielsko.
Ostatnio zmieniony pn sie 08, 2005 10:26 am przez Zbyś, łącznie zmieniany 1 raz.
Margerytka

Post autor: Margerytka »

Zbysiu,pozdrawiam cię serdecznie! Nie wiem czy jeszcze tu zaglądasz,czy przeczytasz mą odpowiedż.Posłuchaj ja znam taki stan ducha i umysłu o którym pisze twój syn. ze mną tak bylo parę lat temu.Wiem,ze trudno jest się przyznać samemu przed sobą ,że jest się osobą chorą psychicznie.Ale ten krok jest początkiem powrotu do zdrowia.Wtedy kiedy następuje pogodzenie się z chorobą,chory zaczyna się leczyć.Nie ma w tej chwili terapii lepszej od farmakoterapii.Zażywane systematycznie leki pomogą mu wrócic do normalnego życia.Życzę mu tego z calego serca.Jednak na to potrzeba kilku lat systematycznego zażywania leku.łekarz ustala dawkę tzn. podtrzymującą,to jest najmniejsza dawka,która leczy a jesnocześnie nie ma tak dużo objawów ubocznych.Najważniejsze to żeby chcial się leczyć.Nie wiem czy to co piszę ci pomoże ale mam taką nadzieję.
Zbyś
zarejestrowany użytkownik
Posty: 25
Rejestracja: pt cze 10, 2005 9:33 am
Lokalizacja: Łódź, okolice

Post autor: Zbyś »

Zaglądam prawie codziennie, choć nie zawsze się loguję (zapominam- bilobil ?). Dziś napisałem nowy temat AM WARSZAWA. Jeśli Cię dotyczy to odpowiedz, jeśli Cię nie dotyczy to też odpowiedz. W dalszym ciągu aktualny temat :Leki opinie o nich . Pozdrawiam i czekam na mnóstwo odpowiedzi.
past simple

Post autor: past simple »

Też to znam. Może nie w tak poetyckiej formie, ale podobnie czułem. Margerytka ma zupełną rację co do przyznania się że coś jest nie tak. Co do tych"kilku lat" to u każdego jest różnie. Ważniejsze według mnie jest aby syn znalazł sobie jakiegoś bliskiego kolegę, koleżankę. Aby mógł z nim porozmawiać. Nawet za pośrednictwem internetu jeśli jest nieśmiały i za bardzo nie potrafi znaleźć takiego kontaktu w najbliższym środowsku. Gorąco pozdrawiam Pana i syna :wink:
P.s. nie ma się co martwić z tego się wychodzi
Margerytka

Post autor: Margerytka »

No może z tymi kiloma latami przesadzila...Ważne jest że z tą chorobą da się normalnie żyć i funkcjonować!!!Pozdrowionka i całuski dla Was wszystkich!!!
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: zbyszek »

Zbysiu, czy autor wyraził zgodę na przedruk ?
zaproponuj mu pomoc w zorganizowaniu wizyty w jakiejś redakcji, która pomogłaby ocenić i "doszlifować", a kiedyś być może coś opublikować.

nie jestem krytykiem literacki, lecz wydaje mi się, że początkujący w młodym wieku często przeceniają wyraz emocji aż do teatralności, a nie zwracają uwagi co z tego zrozumiał czytelnik. tego ostatniego się jednak można nauczyć.

masz fajnego syna, pozdrów go od nas.
ODPOWIEDZ

Wróć do „dyskusja ogólna”