Czy Wy macie problemy z rodziną z powodu braku pracy?
Moderator: moderatorzy
Czy Wy macie problemy z rodziną z powodu braku pracy?
Dobry wieczór,
Chciałbym podzielić się z Wami spostrzeżeniami dotyczącymi pracy. Gdy jej nie miałem moja rodzina- w szczególności mój brat mnie tępił. Rodzice też mieli dość mojego bezrobocia- jeżeli można to tak nazwać- ponieważ osoba z rentą nie może być bezrobotnym w świetle prawa. Może być za to osobą "poszukującą pracy" zarejestrowaną w PUP.
Trochę odszedłem od tematu. Teraz pracuję, ale boję się, że jeżeli stracę pracę, to znów będę tępiony. Mój brat pytał mnie kiedy nie miałem pracy jak się czuję, a ja żeby nie mówić mu prawdy mówiłem, że jest ok. Wiem, że powinienem szczerze mówić, ale boję się, że moja rodzina weźmie to jako mój wykręt. Codziennie słyszę głosy. Raz jest ich mniej a raz więcej, ale nie zanikły mimo, że jestem na 20 mg olanzapinum i 5 mg risperidonum na schizę paranoid oraz 10 mg paroksetyny na NN (dla niewtajemniczonych NN to nerwica natręctw- u mnie z przewagą myśli obsesyjnych). Współistnienie NN i schizy jest obarczone gorszym rokowaniem na przyszłość. U mnie nie zanikły ani myśli obsesyjne, ani ideacje urojeniowe czy głosy, tylko, że o nich nie mówię. W ciągu dnia słyszę (kilka czy kilkanaście razy) jak- nawet nie wiem kiedy-zapadnę się w siebie to uciszam głosy (rozmawiam z nimi albo robię Ciii- tzn. cicho) i wtedy moja rodzina wie, że je słyszę.
Wracam do tematu. Wtedy kiedy rodzina mnie tępi czuję się jeszcze gorzej, ale przecież nie będę szedł do szpitala żeby odpocząć od rodziny. Teraz mam pracę, mało wymagającą, ale i tak stresu nie uniknie się w żadnej pracy i dlatego stres powoduje, że słyszę głosy. Czasami nie zdaję sobie sprawy, że to głosy i robię coś co działa na moją niekorzyść. Np. kiedyś prawie wszedłem pod koła samochodu pod ich wpływem, ale nie zdawałem sobie sprawy, że to głosy mną kierowały. Inną kwestią jest to, że jestem coraz bardziej zobojętniały na różne bodźce zewnętrzne.
Czuję, że rodzina powinna być ze mnie dumna, że pracuję. Nie sądzę żeby rodzinka to doceniała. Do tego jestem po 2 operacjach- wycinano mi jeden z gruczołów ze względu na raka- mało zaawansowanego na szczęście i jak wykazały najnowsze wyniki badań bez przerzutów. Jestem "zdrowy".
Przepraszam, że trochę skaczę z tematu na temat, ale taki już mój urok. Dla mojego brata wszystko jest albo czarne albo białe. A ja uważam, że jest wiele odcieni szarości w życiu. Mój brat teraz traktuje mnie dobrze, ale nie wiem co będzie dalej. Mój brat uwielbia swoje tyrady na temat tego, że lekarzy tak naprawdę nie obchodzę, że mam żyć jak każdy inny. A ja nie chcę żyć tak, jak rodzina sobie wymarzyła tylko po swojemu. Boję się o przyszłość moją i mojej rodzinki.
Wiem, że powinienem patrzeć na swoje życie inaczej, ale jestem w takim punkcie, że mam trochę dosyć wszystkiego. Czasami myślę, że tak jak w piosence Madonny pt. "Bedtime story" przestanę się odzywać. Wpadnę w jakiś rodzaj katatonii czy hipokatatoniczny stan.
Jestem zmęczony, nic nie ma znaczenia. Nudzi mnie telewizja, internet, radio. Nic mnie nie obchodzi. Tak jakby istniał tylko świat wewnętrzny i tylko on miał znaczenie.
W pracy jestem - o dziwo- chwalony. Ja się staram. Pracuję w zakładzie pracy chronionej i może dlatego mają niższe wymagania wobec mnie.
Podsumowując: Chciałbym być doceniony, bo nie jest mi łatwo, ale walczę dla swojej rodziny. Terapeuta podkreśla, że powinienem walczyć dla siebie, a nie dla rodziny.
Ale się rozpisałem. Ciekawy jestem jak na mój post zareagują siostry i bracia oraz rodzice osób chorych na schizofrenię.
Jeżeli kogokolwiek uraziłem to przepraszam. Proszę nie wylewać na mnie fali hate-u.
P.S
Catastrofique- proszę Cię bardzo- nie moralizuj swoim mechanizmem obronnym innych chorych osób na forum. Moralizacja to bardzo irytujący mechanizm obronny, który powoduje, że osoba używająca go wywyższa się nad innych. A ja uważam, że jesteśmy wszyscy wobec praw ludzkich i Boskich-a przynajmniej powinniśmy być- równi. Może i jestem naiwny, ale tak myślę. Może właśnie dlatego, że moje wewnętrzne młodzieńcze ideały nie zgasły to zachorowałem na schizofrenię, tak jak pisał Kępiński w "Schizofrenii", że nie byłem w stanie pogodzić się z powierzchownością życia ludzkiego. A niektóre ideały były zawsze na 1st miejscu u mnie.
Kończę.
Pozdrawiam
AB
Chciałbym podzielić się z Wami spostrzeżeniami dotyczącymi pracy. Gdy jej nie miałem moja rodzina- w szczególności mój brat mnie tępił. Rodzice też mieli dość mojego bezrobocia- jeżeli można to tak nazwać- ponieważ osoba z rentą nie może być bezrobotnym w świetle prawa. Może być za to osobą "poszukującą pracy" zarejestrowaną w PUP.
Trochę odszedłem od tematu. Teraz pracuję, ale boję się, że jeżeli stracę pracę, to znów będę tępiony. Mój brat pytał mnie kiedy nie miałem pracy jak się czuję, a ja żeby nie mówić mu prawdy mówiłem, że jest ok. Wiem, że powinienem szczerze mówić, ale boję się, że moja rodzina weźmie to jako mój wykręt. Codziennie słyszę głosy. Raz jest ich mniej a raz więcej, ale nie zanikły mimo, że jestem na 20 mg olanzapinum i 5 mg risperidonum na schizę paranoid oraz 10 mg paroksetyny na NN (dla niewtajemniczonych NN to nerwica natręctw- u mnie z przewagą myśli obsesyjnych). Współistnienie NN i schizy jest obarczone gorszym rokowaniem na przyszłość. U mnie nie zanikły ani myśli obsesyjne, ani ideacje urojeniowe czy głosy, tylko, że o nich nie mówię. W ciągu dnia słyszę (kilka czy kilkanaście razy) jak- nawet nie wiem kiedy-zapadnę się w siebie to uciszam głosy (rozmawiam z nimi albo robię Ciii- tzn. cicho) i wtedy moja rodzina wie, że je słyszę.
Wracam do tematu. Wtedy kiedy rodzina mnie tępi czuję się jeszcze gorzej, ale przecież nie będę szedł do szpitala żeby odpocząć od rodziny. Teraz mam pracę, mało wymagającą, ale i tak stresu nie uniknie się w żadnej pracy i dlatego stres powoduje, że słyszę głosy. Czasami nie zdaję sobie sprawy, że to głosy i robię coś co działa na moją niekorzyść. Np. kiedyś prawie wszedłem pod koła samochodu pod ich wpływem, ale nie zdawałem sobie sprawy, że to głosy mną kierowały. Inną kwestią jest to, że jestem coraz bardziej zobojętniały na różne bodźce zewnętrzne.
Czuję, że rodzina powinna być ze mnie dumna, że pracuję. Nie sądzę żeby rodzinka to doceniała. Do tego jestem po 2 operacjach- wycinano mi jeden z gruczołów ze względu na raka- mało zaawansowanego na szczęście i jak wykazały najnowsze wyniki badań bez przerzutów. Jestem "zdrowy".
Przepraszam, że trochę skaczę z tematu na temat, ale taki już mój urok. Dla mojego brata wszystko jest albo czarne albo białe. A ja uważam, że jest wiele odcieni szarości w życiu. Mój brat teraz traktuje mnie dobrze, ale nie wiem co będzie dalej. Mój brat uwielbia swoje tyrady na temat tego, że lekarzy tak naprawdę nie obchodzę, że mam żyć jak każdy inny. A ja nie chcę żyć tak, jak rodzina sobie wymarzyła tylko po swojemu. Boję się o przyszłość moją i mojej rodzinki.
Wiem, że powinienem patrzeć na swoje życie inaczej, ale jestem w takim punkcie, że mam trochę dosyć wszystkiego. Czasami myślę, że tak jak w piosence Madonny pt. "Bedtime story" przestanę się odzywać. Wpadnę w jakiś rodzaj katatonii czy hipokatatoniczny stan.
Jestem zmęczony, nic nie ma znaczenia. Nudzi mnie telewizja, internet, radio. Nic mnie nie obchodzi. Tak jakby istniał tylko świat wewnętrzny i tylko on miał znaczenie.
W pracy jestem - o dziwo- chwalony. Ja się staram. Pracuję w zakładzie pracy chronionej i może dlatego mają niższe wymagania wobec mnie.
Podsumowując: Chciałbym być doceniony, bo nie jest mi łatwo, ale walczę dla swojej rodziny. Terapeuta podkreśla, że powinienem walczyć dla siebie, a nie dla rodziny.
Ale się rozpisałem. Ciekawy jestem jak na mój post zareagują siostry i bracia oraz rodzice osób chorych na schizofrenię.
Jeżeli kogokolwiek uraziłem to przepraszam. Proszę nie wylewać na mnie fali hate-u.
P.S
Catastrofique- proszę Cię bardzo- nie moralizuj swoim mechanizmem obronnym innych chorych osób na forum. Moralizacja to bardzo irytujący mechanizm obronny, który powoduje, że osoba używająca go wywyższa się nad innych. A ja uważam, że jesteśmy wszyscy wobec praw ludzkich i Boskich-a przynajmniej powinniśmy być- równi. Może i jestem naiwny, ale tak myślę. Może właśnie dlatego, że moje wewnętrzne młodzieńcze ideały nie zgasły to zachorowałem na schizofrenię, tak jak pisał Kępiński w "Schizofrenii", że nie byłem w stanie pogodzić się z powierzchownością życia ludzkiego. A niektóre ideały były zawsze na 1st miejscu u mnie.
Kończę.
Pozdrawiam
AB
- Piotrek007
- zaufany użytkownik
- Posty: 2896
- Rejestracja: wt paź 21, 2014 12:48 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Czy Wy macie problemy z rodziną z powodu braku pracy?
Miałem bardzo podobne odczucia kiedy wyszedłem z ostatniej 2 letniej psychozy. Rodzina uważała,że skoro nie mam już psychozy to powinienem iść do pracy.To że byłem w depresji i miałem lęk przed wychodzeniem z domu traktowali po części jak wymówkę i lenistwo.Poszedłem wtedy do pracy ale ile mnie to kosztowało to tylko sam o tym wiem.Z drugiej strony cieszę się, że tak się stało bo z biegiem lat czułem się co raz lepiej.Gdyby pozwolono mi na zaszycie się w domu to obawiam się że do dzisiaj bym nie uporał się z tym.
"Nie mów mi jak mam żyć
Bo ja dobrze wiem jak i co
Nie pomoże mi już nic
Jak nie pomogę sam sobie."
Bo ja dobrze wiem jak i co
Nie pomoże mi już nic
Jak nie pomogę sam sobie."
- Antonio Kontrabas
- zaufany użytkownik
- Posty: 6989
- Rejestracja: pt sie 27, 2010 11:49 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Czy Wy macie problemy z rodziną z powodu braku pracy?
Nigdy o czyms takim nie slyszalem i nie znam takiego prawa. Powiem wiecej, jedno najczesciej wyklucza drugie wiec albo jestes zdrowy i pracujesz albo jestes chory i na rencie. Ktos Cie oszukuje.AB pisze: ↑pt wrz 17, 2021 10:18 pm Dobry wieczór,
Chciałbym podzielić się z Wami spostrzeżeniami dotyczącymi pracy. Gdy jej nie miałem moja rodzina- w szczególności mój brat mnie tępił. Rodzice też mieli dość mojego bezrobocia- jeżeli można to tak nazwać- ponieważ osoba z rentą nie może być bezrobotnym w świetle prawa. Może być za to osobą "poszukującą pracy" zarejestrowaną w PUP.
Bardzo Ciebie podziwiam, jestes dzielnym mlodym czlowiekiem, godnym podziwu i wielkiego szacunku. Kto inny na twoim miejscu dawno zabarykadowal sie i nie wychodzilby z domu. Po operacjach, slyszac glosy chodzisz do pracy! Chyle czola.
Widac z Twojego wpisu, ze masz bezlitosna pasozytnicza rodzine, brata wypranego z empatii i zrozumienia. Bardzo to przykre i bardzo niesprawiedliwe, tak nie powinno byc. Chca twoich pieniedzy i chyba po prostu wykorzystuja Ciebie osobe chora jako niewolnika.
Oczywiscie moge sie mylic bo nie znam Twojej rodziny. Moze byc tak, ze chca bys normalnie zyl w spoleczenstwie i dawal sobie rade takze w przyszlosci ale do tego nie trzeba oszukiwac i wmawiac jakies bzdury.
Pozdrawiam Ciebie serdecznie i trzymaj sie!
PS. Jezeli slyszysz glosy, to oznacza, ze leki nie dzialaja tak jak powinny, porozmawiaj o tym z Twoim lekarzem i moze popros o lek Solian, jest obecnie najlepszy i glosy znikna od razu juz w pierwszym tygodniu od zazywania. Do tego staniesz sie silny i pewny siebie jak uzytkownik Catastrofique, on wlasnie zazywa ten lek i jeszcze wielu innych tu na forum, dzieki czemu zyja w miare normalnie nie doswiadczajac na codzien objawow schizofrenii.
- zdrowy
- zaufany użytkownik
- Posty: 945
- Rejestracja: ndz wrz 25, 2011 10:07 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Toruń
Re: Czy Wy macie problemy z rodziną z powodu braku pracy?
Antonio Kontrabas nie ma w Polsce prawa zabraniającego pracy osobom z rentą ani z orzeczeniem. Co do statusu osoba bezrobotna to nie może nią być ktoś kto otrzymuje rentę. W przypadku osób z rentą Urząd Pracy daje status osoby poszukującej pracy (tak jakby bezrobotny jej nie szukał). Można pracować i dorabiać 70% przeciętnego wynagrodzenia o czym pisałem w innym temacie. Co więcej nawet mając całkowitą niezdolność do pracy orzeczoną w ZUS możesz pracować. Lekarz medycyny pracy musi wyrazić zgodę na taką pracę. A kwestia z rentą i kolejną komisją to już loteria.
A co do samego tematu to mam też podobne odczucia jak autor wątku...
A co do samego tematu to mam też podobne odczucia jak autor wątku...
Re: Czy Wy macie problemy z rodziną z powodu braku pracy?
A nie daj Boże!Antonio Kontrabas pisze: ↑ndz wrz 19, 2021 10:32 am Do tego staniesz sie silny i pewny siebie jak uzytkownik Catastrofique
On nie jest silnym i pewny siebie człowiekiem, tylko zadufałym w sobie ...
Tyle, że to tym razem nie ogłupiający wpływ leków a paskudny charakter. Stracił pracę w sklepie, renty mu nie chcą dać i wymyślił, że będzie zarabiał na piramidzie - będzie eksploatował chorych, żeby mu płacili za rozwój i znalezienie dla siebie pracy i miejsca w życiu a później z nich zbierał klakierów, żeby eksploatowali kolejnych pod jego natchnieniem.
Nihil novi sub sole.
Re: Czy Wy macie problemy z rodziną z powodu braku pracy?
Terapeuta ma rację, bo robiąc coś dla kogoś, wprawdzie mamy zewnętrzną motywację, ale istnieje niebezpieczeństwo, że wpadniemy w sytuację, w której poczucie własnej wartości będziemy uzależniać od uznania bliskich, przełożonych czy kogoś. Może być tak, że cokolwiek zrobimy, to i tak będzie źle, za mało, nie tak i ciągle będzie narastać błędne koło frustracji i depresji.
Ludzie wpadają w pracoholizm, chorują, bo ciągle chcą zadowolić kogoś wyżej - ojca, partnerkę, Boga itd.
Później są nerwice, depresje i zaburzenia.
Myślą, że przynajmniej w ten zastępczy sposób zdobędą sobie ich uznanie, skoro nie otrzymali od nich dobrego fundamentu na życie - poczucia wartości budowanego bezwarunkową miłością w rodzinie.
"Pracoholik czuje się „wadliwy” i ma silne poczucie wstydu. Wiąże się to z niskim poczuciem własnej wartości. W dzieciństwie doświadczał ze strony rodziców – skupionych na osiągnięciach dziecka – chłodu emocjonalnego i miłości warunkowej"
https://charaktery.eu/artykul/zapracowa ... szczesliwi
- Catastrophigłupek
- bywalec
- Posty: 537
- Rejestracja: ndz gru 10, 2023 1:08 pm
- Status: Upośledzony
Re: Czy Wy macie problemy z rodziną z powodu braku pracy?
Januszek BUC 2023
Wszyscy januszkowi ciągną druta - 100%
Wszyscy januszkowi ciągną druta - 100%
Życie jest przygodą dla odważnych albo niczym. |"I do not fear for You are with me" | Semper in altum