z góry przepraszam za chaos... nie umiem myśleć logicznie... od prawie trzech lat jestem (byłam?) w nieformalnym związku z kimś kto jak mi się wydaje jest chory ( zaznaczam, że nie mieszkamy razem)... poznałam go przez internet i zakochałam sie jak licealistka... był cudowny, romantyczny i miał w sobie wszysko czego można oczekiwać ... stał sie całym moim światem... od jakiegoś czasu jego zachowania się zmieniły..
wmawia mi, że go zdradzam, że umawiam się na randki, na kawę, na przejażdżki z panami z internetu ( jest ich jego zdaniem wielu bez twarzy i imion), że go okłamuje,..
mówi do mnie ( do siebie?) coś szybko i bardzo niezrozumiale pod nosem, a kiedy poproszę żeby powtórzył bo nie zrozumiałam odpowiada " nie ważne, beż znaczenia"
przeinacza moje słowa, które do niego mówię np. ja powiedziałam nie życzę ci tego, on twierdzi, że powiedziałam życzę ci tego...
najgorsze w tym wszyskim jest to, że on w to wszystko wierzy i przeżywa i płacze... dla otoczenia jest sliny, a przy mnie słaby
ja planowałam ułożyć sobie z nim życie, a on ciągle mówi, że kiedyś odejdę od niego bo on jest stary, łysy, chudy, brzydki i nie taki mistrz jak ci panowie z internetu, z pracy itd ( nigdy tak nawet nie pomyśałam)...
zastawia na mnie zasadzki np. na grach online grał ze mną pod innym nickiem i rozmawiał ze mną... chciał jako ktoś inny umówić się ze mną, ale oczywiście odmówiłam ponieważ jestem zajęta... kiedy odkryłam prawdę bardzo przepraszał, a po czasie twierdzi, że jednak byłam chętna umówić się i już wie jaka jestem naprawdę... wiele razy przyłapałam go na kłamstwie, ale on twierdzi, że to ja kłamię... on nigdy... na żaden inny temat nie chce rozmawiać tylko ja i moi kochankowie i jest ich wielu jego zdaniem... tym się karmi...
mówi, że bardzo mnie kocha, ale nie może być z kimś tak zakłamanym jak ja...
a to ja go kocham... bardzo go kocham... widzę jak się męczy z tym wszystkim... chcę mu pomóc i nie wiem jak....
czy tkwić w tak toksycznym związku, czy odejść i dać mu spokój?...
wiele razy rozmawiałam z nim o terapii twierdząc, że to NAM jest potrzebna... nawet zgodził się w pierwszej chwili tylko nie w moim mieście ( bo lekarz to będzie mój kochanek) kiedy zbliżał się termin usłyszałam, że nie będzie opowiadał przed nikim, a i tak przyznają jemu rację... tak jakby tu chodziło o racje...
proszę napiszcie mi czy to jest choroba, a jeśli tak to jak przekonać go do tego żeby poszedł do lekarza... pozdrawiam Basia
czy to choroba
Moderator: moderatorzy
Basiu, radziłabym Ci uciekać przed takim związkiem gdzie pieprz rośnie! Chorobliwa zazdrość, a w tym przypadku tak jest napewno, to rodzaj obsesji. I żadne Twoje zachowanie nie zadowoli Twojego partnera. Jeżeli będziesz się tłumaczyć z każdej spędzonej oddzielnie minuty, to uzna, że masz coś " na sumieniu". Jeżeli będziesz liczyła na jego do Ciebie zaufanie i nie będziesz się usprawiedliwiać - tym bardziej nie będzie Ci wierzył. Zatruje życie sobie i Tobie. Prędzej, czy później zaczniesz się dusić w tym związku. Bardzo możliwe, że terapia przyniosłaby jakieś rezultaty, ale trzeba się spieszyć - dopóki TY masz jeszcze cierpliwość i Ci na nim zależy.
Demeter