ślub
Moderator: moderatorzy
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 5
- Rejestracja: wt lis 20, 2007 12:30 pm
ślub
Witajcie,
W moim życiu pojawił się niemały problem. Mam narzeczonego, którego bardzo kocham, za kilka miesięcy mamy się pobrać, jednak od pewnego czasu mam solidne podstawy ku temu, by podejrzewać, że cierpi on na schizofrenię. I tu pojawia mi się szereg pytań: czy mamy szansę stworzyć normalną rodzinę? Czy mamy szanse na normalne życie, normalny dom, taki z dziećmi? Jaka przyszłość może mnie czekać u jego boku? Rodzina odkąd wie, podnosi ogromny protest, straszą mnie tym, co mnie może czekać, ale co oni mogą wiedzieć? Dlatego chciałabym spytać Was, zaznajomionych z tematem. Czy znacie przypadki takich małżeństw? Czy muszą się one kończyć katastrofą? Czego mogę się spodziewać?
Z góry dziękuję
W moim życiu pojawił się niemały problem. Mam narzeczonego, którego bardzo kocham, za kilka miesięcy mamy się pobrać, jednak od pewnego czasu mam solidne podstawy ku temu, by podejrzewać, że cierpi on na schizofrenię. I tu pojawia mi się szereg pytań: czy mamy szansę stworzyć normalną rodzinę? Czy mamy szanse na normalne życie, normalny dom, taki z dziećmi? Jaka przyszłość może mnie czekać u jego boku? Rodzina odkąd wie, podnosi ogromny protest, straszą mnie tym, co mnie może czekać, ale co oni mogą wiedzieć? Dlatego chciałabym spytać Was, zaznajomionych z tematem. Czy znacie przypadki takich małżeństw? Czy muszą się one kończyć katastrofą? Czego mogę się spodziewać?
Z góry dziękuję
jest tu na forum kilka osób, które są chore i są w związku.
Pewnie niebawem się wypowiedzą. A tak od siebie to myślę, że jest szansa na taki związek, tylko potrzeba dużo miłości, wyrozumiałości i cierpliwości.
Pewnie niebawem się wypowiedzą. A tak od siebie to myślę, że jest szansa na taki związek, tylko potrzeba dużo miłości, wyrozumiałości i cierpliwości.
Zapraszam do rozmowy na czacie.
fanfarella - to czy Twój narzeczony jest chory, czy nie powinno się wyjaśnić przed ślubem! Ukrywanie takiego faktu pozwala Tobie na unieważnienie małżeństwa.
Piszę dlatego, że najważniejsza dla związku jest lojalność. To, czy chcesz być z nim, czy nie, powinno być tylko Twoją decyzją, ale masz prawo wiedzieć na co się decydujesz. Nie ma powodu, żeby Twój chłopak miał się czuć gorszym od innych, ale tajemnica na początku małżeństwa nie wróży dobrze.
Miłość potrafi zdziałać cuda - ale powinna być obustronna prawda?
Zastanawiające jest na jakiej podstawie wysnuwasz wnioski o chorobie. Co to za solidne podstawy?
Doradzam szczerą rozmowę z narzeczonym.
Piszę dlatego, że najważniejsza dla związku jest lojalność. To, czy chcesz być z nim, czy nie, powinno być tylko Twoją decyzją, ale masz prawo wiedzieć na co się decydujesz. Nie ma powodu, żeby Twój chłopak miał się czuć gorszym od innych, ale tajemnica na początku małżeństwa nie wróży dobrze.
Miłość potrafi zdziałać cuda - ale powinna być obustronna prawda?
Zastanawiające jest na jakiej podstawie wysnuwasz wnioski o chorobie. Co to za solidne podstawy?
Doradzam szczerą rozmowę z narzeczonym.
Demeter
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 5
- Rejestracja: wt lis 20, 2007 12:30 pm
Nie leczy się, nie był jeszcze u lekarza. Nietypowe rzeczy obserwujemy od paru miesięcy, musiałam być bardzo wytrwała, był zupełnie nieswój, teraz oboje zgadzamy się co do tego, że mimo, iż czuje się w tej chwili lepiej, coś się niedobrego z jego psychiką dzieje i namawiam go do pójścia do lekarza, mam nadzieję, że będzie to ze skutkiem. Tyle tylko, że chyba się czego innego spodziewamy po takiej wizycie, on myśli, że lekarz mu powie, że to delikatne zaburzenia związane ze stresem czy cokolwiek takiego niezbyt poważnego, a ja mam obawy, że jednak dowiemy się zupełnie czego innego, w zasadzie to nawet już jestem przygotowana na usłyszenie, że to schizofrenia. Obawiam się, że stres nie powoduje tego, że słyszy się głosy, że zdaje się, że ktoś nas śledzi ani że ma się poczucie jakiejś szczególnej misji na tym świecie...
Owszem fanfarelle stres moze doprowadzic do takich objawów.Schizofrenia czesto objawia sie po dlugim czy tez mocnym stresie.Co zas sie tyczy schizofreni sa rózne jej oblicza.Jeden moze miec tylko jeden epizod i potem juz spokój do konca zycia,a drugi jak zachoruje to moze sie staczac wciaz po równi pochylej w dól.Teraz na szczescie sa leki które dosyc dobrze znosza te objawy,no ale tez nie u kazdego...Dlatego wazne jest co powie lekarz.Inna sprawa czy bedzie chcial diagnozowac...Moze powiedziec ze jest za wczesnie na diagnoze.No ale bez wzgledu na to co powie ,napisz nam potem co uslyszalas.( Nie wiem czy jako jego narzyczona bedziesz mogla porozmawiac z lekarzem...Moim zdaniem powinnas miec takie prawo,ale jak to wyglada nie wiem)
Martyna
Martyna
jeśli pacjent wyrazi zgodę na poinformowanie bliskiej osoby to wtedy lekarz może informować z tego co pamiętam.
a w ogóle polecam zapoznać się z kartą praw pacjenta
http://www.mz.gov.pl/wwwfiles/ma_strukt ... 082007.pdf
punkt 6 mówi o informowaniu innych osób niż pacjent o jego stanie zdrowia
a w ogóle polecam zapoznać się z kartą praw pacjenta
http://www.mz.gov.pl/wwwfiles/ma_strukt ... 082007.pdf
punkt 6 mówi o informowaniu innych osób niż pacjent o jego stanie zdrowia
Zapraszam do rozmowy na czacie.
- Bezpieczny
- zaufany użytkownik
- Posty: 593
- Rejestracja: pn lis 12, 2007 11:26 pm
- Lokalizacja: Wwa
Dan i Demeter w zasadzie napisali wszystko precyzyjnie i sensownie.
Ja dodam od siebie:
1. Związek małżeński musi być bezpieczny!
2. Przeczytaj wątek na forum o PhD. Nash, wielkim matematyku (wątek "piękny umysł")
3. A teraz bez żartów:
- Schizofrenicy nie są niebezpieczni! Większym zagrożeniem jest przejść się po godz. 23.00 po własnym osiedlu (można dostać kosą w brzuch - normalnie w Warszawie w niektórych dzielnicach jest China Town i Bronx).
- Jeśli osoba chora jest właściwie leczona, systematycznie bierze leki to nie ma (raczej) żadnych obaw
- Dla chorego napewno jest duuużżooo lepiej jeśli ma bliską osobę, kochającą go, wspierającą i opiekującą się nim! Wiele osób mogłoby pozazdrościć takiego związku ze zdrową osobą.
- Myśłe, że znacie się na tyle dobrze że sami podejmiecie decyzję. Chory ma prawo, biorąc pod uwagę jak osoby chore psychicznie są traktowane przez zdrowych, do nie ujawniania swojej choroby! Dla ludzi zdrowych chorzy psychicznie to jakaś trzecia, czwarta kategoria ludzi, ktoś gorszy od homoseksualisty czy tranwestyty. Wynika to z wielkiej niewiedzy (na temat choroby), nienajwyższej inteligencji i niskiego poziomu osób zdrowych. Ale fakt pozostaje faktem.
- Związek małżeński nie jest / nie musi być na zawsze! Zawsze można zarządać rozwodu! Chyba warto spróbować, zaryzykować, skoro znacie się dłużej.
- Polecam przesłuchać piosenkę zespołu Owal "Spokojnie".
Do Wiktorii:
No Wiktoria byłem ciekaw jak wyglądasz i wreszcie pokazałaś swoje zdjęcie w Avatarze
Ja dodam od siebie:
1. Związek małżeński musi być bezpieczny!
2. Przeczytaj wątek na forum o PhD. Nash, wielkim matematyku (wątek "piękny umysł")
3. A teraz bez żartów:
- Schizofrenicy nie są niebezpieczni! Większym zagrożeniem jest przejść się po godz. 23.00 po własnym osiedlu (można dostać kosą w brzuch - normalnie w Warszawie w niektórych dzielnicach jest China Town i Bronx).
- Jeśli osoba chora jest właściwie leczona, systematycznie bierze leki to nie ma (raczej) żadnych obaw
- Dla chorego napewno jest duuużżooo lepiej jeśli ma bliską osobę, kochającą go, wspierającą i opiekującą się nim! Wiele osób mogłoby pozazdrościć takiego związku ze zdrową osobą.
- Myśłe, że znacie się na tyle dobrze że sami podejmiecie decyzję. Chory ma prawo, biorąc pod uwagę jak osoby chore psychicznie są traktowane przez zdrowych, do nie ujawniania swojej choroby! Dla ludzi zdrowych chorzy psychicznie to jakaś trzecia, czwarta kategoria ludzi, ktoś gorszy od homoseksualisty czy tranwestyty. Wynika to z wielkiej niewiedzy (na temat choroby), nienajwyższej inteligencji i niskiego poziomu osób zdrowych. Ale fakt pozostaje faktem.
- Związek małżeński nie jest / nie musi być na zawsze! Zawsze można zarządać rozwodu! Chyba warto spróbować, zaryzykować, skoro znacie się dłużej.
- Polecam przesłuchać piosenkę zespołu Owal "Spokojnie".
Do Wiktorii:
No Wiktoria byłem ciekaw jak wyglądasz i wreszcie pokazałaś swoje zdjęcie w Avatarze
Nasz prezydent ? NIE mój!
http://www.bronislawkomorowski.info.pl/
http://www.bronislawkomorowski.tk/
Cudak Tusk i jego cudy: http://www.tuskwatch.pl/ <- rewelacyjna strona.
http://www.bronislawkomorowski.info.pl/
http://www.bronislawkomorowski.tk/
Cudak Tusk i jego cudy: http://www.tuskwatch.pl/ <- rewelacyjna strona.
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 5
- Rejestracja: wt lis 20, 2007 12:30 pm
To, co piszecie, mnie bardzo podbudowuje. Kocham mojego narzeczonego, nie wyobrażam sobie życia bez niego i wcale mnie nie przeraża choroba.
Myślę, że do zawarcia związku małżeńskiego dojdzie, jednak zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz: co z moją rodziną? Jak ich przekonać? Oni podchodzą do sprawy z ogromnym przerażeniem. Aż przykro słuchać... W dodatku ostatnio się dowiedziałam o tym, że i u mnie w rodzinie był przypadek schizofrenii. Babci siostry mąż na nią zachorował, więc osoba nie z mojej linii genetycznej, ale przez ten przypadek moja rodzina ma dosyć radykalne pojęcie o tej chorobie. Otóż babci siostra postanowiła zamieszkać osobno ze względu na to, że się bała o swoje bezpieczeństwo. Z tego, co mi opowiedziano, opiekowała się mężem do końca życia, jednak nie chciała z nim mieszkać pod jednym dachem, gdyż bywały momenty, gdy jej mąż był przekonany, że jest ona jego śmiertelnym wrogiem i chce mu zrobić krzywdę i starał się bronić. J
ak w takiej sytuacji z nimi rozmawiać, żeby zaakceptowali to, że chcę być z tym człowiekiem niezależnie od wszystkiego i żeby mnie nie próbowali "uratować" na siłę?
Myślę, że do zawarcia związku małżeńskiego dojdzie, jednak zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz: co z moją rodziną? Jak ich przekonać? Oni podchodzą do sprawy z ogromnym przerażeniem. Aż przykro słuchać... W dodatku ostatnio się dowiedziałam o tym, że i u mnie w rodzinie był przypadek schizofrenii. Babci siostry mąż na nią zachorował, więc osoba nie z mojej linii genetycznej, ale przez ten przypadek moja rodzina ma dosyć radykalne pojęcie o tej chorobie. Otóż babci siostra postanowiła zamieszkać osobno ze względu na to, że się bała o swoje bezpieczeństwo. Z tego, co mi opowiedziano, opiekowała się mężem do końca życia, jednak nie chciała z nim mieszkać pod jednym dachem, gdyż bywały momenty, gdy jej mąż był przekonany, że jest ona jego śmiertelnym wrogiem i chce mu zrobić krzywdę i starał się bronić. J
ak w takiej sytuacji z nimi rozmawiać, żeby zaakceptowali to, że chcę być z tym człowiekiem niezależnie od wszystkiego i żeby mnie nie próbowali "uratować" na siłę?
- Bezpieczny
- zaufany użytkownik
- Posty: 593
- Rejestracja: pn lis 12, 2007 11:26 pm
- Lokalizacja: Wwa
To zaprosisz nas na wesele ? (Znam dobrą firmę catering-ową)fanfarella pisze:To, co piszecie, mnie bardzo podbudowuje. Kocham mojego narzeczonego, nie wyobrażam sobie życia bez niego i wcale mnie nie przeraża choroba.
Rodzinie musisz wytłumaczyć na czym ta choroba polega. Dokładnie wytłumaczyć, pokazać jakieś filmy (?), musisz przekonać, że chory który bierze leki i jest pod ciągłą opieką / kontrolą lekarza, nie różni się od przeciętnego Kowalskiego (jedynie więcej śpi, więcej je i więcej narzeka na życie .
Nasz prezydent ? NIE mój!
http://www.bronislawkomorowski.info.pl/
http://www.bronislawkomorowski.tk/
Cudak Tusk i jego cudy: http://www.tuskwatch.pl/ <- rewelacyjna strona.
http://www.bronislawkomorowski.info.pl/
http://www.bronislawkomorowski.tk/
Cudak Tusk i jego cudy: http://www.tuskwatch.pl/ <- rewelacyjna strona.
Dlugo tu nie wchodzilam (azem byla zarobiona, po pachy, no!) W kazdym razie nam z Grubym stuknie juz dyszka niebawem tego wspolnego zycia. Co moge powiedziec? Warto czasem przypilnowac, zeby nie zapominal o lekach i zwracac uwage na to czy aby nie zdarzaja mu sie bezsenne noce. Naturalnie to wszystko jest sprawa indywidualna - zdarzaja sie, jak tu mowiono i ciezsze przypadki. Moj Gruby na ten przyklad nie pije, nie pali, regularnie chodzi do roboty. Nie kazdy chory moze tak funkcjonowac.
Rodzinie powiedz, ze problem nazwany czasami przestaje byc problemem i ze to troche tak jak z cukrzyca. Po prostu chlopak musi regularnie przyjmowac leki, i zyc mozna pieknie. Dzieciaki nie musza byc chore, co powie Ci lekarz. Moj Gruby jest bardzo dobrym tata, chociaz, musze przyznac, ze (nie wiem, jak jest w innych malzenstwach), bywa mi ciezko, bo nie zawsze on czuje sie na silach, zeby "dziwgac ciezar zycia". Wtedy trzeba samej ciagnac wozek, ale to z tzw. "zdrowym" chlopem tez czesto bywa roznie. Ja tam namawiam. Jak chlopak fajny, sprobowac.
Rodzinie powiedz, ze problem nazwany czasami przestaje byc problemem i ze to troche tak jak z cukrzyca. Po prostu chlopak musi regularnie przyjmowac leki, i zyc mozna pieknie. Dzieciaki nie musza byc chore, co powie Ci lekarz. Moj Gruby jest bardzo dobrym tata, chociaz, musze przyznac, ze (nie wiem, jak jest w innych malzenstwach), bywa mi ciezko, bo nie zawsze on czuje sie na silach, zeby "dziwgac ciezar zycia". Wtedy trzeba samej ciagnac wozek, ale to z tzw. "zdrowym" chlopem tez czesto bywa roznie. Ja tam namawiam. Jak chlopak fajny, sprobowac.
Hej. Mam do Was poważne pytanie. Czy osoba chora na schizofrenie może utworzyć dobry, spokojny, zapewniający byt mężczyznie, kobiecie i może nawet dzieciom, związek małżeński? Mam 21 lat, jestem w środku studiów ekonomicznych, mam chłopaka (który też choruje ale na co innego i też ma czasami depresję i też za dużo nie mogę od niego wymagać) i zastanawia mnie to pytanie. Czy taki związek ma sens? Dla mnie pod względem uczuciowym ma - bo czuje się w nim bezpiecznie, przynajmniej teraz, czuję, że żyję, mam chęć do robienia czegoś, coś mnie motywuje, by żyć normalnie. Boję się jedynie o to, czy będziemy w stanie na siebie zarobić (czy w razie problemów rodzina nam pomoże, może państwo?). Jak określicie rolę seksu w takim "schorowanym" związku"? Hmm, może za wcześnie się nad tym zastanawiam... Chyba zdarzają się związki ludzi chorych? Jak Wy sobie radzicie? Czy macie siłę wychowywać swoje dzieci? Jak przechodziliscie/dzicie początkowe lata, kiedy jest najtrudniej, gdy trzeba wstawać do dziecka, kiedy nie można go karmić piersią ze względu na leki? Proszę o wszystkie informacje, np. czy związek emocjonalny u schizofrenika z partnerem nie maleje w większym stopniu niż u zdrowych ludzi (ze wzgledu na te objawy negatywne). Jakie mogą pojawić się problemy?
Te pytania są bez sensu. Życie pokaże jak będzie. Ile związków ludzi tzw normalnych rozpada się i komplikuje. Jak przeraża cię związek z osobą chorą na schiz to nie bądź z nią. Te wasze pytania o sens związku z osobą chorą i jego możliwość jeszcze bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu by NIC NIE MÓWIĆ mojemu mężczyźnie że jestem chora na schiz, będzie się przez to tylko zastanawiał czy warto ze mną tworzyć trwały związek. Brrr
Sposób na długie życie - CZUŁOŚĆ, BEZINTERESOWNOŚĆ, AKCEPTACJA
Jeżyku, ale to Ania chyba jest osobą chorą, a nie jej pratner.
Dla mnie bez sensu byłobyby byc z kimś, kto by uciekł po informacji o chorobie (znająć mnie bardzo dobrze i będąc bardzo dobrze poinformowanym o objawach i zagrożeniach).
Mój były chłopak zmył się w momencie gdy usłyszał słowo schizofrenia - mimo, że plotłam mu wcześniej bzdury (może nie słuchał??? - ta cała sytuacja była absurdana). Mimo, że go nie kochałam, to było załamujące doświadczenie.
Ale realnie patrząc, większe szansę mielibyśmy na związek z drugą osobą chorą, ale wtedy szanse na urodzenie chorego dziecka rosną aż do 40%.
Dla mnie bez sensu byłobyby byc z kimś, kto by uciekł po informacji o chorobie (znająć mnie bardzo dobrze i będąc bardzo dobrze poinformowanym o objawach i zagrożeniach).
Mój były chłopak zmył się w momencie gdy usłyszał słowo schizofrenia - mimo, że plotłam mu wcześniej bzdury (może nie słuchał??? - ta cała sytuacja była absurdana). Mimo, że go nie kochałam, to było załamujące doświadczenie.
Ale realnie patrząc, większe szansę mielibyśmy na związek z drugą osobą chorą, ale wtedy szanse na urodzenie chorego dziecka rosną aż do 40%.
- Peter
- zaufany użytkownik
- Posty: 301
- Rejestracja: sob gru 22, 2007 6:36 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Pomorze
Co do ślubu
Witam.. Ze mną to było tak że byłem w związku.. Moja dziewczyna była zdrowa i akceptowała, bynajmniej mi się tak wydawało, moja chorobę.. Jednak rozstalem się bo to był związek na dużą odległość. . Także myślałem tak że nie chciałem jej skazywać może na mój powrót choroby..
Ale nigdy nie można generalizowac.. Każdy jest inny.. Można brać leki i zachowywać się zupełnie jak zdrowy.. Tylko że w takich przypadkach jak zaczynanie życia na przykład w nowej własnej rodzinie wychodzą te skutki negatywne choroby.. Mi jest trudno z tego wyjść.. Pozostaje dom.. Telewizor internet..
Pozdrawiam..
Ale nigdy nie można generalizowac.. Każdy jest inny.. Można brać leki i zachowywać się zupełnie jak zdrowy.. Tylko że w takich przypadkach jak zaczynanie życia na przykład w nowej własnej rodzinie wychodzą te skutki negatywne choroby.. Mi jest trudno z tego wyjść.. Pozostaje dom.. Telewizor internet..
Pozdrawiam..
No mi np psychiatra powiedziała, że muszę być w swoim życiu trochę egoistka, myśleć o sobie, bardziej o siebie dbac, nie przejmować się innymi. Powiedzcie mi, czy zona i matka może się nie przejmowac? Ja sie przejmuje studiami, sytuacjami z chłopakiem, a co dopiero dorosłym zyciem? Dlatego pytam, żeby wiedziec, czy Wy dajecie radę. Oczywiście każdy jest inny, u mnie może to byc zupełnie inaczej. A mam pytanie, czy osoba chora na schizofrenie + zdrowy psychicznie partner, moga adoptować dziecko, w razie gdyby nie mogli ich miec? Jestem ciekawa czy panstwo stwarza jakies problemy, jesli w końcu mozna wychowywać swoje dziecko, to jak jest z adoptowanym?
witaj!!! ja od 3 lat choruje...od 5 lat jestem w stałym zwiazku...dwa meisiace temu wyszlam za maz:):):) moj wtedy ejszcze chlopak, a teraz maz zaakceptowal mnei z choroba...sam o chorobei dowiedzial sei sporo...razem chodzimy do lekarza...jak cos sie ze mna dzieje to on pierwszy interweniuje..ja jestem caly czas na lekach...zyje normalnie...stalam sie tylko takim troche misiem...uwielbiam spac...zasypiam sekunde po polozeniu sie do lozka:)...gubei czasami slowa...(ale razem sie z tego smeijemy) i jestem zakrecona ale to cale zakrecenie na nasz zwiazek wplywa pozytywnei...no i odkad biore leki przytylam prawie 30 kilo...jednak nei narzekam...oczywiscei mam gorsze dni, ale kto takich dni nei ma...wiem tylko tyle ze musze brac regularnei leki...pozdrawiam kamuniak
- japalach
- zaufany użytkownik
- Posty: 204
- Rejestracja: czw mar 29, 2007 1:26 am
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: 3City
- Kontakt:
Re: ślub
<center>Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje[/code]
</center>
[1 Kor 13,1-13 ]
Jeśli to miłość to, warto.
Ja z moją już obecną żoną, mamy tak - ja Baran ona Panna - jakikolwiek horoskop weźmiesz, jest napisane katastrofa, niemożliwe.
W jednym było napisane, że jest dobrze, gdy partnerzy tacy są na wysokim poziomie inteligencji emocjonalne.
Znamy się ponad 7 lat, jesteśmy razem 4 lata, z czego mieszkamy razem już 3.
Ja narwaniec, speedy gonzales, z pewnymi dysfunkcjami psychicznymi, obarczony wielką plagą schizofreni u protoplastów. Ona spokojna, wyrozumiała -w każdym calu zdrowa i doskonała.
Jesteśmy razem i będziemy. Pomimo, że jej znajomi w tym lekarze, odradzali, pukali się w głowę - on została przy mnie, nawet w tych dniach, kiedy nie byłem sobą. Dzisiaj jest inaczej, dorosłem do choroby. Teraz ja się jej odwięczam - za to że jest.
Za to ją Kocham. Kocham moją malutką.
Pozdro
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje[/code]
</center>
[1 Kor 13,1-13 ]
Jeśli to miłość to, warto.
Ja z moją już obecną żoną, mamy tak - ja Baran ona Panna - jakikolwiek horoskop weźmiesz, jest napisane katastrofa, niemożliwe.
W jednym było napisane, że jest dobrze, gdy partnerzy tacy są na wysokim poziomie inteligencji emocjonalne.
Znamy się ponad 7 lat, jesteśmy razem 4 lata, z czego mieszkamy razem już 3.
Ja narwaniec, speedy gonzales, z pewnymi dysfunkcjami psychicznymi, obarczony wielką plagą schizofreni u protoplastów. Ona spokojna, wyrozumiała -w każdym calu zdrowa i doskonała.
Jesteśmy razem i będziemy. Pomimo, że jej znajomi w tym lekarze, odradzali, pukali się w głowę - on została przy mnie, nawet w tych dniach, kiedy nie byłem sobą. Dzisiaj jest inaczej, dorosłem do choroby. Teraz ja się jej odwięczam - za to że jest.
Za to ją Kocham. Kocham moją malutką.
Pozdro
"Patrząc z rynsztoka do gwiazd. " [M.T.]
Zapraszam na https://web.puczat.pl/wp/
Zapraszam na https://web.puczat.pl/wp/
Re: ślub
Witam na forum
Piszę z punktu widzenia osoby zdrowej, to mój narzeczony cierpi na schizofrenię.Trzy lata temu wystąpił ostry epizod, a w tym roku (poprzez odstawienie leków) miał nawrót psychozy. Nie jest łatwo być z taką osobą, zwłaszcza kiedy znało się kogoś przed chorobą. Ale zawsze pewne rzeczy zdarzają się po coś. Po nawrocie narzeczony zrozumiał, że bez leków ani rusz i to jest wymóg, który musi spełnić byśmy mogli być razem. Teraz zamierzamy się pobrać. Oczywiście na innym forum, którego nazwy nie wymienię większość osób radziła mi uciekać, gdzie pieprz rośnie, by nie zmarnować sobie życia. To samo zresztą usłyszałam od pewnej pani psycholog. Dodam, że to była wizyta prywatna. Nie uważam się za siłaczkę, wiele razy chciałam odejść, zostawić to za sobą i pójść dalej sama, a jednak... Przecież to choroba jak każda inna, fakt trudna, nieraz cholernie wyczerpująca psychicznie i dająca w kość. Mimo to, czy mam prawo odrzucić uczucie, bo ktoś został zakwalifikowany jako schizofrenik? Narzeczony pracuje, leki działają mimo iż nabawił się po drodze akatyzji i dyskinez, zobaczymy jak będzie po zmienionym leku, czy dyskinezy miną. Mam nadzieję, że tak. Najważniejsze, że miłość jest prawdziwa. Wiem i czuję to choć nieraz się boję o przyszłość. Myślę, że to normalne. Kiedy byłam przytłoczona i chciałam odejść w szpitalu poznałam świetną kobietę odwiedzającą swojego męża cierpiącego na CHAD. Widać było u nich miłość i szacunek na każdym kroku, pamiętam jak mi powiedziała, że choroba męża wzmocniła ją. Jeśli mogę uczynić życie narzeczonego choć odrobinę znośniejsze i dzięki temu lepsze to zrobię to mimo nieraz targających mną wątpliwości i moich "humorów", które On cudownie znosi. Mam nadzieję, że choroba nas nie złamie.
Piszę z punktu widzenia osoby zdrowej, to mój narzeczony cierpi na schizofrenię.Trzy lata temu wystąpił ostry epizod, a w tym roku (poprzez odstawienie leków) miał nawrót psychozy. Nie jest łatwo być z taką osobą, zwłaszcza kiedy znało się kogoś przed chorobą. Ale zawsze pewne rzeczy zdarzają się po coś. Po nawrocie narzeczony zrozumiał, że bez leków ani rusz i to jest wymóg, który musi spełnić byśmy mogli być razem. Teraz zamierzamy się pobrać. Oczywiście na innym forum, którego nazwy nie wymienię większość osób radziła mi uciekać, gdzie pieprz rośnie, by nie zmarnować sobie życia. To samo zresztą usłyszałam od pewnej pani psycholog. Dodam, że to była wizyta prywatna. Nie uważam się za siłaczkę, wiele razy chciałam odejść, zostawić to za sobą i pójść dalej sama, a jednak... Przecież to choroba jak każda inna, fakt trudna, nieraz cholernie wyczerpująca psychicznie i dająca w kość. Mimo to, czy mam prawo odrzucić uczucie, bo ktoś został zakwalifikowany jako schizofrenik? Narzeczony pracuje, leki działają mimo iż nabawił się po drodze akatyzji i dyskinez, zobaczymy jak będzie po zmienionym leku, czy dyskinezy miną. Mam nadzieję, że tak. Najważniejsze, że miłość jest prawdziwa. Wiem i czuję to choć nieraz się boję o przyszłość. Myślę, że to normalne. Kiedy byłam przytłoczona i chciałam odejść w szpitalu poznałam świetną kobietę odwiedzającą swojego męża cierpiącego na CHAD. Widać było u nich miłość i szacunek na każdym kroku, pamiętam jak mi powiedziała, że choroba męża wzmocniła ją. Jeśli mogę uczynić życie narzeczonego choć odrobinę znośniejsze i dzięki temu lepsze to zrobię to mimo nieraz targających mną wątpliwości i moich "humorów", które On cudownie znosi. Mam nadzieję, że choroba nas nie złamie.
Re: ślub
Witaj Lucy. Czytam co napisałaś i widzę, że dzielimy podobny los. Tylko u Ciebie sytuacja jest jakby trochę dalej posunięta. Mój chłopak dostał psychozy, jest w szpitalu, nie uważa się za chorego a mnie odrzucił z dnia na dzień. Każdy kontakt z mojej strony był ignorowany, aż w końcu zażyczył sobie żebym przestała się z nim kontaktować. Widzę w tym co piszesz podobieństwo do mojej postawy. Jestem przekonana, że kochająca osoba może pomóc osobie dotkniętej takim zaburzeniem. Życzę Ci siły w trwaniu przy nim i siły Twojemu narzeczonemu w walce z chorobą.
Re: ślub
O właśnie. Dobry rzeczywisty przykład wiernej żony działa pozytywnielucy81 pisze: Kiedy byłam przytłoczona i chciałam odejść w szpitalu poznałam świetną kobietę odwiedzającą swojego męża cierpiącego na CHAD.