Leczenie zaburzeń typu borderline
Moderator: moderatorzy
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 6
- Rejestracja: śr maja 09, 2007 7:35 pm
- Lokalizacja: Warszawa
Leczenie zaburzeń typu borderline
Leczenie zaburzeń typu „borderline” w polskich szpitalach psychiatrycznych
Moja córka trafiła po raz pierwszy do szpitala psychiatrycznego w wieku 14 lat z podejrzeniem schizofrenii. Był to szpital psychiatryczny w Warszawie na ul. Sobieskiego - uznawany za jeden z najlepszych w Polsce. Po kilku tygodniach córka wyszła z rozpoznaniem depresji. Po kilkunastu następnych miesiącach była ponownie hospitalizowana w szpitalu w Zagórzu pod Warszawą. Z tej placówki otrzymała diagnozę „borderline’, ale już
z niej nie wyszła, tylko została karnie wyrzucona po kilku miesiącach. Oto jak do tego doszło.
Córka była w tym czasie najcięższym przypadkiem na oddziale, którego ordynatorem była pani dr W. Moja córka się jej bała i co dziwne pani dr W. była postrachem nie tylko zaburzonych, młodych pacjentów, ale również własnego personelu. Moja córka w szpitalu okaleczała się podczas ataków lęku, w czasie których miewała czasami omamy słuchowe. Ona sama określała to jako ataki, przed którymi „ratunkiem” było samookaleczanie, czyli cięcie się czym tylko się dało oraz przypalanie papierosami czy zapalniczką. Przejawiała przy tym dużą pomysłowość, bo z braku innych możliwości potrafiła się pociąć np. żabkami od firanek. Po pewnym czasie podpisano z córką kontrakt, że wszystkie napady lęku będzie zgłaszać personelowi, a jeżeli będzie się w dalszym ciągu okaleczać to zostanie wyrzucona ze szpitala. I co dziwne córce udawało się wywiązywać z tego kontraktu przez kilka miesięcy. Przy każdym napadzie lęku zgłaszała to lekarzowi lub pielęgniarce i otrzymywała duże dawki leków uspakajających. Jeżeli akurat nie było lekarza na dyżurze to lądowała w pasach. Nie była to z pewnością najlepsza z form terapii, ale nam rodzicom pozwalała choć przez ten okres chociaż trochę odetchnąć. Nie muszę chyba dodawać, ze to co my przeżywaliśmy było prawdziwym koszmarem. Żyliśmy w nieustannym stresie lękając się o życie córki. Dla mnie – poza zawsze występującym u rodziców poczuciem winy - najstraszliwsza była bezsilność i bezradność wobec problemów swojego jedynego dziecka. Niestety podczas jednych, jakże częstych odwiedzin u córki przypadkowo spotkałem panią ordynator W. Chciałem wykorzystać sposobność i spytać się o stan mojego dziecka. W czasie dziwnej rozmowy pani ordynator dostrzegając moją słabą formę psychiczną, usiłowała wymóc na mnie przyznanie się do molestowania własnej córki. Gdy to jej nie wyszło, zaczęła oskarżać mnie i moją żonę o to, że jesteśmy wyrodnymi rodzicami i ponosimy winę za problemy dziecka. Na Boga, z pewnością nie byliśmy najlepszymi rodzicami na świecie, ale nie byliśmy rodziną patologiczną ani nawet rozbitą. Na poparcie swojej teorii pani dr W. wezwała moją córkę i wymusiła na niej przyznanie się, że my wyrodni rodzice tolerujemy palenie przez nią papierosów. My z żoną wcale nie palimy, a to, że córka pali nie było dla nas największym życiowym problemem. Upokorzyła przy tym moją córkę, a ja porażony oskarżeniami pani dr W. nie potrafiłem temu - z całą pewnością nie terapeutycznemu przesłuchaniu - przeciwdziałać. Po tej „terapeutycznej” rozmowie córka była tak wzburzona, że nie udawało mi się jej uspokoić na spacerze. Wiedziałem, co może teraz nastąpić i co rzeczywiście nastąpiło. Powinienem ostrzec personel szpitala przed tym, ale ja po prostu bałem się wejść na oddział obawiając się, że w ten sposób mógłbym tylko potwierdzić nieuzasadnione podejrzenia o molestowanie córki – w myśl zasady: „na złodzieju czapka gorze”. Muszę dodać, ze ja przedtem należałem do osób asertywnych, dających sobie radę w życiu; prowadziłem własną firmę i dobrze zarabiałem. A wystarczyły tylko dwa zdania wypowiedziane przez panią dr W., żeby mnie złamać. Najpierw pani dr W. powiedziała, iż zauważyła że córka gorzej się czuje po moich odwiedzinach. Od razu wpadłem w przerażenie, bo przecież ja odwiedzałem córkę kilka razy w tygodniu. Widząc mój stan pani dr W. zadała mi pytanie: Co ja takiego robiłem swojej córce, że czuję się tak winny?
Córka w nocy nie zgłosiła ataku lęku i bardzo mocno poprzypalała sobie kilkakrotnie ramię płomieniem
z zapalniczki. Rano zgłosiła to pani dr W., a ta kazała się jej przyznawać, do tego ze jest przeze mnie molestowana. Gdy córka temu zaprzeczyła, została wyrzucona ze szpitala za złamanie kontraktu. Ja po tym wydarzeniu kompletnie się załamałem.
< PRZEPRASZAM CIĘ MOJA CÓRKO ZA TO, ŻE NIE UDAŁO MI SIĘ UCHRONIĆ CIEBIE PRZED TYMI NAJGORSZYMI Z TWOICH BLIZN>
Po kilku tygodniach córka trafiła ponownie do szpitala na ul. Sobieskiego w Warszawie. Pewnego dnia otrzymaliśmy telefon (!) od lekarza, żeby natychmiast przyjechać i zabrać córkę, bo ta została wyrzucona ze szpitala za kontakty seksualne. Jakież było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że do żadnych „kontaktów” nie doszło, tylko córka zaprzyjaźniła się bliżej z jednym chłopakiem – również pacjentem z jej oddziału. Poprosiliśmy o rozmowę z panią prof. N., uznawaną za największy autorytet w psychiatrii dziecięcej i młodzieżowej w Polsce, kierującą tymże oddziałem. Ta jednak podtrzymała swoją decyzję o wyrzuceniu córki, gdyż nie widziała dla niej miejsca u siebie, bo szpital nie jest dla osób z zaburzeniami typu „borderline”. Córka w kilka tygodni od wyrzucenia z tego szpitala, wspólnie z tymże chłopakiem usiłowali popełnić samobójstwo podcinając sobie żyły. Moja córka – wprawiona w używaniu żyletki - najpierw za jego zgodą podcięła żyły na przegubie ręki jemu, później sobie. Siebie cięła kilkakrotnie w jedno miejsce, bo „za mało jej krew leciała”. Poprzecinała sobie przy tym ścięgna i nerwy. Musiała przejść operację ręki, ale i tak nie ma czucia w dwóch palcach.
Teraz moja córka ma teraz 21 lat i jest już od dwóch lat zdrowa. Za taką się uważa i tak też jest. Ja bardzo się staram wyleczyć z depresji, bo przecież nie mogę być „gorszy” od mojej ukochanej córki.
Oddając sprawiedliwość polskiej psychiatrii muszę dodać, że na swej drodze spotkaliśmy kilku bardzo dobrych lekarzy i psychoterapeutów. Na szczególne moje uznanie zasługuje Pan Dr Cezary Żechowski z Warszawy.
Chciałbym założyć grupę wsparcia dla rodziców dzieci z zaburzeniami i chorobami psychicznymi. Wielokrotnie brakowało mi możliwości porozmawiania o swoich problemach z innymi. Trudno jednak tak dramatycznymi przeżyciami obarczać „normalnych” ludzi, nawet najbardziej życzliwych. Powoduje to dotkliwe poczucie izolacji u nas rodziców, którzy mają takie lub podobne do moich problemy. Najgorsze jest zawsze podstępnie dopadające nas poczucie winy za chorobę swojego dziecka. W najgorszym okresie mojego życia korzystałem z pomocy terapeuty. Było to pomocne, ale nie wystarczające.
Moja córka trafiła po raz pierwszy do szpitala psychiatrycznego w wieku 14 lat z podejrzeniem schizofrenii. Był to szpital psychiatryczny w Warszawie na ul. Sobieskiego - uznawany za jeden z najlepszych w Polsce. Po kilku tygodniach córka wyszła z rozpoznaniem depresji. Po kilkunastu następnych miesiącach była ponownie hospitalizowana w szpitalu w Zagórzu pod Warszawą. Z tej placówki otrzymała diagnozę „borderline’, ale już
z niej nie wyszła, tylko została karnie wyrzucona po kilku miesiącach. Oto jak do tego doszło.
Córka była w tym czasie najcięższym przypadkiem na oddziale, którego ordynatorem była pani dr W. Moja córka się jej bała i co dziwne pani dr W. była postrachem nie tylko zaburzonych, młodych pacjentów, ale również własnego personelu. Moja córka w szpitalu okaleczała się podczas ataków lęku, w czasie których miewała czasami omamy słuchowe. Ona sama określała to jako ataki, przed którymi „ratunkiem” było samookaleczanie, czyli cięcie się czym tylko się dało oraz przypalanie papierosami czy zapalniczką. Przejawiała przy tym dużą pomysłowość, bo z braku innych możliwości potrafiła się pociąć np. żabkami od firanek. Po pewnym czasie podpisano z córką kontrakt, że wszystkie napady lęku będzie zgłaszać personelowi, a jeżeli będzie się w dalszym ciągu okaleczać to zostanie wyrzucona ze szpitala. I co dziwne córce udawało się wywiązywać z tego kontraktu przez kilka miesięcy. Przy każdym napadzie lęku zgłaszała to lekarzowi lub pielęgniarce i otrzymywała duże dawki leków uspakajających. Jeżeli akurat nie było lekarza na dyżurze to lądowała w pasach. Nie była to z pewnością najlepsza z form terapii, ale nam rodzicom pozwalała choć przez ten okres chociaż trochę odetchnąć. Nie muszę chyba dodawać, ze to co my przeżywaliśmy było prawdziwym koszmarem. Żyliśmy w nieustannym stresie lękając się o życie córki. Dla mnie – poza zawsze występującym u rodziców poczuciem winy - najstraszliwsza była bezsilność i bezradność wobec problemów swojego jedynego dziecka. Niestety podczas jednych, jakże częstych odwiedzin u córki przypadkowo spotkałem panią ordynator W. Chciałem wykorzystać sposobność i spytać się o stan mojego dziecka. W czasie dziwnej rozmowy pani ordynator dostrzegając moją słabą formę psychiczną, usiłowała wymóc na mnie przyznanie się do molestowania własnej córki. Gdy to jej nie wyszło, zaczęła oskarżać mnie i moją żonę o to, że jesteśmy wyrodnymi rodzicami i ponosimy winę za problemy dziecka. Na Boga, z pewnością nie byliśmy najlepszymi rodzicami na świecie, ale nie byliśmy rodziną patologiczną ani nawet rozbitą. Na poparcie swojej teorii pani dr W. wezwała moją córkę i wymusiła na niej przyznanie się, że my wyrodni rodzice tolerujemy palenie przez nią papierosów. My z żoną wcale nie palimy, a to, że córka pali nie było dla nas największym życiowym problemem. Upokorzyła przy tym moją córkę, a ja porażony oskarżeniami pani dr W. nie potrafiłem temu - z całą pewnością nie terapeutycznemu przesłuchaniu - przeciwdziałać. Po tej „terapeutycznej” rozmowie córka była tak wzburzona, że nie udawało mi się jej uspokoić na spacerze. Wiedziałem, co może teraz nastąpić i co rzeczywiście nastąpiło. Powinienem ostrzec personel szpitala przed tym, ale ja po prostu bałem się wejść na oddział obawiając się, że w ten sposób mógłbym tylko potwierdzić nieuzasadnione podejrzenia o molestowanie córki – w myśl zasady: „na złodzieju czapka gorze”. Muszę dodać, ze ja przedtem należałem do osób asertywnych, dających sobie radę w życiu; prowadziłem własną firmę i dobrze zarabiałem. A wystarczyły tylko dwa zdania wypowiedziane przez panią dr W., żeby mnie złamać. Najpierw pani dr W. powiedziała, iż zauważyła że córka gorzej się czuje po moich odwiedzinach. Od razu wpadłem w przerażenie, bo przecież ja odwiedzałem córkę kilka razy w tygodniu. Widząc mój stan pani dr W. zadała mi pytanie: Co ja takiego robiłem swojej córce, że czuję się tak winny?
Córka w nocy nie zgłosiła ataku lęku i bardzo mocno poprzypalała sobie kilkakrotnie ramię płomieniem
z zapalniczki. Rano zgłosiła to pani dr W., a ta kazała się jej przyznawać, do tego ze jest przeze mnie molestowana. Gdy córka temu zaprzeczyła, została wyrzucona ze szpitala za złamanie kontraktu. Ja po tym wydarzeniu kompletnie się załamałem.
< PRZEPRASZAM CIĘ MOJA CÓRKO ZA TO, ŻE NIE UDAŁO MI SIĘ UCHRONIĆ CIEBIE PRZED TYMI NAJGORSZYMI Z TWOICH BLIZN>
Po kilku tygodniach córka trafiła ponownie do szpitala na ul. Sobieskiego w Warszawie. Pewnego dnia otrzymaliśmy telefon (!) od lekarza, żeby natychmiast przyjechać i zabrać córkę, bo ta została wyrzucona ze szpitala za kontakty seksualne. Jakież było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że do żadnych „kontaktów” nie doszło, tylko córka zaprzyjaźniła się bliżej z jednym chłopakiem – również pacjentem z jej oddziału. Poprosiliśmy o rozmowę z panią prof. N., uznawaną za największy autorytet w psychiatrii dziecięcej i młodzieżowej w Polsce, kierującą tymże oddziałem. Ta jednak podtrzymała swoją decyzję o wyrzuceniu córki, gdyż nie widziała dla niej miejsca u siebie, bo szpital nie jest dla osób z zaburzeniami typu „borderline”. Córka w kilka tygodni od wyrzucenia z tego szpitala, wspólnie z tymże chłopakiem usiłowali popełnić samobójstwo podcinając sobie żyły. Moja córka – wprawiona w używaniu żyletki - najpierw za jego zgodą podcięła żyły na przegubie ręki jemu, później sobie. Siebie cięła kilkakrotnie w jedno miejsce, bo „za mało jej krew leciała”. Poprzecinała sobie przy tym ścięgna i nerwy. Musiała przejść operację ręki, ale i tak nie ma czucia w dwóch palcach.
Teraz moja córka ma teraz 21 lat i jest już od dwóch lat zdrowa. Za taką się uważa i tak też jest. Ja bardzo się staram wyleczyć z depresji, bo przecież nie mogę być „gorszy” od mojej ukochanej córki.
Oddając sprawiedliwość polskiej psychiatrii muszę dodać, że na swej drodze spotkaliśmy kilku bardzo dobrych lekarzy i psychoterapeutów. Na szczególne moje uznanie zasługuje Pan Dr Cezary Żechowski z Warszawy.
Chciałbym założyć grupę wsparcia dla rodziców dzieci z zaburzeniami i chorobami psychicznymi. Wielokrotnie brakowało mi możliwości porozmawiania o swoich problemach z innymi. Trudno jednak tak dramatycznymi przeżyciami obarczać „normalnych” ludzi, nawet najbardziej życzliwych. Powoduje to dotkliwe poczucie izolacji u nas rodziców, którzy mają takie lub podobne do moich problemy. Najgorsze jest zawsze podstępnie dopadające nas poczucie winy za chorobę swojego dziecka. W najgorszym okresie mojego życia korzystałem z pomocy terapeuty. Było to pomocne, ale nie wystarczające.
- metales
- bywalec
- Posty: 93
- Rejestracja: czw cze 15, 2006 10:48 pm
- Lokalizacja: Ul. Kazimierza Wielkiego, piętro III, jak widac na fotce czubek drzewa szpilkowego
- Kontakt:
...
Ostatnio zmieniony śr cze 20, 2007 10:01 am przez metales, łącznie zmieniany 1 raz.
tu i tam czasem mam ochotę dorzucic swoje trzy grosze
metales
metales
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 6
- Rejestracja: śr maja 09, 2007 7:35 pm
- Lokalizacja: Warszawa
Leczenie zaburzeń typu borderline
Witam cię serdecznie "tata*Asim17".Zacznę odpowiadać od końca.
Niestety po postawieniu diagnozy "borderline" dobry kontakt z lekarzami państwowej służby zdrowia od razu się skończył.Zarówno dla mojej córki jak i dla nas.Córka zaczęła być traktowana jako pacjentka gorszej kategorii.Tak samo również my rodzice.I zapewniam Cię,że moje odczucia nie wynikają tylko z emocji.Na szczęscie wtedy finansowo stać nas było na zapewnieniu córce prywatnej opieki zarówno psychiatrycznej jak i psychoterapeutycznej.Ale nawet tak świetny lekarz jak Pan Dr Cezary Żechowski obawiał się na początku podjęcia leczenia naszej córki i jak się okazało później, zupełnie niesłusznie.Dobrze się sprawdził w roli lekarza.
Jeżeli chodzi o grupę wsparcia dla rodziców to najlepsza byłaby forma realna, czyli spotkania bezpośrednie rodziców i to jeszcze pod opieką doświadczonego psychoterapeuty grupowego.Sprobuję podrążyć ten temat tu w Warszawie.Ale i tak miałoby to zasięg tylko lokalny.Wydaje mi się więc,że powstanie takiej grupy wsparcia na forum internetowym byłoby celowe i bardzo pomocne.Być może własnie na tym forum, na którym się teraz znajdujemy.Zależy to w dużej mierze od administratorów oraz od nas rodziców.Jeżeli nie będzie to dla Ciebie zbyt bolesne, to zachęcałbym Cię do napisania swojej historii na forum.Być może będzie to właśnie początek.Na wszelki wypadek podaję maila do siebie: dareklotus@op.pl.
Pozdrawiam Cię gorąco.Ja i moja żona jesteśmy z Tobą i innymi cierpiącymi rodzicami.Trzymajcie się za wszelką cenę, bo tylko w ten sposób bedziecie mogli pomóc własnym dzieciom.
Niestety po postawieniu diagnozy "borderline" dobry kontakt z lekarzami państwowej służby zdrowia od razu się skończył.Zarówno dla mojej córki jak i dla nas.Córka zaczęła być traktowana jako pacjentka gorszej kategorii.Tak samo również my rodzice.I zapewniam Cię,że moje odczucia nie wynikają tylko z emocji.Na szczęscie wtedy finansowo stać nas było na zapewnieniu córce prywatnej opieki zarówno psychiatrycznej jak i psychoterapeutycznej.Ale nawet tak świetny lekarz jak Pan Dr Cezary Żechowski obawiał się na początku podjęcia leczenia naszej córki i jak się okazało później, zupełnie niesłusznie.Dobrze się sprawdził w roli lekarza.
Jeżeli chodzi o grupę wsparcia dla rodziców to najlepsza byłaby forma realna, czyli spotkania bezpośrednie rodziców i to jeszcze pod opieką doświadczonego psychoterapeuty grupowego.Sprobuję podrążyć ten temat tu w Warszawie.Ale i tak miałoby to zasięg tylko lokalny.Wydaje mi się więc,że powstanie takiej grupy wsparcia na forum internetowym byłoby celowe i bardzo pomocne.Być może własnie na tym forum, na którym się teraz znajdujemy.Zależy to w dużej mierze od administratorów oraz od nas rodziców.Jeżeli nie będzie to dla Ciebie zbyt bolesne, to zachęcałbym Cię do napisania swojej historii na forum.Być może będzie to właśnie początek.Na wszelki wypadek podaję maila do siebie: dareklotus@op.pl.
Pozdrawiam Cię gorąco.Ja i moja żona jesteśmy z Tobą i innymi cierpiącymi rodzicami.Trzymajcie się za wszelką cenę, bo tylko w ten sposób bedziecie mogli pomóc własnym dzieciom.
- zbyszek
- admin
- Posty: 8034
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Witaj,
tragedią jest sam fakt choroby Twojej córki. Z nią zmierzysz się przede wszystkim. Czy patrzysz temu faktowi "prosto w oczy" i czy nie tracisz energii na boczne wątki ?
Jeśli będziesz potrzebował pomocy informatycznej w zorganizowaniu grupy rodziców osób dotkniętych borderline pisz w dziale "o tym forum". Chętnie otworzę nowy dział, np. dział pt. "rodzice".
pozdrawiam
zbyszek
tragedią jest sam fakt choroby Twojej córki. Z nią zmierzysz się przede wszystkim. Czy patrzysz temu faktowi "prosto w oczy" i czy nie tracisz energii na boczne wątki ?
Jeśli będziesz potrzebował pomocy informatycznej w zorganizowaniu grupy rodziców osób dotkniętych borderline pisz w dziale "o tym forum". Chętnie otworzę nowy dział, np. dział pt. "rodzice".
pozdrawiam
zbyszek
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 6
- Rejestracja: śr maja 09, 2007 7:35 pm
- Lokalizacja: Warszawa
Leczenie zaburzeń typu borderline
Witam Cię Zbyszku i dziękuję za tak szybki odzew.Jeżeli chodzi o moją córkę, to ona ma już 21 lat i żyje własnym życiem.W przypadku jakichkolwiek problemów zawsze może na mnie liczyć, ale teraz zapewne czuje się już na tyle dorosła,że nie koniecznie ja bedę tą osobą, do ktorej się zwróci o pomoc w pierwszej kolejności. I chyba dobrze. U mojej córki aspekty chorobowe borderline wybuchły bardzo gwałtownie z chwilą rozpoczęcia przez nią okresu dojrzewania i również równolegle z nim się zakończyły. Jest więc duża szansa na to, ze już nie odezwą się ponownie z taką siłą. A gdyby nawet, to nie bedzie już się zwracać do mnie z pytaniem:"Co się ze mną dzieje,tato.Pomóź mi." I nie będzie domagać się ode mnie załatwienia jej szpitala psychiatrycnego, bo już nie może wytrzymać. Ja oczywiście mam problemy z samym sobą, bo nie potrafię o tych tragicznych wydarzeniach zapomnieć i przejść do porządku dziennego.Zawsze pozostaje choćby cień poczucia winy.I również poczucia skrzywdzenia mojej całej rodziny przez "państwową" psychiatrię.
Nie mniej uważam,że powinny powstać w Polsce grupy wsparcia dla rodziców dzieci zaburzonych i chorych psychicznie wlaśnie pod patronatem tejże psychiatrii,gdyż bardzo często rodziców nie dość,że nie stać na prywatną opiekę dla swoich dzieci, a co dopiero dla siebie.Ja wiem,że to są mżonki, ale z pewnością doskonale zdajesz sobie sprawę, że w takich przypadkach jak mój, to choruje najczęściej cała rodzina.Ja absolutnie nie chcę się wykreować na jakiegoś "guru",ale mnie po prostu bardzo brakowało możliwości otwartego rozmawiania o swoich problemach,a nawet wspólnego popłakania nad naszym"niesprawiedliwym"losem.Rodzice w takich sytuacjach czują się często wyizolowani ze społeczeństwa.Do tego równie często dochodzi poczucie winy. Ja wiem,że to co napisałem jest dobrze Tobie znane,ale mnie i mojej żony żaden lekarz nie spytał,jak my sobie z tym radzimy. Dlatego uważam,że stworzenie grupy wsparcia dla rodziców nawet tylko
on line jest bardzo potrzebne.Jeżeli możesz w tym pomóc to będę wdzięczny.Nie wiem tylko,czy celowe jest zawężanie tego do problemów rodziców dzieci z borderline.Nie jestem co prawda psychologiem, ale wydaje mi się,że wylanie swojej rozpaczy nawet tylko w ten anonimowy sposób i na odległość może choć trochę ulżyć w cierpieniu wszystkim rodzicom niezależnie od rodzaju choroby czy zaburzeń ich dzieci.
Serdecznie Cię pozdrawiam[/url]
Nie mniej uważam,że powinny powstać w Polsce grupy wsparcia dla rodziców dzieci zaburzonych i chorych psychicznie wlaśnie pod patronatem tejże psychiatrii,gdyż bardzo często rodziców nie dość,że nie stać na prywatną opiekę dla swoich dzieci, a co dopiero dla siebie.Ja wiem,że to są mżonki, ale z pewnością doskonale zdajesz sobie sprawę, że w takich przypadkach jak mój, to choruje najczęściej cała rodzina.Ja absolutnie nie chcę się wykreować na jakiegoś "guru",ale mnie po prostu bardzo brakowało możliwości otwartego rozmawiania o swoich problemach,a nawet wspólnego popłakania nad naszym"niesprawiedliwym"losem.Rodzice w takich sytuacjach czują się często wyizolowani ze społeczeństwa.Do tego równie często dochodzi poczucie winy. Ja wiem,że to co napisałem jest dobrze Tobie znane,ale mnie i mojej żony żaden lekarz nie spytał,jak my sobie z tym radzimy. Dlatego uważam,że stworzenie grupy wsparcia dla rodziców nawet tylko
on line jest bardzo potrzebne.Jeżeli możesz w tym pomóc to będę wdzięczny.Nie wiem tylko,czy celowe jest zawężanie tego do problemów rodziców dzieci z borderline.Nie jestem co prawda psychologiem, ale wydaje mi się,że wylanie swojej rozpaczy nawet tylko w ten anonimowy sposób i na odległość może choć trochę ulżyć w cierpieniu wszystkim rodzicom niezależnie od rodzaju choroby czy zaburzeń ich dzieci.
Serdecznie Cię pozdrawiam[/url]
- metales
- bywalec
- Posty: 93
- Rejestracja: czw cze 15, 2006 10:48 pm
- Lokalizacja: Ul. Kazimierza Wielkiego, piętro III, jak widac na fotce czubek drzewa szpilkowego
- Kontakt:
...
Ostatnio zmieniony śr cze 20, 2007 10:05 am przez metales, łącznie zmieniany 1 raz.
tu i tam czasem mam ochotę dorzucic swoje trzy grosze
metales
metales
A co było nie tak z mifredo? Może ta osoba praktykowała specyficzną formę ekspresji-odreagowania (wtrącanie własnych wierszyków), ale jak najbardziej sprawiała wrażenie zestresowanego rodzica pełnego niepokoju z powodu stanu swego chorego dorosłego syna. A publikowane zapiski syna były nawet interesujące. Myślę, że niektóre osoby zbyt pochopnie odtrąciły mifredo. Więcej wyrozumiałości dla tych, którzy innymi środkami dążą do tego samego celu - pomocy choremu dziecku. Tylko tak można stworzyć jakąś platformę porozumienia i wymiany informacji. Może mifredo mógł się jeszcze tutaj czegoś cennego dowiedzieć, a może ktoś mógł dowiedzieć się czegoś od niego? A tak - chyba uciekł z forum. Na pewno nikomu nie zaszkodził.tata*Asim17 pisze:... to bardzo ciekawa propozycja z tym działem dla rodziców - a jak widzisz sposób weryfikacji - że wspomnę o "mifredo".
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 6
- Rejestracja: śr maja 09, 2007 7:35 pm
- Lokalizacja: Warszawa
Leczenie zaburzeń typu borderline
Moja córko
Cięłaś się
Przypalałaś
Słyszałaś dziwne głosy
A ja byłem przy tobie
I nie potrafiłem ci pomóc
Chociaż tak bardzo cię kocham
Załatwiałem ci terapie
Lekarzy
Szpitale
I ja byłem przy tobie
A nie potrafiliśmy ci pomóc
Chociaż tak bardzo cię kocham
I podcięłaś sobie żyły
Głęboko
Aż do kości
Nie było mnie wtedy przy tobie
Ale i tak nie potrafiłbym ci pomóc
Chociaż tak bardzo cię kocham
Teraz jesteś już zdrowa
Nie tniesz się
Nie przypalasz
I ja jestem przy tobie
I chociaż nie potrafiłem ci pomóc
To tak bardzo cię kocham
Cięłaś się
Przypalałaś
Słyszałaś dziwne głosy
A ja byłem przy tobie
I nie potrafiłem ci pomóc
Chociaż tak bardzo cię kocham
Załatwiałem ci terapie
Lekarzy
Szpitale
I ja byłem przy tobie
A nie potrafiliśmy ci pomóc
Chociaż tak bardzo cię kocham
I podcięłaś sobie żyły
Głęboko
Aż do kości
Nie było mnie wtedy przy tobie
Ale i tak nie potrafiłbym ci pomóc
Chociaż tak bardzo cię kocham
Teraz jesteś już zdrowa
Nie tniesz się
Nie przypalasz
I ja jestem przy tobie
I chociaż nie potrafiłem ci pomóc
To tak bardzo cię kocham
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 6
- Rejestracja: śr maja 09, 2007 7:35 pm
- Lokalizacja: Warszawa
Modlitwa dla rodziców
Modlitwa dla rodziców do Boga, nawet jeżeli Go nie ma.
To nic,
Że moja córka nie chce żyć,
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
Że się tnie i okalecza,.
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
Że się truje i przypala,
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
Że słyszy dziwne głosy,
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
Że nie wie co z nią jest,
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
Że podcina sobie żyły,
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
Że świat zwariował,
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
Że rozpacz szarpie moje ciało,
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
Że nie wiem jak jej pomóc,
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
Że nie mogę już tego wytrzymać,
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
Że nie chce mi się już żyć,
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
……………………….,
O Boże daj mi sił,
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
Że moja córka nie chce żyć,
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
Że się tnie i okalecza,.
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
Że się truje i przypala,
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
Że słyszy dziwne głosy,
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
Że nie wie co z nią jest,
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
Że podcina sobie żyły,
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
Że świat zwariował,
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
Że rozpacz szarpie moje ciało,
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
Że nie wiem jak jej pomóc,
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
Że nie mogę już tego wytrzymać,
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
Że nie chce mi się już żyć,
Bo będzie jeszcze dobrze.
To nic,
……………………….,
O Boże daj mi sił,
Bo będzie jeszcze dobrze.
Re: Leczenie zaburzeń typu borderline
chociaz wpis jest z 2007roku,bardzo mnie poruszyl,bo czesto rodzice nie widza,ze ich dzieci sie tna,robia sobie krzywde,a tu opiekunczy rodzic,bezradny wobec polskiego lecznictwa..
jakos brak mi slow
sama sie cielam w wieku 14 lat i nigdy nikt nie widzial tego w domu,pilam,wracalam pijana nie widziala matka,wachalam klej nic nie widziala...
a mnie wszystko interesuje co zwiazane z moimi dziecmi,mimo,ze czasem nie mam sily byc taka matka jaka bym chciala byc..staram sie,za duzo zadaje pytan,dzieciaki radza sobie z moja nadgorliwoscia
jednak znam je tak dobrze,ze po minie i sposobie spojrzenia wiem,ze cos nie tak..
nie chcialabym przezywac takich strasznych chwil jak Ojciec
jakos brak mi slow
sama sie cielam w wieku 14 lat i nigdy nikt nie widzial tego w domu,pilam,wracalam pijana nie widziala matka,wachalam klej nic nie widziala...
a mnie wszystko interesuje co zwiazane z moimi dziecmi,mimo,ze czasem nie mam sily byc taka matka jaka bym chciala byc..staram sie,za duzo zadaje pytan,dzieciaki radza sobie z moja nadgorliwoscia
jednak znam je tak dobrze,ze po minie i sposobie spojrzenia wiem,ze cos nie tak..
nie chcialabym przezywac takich strasznych chwil jak Ojciec
Nie tak łatwo jest rzecz: chcę być człowiekiem..
Zycie nie czeka na nikogo.
Zycie nie czeka na nikogo.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 8049
- Rejestracja: pn lis 08, 2010 6:15 pm
Re: Leczenie zaburzeń typu borderline
Jestem wstrząśnięta tym, co przeczytałam. Przemyślenia odnośnie zachowań personelu zostawiam dla siebie.
Re: Leczenie zaburzeń typu borderline
az sie chce krzyczec!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nie tak łatwo jest rzecz: chcę być człowiekiem..
Zycie nie czeka na nikogo.
Zycie nie czeka na nikogo.
Re: Leczenie zaburzeń typu borderline
Wstrząsające!
Od piekła I nieba oddziela nad tylko życie-najkrótsza rzecz na świecie. .
Re: Leczenie zaburzeń typu borderline
Mnie w jednym szpitalu wystawili diagnozę borderline i także sugerowali, że pogarsza mi się po odwiedzinach rodziny i przyjaciół (co nie było prawdą) więc nie powinien mnie nikt odwiedzać. Nie chcieli podawać mi leków, przez co cały czas słyszałam głosy i musieli zapinać mnie w pasy, co tłumaczyli tym, że chciałam się pociąć (a wcale nie miałam takiego zamiaru).
"My mommy always said there were no monsters. No real ones. But there are."
Re: Leczenie zaburzeń typu borderline
bo w szpitalu psychiatrycznym ze zdrowego mozna zrobic chorego
Nie tak łatwo jest rzecz: chcę być człowiekiem..
Zycie nie czeka na nikogo.
Zycie nie czeka na nikogo.
- zbyszek
- admin
- Posty: 8034
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Leczenie zaburzeń typu borderline
Oo, a jak to się robi ? 
- miś wesołek
- zaufany użytkownik
- Posty: 8406
- Rejestracja: ndz wrz 26, 2010 10:59 am
- Status: aktor pisarz poeta. ostatnio mnie wystawiali na brodwayu
- płeć: mężczyzna
Re: Leczenie zaburzeń typu borderline
Taki eksperyment z zakresu psychologii społecznej był kiedyś. Grupa lekarzy, psychologów najpewniej, podszyła się pod pacjentów szpitala psychiatrycznego. Diagnoza schizofrenii nie należała do rzadkości. Chyba w Aronsonie czytałem.
Wstyd mi było, kiedy zdałem sobie sprawę, że życie to bal kostiumowy, a ja przyszedłem z prawdziwą twarzą.
- zbyszek
- admin
- Posty: 8034
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Leczenie zaburzeń typu borderline
Tak, to znany eksperyment, jednak ochotnicy wyszli z niego zdrowi, a nie chorzy, a za niezdrowy uznano sposób diagnozowania schizofrenii.