"... Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo ..."
Moderator: moderatorzy
"... Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo ..."
Jeśli ludzie mówią Mi: "Bóg powiedział..." to przecież, tak naprawdę mówią "uwierz Mi, że Bóg tak powiedział..." - czyli mówią: "uwierz Mi" - gdyby Bóg tak powiedział to Sam bym o tym wiedział.
Myślał Głupiec w sercu Swoim Boga nie Mam!
Jeżeli, cokolwiek możesz komuś udowodnić - kogoś przekonać, to przede wszystkim musisz uznać istnienie Prawdy za udowodnione. W przeciwnym razie mówiąc: że coś jest Prawdą - np. prawdą naukową – mylisz się, a zmuszając kogoś do czegoś w imię jakiejś Swojej prawdy zawsze używasz przemocy - jeżeli przemocą jest przyznawanie Sobie większych praw niż Tobie.
Jeżeli, wiedza o "Rzeczywistości Obiektywnej" jest synonimem Prawdy, a Prawda synonimem Boga
to:
Jeżeli, cokolwiek można udowodnić to przede wszystkim istnienie Boga.
i
Jeżeli myślisz, że Boga - Prawdy nie ma - to myślisz, że Światem rządzi kłamstwo i przemoc!
Jeśli Bóg to Miłość, a kłamstwo i przemoc to Śmierć, to:
jeśli myślisz, że nie masz Władzy nad Sobą to się mylisz - Ty wybierasz Miłość lub Śmierć - Twój los.
Jeżeli,...jeżeli,... Ty - czytający zgadzasz się ze Mną, to istnienie Boga Tobie udowodniłem - Bóg i Ja to jedyne pewne pojęcia.
Jestem Człowiekiem - Ja? tak myślę.
______________________________________________________
"Szczęśliwi, którzy zrozumieli a nie uwierzyli."
Ja
Myślał Głupiec w sercu Swoim Boga nie Mam!
Jeżeli, cokolwiek możesz komuś udowodnić - kogoś przekonać, to przede wszystkim musisz uznać istnienie Prawdy za udowodnione. W przeciwnym razie mówiąc: że coś jest Prawdą - np. prawdą naukową – mylisz się, a zmuszając kogoś do czegoś w imię jakiejś Swojej prawdy zawsze używasz przemocy - jeżeli przemocą jest przyznawanie Sobie większych praw niż Tobie.
Jeżeli, wiedza o "Rzeczywistości Obiektywnej" jest synonimem Prawdy, a Prawda synonimem Boga
to:
Jeżeli, cokolwiek można udowodnić to przede wszystkim istnienie Boga.
i
Jeżeli myślisz, że Boga - Prawdy nie ma - to myślisz, że Światem rządzi kłamstwo i przemoc!
Jeśli Bóg to Miłość, a kłamstwo i przemoc to Śmierć, to:
jeśli myślisz, że nie masz Władzy nad Sobą to się mylisz - Ty wybierasz Miłość lub Śmierć - Twój los.
Jeżeli,...jeżeli,... Ty - czytający zgadzasz się ze Mną, to istnienie Boga Tobie udowodniłem - Bóg i Ja to jedyne pewne pojęcia.
Jestem Człowiekiem - Ja? tak myślę.
______________________________________________________
"Szczęśliwi, którzy zrozumieli a nie uwierzyli."
Ja
- drogi Zbyszku to straszne, że ty podobno osoba wykształcona nie zdajesz sobie sprawy, że nie istnieją żadne 'prawdy naukowe' tj. metody poznawcze są dokładnie takie same jak każde inne ludzkie poznanie obciążone większą lub mniejszą dokładnością.Przymiotnik naukowy jest tylko ozdobnikiem.prawda naukowa to nie dogmat, ani aksjomat, tylko proces, rezultat metody, więc nie nie posługuj się autorytetem prawdy naukowej do swoich dowodów z dziedziny wiary
Ponadto w takiej dziedzinie jak psychologia czy psychiatria, u podstaw których leży tzw. 'pomoc choremu' mamy do czynienia dokładnie z tym co jest przedmiotem orzekania systemów etycznych lub religijnych - mówiąc więc o psychologii,... ściśle mówimy o tym co w innym wypadku nazywa się np. 'sekciarstwem'.
Twoje zaś mówienie o 'naukowym poznaniu' jest faktycznie tylko przejawem Twojej irracjonalnej wiary - w dodatku nie bardzo wiadomo w co.
- zbyszek
- admin
- Posty: 8033
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
byćmoże mamy inne wykszałcenie. mnie podpowieda ono, że "prawda naukowa" nie jest jak już napisałem ani żadnym absolutem ani dogmatem, co pewno sprawia ci trudość, lecz jest zdefiniowana przez naukową metodę. może przeoczyłeś coś z lektury metodologii nauki. polecam. oczywiście poznanie naukowe różni się od poznania osobistego, choćby tym, że jest także procesem społecznym o silnych cechach dialogu, czego w poznaniu religijnym brak.Anonymous pisze:- drogi Zbyszku to straszne, że ty podobno osoba wykształcona nie zdajesz sobie sprawy, że nie istnieją żadne 'prawdy naukowe' tj. metody poznawcze są dokładnie takie same jak każde inne ludzkie poznanie obciążone większą lub mniejszą dokładnością.Przymiotnik naukowy jest tylko ozdobnikiem.
Drogi Zbyszku! oczywiście tego typu lektórę nalerzy pominąć, gdyż:
1. istnieją setki tysięcy tomów różnych opracowań, na różne tematy czasami ze sobą sprzecznych, a jednocześnie wszystkie naukowe.
2. metodologia matematyczna zasadniczo odmienna jest od np. metodologii historii, archeologii czy ortopedii, teologii ...
3. niezależnie od metodologii w tzw. 'nauce' nie istnieją żadne metody poznania i sprawdzenia różne - no właśnie jakich?
Ponadto zachęcam Cię do np. lektóry pracy niejakiego prof. A.Bogusławskiego pt. 'O pozytywnych stronach granic poznania' - może krótki cytat:
Chociażby przytoczonej tutaj pracy jasno wynika - a jest to praca właśnie 'naukowa', że o 'poznaniu naukowe' znaczy dokładnie tyle samo co jakiekolwiek poznanie, ponadto nieistnienie wiedzy kolektywnej! tzn. jeżeli np. dla Ciebie o ile nie jesteś psychiatrą to psychiatria jest dla Ciebie wiarą dokładnie tak samo jak religijna wiara - to jest elementarna logika, do której każdy myślący człowiek jest wstanie sam zauważyć! Dla Ciebie jednak przytaczam 'autorytet naukowy' bo bez niego pewnie obejść się nie potrafisz.
Ty natomiast mówisz chyba o politycznych aspekatach w odniesieniu do ludzi którzy bredzą, że są 'naukowcami'. O ile wiem nikt nie zastrzegł sobie w urzędzie patentowym praw do przymiotnika 'naukowy'!
Ponadto napisałeś:
'prawdy naukowe' są dla ludzi bardzo często kwestią wiary w 'autorytety naukowe'.
Poza tym zacytowana wyżej twoja wypowiedź jest nonsensowna. Ponadto nie jest to kwestia wykształcenia tylko wyobraźni, zdolności rozumienia i myślenia!
1. istnieją setki tysięcy tomów różnych opracowań, na różne tematy czasami ze sobą sprzecznych, a jednocześnie wszystkie naukowe.
2. metodologia matematyczna zasadniczo odmienna jest od np. metodologii historii, archeologii czy ortopedii, teologii ...
3. niezależnie od metodologii w tzw. 'nauce' nie istnieją żadne metody poznania i sprawdzenia różne - no właśnie jakich?
Ponadto zachęcam Cię do np. lektóry pracy niejakiego prof. A.Bogusławskiego pt. 'O pozytywnych stronach granic poznania' - może krótki cytat:
co więcej ten sam autor udowadnia:Na początku wszakże chciałbym poświęcić chwilę uwagi pojęciu „poznania
naukowego”, a więc pojęciu występującemu w oficjalnym haśle tytułowym
wspomnianej sekcji. Sądzę bowiem, że to pojęcie tytułowe domaga się pewnego
wyjaśnienia w kontekście zamierzonych rozważań na temat poznania rozumianego
jako dochodzenie do w i e d z y reprezentowanej przez jakiekolwiek zdania
prawdziwe, wiedzy bez kwalifikacji ograniczającej ją do nauki.
Rozumienie wyrazu „poznanie” jako oznaczającego dochodzenie do wiedzy
jest najbardziej naturalne. „Poznawać coś” to w spontanicznej interpretacji zwykłego
użytkownika języka tyle, co „dowiadywać się czegoś” lub inaczej „przechodzić
od niewiedzy do wiedzy”, a „poznać coś” to odpowiednio tyle, co „dowiedzieć
się czegoś” czyli „przejść od niewiedzy do wiedzy”. Taka interpretacja wiąże
się z kolei z implikacją prawdziwości zdań, w których odpowiednia wiedza
miałaby być zawarta.
Tymczasem w odniesieniu do „poznania naukowego”, przynajmniej w poważnej
jego części, nie przyjmuje się jako obowiązującego atrybutu zdań czy formuł
ich prawdziwości. Nauka, zgodnie z powszechnym uzusem, składa się w wielkiej
mierze z hipotez, czyli przypuszczeń. Mogą one mieć, znowu zgodnie z powszechną
opinią, ogromną wartość, nawet jeżeli ostatecznie są fałszywe. W nauce
prawda jest naczelną ideą kierowniczą czy też ideałem, ale dochodzenie do niej
jest często procesem obejmującym wiele stadiów i bynajmniej niekoniecznie
uwieńczonym powodzeniem, a mimo to wiele zaledwie przybliżeń do prawdy
przynosi nie dający się przecenić pożytek i z całą pewnością otrzymuje nobilitujący
status cząstek nauki.
To, o czym tu mówię, dotyczy nie tylko zwrotu „poznanie naukowe”, który
ma szczególny, właściwie techniczny, charakter: w języku codziennym główne
konteksty wyrazu „poznanie” to „poznanie kogoś”, rzadziej „poznanie czegoś”
(np. miasta; w wypadkach takich „poznanie” to mniej więcej tyle, co „zaznajomienie
się”). To, o czym mówię, odnosi się także do wyrażenia „wiedza naukowa”,
które jest zbudowane na wyrazie „wiedza”. Wyraz „wiedza” jest niezmiernie
częstotliwy we wszelkich obszarach dyskursu i właściwie niemal wszędzie implikuje
prawdziwość właściwych zdań. Tymczasem akurat zwrot „wiedza n a -
u k o w a” pokrywa ogromne połacie n i e w i e d z y — domysłów, sądów, hipotez…
Popper świadomie tak właśnie używał wyrażenia „scientific knowledge”:
wychodził on naprzeciw mogącym powstawać wątpliwościom i explicite wyłączał
„scientific knowledge” z ogólnej czy potocznej „knowledge”.1 Regulować wyrażenia
„wiedza naukowa” przez narzucanie mu właściwości przysługujących wyrazowi
„wiedzieć” lub „wiedza” nie ma żadnej potrzeby (tak samo jak nikt z „masła roślinnego”
nie zechce robić „masła” tylko dlatego, że wyrażenie „masło roślinne”
zawiera materialnie wyraz „masło”). Wystarczy zdawać sobie jasno sprawę, tak jak
to czynił Popper, z wchodzącej w grę różnicy.
- jesli jesteś zainteresowany mogę przesłać Ci całoś wraz z dowodzeniem.Naprzód wszakże, znowu w zgodzie z zapowiedzią, chciałbym się krótko zastanowić
nad tym, czy „granice poznania” — przewidujące obok ludzkiej wiedzy
ludzką niewiedzę — w ogóle istnieją.
To, że mnóstwa rzeczy nie wiemy, nawet w skali całej ludzkości, jest doświadczeniem
powszechnym. Nie znamy nie tylko ogromnej liczby drobiazgów,
których waga społeczna jest minimalna lub żadna. Nie znamy odpowiedzi na wiele
pytań dotyczących spraw szalenie dla zbiorowego życia społeczeństw doniosłych,
np. odpowiedzi na liczne pytania o mechanizmy różnych chorób i o sposoby ich
leczenia.
Ale może wszystko jest tu tylko kwestią czasu? Może w perspektywie, powiedzmy,
tysiącleci granicę wiedzy można będzie przesunąć tak daleko, że obszar
niewiedzy skurczy się niesłychanie lub w ogóle zniknie?
Negatywna odpowiedź na to pytanie, a więc uznanie nieuchronności ludzkiej
niewiedzy czyli rzeczywistych g r a n i c poznania wynika już, jak dobrze
wiadomo, z faktu, iż empiryczne zdania ściśle ogólne, dotyczące otwartych klas
przedmiotów czy zjawisk, pozostają zawsze dla istot skończonych hipotezami
(np. hipotezami nomologicznymi): istoty skończone, takie jak my, nie mogą
przebiec tych klas; z pewnością nie mogą tego uczynić w odniesieniu do klas nieskończonych
(np. liczb pierwszych), których istnienia nie ma powodu wykluczać.
Ale ja chciałbym zwrócić uwagę na i n n e okoliczności o charakterze l o -
g i c z n y m. Czynią one dodatkowo granice poznania czy wiedzy zjawiskiem
więcej niż oczywistym. Czynią one ograniczenie ludzkiej, nawet kolektywnej,
wiedzy nieodwołalną k o n i e c z n o ś c i ą, koniecznością właśnie logiczną.
Chociażby przytoczonej tutaj pracy jasno wynika - a jest to praca właśnie 'naukowa', że o 'poznaniu naukowe' znaczy dokładnie tyle samo co jakiekolwiek poznanie, ponadto nieistnienie wiedzy kolektywnej! tzn. jeżeli np. dla Ciebie o ile nie jesteś psychiatrą to psychiatria jest dla Ciebie wiarą dokładnie tak samo jak religijna wiara - to jest elementarna logika, do której każdy myślący człowiek jest wstanie sam zauważyć! Dla Ciebie jednak przytaczam 'autorytet naukowy' bo bez niego pewnie obejść się nie potrafisz.
Ty natomiast mówisz chyba o politycznych aspekatach w odniesieniu do ludzi którzy bredzą, że są 'naukowcami'. O ile wiem nikt nie zastrzegł sobie w urzędzie patentowym praw do przymiotnika 'naukowy'!
Ponadto napisałeś:
Czy ktoś w tym wątku napisał, że 'prawda naukowa' jest dogmatem ? Po co właściwie o tym piszesz?żadnym absolutem ani dogmatem, co pewno sprawia ci trudość, lecz jest zdefiniowana przez naukową metodę
'prawdy naukowe' są dla ludzi bardzo często kwestią wiary w 'autorytety naukowe'.
Poza tym zacytowana wyżej twoja wypowiedź jest nonsensowna. Ponadto nie jest to kwestia wykształcenia tylko wyobraźni, zdolności rozumienia i myślenia!
Zbyszku jesli to dotyczy mojej wypowiedzi to:prawda naukowa to nie dogmat, ani aksjomat, tylko proces, rezultat metody, więc nie nie posługuj się autorytetem prawdy naukowej do swoich dowodów z dziedziny wiary
- 'autorytetem prawdy naukowej' ? - co? np. psychiatrii - to dla mnie żaden autorytet!!! i wogóle nie interesują mnie 'prawdy' psychiatrów !!
czy nie zauważasz wewnętrznej sprzeczności w tym zdaniu bo:
piszesz: 'prawda naukowa to nie dogmat'
a następnie: 'nie posługuj się autorytetem prawdy naukowej'
'prawda naukowa' to Twoim zdaniem(dla Ciebie) dogmat czy nie ?!
Naprawdę nie zdajesz sobie sprawy, że wierzysz w autorytety(konkretnych omylnych, a niekiedy celowo okłamujących ludzi i nic innego!), i co więcej własne rozumienie ich wypowiedzi(tzw. 'prawd naukowych') i inaczej być nie może! jest to logicznie nie możliwe!, a ta wiara jest dokładnie taka sama jak np. 'wiara w Boga' - w tym wypadku wiara w autorytety 'kościelne'.
Każda 'prawda naukowa', każde poznanie - rozumowanie opiera się na założeniach, które dla późniejszych tez (dla tego konkretnego rozumowania) są dokładnie tym samym co 'dogmat' lub 'aksjomat'.
współczuje Zbyszku, nie łykaj tyle neuroleptyków - to szkodzi!!!!
PS nie wiem ile masz lat ale mógłbyś już trochę 'wydorośleć' z naiwnej wiary pierwszoklasisty szkoły podstawowej
Miki powiedzmy że wierzę w Boga-prawdę-miłość którego pojęcia nie mogą objąć żadne naukowe autorytety roszczące sobie prawo do półprawd. Ale w takim razie powiedz mi w co ja tak naprawdę wierzę skoro poznanie-Bóg nie ma końca zarówno to indywidualne jak i kolektywne. Wierzę jedynie w to że prawda choć istnieje jest nieosiągalna i zna ją tylko Bóg. To trochę mało konstruktywne bo wówczas nawet nie próbuję się do niej zbliżyć zadowalając się wygodnym sceptycyzmem. I co dalej poświęcę życie na zaciekłą walkę z dogmatykami ? Krytyka owszem jest potrzebna o ile zachowuje jakiś umiar i służy konstrukcji. Z tego jednak co zauważyłem wolisz raczej zbijać błędne sądy niż wygłaszać swoje własne.
myślę, że jak każdy człowiek wierzsz w to, że inni:Ale w takim razie powiedz mi w co ja tak naprawdę wierzę ...
1. podobnie jak dla Ciebie istnieje niezależna od Ciebie rzeczywistość ta sama i wspólna dla wszystkich
2. jesteś pewny tego (i moim zdaniem słusznie), że 'Prawda' jest ta sama dla wszystkich
- są tacy co twierdzą, że 'prawda' jest subiektywna następnie dyskutują, udowadniają coś - tylko w takim razie po co ?
- dziwny wniosek, stwierdzam tylko to co jest oczywiste - nie zmienia to niczego ... nic dla mnie też nie ma to wspólnego ze 'sceptycyzmem'.To trochę mało konstruktywne bo wówczas nawet nie próbuję się do niej zbliżyć zadowalając się wygodnym sceptycyzmem.
jak wyżej + myślę, że to co piszę (konstruktywność tego) zależy od czytającego. 'Wygłaszanie swoich własnych sądów' nic tu nie pomoże - to raczej trzeba zrozumieć samemu: dlaczego mimo logicznej niemożliwości istnienia 'wiedzy kolektywnej' człowiek jest przekonany(doświadczasz chyba tego), że ona istnieje niekiedy a niekiedy nie?Krytyka owszem jest potrzebna o ile zachowuje jakiś umiar i służy konstrukcji. Z tego jednak co zauważyłem wolisz raczej zbijać błędne sądy niż wygłaszać swoje własne.
pozdrowienia, Miki
PS na ewent. odp. odpowiem po niedzieli - wyjeżdżam na kilka dni
Teraz cię chyba zrozumiałem. Zamieszania w głowie narobił mi ten cytowany przez ciebie uczony. Po kiego grzyba się na niego powołujesz skoro w poglądach zupełnie się ze sobą rozmijacie?
Cytat jajogłowego:
'Może w perspektywie, powiedzmy,
tysiącleci granicę wiedzy można będzie przesunąć tak daleko, że obszar
niewiedzy skurczy się niesłychanie lub w ogóle zniknie?
Twój cytat:
'Jeżeli myślisz, że Boga - Prawdy nie ma - to myślisz, że Światem rządzi kłamstwo i przemoc!'
Uczony sugeruje istnienie procesu dochodzenia do wiedzy w którym obszar niewiedzy z czasem się kurczy. Ty natomiast jeśli dobrze zrozumiałem wykluczasz taką ewentualność z punktu widzenia logiczno-formalnego bo uznajesz tylko prawdę lub fałsz z czym zresztą się zgadzam. Zatem profesorek twierdzi że prawda startuje powiedzmy od 10% potem 50% 99% aż osiąga lub nie 100%. Ale z drugiej strony na przykład prawdę 99% jeśli prawdą nie jest trzeba uznać za brednię i całkiem odrzucić więc nie ma mowy o żadnym dochodzeniu do prawdy i jakichś tajemniczych kurczących się obszarach. Jeśli źle myślę to się odezwij.
Pozdrawiam.
Cytat jajogłowego:
'Może w perspektywie, powiedzmy,
tysiącleci granicę wiedzy można będzie przesunąć tak daleko, że obszar
niewiedzy skurczy się niesłychanie lub w ogóle zniknie?
Twój cytat:
'Jeżeli myślisz, że Boga - Prawdy nie ma - to myślisz, że Światem rządzi kłamstwo i przemoc!'
Uczony sugeruje istnienie procesu dochodzenia do wiedzy w którym obszar niewiedzy z czasem się kurczy. Ty natomiast jeśli dobrze zrozumiałem wykluczasz taką ewentualność z punktu widzenia logiczno-formalnego bo uznajesz tylko prawdę lub fałsz z czym zresztą się zgadzam. Zatem profesorek twierdzi że prawda startuje powiedzmy od 10% potem 50% 99% aż osiąga lub nie 100%. Ale z drugiej strony na przykład prawdę 99% jeśli prawdą nie jest trzeba uznać za brednię i całkiem odrzucić więc nie ma mowy o żadnym dochodzeniu do prawdy i jakichś tajemniczych kurczących się obszarach. Jeśli źle myślę to się odezwij.
Pozdrawiam.
Cytowany ‘jajogłowy’ z moimi światopoglądem nie stoi w sprzeczności ! – natomiast pozostaje w zasadniczej sprzeczności z powszechnie opowiadanymi bzdurami o ‘prawdach naukowych’ – głębokiej, a w dodatku nieświadomej, ale tylko wiary ! w te tzw. ‘prawdy naukowe’ (‘poznanie naukowe’). Zacytowałem ‘jajogłowego’ w odpowiedzi na post’a Zbyszka:Teraz cię chyba zrozumiałem. Zamieszania w głowie narobił mi ten cytowany przez ciebie uczony. Po kiego grzyba się na niego powołujesz skoro w poglądach zupełnie się ze sobą rozmijacie?
Mam jednak wrażenie, że sensu moich wypowiedzi nie zrozumiałeś – chociaż to i tak lepsze niż bredzenie Zbyszka o ‘metodologii naukowej’, ‘procesie’ itp. (zresztą ściśle ideologicznych) bzdurach.prawda naukowa to nie dogmat, ani aksjomat, tylko proces, rezultat metody, więc nie nie posługuj się autorytetem prawdy naukowej do swoich dowodów z dziedziny wiary
Ten sens jest mniej/więcej taki:
1° Każde poznanie (tzw. naukowe również) zawsze pozostaje modelem (zbiorem pojęć będącym tylko odzwierciedleniem w świadomości zmysłowo postrzeganego otoczenia) - mniej lub bardziej dokładnie opisującym rzeczywistość. Zawsze też pozostaje tylko hipotezą opartą o pewne założenia, które dla tych konkretnych 'prawd' (tego konkretnego rozumowania) są dokładnie tym samym co dogmat lub aksjomat.
2° W 'naukach społecznych' (tak je sobie nazwę) dochodzi problem, który sam dla siebie nazywam ‘nieoznaczonością’ (przez analogię ze znaną zasadą). Wywodzenie 'wiedzy' o funkcjonowaniu Człowieka (lub społeczeństwa) z jego bezpośredniej obserwacji jest zasadniczym błędem - bo samo opisywanie (poznanie) oddziałowuje na jego funkcjonowanie. Inaczej: opis 'rzeczywistości' wpływa na jego zachowanie Człowieka - w konsekwencji zaś bezpośrednia jej obserwacja zawsze jest tym błędem obciążona. Żaden człowiek nie może być 'obiektywnym' obserwatorem - zawsze jest jednocześnie podmiotem i przedmiotem poznania, a jego ludzkie poznanie zawsze obciążone jego własnymi 'emocjami'.
To co wyżej napisałem, w naukach 'przyrodniczych' czy np. matematyce, ... nie stanowi większego problemu - chociaż, jak wiadomo z historii zdarzało się i pewnie zdarza i tutaj. Prawdopodobnie już nie z przyczyn 'ideologicznych', a bardziej osobistych lub partykularnych interesów różnych 'naukowców'.
3° Rozumienie cudzej wypowiedzi ('naukowej' również!) zawsze pozostaje interpretacją słuchającego - jego własnym 'prywatnym' rozumieniem. To rozumienie zaś faktycznie równoważne jest jego własnemu 'prywatnemu' poznaniu oraz ograniczone jak każde poznanie jego własnymi 'możliwościami poznawczymi'... Nie zmienia takiego stanu rzeczy nawet osobiste powtórzenie doświadczenia lub obserwacji 'naukowej'. Zawsze pozostanie ono tylko i wyłącznie 'prywatnym' doświadczeniem. Konsekwencją tego stanu rzeczy jest logicznie oczywisty fakt, że nic takiego jak 'wiedza kolektywna' lub w tym znaczeniu 'wiedza naukowa' istnieć nie może! Każda tzw. wiedza - nie tylko 'naukowa' jest 'prywatnym' doświadczeniem i wiarą, że inni doświadczają 'zmysłowo' świat zewnętrzny w podobny sposób.
4° ...
Logiczną konsekwencją tych i jeszcze innych powodów jest to: to co niektórzy nazywają 'wiedzą naukową', 'faktem naukowym', ... jako takie - nie istnieje! Dla Człowieka zawsze pozostaje wszystko jego 'prywatnym' - osobistym poznaniem.
'Wiedza naukowa' ma dokładnie taką samą wartość - naturę jak każda inna ideologia lub religia! Jest dokładnie tym samym - osobistym przekonaniem lub identyfikacją z określonymi 'hasłami' - 'wartościami' i konkretnymi ludźmi, oraz wiarą w konkretne autorytety! Ponadto, 'wartości - hasła' funkcjonują tylko w takim stopniu w jakim mogą być wykorzystane w dyskusji (walce) z przeciwnikiem zewnętrznym lub wewnętrznym tj. zastępują pojęcie 'Prawdy' (obiektywnej).
'Nauka', w tym znaczeniu - ze względu na swoje właściwości, to większa 'bujda na resorach' niż 'religia' - jedna i druga jest co najwyżej wiarą w autorytety – ideologią! Faktycznie funkcjonuje dokładnie na tych samych zasadach co religia – z tą tylko różnicą, że zazwyczaj ludzie nie są tego faktu świadomi! – w dodatku jedną mianuje się ‘wiedzą’, a drugą ‘wiarą’. Oczywiście też psychiatria, psychologia, socjologia, ekonomia, ... używane w wypowiedziach typu '...prawa ekonomi mówią...' to tylko frazeologiczne (wirtualne) twory, a dodawany do nich przymiotnik 'naukowy' dokładnie nic nie znaczy. 'Poznanie naukowe' jako takie jest takim samym poznaniem jak każde inne ludzkie poznanie - obciążone większym lub mniejszym błędem wynikającym z 'ilości doświadczeń'(tak to sobie nazwę) i 'emocji' poznającego. I nie jest tego wstanie zmienić żadna np. 'metodologia naukowa'!
Nie! Ja ‘sugeruje’ (i chyba ‘jajogłowy’) tylko, że:Twój cytat:
'Jeżeli myślisz, że Boga - Prawdy nie ma - to myślisz, że Światem rządzi kłamstwo i przemoc!'
Uczony sugeruje istnienie procesu dochodzenia do wiedzy w którym obszar niewiedzy z czasem się kurczy. Ty natomiast jeśli dobrze zrozumiałem wykluczasz taką ewentualność z punktu widzenia logiczno-formalnego bo uznajesz tylko prawdę lub fałsz z czym zresztą się zgadzam ...
1° Istnienje ‘Prawda Absolutna’, której żaden Człowiek nie jest w stanie poznać – chociaż może się do niej przybliżać.
2° Ze względu na swoje właściwości ‘Prawda Absolutna’ - dla Człowieka jest równoważna pojęciu ‘Bóg’.
3° Każde poznanie jest zawsze ‘prywatnym’(subiektywnym) poznaniem ‘jednostki’ – w tym znaczeniu, nie istnieje: ‘wiedza naukowa’, ‘wiedza kolektywna’, ...
4° Ktoś kto twierdzi, że np.: ‘prawda jest subiektywna’, a ponadto istnieje dla niego istnieje ‘wiedza naukowa’ jest upośledzony intelektualnie (cóż, nie oszukujmy się - jest debilem!).
5° Psychiatrzy to doskonały przykład takiego upośledzenia intelektualnego.
...
Miki
Ostatnio zmieniony pn cze 14, 2004 11:29 pm przez miki, łącznie zmieniany 1 raz.
Cytat.
'Ze względu na swoje właściwości ‘Prawda Absolutna’ - dla Człowieka jest równoważna pojęciu ‘Bóg’.'
Zgadzam się. Według mnie Bóg to prawda która objawia się na zasadzie zrozumienia które niekoniecznie jest samym poznaniem dyskursywnym czyli rozumowym. Zrozumienie nie oznacza samego rozumu jak masło nie ma nic wspólnego z maślanką choć podobnie brzmią. Nie zgadzam się jednak z tobą w jednej kwestii uważam że prawda absolutna jest człowiekowi dostępna. Jest wyrażalna w słowach jednak przez większość ludzi niezrozumiała. Prawda to serce ale nie w kategoriach i pojęciach fałszywej moralności. Co do psychiatrów zgadzam się z tobą to mało rozwinięci debile wyznający kult nauki , wierzący w swoją nieomylność i narzucający swoje poglądy innym tak jakby prawda absolutna była ich własnością a nie jest i nie zanosi się na to by kiedyś była. Są jednak ludzie którzy prawdę absolutną znają ale jest ich bardzo mało. Po drugie nie zajmują się orzekaniem o poczytalności bo wiedzą że zawsze wiąże się to z oceną a ta jest niedopuszczalna wobec wolności człowieka.
'Ze względu na swoje właściwości ‘Prawda Absolutna’ - dla Człowieka jest równoważna pojęciu ‘Bóg’.'
Zgadzam się. Według mnie Bóg to prawda która objawia się na zasadzie zrozumienia które niekoniecznie jest samym poznaniem dyskursywnym czyli rozumowym. Zrozumienie nie oznacza samego rozumu jak masło nie ma nic wspólnego z maślanką choć podobnie brzmią. Nie zgadzam się jednak z tobą w jednej kwestii uważam że prawda absolutna jest człowiekowi dostępna. Jest wyrażalna w słowach jednak przez większość ludzi niezrozumiała. Prawda to serce ale nie w kategoriach i pojęciach fałszywej moralności. Co do psychiatrów zgadzam się z tobą to mało rozwinięci debile wyznający kult nauki , wierzący w swoją nieomylność i narzucający swoje poglądy innym tak jakby prawda absolutna była ich własnością a nie jest i nie zanosi się na to by kiedyś była. Są jednak ludzie którzy prawdę absolutną znają ale jest ich bardzo mało. Po drugie nie zajmują się orzekaniem o poczytalności bo wiedzą że zawsze wiąże się to z oceną a ta jest niedopuszczalna wobec wolności człowieka.
Cytat:
prawda naukowa to nie dogmat, ani aksjomat, tylko proces, rezultat metody, więc nie nie posługuj się autorytetem prawdy naukowej do swoich dowodów z dziedziny wiary
Mam jednak wrażenie, że sensu moich wypowiedzi nie zrozumiałeś – chociaż to i tak lepsze niż bredzenie Zbyszka.
Ten cytat to nie moja wypowiedź a Zbyszka więc nie odnoś jej do mnie. Brak koncentracji czy co?
prawda naukowa to nie dogmat, ani aksjomat, tylko proces, rezultat metody, więc nie nie posługuj się autorytetem prawdy naukowej do swoich dowodów z dziedziny wiary
Mam jednak wrażenie, że sensu moich wypowiedzi nie zrozumiałeś – chociaż to i tak lepsze niż bredzenie Zbyszka.
Ten cytat to nie moja wypowiedź a Zbyszka więc nie odnoś jej do mnie. Brak koncentracji czy co?
- jeśli dobrze zrozumiałem co napisałeś to też się z Tobą zgadzam chociaż tego jednego zdania nijak nie rozumiem - jesli możesz wyjaśnij - jedyna 'pewna prawda' to moja omylność ... - co Ty masz na mysli ?Nie zgadzam się jednak z tobą w jednej kwestii uważam że prawda absolutna jest człowiekowi dostępna.
PS
omyłkowo postawiłem kropkę zamiast dwukropek - już poprawiłemTen cytat to nie moja wypowiedź a Zbyszka więc nie odnoś jej do mnie. Brak koncentracji czy co?
nie odnosiłem tego cytatu do Ciebia tylko wyjaśniałem po co cytat 'jajogłowego'.
nie widzę tutaj sprzeczności - to co np. wczoraj uważałem za 'prawdę' dziś już nią nie jest (to była pomyłka), niemniej wczoraj byłem o tym przekonany i postepowałem tak jak gdyby to było pewne (było prawdą) - nie mogę wiedzieć czy to co dziś uważam za prawdę jutro nie okaże się błędem - pewny mogę być tylko tego, że się mylę - gdzie tu sprzeczność ?Gdyby jedyną 'pewną prawdą' była omylność prawda ta nie mogła by być poznana w co nie wierzę. To sprzeczność.
Cytat.
'to co np. wczoraj uważałem za 'prawdę' dziś już nią nie jest (to była pomyłka), niemniej wczoraj byłem o tym przekonany i postepowałem tak jak gdyby to było pewne (było prawdą)'
Pomyłka powstaje w chwili gdy zachwieje się wiara w jedyną pewną prawdę. Dlaczego tak się dzieje jeszcze nie wiem.
'to co np. wczoraj uważałem za 'prawdę' dziś już nią nie jest (to była pomyłka), niemniej wczoraj byłem o tym przekonany i postepowałem tak jak gdyby to było pewne (było prawdą)'
Pomyłka powstaje w chwili gdy zachwieje się wiara w jedyną pewną prawdę. Dlaczego tak się dzieje jeszcze nie wiem.