moja siostra - prosze pomóżcie

Moderator: moderatorzy

aga25
zaufany użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: pn sie 28, 2006 10:37 am

moja siostra - prosze pomóżcie

Post autor: aga25 »

*)
Ostatnio zmieniony wt paź 23, 2012 3:27 pm przez aga25, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Darius
moderator
moderator
Posty: 2331
Rejestracja: wt maja 16, 2006 11:19 am
Lokalizacja: 3miasto

Post autor: Darius »

Jeśli agresja będzie się wzmagać rodzice mogą się wystarać o przymusowe leczenie ze względu na jej dobro i nieświadomośc tego, że potrzebuje pomocy. Ale w takim przypadku może jeszcze bardziej was znienawidzieć. Po prostu musicie się zastanowić w jakim stopniu jest jej potrzebna taka pomoc. Zastanowić się czy jej zachowanie nie zagraża jej samej.
Kocham życie - ale czy życie kocha mnie???
aga25
zaufany użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: pn sie 28, 2006 10:37 am

Post autor: aga25 »

Nie chcielibyśmy jej zmuszać.
Czy stanowi zagrozenie dla siebie samej, myślę że tak, może jeszcze nie na tym etapie, ale to przyjdzie.
Zaczyna mowic o samobojstwie, eksperymentowac z lekami.

Boze serce mi sie kraje to taka ladna i mądra dziewczyna.
Awatar użytkownika
tom76
zaufany użytkownik
Posty: 412
Rejestracja: wt mar 07, 2006 2:02 pm
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Rybnik

Post autor: tom76 »

Możę ma zaburzenia wieku adolescencji?http://schizofrenia.evot.org/viewtopic.php?t=847
'

Post autor: ' »

:arrow:
Ostatnio zmieniony wt wrz 18, 2007 11:36 am przez ', łącznie zmieniany 1 raz.
aga25
zaufany użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: pn sie 28, 2006 10:37 am

Post autor: aga25 »

*)
Ostatnio zmieniony wt paź 23, 2012 3:28 pm przez aga25, łącznie zmieniany 1 raz.
Gość

Post autor: Gość »

To trudna sytuacja, ale zastanówcie się co jest dla niej większą krzywdą i większym cierpieniem, leczenie , nawet na siłę, czy jego brak.Z tego co opisujesz wynika że ma urojenia , to jeszcze nie koniecznie schizofrenia ale może nią być
'

Post autor: ' »

:arrow:
Ostatnio zmieniony wt wrz 18, 2007 11:37 am przez ', łącznie zmieniany 1 raz.
aga25
zaufany użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: pn sie 28, 2006 10:37 am

Post autor: aga25 »

Dziękuję bardzo za wszystkie odpowiedzi i pomoc.

Nastroj siostry od wczoraj lepszy, jest nadal u rodziców, jest w niej mniej agresji (ojciec bardzo płakał przy niej), może będzie dobrze?
Pójdzie na nowe studia i wszystko się ułoży.
Tak bardzo bym tego pragnęla.
Boże pomóż.
E.

Post autor: E. »

a moze ona sobie po prostu nie radzi? moze to nie sa zadne urojenia tylko zwyczajny lek przed ludzmi? piszesz ze od mlodosci byla wrazliwa, bala sie kontaktow z ludzmi- moze tak jest nadal, moze to nie sa urojenia tylko zwyczajny lek- np. zrobila w tym miesie cos glupiego i rzeczywiscie boi sie, ze tym zwrocila na siebie uwage, ze wszyscy beda o tym rozprawiac i rzcywiscie wydaje jej sie, ze wszyscy o tym wiedza. to nie sa urojenia tylko zwyczajny strach.
moim zdaniem nie nalezy przede wszystkim zmuszac jej do pojscia na studia dzienne- jesli ona czuje, ze sobie nie z tym nie radzi, nalezy jej w tym wzgledzie zaufac. nie kazdy "nadaje sie" na dzienne studia, nie kazdy jest sobie w stanie poaradzic np. z koniecznoscia codziennego spotykania sie z ludzmi, jesli np. jest chorobliwie niesmialy, introwertyczny i zwyczajnie boi sie ludzi. zaufajcie jej w tej kwestii i nie zmuszajcie do podjecia studiow dziennych. moze ona boi sie przed wami przyznac, ze nie daje sobie ze studiami rady (nie w sensie nauki tylko w sensie kontakow spol) i dlatego mowi ze "jej misja w tym miesie sie zakonczyla"? piszesz, ze lepiej czuje sie wsrod obcych ludzi w obcym miesie, a boi sie ludzi w swoim miescie. to tez nie musi wynikac z zadnych urojen, moze wiazac sie z tym, ze nie miala nigdy w tym miesie zadnych przyjaciol, zle czula sie wsrod ludzi w szkole itp., moze dalej bola ja np jakies niepowodzenia, ktore przeszla wsrod tych ludzi i dlatego sie i ch boi albo wstydzi. a to, ze lepiej czuje sie w obcym miesie, nie znaczy, ze czuje sie tam dobrze. moze czuje sie lepiej dlatego, ze np. "nie sciga jej przeszlosc", nikt jej nie zna, wiec jest spokojniejsza, nie musi sie martwic o jakies bloesne wydarzenia z mlodosci i przejmowac sie, ze spotka na swej drodze tych, ktorzy kiedys sprawiali jej bol, albo tez byli tylko obserwatorami bolsenych dla niej sytuacji. takie odciecie od przeszloci poprawia coprawda nastroj i zmniejsza leki, ale wcale nie oznacza, ze nagle czlowiek pozbywa sie trudnosci w relacjach interpersonalnych i leku przed ludzmi, przed otwarciem sie, przed zranieniem.
z twoich postow wynika, ze jednak siostra jest zwiazana z rodzicami, ze rodzice zawsze jej pomagali, wyreczali, jednym zdaniem "trzymali pod kloszem".i moze tu wlasnie lezy problem- dziewczyna nie radzi sobie z obcym miesie bez wsparcia rodzicow, nie umie sobie bac rady z codziennoscia. niby w obcym miescie jest jej pod pewnymi wzgledami lepiej, ale z drugiej strony przezywa tesknote i nie umie sobie poradzic z dorosloscia, z kontaktami z ludzmi, z codziennym studenckim zyciem bez wsparcia kogos, kto zwsze wspieral- czyli rodziny. i moze dlatego ucieka ze studiow, dlatego woli isc na studia zaoczne. mysle, ze to dla niej lepsze rozwiazanie, dlatego, jesli nie bedzie chciala isc na dzienne, lepiej nie napierac. bedzie sie ksztalcic, bedzie miala odskocznie, nie bedzie przebywac ciagle w swoim miescie, ale tez bedzie blisko domu, wiec i ona i Panstwo, bedziecie czuc sie bezpieczniej.
inna sprawa jest agresja. trudno powiedziec z czego ona wynika, ale ona tez nie dowodzi schizofrenii. malo tego,nawet autoagresja nie dowodzi chceci samobojstwa, czasem jest tylko proba radzenia sobie z bolem i emocjami, a nie checia zabicia sie. nie wiem, co rozumiesz pod pojeciem "stanowi zagrozenia dla samej siebie" i skad to przekonanie, ze to na pewno przyjdzie? mowienie o samobojstwie nie zawsze oznacza chec popelnienia samobojstwa, tak samo jak eksperymanty z lekami- moze po prostu tlumi tymi lekami emocje? nie mowie, ze to nic takiego, wrecz, ale tez wydaje mi sie ze nie mozna panikowac, bo to na pewno nie pomaga. moze ona jest zwyczajnie sfrustrowana tym, ze jej nie wyszlo, stad wszyscy, ktorzy cos osiagneli, staja sie wrogami i stad tez agresja i autoagresja? uwazam tez, ze nie powinno sie jej bombardowac zalami, pokazywac, jak bardzo krzywdzi rodzine, bo to moze miec dwa skutki- albo wzmocnienie agresji ("oni i tak maja mnie za nic, nic nie rozumieja, lituja sie tylko nad soba") albo nadmierne poczucie winy (a przeciez nie ma w tym tak naprawde niczyjej umyslnej winy).
reasumujac- nie wydaje mi sie, ze to schizofrenia. jesli odmawia kontaku z lekarzem, to coz- na razie trudno. mysle, ze przymusowe leczenie (na tym etapie)byloby dla niej wielka krzywda, bo moze okazac sie tak, ze dziewczyna jest zdrowa, tylko sie zwyczajnie zagubila, a tego, ze byla w szpitalu- nie oszukujmy sie- nie zapomni do konca zycia. nie znaczy to, ze macie Panstwo nic nie robic. najlepiej byloby namowic ja na wizyte u psychologa, psycholog co prawda lekarzem nie jest, ale co jak co, schizofrenie od zaburzen adaptacyjnych odroznic potrafi. mozna tez zamowc prywatna wiztyte lekarska w domu- nawet jesli stwierdzi, ze jest zdrowa, to w domowej atmosferze z pewnoscia latwiej sie otworzy i odpowie na jakies pytania. prosze pamietac, ze wielu ludzi przeraza cos takiego jak wizyta u psychiatry.
aga25
zaufany użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: pn sie 28, 2006 10:37 am

Post autor: aga25 »

Bardzo, bardzo dziękuję.
Jest dokładnie tak.
U psychologa byłam z nią, Pani nic nie stwierdziła. Stwierdziła że coś się kiedyś wydarzyło i to może było początkiem problemów, ale siostra też nie chciała się otworzyć - mówiła ale nie za dużo, ale wizyta trwała w sumie ok. 2h.
To prawda rodzice bardzo ją chronili, mama otaczała ją opieką i we wszystkim wspierała - byłą najmłodszą ukochana córeczką, na wszystko pozwalała, wyjazdy wakacyjne i inne, korepetycje, ciuchy, angielski.
Miała najlepszą sytuację z nas wszystkich (jest nas troje), więc teraz jak wypomina rodzicom że nic dla niej nigdy nie zrobili, nigdy o nią nie dbali i urodziła się po to żeby ją oni zgnoili, że mieli taki plan, to o co o tym mamy pomyśleć ?
To jest straszne, nie szanuje ich, uważa że są prostakami i w napadach agresji ona im to mówi, ma wtedy taki wyraz oczu - dziki, nieopanowany,agrresywny.
Dzisiaj podobno jest lepiej, ale rano była przygnębiona, nakryła się kołdrą i nie wychodziła z łóżka.
E.

Post autor: E. »

Miała najlepszą sytuację z nas wszystkich (jest nas troje), więc teraz jak wypomina rodzicom że nic dla niej nigdy nie zrobili, nigdy o nią nie dbali i urodziła się po to żeby ją oni zgnoili, że mieli taki plan, to o co o tym mamy pomyśleć ?
moze najlepiej za wiele o tym nie myslec? po prostu pogodzic sie z tym, ze ona tak mowi? moze wcale tak nie mysli i mowi to tylko po to, zeby zranic? moze ma o cos pretensje do rodzicow? a moze jest niedojrzala emocjonalnie, albo tez nigdy nie miala okazji zbuntowac sie przeciw rodzicom (z roznych powodow- moze z szacunku, moze ze strachu, moze dlatego, ze wiedziala, ze bez ich wsparcia sobie nie poradzi), i dopiero teraz, w wieku 20-kilku lat przyszedl czas na bunt? a moze siostra jest swiadoma np. pewnych niedostatkow swojej osobowosci, nie lubi pewnych swoich cech i wina za to, ze te cechy sie w niej utrwalily obarcza rodzicow?
ja nie sugeruje, ze byliscie PAnstwo dla niej zla rodzina, dociekam tylko, co moze byc przyczyna jej agresji i niecheci do rodziny.
wyadje mi sie ze warto namowic siostre na terapie psychologiczna, ktora pomoglaby by jej radzic sobie z emocjami i sposobem i wyrazania.
nie wiem, jak wygladaja jej napadly agresji, co wtedy konkrtnie robi poza wyrazaniem negatywnych sadow o rodzicach- ale z pewnoscia psycholog moglby jej pomoc.
ale nalezy tez pamietac, ze siostra nie jest juz malym dzieckiem, jest dorosla i ma prawo miec wlasne zdanie nt rodzicow- choc oczywiscie to nie znaczy, ze ma prawo ich obrazac. konflikty z rodzicami i niechec do nich nie oznacza zadnej choroby, jako przyklad moge podac moja ciotke, ktora przy kazdym spotkaniu ze swa matka musi jej powiedziec, co o niej mysli :lol:
aga25
zaufany użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: pn sie 28, 2006 10:37 am

Post autor: aga25 »

*)
Ostatnio zmieniony wt paź 23, 2012 3:28 pm przez aga25, łącznie zmieniany 1 raz.
E.

Post autor: E. »

agresja jest zawsze rakcja na bol, proba obrony, reakcji w sytaucji, ktora nas przerasta. kazdy radzi sobie z bolem i niezgoda na to, co w jego zyciu sie dzieje na rozne sposoby- jeden sie zamyka i jakby "zamiera", dusi w sobie wszelkie uczucia, inny np. zapija smutki, inny znajduje ulge z autoagresji, inny natomiast w agresji stricte skierowanej do innych- albo przypadkowych ofiar albo bliskich. jakby nie patrzyl, nie sa to "normalne" sposoby radzenia sobie z wewnetrzym bolem, ale tez nie dowodza dezorganizacji psychicznej, tylko problemow adaptacyjnych i nuemiejetnosci radzenia sobie z problemami. po raz kolejny powtarzam- jak najbardziej wskazana jest wspolpraca z psychologiem. mysle,ze warto, aby siostra zapisala sie na jakies zajecia sportowe typu sztuki walki. byc moze nie wspolgra to z jej wrazliwoscia, delikatnoscia, ale sa przeciez rozne grupy tego typu, nie trzeba od razu chodzic na krav mage dla zaawanasowanych :lol: taie zajecia bylyby swietna okazja do "wyzycia sie", do wyrazenia swojej agresji w bezpieczny sposob.
no i rodzina musi wyraznie powiedziec, na jakie zachowania sie nie zgadza, jakich tolerowac nie bedzie- bicia i wyzywania.
tak sobie dywaguje... widze w Twojej siostrze poczucie, ze rodzice mieli na jej zycie ogromny wplyw. zarzuca mamie, ze "ona ja w to wpakowala"... czy chodzi o studia? jesli sama studiow nie wybrala, zdecydowala sie na jakis kierunek pod wplywem rodziny, teraz moze miec zal, obwiniac rodzicow za niepowodzenia w zyciu. moze warto o tym z nia porozmawiac, zapewnic, ze rodzice chcieli dla niej jak njalpeije, ale nie moga przewidziec wszystkiego- nie wiedzieli, ze nie odnajdzie sie w nowym miejscu.zapewnic, ze gdyby wiedzieli, ze bedzie ja to kosztowac tyle nerwow, nie nalegaliby. i jesli siostra nie chce kontynuowac studiow, nie namawiac. moim zdaniem nie nalezy tez przesadnie namawiac na zadne inne- dac jej czas na zastanowienie sie, co chce robic dalej, czy uczyc sie, w jakim trybie. no i nie wymawiac, nie wypominac tego, ze jej sie nieudalo, to tylko poglebi zal i niechec do rodziny.
jesli jest to bunt, to nalezy pamietac, na czym polega istota buntu- czlowiek bada granice, sprawdza, jak daleko moze sie posunac w granic tych naruszaniu. jesli nie otzryma wyraznego komuniktau, ze danej granicy przekraczac nie wolno, bedzie dalej testowal mozliwosci. tutaj ta granica jest agresja- fizyczna i slowna (mam na mysli wyzwiska, nie to, ze siostra zarzuca rodzicom, ze przez nich im sie nie udalo. nawet, gdyby powiedziala, ze ich nienawidzi, nie chce ich znac i chce zeby jak najszybciej umarli- to nie jest agresja, tylko wtrazenie tego, co w danej chwili czuje). trzeba ta granice postawic wyraznie- nie wolno nikogo bic ani ranic w inny sposob. i zapowiedziec, ze jesli to zrobi, trzeba bedzie przedsiewiac srodki obronne- zadzwonic na policje, zawiadomic sad. taka grozba moze ostudzic. nie nalezy wg mnie straszyc szpitalem, przymusowym leczeniem- bo moze zaczac myslec o sobie jako o kims chorym, nienormalnym- a to na pewno dobrze na nia nie wplynie.
no i rozmawiac- nawet jesli to trudne. pytac o przyczyny zachowan, o to, dlaczego tak czuje. nie zarzucac informacjami "jestes niewidzieczna, tyle dla ciebie robimy" tylko pytac dlaczego sadzi, ze rodzice sa dla niej zli, czym ja rania. powiedziec, ze wyzywanie niczego nie zmieni, ze nalezy przede wszystkim rozmawiac. powiedziec, ze jest dla Was bardzo wazna, jej poglady, jej uczucia sa wazne i chetnie dowiecie sie, czym wy ja ranicie, co w waszym zachowaniu jest nie tak. zapewniam ze to bardziej sprowokuje ja do myslenia niz to, ze bedziecie przy niej plakac i prosic, zeby sie zmienila. powiedziec o tym, co czujecie, gdy ona Was wyzywa i bije, ze sprawia wam tym ogromna przykrosc.
Gość

Post autor: Gość »

a i jeszcze sobie przypomnialam....


poczytaj sobie o zaburzeniu osobowosci borderline
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: zbyszek »

Agresja Pani siostry sprawia wrażenie, jakby była powodowana urojeniowymi przeświadczeniami, według których rodzice, lub inne osoby z otoczenia wyrządzali jej jakąś krzywdę. To przypomina typowy początek schizofrenii.
Według mnie powinna Pani koniecznie udać się z siostrą powtórnie do lekarza psychiatry.

Często w rodzinie ludzie reagują na jakieś problemy i naciski ustąpieniem, przyznaniem racji, przeproszeniem za wizytę u lekarza ! Taka reakcja jest całkiem ok, bo świadzczy o życzliwości i wyrozumiałości, jednak nie powinna przeszkodzić w rzetelnej, chłodnej ocenie faktów. Proszę w tej ocenie nie bać się konsekwencji, bo to nic innego jak chowanie głowy w piasek.
Jakby nie było każda choroba nieleczona jest wiele gorsza, niż leczona.
Także lekarz (psychiatra) nie wrządza nikomu krzywdy, choć tak wydaje się z początku sporej części chorych na schizofrenię.

Według mnie powinna Pani dowiedzieć się wiele więcej na temat schizofrenii i przekazywać tą wiedzę siostrze i rodzinie, bo objawy tej choroby są dla wszystkich zaskakujące i z początku nikt nie wie jak sobie z nimi poradzić. Świadomość jest decydująca.

Według mnie wszystko wskazuje na to, że Pani siostra będzie potrzebowała leków psychotropowych.

Proszę pisać na tym forum co Pani przedsięwzięła, jak rozwinęła się sytuacja.

ps. proszę nie pomylić psychiatry z psychologiem to dwie różne dziedzny !
Ostatnio zmieniony ndz wrz 03, 2006 1:31 pm przez zbyszek, łącznie zmieniany 1 raz.
Gość

Post autor: Gość »

...
Ale dala sie zabrac, od jakiegos czasu mowilismy jej o lekarzu, ale nie chce sluchac. Mama zaprowadzila ja do lekarza, do psychiatry, wybuchnela na ulicy, wsciekla sie niesamowicie, ale weszla do gabinetu i powiedziala pani doktor ze nie ma jej nic do powiedzenia bo jest zdrowa.
Po tym wszystkim mama ja przeprosila i jest teraz u rodzicow nie ucieka -okolo 2 tygodni.
Siedzi, rozwiazuje krzyzowki, czyta, w niczym nie pomaga, codziennie wieczorem ma napady agresji, mowi straszne rzeczy, straszne, nienawidzi mamy, mnie, wczoraj nas bila.
Nie wiemy co robic, ona dzisiaj pewnie ucieknie.
I co dalej.
Dostala sie na nowy kierunek dzienny, ale mowi ze swoja misje w tym miescie juz zakonczyla i chce studiowac zaocznie lub wieczorowo, nie wiemy jak na nia regaowac i jak z nia postepowac. caly czas mowimy jej o lekarzu, ale ona sie wscieka jeszcze bardziej.
...
Zbyszku poproś lekarza o znacznie większą dawkę neuroleptyków - tak dla własnego dobra - abyś dłużej już nie był w stanie wypisywać tych swoich idiotyzmów :D na forum ...
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: zbyszek »

Gościu prawdopodobnie wydaje ci się, że jeśli ktoś wścieka się na myśli o psychiatrze, na wizycie nie chce rozmawiać i zaraz wychodzi to oznacza, że nie potrzebuje jego pomocy. Czy tak o tym myślisz ?
Zwróć jednak uwagę, że odrzucenie choroby, wściekłość na wszelkie skojarzenia z leczeniem to charakterystyczne cechy schizofrenii, bo świadczą o przeżywaniu urojonego zagrożenia, tak jakby lekarz psychiatra komuś miał zaszkodzić a wizyta była potwarzą, lub czymś strasznie obraźliwym, a przecież tak nie jest !

Gościu, czy ty też odczuwasz tą wściekłość na skojarzenie z leczeniem ?
Gość

Post autor: Gość »

Gościu prawdopodobnie wydaje ci się, że jeśli ktoś wścieka się na myśli o psychiatrze, na wizycie nie chce rozmawiać i zaraz wychodzi to oznacza, że nie potrzebuje jego pomocy. Czy tak o tym myślisz ?
Nie, drogi Zbyszku
Zwróć jednak uwagę, że odrzucenie choroby,
jakej choroby? co jest choroba orzeka wg. ciebie (w to wierzysz) psychiatra, a nie rodzina ...
... wściekłość na wszelkie skojarzenia z leczeniem to charakterystyczne cechy schizofrenii, bo świadczą o przeżywaniu urojonego zagrożenia, tak jakby lekarz psychiatra komuś miał zaszkodzić a wizyta była potwarzą, lub czymś strasznie obraźliwym, a przecież tak nie jest !
ty pewnie np. i wszystkich zwolenników antypsychitrii faszerowałbyś neuroleptrykami - bo to, z tego co napisałeś - objaw choroby!

Zbyszku, osoba o której mowa jest dorosła, a z godnie z obowiazującymi normami społecznymi wyrażonymi obowiązującym w Polsce prawem, to czy ktoś wierzy w pomoc psychiatii, czy nie jest kwestią jego wyboru .... A również psychiatria przyznaje sobie prawo igerencji wbrew woli "pacjenta" tylko wówczas gdy ten łamie obowiązujące normy ...

Ty tym co napisałeś dałeś wyraz zarówno niezrozumienia obowiązujących norm jak i brakiem zdrowego rozsądku ...

Stąd mój apel :D do Ciebie - pomóż sobie, nie oszukuj lekarza, poproś o większą dawkę neuroleptyków - wszak ty wierzysz w zbawienną moc farmakologii :wink:
Pi
zarejestrowany użytkownik
Posty: 26
Rejestracja: wt sie 08, 2006 11:03 pm

Post autor: Pi »

Aga, tu pewnie konieczna będzie terapia; gwałtowna potrzeba ludzi, którym Twoja siostra zaufa, będzie się mogła otworzyć, zrozumieć siebie samą i to, co się dzieje wokół. Nadal za mało wiemy o niej, a w realu są większe możliwości... Nie powinno to być siłowe działanie, ani wbrew siostrze ale jednak rozeznanie psychologa jest niezbędne...
ODPOWIEDZ

Wróć do „mój brat/siostra jest chory/a”