PROŚBA O POMOC !!!!!!!!!!

relacje rodzinne i ogólnie interpersonalne

Moderator: moderatorzy

Awatar użytkownika
Weronika
zaufany użytkownik
Posty: 116
Rejestracja: pn kwie 22, 2013 6:13 pm
Status: bankowiec

PROŚBA O POMOC !!!!!!!!!!

Post autor: Weronika »

Witam serdecznie,

Piszę choć nie wiem czy powinnam to co chcę powiedzieć przekazywać w formie maila ale już naprawdę nie wiem gdzie szukać pomocy.
Od stycznia br. życie moje i mojej rodziny stało się jednym wielkim znakiem zapytania o to co będzie … jutro, za tydzień, za miesiąc …..Mój brat 27 letni ma stwierdzoną schizofrenię paranoidalną i …. właśnie i…. lekarz bezradnie rozkłada ręce na to co to może być. 15 stycznia br. w godzinach nocnych mój brat dostał bardzo dziwnego ataku w wyniku, którego próbował skrzywdzić siebie próbując wyskoczyć przez okno, a wcześniej próbując wybić głową szybę (na szczęście mu się nie udało), wpadł w dziwny szał bardzo trudny do opanowania przez osoby będące wówczas w domu czyli mamę i moją siostrę lat 20. Obie nie wiedziały co się dzieje, co mają robić, siła mojego brata była wręcz nie do opanowania przez nie obie (kobiety mające niespełna 160 cm wzrostu) mój brat zaczął je gryźć, wszystko przez to, że nie chciał aby wezwały pogotowanie, które jechało bardzo długo na miejsce, na szczęście w nieszczęściu przyjechali, mój brat próbował uciec przed nimi w skarpetkach, udało im się go złapać, dostał zastrzyk i został w pasach przewieziony do szpitala psychiatrycznego. Następnego dnia po całym tym zajściu mój nie wiedział dlaczego jest w szpitalu, mama z siostrą opowiedziały mu co się stało, płakał i przepraszał ponieważ nic nie pamiętał, mówił jedynie, że jakieś długie szpony, pazury próbowały go skrzywdzić dlatego musiał się bronić. Od 15 stycznia br. brat miał średnio co 7-8 dni podobny atak w szpitalu. W momencie wystąpienia pierwszego ataku w szpitalu zarówno pielęgniarki w szpitalu jak i salowi były w strasznym szoku na to co się działo. Brat zaczął skakać po stolika na stołówce i uderzać z całej siły głową o podłogę i ściany. Personel szpitala będący na dyżurze obezwładnił go i zapiął w pasy, po czym całą noc w sile swojego ataku, który charakteryzował się wykrzykiwaniem wulgaryzmów, pluciem, wydobywaniem dziwnych odgłosów i dźwięków spędził noc w izolatce, a następnego dnia nie wiedział dlaczego jest zapięty w pasy (ma ubezwłasnowolnione ręce i nogi), wtedy również mówił, że ktoś próbował go skrzywdzić i się bronił. Podobnych ataków było kilka.
W okresie zbliżających się tegorocznych świąt Wielkanocnych, w Wielki Piątek pomyślałam, że będzie miło jak zabierzemy brata do domu na święta na przepustkę, porobimy coś razem, zrobi się rodzinnie, a miła atmosfera wpłynie na niego pozytywnie (lekarz bez problemu wystawił mu przepustkę). Po przyjeździe ze szpitala z dziwnym niepokojem obserwowałam brata. Starałam się zrozumieć, że po tak długiej nieobecności próbuje się odnaleźć w domu i dlatego jest taki dziwnie „niespokojny”, jednak po kilku minutach, gdy widziałam, że coś jest nie tak, że on się ze sobą męczy zapytałam go czy chce abyśmy odwiozły go do szpitala, wówczas … zaczęło się coś przez co do dnia dzisiejszego nie mogę dojść do siebie (choć w piątek mięły już 3 tygodnie). Brat dostał silnego ataku, próbował wybić głową szybę w oknie, skacząc z łóżka całą siłą w szybę, udało nam się go zatrzymać, wówczas zdemolował nam mieszkanie, pozrywał firanki w oknach, pobił doniczki z kwiatami, wyszarpał mnie za włosy z mieszkania na klatkę schodową, po czym szarpnął za klamkę w mieszkaniu do sąsiadów i u nich również próbował wyskoczyć przez okno, zdemolował mieszkanie, to wszystko działo się tak szybko …. wybiegłam na klatkę, był na niej sąsiad, który całą siłą próbował trzymać leżącego na podłodze mieszkania sąsiadów, po chwili nie mając już siły wypuścił go, wówczas mój brat w skarpetkach wybiegł na klatkę, próbując zbiegać ze schodów spadł z nich wybijając sobie zęby, cały zakrwawiony podniósł się i wybiegł z bloku na dwór, tak również sąsiad próbował go powstrzymywać, gdy ten próbował z ławki znajdującej się pod blokiem skoczyć główką. Po pewnym czasie zjawiła się Policja bo ktoś z sąsiadów zadzwonił do nich informując, że w bloku jest jakaś awantura rodzinna. Dwóch Policjantów próbowało w tym szale trzymać mojego brata do momentu przyjazdy karetki pogotowia. Wokół zrobiła się sensacja, ludzie zaczęli wyglądać przez okna, wychodzić na balkony, grupa gapiów zbiegła się aby zobaczyć co się dzieje, a mój brat leżący na ziemi krzyczał, że go zdradziłam, że przyjechałam do domu na święta i go zdradziłam, moja młodsza siostra stała obok i do niej krzyczał, że ją kocha, pogotowie zabrało brata do szpitala. Jego przepustka nie trwała nawet 30 minut.
W domu, moja 60 letnia mama nie potrafiła dojść do siebie, sąsiadki dzięki Bogu nie urządziły nam awantury za to wszystko co mój brat zrobił, starały się nas wesprzeć choć obie trzęsły się całe na to wszystko czego doświadczyły. Zawsze mi się wydawało, że jestem silna emocjonalnie, ale to zdarzenie sprawiło, że nie miałam siły w ręku telefonu utrzymać, trzęsłam się cała i z całych sił broniłam się przed płaczem (starałam się przed mamą udawać, że jest dobrze, że już po wszystkim ale wewnątrz nie byłam w stanie opanować swoich emocji). Po ok. 3 godzinach pojechałyśmy do szpitala, przy wejściu głównym słyszałyśmy straszny krzyk mojego brata, który leżał w szpitalu na II piętrze. Podeszłyśmy do drzwi, krzyk był tak straszny i przerażający, że same nogi mi się uginały ze strachu. Pielęgniarka powiedziała nam, że nie powinnyśmy wchodzić i abyśmy wracały do domu. Całe popołudnie i drżałam wewnątrz, całą noc nie mogłam spać, bałam się każdego odgłosu, stuknięcia czy nawet szczekania psa za oknem, moja młodsza siostra również była pełna strachu i nie pokoju, próbowałam przed nią grać, tłumaczyć, że już dobrze, że musimy spać, ale obie trzymając się za ręce drżałyśmy ze strachu, roztrzęsiona mama wzięła jakieś tabletki nasenne i udało się jej jedynej zasnąć. W Wielką Sobotę z rana zadzwoniłam do szpitala aby zapytać o stan zdrowia brata, pielęgniarka poinformowała mnie, że nie jest dobrze, że nadal krzyczy choć już mniej ale ten atak mu mija. Zapytałam czy możemy dzisiaj przyjechać, powiedziała mi, że chyba lepiej jeszcze nie. Popołudniu zadzwoniłam do brata, jego głos był bardzo dziwny, zaczął pytać o to co się stało, co zrobił, po czym zaczął mówić, że to jakieś szpony dużego ptaka próbowały go krzywdzić. Nie byłam emocjonalnie w stanie tego słuchać, więc powiedziałam aby odpoczął, a my jutro go odwiedzimy. Sobotnie popołudnie i noc były również dla nas trzech pełne niepokoju. W Wielką Niedzielę brat od rana wysyłał mi smsy, abyśmy przyjeżdżając do niego zabrały mu kurtkę bo on chciałby skorzystać z przepustki świątecznej. Na te słowa nie byłam w stanie utrzymać telefonu w ręku, powiedziałam, mu, że muszę porozmawiać z lekarzem, bo czym on mi odpowiedział, że lekarz mu pozwolił iść na przepustkę, nie byłam w stanie uwierzyć w to co mówi. Pojechałyśmy do szpitala, udałam się do pokoju lekarza i pierwsze o co go zapytałam, to czy prawdą jest, że pozwolił mojemu bratu wyjść na przepustkę? Lekarz odpowiedział mi, że brat dzisiaj dobrze się czuje i dlatego się zgodził. Zapytałam go czy zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji tego co miało miejsce w piątek, udał zaskoczonego twierdząc, że nie wie o co chodzi. Opowiedziałam mu całą sytuację, udawał, a może był zaskoczonego i zdziwionego, powiedział, że w takim razie cofa przepustkę i nie ma o niej mowy. Zdziwiły mnie też słowa lekarza, gdy mi powiedział, że po 60 dniach pobytu pacjenta w szpitalu, szpital nie dostaje z NFZ 100% dofinansowania na pacjenta tylko mniej i, że będzie musiał odpowiednio uargumentować u dyrekcji szpitala dłuższy pobyt brata…. Brak słów na takie podejście.
Strasznie bałam się wizyty u brata, spotkania z nim, ale postanowiłam iść na górę i zmierzyć się z rzeczywistością. Był cały poobijany, pokaleczony ;( zrobiło mi się go strasznie żal, płakał bo nie pamiętał co się stało i co zrobił. Pokrótce opowiedziałyśmy mu ale nie chciałyśmy w tym stanie mówić mu o szczegółach. Wizyta nie była dla nas łatwa, ale cieszyłam się, że poszłam tam bez względu na mój wewnętrzny strach. Cała ta sytuacja była jak najgorszy horror, nigdy nie zdawałam sobie sprawy, że w moim 30 letnim życiu przeżyję coś takiego i, że w ogóle takie sytuacje się dzieją, że normalnym życiu i nigdy nie życzyłabym nikomu żeby musiał przeżywać taką sytuację. Zastanawia mnie też postawa lekarza … wiedząc, że chłopak wrócił z przepustki po 30 minutach, jest poobijany bez zębów nie zapytał go co mu się stało i pozwolił mu na przepustkę? Czy tak postępuje lekarz psychiatra? Brak mi słów na to wszystko co dzieje się w tych szpitalach. W lany poniedziałek pojechałam po raz kolejny do brata, aby porozmawiać, powiedzieć razem, porozmawiać przed wyjazdem ….
Pisze bo nie wiemy co robić, gdzie iść, gdzie szukać pomocy. Lekarze w Łukowie powtarzają jedynie, że nie wiedzą co mu jest, że ciągle robią mu jakieś zmiany leków itp. i nie wiedzą co to jest.
W ostatni piątek minęły 3 tyg. od ostatniego ataku mimo to mój brat miewa różne nastroje i co gorsza nieustające niepokoje. Dzisiaj byłam u niego, powiedział, że wczoraj czuł się bardzo źle i gdyby nie dostał podwójnej dawki leków to miałby znowu atak.
Czuje się bezradna, nie wiem co robić, gdzie i do kogo zgłosić się o pomoc. Jest nam wszystkim tak ciężko żyć, mojemu bratu w szpitalu w chorobie i nam bo choć bardzo byśmy chciały nie wiemy jak mu pomóc.
Będę wdzięczna za każdą informacje, proszę o jakąś informację, pomoc, będę niezmiernie wdzięczna za każdą radę, wskazówkę, każda pomoc jest na miarę złota. Przepraszam jednocześnie, że moja wiadomość jest tak długa ale nie byłabym w stanie w kilku zdaniach streścić całej tej patowej sytuacji
Pozdrawiam, W
Awatar użytkownika
Bright Angel
zaufany użytkownik
Posty: 5435
Rejestracja: ndz gru 10, 2006 9:40 pm
płeć: mężczyzna

Re: PROŚBA O POMOC !!!!!!!!!!

Post autor: Bright Angel »

Prośba o nieduplikowanie tego samego tematu w różnych działach.
Just remember that death is not the end. Heaven or hell? The choice is Yours.
ODPOWIEDZ

Wróć do „rodzina i otoczenie”