Nie chcę Cię urazić, ale czy zdajesz sobie sprawę, jak protekcjonalnie brzmi Twój ton ? Ja nie potrzebuję żadnego "uświadamiania".Bardo pisze:Rób jak uważasz Joanno. My staraliśmy się tylko uświadomić Ci jakie mogą być konsekwencje.
Gdybyś zajrzał pod linki, które wymieniłam choćby w tym wątku, widziałbyś, że nie chodzi wcale o "kilka artykułów". Artykułów naukowych mówiących np. o niszczącym wpływie neuroleptyków na mózg jest bardzo wiele. Długą listę artykułów o szkodliwości neuroleptyków można znaleźć choćby na stronie psychrights.org .Przekreślasz lata badań nad schizofrenią i doświadczenie tysięcy lekarzy kilkoma artykułami znalezionymi w internecie.
Twierdzisz, że "przekreślam lata badań nad schizofrenią", ale nie masz do tego żadnych podstaw. W jakim to sensie i jakie badania "przekreślam", skoro powołuję się na źródła naukowe ? W innych wątkach powołuję się np. na artykuły z czasopisma "Schizophrenia Bulletin", które jest właśnie czasopismem naukowym poświęconym badaniom nad schizofrenią.
Pisząc, że "przekreślam lata badań nad schizofrenią", dowodzisz, że nie chcesz przyjąć do wiadomości faktu, że istnieje mnóstwo badań świadczących o szkodliwych skutkach wieloletniego zażywania neuroleptyków i że są naukowcy (często bardzo znani - np. Suman Fernando - którzy kwestionują samo pojęcie schizofrenii.
1. Nie uważam, żebym miała jakąś "chorobę psychiczną". Czuję się bardzo dobrze i nie mam żadnych objawów.To ciekawe, że mając fizyczną chorobę zazwyczaj ludzie nie negują leczenia zaproponowanego przez lekarza, za to w przypadku chorób psychicznych taka postawa jest częsta.
2. To, że zdiagnozowano u mnie schizofrenię, nie znaczy, że muszę się zgadzać z tą diagnozą.
3. Psychiatrzy nie są dla mnie autorytetami. Nie ma powodu, bym akceptowała leczenie zaproponowane przez lekarza, jeśli się z tym ostatnim nie zgadzam. Dodam, że także wobec zaleceń innych lekarzy nie jestem bezkrytyczna.
Ty uważasz, że nie warto ryzykować, a ja uważam, że warto - to jest jedna z głównych różnic między nami. Inna ważna różnica dotyczy podejścia do lekarzy: nie widzę powodu, by im ufać tylko dlatego, że są lekarzami. Sam fakt, że ktoś skończył medycynę, nie znaczy, że jest nieomylny. W dodatku zdania wśród psychiatrów na świecie w kwestii tego, jak długo należy brać neuroleptyki, są podzielone - nie ma wcale jednomyślności między nimi. Na przykład w artykule "Antipsychotics: is it time to introduce patient choice ?" ("The British Journal of Psychiatry", 2012, 201: 83-84, http://bjp.rcpsych.org/content/201/2/83 ... 0ca8ea31d1 ; mogę Ci przysłać ten artykuł) Anthony P. Morrison i in. wprost piszą (to jest w abstrakcie): "może już pora na to, by wprowadzić możliwość wyboru dla pacjentów i ponownie rozważyć, kwestię, czy każdy, kto spełnia kryteria diagnostyczne zaburzeń ze spektrum schizofrenii wymaga leczenia lekami antypsychotycznymi". I jak można zobaczyć w dyskusji pod tym artykułem, wiele osób podziela ich pogląd.Ja zaufałem lekarzom ponieważ z własnego doświadczenia wiem, że nie warto ryzykować z powodu podejścia do sprawy takiego jak Twoje.
Różnica między nami jest też taka, że ja przywiązuję wielką wagę do negatywnych skutków leków (widocznych i niewidocznych).
Powołujesz się na odosobniony przypadek, na coś, co zdarza się niezwykle rzadko. Wielu znasz ludzi, którzy w psychozie kogoś wyrzucali przez balkon czy mordowali ?? Ty sam kogoś chciałeś wyrzucić przez balkon w psychozie ?? Ja nie przejawiałam żadnej tendencji do przemocy i dlatego też ani trochę się nie obawiam, że mogłabym komuś zrobić krzywdę. Za przeproszeniem, wprost śmieszna mi się wydaje Twoja rada, bym zapoznała się akurat z takimi "konsekwencjami psychozy".Tutaj masz przykład do czego może doprowadzić psychoza:
viewtopic.php?f=15&t=12393
Ryzyko użycia przemocy przez osobę ze schizofrenią jest tylko o 1.2 raza wyższe niż w przypadku "zdrowych" (zob. "The Abandoned Illness: A Report by the Schizophrenia Commission", s. 56, http://www.schizophreniacommission.org.uk/the-report/).
Terapeucie nic do tego, czy biorę leki - nie mam nawet obowiązku, by przed podjęciem terapii wyznawać terapeucie, jakie jest moje stanowisko w kwestii leków. Nie chciałabym też chodzić do terapeuty, który jest entuzjastą leków. Zresztą doskonale obchodzę się bez jakiegokolwiek terapeuty.Co do terapii psychologicznej, to wątpię czy znajdziesz terapeutę który zgodzi się na leczenie bez równoczesnego brania leków.