Wszystko wiedziała najlepiej i wszystkich pragnęła pouczać... Podczas spotkania z nią często słyszałam aż nadto krytyki na swój temat. A to źle się ubrałam, to znowu studiuję mało przyszłościowy kierunek, moje paznokcie są źle pomalowane, a w ogóle to wydaję się być mało inteligentną osobą

Przed wszystkimi wokół ciągle grała...ładnie się ubierała i malowała, starała się wywrzeć wrażenie osoby inteligentnej, zadbanej i wykształconej. Do tego doszedł fakt, że do mnie potrafiła przyjechać zapłakana w dresie i przez jeden wieczór narzekać na swoją uczelnię i życie, często wtedy wspominała że pragnie się zabić.
Sądziłam, że dziewczyna po prostu ma ciężką sytuację, bo w jej domu nigdy nie było za ciekawie (jej mama ponoć choruje na jakąś chorobę psychiczną), brat pije codziennie, do tego jej duże ambicje, trudne studia...i mimo, że stawała się coraz bardziej toksyczna chciałam jej w jakiś sposób pomóc. Próbowałam przekonać ją, by zaczęła mieszkać sama, zastanowiła się czy kierunek, który wybrała nie jest zbyt przytłaczający...
Któregoś dnia przyjechała do mnie w odwiedziny, niby miałyśmy napić się kawy i spokojnie oglądać filmy, a stałam się świadkiem jej wielkiego "wybuchu". Zaczęła opowiadać o swoich problemach, potem prawić morały...w jej języku było wiele z "sałaty słownej", potem wyszła na balkon, wróciła i stwierdziła, że ktoś jej kazał z niego skoczyć. Trochę wypiła więc stwierdziłam, że mógł być to efekt tego. Potem płakała, histeryzowała, a następnego dnia była w bardzo podłym nastroju. Chciałam ją pocieszyć, ale nie bardzo mi się to udało. Pojechała do domu, a miesiąc później zadzwoniła z informacją, że została przewieziona do szpitala psychiatrycznego, bo miała "atak", że pierwszych 2 tygodni pobytu kompletnie nie pamięta bo dostała bardzo silne dawki leków i leżała zapięta w pasy. Wspomniała jeszcze, że dostała abilify, solian i zerdox...
Byłam w ogromnym szoku...jakiś czas temu odwróciłam się od niej, gdyż stwierdziłam, że przez studia bardzo się zmieniła i stała się egoistyczną, toksyczną osobą... Czy to możliwe, by coś co odebrałam jako egoizm, toksyczność było jedynie objawem choroby? Proszę o jakiś komentarz do tego co napisałam