dan pisze:Piszesz o zachowaniach, na które człowiek ma wpływ. Homoseksualista nic na to nie poradzi, że nie pociągają go kobiety.
Tu nie chodzi o to, czy ma wpływ na swoje odczucia, tylko o to, jaki czyni z nich użytek. Na co dzień powstrzymujemy się od wielu działań, na które mielibyśmy ochotę, powstrzymujemy się, pomimo tego, że czegoś bardzo byśmy pragnęli, i nie mamy wpływu na to, że czegoś akurat bardzo, bardzo chcemy. A jednak powstrzymujemy się. To nas odróżnia od zwierząt i takim zachowaniom należy sprzyjać.
Druga rzecz, to kwestia szkodliwości. Kazirodztwo skutkuje chorobami genetycznymi z powodu zbyt małej puli genetycznej.
Szkodliwości czy niezamierzonych efektów? Co jeśli współżycie odbywa się z zabezpieczeniem, a w razie wpadki dzieci z wadami można w świetle prawa abortować? Co jeśli do zapłodnienia nie dochodzi? Czy należy kazirodztwu się sprzeciwiać, bo do zapłodnienia może dojść? Czy należy wyżej stawiać jakość puli genetycznej od szczęścia kazirodców? Co jeśli współżycie odbywa się pomiędzy osobami tej samej płci?
Współżycie z dziećmi - krzywdę i pozbawienie jednej z faz rozwojowych.
Dokonujesz subiektywnej oceny dojrzałych biologicznie kobiet jako dziewczynek. Dawniej nie były określane dziećmi czy dziewczynkami, i nikomu do głowy nie przyszłoby, że normalne praktyki są czyjąś krzywdą. Gdy średnio dożywano 30 lat, to związek 13 czy 14 latki był normą. Nikomu nie szkodził, bo był normą nie tylko społeczną - był normą biologiczną. Z naszego punktu widzenia ten czas, kiedy dziewczynka dostaje okresu, jest "kulturowym atawizmem". Dziś uważa się, że tak wczesne rozpoczęcie współżycia jest szkodliwe, że zaburza rozwój. Tyle że to podejście staje okoniem postawom pronaturalnym. Zaburza rozwój wedle dzisiejszych standardów, lecz gdyby traktować ludzi zgodnie z ich zwierzęca naturą - nie!
A homoseksualizm jakie niesie istotne ryzyko (tylko nie pisz proszę o HIV, ono dotyczy w takim samym stopniu osób heteroseksualnych)?
Społeczne, kulturowe. Prywatnie każdy może spółkować z kaloryferem - byle nie forsował swoich zachowań jako normy i nie żądał zapisania jej w prawie.
Ale! Dotychczas czytałem argumenty, że homoseksualizm jest wyborem, a nawet postępowaniem zgodnym z seksualną naturą niektórych ludzi. Teraz podajesz argument o jego nieszkodliwości. To zupełnie inna para kaloszy. Prywatnie zachowania homoseksualne nie są szkodliwe, są osobistą sprawą osób je praktykujących. Natomiast jest jeszcze kwestia postaw społecznych. Nie akceptujemy zachowania, gdy ktoś nie ustępuje miejsca w autobusie starej, schorowanej osobie. Nie ma takiego obowiązku, nie narusza nietykalności cielesnej staruszki, gdy nie zwalnia dla niej swego fotelika. Mimo tego uważamy, że kultura, dobre wychowanie wymaga, by miejsca ustąpić. Są granice zezwierzęcenia ludzi, które forsowaliśmy przez dziesiątki wieków. Nie należy tych granic przekraczać ponownie, wracając "na stare śmieci".