Mój chłopak...
Moderator: moderatorzy
Re: Mój chłopak...
Dlatego łatwiej patrzeć na życie realistycznie i widzieć świat we wszystkich jego odcieniach szarości. Za to przyszłość jest przed nami i na nią należy patrzeć z optymizmem i nadzieją, że będzie dobrze.
Re: Mój chłopak...
Tylko kiedys ktos powie basta!! I spadnie ostatnia lza…
"Nadzieja przychodzi do czlowieka wraz z drugim czlowiekiem"
Re: Mój chłopak...
Warto odróżnić problem zdrowia i choroby psychicznej od problemu miłości czy zdrady.
Jeżeli jest atrakcyjny, wartościowy, bogaty, warto o niego walczyć, kochać, ciągnąć dalej związek. Jeżeli nie, i w dodatku odpłynął, to kopnąć w .. i poszukać sobie innego związku. Przykre, ale po co udawać.
Zdaję sobie sprawę, że osoba atrakcyjna choć chora, wygra ze zdrową nieatrakcyjną i tak już jest. Kobieta będzie o niego zabiegać. Tyle, że wtedy to on sam może przebierać w innych.
Na wysokim poziomie atrakcyjności partnerskiej jest też wysoki poziom konkurencji i ryzyka. To są osobiste rozgrywki miłosne i nikt tego nie zrozumie.
Widocznie partner Libelulli jest dosyć atrakcyjny pod jakimś względem.
Jeżeli jest atrakcyjny, wartościowy, bogaty, warto o niego walczyć, kochać, ciągnąć dalej związek. Jeżeli nie, i w dodatku odpłynął, to kopnąć w .. i poszukać sobie innego związku. Przykre, ale po co udawać.
Zdaję sobie sprawę, że osoba atrakcyjna choć chora, wygra ze zdrową nieatrakcyjną i tak już jest. Kobieta będzie o niego zabiegać. Tyle, że wtedy to on sam może przebierać w innych.
Na wysokim poziomie atrakcyjności partnerskiej jest też wysoki poziom konkurencji i ryzyka. To są osobiste rozgrywki miłosne i nikt tego nie zrozumie.
Widocznie partner Libelulli jest dosyć atrakcyjny pod jakimś względem.
Re: Mój chłopak...
A zresztą nieatrakcyjni też się zdradzają na potęgę. Potem i tak trafiają na swoich i czy tam jest miłość czy nie, ale jakoś coś tworzą. Nie ma co podchodzić do tego tak śmiertelnie poważnie.
Re: Mój chłopak...
No właśnie. Zatem jest coś, co szkoda zostawić.
Libellula nie ufaj bogactwu. Jeżeli rzeczywiście będzie często chorował, to wpadniesz w nieodwracalne bagno. Lepiej pomyśl o własnym mieszkaniu i rozwoju. Relacja osobista będzie na sprawiedliwszym gruncie i w razie czego nie będziesz musiała iść do sądu za parę lat, jak pojawią się dzieci i w ogóle.
Re: Mój chłopak...
Jego atrakcyjność mierzę w skali wartości jakie wyznaje i jakim jest człowiekiem. A nie ile zarabia, jakie ma bogactwo materialne czy też jak wygląda. Jest przystojny, ale to już chyba moje subiektywne zdanie teraz. Wad mu też nie brakuje. Po prostu człowiek, ale "mój" człowiek. Gdyby trochę nad sobą popracował byłoby świetnie. Widziałam, że się przy mnie rozwijał, nabierał pewności siebie. Zresztą ja przy nim też się bardzo rozwinęłam i to z kolei on zauważał. Tego mi szkoda. Bardzo do siebie pasujemy, to nie tylko nasze zdanie ale i inni tak mówili.
Mieliśmy razem zamieszkać żeby sprawdzić jak się nam będzie żyło. Czy wypłyną na wierzch jakieś problemy, opadną klapki z oczu. Wspólne weekendy wyglądały bardzo obiecująco. Ewentualny ślub czy dzieci to były na razie majaczące gdzieś na horyzoncie punkty. My oboje jesteśmy bardzo ostrożni, poważne decyzje podejmujemy świadomie i po zastanowieniu się. Ale akurat oddanie mu serca nastąpiło spontanicznie...
Mieliśmy razem zamieszkać żeby sprawdzić jak się nam będzie żyło. Czy wypłyną na wierzch jakieś problemy, opadną klapki z oczu. Wspólne weekendy wyglądały bardzo obiecująco. Ewentualny ślub czy dzieci to były na razie majaczące gdzieś na horyzoncie punkty. My oboje jesteśmy bardzo ostrożni, poważne decyzje podejmujemy świadomie i po zastanowieniu się. Ale akurat oddanie mu serca nastąpiło spontanicznie...
Re: Mój chłopak...
No to powinien stanąć na wysokości zadania i odwzajemnić i być wiernym. Miłość to nie zabawka.
Re: Mój chłopak...
Właśnie. Ciągle niewiele czasu minęło. Ja czekam aż jego stan się poprawi i kłamię przed bliskimi, że nic się nie dzieje.
- Bright Angel
- zaufany użytkownik
- Posty: 5435
- Rejestracja: ndz gru 10, 2006 9:40 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Mój chłopak...
Módl się za niego, on teraz tego bardzo potrzebuje. Tylko aby modlitwy miały moc, módl się w IMIENIU JEZUSA CHRYSTUSA (org. JAHSZUA ha MASZIJACH) do BOGA OJCA JAHWE.
Just remember that death is not the end. Heaven or hell? The choice is Yours.
Re: Mój chłopak...
Libellula i jak Ci się żyje z chłopakiem w psychozie?
Re: Mój chłopak...
Nie jest dobrze... On nie chce z nikim rozmawiać, jest nerwowy. Swoją matkę jedynie toleruje na chwilę. Wprawdzie nie minął nawet tydzień odkąd trafił do szpitala, a jego leczenie ma trwać przynajmniej 8 tygodni z tego co się dowiedziałam od jego mamy. Ja dalej nie mam z nim kontaktu, więc nie wiem czy mogę w ogóle mówić o życiu z chłopakiem w psychozie. Czy ja jeszcze mam w ogóle chłopaka?
Re: Mój chłopak...
Tak sobie myślę, psychoza swoją drogą, ale on w tej chwili też odwyk przechodzi. Zanim psychoza się zaczęła, pił dużo alkoholu i palił marychę... Często o tym rozmawialiśmy, mówił że przystopuje, że chce, ale nigdy nie potrafił tego zrobić. A teraz jest zmuszony.
Re: Mój chłopak...
To nie schizofrenia. Psychoza po narkotykach i alkoholu. Mówiłem, że może być od używek.
Przynajmniej jak dobrze pójdzie nie będzie musiał brać leków do końca życia i męczyć się objawami prawdziwej schizofrenii.
Przynajmniej jak dobrze pójdzie nie będzie musiał brać leków do końca życia i męczyć się objawami prawdziwej schizofrenii.
Re: Mój chłopak...
Mnie te jego "słabości", jak to zawsze nazywał, bardzo martwiły. Im dłużej ten związek trwał, tym on więcej pił. O paleniu już nawet nie mówię... Bardzo słaby to człowiek. Wiedział, że sobie szkodzi, ale powiedzieć "stop" nie potrafił. Uzależnienie. Bardzo prawdopodobne, że ta psychoza z tego właśnie. Nie wiem. Faktem jest, że już wcześniej był w szpitalu i leczył się na schizofrenię. Kiedy to było? Nie wiem. Niech czas sobie leci, oby na korzyść jego zdrowia. Tylko czy ja dam radę tak trwać, i czekać cierpliwie, i kłamać, i ukrywać, i męczyć się z tym w samotności? Tęsknię za nim bardzo i kryzys dziś przeżywam. Ale cóż począć? Nie zamierzam go opuszczać, nie w taki sposób.
Re: Mój chłopak...
Taką diagnozą psychiatrzy szafują zbyt często. A potem na to hasło większość społeczeństwa wariuje z uprzedzeniami. O schizofrenii można mówić z całkowitą pewnością dopiero kiedy większość życia człowiek męczy się z rozpadem osobowości, urojeniami, halucynacjami i innymi charakterystycznymi objawami. Jeżeli pił i brał używki od wczesnej młodości to nietrudno było wprowadzić lekarzy w błąd. (I rodzinę, bo zobaczy go w jakiejkolwiek psychozie czy nerwicy i już automatycznie wracają do leczenia go na schizofrenię, bezskutecznego).libellula pisze: Faktem jest, że już wcześniej był w szpitalu i leczył się na schizofrenię.
Teraz macie okazję zweryfikować diagnozę, ale i tak nic nie wiadomo. Jeżeli wyeliminuje się szkodliwe czynniki, wpływ niewłaściwych leków, toksyczne środowisko, stworzy warunki rozwoju, to może okazać się, że to człowiek całkiem zdrowy.
Uzależnienia leczy się winny sposób.
Słaby czy silny, ale od kobiety powinien zawsze słyszeć, że jest wspaniały i wyzdrowieje
Nie wolno mówić mu, że się o niego martwisz. Kobieta i tak nie da mężczyźnie siły, ale przynajmniej niech pozostanie kobietą. Zrobi dla kobiety wszystko, a siłę do tego dadzą mu już inni - specjaliści, terapeuci, przyjaciele, którzy sami już poradzili sobie z uzależnieniami itd.
Re: Mój chłopak...
Zgadzam się w pełni z tym co piszesz Cezary.
Jestem przekonana, że jemu właśnie normalności potrzeba. Zwykłego, codziennego życia i kochającej kobiety. Kobiety, która nie wytyka mu słabości i chwali za wszelkie sukcesy Wszystko na wyciągnięcie ręki ma. Problem taki, że on od lat jest sam. A przyjaciele? Ha, "najlepszy" to go w zielsko zaopatrywał... Ale wyjechał na szczęście gdzieś sobie. Może to jest teraz potrzebne. Brutalne oczyszczenie ze starego, żeby otworzył się na nowe?
Co ja teraz mogę zrobić innego niż czekać aż trochę się mu poprawi? Nikogo do siebie nie dopuszcza, tylko mama na 10-15 minut. Domyślam się, że na mnie jest obrażony, albo skreślił mnie już po prostu.
Jestem przekonana, że jemu właśnie normalności potrzeba. Zwykłego, codziennego życia i kochającej kobiety. Kobiety, która nie wytyka mu słabości i chwali za wszelkie sukcesy Wszystko na wyciągnięcie ręki ma. Problem taki, że on od lat jest sam. A przyjaciele? Ha, "najlepszy" to go w zielsko zaopatrywał... Ale wyjechał na szczęście gdzieś sobie. Może to jest teraz potrzebne. Brutalne oczyszczenie ze starego, żeby otworzył się na nowe?
Co ja teraz mogę zrobić innego niż czekać aż trochę się mu poprawi? Nikogo do siebie nie dopuszcza, tylko mama na 10-15 minut. Domyślam się, że na mnie jest obrażony, albo skreślił mnie już po prostu.
- wowo
- zaufany użytkownik
- Posty: 5316
- Rejestracja: wt maja 28, 2019 9:30 pm
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 9697465
Re: Mój chłopak...
Cezary trochę się z Tobą nie zgodzę, schizofrenia nie musi ciągnąć się pół życia, choć bardzo długo potrafi. Trzeba zdać sobie sprawę z tego że czasami epizody w schizofrenii są krótkie i intensywne a czasami tak jak piszesz długie. Jednak w pierwszym przypadku po prawidłowej diagnozie można stwierdzić schizofrenię, jak i po drugim przypadku. W szpitalu sam byłem świadkiem jak przywożono na zamknięty osoby z objawami jak w schizofrenii, a później okazywało się że te osoby nie cierpią na schizofrenię tylko przez używki takie jak alkohol, narkotyki, wpadli w taki stan. Lekarze to bezbłędnie diagnozowali i nikt z nich nie dostał leków psychotropowych.
Re: Mój chłopak...
Bezbłędnie można zdiagnozować prawdziwego narkomana czy pijaka a także prawdziwego schizofrenika. Jest z pewnością jednak taka strefa przejściowa, gdzie nic nie wiadomo. Błędy się zdarzają. Najgorzej jak ktoś zarówno jest chory na schizofrenię jak i chory z powodu alkoholu i używek.
No to chłopak Libelluli będzie miał okazję odwołać się od swojej diagnozy. (Chyba, że mu to potrzebne np. do renty).
No to chłopak Libelluli będzie miał okazję odwołać się od swojej diagnozy. (Chyba, że mu to potrzebne np. do renty).
Re: Mój chłopak...
Możesz kręcić się koło niego, odwiedzać, dać mu do zrozumienia, że się nie przestraszyłaś, zaobserwować jak by wyglądało przy następnym nawrocie. Przyda się to Wam w dalszym życiu wspólnym. (Nie jestem złośliwy, tak naprawdę w tej sytuacji musi być).libellula pisze: Co ja teraz mogę zrobić innego niż czekać aż trochę się mu poprawi?
Daj nam znać za jakieś dwa miesiące czy wyszedł z psychozy.