Jeżyk pisze: Myślę że praca jest największym dowodem powrotu do zdrowia
Tu się mylisz. To pogląd propagowany ze względów
społeczno-ekonomicznych. Im mniej rent, zasiłków
itp, tym więcej zostaje w pustawych (lub nie) budżetach.
To polityka. Sama zaś praca jako wartość była rozmyślnie
wprowadzana w czasach uprzemysłowiania się społeczeństw.
Bóg jako sędzia patrzący i karzący maluczkich przestał być wystarczający,
pańszczyzna się
kończyła, trzeba było stworzyć mit człowieka-pracy jako
osoby poważanej, godnej podziwy a nie jak dotąd tego,
czym jest - niewolnikiem. To wychowanie i presja społeczna sprawia,
że postrzegasz pracę jako powrót
do zdrowia. Widzisz bezzębną gawiedź tyrającą od rana
do wieczora i przyjmujesz to za normę, za coś do czego
należy dążyć. Jak byś żyła w innym czasie, w innym
społeczeństwie to uważałabyś, że na starość, by nie być
ciężarem powinnaś wyjść na mróz i zamarznąć, by nie być ciężarem,
a jak byś tego nie zrobiła, byłabyś zła.
A inni by ku aplauzowi reszty wygonili by cię na pewną
śmierć. Stara, chora = niepotrzebna. Nie pracująca = zbędna, do usunięcia.