Dobrze oddaje to artykuł przywołany przez Lunatyka.
Myślę, że to jest kluczowy problem. Szczególnie izolacja społeczna, brak przynależności.Będąc w sytuacji stałego braku zaspokojonych potrzeb mieszkaniowych i izolacji społecznej, bezdomny koncentruje się już nie na próbach zmiany tego stanu, lecz na łagodzeniu jego skutków i obwinianiu innych za swoją sytuację.
I drugi problem:
Okresy wymuszonej abstynencji wzmacniają wśród uzależnionych bezdomnych przekonanie, że jeżeli tylko zechcą, mogą nie pić, a w związku z tym nie są uzależnieni i w tym obszarze nie potrzebują pomocy.
Dlatego noclegownie tylko pogłębiają problemy pijących bezdomnych.Podtrzymywanie iluzji posiadania kontroli nad alkoholem, brak świadomości utraty kontroli nad życiem powodują, że gdy bezdomny otrzymuje od dawna oczekiwane warunki do zmiany, ponosi porażkę. Problemem staje się nie tylko utrzymanie oczekiwanego mieszkania, ale przeżycie. Problemem staje się utrzymanie ratującego życie miejsca w domu pomocy społecznej. Wtedy gdy nie trzeba prowadzić gry z wymuszającymi abstynencję schroniskowymi opiekunami, gdy nie ma z kim grać „w piję – nie piję”, pojawia się pustka.
Pozdrawiam.m.