Chcę odstawić " leki ".
Moderator: moderatorzy
Re: Chcę odstawić " leki ".
Mozna miec zaparcia albo biegunke roznie, goraczke wymioty i rozne takie, pisza ze po naglym odstawieniu moze dojsc do nieodwracalnych zmian w oun, stad mowi sie o objawach pozapiramidowych nieodwracalnych, a nawet u ludzi doszlo SM. Poziom leku moze sie utrzymywac nawet do kilku tygodni, pierwszy kryzys zazwyczaj po tygodniu
Re: Chcę odstawić " leki ".
Niestety wiele osob tutaj na forum ktorzy odstawili na wlasna reke bez konsultacji z lekarzem juz ich nie ma z nami 

- aspagnito
- zaufany użytkownik
- Posty: 442
- Rejestracja: czw mar 15, 2007 6:16 pm
- Status: byk z zaświadczeniem o niekaralności, płeć księżycowa
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Proxima B
Re: Chcę odstawić " leki ".
Spróbuję napisać Ci to samo, co pisałem przy okazji kilku innych topików, ale zapewne teraz odmienianie tego samego tematu po raz kolejny przez inne przypadki da jakiś inny skutek. Zasługujesz na to, aby ktoś Cię poratował, bo wyciągasz rękę o pomoc prosząc na tym forum... w sumie chyba o radę.
Decyzja lekarza o tym, czy Ci pomóc nie jest zależna od Ciebie - lekarz bierze za tą "pomoc" pieniądze, a więc nie jest to "pomoc", a raczej usługa. Masz przyznać, że masz problem, że prosisz w związku z tym o pomoc i że akceptujesz swoją chorobę. Lekarze jednak nie pomogą Ci, bo wychodzą z założenia, że psychoza jest niewyleczalna, a uleczalna. Czyli tak "polekują" Cię dając Ci coraz więcej, coraz gorszych psychotropów - gorszych, bo coraz słabiej działających i niedopasowanych dla Ciebie - robią to w majestacie rzeczy opowiadanych i tu na tym forum - że "właściwe leki" to ułuda i że pacjent po prostu ma brać leki, które daje mu ekspert. Ci eksperci jednak najczęściej nie sugerują się tym, że kombinacji są pewnie tysiące i że każda z nich jest dobra dla kogoś konkretnego o konkretnym stanie i z konkretnymi objawami konkretnej psychozy. Ja wyżebrałem od lekarza leki, które biorę i czterech lekarzy wcześniej nie chciało się na nie zgodzić twierdząc, że to samobójstwo i że tak się nie leczy. Ja byłem pierwszy - teraz takie leczenie jest w miarę powszechne. Najpierw była to olanzapina+rispolept+depakina+tegretol. Dopiero na tym zacząłem robić postępy. Ostatnio z musu zmieniliśmy tegretol na lamotryginę i funkcjonuję jeszcze lepiej - choć mam rzadkie objawy których raczej po mnie nie widać - na czym bardzo mi zależało, aby pisać się jakoś w relacje społeczne.
Jeśli bierzesz leki systematycznie i nie pomijasz żadnej dawki od dekad, to ci bardziej kumacie psychiatrzy trochę bardziej Cię szanują. Z czasem jest tylko jeden ratunek przed pogrążeniem się w mroku choroby - albo trafisz na lekarza, który jest geniuszem i Ci pomoże (nawiasem mówiąc jak nisko upadła psychiatria, że trzeba geniusza, aby pomógł), albo sam jesteś na tyle geniuszem, że "przyśni Ci się" co masz brać i lekarz się na takie leki zgodzi. To dopiero może doprowadzić do tego, że Twój komfort leczenia będzie znośny i że będziesz mógł zacząć funkcjonować w miarę po japońsku, czyli jako-tako.
Pamiętaj, że żeby lekarz zgodził się na Twoje propozycje, zawsze musisz zadbać u niej/niego o wyrobienie sobie szacunku co do Twojej osoby. Lekarz musi mieć świadomość tego, że od dawna starasz się być konkretną, w miarę możliwości odpowiedzialną osobą, a przynajmniej osobą na tyle wartościową, aby Ci zaufać. Jeśli bijesz matkę i przerywasz leki, to to nie jest zbyt dobre pole do negocjacji. Nawet jeśli uważasz, że wszyscy Cię denerwują. To tak jak z Bogiem - Bóg nie zsyła na człowieka cierpienia - cierpienie jest wpisane z naturę ludzką. Bóg stawia Cię przed kilkoma egzaminami i chce byś je zdał. A żeby zdać swoje egzaminy, to trzeba od czasu do czasu przełknąć jakąś gorzką pigułkę - Ty też swoją postawą musisz wykazać, że nawet jeśli "twoi współpracownicy" się mylą i Ci szkodzą, to na jakiś czas przyjmiesz ich argumentację, aby po udowodnieniu wartości swojej pozycji zadbać o to, co tylko Twoje - czyli o Twój interes. Przełknij gorzką pigułkę, jaką przysyła Ci życie i nieprzychylni ludzie, a potem na podstawie kart, które ugrasz próbuj zdobyć dla siebie jak najwięcej. Nie ma innej drogi.
Posłuchaj. Skuteczna remisja to współpraca z lekarzem, wsparcie otoczenia i praca nad sobą. Powinieneś mieć rutynę dnia, czyli przede wszystkim praca, odpoczynek i rozrywka (rozrywka to rzeczy, które robisz dla zabawy i dla fraidy). W dalszej kolejności pomartw się o bycie sobą (czyli pozwalanie sobie na bycie chorym przez chwilkę dnia), spacer (tą chorobę naprawdę w dużym stopniu można "rozchodzić"), stosunki międzyludzkie i np. modlitwę. Miej takie swoje rzeczy - wielkie ambicje, które są motorem tego, że nawet jeśli nie potrafisz nic zrobić, to robiąc cokolwiek i tłumacząc sobie, że to cokolwiek przybliża Cię do sprostania tej nierealnej ambicji. Miej takie nierealne ambicje.
Nawet jeśli bierzesz tyle leków, że jesteś przeleczony - walcz. Ale nie z psychiatrami, czy z chorobą. Walcz o siebie i o swoje miejsce na Ziemi. Żeby nikt nie miał racji patrząc na Ciebie z pogardą, że niby powinno Ci się wykazać jak wielkim jesteś słabeuszem i że powinno się to Tobie wreszcie wykazać - bo taki akurat jest dziś mój problem. Nie tylko na tym forum, gdzie spotyka mnie dużo pozytywnych rzeczy.
Decyzja lekarza o tym, czy Ci pomóc nie jest zależna od Ciebie - lekarz bierze za tą "pomoc" pieniądze, a więc nie jest to "pomoc", a raczej usługa. Masz przyznać, że masz problem, że prosisz w związku z tym o pomoc i że akceptujesz swoją chorobę. Lekarze jednak nie pomogą Ci, bo wychodzą z założenia, że psychoza jest niewyleczalna, a uleczalna. Czyli tak "polekują" Cię dając Ci coraz więcej, coraz gorszych psychotropów - gorszych, bo coraz słabiej działających i niedopasowanych dla Ciebie - robią to w majestacie rzeczy opowiadanych i tu na tym forum - że "właściwe leki" to ułuda i że pacjent po prostu ma brać leki, które daje mu ekspert. Ci eksperci jednak najczęściej nie sugerują się tym, że kombinacji są pewnie tysiące i że każda z nich jest dobra dla kogoś konkretnego o konkretnym stanie i z konkretnymi objawami konkretnej psychozy. Ja wyżebrałem od lekarza leki, które biorę i czterech lekarzy wcześniej nie chciało się na nie zgodzić twierdząc, że to samobójstwo i że tak się nie leczy. Ja byłem pierwszy - teraz takie leczenie jest w miarę powszechne. Najpierw była to olanzapina+rispolept+depakina+tegretol. Dopiero na tym zacząłem robić postępy. Ostatnio z musu zmieniliśmy tegretol na lamotryginę i funkcjonuję jeszcze lepiej - choć mam rzadkie objawy których raczej po mnie nie widać - na czym bardzo mi zależało, aby pisać się jakoś w relacje społeczne.
Jeśli bierzesz leki systematycznie i nie pomijasz żadnej dawki od dekad, to ci bardziej kumacie psychiatrzy trochę bardziej Cię szanują. Z czasem jest tylko jeden ratunek przed pogrążeniem się w mroku choroby - albo trafisz na lekarza, który jest geniuszem i Ci pomoże (nawiasem mówiąc jak nisko upadła psychiatria, że trzeba geniusza, aby pomógł), albo sam jesteś na tyle geniuszem, że "przyśni Ci się" co masz brać i lekarz się na takie leki zgodzi. To dopiero może doprowadzić do tego, że Twój komfort leczenia będzie znośny i że będziesz mógł zacząć funkcjonować w miarę po japońsku, czyli jako-tako.
Pamiętaj, że żeby lekarz zgodził się na Twoje propozycje, zawsze musisz zadbać u niej/niego o wyrobienie sobie szacunku co do Twojej osoby. Lekarz musi mieć świadomość tego, że od dawna starasz się być konkretną, w miarę możliwości odpowiedzialną osobą, a przynajmniej osobą na tyle wartościową, aby Ci zaufać. Jeśli bijesz matkę i przerywasz leki, to to nie jest zbyt dobre pole do negocjacji. Nawet jeśli uważasz, że wszyscy Cię denerwują. To tak jak z Bogiem - Bóg nie zsyła na człowieka cierpienia - cierpienie jest wpisane z naturę ludzką. Bóg stawia Cię przed kilkoma egzaminami i chce byś je zdał. A żeby zdać swoje egzaminy, to trzeba od czasu do czasu przełknąć jakąś gorzką pigułkę - Ty też swoją postawą musisz wykazać, że nawet jeśli "twoi współpracownicy" się mylą i Ci szkodzą, to na jakiś czas przyjmiesz ich argumentację, aby po udowodnieniu wartości swojej pozycji zadbać o to, co tylko Twoje - czyli o Twój interes. Przełknij gorzką pigułkę, jaką przysyła Ci życie i nieprzychylni ludzie, a potem na podstawie kart, które ugrasz próbuj zdobyć dla siebie jak najwięcej. Nie ma innej drogi.
Posłuchaj. Skuteczna remisja to współpraca z lekarzem, wsparcie otoczenia i praca nad sobą. Powinieneś mieć rutynę dnia, czyli przede wszystkim praca, odpoczynek i rozrywka (rozrywka to rzeczy, które robisz dla zabawy i dla fraidy). W dalszej kolejności pomartw się o bycie sobą (czyli pozwalanie sobie na bycie chorym przez chwilkę dnia), spacer (tą chorobę naprawdę w dużym stopniu można "rozchodzić"), stosunki międzyludzkie i np. modlitwę. Miej takie swoje rzeczy - wielkie ambicje, które są motorem tego, że nawet jeśli nie potrafisz nic zrobić, to robiąc cokolwiek i tłumacząc sobie, że to cokolwiek przybliża Cię do sprostania tej nierealnej ambicji. Miej takie nierealne ambicje.
Nawet jeśli bierzesz tyle leków, że jesteś przeleczony - walcz. Ale nie z psychiatrami, czy z chorobą. Walcz o siebie i o swoje miejsce na Ziemi. Żeby nikt nie miał racji patrząc na Ciebie z pogardą, że niby powinno Ci się wykazać jak wielkim jesteś słabeuszem i że powinno się to Tobie wreszcie wykazać - bo taki akurat jest dziś mój problem. Nie tylko na tym forum, gdzie spotyka mnie dużo pozytywnych rzeczy.
„;”/.. FLEHTI
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);