EWOLUCJONIZM i antropogeneza (Pompa Genetyczna)
Moderator: moderatorzy
- aspagnito
- zaufany użytkownik
- Posty: 339
- Rejestracja: czw mar 15, 2007 6:16 pm
- Status: byk z zaświadczeniem o niekaralności, płeć księżycowa
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Proxima B
EWOLUCJONIZM i antropogeneza (Pompa Genetyczna)
90 tys. lat temu rodzaj ludzki doczekał się jedynej obecnej dziś formy ludzkiej, czyli homo sapiens sapiens - człowieka współczesnego, podgatunku homo sapiens - człowieka rozumnego. Jesteśmy najdoskonalszą formą ludzką, jaka stąpała po tej planecie. Dla większości badaczy wciąż jednak jesteśmy zwierzętami, a wśród naszych cech nie ma jakiejkolwiek cechy odrębnej od tego, co prezentują sobą zwierzęta. Cecha ta wyróżniałaby nas na tle zwierząt i decydowała o tym, że rodzaj ludzki jest czymś filogenetycznie różnym od królestw zwierząt. Chociaż oczywiście z niego wyewoluowaliśmy. Podobnie pierwsze organizmy jednokomórkowe, które miały zarówno cechy roślinne, jak i zwierzęce... wyewoluowały z bakterii i podzieliły się na zwierzęta i rośliny. Od tamtej pory istnieją zarówno zwierzęta, jak i rośliny, ale też bakterie i te organizmy jednokomórkowe o których wspomnieliśmy. Sam podział filogenetyczny jest do pewnego stopnia spójny, ale czasem problematyczny, gdyż nieoczywisty. Nigdy nie wiadomo która cecha, albo który zbiór cech zadecyduje o przetrwaniu danej populacji roślin, bądź np. zwierząt. Pojawienie się jakiegoś zbioru cech, jak na przykład u protoplasty ssaków może zadecydować o powstaniu nowej, odrębnej „dynastii”, która będzie na tyle silna i odrębna, że zdominuje świat. Choć „chciałoby się” żeby taka cecha nadająca odrębności ludziom została odnaleziona, naukowcy milczą. Nie jestem naukowcem, a inżynierem – interesuję się wszystkim, gdyż każdy model teoretyczny może się przyczynić do stworzenia pożądanego efektu. Postaram się więc w tej książce podzielić własnymi spostrzeżeniami, tym bardziej, iż układają się one w jedną wielką całość. Ta całość może być uważana za nową, spójną teorię ewolucji.
Ewolucjonizm. Czym jest i dlaczego jest tak ważny? Czy wiemy o nim wszystko, czy też jesteśmy bardziej przekonani do pewnych mitów, które powtarzamy jak mantrę, nie zastanawiając się, czy to się wszystko trzyma razem kupy. Zwłaszcza, że biologia to nie nauka ścisła, a przyrodnicza – jest w niej mnóstwo zagadnień, których nie jesteśmy w stanie wykoncypować metodą prostej dedukcji.
Czy wiesz Drogi Czytelniku, że gdyby przyłożyć do ewolucji człowieka prosty mechanizm drobnych zmian ewolucyjnych, utrwalanych przez wiele pokoleń, sam człowiek nie mógłby tak szybko wyewoluować. Potrzeba jest więc odnalezienia nowych dowodów na to, jak wyglądała ewolucja człowieka. Okazuje się, że nauka nam tych dowodów coraz częściej dostarcza.
Mówi się, że człowiek wyewoluował wspólnie z szympansami od jednego przodka. Wiemy jednak nie tylko, że szympansy są naszymi najbliższymi krewnymi, ale też że dla szympansów człowiek jest im o wiele bliższy genetycznie, niż na przykład goryl, czy orangutan. Tu warto zwrócić uwagę na fakt, iż każdy gatunek żyje średnio w ekosystemie około 10 milionów lat. Są jednak i takie gatunki, które z różnych przyczyn żyją o wiele dłużej. Na przykład ameby, czy muchy. Szympans o dziwo jest jednym z takich gatunków. Dzieje się tak dzięki wyjątkowo specyficznemu mechanizmowi, który my, ludzie, odziedziczyliśmy właśnie po szympansach. Mechanizm ten, choć jest po części naszą zmorą, zadecydował o ogromnej ekspansji i inwazyjności człowieka, a szympansom zapewnił przetrwanie w niezmienionej formie przez miliony lat. Jeśli nawet człowiek i szympans mieli wspólnego przodka, to była nim małpa. Małpa, która jak wiemy była również formą szympansa, gdyż te są od wiele dłuższego okresu czasu na Ziemi, niż my.
Otóż szympansy jako pierwsze (nie występuje to ani u goryli, czy orangutanów, ani innych małp, lub innych zwierząt) wytworzyły „mechanizm wojen”, w dokładnie takim rozumieniu, w jakim my, ludzie, to rozumiemy. Owszem, inne zwierzęta poddają się rywalizacji i mają złożone zachowania społeczne, a przede wszystkim zabijają inne zwierzęta, ale tylko ludzie i tylko szympansy rozumieją to, co jest tak naprawdę wojną, a nie tylko walką na śmierć i życie. My i szympansy rozumiemy wojnę jako zjawisko uwikłane politycznie.
Czy to coś zmienia? Owszem, to zmienia wszystko. Szympansy stały się pierwszymi „nacjonalistami”, gdyż w pewnym sensie ksenofobami. Nie akceptowały wśród swoich niczego, co od nich różne. Jeśli urodziła się małpka słaba, inna, czy też zbyt silna – prędzej czy później stado pozbywało się jej. Była zabijana nawet jako dorosły, gdyż w złożonych strukturach społecznych szympansów nie było miejsca na takich członków, którzy byliby nawet zbyt silni. Stąd szympansy, nie akceptujący inności, przetrwały w praktycznie niezmienionej wersji genetycznej przez miliony lat.
Jak to więc jest, że z szympansów wyodrębniły się pierwsze hominidy (formy ludzkie)? Czy te nie byłyby zabite? Dorobek ludzkiej mitologii ma w tej sprawie coś do powiedzenia. Pierwszym człowiekiem był w pewnym sensie „koń trojański”… a tak właściwie, to „klacz trojańska”, bo pierwszym hominidem z całą pewnością była kobieta.
Otóż szympansy zabiłyby każdego hominida, który wychowywałby się w ich stadzie. Poza stadem młody hominid nie miałby szans i także by nie przeżył. Jest jednak pewna ważna cecha, która bardzo różni nas ludzi od szympansów i która to cecha zadecydowała bardzo o spotęgowaniu efektywności doboru naturalnego u ludzi.
Otóż samice szympansów nie są selektywne w doborze partnera. Uprawiają seks na dzień dobry, na do widzenia, na „boli mnie głowa” i w ogóle z powodu każdej innej okazji i to niewyobrażalnie często. Ludzie jak wiemy tego nie robią. Szympansy kochają się wszędzie i z każdym i samice nie przebierają w tym, który samiec może ją pokryć – pozwalają wszystkim. Jeśli już, to decydują o tym czasem samce i to tylko między sobą – negują prawo innych do pokrycia samicy, a więc przez jakiś czas robią to tylko oni.
U człowieka jest inaczej. O tym, kto „pokryje” kobietę decyduje kobieta. Mylą się ci, którzy myślą, że jest na odwrót.
Pierwszym hominidem była więc samica, która powiedziała „nie”. Zresztą do tej pory dla mężczyzny pierwszym słowem jest „tak”, a dla kobiety pierwszym słowem jest „nie”. Najczęściej wygląda to tak:
- Tak?
- Nie.
- Tak?
- Nie.
- Tak?
- Nie.
- No to nie.
- No dobra… no to TAK.
Ewolucjonizm. Czym jest i dlaczego jest tak ważny? Czy wiemy o nim wszystko, czy też jesteśmy bardziej przekonani do pewnych mitów, które powtarzamy jak mantrę, nie zastanawiając się, czy to się wszystko trzyma razem kupy. Zwłaszcza, że biologia to nie nauka ścisła, a przyrodnicza – jest w niej mnóstwo zagadnień, których nie jesteśmy w stanie wykoncypować metodą prostej dedukcji.
Czy wiesz Drogi Czytelniku, że gdyby przyłożyć do ewolucji człowieka prosty mechanizm drobnych zmian ewolucyjnych, utrwalanych przez wiele pokoleń, sam człowiek nie mógłby tak szybko wyewoluować. Potrzeba jest więc odnalezienia nowych dowodów na to, jak wyglądała ewolucja człowieka. Okazuje się, że nauka nam tych dowodów coraz częściej dostarcza.
Mówi się, że człowiek wyewoluował wspólnie z szympansami od jednego przodka. Wiemy jednak nie tylko, że szympansy są naszymi najbliższymi krewnymi, ale też że dla szympansów człowiek jest im o wiele bliższy genetycznie, niż na przykład goryl, czy orangutan. Tu warto zwrócić uwagę na fakt, iż każdy gatunek żyje średnio w ekosystemie około 10 milionów lat. Są jednak i takie gatunki, które z różnych przyczyn żyją o wiele dłużej. Na przykład ameby, czy muchy. Szympans o dziwo jest jednym z takich gatunków. Dzieje się tak dzięki wyjątkowo specyficznemu mechanizmowi, który my, ludzie, odziedziczyliśmy właśnie po szympansach. Mechanizm ten, choć jest po części naszą zmorą, zadecydował o ogromnej ekspansji i inwazyjności człowieka, a szympansom zapewnił przetrwanie w niezmienionej formie przez miliony lat. Jeśli nawet człowiek i szympans mieli wspólnego przodka, to była nim małpa. Małpa, która jak wiemy była również formą szympansa, gdyż te są od wiele dłuższego okresu czasu na Ziemi, niż my.
Otóż szympansy jako pierwsze (nie występuje to ani u goryli, czy orangutanów, ani innych małp, lub innych zwierząt) wytworzyły „mechanizm wojen”, w dokładnie takim rozumieniu, w jakim my, ludzie, to rozumiemy. Owszem, inne zwierzęta poddają się rywalizacji i mają złożone zachowania społeczne, a przede wszystkim zabijają inne zwierzęta, ale tylko ludzie i tylko szympansy rozumieją to, co jest tak naprawdę wojną, a nie tylko walką na śmierć i życie. My i szympansy rozumiemy wojnę jako zjawisko uwikłane politycznie.
Czy to coś zmienia? Owszem, to zmienia wszystko. Szympansy stały się pierwszymi „nacjonalistami”, gdyż w pewnym sensie ksenofobami. Nie akceptowały wśród swoich niczego, co od nich różne. Jeśli urodziła się małpka słaba, inna, czy też zbyt silna – prędzej czy później stado pozbywało się jej. Była zabijana nawet jako dorosły, gdyż w złożonych strukturach społecznych szympansów nie było miejsca na takich członków, którzy byliby nawet zbyt silni. Stąd szympansy, nie akceptujący inności, przetrwały w praktycznie niezmienionej wersji genetycznej przez miliony lat.
Jak to więc jest, że z szympansów wyodrębniły się pierwsze hominidy (formy ludzkie)? Czy te nie byłyby zabite? Dorobek ludzkiej mitologii ma w tej sprawie coś do powiedzenia. Pierwszym człowiekiem był w pewnym sensie „koń trojański”… a tak właściwie, to „klacz trojańska”, bo pierwszym hominidem z całą pewnością była kobieta.
Otóż szympansy zabiłyby każdego hominida, który wychowywałby się w ich stadzie. Poza stadem młody hominid nie miałby szans i także by nie przeżył. Jest jednak pewna ważna cecha, która bardzo różni nas ludzi od szympansów i która to cecha zadecydowała bardzo o spotęgowaniu efektywności doboru naturalnego u ludzi.
Otóż samice szympansów nie są selektywne w doborze partnera. Uprawiają seks na dzień dobry, na do widzenia, na „boli mnie głowa” i w ogóle z powodu każdej innej okazji i to niewyobrażalnie często. Ludzie jak wiemy tego nie robią. Szympansy kochają się wszędzie i z każdym i samice nie przebierają w tym, który samiec może ją pokryć – pozwalają wszystkim. Jeśli już, to decydują o tym czasem samce i to tylko między sobą – negują prawo innych do pokrycia samicy, a więc przez jakiś czas robią to tylko oni.
U człowieka jest inaczej. O tym, kto „pokryje” kobietę decyduje kobieta. Mylą się ci, którzy myślą, że jest na odwrót.
Pierwszym hominidem była więc samica, która powiedziała „nie”. Zresztą do tej pory dla mężczyzny pierwszym słowem jest „tak”, a dla kobiety pierwszym słowem jest „nie”. Najczęściej wygląda to tak:
- Tak?
- Nie.
- Tak?
- Nie.
- Tak?
- Nie.
- No to nie.
- No dobra… no to TAK.
E3
- aspagnito
- zaufany użytkownik
- Posty: 339
- Rejestracja: czw mar 15, 2007 6:16 pm
- Status: byk z zaświadczeniem o niekaralności, płeć księżycowa
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Proxima B
Re: EWOLUCJONIZM i antropogeneza (Pompa Genetyczna)
Pierwszy hominid nie był efektem drobnej ewolucyjnej zmiany – była to zmiana poważna w genotypie. Takie zmiany nazywamy supermutacjami, a osobniki z takimi zmianami supermutantami. Po prostu raz na jakiś czas rodzą się młode z zespołem genetycznym, który okazuje się na tyle korzystny, że przyczynia się do utrwalenia go w puli genów populacji. Wiemy, że są różne zespoły genetyczne, jednak rzadko dochodzi do naszej świadomości fakt, że wyjątkowo rzadko może się pojawić zespół genetyczny, który zapisze się w historii grubymi zgłoskami. Być może to właśnie wtedy nastąpiła redukcja chromosomów, gdyż człowiek ma o jeden chromosom mniej, niż szympansy.
Pierwszy hominid zachowywał się nienaturalnie – samica nie zgadzała się na pokrycie przez część samców. Ten fakt zadecydował, że ludzie stali się ludźmi (i przestali tak często uprawiać seks). Jak? Pierwsza hominid dobierała sobie samców tylko o cechach, które jej się podobały i nawet jeśli początkowo rodziły się samce, które mogły być w stadzie wyeliminowane, gdyż były z powodu przyśpieszenia doboru naturalnego zbyt silne, to z drugiej strony pojawiło się też wiele samic, które promowały samców nie tylko przystojniejszych i silniejszych, ale ogólnie lepiej przystosowanych. Z czasem geny przedostały się z jednego stada na inne, gdyż pierwsze hominidy, jak dziś wiemy, przez początkowo bardzo długi okres hybrydyzowały z szympansami (ludzie na początku hybrydyzowali z szympansami – mamy na to dowody). Tak też kobiety, bardziej selektywne, zadecydowały o szybszej ewolucji człowieka. Jednak takich przyspieszeń mieliśmy w historii ewolucji człowieka więcej.
Był kiedyś taki wizjoner. Nazywał się hrabia Lehndorff (tak, przez dwa „f” na końcu). Krzyżował on konie wyścigowe i zauważył, że najlepsze wyniki genetyczne osiąga się przez stosowanie naprzemiennie krzyżowania bliskospokrewnionego (inbred) z dalekospokrewnionym (outbred). Można powiedzieć, że dzięki takiej „pompie genetycznej” inbred-outbred-inbred (z wielu przyczyn inbred powinien być właśnie na początku) można spowodować, że populacja osobników słabych zamieni się w swoją wzmocnioną genetycznie wersję. Wiedza ta nie jest dziś dostępna (jest niebezpieczna i nie znajdziemy jej w Internecie – nie wszystkim podobałyby się eksperymenty z hybrydyzacją domorosłych „naukowców”), gdyż jeśliby zamienić ją na kazirodztwo-hybrydyzacja-kazirodztwo, można by krzyżować różne gatunki zwierząt, a te płodziłyby zawsze płodne hybrydy o lepszych wynikach genetycznych. Owszem, to z wielu przyczyn pozytywna rzecz, gdyż hybrydy mają większą sprawność, wigor i są bardziej inwazyjne, a także w puli ich genów można by zachować gatunki wymierające – takie hybrydy raczej nie wymarłyby. Jest jednak druga strona medalu – w ten sposób można by nie tylko osiągnąć płodnego muła, ale też na przykład hybrydę szympansa i człowieka, a to według wielu bardzo nieetyczne.
Wspomniane kazirodztwo, czy inbred, wydają nam się bardzo niekorzystne. Nie jest tak do końca. Jedną z cech kazirodztwa jest to, że sprawia, iż cechy recesywne stają się dominującymi – jeśli więc ewolucja zadecydowała o tym, aby jakieś niekorzystne dla nas cechy ukryć w naszym genotypie – kazirodztwo i inbred je ujawniają. To właśnie jest niekorzystne. Kazirodztwo i inbred mają jednak też inne cechy. Jedną z nich jest zwiększona płodność (hybrydy są mniej płodne, a często przynajmniej częściowo bezpłodne). Inną jest obniżony „poziom aktywacji” genów. Oznacza to, że takie osobniki inbredowane (lub po kazirodztwie) będą o wiele bardziej aktywne, niż outbredowane, albo hybrydyzowane. Te drugie często wydają się leniwe, ale to wina tego, że poziom aktywacji genów u takich osobników jest wyższy, choć w rzeczywistości nie są wcale bardziej leniwe. Stąd najpierw kazirodztwo, czy inbred, gdyż wtedy, gdyż hybrydyzować należy zwierzęta kazirodcze i dopiero wtedy ten efekt występuje.
Outbred ma to do siebie, że eliminuje błędy z genotypu i najczęściej wiąże się z synergią. Jeśli rodzice mają jakieś różne cechy niepełne (efekt ten występuje najbardziej po inbredzie, czy kazirodztwie), to młode z tych cech niepełnych uzyskają cechy pełne. To tak, jakby mama miała pół talentu i to do niczego nie wystarcza, a nawet generuje problem, a tata drugie pół takiego talentu – to wtedy dziecko będzie miało cały talent.
To, że inbred, czy kazirodztwo muszą wystąpić jako pierwsze, sprawia, że po następującej po nich hybrydyzacji, czy inbredzie, synergia jest o wiele bardziej korzystnym procesem, kazirodczy rodzice chętniej hybrydyzują, a młode są bardziej płodne i o lepszych wynikach genetycznych. Następujące po hybrydyzacji kazirodztwo jeszcze bardziej potęguje pozytywne wyniki genetyczne.
Dlaczego o tym mowa? Otóż hrabia Lehndorff tak naprawdę odkrył coś chyba o wiele bardziej wpływającego na ewolucję gatunków, niż Darwin (a tak naprawdę Wallace – Darwin ukradł mu odkrycie i życiorys – traktują o tym filmy dokumentalne „Wallace in Borneo” i „Wallace in Spice Islands”).
Człowiek pierwotny, który zasiedlał powoli różne regiony świata, a pamiętać trzeba, że można tu tylko mówić o utrudnionym transporcie na dwóch nogach, a więc trwało to długo, z jednej strony tworzył drobne skupiska, jakby kolonie, w których dopuszczał się kazirodztwa i inbredu, a z drugiej strony wyruszał na wojny (mechanizm wojen) i dalekie wyprawy. Dzięki temu gwałcił („gwałt żołnierski”) i hybrydyzował takich hominidów po inbredzie i kazirodztwie.
Pamiętajmy, że jeśli na przykład w Azji ukonstytuowała się w jakimś okresie jakaś forma hominida, to podobnie w Europie ukonstytuowała się jakaś forma hominida. Z czasem jednak (przykładowo) hominid europejski wyruszał powoli do Azji i tam wraz z azjatyckim hybrydyzowały. Tak tworzyły się nowe, doskonalsze formy człowieka, gdyż pompa genetyczna inbred-oubred-inbred, czy kazirodztwo – hybrydyzacja - kazirodztwo poprawiają wyniki genetyczne u organizmów żywych i sprawiają, że najczęściej mamy po takiej hybrydyzacji do czynienia z nowym, doskonalszym gatunkiem. A więc człowiek, dzięki temu, że był organizmem na tyle inwazyjnym, aby zasiedlić cały glob, podbijał go wielokrotnie i wielowymiarowo – zostawiając po drodze potomstwo coraz wydajniejsze genetycznie.
Dziś mamy tego ślad – każdy homo sapiens ma jakieś 1-4% (statystycznie) genów neandertalczyka. Ostatnio odkryto czaszkę człowieka, o którym wiemy, że był hybrydą homo sapiens i neandertalczyka i już jego pradziad był neandertalczykiem. W swoim genotypie mamy jednak o wiele więcej innych gatunków człowieka (człowiek ogólnie nie jest gatunkiem – jest „rodzajem”, mówimy o „rodzaju ludzkim” zawierającym w sobie wiele innych wcześniejszych gatunków hominidów – dzisiejszy gatunek to homo sapiens, choć niektórzy wspominają, że bardziej należy podkreślić, iż to „homo sapiens sapiens”).
Jak to możliwe? Neandertalczyk miał przecież od nas większą głowę i mózg, a więc czy matka homo sapiens nie umarłaby podczas porodu próbując wydać na świat dziecko o zbyt dużej główce? Nie do końca. Otóż na przykład „wzrost skorelowany jest z płcią”. Wiemy, że wśród hybryd lwa i tygrysa, lygrys (ojciec lew, matka tygrys) jest gigantyczny. O ile lew zżera 5-7 kg mięsa dziennie, lygrys zżera 15-20 kg mięsa dziennie. Jednak jeśli tylko matka jest lwem, a ojciec tygrysem, hybrydą jest tigon, który jest, jakby to powiedzieć, miniaturą takich drapieżników.
Pierwszy hominid zachowywał się nienaturalnie – samica nie zgadzała się na pokrycie przez część samców. Ten fakt zadecydował, że ludzie stali się ludźmi (i przestali tak często uprawiać seks). Jak? Pierwsza hominid dobierała sobie samców tylko o cechach, które jej się podobały i nawet jeśli początkowo rodziły się samce, które mogły być w stadzie wyeliminowane, gdyż były z powodu przyśpieszenia doboru naturalnego zbyt silne, to z drugiej strony pojawiło się też wiele samic, które promowały samców nie tylko przystojniejszych i silniejszych, ale ogólnie lepiej przystosowanych. Z czasem geny przedostały się z jednego stada na inne, gdyż pierwsze hominidy, jak dziś wiemy, przez początkowo bardzo długi okres hybrydyzowały z szympansami (ludzie na początku hybrydyzowali z szympansami – mamy na to dowody). Tak też kobiety, bardziej selektywne, zadecydowały o szybszej ewolucji człowieka. Jednak takich przyspieszeń mieliśmy w historii ewolucji człowieka więcej.
Był kiedyś taki wizjoner. Nazywał się hrabia Lehndorff (tak, przez dwa „f” na końcu). Krzyżował on konie wyścigowe i zauważył, że najlepsze wyniki genetyczne osiąga się przez stosowanie naprzemiennie krzyżowania bliskospokrewnionego (inbred) z dalekospokrewnionym (outbred). Można powiedzieć, że dzięki takiej „pompie genetycznej” inbred-outbred-inbred (z wielu przyczyn inbred powinien być właśnie na początku) można spowodować, że populacja osobników słabych zamieni się w swoją wzmocnioną genetycznie wersję. Wiedza ta nie jest dziś dostępna (jest niebezpieczna i nie znajdziemy jej w Internecie – nie wszystkim podobałyby się eksperymenty z hybrydyzacją domorosłych „naukowców”), gdyż jeśliby zamienić ją na kazirodztwo-hybrydyzacja-kazirodztwo, można by krzyżować różne gatunki zwierząt, a te płodziłyby zawsze płodne hybrydy o lepszych wynikach genetycznych. Owszem, to z wielu przyczyn pozytywna rzecz, gdyż hybrydy mają większą sprawność, wigor i są bardziej inwazyjne, a także w puli ich genów można by zachować gatunki wymierające – takie hybrydy raczej nie wymarłyby. Jest jednak druga strona medalu – w ten sposób można by nie tylko osiągnąć płodnego muła, ale też na przykład hybrydę szympansa i człowieka, a to według wielu bardzo nieetyczne.
Wspomniane kazirodztwo, czy inbred, wydają nam się bardzo niekorzystne. Nie jest tak do końca. Jedną z cech kazirodztwa jest to, że sprawia, iż cechy recesywne stają się dominującymi – jeśli więc ewolucja zadecydowała o tym, aby jakieś niekorzystne dla nas cechy ukryć w naszym genotypie – kazirodztwo i inbred je ujawniają. To właśnie jest niekorzystne. Kazirodztwo i inbred mają jednak też inne cechy. Jedną z nich jest zwiększona płodność (hybrydy są mniej płodne, a często przynajmniej częściowo bezpłodne). Inną jest obniżony „poziom aktywacji” genów. Oznacza to, że takie osobniki inbredowane (lub po kazirodztwie) będą o wiele bardziej aktywne, niż outbredowane, albo hybrydyzowane. Te drugie często wydają się leniwe, ale to wina tego, że poziom aktywacji genów u takich osobników jest wyższy, choć w rzeczywistości nie są wcale bardziej leniwe. Stąd najpierw kazirodztwo, czy inbred, gdyż wtedy, gdyż hybrydyzować należy zwierzęta kazirodcze i dopiero wtedy ten efekt występuje.
Outbred ma to do siebie, że eliminuje błędy z genotypu i najczęściej wiąże się z synergią. Jeśli rodzice mają jakieś różne cechy niepełne (efekt ten występuje najbardziej po inbredzie, czy kazirodztwie), to młode z tych cech niepełnych uzyskają cechy pełne. To tak, jakby mama miała pół talentu i to do niczego nie wystarcza, a nawet generuje problem, a tata drugie pół takiego talentu – to wtedy dziecko będzie miało cały talent.
To, że inbred, czy kazirodztwo muszą wystąpić jako pierwsze, sprawia, że po następującej po nich hybrydyzacji, czy inbredzie, synergia jest o wiele bardziej korzystnym procesem, kazirodczy rodzice chętniej hybrydyzują, a młode są bardziej płodne i o lepszych wynikach genetycznych. Następujące po hybrydyzacji kazirodztwo jeszcze bardziej potęguje pozytywne wyniki genetyczne.
Dlaczego o tym mowa? Otóż hrabia Lehndorff tak naprawdę odkrył coś chyba o wiele bardziej wpływającego na ewolucję gatunków, niż Darwin (a tak naprawdę Wallace – Darwin ukradł mu odkrycie i życiorys – traktują o tym filmy dokumentalne „Wallace in Borneo” i „Wallace in Spice Islands”).
Człowiek pierwotny, który zasiedlał powoli różne regiony świata, a pamiętać trzeba, że można tu tylko mówić o utrudnionym transporcie na dwóch nogach, a więc trwało to długo, z jednej strony tworzył drobne skupiska, jakby kolonie, w których dopuszczał się kazirodztwa i inbredu, a z drugiej strony wyruszał na wojny (mechanizm wojen) i dalekie wyprawy. Dzięki temu gwałcił („gwałt żołnierski”) i hybrydyzował takich hominidów po inbredzie i kazirodztwie.
Pamiętajmy, że jeśli na przykład w Azji ukonstytuowała się w jakimś okresie jakaś forma hominida, to podobnie w Europie ukonstytuowała się jakaś forma hominida. Z czasem jednak (przykładowo) hominid europejski wyruszał powoli do Azji i tam wraz z azjatyckim hybrydyzowały. Tak tworzyły się nowe, doskonalsze formy człowieka, gdyż pompa genetyczna inbred-oubred-inbred, czy kazirodztwo – hybrydyzacja - kazirodztwo poprawiają wyniki genetyczne u organizmów żywych i sprawiają, że najczęściej mamy po takiej hybrydyzacji do czynienia z nowym, doskonalszym gatunkiem. A więc człowiek, dzięki temu, że był organizmem na tyle inwazyjnym, aby zasiedlić cały glob, podbijał go wielokrotnie i wielowymiarowo – zostawiając po drodze potomstwo coraz wydajniejsze genetycznie.
Dziś mamy tego ślad – każdy homo sapiens ma jakieś 1-4% (statystycznie) genów neandertalczyka. Ostatnio odkryto czaszkę człowieka, o którym wiemy, że był hybrydą homo sapiens i neandertalczyka i już jego pradziad był neandertalczykiem. W swoim genotypie mamy jednak o wiele więcej innych gatunków człowieka (człowiek ogólnie nie jest gatunkiem – jest „rodzajem”, mówimy o „rodzaju ludzkim” zawierającym w sobie wiele innych wcześniejszych gatunków hominidów – dzisiejszy gatunek to homo sapiens, choć niektórzy wspominają, że bardziej należy podkreślić, iż to „homo sapiens sapiens”).
Jak to możliwe? Neandertalczyk miał przecież od nas większą głowę i mózg, a więc czy matka homo sapiens nie umarłaby podczas porodu próbując wydać na świat dziecko o zbyt dużej główce? Nie do końca. Otóż na przykład „wzrost skorelowany jest z płcią”. Wiemy, że wśród hybryd lwa i tygrysa, lygrys (ojciec lew, matka tygrys) jest gigantyczny. O ile lew zżera 5-7 kg mięsa dziennie, lygrys zżera 15-20 kg mięsa dziennie. Jednak jeśli tylko matka jest lwem, a ojciec tygrysem, hybrydą jest tigon, który jest, jakby to powiedzieć, miniaturą takich drapieżników.
E3
- aspagnito
- zaufany użytkownik
- Posty: 339
- Rejestracja: czw mar 15, 2007 6:16 pm
- Status: byk z zaświadczeniem o niekaralności, płeć księżycowa
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Proxima B
Re: EWOLUCJONIZM i antropogeneza (Pompa Genetyczna)
Aby więc wiedzieć jak wyglądały dzieci neandertalczyka i człowieka, trzeba by powtórzyć zapłodnienie na organizmach żywych, a takimi już nie dysponujemy.
Człowiek dzięki pompie genetycznej uzyskał na przykład błonę pławną między palcami (szympansy jej nie mają). Jest to zasługa pewnej populacji hominidów pierwotnych żyjących na jednej z wysp afrykańskich, które żywiły się tym, co upolowały w wodzie. To tam też zapewne człowiek genetycznie o wiele bardziej się wyprostował – woda sprzyjała łatwiejszemu utrzymaniu postawy prostej.
Zanik owłosienia też bardzo związany jest z wodą. W wodzie owłosienie jest niepotrzebne. Okazuje się, że owłosienie ciała człowieka, choć w wersji szczątkowej, zorganizowane jest na ciele tak, aby w wodzie, podczas pływania, zapewniało jak najlepszą opływowość ciała i aby to owłosienie nie przeszkadzało w pływaniu. U szympansów tak nie ma. Jak to się stało, że to owłosienie zanikło? Czy hominid, który utracił kompletnie owłosienie hybrydyzował z takim, który miał go więcej, a więc powstała ostatecznie forma pierwotna? Nie, wcale nie musiało tak być...
Otóż okazuje się na przykład, że krzyżując ze sobą na przykład dwie kury różnych konkretnych ras, z których jedna ma łysy kark, a druga jest w pełni upierzona (broiler) – uzyskujemy kurę łysą – nieupierzoną. Mogło być więc tak, że człowiek, który miał trochę mniej owłosienia i miał je bardziej usystematyzowane hybrydyzował z człowiekiem bardziej owłosionym. W efekcie narodził się człowiek o wiele mniej owłosiony od rodziców i o większej systematyzacji owłosienia. Przynajmniej jak na tamte czasy mniej owłosiony. Coś takiego jest możliwe w genetyce i jest nawet dość powszechne. Podobnie mogło być ze wzrostem – człowiek trochę bardziej wyprostowany hybrydyzował z mniej wyprostowanym i tak powstał człowiek o wiele bardziej wyprostowany. Hybrydyzacja ma po prostu to do siebie, że bardzo często bardzo podkreśla jakąś słabo zarysowaną cechę. Oczywiście pożądany efekt zależny jest od przypadku w którym oboje rodziców ma konkretne geny, które sprzyjają takiemu zjawisku – i nie uwidoczni się to u całego potomstwa, a jedynie na jednym, bądź kilku dzieci (tudzież młodych), a jednak efekt ten miał bardzo istotne znaczenie dla ewolucji człowieka.
Zwierzęta, które zagrożone są wymarciem częściej dopuszczają się kazirodztwa – jest ich po prostu mało w populacji, a więc nie mają wyboru. Stąd ich kazirodcze młode o wiele chętniej hybrydyzują i tak tworzą się nowe gatunki, o ile zhybrydyzowane młode dopuszczą się wielokrotnego kazirodztwa (które im nie szkodzi, a poprawia wyniki genetyczne). W efekcie uzyskujemy młode niepodobne do rodziców, o o wiele większej sprawności, wigorze i o wiele bardziej inwazyjne.
Rys. 1. Bezpierza hybryda kurza
Rys. 2. Lygrys – hybryda ojca lwa i matki tygrysicy
Rys. 3. Tigon – hybryda ojca tygrysa i matki lwicy (sztuczne hybrydyzowanie, jak i sztuczne zapłodnienie u dużych kotów jest niemożliwe – te, aby spłodzić młode, muszą się w sobie zakochać)
Rys. 4. Czerwony wilk – hybryda wilka szarego z kojotem, zagrożony wyginięciem
Rys. 5. Grolar/Pizzlie – hybrydy niedźwiedzia polarnego i grizzlie
Rys. 6. Narluga – hybryda narwala i belugi
https://justpaste.it/img/cdf0b1fa6dc55f ... 0245cd.jpg
Rys. 7. Żubroń – hybryda żubra i krowy – naturalnie są bezpłodne, jednak polskim naukowcom na początku XX wieku udało się uzyskać żubronie płodne. Miały być bydłem o lepszych walorach mięsnych, jednak okazały się zbyt temperamentne
Rys. 8. Truskawka – hybryda uzyskana przypadkiem przez francuskich hodowców z niepozornych poziomek – wirginijskiej i chilijskiej
Duża grupa biologów i antropologów jest zdania, że człowiek jest po prostu kolejnym rodzajem zwierzęcia. Są nawet zdania, że człowiek nie posiada żadnej ważnej cechy, której nie miałyby na przykład szympansy, nasi najbliżsi kuzyni. Nie jest to prawdą. Przynajmniej nie to drugie stwierdzenie.
W pewnym eksperymencie kobieta naukowiec weszła z kolorowym plecakiem do dżungli, gdzie zamieszkiwały szympansy. Plecak ten zwrócił uwagę szympansicy. Zapewne zapragnęła go mieć. To, co się później stało trochę podważyło naszą wiedzę o bystrości tych zwierząt.
Szympansica zeszła z drzewa i zaabsorbowała zabawą kobietę. Bawiły się setnie, zwykłymi patyczkami i kamieniami, podczas gdy kolorowy plecak leżał bezpiecznie tuż za kobietą. W pewnym jednak momencie obie tak bardzo dobrze się bawiły i tak bardzo były rozkojarzone, że szympansica wykorzystała moment i szybkim ruchem ukradła plecak, uciekając z nim na drzewo. Ten eksperyment pokazuje, że szympansy, podobnie jak my, ludzie, potrafią myśleć abstrakcyjnie, potrafią planować i mają wyobraźnię.
Szympansy nie mają jednak jednej, najważniejszej u człowieka cechy, która praktycznie wyróżnia nas ze świata zwierząt.
O ile wyobraźnia jest umiejętnością zwizualizowania sobie niemal każdej abstrakcji, to my ludzie mamy jeszcze „fantazję”, czyli umiejętność reakcji wyobraźni na stany emocjonalne człowieka. Po prostu fantazja jest sposobem odreagowywania wyobraźni na nadmiar emocji – pojawiają się nam wtedy w głowie na przykład jakieś przyjemne przedziwne obrazy i sceny, które czasem potrafimy wykorzystać do stworzenia czegoś, co do tej pory istniało tylko w naszej głowie. Rzeczy takie powstają praktycznie z „niczego” i dziś fantazja jest osią sporu wśród artystów – czy warto tworzyć szybką sztukę odtwórczą, czy też warto skupiać się na fantazji i tworzyć „z niczego”.
To, co jest zmorą buddystów, czyli „szaloną małpą” biegającą po umyśle – tak naprawdę z małpami nie ma nic wspólnego. Żadna małpa takiej cechy nie ma.
Człowiek dzięki pompie genetycznej uzyskał na przykład błonę pławną między palcami (szympansy jej nie mają). Jest to zasługa pewnej populacji hominidów pierwotnych żyjących na jednej z wysp afrykańskich, które żywiły się tym, co upolowały w wodzie. To tam też zapewne człowiek genetycznie o wiele bardziej się wyprostował – woda sprzyjała łatwiejszemu utrzymaniu postawy prostej.
Zanik owłosienia też bardzo związany jest z wodą. W wodzie owłosienie jest niepotrzebne. Okazuje się, że owłosienie ciała człowieka, choć w wersji szczątkowej, zorganizowane jest na ciele tak, aby w wodzie, podczas pływania, zapewniało jak najlepszą opływowość ciała i aby to owłosienie nie przeszkadzało w pływaniu. U szympansów tak nie ma. Jak to się stało, że to owłosienie zanikło? Czy hominid, który utracił kompletnie owłosienie hybrydyzował z takim, który miał go więcej, a więc powstała ostatecznie forma pierwotna? Nie, wcale nie musiało tak być...
Otóż okazuje się na przykład, że krzyżując ze sobą na przykład dwie kury różnych konkretnych ras, z których jedna ma łysy kark, a druga jest w pełni upierzona (broiler) – uzyskujemy kurę łysą – nieupierzoną. Mogło być więc tak, że człowiek, który miał trochę mniej owłosienia i miał je bardziej usystematyzowane hybrydyzował z człowiekiem bardziej owłosionym. W efekcie narodził się człowiek o wiele mniej owłosiony od rodziców i o większej systematyzacji owłosienia. Przynajmniej jak na tamte czasy mniej owłosiony. Coś takiego jest możliwe w genetyce i jest nawet dość powszechne. Podobnie mogło być ze wzrostem – człowiek trochę bardziej wyprostowany hybrydyzował z mniej wyprostowanym i tak powstał człowiek o wiele bardziej wyprostowany. Hybrydyzacja ma po prostu to do siebie, że bardzo często bardzo podkreśla jakąś słabo zarysowaną cechę. Oczywiście pożądany efekt zależny jest od przypadku w którym oboje rodziców ma konkretne geny, które sprzyjają takiemu zjawisku – i nie uwidoczni się to u całego potomstwa, a jedynie na jednym, bądź kilku dzieci (tudzież młodych), a jednak efekt ten miał bardzo istotne znaczenie dla ewolucji człowieka.
Zwierzęta, które zagrożone są wymarciem częściej dopuszczają się kazirodztwa – jest ich po prostu mało w populacji, a więc nie mają wyboru. Stąd ich kazirodcze młode o wiele chętniej hybrydyzują i tak tworzą się nowe gatunki, o ile zhybrydyzowane młode dopuszczą się wielokrotnego kazirodztwa (które im nie szkodzi, a poprawia wyniki genetyczne). W efekcie uzyskujemy młode niepodobne do rodziców, o o wiele większej sprawności, wigorze i o wiele bardziej inwazyjne.
Rys. 1. Bezpierza hybryda kurza
Rys. 2. Lygrys – hybryda ojca lwa i matki tygrysicy
Rys. 3. Tigon – hybryda ojca tygrysa i matki lwicy (sztuczne hybrydyzowanie, jak i sztuczne zapłodnienie u dużych kotów jest niemożliwe – te, aby spłodzić młode, muszą się w sobie zakochać)
Rys. 4. Czerwony wilk – hybryda wilka szarego z kojotem, zagrożony wyginięciem
Rys. 5. Grolar/Pizzlie – hybrydy niedźwiedzia polarnego i grizzlie
Rys. 6. Narluga – hybryda narwala i belugi
https://justpaste.it/img/cdf0b1fa6dc55f ... 0245cd.jpg
Rys. 7. Żubroń – hybryda żubra i krowy – naturalnie są bezpłodne, jednak polskim naukowcom na początku XX wieku udało się uzyskać żubronie płodne. Miały być bydłem o lepszych walorach mięsnych, jednak okazały się zbyt temperamentne
Rys. 8. Truskawka – hybryda uzyskana przypadkiem przez francuskich hodowców z niepozornych poziomek – wirginijskiej i chilijskiej
Duża grupa biologów i antropologów jest zdania, że człowiek jest po prostu kolejnym rodzajem zwierzęcia. Są nawet zdania, że człowiek nie posiada żadnej ważnej cechy, której nie miałyby na przykład szympansy, nasi najbliżsi kuzyni. Nie jest to prawdą. Przynajmniej nie to drugie stwierdzenie.
W pewnym eksperymencie kobieta naukowiec weszła z kolorowym plecakiem do dżungli, gdzie zamieszkiwały szympansy. Plecak ten zwrócił uwagę szympansicy. Zapewne zapragnęła go mieć. To, co się później stało trochę podważyło naszą wiedzę o bystrości tych zwierząt.
Szympansica zeszła z drzewa i zaabsorbowała zabawą kobietę. Bawiły się setnie, zwykłymi patyczkami i kamieniami, podczas gdy kolorowy plecak leżał bezpiecznie tuż za kobietą. W pewnym jednak momencie obie tak bardzo dobrze się bawiły i tak bardzo były rozkojarzone, że szympansica wykorzystała moment i szybkim ruchem ukradła plecak, uciekając z nim na drzewo. Ten eksperyment pokazuje, że szympansy, podobnie jak my, ludzie, potrafią myśleć abstrakcyjnie, potrafią planować i mają wyobraźnię.
Szympansy nie mają jednak jednej, najważniejszej u człowieka cechy, która praktycznie wyróżnia nas ze świata zwierząt.
O ile wyobraźnia jest umiejętnością zwizualizowania sobie niemal każdej abstrakcji, to my ludzie mamy jeszcze „fantazję”, czyli umiejętność reakcji wyobraźni na stany emocjonalne człowieka. Po prostu fantazja jest sposobem odreagowywania wyobraźni na nadmiar emocji – pojawiają się nam wtedy w głowie na przykład jakieś przyjemne przedziwne obrazy i sceny, które czasem potrafimy wykorzystać do stworzenia czegoś, co do tej pory istniało tylko w naszej głowie. Rzeczy takie powstają praktycznie z „niczego” i dziś fantazja jest osią sporu wśród artystów – czy warto tworzyć szybką sztukę odtwórczą, czy też warto skupiać się na fantazji i tworzyć „z niczego”.
To, co jest zmorą buddystów, czyli „szaloną małpą” biegającą po umyśle – tak naprawdę z małpami nie ma nic wspólnego. Żadna małpa takiej cechy nie ma.
E3
- aspagnito
- zaufany użytkownik
- Posty: 339
- Rejestracja: czw mar 15, 2007 6:16 pm
- Status: byk z zaświadczeniem o niekaralności, płeć księżycowa
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Proxima B
Re: EWOLUCJONIZM i antropogeneza (Pompa Genetyczna)
Szympansy można nauczyć gry komputerowej, w której będą o wiele sprawniejsze od człowieka. Na czarnym ekranie przez bardzo krótki odcinek czasu pojawią się liczby – losowo umieszczone w różnych miejscach. Następnie szybko znikają. Rolą gracza jest bardzo szybkie zapamiętanie tego układu i przyciskanie kolejnych pozycji, w których pojawiły się liczby – w kolejności od najmniejszej do największej. Szympansom ta gra nie sprawia najmniejszego problemu – to co one rozwiązują bezbłędnie w ułamku sekundy, nam przynosi ogromną trudność. Problemem jest właśnie to, że my się rozkojarzamy i to, że myśląc... fantazjujemy – szympansy tego nie robią.
Można by to sprawdzić – osoby pracujące w zawodach mało kreatywnych (np. urzędnicy) graliby w tą grę o wiele bardziej sprawnie, niż osoby pracujące w zawodach z wymaganą zwiększoną kreatywnością (np. artyści, czy copywriterzy w agencjach reklamowych).
Skąd się to u człowieka wzięło? Między 40-80% puli naszych genów pochodzi od inwazji wirusowych na naszych przodków. Dziś wiemy, że ta cecha fantazjowania i tak naprawdę myślenia w sensie w jakim to robią ludzie wzięła się właśnie z inwazji pewnego wirusa na naszego przodka – wirus ten wciąż jest w nas aktywny (a przynajmniej jego pozostałości) i warunkuje przepływ bodźców pomiędzy nerwami u człowieka.
Zadecydował on jednak o tym, że jakieś 90 tys. lat temu człowiek doświadczył czego, co nazywamy „rewolucją poznawczą”. Po ataku tego wirusa, człowiek zaczął fantazjować – wymyślił religię, sztukę i pierwsze skomplikowane narzędzia, takie jak łuk – którym wyeliminował wszystkie inne hominidy (gatunki ludzkie) z powierzchni Ziemi. Przed tą rewolucją poznawczą wcale nie byliśmy najsilniejszymi, ani nawet najinteligentniejszymi hominidami – byli nimi neandertalczycy. Ten jednak drobny wirus i mutacja w naszych genach przez niego spowodowana (owszem – wirusy dość często dokonują mutacji w naszych genach) zadecydował o tym, że człowiek, wraz ze wszystkimi zdobyczami naszej cywilizacji wyodrębnił się ze świata zwierząt. To fantazja zadecydowała o tym, że człowiek stworzył całą naszą cywilizację, czego nie mogło dokonać żadne inne zwierzę.
Nie jesteśmy gatunkiem – jesteśmy rodzajem ludzkim, ale taksonomicznie różnimy się od zwierząt tym, że zwierzęta dzielą się na rasy, a wyodrębnianie ras u ludzi jest nieporozumieniem i błędem. Ludzie dzielą się na „grupy etniczne”, które często są w osobliwy sposób zinbredowane i bliskie sobie geograficznie grupy etniczne mogą być podobne (jest to podział nie tylko terytorialny, ale głównie związany z polityką i uwarunkowany cywilizacyjnie). Rasy jednak u zwierząt mają inny czynnik, który je łączy i wyodrębnia – jest nim terytorium. U człowieka, grupy etniczne spajają i wyodrębniają stosunki polityczne.
Na koniec poruszę bardzo ciekawy problem. Dziecko powie, że grzyb jest rośliną. Nie jest nią. Mamy królestwo zwierząt, królestwo roślin, królestwo grzybów oraz bakterie i wirusy. Same wirusy nie są nawet żywe (nie mają metabolizmu), choć często je za takie mamy. Popełniamy też często błąd, że skoro zwierzęta dzielą się na rasy, to ludzie też. Nie, ludzie dzielą się na grupy etniczne. Zważając na wszystkie te wyjątki, wspomnijmy na organizmy, które z jednej strony zjadają inne organizmy, a z drugiej nic im nie przeszkadza syntetyzować cukru w procesie fotosyntezy. Taksonomia nie jest gałęzią nauki, w której wszystko da się ściśle od siebie wyodrębnić – jak wspomnieliśmy, nauki przyrodnicze nie są naukami ścisłymi. Pozostaje więc wątpliwość – czy człowiek jest zwierzęciem, czy też dzięki fantazji na tyle wyodrębnił się ze świata zwierząt, że jako rodzaj ludzki (który należy wciąż do królestwa zwierząt) już tym zwierzęciem nie jest. Wydaje się to być może sprzeczne z logiką, ale takie właśnie są nauki przyrodnicze – nie dają prostej odpowiedzi na działanie 2+2.
Muszę dopisać do tego ebooka jeszcze jedno moje ostatnie spostrzeżenie. Dziś wiemy, że życie najprawdopodobniej powstało na Ziemi. Jeśli tak, to jest pewien problem, gdyż pierwsze protokomórki nie mogły jednocześnie wykształcić u siebie mechanizmu dziedziczenia i metabolizmu. Nie mogły też być „zainfekowane przez wirusa”, gdyż te wcześniej nie istniały – nie miałoby to sensu, gdyż wirusy nie mają metabolizmu i są rozmnażane tylko w organizmach żywych. Stąd mechanizm, który ukonstytuował życie i stworzył pierwszą protokomórkę to hybrydyzacja – najprawdopodobniej przez dryfy wodne połączyły się formy posiadające metabolizm z formami posiadającymi jakieś uproszczone dziedziczenie (najprawdopodobniej było to na początku RNA, a nie DNA). Hybrydyzacja najprawdopodobniej dała więc początek życiu.
Owszem – ktoś może powiedzieć, że to, co opisuję jest jakimś wyjątkowym zbiegiem okoliczności i rzadką, wręcz nienaturalną sytuacją. Nie. Mechanizm, zgodnie z którym organizmy żywe hybrydyzują jest wpisany w nasz genom i w pewnych momentach na Ziemi pojawia się masowo. Zwłaszcza podczas masowego wymierania gatunków.
Każdy gatunek na Ziemi żyje statystycznie jakieś 10 milionów lat. Kiedy kończy się jego okres świetności, gatunek zaczyna powoli wymierać i dochodzi do sytuacji, gdy na Ziemi pozostaje kilkaset, kilkadziesiąt, czy też kilka osobników danego gatunku. Naturalnie zwierzęta te, aby przetrwać, zmuszone są do kazirodztwa. Jak wiemy jest to pierwszy warunek pompy genetycznej kazirodztwo-hybrydyzacja-kazirodztwo. Oczywiście młode po kazirodztwie instynktownie wiedzą, że nie mogą dalej rodzić kazirodztwa, a więc rozpoczynają „wielki eksodus” – opuszczają swoje tereny w poszukiwaniu partnera. Jeśli spotkają osobnika po kazirodztwie z tym samym problemem – a będzie on np. z tego samego rodzaju, ale innego gatunku – spłodzą z nim hybrydę. Hybrydy te będą bardziej inwazyjne, i sprawne i będą miały większy wigor. Takie hybrydy mogą już dopuszczać się kazirodztwa, aby powiększyć stado i nie szkodzi im to, ale tym bardziej poprawia ich warunki genetyczne. Jeśli teraz mamy do czynienia z nowym gatunkiem, który nagle pojawił się znikąd (Darwin nie wytłumaczył tego, dlaczego obserwujemy nagłe pojawianie się gatunków i ich wymieranie – a nie powolną przemianę z jednego gatunku w drugi, jakby wynikało z jego teorii), to taki nowy gatunek, bardziej inwazyjny, będzie zasiedlał sprawnie ogromne połacie przestrzeni i nie tylko wyjaławiał teren (sprawniej wyżera to, czym wcześniejsze gatunki się żywiły), ale też będzie zabierał żywność wcześniejszym gatunkom. Stąd wyżerając jedzenie (inne gatunki) i odbierając innym gatunkom takie pożywienie – nowe hybrydy tym bardziej wpłyną na to, że efekt wymierania gatunków będzie się pogłębiał. Stąd istnieje w takiej sytuacji coraz większe prawdopodobieństwo, że coraz więcej zwierząt będzie się zachowywało w ten sposób i powstanie więcej hybryd. Większość jednak zwierząt padnie ofiarą i nie uda im się przetrwać jako hybrydy. Poniekąd powstanie więcej hybryd zdolnych do przetrwania w o wiele trudniejszych warunkach. Stąd okres wymierania gatunków, aby zaistniał, musi być poprzedzony kryzysem klimatycznym (okres np. ochłodzenia), a pojawianie się coraz większej liczby hybryd przyspiesza i wymieranie coraz większej liczby gatunków i to, że coraz więcej zwierząt hybrydyzuje i powstają nowe, ulepszone genetycznie, gatunki.
Można by to sprawdzić – osoby pracujące w zawodach mało kreatywnych (np. urzędnicy) graliby w tą grę o wiele bardziej sprawnie, niż osoby pracujące w zawodach z wymaganą zwiększoną kreatywnością (np. artyści, czy copywriterzy w agencjach reklamowych).
Skąd się to u człowieka wzięło? Między 40-80% puli naszych genów pochodzi od inwazji wirusowych na naszych przodków. Dziś wiemy, że ta cecha fantazjowania i tak naprawdę myślenia w sensie w jakim to robią ludzie wzięła się właśnie z inwazji pewnego wirusa na naszego przodka – wirus ten wciąż jest w nas aktywny (a przynajmniej jego pozostałości) i warunkuje przepływ bodźców pomiędzy nerwami u człowieka.
Zadecydował on jednak o tym, że jakieś 90 tys. lat temu człowiek doświadczył czego, co nazywamy „rewolucją poznawczą”. Po ataku tego wirusa, człowiek zaczął fantazjować – wymyślił religię, sztukę i pierwsze skomplikowane narzędzia, takie jak łuk – którym wyeliminował wszystkie inne hominidy (gatunki ludzkie) z powierzchni Ziemi. Przed tą rewolucją poznawczą wcale nie byliśmy najsilniejszymi, ani nawet najinteligentniejszymi hominidami – byli nimi neandertalczycy. Ten jednak drobny wirus i mutacja w naszych genach przez niego spowodowana (owszem – wirusy dość często dokonują mutacji w naszych genach) zadecydował o tym, że człowiek, wraz ze wszystkimi zdobyczami naszej cywilizacji wyodrębnił się ze świata zwierząt. To fantazja zadecydowała o tym, że człowiek stworzył całą naszą cywilizację, czego nie mogło dokonać żadne inne zwierzę.
Nie jesteśmy gatunkiem – jesteśmy rodzajem ludzkim, ale taksonomicznie różnimy się od zwierząt tym, że zwierzęta dzielą się na rasy, a wyodrębnianie ras u ludzi jest nieporozumieniem i błędem. Ludzie dzielą się na „grupy etniczne”, które często są w osobliwy sposób zinbredowane i bliskie sobie geograficznie grupy etniczne mogą być podobne (jest to podział nie tylko terytorialny, ale głównie związany z polityką i uwarunkowany cywilizacyjnie). Rasy jednak u zwierząt mają inny czynnik, który je łączy i wyodrębnia – jest nim terytorium. U człowieka, grupy etniczne spajają i wyodrębniają stosunki polityczne.
Na koniec poruszę bardzo ciekawy problem. Dziecko powie, że grzyb jest rośliną. Nie jest nią. Mamy królestwo zwierząt, królestwo roślin, królestwo grzybów oraz bakterie i wirusy. Same wirusy nie są nawet żywe (nie mają metabolizmu), choć często je za takie mamy. Popełniamy też często błąd, że skoro zwierzęta dzielą się na rasy, to ludzie też. Nie, ludzie dzielą się na grupy etniczne. Zważając na wszystkie te wyjątki, wspomnijmy na organizmy, które z jednej strony zjadają inne organizmy, a z drugiej nic im nie przeszkadza syntetyzować cukru w procesie fotosyntezy. Taksonomia nie jest gałęzią nauki, w której wszystko da się ściśle od siebie wyodrębnić – jak wspomnieliśmy, nauki przyrodnicze nie są naukami ścisłymi. Pozostaje więc wątpliwość – czy człowiek jest zwierzęciem, czy też dzięki fantazji na tyle wyodrębnił się ze świata zwierząt, że jako rodzaj ludzki (który należy wciąż do królestwa zwierząt) już tym zwierzęciem nie jest. Wydaje się to być może sprzeczne z logiką, ale takie właśnie są nauki przyrodnicze – nie dają prostej odpowiedzi na działanie 2+2.
Muszę dopisać do tego ebooka jeszcze jedno moje ostatnie spostrzeżenie. Dziś wiemy, że życie najprawdopodobniej powstało na Ziemi. Jeśli tak, to jest pewien problem, gdyż pierwsze protokomórki nie mogły jednocześnie wykształcić u siebie mechanizmu dziedziczenia i metabolizmu. Nie mogły też być „zainfekowane przez wirusa”, gdyż te wcześniej nie istniały – nie miałoby to sensu, gdyż wirusy nie mają metabolizmu i są rozmnażane tylko w organizmach żywych. Stąd mechanizm, który ukonstytuował życie i stworzył pierwszą protokomórkę to hybrydyzacja – najprawdopodobniej przez dryfy wodne połączyły się formy posiadające metabolizm z formami posiadającymi jakieś uproszczone dziedziczenie (najprawdopodobniej było to na początku RNA, a nie DNA). Hybrydyzacja najprawdopodobniej dała więc początek życiu.
Owszem – ktoś może powiedzieć, że to, co opisuję jest jakimś wyjątkowym zbiegiem okoliczności i rzadką, wręcz nienaturalną sytuacją. Nie. Mechanizm, zgodnie z którym organizmy żywe hybrydyzują jest wpisany w nasz genom i w pewnych momentach na Ziemi pojawia się masowo. Zwłaszcza podczas masowego wymierania gatunków.
Każdy gatunek na Ziemi żyje statystycznie jakieś 10 milionów lat. Kiedy kończy się jego okres świetności, gatunek zaczyna powoli wymierać i dochodzi do sytuacji, gdy na Ziemi pozostaje kilkaset, kilkadziesiąt, czy też kilka osobników danego gatunku. Naturalnie zwierzęta te, aby przetrwać, zmuszone są do kazirodztwa. Jak wiemy jest to pierwszy warunek pompy genetycznej kazirodztwo-hybrydyzacja-kazirodztwo. Oczywiście młode po kazirodztwie instynktownie wiedzą, że nie mogą dalej rodzić kazirodztwa, a więc rozpoczynają „wielki eksodus” – opuszczają swoje tereny w poszukiwaniu partnera. Jeśli spotkają osobnika po kazirodztwie z tym samym problemem – a będzie on np. z tego samego rodzaju, ale innego gatunku – spłodzą z nim hybrydę. Hybrydy te będą bardziej inwazyjne, i sprawne i będą miały większy wigor. Takie hybrydy mogą już dopuszczać się kazirodztwa, aby powiększyć stado i nie szkodzi im to, ale tym bardziej poprawia ich warunki genetyczne. Jeśli teraz mamy do czynienia z nowym gatunkiem, który nagle pojawił się znikąd (Darwin nie wytłumaczył tego, dlaczego obserwujemy nagłe pojawianie się gatunków i ich wymieranie – a nie powolną przemianę z jednego gatunku w drugi, jakby wynikało z jego teorii), to taki nowy gatunek, bardziej inwazyjny, będzie zasiedlał sprawnie ogromne połacie przestrzeni i nie tylko wyjaławiał teren (sprawniej wyżera to, czym wcześniejsze gatunki się żywiły), ale też będzie zabierał żywność wcześniejszym gatunkom. Stąd wyżerając jedzenie (inne gatunki) i odbierając innym gatunkom takie pożywienie – nowe hybrydy tym bardziej wpłyną na to, że efekt wymierania gatunków będzie się pogłębiał. Stąd istnieje w takiej sytuacji coraz większe prawdopodobieństwo, że coraz więcej zwierząt będzie się zachowywało w ten sposób i powstanie więcej hybryd. Większość jednak zwierząt padnie ofiarą i nie uda im się przetrwać jako hybrydy. Poniekąd powstanie więcej hybryd zdolnych do przetrwania w o wiele trudniejszych warunkach. Stąd okres wymierania gatunków, aby zaistniał, musi być poprzedzony kryzysem klimatycznym (okres np. ochłodzenia), a pojawianie się coraz większej liczby hybryd przyspiesza i wymieranie coraz większej liczby gatunków i to, że coraz więcej zwierząt hybrydyzuje i powstają nowe, ulepszone genetycznie, gatunki.
E3
- aspagnito
- zaufany użytkownik
- Posty: 339
- Rejestracja: czw mar 15, 2007 6:16 pm
- Status: byk z zaświadczeniem o niekaralności, płeć księżycowa
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Proxima B
Re: EWOLUCJONIZM i antropogeneza (Pompa Genetyczna)
Dziś człowiek jest odpowiedzialny za kryzys klimatyczny i z powodu naszej interwencji w przyrodę, oraz tego, że zajęliśmy już praktycznie całą Ziemię – nie jest możliwe naturalne odtworzenie tego fenomenu. Gdybyśmy czekali na naturę, aż zrobi swoje, pewnie byśmy się nie doczekali. Cywilizacja stoi na postępie, wzrostu i rozwoju – bez postępu, wzrostu i rozwoju nie ma pieniądza, a bez tego nie potrafimy funkcjonować jako cywilizacja. Gdy populacja ludzi wyniesie 9-9,5 miliarda ludzi, czeka nas zapaść – pomimo nadwyżek braknie nam surowców i Ziemia okaże się za mała, a więc czeka nas niewyobrażalny kryzys, a potem pewnie „średniowiecze”. „Rzeczywistości nie da się wyłączyć” – nie możemy po prostu powiedzieć, że wyciągamy wtyczkę z kontaktu, zamykamy oczy i będzie dobrze. Niestety, jeśli interweniowaliśmy i podejmowaliśmy niewłaściwe decyzje, musimy to wszystko ponaprawiać i tu niestety zakazy będą nieskuteczne. Zakazy tym bardziej się łamie, gdyż stwarzają one okazję dla szarej strefy – jeśli coś jest nie do końca legalne, to istnieje na to większe zapotrzebowanie, a więc tym bardziej powstawać będą grupy, które wyspecjalizują się w łamaniu zakazów i czerpaniu z tego niebagatelnych korzyści. Przy 9 miliardach ludzi szukanie sprawców jest trudniejsze – nawet w miarę rozwijającej się cywilizacji problem taki jak porywanie małych dzieci do handlu nimi wśród pedofilów jest coraz większym problemem, a co dopiero przestrzeganie jakiegoś zakazu, co do którego niemal wszyscy będą mieli postawę zaprzaństwa.
Jeśli interweniowaliśmy w przyrodę, musimy interweniować dalej, ale na o wiele bardziej zmyślne i niszowe sposoby. Człowiek dopuścił na przykład do masowego pomoru dorsza (z powodu połowu i turystyki). A jednak już dziś powstają (testowo) hybrydy pewnych ryb, które okazują się mniej wymagające, mniej jedzą i rosną większe. Powinniśmy więc pomóc naturze w hybrydyzacji (która bez nas by zaistniała, a teraz nie ma na to szans) i odtworzyć część łańcucha pokarmowego w morzach, wprowadzając hybrydy dorsza i hybrydy innych ryb z łańcucha pokarmowego, gdyż przez pomór dorsza ginie i niedługo doszczętnie wyginie cały łańcuch pokarmowy w Bałtyku i innych morzach.
Owszem – są wypadki przy pracy. Jednym z takich wypadków jest hybrydyzacja pszczół. Skrzyżowano pszczołę afrykańską z europejską i przez przypadek wydostała się ona na wolność w jednym z państw Ameryki Południowej. Pszczoła ta, owszem – jest bardzo miodna i ma bardzo wartościowy urobek, ale też jest najbardziej agresywną pszczołą na świecie i dziś nie ma sposobu jej wyeliminowania. Być może dalsze skrzyżowanie tej hybrydy z pszczołą indyjską sprawiłoby, że nowa pszczoła byłaby jeszcze bardziej miodna i bezpieczniejsza dla ludzi (eliminując przy tym starą hybrydę), ale dziś nikt już tak nie będzie eksperymentował, bo skutków nie do końca możemy przewidzieć – musielibyśmy to w super regulowanych warunkach sprawdzić, a dziś na takie eksperymenty nie ma po prostu woli.
Oczywiście, jak wspomniałem o hrabim Lehndorffie nie znajdziemy wzmiankowania w Internecie. Jest to wiedza niebezpieczna, gdyż mogłaby doprowadzić do niekontrolowanej hybrydyzacji i do hybryd np. zwierzęco-ludzkich. Kiedyś, kiedy Internetu nie było, wiedza ta była podstawą na przykład na Akademii Rolniczej, ale to był głęboki PRL i czasy się zmieniły – zresztą cały czas się zmieniają i Wikipedia co rusz „wywala” coś wartościowego, albo okraja pewną wiedzę do absurdalnych rozmiarów, wprowadzając nawet sporą dozę dezinformacji. No cóż, jest jak jest – nawet gdyby ktoś stworzył alternatywną i o wiele bogatszą wersję elektronicznej encyklopedii – ta nie byłaby do znalezienia w Google i wszyscy by zresztą pytali „po co”, skoro jest Wikipedia.
Za tym wszystkim idą konkretne wnioski. Ani inbred, ani outbred nie jest wśród ludzi za bardzo korzystny na dłuższą metę i nie poprawiając genów, trochę zapewne wszystkiemu szkodzi. Jeśli na przykład mamy do czynienia z pierwszym pokoleniem Mulatów, to mają oni cechy często wybitne i pożądane. Jednak krzyżowanie Mulatów z Mulatami to nadmierne wzmacnianie genów (inbred geny osłabia, outbred je wzmacnia) i to na dłuższą metę okazuje się niekorzystne. Podobnie „rewolucja rowerowa” (wynalezienie i powszechne stosowanie roweru) ograniczyło inbred – przed tą rewolucją małżeństwa zawierane były wśród ludzi oddalonych od siebie 5-15 km (duże prawdopodobieństwo inbredu – coraz słabsze geny) do 30-50 km po tej rewolucji (efekt korzystny – więcej outbredu po inbredzie). Wciąż jednak w Polsce mamy do czynienia z ludźmi bardzo do siebie zbliżonymi genetycznie i wciąż istnieje duże prawdopodobieństwo zaburzeń genetycznych u potomstwa z powodu tego inbredu.
Jakie jest więc rozwiązanie? Rozwiązanie jest „proste”, a przynajmniej w prosty sposób wygląda to na papierze. Nasze państwo powinno uprawiać najbardziej odpowiedzialną politykę w stosunku do imigracji i zaplanować liczbę imigrantów, których docelowo nasz kraj przyjmie, ale tak, aby liczba ta bliska była 1-3% całej obecnej populacji Polski. Dla tych ludzi po prostu powinniśmy mieć konkretną politykę, a nie puścić ich w samopas, aby ulegli izolacji. Brak takiej polityki sprawi, że tak, czy siak szybko staniemy się narodem wieloetnicznym, a to też nie dobrze, gdyż spowoduje nadmiar outbredu.
Dla zdrowia populacji, krew w tej populacji należ okresowo domieszkować. Pamiętajmy, że nawet ludzie żyjący na skraju nędzy i w nieludzkich warunkach mogą mieć coś, czego my tak naprawdę potrzebujemy i to nie tylko geny, ale też różny od nas i czasem ciekawszy punkt widzenia, który jeśli również dodamy do sumy naszego dorobku – wzbogacimy go i samy staniemy się bogatsi. Bez tego, XXI wiek okaże się dla nas bezduszną, technokratyczną, neurotyczną maszyną… w której nikt nawet nie chce się kochać.
No dobrze. Po co ja się upieram. Przecież trochę poprawności politycznej nie może nikomu zaszkodzić, a ja przez swój upór mogę pogrzebać świetną teorię.
Tak więc okay - ludzie i szympansy, które podobnie jak bonobo, są sobie najbliższymi kuzynami MIELI WSPÓLNEGO PRZODKA.
Wystarczy ująć to dość sprawnie, a ja nie powinienem się upierać, że było inaczej.
Poniekąd - wspólny przodek szympansów i ludzi wykształcił u siebie mechanizm wojen, który odziedziczyliśmy - my, ludzie i szympansy - po tym wspólnym przodku.
W przypadku szympansów - mechanizm wojen oznaczał, że szympansy były również strasznymi nacjonalistami - zabijały wszystko, co wydawało im się różne od nich. Zarówno słabsze genetycznie, jak i genetycznie silniejsze. Tylko "normalni" genetycznie mieli szansę być dominującymi w grupie. Stąd gałąź ewolucyjna, na której są szympansy wygląda tak, że od wspólnego przodka szympansów i ludzi do dzisiejszych szympansów niewiele się zmieniło. Zapewne gdyby człowiek, który ma małe pojęcie o szympansach patrzył na wspólnego potomka ludzi i szympansów dostrzegł by po prostu szympansa. Po prostu pomyliłby się.
Jeśli interweniowaliśmy w przyrodę, musimy interweniować dalej, ale na o wiele bardziej zmyślne i niszowe sposoby. Człowiek dopuścił na przykład do masowego pomoru dorsza (z powodu połowu i turystyki). A jednak już dziś powstają (testowo) hybrydy pewnych ryb, które okazują się mniej wymagające, mniej jedzą i rosną większe. Powinniśmy więc pomóc naturze w hybrydyzacji (która bez nas by zaistniała, a teraz nie ma na to szans) i odtworzyć część łańcucha pokarmowego w morzach, wprowadzając hybrydy dorsza i hybrydy innych ryb z łańcucha pokarmowego, gdyż przez pomór dorsza ginie i niedługo doszczętnie wyginie cały łańcuch pokarmowy w Bałtyku i innych morzach.
Owszem – są wypadki przy pracy. Jednym z takich wypadków jest hybrydyzacja pszczół. Skrzyżowano pszczołę afrykańską z europejską i przez przypadek wydostała się ona na wolność w jednym z państw Ameryki Południowej. Pszczoła ta, owszem – jest bardzo miodna i ma bardzo wartościowy urobek, ale też jest najbardziej agresywną pszczołą na świecie i dziś nie ma sposobu jej wyeliminowania. Być może dalsze skrzyżowanie tej hybrydy z pszczołą indyjską sprawiłoby, że nowa pszczoła byłaby jeszcze bardziej miodna i bezpieczniejsza dla ludzi (eliminując przy tym starą hybrydę), ale dziś nikt już tak nie będzie eksperymentował, bo skutków nie do końca możemy przewidzieć – musielibyśmy to w super regulowanych warunkach sprawdzić, a dziś na takie eksperymenty nie ma po prostu woli.
Oczywiście, jak wspomniałem o hrabim Lehndorffie nie znajdziemy wzmiankowania w Internecie. Jest to wiedza niebezpieczna, gdyż mogłaby doprowadzić do niekontrolowanej hybrydyzacji i do hybryd np. zwierzęco-ludzkich. Kiedyś, kiedy Internetu nie było, wiedza ta była podstawą na przykład na Akademii Rolniczej, ale to był głęboki PRL i czasy się zmieniły – zresztą cały czas się zmieniają i Wikipedia co rusz „wywala” coś wartościowego, albo okraja pewną wiedzę do absurdalnych rozmiarów, wprowadzając nawet sporą dozę dezinformacji. No cóż, jest jak jest – nawet gdyby ktoś stworzył alternatywną i o wiele bogatszą wersję elektronicznej encyklopedii – ta nie byłaby do znalezienia w Google i wszyscy by zresztą pytali „po co”, skoro jest Wikipedia.
Za tym wszystkim idą konkretne wnioski. Ani inbred, ani outbred nie jest wśród ludzi za bardzo korzystny na dłuższą metę i nie poprawiając genów, trochę zapewne wszystkiemu szkodzi. Jeśli na przykład mamy do czynienia z pierwszym pokoleniem Mulatów, to mają oni cechy często wybitne i pożądane. Jednak krzyżowanie Mulatów z Mulatami to nadmierne wzmacnianie genów (inbred geny osłabia, outbred je wzmacnia) i to na dłuższą metę okazuje się niekorzystne. Podobnie „rewolucja rowerowa” (wynalezienie i powszechne stosowanie roweru) ograniczyło inbred – przed tą rewolucją małżeństwa zawierane były wśród ludzi oddalonych od siebie 5-15 km (duże prawdopodobieństwo inbredu – coraz słabsze geny) do 30-50 km po tej rewolucji (efekt korzystny – więcej outbredu po inbredzie). Wciąż jednak w Polsce mamy do czynienia z ludźmi bardzo do siebie zbliżonymi genetycznie i wciąż istnieje duże prawdopodobieństwo zaburzeń genetycznych u potomstwa z powodu tego inbredu.
Jakie jest więc rozwiązanie? Rozwiązanie jest „proste”, a przynajmniej w prosty sposób wygląda to na papierze. Nasze państwo powinno uprawiać najbardziej odpowiedzialną politykę w stosunku do imigracji i zaplanować liczbę imigrantów, których docelowo nasz kraj przyjmie, ale tak, aby liczba ta bliska była 1-3% całej obecnej populacji Polski. Dla tych ludzi po prostu powinniśmy mieć konkretną politykę, a nie puścić ich w samopas, aby ulegli izolacji. Brak takiej polityki sprawi, że tak, czy siak szybko staniemy się narodem wieloetnicznym, a to też nie dobrze, gdyż spowoduje nadmiar outbredu.
Dla zdrowia populacji, krew w tej populacji należ okresowo domieszkować. Pamiętajmy, że nawet ludzie żyjący na skraju nędzy i w nieludzkich warunkach mogą mieć coś, czego my tak naprawdę potrzebujemy i to nie tylko geny, ale też różny od nas i czasem ciekawszy punkt widzenia, który jeśli również dodamy do sumy naszego dorobku – wzbogacimy go i samy staniemy się bogatsi. Bez tego, XXI wiek okaże się dla nas bezduszną, technokratyczną, neurotyczną maszyną… w której nikt nawet nie chce się kochać.
No dobrze. Po co ja się upieram. Przecież trochę poprawności politycznej nie może nikomu zaszkodzić, a ja przez swój upór mogę pogrzebać świetną teorię.
Tak więc okay - ludzie i szympansy, które podobnie jak bonobo, są sobie najbliższymi kuzynami MIELI WSPÓLNEGO PRZODKA.
Wystarczy ująć to dość sprawnie, a ja nie powinienem się upierać, że było inaczej.
Poniekąd - wspólny przodek szympansów i ludzi wykształcił u siebie mechanizm wojen, który odziedziczyliśmy - my, ludzie i szympansy - po tym wspólnym przodku.
W przypadku szympansów - mechanizm wojen oznaczał, że szympansy były również strasznymi nacjonalistami - zabijały wszystko, co wydawało im się różne od nich. Zarówno słabsze genetycznie, jak i genetycznie silniejsze. Tylko "normalni" genetycznie mieli szansę być dominującymi w grupie. Stąd gałąź ewolucyjna, na której są szympansy wygląda tak, że od wspólnego przodka szympansów i ludzi do dzisiejszych szympansów niewiele się zmieniło. Zapewne gdyby człowiek, który ma małe pojęcie o szympansach patrzył na wspólnego potomka ludzi i szympansów dostrzegł by po prostu szympansa. Po prostu pomyliłby się.
E3
- aspagnito
- zaufany użytkownik
- Posty: 339
- Rejestracja: czw mar 15, 2007 6:16 pm
- Status: byk z zaświadczeniem o niekaralności, płeć księżycowa
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Proxima B
Re: EWOLUCJONIZM i antropogeneza (Pompa Genetyczna)
W przypadku ludzi sprawa miała się trochę inaczej. Po wspólnym przodku odziedziczyliśmy również mechanizm wojen, ale w momencie, gdy nasz pierwszy ludzki przodek, którym z całą pewnością była kobieta - uzyskała selektywność względem partnera, zaczęłą wybierać partnerów, którzy jej zaimponowali, a nie tych dominujących (choć niektóre kobiety wciąż wybierają dominujących, to nie jest to raczej powszechnym procederem - to, który samiec jest dominujący, samce ustalają między sobą). Ten fakt (selektywność), wraz ze wspomnianym wcześniej mechanizmem wojen i pompą genetyczną inbred-outbred-inbred dał ludzkiej ewolucji gigantyczne przyspieszenie i zadecydował o wielowektorowej ewolucji, gdzie superpozycja różnych wektorów ewolucyjnych zadecydowała o gigantycznym wręcz przyspieszeniu ewolucji człowieka.
Innymi słowy sam mechanizm wojen w przypadku dzisiejszych szympansów oznaczał ich strasznie powolną ewolucję, to w przypadku człowieka mechanizm wojen, pompa genetyczna inbred-outbred-inbred oraz selektywność kobiet względem partnerów - czyli mechanizm wojen wzbogacony o to - zadecydował o tak bardzo przyspieszonej ewolucji, że przeciwnicy jakiegokolwiek ewolucjonizmu sugerują, iż człowiek zbyt szybko ewoluował, a więc nie mógł ewoluować od organizmu bardzo podobnego do szympansa. Skąd wiemy, że wspólny przodek szympansa i człowieka był bardzo podobny do szympansa - przez mechanizm wojen, który zastopował ewolucję szympansów, a wraz z innymi cechami drastycznie przyspieszył ewolucję człowieka.
W całej mojej teorii, która jest trochę skomplikowana, ale bardzo estetyczna i oddaje złożoność zachowań organizmów żywych... w całej tej teorii coś było nie w porządku. Chodzi o szympanse bonobo. Wszystko wygląda na to, że szympansy karłowate bonobo, które pojawiły się jakieś 1,7 mln lat temu są młodsze od pierwszego homo habilis, który powstał 2,5 mln lat temu. Poza tym bonobo nie znają mechanizmu wojen, są pacyfistami, oraz są częściowo selektywne względem partnera. Po prostu matki odganiają nieproszone synowe, a jak tym matkom spodoba się jakaś samica, czasem nawet siłą doprowadzają synów do kopulacji z taką samicą. A to już problem dla mojej teorii.
Problem polega na tym, że bonobo są niemal tak samo odległe od nas jak szympansy zwyczajne. Ich pacyfistyczna natura i to, co napisałem wcześniej o hybrydyzacji sugerowałoby, że pierwsi ludzie byli jakąś hybrydą szympansa zwyczajnego i bonobo. Odziedziczyliśmy niby mechanizm wojen po jednych, i selektywność partnera oraz pacyfizm po drugich. Takie było moje pierwotne myślenie. Nie zgadzają się jednak daty, oraz to, że bonobo, podobnie jak szympans zwyczajny przez te 1,7 mln według mojej teorii praktycznie nie wyewoluował - albo wyewoluował bardzo słabo. Dlaczego? Nic mi się tu nie zgadzało.
Czytałem trochę o bonobo i coś mnie tknęło czytając, że bonobo nie tworzą rodzin. Intuicja podpowiadała mi, że to najistotniejszy szczegół, ale przez bardzo długo nie wiedziałem dlaczego jest to tak istotne. Dopiero dziś się domyśliłem! Jeśli bonobo nie tworzą rodzin (bardzo lubią seks - uprawiają go przy każdej okazji z każdym, głównie homoseksualnie), to nie ma mowy o pogłębieniu inbredu, czy też outbredu. Cała połać kontynentu Afrykańskiego, gdzie występują bonobo, jest wypełniona bonobo bardzo podobnymi do siebie genetycznie, choć delikatnie różnymi. Człowiek, który odziedziczył mechanizm wojen po szympansach pogłębiały swój inbred w rodzinie, a ruszając na wojnę pogłębiał outbred - stąd człowiek zaznał wielowektorowości ewolucji - ta wielowektorowa ewolucja zaznawała co jakiś czas nowych superpozycji i pojawiały się coraz to nowe inwazyjne hybrydy ludzkie (hybrydy są bardzo inwazyjne).
Bonobo nie ma rodziny - nie tworzy więc inbredu - uwalnia swoje geny na całej połaci, na której występuje cały gatunek bonobo. Pompa genetyczna inbred-outbred-inbred dla bonobo nie działa, a więc bonobo, podobnie jak szympans zwyczajny, przez 1,7 mln lat bardzo słabo ewoluował. Wciąż jednak nie jest możliwe, aby bonobo z mechanizmów wojen szympansów zwyczajnych wewoluował do pacyfisty. No chyba...
No chyba że weźmie się jeden ważny szczegół. Podobnie jak homo sapiens hybrydyzował z neandertalczykiem (typical Europeid Caucasian has some 4% genów neandertalczyka), tak pierwsi przedstawiciele rodzaju ludzkiego hybrydyzowali z szympansami. Stąd najprawdopodobniej protoplasta bonobo (w jednym z języków afrykańskich bonobo znaczy "ancestor") był hybrydą przodka szympansów zwyczajnych z przodkiem człowieka. Ten praprzodek hybrydyzował dalej z przodkami dzisiejszych szympansów zwyczajnych, a po inbred i outbred doszło do tak dużej populacji, że dalszy inbred już nie przeszkadzał. Powstał nowy gatunek. Najprawdopodobniej takich gatunków było wiele. Stąd bonobo w pewnym sensie jest dowodem na moją teorię, a nie jej przeczy - bonobo pokazuje w jakim kierunku ewolucyjnym szli pierwsi przodkowie człowieka.
Innymi słowy sam mechanizm wojen w przypadku dzisiejszych szympansów oznaczał ich strasznie powolną ewolucję, to w przypadku człowieka mechanizm wojen, pompa genetyczna inbred-outbred-inbred oraz selektywność kobiet względem partnerów - czyli mechanizm wojen wzbogacony o to - zadecydował o tak bardzo przyspieszonej ewolucji, że przeciwnicy jakiegokolwiek ewolucjonizmu sugerują, iż człowiek zbyt szybko ewoluował, a więc nie mógł ewoluować od organizmu bardzo podobnego do szympansa. Skąd wiemy, że wspólny przodek szympansa i człowieka był bardzo podobny do szympansa - przez mechanizm wojen, który zastopował ewolucję szympansów, a wraz z innymi cechami drastycznie przyspieszył ewolucję człowieka.
W całej mojej teorii, która jest trochę skomplikowana, ale bardzo estetyczna i oddaje złożoność zachowań organizmów żywych... w całej tej teorii coś było nie w porządku. Chodzi o szympanse bonobo. Wszystko wygląda na to, że szympansy karłowate bonobo, które pojawiły się jakieś 1,7 mln lat temu są młodsze od pierwszego homo habilis, który powstał 2,5 mln lat temu. Poza tym bonobo nie znają mechanizmu wojen, są pacyfistami, oraz są częściowo selektywne względem partnera. Po prostu matki odganiają nieproszone synowe, a jak tym matkom spodoba się jakaś samica, czasem nawet siłą doprowadzają synów do kopulacji z taką samicą. A to już problem dla mojej teorii.
Problem polega na tym, że bonobo są niemal tak samo odległe od nas jak szympansy zwyczajne. Ich pacyfistyczna natura i to, co napisałem wcześniej o hybrydyzacji sugerowałoby, że pierwsi ludzie byli jakąś hybrydą szympansa zwyczajnego i bonobo. Odziedziczyliśmy niby mechanizm wojen po jednych, i selektywność partnera oraz pacyfizm po drugich. Takie było moje pierwotne myślenie. Nie zgadzają się jednak daty, oraz to, że bonobo, podobnie jak szympans zwyczajny przez te 1,7 mln według mojej teorii praktycznie nie wyewoluował - albo wyewoluował bardzo słabo. Dlaczego? Nic mi się tu nie zgadzało.
Czytałem trochę o bonobo i coś mnie tknęło czytając, że bonobo nie tworzą rodzin. Intuicja podpowiadała mi, że to najistotniejszy szczegół, ale przez bardzo długo nie wiedziałem dlaczego jest to tak istotne. Dopiero dziś się domyśliłem! Jeśli bonobo nie tworzą rodzin (bardzo lubią seks - uprawiają go przy każdej okazji z każdym, głównie homoseksualnie), to nie ma mowy o pogłębieniu inbredu, czy też outbredu. Cała połać kontynentu Afrykańskiego, gdzie występują bonobo, jest wypełniona bonobo bardzo podobnymi do siebie genetycznie, choć delikatnie różnymi. Człowiek, który odziedziczył mechanizm wojen po szympansach pogłębiały swój inbred w rodzinie, a ruszając na wojnę pogłębiał outbred - stąd człowiek zaznał wielowektorowości ewolucji - ta wielowektorowa ewolucja zaznawała co jakiś czas nowych superpozycji i pojawiały się coraz to nowe inwazyjne hybrydy ludzkie (hybrydy są bardzo inwazyjne).
Bonobo nie ma rodziny - nie tworzy więc inbredu - uwalnia swoje geny na całej połaci, na której występuje cały gatunek bonobo. Pompa genetyczna inbred-outbred-inbred dla bonobo nie działa, a więc bonobo, podobnie jak szympans zwyczajny, przez 1,7 mln lat bardzo słabo ewoluował. Wciąż jednak nie jest możliwe, aby bonobo z mechanizmów wojen szympansów zwyczajnych wewoluował do pacyfisty. No chyba...
No chyba że weźmie się jeden ważny szczegół. Podobnie jak homo sapiens hybrydyzował z neandertalczykiem (typical Europeid Caucasian has some 4% genów neandertalczyka), tak pierwsi przedstawiciele rodzaju ludzkiego hybrydyzowali z szympansami. Stąd najprawdopodobniej protoplasta bonobo (w jednym z języków afrykańskich bonobo znaczy "ancestor") był hybrydą przodka szympansów zwyczajnych z przodkiem człowieka. Ten praprzodek hybrydyzował dalej z przodkami dzisiejszych szympansów zwyczajnych, a po inbred i outbred doszło do tak dużej populacji, że dalszy inbred już nie przeszkadzał. Powstał nowy gatunek. Najprawdopodobniej takich gatunków było wiele. Stąd bonobo w pewnym sensie jest dowodem na moją teorię, a nie jej przeczy - bonobo pokazuje w jakim kierunku ewolucyjnym szli pierwsi przodkowie człowieka.
E3
- aspagnito
- zaufany użytkownik
- Posty: 339
- Rejestracja: czw mar 15, 2007 6:16 pm
- Status: byk z zaświadczeniem o niekaralności, płeć księżycowa
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Proxima B
Re: EWOLUCJONIZM i antropogeneza (Pompa Genetyczna)
Ciekawy temat, ale trzeba czytać w aplikacji. Po wstępie widać, że to bardzo ciekawe.
E3
Re: EWOLUCJONIZM i antropogeneza (Pompa Genetyczna)
https://tech.wp.pl/s/wielkahistoria-pl/ ... 157118080a
Wzrost człowieka zmienia się na przestrzeni dziejów.
Wzrost człowieka zmienia się na przestrzeni dziejów.
WRÓŻKA