gdzie są Indianie?
Moderator: moderatorzy
Regulamin forum
W tematach dotyczących choroby proszę pisać w odpowiednim poddziale "dyskusji ogólnej".
W tematach dotyczących choroby proszę pisać w odpowiednim poddziale "dyskusji ogólnej".
Re: gdzie są Indianie?
Ciekawy też jest rozdział "Dwa naboje Huczącego Grzmota"
"John Smith należał do bogatszych handlarzy i uchodził za ostatniego wydrwigrosza.
On to szczególnie uwziął się na stryja i przemyśliwał, jak go unieszkodliwić. Stryj wiedział o
tym zamiarze, ale jak gdyby na przekorę niebezpieczeństwu, lubił chodzić do sklepu Smitha i
długo przesiadywać. Stały tam wygodne ławki dla gości i można było nasłuchać się
ciekawych rzeczy od bywalców. Pod płaszczykiem rubasznej dobroduszności toczyły się
między Smithem a stryjem uporczywe zapasy, ale stryj z przezornością Indianina miał oczy
szeroko otwarte.
(...)
—Halo, drogi ochlapusie! — ucieszył się Smith jego widokiem. — Zrobimy znów
jaki zakład?
—Goddam you, nie nabieraj mnie! — zgrzytnął stryj i ciężko opadł na ławę.
—Jesteś zmęczony, Huczący Grzmocie! — stwierdził kupiec ze współczuciem.
—Jestem, to prawda.
—Pewnie baba natarła ci uszu? Na takie zmęczenie najlepszy jest kieliszek rumu. Ale
szczerze ci odradzam, dzisiaj już nie pij.
—Właśnie tobie na złość wypiję. Nalej mi! — zażądał stryj.
Smith obłudnie wzniósł oczy ku górze i zawołał:
— Bóg i wy, dżentelmeni, jesteście mi świadkami, że mu odradzałem picia! Ale on
chce pić...
W sklepie było już kilku białych traperów. Kupiec napełnił kieliszek przed; stryjem,
który tym razem wręczył mu banknot dolarowy i zaraz oświadczył:
—Reszty nie zwracaj. Zatrzymaj ją na później.
—Jak chcesz.
Smith obłudnie wzniósł oczy ku górze i zawołał:
—Ile chcesz za nie?
—Nie sprzedam ci.
—Dam ci pięćdziesiąt.
—Nie.
— All right, all right! — i Smith odszedł z przesadnie pobłażliwą miną, jaką się ma
wobec rozkapryszonych dzieci.
Sklep napełniał się coraz bardziej ludźmi przybywającymi po zakupy, dla łyku
gorzałki, a przede wszystkim dla pogaduszek. Niektórzy byli tu dnia poprzedniego i poznając
teraz stryja witali go drwiącym „halo!" Stryj, jak zwykle, z całym zapałem wchłaniał
osobliwości ożywionego (ruchu w sklepie. Po drugim kieliszku rumu oparł się łokciem na
ławie, w wygodnej, na pół leżącej pozycji i z bezmyślnym uśmiechem na twarzy słuchał i
patrzał na ludzi. O swych skórkach i strzelbie zdawał się zupełnie zapominać.
—Czy lepiej się czujesz? — zagadnął go Smith.
—Znacznie lepiej — przyznał się stryj z tak szczerym westchnieniem, że wszyscy
sąsiedzi się uśmiali.
—Chciałbyś jeszcze jednego? Nie nalegam, ale pozostała jeszcze reszta z tego
dolara...
— To nalej! — stryj nie mógł się oprzeć pokusie.
Przybyło do sklepu kilku Czarnych Stóp z naszego obozu i ci starali się powstrzymać
stryja od picia. Wyglądało, jak gdyby stryj miał już trochę w czubie, (bo chwiejnym głosem
uspokajał ich i mrugnąwszy prosił, żeby zostali z nim do końca. Postanowili go pilnować.
Stryj wypił trzeci kieliszek. Smith wszczął z traperami rozmowę na temat pijaństwa
Indian. Każdy z obecnych opowiadał z swego życia jakąś przygodę, w której występował
spity i wyczyniający dzikie awantury Indianin. Rozmowa i opowieści te miały pozory
współczucia, lecz w istocie przebijała z nich pogarda rasowa. Smith drwiącymi uwagami
podsycał nastrój lekceważenia i od czasu do czasu kierował ku stryjowi niedwuznaczne
spojrzenia, niby dyskretne, jednak zrozumiałe dla wszystkich, także dla stryja. Kupiec
wyraźnie sadził się, ażeby go upokorzyć albo rozdrażnić.
Stryj zaczął zbierać się do odejścia. Smith podszedł do niego i zadrwił:
—Pilnuj się rzeki;, brachu, jest głęboka. I także daj dziś dzikim kaczkom spokój.
—Nie jestem wstawiony, pleciesz! — oburzył się stryj z uporem pijanego. — Spójrz
mi w oczy, co w nich dostrzegasz?
—Są mętne, Huczący Grzmocie, są mętne jak nigdy...
—Widzę dobrze.
—Tak się wydaje każdemu pijakowi, to wiadomo... Gdyby mi ciebie żal nie było,
gotów byłbym znowu się założyć z tobą.
—Twego żalu nie potrzebuję. Mogę się założyć.
—I znowu przegrać, biedaku?
—Wyceluję lepiej. Do czego mam strzelać?
—Jak wczoraj, do gęsi. Wal do gęsi.
—A o co się założymy?
—Ty postawisz te skórki, które przyniosłeś dzisiaj, a ja, postawię te skórki, któreś
wczoraj przegrał i jeszcze dołożę pięćdziesiąt dolarów, żeby ci pokazać, jak pewny jestem
wygranej. A ile zabijesz gęsi — to twoje.
Smith przyniósł skórki i położył je na stole, a obok nich wyliczył pięćdziesiąt
dolarów. Wszystkich obecnych wezwał na świadków zakładu, podał stryjowi rękę i rzekł do
niego:
— Teraz strzelaj i pokaż, co umiesz.
Stryj sięgnął po swą strzelbę pod ścianą, odwiódł kurek i zmierzył. Twarz miał
spokojną jak maska, nie malowało się na niej żadne uczucie. Huknął strzał — i w ogrodzeniu
z gęsiami powstało straszliwe piekło. Jakiż huragan zniszczenia, istne jatki! Kilka gęsi padło
trupem, kilkanaście trzepotało się zranionych, zaledwie kilka uszło cało.
Ludzie stali jak wryci, bardziej zdumieni i oszołomieni niż poprzedniego dnia.
Pierwszy Smith przyszedł do siebie. Z przerażenia zbladł jak zwietrzała kość na preriach.
Wściekłość zatkała mu gardło, w którym coś zaczęło bulgotać i międlić się. Dopiero po
chwili wykrztusił jakby w cichym obłędzie:
—To niie-mo-żli-we!
—Przegrałeś zakład — rzekł stryj spokojnym głosem, podczas gdy nasi ludzie, na
jego skinienie, zabierali szybko skórki i dolary ze stołu sklepowego.
—Przeklęty Indianinie! — targnął się kupiec i w powietrzu czynił rękoma wariackie,
bezrozumne ruchy.
—To nie-mo-żli-we, panowie! — teraz już ryczał do obecnych skwaterów, jak gdyby
szukając u nich pomocy. Lecz żaden z nich nie ruszał się.
—To niemożliwe! — krzyczał Smith z uporem i chwytał się za głowę.
Gdy skórki były już na dworze, stryj wyprostował się i z całą powagą podszedł do
Smitha. Uderzając go palcem w pierś oświadczył głośno, żeby wszyscy słyszeli:
— To całkiem możliwe, przyłapany oszuście! Wczoraj za moimi plecami
wyciągnąłeś z mej lufy śrut, dlatego łatwo ci przyszło wygrać zakład. Dziś zrobiłeś to samo,
a jednak przegrałeś. Na drugi raz, biały bracie, nie zapomnij wyciągnąć także i drugiego
ładunku śrutowego. Dzisiaj w lufie były dwa naboje — i widzisz, jaki dobry skutek na
gęsiach. Znalazł się ktoś chytrzejszy niż ty, hultaju, hauk.
Stryj zamaszyście okrył się kocem i wyszedł. W drzwiach rzucił na odchodnym:
—A gęsi — sam sobie zjedz.
Oto zabawna przygoda stryja Huczącego Grzmota w osiedlu Fortu Renton. Dzięki
niej zasłynął na preriach i zyskał sobie przydomek Dwóch Naboi. Na trop oszustwa Smitha
wpadł podczas wielogodzinnych rozmyślań nad brzegiem Missouri. W tym czasie znowu
odzyskał — jak często nam opowiadał — swoją duszę i chęć do walki z oszustem.
Przygoda miała jeszcze jeden dodatni skutek: wyleczyła stryja z pociągu do gorzałki".
"Mały Bizon" Arkady Fiedler
"John Smith należał do bogatszych handlarzy i uchodził za ostatniego wydrwigrosza.
On to szczególnie uwziął się na stryja i przemyśliwał, jak go unieszkodliwić. Stryj wiedział o
tym zamiarze, ale jak gdyby na przekorę niebezpieczeństwu, lubił chodzić do sklepu Smitha i
długo przesiadywać. Stały tam wygodne ławki dla gości i można było nasłuchać się
ciekawych rzeczy od bywalców. Pod płaszczykiem rubasznej dobroduszności toczyły się
między Smithem a stryjem uporczywe zapasy, ale stryj z przezornością Indianina miał oczy
szeroko otwarte.
(...)
—Halo, drogi ochlapusie! — ucieszył się Smith jego widokiem. — Zrobimy znów
jaki zakład?
—Goddam you, nie nabieraj mnie! — zgrzytnął stryj i ciężko opadł na ławę.
—Jesteś zmęczony, Huczący Grzmocie! — stwierdził kupiec ze współczuciem.
—Jestem, to prawda.
—Pewnie baba natarła ci uszu? Na takie zmęczenie najlepszy jest kieliszek rumu. Ale
szczerze ci odradzam, dzisiaj już nie pij.
—Właśnie tobie na złość wypiję. Nalej mi! — zażądał stryj.
Smith obłudnie wzniósł oczy ku górze i zawołał:
— Bóg i wy, dżentelmeni, jesteście mi świadkami, że mu odradzałem picia! Ale on
chce pić...
W sklepie było już kilku białych traperów. Kupiec napełnił kieliszek przed; stryjem,
który tym razem wręczył mu banknot dolarowy i zaraz oświadczył:
—Reszty nie zwracaj. Zatrzymaj ją na później.
—Jak chcesz.
Smith obłudnie wzniósł oczy ku górze i zawołał:
—Ile chcesz za nie?
—Nie sprzedam ci.
—Dam ci pięćdziesiąt.
—Nie.
— All right, all right! — i Smith odszedł z przesadnie pobłażliwą miną, jaką się ma
wobec rozkapryszonych dzieci.
Sklep napełniał się coraz bardziej ludźmi przybywającymi po zakupy, dla łyku
gorzałki, a przede wszystkim dla pogaduszek. Niektórzy byli tu dnia poprzedniego i poznając
teraz stryja witali go drwiącym „halo!" Stryj, jak zwykle, z całym zapałem wchłaniał
osobliwości ożywionego (ruchu w sklepie. Po drugim kieliszku rumu oparł się łokciem na
ławie, w wygodnej, na pół leżącej pozycji i z bezmyślnym uśmiechem na twarzy słuchał i
patrzał na ludzi. O swych skórkach i strzelbie zdawał się zupełnie zapominać.
—Czy lepiej się czujesz? — zagadnął go Smith.
—Znacznie lepiej — przyznał się stryj z tak szczerym westchnieniem, że wszyscy
sąsiedzi się uśmiali.
—Chciałbyś jeszcze jednego? Nie nalegam, ale pozostała jeszcze reszta z tego
dolara...
— To nalej! — stryj nie mógł się oprzeć pokusie.
Przybyło do sklepu kilku Czarnych Stóp z naszego obozu i ci starali się powstrzymać
stryja od picia. Wyglądało, jak gdyby stryj miał już trochę w czubie, (bo chwiejnym głosem
uspokajał ich i mrugnąwszy prosił, żeby zostali z nim do końca. Postanowili go pilnować.
Stryj wypił trzeci kieliszek. Smith wszczął z traperami rozmowę na temat pijaństwa
Indian. Każdy z obecnych opowiadał z swego życia jakąś przygodę, w której występował
spity i wyczyniający dzikie awantury Indianin. Rozmowa i opowieści te miały pozory
współczucia, lecz w istocie przebijała z nich pogarda rasowa. Smith drwiącymi uwagami
podsycał nastrój lekceważenia i od czasu do czasu kierował ku stryjowi niedwuznaczne
spojrzenia, niby dyskretne, jednak zrozumiałe dla wszystkich, także dla stryja. Kupiec
wyraźnie sadził się, ażeby go upokorzyć albo rozdrażnić.
Stryj zaczął zbierać się do odejścia. Smith podszedł do niego i zadrwił:
—Pilnuj się rzeki;, brachu, jest głęboka. I także daj dziś dzikim kaczkom spokój.
—Nie jestem wstawiony, pleciesz! — oburzył się stryj z uporem pijanego. — Spójrz
mi w oczy, co w nich dostrzegasz?
—Są mętne, Huczący Grzmocie, są mętne jak nigdy...
—Widzę dobrze.
—Tak się wydaje każdemu pijakowi, to wiadomo... Gdyby mi ciebie żal nie było,
gotów byłbym znowu się założyć z tobą.
—Twego żalu nie potrzebuję. Mogę się założyć.
—I znowu przegrać, biedaku?
—Wyceluję lepiej. Do czego mam strzelać?
—Jak wczoraj, do gęsi. Wal do gęsi.
—A o co się założymy?
—Ty postawisz te skórki, które przyniosłeś dzisiaj, a ja, postawię te skórki, któreś
wczoraj przegrał i jeszcze dołożę pięćdziesiąt dolarów, żeby ci pokazać, jak pewny jestem
wygranej. A ile zabijesz gęsi — to twoje.
Smith przyniósł skórki i położył je na stole, a obok nich wyliczył pięćdziesiąt
dolarów. Wszystkich obecnych wezwał na świadków zakładu, podał stryjowi rękę i rzekł do
niego:
— Teraz strzelaj i pokaż, co umiesz.
Stryj sięgnął po swą strzelbę pod ścianą, odwiódł kurek i zmierzył. Twarz miał
spokojną jak maska, nie malowało się na niej żadne uczucie. Huknął strzał — i w ogrodzeniu
z gęsiami powstało straszliwe piekło. Jakiż huragan zniszczenia, istne jatki! Kilka gęsi padło
trupem, kilkanaście trzepotało się zranionych, zaledwie kilka uszło cało.
Ludzie stali jak wryci, bardziej zdumieni i oszołomieni niż poprzedniego dnia.
Pierwszy Smith przyszedł do siebie. Z przerażenia zbladł jak zwietrzała kość na preriach.
Wściekłość zatkała mu gardło, w którym coś zaczęło bulgotać i międlić się. Dopiero po
chwili wykrztusił jakby w cichym obłędzie:
—To niie-mo-żli-we!
—Przegrałeś zakład — rzekł stryj spokojnym głosem, podczas gdy nasi ludzie, na
jego skinienie, zabierali szybko skórki i dolary ze stołu sklepowego.
—Przeklęty Indianinie! — targnął się kupiec i w powietrzu czynił rękoma wariackie,
bezrozumne ruchy.
—To nie-mo-żli-we, panowie! — teraz już ryczał do obecnych skwaterów, jak gdyby
szukając u nich pomocy. Lecz żaden z nich nie ruszał się.
—To niemożliwe! — krzyczał Smith z uporem i chwytał się za głowę.
Gdy skórki były już na dworze, stryj wyprostował się i z całą powagą podszedł do
Smitha. Uderzając go palcem w pierś oświadczył głośno, żeby wszyscy słyszeli:
— To całkiem możliwe, przyłapany oszuście! Wczoraj za moimi plecami
wyciągnąłeś z mej lufy śrut, dlatego łatwo ci przyszło wygrać zakład. Dziś zrobiłeś to samo,
a jednak przegrałeś. Na drugi raz, biały bracie, nie zapomnij wyciągnąć także i drugiego
ładunku śrutowego. Dzisiaj w lufie były dwa naboje — i widzisz, jaki dobry skutek na
gęsiach. Znalazł się ktoś chytrzejszy niż ty, hultaju, hauk.
Stryj zamaszyście okrył się kocem i wyszedł. W drzwiach rzucił na odchodnym:
—A gęsi — sam sobie zjedz.
Oto zabawna przygoda stryja Huczącego Grzmota w osiedlu Fortu Renton. Dzięki
niej zasłynął na preriach i zyskał sobie przydomek Dwóch Naboi. Na trop oszustwa Smitha
wpadł podczas wielogodzinnych rozmyślań nad brzegiem Missouri. W tym czasie znowu
odzyskał — jak często nam opowiadał — swoją duszę i chęć do walki z oszustem.
Przygoda miała jeszcze jeden dodatni skutek: wyleczyła stryja z pociągu do gorzałki".
"Mały Bizon" Arkady Fiedler
Re: gdzie są Indianie?
"Indianie walczą o pół miliarda dolarów odszkodowania od amerykańskich koncernów piwnych
„Mam 52 lata i przychodzę tu, ponieważ jestem alkoholikiem. Uwielbiam alkohol. To eliksir życia. Każdego dnia budzę się z potwornym kacem, ale jestem sprytny, wypijam wtedy ze cztery litry wody. Jak mam szczęście, znajdę puszkę piwa na ulicy”, wyznaje Łysy Orzeł ze szczepu Siuksów Oglala.
Mężczyzna ma chatę w rezerwacie Pine Ridge w Dakocie Południowej, ale całe dnie spędza zamroczony na jedynej ulicy miasteczka Whiteclay.
Woda ognista z Whiteclay
Wraz z nim zataczają się lub apatycznie siedzą pod ścianami inni Indianie, potomkowie wojowników z plemienia, które wydało okrytych sławą wodzów – Siedzącego Byka, Szalonego Konia i Czerwoną Chmurę.
Osada położona jest w stanie Nebraska, kilkaset metrów od granicy z Dakotą Południową. W Whiteclay mieszka tylko 11 ludzi. Jest kilka zrujnowanych budynków po obu stronach Highway 87, sklep spożywczy oraz cztery sklepy monopolowe. Trudno uwierzyć, ale Whiteclay jest jednym z największych ośrodków handlu alkoholem w USA. Każdego roku sprzedaje się tu 4,9 mln puszek piwa i mocniejszego alkoholu słodowego – ponad 13 tys. puszek dziennie. Kupują niemal wyłącznie Indianie przychodzący z Pine Ridge".
https://www.tygodnikprzeglad.pl/biali-r ... a-siuksow/
„Mam 52 lata i przychodzę tu, ponieważ jestem alkoholikiem. Uwielbiam alkohol. To eliksir życia. Każdego dnia budzę się z potwornym kacem, ale jestem sprytny, wypijam wtedy ze cztery litry wody. Jak mam szczęście, znajdę puszkę piwa na ulicy”, wyznaje Łysy Orzeł ze szczepu Siuksów Oglala.
Mężczyzna ma chatę w rezerwacie Pine Ridge w Dakocie Południowej, ale całe dnie spędza zamroczony na jedynej ulicy miasteczka Whiteclay.
Woda ognista z Whiteclay
Wraz z nim zataczają się lub apatycznie siedzą pod ścianami inni Indianie, potomkowie wojowników z plemienia, które wydało okrytych sławą wodzów – Siedzącego Byka, Szalonego Konia i Czerwoną Chmurę.
Osada położona jest w stanie Nebraska, kilkaset metrów od granicy z Dakotą Południową. W Whiteclay mieszka tylko 11 ludzi. Jest kilka zrujnowanych budynków po obu stronach Highway 87, sklep spożywczy oraz cztery sklepy monopolowe. Trudno uwierzyć, ale Whiteclay jest jednym z największych ośrodków handlu alkoholem w USA. Każdego roku sprzedaje się tu 4,9 mln puszek piwa i mocniejszego alkoholu słodowego – ponad 13 tys. puszek dziennie. Kupują niemal wyłącznie Indianie przychodzący z Pine Ridge".
https://www.tygodnikprzeglad.pl/biali-r ... a-siuksow/
Re: gdzie są Indianie?
Na takie zdjęcie czekaliśmy?
"Papież przeprosił w imieniu Kościoła za katolickie szkoły rezydencjalne, które przez dekady stanowiły narzędzie prześladowań i eksterminacji rdzennej ludności Kanady".
https://tvn24.pl/swiat/watykan-wizyta-d ... ne-5658499
"Papież przeprosił w imieniu Kościoła za katolickie szkoły rezydencjalne, które przez dekady stanowiły narzędzie prześladowań i eksterminacji rdzennej ludności Kanady".
https://tvn24.pl/swiat/watykan-wizyta-d ... ne-5658499
Re: gdzie są Indianie?
"Czarno na białym"
"Dzieci nie tego Boga"
Pierwszy reportaż z cyklu "Kanada pachnąca cierpieniem" o dramacie rdzennych mieszkańców Kanady. Trzy miliardy dolarów to kwota odszkodowania, jaką rząd Kanady wypłacił byłym wychowankom tak zwanych szkół rezydencjalnych. Przez 115 lat kierowano tam siłą dzieci rdzennych mieszkańców. Było ich ponad 150 tysięcy, a wiele z nich nigdy nie wróciło do domów".
https://tvn24.pl/go/programy,7/czarno-n ... 789,666002
"Dzieci nie tego Boga"
Pierwszy reportaż z cyklu "Kanada pachnąca cierpieniem" o dramacie rdzennych mieszkańców Kanady. Trzy miliardy dolarów to kwota odszkodowania, jaką rząd Kanady wypłacił byłym wychowankom tak zwanych szkół rezydencjalnych. Przez 115 lat kierowano tam siłą dzieci rdzennych mieszkańców. Było ich ponad 150 tysięcy, a wiele z nich nigdy nie wróciło do domów".
https://tvn24.pl/go/programy,7/czarno-n ... 789,666002
Re: gdzie są Indianie?
"Pielgrzymka pokutna" Papieża Franciszka do Kanady.
Całuje rękę wodza Indian?
Coś tu polityką zalatuje. Kanada jest raczej lewicowa.
Kościół Katolicki teraz szuka swojego miejsca we współczesnej światowej polityce? Ciekawe co kombinują i komu to się przysłuży.
https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/202 ... e-pokutna/
Całuje rękę wodza Indian?
Coś tu polityką zalatuje. Kanada jest raczej lewicowa.
Kościół Katolicki teraz szuka swojego miejsca we współczesnej światowej polityce? Ciekawe co kombinują i komu to się przysłuży.
https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/202 ... e-pokutna/
Re: gdzie są Indianie?
Nie można głosić Boga w sposób, który jest sprzeczny z Bogiem.
Trochę szkoda, że sam Bóg nie reagował na pomyłki teologiczne, polityczne i przestępstwa swoich wiernych. Zobaczył z nieba, że go zniekształcają, wypaczają i doprowadzają do absurdu, to powinien nieco się objawić. Kiedy ludzie mylą się co do praw fizyki, to Wszechświat szybko im to udowadnia.
https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/202 ... ref=slider
Trochę szkoda, że sam Bóg nie reagował na pomyłki teologiczne, polityczne i przestępstwa swoich wiernych. Zobaczył z nieba, że go zniekształcają, wypaczają i doprowadzają do absurdu, to powinien nieco się objawić. Kiedy ludzie mylą się co do praw fizyki, to Wszechświat szybko im to udowadnia.
https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/202 ... ref=slider
Re: gdzie są Indianie?
"Taniec życia i pieśń śmierci. Historia Apaczów Cochise'a i Geronima"
Zofia Kozimor
"Walczyłem z wami długo i ze wszystkich sił. Zabiłem wielu waszych ludzi, lecz gdy ginęli jedni, dużo innych przychodziło na ich miejsce, a gdy ginął jeden Indianin, na jego miejsce nie przychodził nikt. I tak wielki lud, który przyjął was życzliwie na swej ziemi, stał się słabą grupą umykającą przed żołnierzami, jak jeleń umyka przed myśliwym. Czy zniknie on zupełnie z powierzchni ziemi, czy kilku z nas żyć będzie jeszcze kilka lat, żeby zobaczyć, jak słońce wschodzi nad tymi górami, naszą ziemią ojczystą?
/Cochise/
To jest moja ziemia, mój dom, ziemia moich ojców, na którą domagam się zezwolenia powrotu. Tam chcę spędzić swoje ostatnie dni i zostać pogrzebany wśród tamtejszych gór. Jeśli to się ziści, umrę spokojnie w poczuciu, że mój lud, wrócony rodzinnym stronom, będzie się rozmnażał, zamiast szczupleć, i nasze imię nie zaginie.
/Geronimo/
Nigdy już nie będą wolni. Nigdy już nie odzyskają odebranej im ziemi.
Walecznych Apaczów spowijają mity i legendy. Podziwiamy ich męstwo, fascynuje nas ich więź z naturą. Biały człowiek zniszczył ich kulturę, zagrabił ich ziemię, odebrał im dzieci i zmusił do porzucenia wiary przodków. Żyją w rezerwatach, setki razy okłamywani i marginalizowani.
Apacze nie zniknęli. Usiądźmy z nimi w kręgu przy ognisku, posłuchajmy ich pieśni. Usłyszmy o ich historii i kulturze, o ich zwyczajach i tradycjach, o ich dolach i niedolach. O historii świata, który pogardliwie został nazwany „nowym”, ale dla nich od zawsze był domem. To wielki zaszczyt.
Poznaj bolesną prawdę o zapomnianych ludziach".
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5047497 ... i-geronima
"Apacze"
Edwin Sweeney
"Biografia wodza szczepu Chokonen Apaczów Chiricahua, uważanego za jednego z najwybitniejszych wodzów i strategów indiańskich. Autor przebadał staranie lokalne archiwa, tak amerykańskie, jak i meksykańskie i pod pretekstem niejako przyglądania się jednemu ze sławniejszych wodzów Indian połowy wieku XIX powstał stworzył obraz dziejów ludu Apaczów".
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4799895/apacze
Zofia Kozimor
"Walczyłem z wami długo i ze wszystkich sił. Zabiłem wielu waszych ludzi, lecz gdy ginęli jedni, dużo innych przychodziło na ich miejsce, a gdy ginął jeden Indianin, na jego miejsce nie przychodził nikt. I tak wielki lud, który przyjął was życzliwie na swej ziemi, stał się słabą grupą umykającą przed żołnierzami, jak jeleń umyka przed myśliwym. Czy zniknie on zupełnie z powierzchni ziemi, czy kilku z nas żyć będzie jeszcze kilka lat, żeby zobaczyć, jak słońce wschodzi nad tymi górami, naszą ziemią ojczystą?
/Cochise/
To jest moja ziemia, mój dom, ziemia moich ojców, na którą domagam się zezwolenia powrotu. Tam chcę spędzić swoje ostatnie dni i zostać pogrzebany wśród tamtejszych gór. Jeśli to się ziści, umrę spokojnie w poczuciu, że mój lud, wrócony rodzinnym stronom, będzie się rozmnażał, zamiast szczupleć, i nasze imię nie zaginie.
/Geronimo/
Nigdy już nie będą wolni. Nigdy już nie odzyskają odebranej im ziemi.
Walecznych Apaczów spowijają mity i legendy. Podziwiamy ich męstwo, fascynuje nas ich więź z naturą. Biały człowiek zniszczył ich kulturę, zagrabił ich ziemię, odebrał im dzieci i zmusił do porzucenia wiary przodków. Żyją w rezerwatach, setki razy okłamywani i marginalizowani.
Apacze nie zniknęli. Usiądźmy z nimi w kręgu przy ognisku, posłuchajmy ich pieśni. Usłyszmy o ich historii i kulturze, o ich zwyczajach i tradycjach, o ich dolach i niedolach. O historii świata, który pogardliwie został nazwany „nowym”, ale dla nich od zawsze był domem. To wielki zaszczyt.
Poznaj bolesną prawdę o zapomnianych ludziach".
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5047497 ... i-geronima
"Apacze"
Edwin Sweeney
"Biografia wodza szczepu Chokonen Apaczów Chiricahua, uważanego za jednego z najwybitniejszych wodzów i strategów indiańskich. Autor przebadał staranie lokalne archiwa, tak amerykańskie, jak i meksykańskie i pod pretekstem niejako przyglądania się jednemu ze sławniejszych wodzów Indian połowy wieku XIX powstał stworzył obraz dziejów ludu Apaczów".
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4799895/apacze
Re: gdzie są Indianie?
W indiana
Peacers
Nieuki uczony
Peacers
Nieuki uczony
streszcze podreczniki i książki i publikacje słowami którymi antoni kępiński rozpoczyna książke pt. Schizofrenia:
Dla tych co czują więcej i więcej wiedzą.
Dla tych co czują więcej i więcej wiedzą.