Dlaczego warto studiować Biblię
Moderator: moderatorzy
Regulamin forum
W tematach dotyczących choroby proszę pisać w odpowiednim poddziale "dyskusji ogólnej".
W tematach dotyczących choroby proszę pisać w odpowiednim poddziale "dyskusji ogólnej".
Re: Dlaczego warto studiować Biblię
"Uchodźcy. Czy znajdą kiedyś dom?"
Ludzie poszukujący schronienia
„Koniec XX wieku nie położył kresu przelewowi krwi i prześladowaniom, które zmuszają ludzi do ratowania życia ucieczką. Dziesiątki milionów osób rozpoczęło nowe tysiąclecie w obozach dla uchodźców albo innych tymczasowych schronieniach ze świadomością, że jeśli tylko ośmielą się wrócić do domu, zginą” (Bill Frelick, amerykański Komitet do spraw Uchodźców).
(...)
Problem uchodźców nabrał nowego wymiaru po pierwszej wojnie światowej. Mocarstwa się rozpadły, a mniejszości etniczne doznały prześladowań. W rezultacie miliony Europejczyków szukało schronienia w obcych krajach. Druga wojna światowa — znacznie bardziej niszczycielska niż pierwsza — zmusiła kolejne miliony ludzi do opuszczenia domów. Od roku 1945 wojny mają mniejszy zasięg, ale ludność cywilna cierpi tak samo.
„Chociaż wojny zawsze przyczyniały się do zwiększenia liczby uchodźców, to dopiero w XX wieku konflikty międzynarodowe zaczęły odbijać się na całej ludności” — wyjaśnia Gil Loescher w wydanej w 1993 roku książce Beyond Charity — International Cooperation and the Global Refugee Crisis (Nie tylko dobroczynność — współpraca międzynarodowa a globalny problem uchodźstwa). „Brak rozróżnienia na żołnierzy i cywilów sprawił, że olbrzymia liczba uchodźców musiała rozpaczliwie szukać schronienia przed spustoszeniem, jakie niesie masowa przemoc”.
Co więcej, wiele obecnych konfliktów to wojny domowe, które zbierają przerażające żniwo nie tylko wśród mężczyzn zdolnych do walki, ale także wśród kobiet i dzieci. Niektóre z tych zatargów zdają się nie mieć końca, gdyż źródłem ich są głęboko zakorzenione podziały etniczne i religijne. W pewnym kraju afrykańskim, gdzie „obecna faza wojny domowej” trwa już 18 lat, są cztery miliony uchodźców wewnętrznych, a setki tysięcy uciekły za granicę.
Dla udręczonej wojną ludności cywilnej jedynym wyjściem niezmiennie okazuje się opuszczenie domu. „Uchodźcy porzucają ojczyznę i starają się przedostać do innego kraju nie z wyboru ani dla wygody, tylko z absolutnej konieczności” — wyjaśniono w raporcie The State of the World’s Refugees 1997-98 (Sytuacja uchodźców na świecie w latach 1997-1998). Ale obecnie uzyskanie pozwolenia na przekroczenie granicy wcale nie jest takie łatwe.
(...)
Oprócz uchodźców, którzy opuścili swój kraj, i uchodźców wewnętrznych trzeba też wziąć pod uwagę rosnącą liczbę osób migrujących z przyczyn ekonomicznych. Jest ich coraz więcej z kilku powodów. Przepaść między bogatymi a biednymi państwami ciągle się powiększa, a programy telewizyjne każdego dnia ostentacyjnie prezentują najbiedniejszym mieszkańcom naszego globu dostatni styl życia w innych rejonach. Łatwiej jest dziś podróżować po całym świecie, a granice nie stanowią już wielkiej przeszkody. Na decyzję o wyjeździe do bogatszego kraju wpłynąć też może tocząca się wojna domowa oraz dyskryminacja ze względów etnicznych lub religijnych.
Ale podczas gdy jedni imigranci — najczęściej mający krewnych w krajach uprzemysłowionych — odnoszą sukces, inni rujnują sobie życie. Szczególne niebezpieczeństwa czyhają na tych, którzy wpadają w ręce przemytników (zobacz załączone ramki). Rodzina, która z przyczyn ekonomicznych myśli o wyjeździe, powinna starannie rozważyć te zagrożenia.
W roku 1996 na Morzu Śródziemnym wywrócił się stary statek i zatonęło 280 osób. Ofiarami byli emigranci z Indii, Pakistanu i Sri Lanki. Za transport do Europy zapłacili od 6000 do 8000 dolarów. Katastrofę morską poprzedziły całe tygodnie głodu, pragnienia i brutalnego traktowania. Ich wyprawa po złote runo okazała się koszmarem zakończonym tragedią.
W zasadzie każdy uchodźca, wysiedleniec albo nielegalny imigrant miałby do opowiedzenia swoją własną wstrząsającą historię. Niezależnie od tego, co ich wygnało z domu — wojna, prześladowanie czy nędza — doznane przez nich cierpienie rodzi pytania: Czy ten problem zostanie kiedykolwiek rozwiązany? A może raczej fala uchodźców będzie stale rosła?
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... 2-stycznia
Ludzie poszukujący schronienia
„Koniec XX wieku nie położył kresu przelewowi krwi i prześladowaniom, które zmuszają ludzi do ratowania życia ucieczką. Dziesiątki milionów osób rozpoczęło nowe tysiąclecie w obozach dla uchodźców albo innych tymczasowych schronieniach ze świadomością, że jeśli tylko ośmielą się wrócić do domu, zginą” (Bill Frelick, amerykański Komitet do spraw Uchodźców).
(...)
Problem uchodźców nabrał nowego wymiaru po pierwszej wojnie światowej. Mocarstwa się rozpadły, a mniejszości etniczne doznały prześladowań. W rezultacie miliony Europejczyków szukało schronienia w obcych krajach. Druga wojna światowa — znacznie bardziej niszczycielska niż pierwsza — zmusiła kolejne miliony ludzi do opuszczenia domów. Od roku 1945 wojny mają mniejszy zasięg, ale ludność cywilna cierpi tak samo.
„Chociaż wojny zawsze przyczyniały się do zwiększenia liczby uchodźców, to dopiero w XX wieku konflikty międzynarodowe zaczęły odbijać się na całej ludności” — wyjaśnia Gil Loescher w wydanej w 1993 roku książce Beyond Charity — International Cooperation and the Global Refugee Crisis (Nie tylko dobroczynność — współpraca międzynarodowa a globalny problem uchodźstwa). „Brak rozróżnienia na żołnierzy i cywilów sprawił, że olbrzymia liczba uchodźców musiała rozpaczliwie szukać schronienia przed spustoszeniem, jakie niesie masowa przemoc”.
Co więcej, wiele obecnych konfliktów to wojny domowe, które zbierają przerażające żniwo nie tylko wśród mężczyzn zdolnych do walki, ale także wśród kobiet i dzieci. Niektóre z tych zatargów zdają się nie mieć końca, gdyż źródłem ich są głęboko zakorzenione podziały etniczne i religijne. W pewnym kraju afrykańskim, gdzie „obecna faza wojny domowej” trwa już 18 lat, są cztery miliony uchodźców wewnętrznych, a setki tysięcy uciekły za granicę.
Dla udręczonej wojną ludności cywilnej jedynym wyjściem niezmiennie okazuje się opuszczenie domu. „Uchodźcy porzucają ojczyznę i starają się przedostać do innego kraju nie z wyboru ani dla wygody, tylko z absolutnej konieczności” — wyjaśniono w raporcie The State of the World’s Refugees 1997-98 (Sytuacja uchodźców na świecie w latach 1997-1998). Ale obecnie uzyskanie pozwolenia na przekroczenie granicy wcale nie jest takie łatwe.
(...)
Oprócz uchodźców, którzy opuścili swój kraj, i uchodźców wewnętrznych trzeba też wziąć pod uwagę rosnącą liczbę osób migrujących z przyczyn ekonomicznych. Jest ich coraz więcej z kilku powodów. Przepaść między bogatymi a biednymi państwami ciągle się powiększa, a programy telewizyjne każdego dnia ostentacyjnie prezentują najbiedniejszym mieszkańcom naszego globu dostatni styl życia w innych rejonach. Łatwiej jest dziś podróżować po całym świecie, a granice nie stanowią już wielkiej przeszkody. Na decyzję o wyjeździe do bogatszego kraju wpłynąć też może tocząca się wojna domowa oraz dyskryminacja ze względów etnicznych lub religijnych.
Ale podczas gdy jedni imigranci — najczęściej mający krewnych w krajach uprzemysłowionych — odnoszą sukces, inni rujnują sobie życie. Szczególne niebezpieczeństwa czyhają na tych, którzy wpadają w ręce przemytników (zobacz załączone ramki). Rodzina, która z przyczyn ekonomicznych myśli o wyjeździe, powinna starannie rozważyć te zagrożenia.
W roku 1996 na Morzu Śródziemnym wywrócił się stary statek i zatonęło 280 osób. Ofiarami byli emigranci z Indii, Pakistanu i Sri Lanki. Za transport do Europy zapłacili od 6000 do 8000 dolarów. Katastrofę morską poprzedziły całe tygodnie głodu, pragnienia i brutalnego traktowania. Ich wyprawa po złote runo okazała się koszmarem zakończonym tragedią.
W zasadzie każdy uchodźca, wysiedleniec albo nielegalny imigrant miałby do opowiedzenia swoją własną wstrząsającą historię. Niezależnie od tego, co ich wygnało z domu — wojna, prześladowanie czy nędza — doznane przez nich cierpienie rodzi pytania: Czy ten problem zostanie kiedykolwiek rozwiązany? A może raczej fala uchodźców będzie stale rosła?
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... 2-stycznia
Re: Dlaczego warto studiować Biblię
"Nauczyciele. Co byśmy bez nich zrobili".
Dlaczego potrzebujemy nauczycieli?
„Jeden dzień z wybitnym nauczycielem znaczy więcej niż tysiąc dni zgłębiania ksiąg” (przysłowie japońskie).
(...)
Jacy nauczyciele wywierają na uczniów największy wpływ? W książce o nauczaniu William Ayers tak odpowiada: „Dobre nauczanie to przede wszystkim pełen poświęcenia i troski, oddany uczniom nauczyciel. (...) Dobre nauczanie nie jest kwestią techniki, stylu, planowania czy określonych działań. (...) Decydującą rolę w sztuce nauczania odgrywa miłość” (To Teach — The Journey of a Teacher). Kto zatem odnosi sukcesy w tym zawodzie? Zdaniem Williama Ayersa „ten nauczyciel, który trafił ci do serca, który cię zrozumiał, zainteresował się tobą jako odrębną indywidualnością, potrafił cię zarazić swoją pasją — muzyką, matematyką, łaciną, latawcami — i wzniecić w tobie zapał”.
(...)
Broń palna w szkołach?
Niedawne napady w amerykańskich szkołach dowodzą, że zjawiska tego — przemocy z użyciem broni palnej — nie można uznać za marginesowe. George S. Morrison pisze w książce Teaching in America: „Ocenia się, że do 87 125 publicznych szkół państwowych codziennie przemyca się jakieś 135 000 sztuk broni palnej. Żeby zmniejszyć tę liczbę, stosowane są wykrywacze metalu, kamery, specjalnie tresowane psy, reagujące na zapach broni, karty identyfikacyjne, a poza tym przeszukuje się szafki uczniowskie i wprowadza zakazy przynoszenia do szkoły jakichkolwiek toreb bądź plecaków”. Skoro potrzebne są aż takie środki ostrożności, ktoś mógłby zapytać: mowa tu o szkołach czy raczej o więzieniach? Z cytowanego źródła wynika, że ponad 6000 uczniów relegowano ze szkół za przynoszenie broni!
(...)
Iris mówi: „W Nowym Jorku brakuje nauczycieli, zwłaszcza matematyki i innych przedmiotów ścisłych. Wszędzie znajdą lepszą pracę. Dlatego w nowojorskich szkołach zatrudnia się tylu obcokrajowców”.
Od nauczycieli naprawdę wiele się wymaga. Co ich motywuje, co sprawia, że nie rezygnują? Na te pytania spróbujemy odpowiedzieć w artykule zamykającym tę serię".
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... 02/8-marca
"Obyś cudze dzieci uczył!" - tak złorzeczyli sobie starożytni Izraelici.
Dlaczego potrzebujemy nauczycieli?
„Jeden dzień z wybitnym nauczycielem znaczy więcej niż tysiąc dni zgłębiania ksiąg” (przysłowie japońskie).
(...)
Jacy nauczyciele wywierają na uczniów największy wpływ? W książce o nauczaniu William Ayers tak odpowiada: „Dobre nauczanie to przede wszystkim pełen poświęcenia i troski, oddany uczniom nauczyciel. (...) Dobre nauczanie nie jest kwestią techniki, stylu, planowania czy określonych działań. (...) Decydującą rolę w sztuce nauczania odgrywa miłość” (To Teach — The Journey of a Teacher). Kto zatem odnosi sukcesy w tym zawodzie? Zdaniem Williama Ayersa „ten nauczyciel, który trafił ci do serca, który cię zrozumiał, zainteresował się tobą jako odrębną indywidualnością, potrafił cię zarazić swoją pasją — muzyką, matematyką, łaciną, latawcami — i wzniecić w tobie zapał”.
(...)
Broń palna w szkołach?
Niedawne napady w amerykańskich szkołach dowodzą, że zjawiska tego — przemocy z użyciem broni palnej — nie można uznać za marginesowe. George S. Morrison pisze w książce Teaching in America: „Ocenia się, że do 87 125 publicznych szkół państwowych codziennie przemyca się jakieś 135 000 sztuk broni palnej. Żeby zmniejszyć tę liczbę, stosowane są wykrywacze metalu, kamery, specjalnie tresowane psy, reagujące na zapach broni, karty identyfikacyjne, a poza tym przeszukuje się szafki uczniowskie i wprowadza zakazy przynoszenia do szkoły jakichkolwiek toreb bądź plecaków”. Skoro potrzebne są aż takie środki ostrożności, ktoś mógłby zapytać: mowa tu o szkołach czy raczej o więzieniach? Z cytowanego źródła wynika, że ponad 6000 uczniów relegowano ze szkół za przynoszenie broni!
(...)
Iris mówi: „W Nowym Jorku brakuje nauczycieli, zwłaszcza matematyki i innych przedmiotów ścisłych. Wszędzie znajdą lepszą pracę. Dlatego w nowojorskich szkołach zatrudnia się tylu obcokrajowców”.
Od nauczycieli naprawdę wiele się wymaga. Co ich motywuje, co sprawia, że nie rezygnują? Na te pytania spróbujemy odpowiedzieć w artykule zamykającym tę serię".
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... 02/8-marca
"Obyś cudze dzieci uczył!" - tak złorzeczyli sobie starożytni Izraelici.
Re: Dlaczego warto studiować Biblię
"Trzęsienia ziemi. Relacje naocznych świadków".
Anatomia trzęsienia ziemi
„TAK BARDZO PRZYWYKLIŚMY DO ŻYCIA NA STABILNEJ ZIEMI, ŻE GDY ZACZYNA DRŻEĆ, WPADAMY W PRZERAŻENIE” (F. W. Lane, THE VIOLENT EARTH).
„TRZĘSIENIA ZIEMI należą do najpotężniejszych i najbardziej niszczycielskich sił natury” — oświadczono w dziele The World Book Encyclopedia. W stwierdzeniu tym nie ma ani krzty przesady, ponieważ energia wyzwalana podczas silnego wstrząsu bywa 10 000 razy większa od energii uwolnionej podczas wybuchu pierwszej bomby atomowej! Co gorsza, wstrząsy sejsmiczne mogą wystąpić w każdym klimacie, o każdej porze roku i dnia. Chociaż naukowcy umieją w przybliżeniu ustalić, gdzie należy się spodziewać poważniejszego wstrząsu, nie potrafią określić, kiedy on nastąpi".
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... 2/22-marca
"Czy pokój na świecie to tylko marzenie?"
Co roku osobom lub instytucjom, które wybitnie przyczyniły się do postępu ludzkości w różnych dziedzinach, przyznaje się Nagrodę Nobla. Kiedy zaczęto ją wręczać i jaki ma to związek z dążeniami do zaprowadzenia pokoju na świecie?
CHOCIAŻ jego nazwisko kojarzy się z postępem ludzkości, człowiek ten dorobił się majątku na sprzedaży broni. O kim mowa? O Alfredzie Bernhardzie Noblu, szwedzkim przemysłowcu i chemiku. Wprawdzie zyskał on uznanie za swoją działalność dobroczynną, ale był też nazywany „handlarzem śmiercią”. Dlaczego? Ponieważ wynalazł dynamit i zbił fortunę na produkcji i sprzedaży śmiercionośnych materiałów wybuchowych.
Tymczasem po jego śmierci w roku 1896 dokonano zaskakującego odkrycia. W swym testamencie Nobel polecił odłożyć sumę równą dziewięciu milionom dolarów i co roku przeznaczać odsetki na nagrody dla osób, które wyróżnią się wybitnymi osiągnięciami w dziedzinie fizyki, chemii, medycyny, literatury oraz na polu krzewienia idei pokojowych.
Z początku wiele osób nie mogło zrozumieć, dlaczego producent materiałów wybuchowych tak bardzo chciał nagradzać działalność dobroczynną, a nawet pacyfistyczną. Niektórzy przypuszczali, że miał wyrzuty sumienia, iż poświęcił życie na dokonywanie niszczycielskich wynalazków. Jednak zdaniem innych Nobel zawsze działał na rzecz pokoju. Najwyraźniej uważał, że ludzie, mając do dyspozycji bardziej śmiercionośną broń, będą mniej skłonni do wszczynania wojen. „Moje fabryki przerwą błędne koło wojen szybciej, niż mogą to uczynić Twoje kongresy” — miał powiedzieć pewnej pisarce. „Dzień, w którym dwie stojące naprzeciw siebie armie będą nareszcie zdolne unicestwić się wzajem w ciągu jednej sekundy, będzie chwilą, w której wszystkie narody cywilizowane w swym przestrachu wzdrygną się raz na zawsze przed wszelką myślą o wojnie, i prędko rozwiążą swoje wojskowe korpusy i dywizje” (tłum. T. Korecki).
(...)
GDYBY Alfred Nobel mógł ujrzeć wszystko, co się wydarzyło w poprzednim stuleciu, czy myślałby z optymizmem o widokach na zaprowadzenie pokoju światowego? Zapewne cieszyłby się, że wiele osób podejmuje szczere wysiłki w celu położenia kresu wojnom. Niestety, musiałby też stanąć oko w oko z twardą rzeczywistością. Trafne spostrzeżenie na ten temat poczynił profesor Hugh Thomas: „Dwudziesty wiek — choć przyniósł ogólną poprawę stosunków społecznych i większą dbałość państwa o potrzeby ubogich — upływa pod znakiem karabinu maszynowego, czołgu, samolotu B-52, bomby atomowej, a w końcu pocisku rakietowego. Przyniósł wojny tak krwawe i niszczycielskie, jakich nie było w żadnym innym wieku”.
https://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/102002323
Anatomia trzęsienia ziemi
„TAK BARDZO PRZYWYKLIŚMY DO ŻYCIA NA STABILNEJ ZIEMI, ŻE GDY ZACZYNA DRŻEĆ, WPADAMY W PRZERAŻENIE” (F. W. Lane, THE VIOLENT EARTH).
„TRZĘSIENIA ZIEMI należą do najpotężniejszych i najbardziej niszczycielskich sił natury” — oświadczono w dziele The World Book Encyclopedia. W stwierdzeniu tym nie ma ani krzty przesady, ponieważ energia wyzwalana podczas silnego wstrząsu bywa 10 000 razy większa od energii uwolnionej podczas wybuchu pierwszej bomby atomowej! Co gorsza, wstrząsy sejsmiczne mogą wystąpić w każdym klimacie, o każdej porze roku i dnia. Chociaż naukowcy umieją w przybliżeniu ustalić, gdzie należy się spodziewać poważniejszego wstrząsu, nie potrafią określić, kiedy on nastąpi".
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... 2/22-marca
"Czy pokój na świecie to tylko marzenie?"
Co roku osobom lub instytucjom, które wybitnie przyczyniły się do postępu ludzkości w różnych dziedzinach, przyznaje się Nagrodę Nobla. Kiedy zaczęto ją wręczać i jaki ma to związek z dążeniami do zaprowadzenia pokoju na świecie?
CHOCIAŻ jego nazwisko kojarzy się z postępem ludzkości, człowiek ten dorobił się majątku na sprzedaży broni. O kim mowa? O Alfredzie Bernhardzie Noblu, szwedzkim przemysłowcu i chemiku. Wprawdzie zyskał on uznanie za swoją działalność dobroczynną, ale był też nazywany „handlarzem śmiercią”. Dlaczego? Ponieważ wynalazł dynamit i zbił fortunę na produkcji i sprzedaży śmiercionośnych materiałów wybuchowych.
Tymczasem po jego śmierci w roku 1896 dokonano zaskakującego odkrycia. W swym testamencie Nobel polecił odłożyć sumę równą dziewięciu milionom dolarów i co roku przeznaczać odsetki na nagrody dla osób, które wyróżnią się wybitnymi osiągnięciami w dziedzinie fizyki, chemii, medycyny, literatury oraz na polu krzewienia idei pokojowych.
Z początku wiele osób nie mogło zrozumieć, dlaczego producent materiałów wybuchowych tak bardzo chciał nagradzać działalność dobroczynną, a nawet pacyfistyczną. Niektórzy przypuszczali, że miał wyrzuty sumienia, iż poświęcił życie na dokonywanie niszczycielskich wynalazków. Jednak zdaniem innych Nobel zawsze działał na rzecz pokoju. Najwyraźniej uważał, że ludzie, mając do dyspozycji bardziej śmiercionośną broń, będą mniej skłonni do wszczynania wojen. „Moje fabryki przerwą błędne koło wojen szybciej, niż mogą to uczynić Twoje kongresy” — miał powiedzieć pewnej pisarce. „Dzień, w którym dwie stojące naprzeciw siebie armie będą nareszcie zdolne unicestwić się wzajem w ciągu jednej sekundy, będzie chwilą, w której wszystkie narody cywilizowane w swym przestrachu wzdrygną się raz na zawsze przed wszelką myślą o wojnie, i prędko rozwiążą swoje wojskowe korpusy i dywizje” (tłum. T. Korecki).
(...)
GDYBY Alfred Nobel mógł ujrzeć wszystko, co się wydarzyło w poprzednim stuleciu, czy myślałby z optymizmem o widokach na zaprowadzenie pokoju światowego? Zapewne cieszyłby się, że wiele osób podejmuje szczere wysiłki w celu położenia kresu wojnom. Niestety, musiałby też stanąć oko w oko z twardą rzeczywistością. Trafne spostrzeżenie na ten temat poczynił profesor Hugh Thomas: „Dwudziesty wiek — choć przyniósł ogólną poprawę stosunków społecznych i większą dbałość państwa o potrzeby ubogich — upływa pod znakiem karabinu maszynowego, czołgu, samolotu B-52, bomby atomowej, a w końcu pocisku rakietowego. Przyniósł wojny tak krwawe i niszczycielskie, jakich nie było w żadnym innym wieku”.
https://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/102002323
Re: Dlaczego warto studiować Biblię
"Zbliża się kres wszelkich form niewolnictwa".
"NIEWOLNICTWO ma długą i straszną historię. Od czasów najwcześniejszych cywilizacji, które rozwinęły się w Egipcie i Mezopotamii, potężne narody podbijały słabszych sąsiadów. W ten sposób zaczęto spisywać jedną z najbardziej ponurych kronik ludzkiej krzywdy.
W drugim tysiącleciu przed naszą erą Egipt zniewolił cały naród, prawdopodobnie kilkumilionowy (Wyjścia 1:13, 14; 12:37). Kiedy Grecja dominowała na rozległych obszarach w basenie Morza Śródziemnego, wiele tamtejszych rodzin miało przynajmniej jednego niewolnika — tak jak dziś w niektórych krajach ma się samochód. Grecki filozof Arystoteles usprawiedliwiał taki stan rzeczy, twierdząc, że ludzie dzielą się na dwie klasy: panów i niewolników. Ci pierwsi mają naturalne prawo wydawać rozkazy, a drudzy urodzili się po to, by ich słuchać.
Jeszcze gorliwszymi zwolennikami niewolnictwa byli Rzymianie. Za czasów apostoła Pawła połowę populacji stolicy imperium stanowili niewolnicy — prawdopodobnie całe setki tysięcy. Jak się wydaje, obywatele tego państwa musieli co roku nabywać kolejne pół miliona ludzi, których potrzebowali do wznoszenia wielkich budowli, pracy w kopalniach i przy uprawie ziemi, a także do usługiwania w ogromnych willach.a Niewolnikami zazwyczaj stawali się jeńcy wojenni, więc nienasycone zapotrzebowanie na darmowych robotników było potężnym bodźcem do kontynuowania podbojów.
Chociaż po upadku cesarstwa rzymskiego niewolnictwo nie było już tak powszechne, to nie zanikło całkowicie. Według urzędowego spisu gruntów przeprowadzonego w 1086 roku na terenie średniowiecznej Anglii 10 procent siły roboczej stanowili niewolnicy. A podczas kolejnych podbojów pozyskiwano dalsze ich rzesze. Co ciekawe, angielskie słowo „niewolnik” (slave) pochodzi od wyrazu „Słowianin” (Slav), ponieważ na początku średniowiecza w Europie niewolnicy najczęściej wywodzili się z ludów słowiańskich.
Jednakże od czasów Chrystusa żaden kontynent nie widział tylu okropności związanych z handlem ludźmi, co Afryka. Już przed naszą erą starożytni Egipcjanie kupowali i sprzedawali Etiopczyków. W ciągu około 1250 lat jakieś 18 milionów Afrykanów zabrano do Europy i na Bliski Wschód, aby zaspokoić tamtejsze zapotrzebowanie. Ale wraz z kolonizacją obu Ameryk, zapoczątkowaną w XVI wieku, otworzył się nowy rynek zbytu i wkrótce handel niewolnikami stał się jednym z najbardziej lukratywnych przedsięwzięć na świecie. Zdaniem historyków w latach 1650-1850 z Afryki wywieziono przeszło 12 milionów osób.b Wiele z nich sprzedano na specjalnie w tym celu organizowanych targach".
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... 22-czerwca
"Policja. Dlaczego potrzebna?"
Policja — dlaczego potrzebna?
JAK wyglądałoby życie bez policji? Wystarczy sobie przypomnieć, co się działo, gdy w roku 1997 w brazylijskim mieście Recife zastrajkowało 18 000 policjantów, pozostawiając bez opieki przeszło milion obywateli.
„W ciągu pięciu burzliwych dni w tej nadmorskiej metropolii wskaźnik zabójstw wzrósł trzykrotnie” — donosiła gazeta The Washington Post. „Obrabowano osiem banków. Gangi splądrowały centrum handlowe i grasują z bronią w ręku w bogatych dzielnicach. Nikt nie przestrzega przepisów drogowych. (...) W kostnicach brakuje już miejsca, a największy szpital stanowy jest tak przepełniony, że pacjenci z ranami postrzałowymi lub kłutymi muszą leżeć na korytarzach”. Minister sprawiedliwości oświadczył: „Nigdy wcześniej nie było tu takiego bezprawia”.
Gdziekolwiek mieszkamy, za fasadą cywilizacji kryje się niegodziwość. Dlatego potrzebujemy ochrony policji. Oczywiście większość z nas słyszała o brutalności niektórych funkcjonariuszy, a także o korupcji, obojętności czy nadużywaniu władzy. W różnych krajach zjawiska takie mogą występować z innym nasileniem. Ale co byśmy zrobili bez policjantów? Czyż nie jest prawdą, że z reguły wyświadczają nieocenione usługi?"
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... 02/8-lipca
"NIEWOLNICTWO ma długą i straszną historię. Od czasów najwcześniejszych cywilizacji, które rozwinęły się w Egipcie i Mezopotamii, potężne narody podbijały słabszych sąsiadów. W ten sposób zaczęto spisywać jedną z najbardziej ponurych kronik ludzkiej krzywdy.
W drugim tysiącleciu przed naszą erą Egipt zniewolił cały naród, prawdopodobnie kilkumilionowy (Wyjścia 1:13, 14; 12:37). Kiedy Grecja dominowała na rozległych obszarach w basenie Morza Śródziemnego, wiele tamtejszych rodzin miało przynajmniej jednego niewolnika — tak jak dziś w niektórych krajach ma się samochód. Grecki filozof Arystoteles usprawiedliwiał taki stan rzeczy, twierdząc, że ludzie dzielą się na dwie klasy: panów i niewolników. Ci pierwsi mają naturalne prawo wydawać rozkazy, a drudzy urodzili się po to, by ich słuchać.
Jeszcze gorliwszymi zwolennikami niewolnictwa byli Rzymianie. Za czasów apostoła Pawła połowę populacji stolicy imperium stanowili niewolnicy — prawdopodobnie całe setki tysięcy. Jak się wydaje, obywatele tego państwa musieli co roku nabywać kolejne pół miliona ludzi, których potrzebowali do wznoszenia wielkich budowli, pracy w kopalniach i przy uprawie ziemi, a także do usługiwania w ogromnych willach.a Niewolnikami zazwyczaj stawali się jeńcy wojenni, więc nienasycone zapotrzebowanie na darmowych robotników było potężnym bodźcem do kontynuowania podbojów.
Chociaż po upadku cesarstwa rzymskiego niewolnictwo nie było już tak powszechne, to nie zanikło całkowicie. Według urzędowego spisu gruntów przeprowadzonego w 1086 roku na terenie średniowiecznej Anglii 10 procent siły roboczej stanowili niewolnicy. A podczas kolejnych podbojów pozyskiwano dalsze ich rzesze. Co ciekawe, angielskie słowo „niewolnik” (slave) pochodzi od wyrazu „Słowianin” (Slav), ponieważ na początku średniowiecza w Europie niewolnicy najczęściej wywodzili się z ludów słowiańskich.
Jednakże od czasów Chrystusa żaden kontynent nie widział tylu okropności związanych z handlem ludźmi, co Afryka. Już przed naszą erą starożytni Egipcjanie kupowali i sprzedawali Etiopczyków. W ciągu około 1250 lat jakieś 18 milionów Afrykanów zabrano do Europy i na Bliski Wschód, aby zaspokoić tamtejsze zapotrzebowanie. Ale wraz z kolonizacją obu Ameryk, zapoczątkowaną w XVI wieku, otworzył się nowy rynek zbytu i wkrótce handel niewolnikami stał się jednym z najbardziej lukratywnych przedsięwzięć na świecie. Zdaniem historyków w latach 1650-1850 z Afryki wywieziono przeszło 12 milionów osób.b Wiele z nich sprzedano na specjalnie w tym celu organizowanych targach".
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... 22-czerwca
"Policja. Dlaczego potrzebna?"
Policja — dlaczego potrzebna?
JAK wyglądałoby życie bez policji? Wystarczy sobie przypomnieć, co się działo, gdy w roku 1997 w brazylijskim mieście Recife zastrajkowało 18 000 policjantów, pozostawiając bez opieki przeszło milion obywateli.
„W ciągu pięciu burzliwych dni w tej nadmorskiej metropolii wskaźnik zabójstw wzrósł trzykrotnie” — donosiła gazeta The Washington Post. „Obrabowano osiem banków. Gangi splądrowały centrum handlowe i grasują z bronią w ręku w bogatych dzielnicach. Nikt nie przestrzega przepisów drogowych. (...) W kostnicach brakuje już miejsca, a największy szpital stanowy jest tak przepełniony, że pacjenci z ranami postrzałowymi lub kłutymi muszą leżeć na korytarzach”. Minister sprawiedliwości oświadczył: „Nigdy wcześniej nie było tu takiego bezprawia”.
Gdziekolwiek mieszkamy, za fasadą cywilizacji kryje się niegodziwość. Dlatego potrzebujemy ochrony policji. Oczywiście większość z nas słyszała o brutalności niektórych funkcjonariuszy, a także o korupcji, obojętności czy nadużywaniu władzy. W różnych krajach zjawiska takie mogą występować z innym nasileniem. Ale co byśmy zrobili bez policjantów? Czyż nie jest prawdą, że z reguły wyświadczają nieocenione usługi?"
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... 02/8-lipca
Re: Dlaczego warto studiować Biblię
"Rodziny niepełne mogą być szczęśliwe".
"ISTNIEJE wiele powodów, dla których rodzice samotnie wychowują dzieci. Jednym z nich jest śmierć współmałżonka wskutek choroby, klęski żywiołowej lub wojny.
Inni rodzice postanawiają się nie pobierać. Na przykład w Szwecji prawie co drugie dziecko rodzi kobieta niezamężna. Przyczyną samotnego rodzicielstwa są także rozwody. Jak wykazują badania, ponad 50 procent amerykańskich dzieci przez pewien czas będzie żyć w rodzinie niepełnej.
Jakie mają problemy
W szczególnie ciężkiej sytuacji znajdują się matki, które niedawno zostały wdowami. Na ich barki spadł ciężar odpowiedzialności za całą rodzinę, choć ciągle jeszcze opłakują stratę męża. Mogą minąć miesiące albo nawet lata, zanim przystosują się do nowej roli, tym bardziej że jednocześnie muszą pocieszać dzieci i borykać się z kłopotami finansowymi. Sprostanie tym wszystkim dodatkowym obowiązkom sprawia niejednej owdowiałej matce olbrzymie trudności. W rezultacie może ona zaniedbać dziecko, które właśnie w tym okresie rozpaczliwie potrzebuje jej uwagi i wsparcia.
Samotne matki, które nie poślubiły ojca swego dziecka, zazwyczaj są bardzo młode i niedoświadczone. Nie zawsze miały możliwość ukończenia szkoły. Ponieważ nie posiadają wystarczających kwalifikacji zawodowych, częściej podejmują nisko płatną pracę i żyją w biedzie. Jeśli nie wspomagają ich krewni, na przykład rodzice, muszą jeszcze zapewnić dziecku opiekę w ciągu dnia. Poza tym mogą się zmagać z negatywnymi emocjami, takimi jak uczucie wstydu czy osamotnienia. Niektóre obawiają się, że posiadanie dziecka przeszkodzi im w znalezieniu odpowiedniego partnera. Z kolei dzieci dorastające w takich rodzinach nierzadko zadręczają się pytaniami o to, kto jest ich ojcem, albo też odczuwają silne pragnienie zyskania jego akceptacji.
W ogromnym stresie żyją także kobiety po rozwodzie. Jedne opanowuje gniew, drugie czują się nic niewarte i odrzucone. W takiej sytuacji niełatwo im wspierać emocjonalnie swe dzieci. Matki, które pierwszy raz podejmują pracę zawodową, mogą sobie nie radzić z prowadzeniem domu. Czasami odnoszą wrażenie, że brakuje im czasu i sił, by zadbać o specjalne potrzeby dzieci, które również przeżywają dramatyczne zmiany po rozwodzie rodziców.
Wyjątkowe trudności rozwiedzionych rodziców
Samotni rodzice zdają sobie sprawę, że każde dziecko ma inne potrzeby, które zresztą wciąż się zmieniają. Dla rozwiedzionych rodziców zapewnienie dzieciom przewodnictwa duchowego może być wyjątkowo trudnym zadaniem.
Na przykład zdarza się, że po rozwodzie to z rodziców, które jest Świadkiem Jehowy, nie uzyskuje prawa do wykonywania władzy rodzicielskiej. Stara się wtedy o możliwość widywania swych pociech w czasie, kiedy może je zabierać na zebrania chrześcijańskie. Taki regularny kontakt ze zborem przyniesie dzieciom ogromne korzyści.
Rozwiedzeni rodzice, którzy nie mają możliwości częstego spotykania się z dziećmi, powinni szukać sposobów, by upewniać je o swej miłości i przywiązaniu. Aby osiągnąć pożądane efekty, muszą być wyczuleni na zmieniające się potrzeby emocjonalne swych pociech. Jest to szczególnie ważne, gdy wkraczają one w wiek dojrzewania i coraz większe znaczenie ma dla nich grono przyjaciół oraz życie towarzyskie.
Rodzice właściwie wychowujący dzieci biorą pod uwagę ich zdolności, osobowość i sposób myślenia (Rodzaju 33:13). Utrzymują z nimi zażyłą więź i dbają o serdeczną wymianę myśli. Zawsze są gotowi ich wysłuchać. Interesują się sprawami swych dzieci i angażują je we własne życie".
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... Adziernika
"ISTNIEJE wiele powodów, dla których rodzice samotnie wychowują dzieci. Jednym z nich jest śmierć współmałżonka wskutek choroby, klęski żywiołowej lub wojny.
Inni rodzice postanawiają się nie pobierać. Na przykład w Szwecji prawie co drugie dziecko rodzi kobieta niezamężna. Przyczyną samotnego rodzicielstwa są także rozwody. Jak wykazują badania, ponad 50 procent amerykańskich dzieci przez pewien czas będzie żyć w rodzinie niepełnej.
Jakie mają problemy
W szczególnie ciężkiej sytuacji znajdują się matki, które niedawno zostały wdowami. Na ich barki spadł ciężar odpowiedzialności za całą rodzinę, choć ciągle jeszcze opłakują stratę męża. Mogą minąć miesiące albo nawet lata, zanim przystosują się do nowej roli, tym bardziej że jednocześnie muszą pocieszać dzieci i borykać się z kłopotami finansowymi. Sprostanie tym wszystkim dodatkowym obowiązkom sprawia niejednej owdowiałej matce olbrzymie trudności. W rezultacie może ona zaniedbać dziecko, które właśnie w tym okresie rozpaczliwie potrzebuje jej uwagi i wsparcia.
Samotne matki, które nie poślubiły ojca swego dziecka, zazwyczaj są bardzo młode i niedoświadczone. Nie zawsze miały możliwość ukończenia szkoły. Ponieważ nie posiadają wystarczających kwalifikacji zawodowych, częściej podejmują nisko płatną pracę i żyją w biedzie. Jeśli nie wspomagają ich krewni, na przykład rodzice, muszą jeszcze zapewnić dziecku opiekę w ciągu dnia. Poza tym mogą się zmagać z negatywnymi emocjami, takimi jak uczucie wstydu czy osamotnienia. Niektóre obawiają się, że posiadanie dziecka przeszkodzi im w znalezieniu odpowiedniego partnera. Z kolei dzieci dorastające w takich rodzinach nierzadko zadręczają się pytaniami o to, kto jest ich ojcem, albo też odczuwają silne pragnienie zyskania jego akceptacji.
W ogromnym stresie żyją także kobiety po rozwodzie. Jedne opanowuje gniew, drugie czują się nic niewarte i odrzucone. W takiej sytuacji niełatwo im wspierać emocjonalnie swe dzieci. Matki, które pierwszy raz podejmują pracę zawodową, mogą sobie nie radzić z prowadzeniem domu. Czasami odnoszą wrażenie, że brakuje im czasu i sił, by zadbać o specjalne potrzeby dzieci, które również przeżywają dramatyczne zmiany po rozwodzie rodziców.
Wyjątkowe trudności rozwiedzionych rodziców
Samotni rodzice zdają sobie sprawę, że każde dziecko ma inne potrzeby, które zresztą wciąż się zmieniają. Dla rozwiedzionych rodziców zapewnienie dzieciom przewodnictwa duchowego może być wyjątkowo trudnym zadaniem.
Na przykład zdarza się, że po rozwodzie to z rodziców, które jest Świadkiem Jehowy, nie uzyskuje prawa do wykonywania władzy rodzicielskiej. Stara się wtedy o możliwość widywania swych pociech w czasie, kiedy może je zabierać na zebrania chrześcijańskie. Taki regularny kontakt ze zborem przyniesie dzieciom ogromne korzyści.
Rozwiedzeni rodzice, którzy nie mają możliwości częstego spotykania się z dziećmi, powinni szukać sposobów, by upewniać je o swej miłości i przywiązaniu. Aby osiągnąć pożądane efekty, muszą być wyczuleni na zmieniające się potrzeby emocjonalne swych pociech. Jest to szczególnie ważne, gdy wkraczają one w wiek dojrzewania i coraz większe znaczenie ma dla nich grono przyjaciół oraz życie towarzyskie.
Rodzice właściwie wychowujący dzieci biorą pod uwagę ich zdolności, osobowość i sposób myślenia (Rodzaju 33:13). Utrzymują z nimi zażyłą więź i dbają o serdeczną wymianę myśli. Zawsze są gotowi ich wysłuchać. Interesują się sprawami swych dzieci i angażują je we własne życie".
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... Adziernika
Re: Dlaczego warto studiować Biblię
Religie szukają w Asyżu pokoju
„Nigdy więcej nienawiści! Nigdy więcej wojny! Nigdy więcej terroryzmu! Niech każda religia w imię Boga obdarzy ziemię sprawiedliwością i pokojem, przebaczeniem i życiem, miłością!” (papież Jan Paweł II).
ASYŻ, 24 stycznia 2002 roku. Reprezentanci różnych religii z całego świata zebrali się, by wspólnie zanosić modlitwy o pokój — pokój, któremu zagrażają terroryzm, nietolerancja i niesprawiedliwość. Spotkanie to papież zapowiedział jakieś dwa miesiące po zawaleniu się słynnych bliźniaczych wieżowców w Nowym Jorku. Wielu przywódców religijnych z entuzjazmem przyjęło zaproszenie Watykanu.
Wcześniej już dwukrotnie — w roku 1986 i 1993 — z inicjatywy papieża zorganizowano w tym samym włoskim mieście dzień modlitwy o pokój.a Zjazd w 2002 roku obserwowało ponad tysiąc dziennikarzy z wielu krajów. W modlitwach brali udział przedstawiciele najróżniejszych religii: chrześcijaństwa (między innymi katolicy, luteranie, anglikanie, prawosławni, metodyści, baptyści, zielonoświątkowcy, mennonici i kwakrzy), a także islamu, hinduizmu, konfucjanizmu, sikhizmu, dżinizmu, ruchu tenri-kyo, buddyzmu, judaizmu, tradycyjnych religii afrykańskich, sintoizmu oraz zaratusztrianizmu. Przybyli też delegaci innych religii oraz reprezentant Światowej Rady Kościołów.
Deklaracje w sprawie pokoju
Rano, o godzinie 8.40, z niewielkiej watykańskiej stacji wyruszył „pociąg pokoju”. Przejazd siedmiu komfortowych wagonów eskortowały dwa helikoptery. Po dwugodzinnej podróży papież wraz z innymi przywódcami religijnymi dotarł do Asyżu. Przedsięwzięto szczególne środki bezpieczeństwa — na straży stało przeszło tysiąc policjantów.
Wszyscy uczestnicy zjazdu zebrali się w ogromnym namiocie, który rozbito na wielowiekowym placu tego miasta. Wewnątrz, na czerwonym podwyższeniu w kształcie litery V, razem zasiedli delegaci; papież zajął miejsce pośrodku. Niedaleko znajdowało się drzewo oliwne — symbol pokoju. Naprzeciwko podium wyznaczono miejsca dla 2000 starannie wybranych gości. Pierwszy rząd zarezerwowano dla najwyższych urzędników włoskich. Pomiędzy kolejnymi przemowami okazałe chóry wykonywały uroczyste hymny opiewające pokój. W innych częściach miasta tysiące ludzi, zwłaszcza młodych, nosiło transparenty z hasłami antywojennymi w kilku językach i śpiewało pieśni o pokoju. Wielu trzymało w rękach gałązki oliwne.
Papież zasiadł i powitał przybyłych reprezentantów najrozmaitszych wyznań. Następnie wszyscy razem zaintonowali po łacinie hymn oparty na proroctwie z Księgi Izajasza 2:4, w którym zapowiedziano nastanie czasu, gdy „naród nie podniesie miecza przeciw narodowi”. Później 12 delegatów ubranych w szaty liturgiczne złożyło uroczyste oświadczenia na rzecz pokoju. Oto niektóre z nich:
„W tej historycznej chwili ludzkość powinna zobaczyć gesty pokoju i usłyszeć słowa nadziei” (kardynał François Xavier Nguyên Van Thuân).
Bóg „nie jest Bogiem wojny i konfliktów, lecz Bogiem pokoju” (patriarcha ekumeniczny Konstantynopola Bartłomiej I).
„Różnice religijne nie powinny prowadzić do ignorowania ani, co gorsza, nienawidzenia tych, którzy są inni” (dr Setri Nyomi, Światowy Alians Kościołów Reformowanych).
„Sprawiedliwość i miłość braterska to dwa nieodzowne filary prawdziwego pokoju wśród ludzi” (wódz Amadou Gasseto, reprezentant tradycyjnych religii afrykańskich).
„Tylko pokój jest święty, nigdy wojna!” (Andrea Riccardi, Kościół katolicki).
Niektórzy delegaci przyznali, że religia jest w ogromnej mierze odpowiedzialna za szerzenie nietolerancji i podżeganie do wojen. Wysłannik Światowej Federacji Luterańskiej oznajmił, że świat jest „nękany okrucieństwem nienawiści podsycanej przez religijny fundamentalizm”. Przedstawiciel judaizmu powiedział: „Religie przyczyniły się do rozpętania mnóstwa straszliwych i krwawych wojen”. A reprezentantka hinduizmu oświadczyła: „W dziejach człowieka co jakiś czas pojawiają się samozwańczy zbawiciele, którzy religię wykorzystują do zdobycia władzy i tworzenia podziałów”.
Wszyscy ostro potępili terroryzm i wojnę. Następnie rozeszli się do oddzielnych pomieszczeń, by zanosić modlitwy o pokój.
Modlitwy o pokój
Wyznawcy chrześcijaństwa modlili się wspólnie w kościele dolnym Bazyliki św. Franciszka, nieopodal grobu tego świętego. Najpierw papież wraz z trzema innymi delegatami zwrócił się do Trójcy. Modlitwy przeplatane były hymnami oraz wezwaniami do pokoju, a także odczytywaniem fragmentów Pisma Świętego dotyczących tego tematu. W jednej z modlitw znalazła się prośba o „niepodzielną wiarę”. Na zakończenie uroczystości uczestnicy odśpiewali po łacinie modlitwę „Ojcze Nasz”, opartą na 6 rozdziale Ewangelii według Mateusza, wersetach od 9 do 13.
W tym samym czasie prośby o pokój zanosili też reprezentanci innych religii zgromadzeni w różnych miejscach. W sali zwróconej ku Mekce muzułmanie, klęcząc na matach, wołali do Allaha. Zaratusztrianie, którzy modlili się w pobliżu wyznawców dżinizmu i konfucjanizmu, rozpalili święty ogień. Delegaci religii afrykańskich zwracali się do duchów przodków. Hinduiści modlili się do swoich bóstw. Każdy zanosił błagania zgodnie z własnym rytem.
Zobowiązanie do wspólnego działania na rzecz pokoju
Na zakończenie ceremonii delegaci zebrali się ponownie pod namiotem. Zakonnicy uroczyście wręczyli im płonące lampki — symbol pokoju. Była to efektowna scena. Następnie wybrani członkowie reprezentacji odczytali zobowiązanie do wspólnego działania na rzecz pokoju, przy czym każdy z nich składał osobną deklarację.
„Aby budować pokój, trzeba kochać bliźniego” (patriarcha ekumeniczny Konstantynopola Bartłomiej I).
„Przemoc i terroryzm są sprzeczne z autentycznym duchem religijnym” (dr Konrad Raiser, przedstawiciel Światowej Rady Kościołów).
„Zobowiązujemy się wychowywać ludzi we wzajemnym szacunku i uznaniu” (Bhai Sahibji Mohinder Singh, przedstawiciel sikhów).
„Pokój bez sprawiedliwości nie jest prawdziwym pokojem” (Trimithus Vasilios, biskup prawosławny).
W podsumowaniu papież odczytał słowa przytoczone na wstępie niniejszego artykułu. Na koniec wszyscy obejmowali się na znak pokoju. Dobrze przygotowanym, sugestywnym wypowiedziom towarzyszył pompatyczny ceremoniał. Ale jakie reakcje wywołało to imponujące wydarzenie?
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... Adziernika
„Nigdy więcej nienawiści! Nigdy więcej wojny! Nigdy więcej terroryzmu! Niech każda religia w imię Boga obdarzy ziemię sprawiedliwością i pokojem, przebaczeniem i życiem, miłością!” (papież Jan Paweł II).
ASYŻ, 24 stycznia 2002 roku. Reprezentanci różnych religii z całego świata zebrali się, by wspólnie zanosić modlitwy o pokój — pokój, któremu zagrażają terroryzm, nietolerancja i niesprawiedliwość. Spotkanie to papież zapowiedział jakieś dwa miesiące po zawaleniu się słynnych bliźniaczych wieżowców w Nowym Jorku. Wielu przywódców religijnych z entuzjazmem przyjęło zaproszenie Watykanu.
Wcześniej już dwukrotnie — w roku 1986 i 1993 — z inicjatywy papieża zorganizowano w tym samym włoskim mieście dzień modlitwy o pokój.a Zjazd w 2002 roku obserwowało ponad tysiąc dziennikarzy z wielu krajów. W modlitwach brali udział przedstawiciele najróżniejszych religii: chrześcijaństwa (między innymi katolicy, luteranie, anglikanie, prawosławni, metodyści, baptyści, zielonoświątkowcy, mennonici i kwakrzy), a także islamu, hinduizmu, konfucjanizmu, sikhizmu, dżinizmu, ruchu tenri-kyo, buddyzmu, judaizmu, tradycyjnych religii afrykańskich, sintoizmu oraz zaratusztrianizmu. Przybyli też delegaci innych religii oraz reprezentant Światowej Rady Kościołów.
Deklaracje w sprawie pokoju
Rano, o godzinie 8.40, z niewielkiej watykańskiej stacji wyruszył „pociąg pokoju”. Przejazd siedmiu komfortowych wagonów eskortowały dwa helikoptery. Po dwugodzinnej podróży papież wraz z innymi przywódcami religijnymi dotarł do Asyżu. Przedsięwzięto szczególne środki bezpieczeństwa — na straży stało przeszło tysiąc policjantów.
Wszyscy uczestnicy zjazdu zebrali się w ogromnym namiocie, który rozbito na wielowiekowym placu tego miasta. Wewnątrz, na czerwonym podwyższeniu w kształcie litery V, razem zasiedli delegaci; papież zajął miejsce pośrodku. Niedaleko znajdowało się drzewo oliwne — symbol pokoju. Naprzeciwko podium wyznaczono miejsca dla 2000 starannie wybranych gości. Pierwszy rząd zarezerwowano dla najwyższych urzędników włoskich. Pomiędzy kolejnymi przemowami okazałe chóry wykonywały uroczyste hymny opiewające pokój. W innych częściach miasta tysiące ludzi, zwłaszcza młodych, nosiło transparenty z hasłami antywojennymi w kilku językach i śpiewało pieśni o pokoju. Wielu trzymało w rękach gałązki oliwne.
Papież zasiadł i powitał przybyłych reprezentantów najrozmaitszych wyznań. Następnie wszyscy razem zaintonowali po łacinie hymn oparty na proroctwie z Księgi Izajasza 2:4, w którym zapowiedziano nastanie czasu, gdy „naród nie podniesie miecza przeciw narodowi”. Później 12 delegatów ubranych w szaty liturgiczne złożyło uroczyste oświadczenia na rzecz pokoju. Oto niektóre z nich:
„W tej historycznej chwili ludzkość powinna zobaczyć gesty pokoju i usłyszeć słowa nadziei” (kardynał François Xavier Nguyên Van Thuân).
Bóg „nie jest Bogiem wojny i konfliktów, lecz Bogiem pokoju” (patriarcha ekumeniczny Konstantynopola Bartłomiej I).
„Różnice religijne nie powinny prowadzić do ignorowania ani, co gorsza, nienawidzenia tych, którzy są inni” (dr Setri Nyomi, Światowy Alians Kościołów Reformowanych).
„Sprawiedliwość i miłość braterska to dwa nieodzowne filary prawdziwego pokoju wśród ludzi” (wódz Amadou Gasseto, reprezentant tradycyjnych religii afrykańskich).
„Tylko pokój jest święty, nigdy wojna!” (Andrea Riccardi, Kościół katolicki).
Niektórzy delegaci przyznali, że religia jest w ogromnej mierze odpowiedzialna za szerzenie nietolerancji i podżeganie do wojen. Wysłannik Światowej Federacji Luterańskiej oznajmił, że świat jest „nękany okrucieństwem nienawiści podsycanej przez religijny fundamentalizm”. Przedstawiciel judaizmu powiedział: „Religie przyczyniły się do rozpętania mnóstwa straszliwych i krwawych wojen”. A reprezentantka hinduizmu oświadczyła: „W dziejach człowieka co jakiś czas pojawiają się samozwańczy zbawiciele, którzy religię wykorzystują do zdobycia władzy i tworzenia podziałów”.
Wszyscy ostro potępili terroryzm i wojnę. Następnie rozeszli się do oddzielnych pomieszczeń, by zanosić modlitwy o pokój.
Modlitwy o pokój
Wyznawcy chrześcijaństwa modlili się wspólnie w kościele dolnym Bazyliki św. Franciszka, nieopodal grobu tego świętego. Najpierw papież wraz z trzema innymi delegatami zwrócił się do Trójcy. Modlitwy przeplatane były hymnami oraz wezwaniami do pokoju, a także odczytywaniem fragmentów Pisma Świętego dotyczących tego tematu. W jednej z modlitw znalazła się prośba o „niepodzielną wiarę”. Na zakończenie uroczystości uczestnicy odśpiewali po łacinie modlitwę „Ojcze Nasz”, opartą na 6 rozdziale Ewangelii według Mateusza, wersetach od 9 do 13.
W tym samym czasie prośby o pokój zanosili też reprezentanci innych religii zgromadzeni w różnych miejscach. W sali zwróconej ku Mekce muzułmanie, klęcząc na matach, wołali do Allaha. Zaratusztrianie, którzy modlili się w pobliżu wyznawców dżinizmu i konfucjanizmu, rozpalili święty ogień. Delegaci religii afrykańskich zwracali się do duchów przodków. Hinduiści modlili się do swoich bóstw. Każdy zanosił błagania zgodnie z własnym rytem.
Zobowiązanie do wspólnego działania na rzecz pokoju
Na zakończenie ceremonii delegaci zebrali się ponownie pod namiotem. Zakonnicy uroczyście wręczyli im płonące lampki — symbol pokoju. Była to efektowna scena. Następnie wybrani członkowie reprezentacji odczytali zobowiązanie do wspólnego działania na rzecz pokoju, przy czym każdy z nich składał osobną deklarację.
„Aby budować pokój, trzeba kochać bliźniego” (patriarcha ekumeniczny Konstantynopola Bartłomiej I).
„Przemoc i terroryzm są sprzeczne z autentycznym duchem religijnym” (dr Konrad Raiser, przedstawiciel Światowej Rady Kościołów).
„Zobowiązujemy się wychowywać ludzi we wzajemnym szacunku i uznaniu” (Bhai Sahibji Mohinder Singh, przedstawiciel sikhów).
„Pokój bez sprawiedliwości nie jest prawdziwym pokojem” (Trimithus Vasilios, biskup prawosławny).
W podsumowaniu papież odczytał słowa przytoczone na wstępie niniejszego artykułu. Na koniec wszyscy obejmowali się na znak pokoju. Dobrze przygotowanym, sugestywnym wypowiedziom towarzyszył pompatyczny ceremoniał. Ale jakie reakcje wywołało to imponujące wydarzenie?
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... Adziernika
Re: Dlaczego warto studiować Biblię
Czy uda się powstrzymać pandemię AIDS?
„Najbardziej zabójcza pandemia w dziejach ludzkości”
OD NASZEGO KORESPONDENTA Z RPA
„Żadna wojna na ziemi nie sieje takich spustoszeń jak pandemia AIDS” (AMERYKAŃSKI SEKRETARZ STANU COLIN POWELL).
PIERWSZY oficjalny raport na temat AIDS, czyli zespołu nabytego upośledzenia odporności, pojawił się w czerwcu 1981 roku. „Gdy w tamtym początkowym okresie zajmowaliśmy się AIDS”, mówi Peter Piot, dyrektor wykonawczy Wspólnego Programu Narodów Zjednoczonych do spraw HIV/AIDS (UNAIDS), „nikomu z nas nawet przez myśl nie przeszło, że epidemia ta przybierze aż takie rozmiary”. W ciągu 20 lat przeistoczyła się w największą pandemię w historii i wygląda na to, że będzie się nasilać.
Jak się ocenia, nosicielami HIV (wirusa upośledzenia odporności ludzkiej) jest przeszło 36 milionów osób, a 22 miliony już zmarły na AIDS.a W roku 2000 choroba ta zabiła 3 miliony ludzi — po raz pierwszy od wybuchu epidemii zebrała tak wielkie żniwo w ciągu jednego roku, i to pomimo wprowadzenia terapii antyretrowirusowej, którą stosuje się zwłaszcza w bogatszych krajach.
AIDS atakuje Afrykę
Ze szczególną siłą wirus HIV atakuje Afrykę subsaharyjską, w której jest 25,3 miliona zakażonych. W roku 2000 na AIDS zmarło tam 2,4 miliona osób, czyli 80 procent ogólnoświatowej liczby ofiar. AIDS stanowi w tym rejonie główną przyczynę zgonów.b
Krajem o rekordowej liczbie nosicieli HIV, sięgającej około 4,7 miliona, jest RPA. Co miesiąc rodzi się tu 5000 zakażonych dzieci. Podczas XIII Światowej Konferencji na temat AIDS, którą zorganizowano w lipcu 2000 roku w Durbanie, były prezydent RPA Nelson Mandela oświadczył: „Kiedy usłyszeliśmy, że w Republice Południowej Afryki co drugi młody człowiek umrze na AIDS, przeżyliśmy głęboki wstrząs. Ale najbardziej przerażające jest to, że wszystkie te zakażenia, o których informują statystyki, oraz kryjące się za nimi ludzkie cierpienia (...) były i są do uniknięcia”.
AIDS szerzy się w innych krajach
Nosicieli HIV gwałtownie przybywa także w Europie Wschodniej, Azji i krajach karaibskich. W Europie Wschodniej pod koniec roku 1999 liczba zakażonych wynosiła 420 000, a pod koniec roku 2000 — według ostrożnych szacunków — wzrosła do 700 000.c
Badania przeprowadzone w sześciu dużych miastach amerykańskich ujawniły, że nosicielami wirusa jest 12,3 procent młodych homoseksualistów. Co gorsza, tylko 29 procent spośród nich zdawało sobie z tego sprawę. Epidemiolog prowadząca te badania powiedziała: „Byliśmy zdruzgotani, gdy się okazało, że tak niewielu nosicieli HIV wie o swoim stanie. Oznacza to, że nowo zarażeni nieświadomie przekazują wirusa kolejnym osobom”.
Na spotkaniu specjalistów od AIDS, które odbyło się w maju 2001 roku w Szwajcarii, chorobę tę nazwano „najbardziej zabójczą pandemią w dziejach ludzkości”. Jak zauważono, szczególnie wielkie spustoszenia sieje ona w Afryce subsaharyjskiej. Następny artykuł omawia przyczyny tej sytuacji.
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... -listopada
„Najbardziej zabójcza pandemia w dziejach ludzkości”
OD NASZEGO KORESPONDENTA Z RPA
„Żadna wojna na ziemi nie sieje takich spustoszeń jak pandemia AIDS” (AMERYKAŃSKI SEKRETARZ STANU COLIN POWELL).
PIERWSZY oficjalny raport na temat AIDS, czyli zespołu nabytego upośledzenia odporności, pojawił się w czerwcu 1981 roku. „Gdy w tamtym początkowym okresie zajmowaliśmy się AIDS”, mówi Peter Piot, dyrektor wykonawczy Wspólnego Programu Narodów Zjednoczonych do spraw HIV/AIDS (UNAIDS), „nikomu z nas nawet przez myśl nie przeszło, że epidemia ta przybierze aż takie rozmiary”. W ciągu 20 lat przeistoczyła się w największą pandemię w historii i wygląda na to, że będzie się nasilać.
Jak się ocenia, nosicielami HIV (wirusa upośledzenia odporności ludzkiej) jest przeszło 36 milionów osób, a 22 miliony już zmarły na AIDS.a W roku 2000 choroba ta zabiła 3 miliony ludzi — po raz pierwszy od wybuchu epidemii zebrała tak wielkie żniwo w ciągu jednego roku, i to pomimo wprowadzenia terapii antyretrowirusowej, którą stosuje się zwłaszcza w bogatszych krajach.
AIDS atakuje Afrykę
Ze szczególną siłą wirus HIV atakuje Afrykę subsaharyjską, w której jest 25,3 miliona zakażonych. W roku 2000 na AIDS zmarło tam 2,4 miliona osób, czyli 80 procent ogólnoświatowej liczby ofiar. AIDS stanowi w tym rejonie główną przyczynę zgonów.b
Krajem o rekordowej liczbie nosicieli HIV, sięgającej około 4,7 miliona, jest RPA. Co miesiąc rodzi się tu 5000 zakażonych dzieci. Podczas XIII Światowej Konferencji na temat AIDS, którą zorganizowano w lipcu 2000 roku w Durbanie, były prezydent RPA Nelson Mandela oświadczył: „Kiedy usłyszeliśmy, że w Republice Południowej Afryki co drugi młody człowiek umrze na AIDS, przeżyliśmy głęboki wstrząs. Ale najbardziej przerażające jest to, że wszystkie te zakażenia, o których informują statystyki, oraz kryjące się za nimi ludzkie cierpienia (...) były i są do uniknięcia”.
AIDS szerzy się w innych krajach
Nosicieli HIV gwałtownie przybywa także w Europie Wschodniej, Azji i krajach karaibskich. W Europie Wschodniej pod koniec roku 1999 liczba zakażonych wynosiła 420 000, a pod koniec roku 2000 — według ostrożnych szacunków — wzrosła do 700 000.c
Badania przeprowadzone w sześciu dużych miastach amerykańskich ujawniły, że nosicielami wirusa jest 12,3 procent młodych homoseksualistów. Co gorsza, tylko 29 procent spośród nich zdawało sobie z tego sprawę. Epidemiolog prowadząca te badania powiedziała: „Byliśmy zdruzgotani, gdy się okazało, że tak niewielu nosicieli HIV wie o swoim stanie. Oznacza to, że nowo zarażeni nieświadomie przekazują wirusa kolejnym osobom”.
Na spotkaniu specjalistów od AIDS, które odbyło się w maju 2001 roku w Szwajcarii, chorobę tę nazwano „najbardziej zabójczą pandemią w dziejach ludzkości”. Jak zauważono, szczególnie wielkie spustoszenia sieje ona w Afryce subsaharyjskiej. Następny artykuł omawia przyczyny tej sytuacji.
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... -listopada
Re: Dlaczego warto studiować Biblię
"Narkomania w rodzinie. Co można zrobić?"
Młodzież a substancje uzależniające
„Czy musieli umrzeć?”
Takie pytanie widniało na okładce brazylijskiego czasopisma Veja. Zamieszczono tam również zdjęcia ofiar narkomanii — sympatycznych, normalnie wyglądających młodych osób, które już nie żyją.
(...)
Jak chronić swe dzieci
„Najlepszą ochronę przed zażywaniem substancji uzależniających mogą zapewnić rodzice. Muszą dawać dobry przykład i udzielać dzieciom niezbędnych informacji” (DONNA SHALALA, SEKRETARZ AMERYKAŃSKIEGO DEPARTAMENTU ZDROWIA I OPIEKI SPOŁECZNEJ).
JEŻELI jesteś ojcem lub matką, odgrywasz najważniejszą rolę w zapewnieniu dziecku ochrony przed narkomanią. Niestety, nie wszyscy rodzice sobie to uświadamiają. „Tato zawsze był zajęty” — wspomina Ireneu z Brazylii. „Niewiele z nami rozmawiał. Nigdy nie ostrzegał nas przed narkotykami”.
Dla kontrastu zobaczmy, co opowiada inny młody Brazylijczyk, Alecxandros: „Kiedy w telewizji nadawano programy o narkomanii, tato wołał mnie i moich braci, żebyśmy je obejrzeli. Wskazywał, w jak opłakanym stanie są ludzie uzależnieni. Czasami przy tej okazji pytał, czy w szkole widzieliśmy uczniów biorących narkotyki. W ten sposób starał się uświadomić nam, jakie to niebezpieczne”.
https://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/102003242
"Brutalne zbrodnie. Czy istnieje jakieś rozwiązanie?"
"Brutalne zbrodnie — co się dzieje?
WCZESNYM rankiem Gabriella i Frank spacerowali brzegiem oceanu w amerykańskim stanie Oregon, oglądając wschód słońca. Nie zdawali sobie sprawy, co się za chwilę wydarzy. Kilka minut później oboje już nie żyli, uśmierceni strzałami w głowę z bliskiej odległości. Czy motywem tego morderstwa była zemsta lub zazdrość? Ani jedno, ani drugie. Nieznany im uzbrojony bandyta zrobił to dla kaprysu — chciał wiedzieć, co się czuje, gdy się kogoś zabije.
„W niedzielę 28 kwietnia 1996 roku Martin Bryant przykuł uwagę świata zachodniego koszmarną zabawą. Włócząc się po ulicach Port Arthur na Tasmanii, strzelał do każdego napotkanego człowieka. W ten sposób przeżył dreszczyk emocji i zyskał poczucie władzy” (Philip Atkinson, A Study of Our Decline). Zabił 35 osób!
W Kanadzie pewien 65-letni emeryt był na porannej przejażdżce rowerem, gdy od tyłu najechał na niego samochód. Kierowca uznał go za martwego, a rower wlókł jeszcze jakieś 700 metrów. Początkowo sądzono, że to zwykły wypadek, którego sprawca zbiegł. Jednak dalsze śledztwo wykazało, iż rowerzystę uderzył amator jazdy skradzionymi samochodami. Potrącenie człowieka najwyraźniej miało być kolejną dawką silnych wrażeń.
Inny rodzaj zbrodni?
Przestępstwa popełniane są od stuleci, ale na wieść o opisanych powyżej oburzeni ludzie pytają: „Dlaczego do tego dochodzi? Jak ktoś mógł nawet pomyśleć o czymś takim?” Chociaż pospolite występki, jak choćby kradzież czy oszustwo, niewielu już bulwersują, to wzrasta liczba pewnych czynów, które są nagłaśniane w mediach i wywołują wśród ludzi komentarze: „To bez sensu! Co się dzieje z tym światem?”
Owe zbrodnie mają inny charakter. Na ogół są okrutne i szokujące. Jak wynika z powyższych przykładów, ofiarami zwykle padają niewinne osoby, które nie znają sprawców. Prócz tego wiele takich brutalnych przestępstw najwyraźniej nie ma jasnych motywów. Listę bezsensownych aktów przemocy można wydłużać w nieskończoność.
W kwietniu 1999 roku w amerykańskim stanie Kolorado dwóch nastolatków zastrzeliło w szkole nauczyciela i 12 uczniów, po czym odebrało życie również sobie. W roku 1982 w Kalifornii pewien mężczyzna zmarł po zażyciu leku dostępnego bez recepty, do którego ktoś dodał strychniny. W roku 1993 w mieście Bootle w angielskim hrabstwie Merseyside dwaj 10-letni chłopcy uprowadzili dwuletniego Jamesa Bulgera z tamtejszego centrum handlowego, w którym jego mama robiła zakupy, i zaciągnąwszy go na tory kolejowe, bestialsko zamordowali.
Niektóre przestępstwa można zaliczyć do aktów terroru. W roku 1995 mieszkańcy Japonii przeżyli szok, gdy członkowie pewnej sekty podłożyli w tokijskim metrze toksyczny gaz, co spowodowało śmierć 12 osób i zatrucie tysięcy innych. Mało kto potrafi zapomnieć o ataku na World Trade Center w Nowym Jorku i Pentagon w Waszyngtonie — tragedii, która kosztowała życie około 3000 osób. A ubiegłoroczny zamach bombowy na indonezyjskiej wyspie Bali pochłonął prawie 200 ofiar.
Jak widać, brutalne zbrodnie plenią się wszędzie. Występują na całym świecie, wśród różnych narodów i warstw społecznych.
W niektórych wypadkach można odnieść wrażenie, jak gdyby przestępcy rywalizowali ze sobą w tym, kto się dopuści najbardziej szokującego czynu. Poza tym przybywa wyjątkowo okrutnych zbrodni dokonywanych z nienawiści. Są one wymierzone przeciw ludziom, których jedyną „winą” jest przynależność do innej rasy, religii lub grupy etnicznej — czego przykładem może być wymordowanie w roku 1994 w Ruandzie około 800 000 członków plemienia Tutsi.
Nic dziwnego, że wielu się zastanawia: „Co się dzieje? Czy kiedyś też tak było? Co się właściwie kryje za tymi odrażającymi, brutalnymi zbrodniami? Czy można mieć nadzieję na ich ukrócenie lub całkowite wyeliminowanie?” Te i inne pytania zostaną omówione w następnych artykułach".
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... 03/8-lipca
Młodzież a substancje uzależniające
„Czy musieli umrzeć?”
Takie pytanie widniało na okładce brazylijskiego czasopisma Veja. Zamieszczono tam również zdjęcia ofiar narkomanii — sympatycznych, normalnie wyglądających młodych osób, które już nie żyją.
(...)
Jak chronić swe dzieci
„Najlepszą ochronę przed zażywaniem substancji uzależniających mogą zapewnić rodzice. Muszą dawać dobry przykład i udzielać dzieciom niezbędnych informacji” (DONNA SHALALA, SEKRETARZ AMERYKAŃSKIEGO DEPARTAMENTU ZDROWIA I OPIEKI SPOŁECZNEJ).
JEŻELI jesteś ojcem lub matką, odgrywasz najważniejszą rolę w zapewnieniu dziecku ochrony przed narkomanią. Niestety, nie wszyscy rodzice sobie to uświadamiają. „Tato zawsze był zajęty” — wspomina Ireneu z Brazylii. „Niewiele z nami rozmawiał. Nigdy nie ostrzegał nas przed narkotykami”.
Dla kontrastu zobaczmy, co opowiada inny młody Brazylijczyk, Alecxandros: „Kiedy w telewizji nadawano programy o narkomanii, tato wołał mnie i moich braci, żebyśmy je obejrzeli. Wskazywał, w jak opłakanym stanie są ludzie uzależnieni. Czasami przy tej okazji pytał, czy w szkole widzieliśmy uczniów biorących narkotyki. W ten sposób starał się uświadomić nam, jakie to niebezpieczne”.
https://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/102003242
"Brutalne zbrodnie. Czy istnieje jakieś rozwiązanie?"
"Brutalne zbrodnie — co się dzieje?
WCZESNYM rankiem Gabriella i Frank spacerowali brzegiem oceanu w amerykańskim stanie Oregon, oglądając wschód słońca. Nie zdawali sobie sprawy, co się za chwilę wydarzy. Kilka minut później oboje już nie żyli, uśmierceni strzałami w głowę z bliskiej odległości. Czy motywem tego morderstwa była zemsta lub zazdrość? Ani jedno, ani drugie. Nieznany im uzbrojony bandyta zrobił to dla kaprysu — chciał wiedzieć, co się czuje, gdy się kogoś zabije.
„W niedzielę 28 kwietnia 1996 roku Martin Bryant przykuł uwagę świata zachodniego koszmarną zabawą. Włócząc się po ulicach Port Arthur na Tasmanii, strzelał do każdego napotkanego człowieka. W ten sposób przeżył dreszczyk emocji i zyskał poczucie władzy” (Philip Atkinson, A Study of Our Decline). Zabił 35 osób!
W Kanadzie pewien 65-letni emeryt był na porannej przejażdżce rowerem, gdy od tyłu najechał na niego samochód. Kierowca uznał go za martwego, a rower wlókł jeszcze jakieś 700 metrów. Początkowo sądzono, że to zwykły wypadek, którego sprawca zbiegł. Jednak dalsze śledztwo wykazało, iż rowerzystę uderzył amator jazdy skradzionymi samochodami. Potrącenie człowieka najwyraźniej miało być kolejną dawką silnych wrażeń.
Inny rodzaj zbrodni?
Przestępstwa popełniane są od stuleci, ale na wieść o opisanych powyżej oburzeni ludzie pytają: „Dlaczego do tego dochodzi? Jak ktoś mógł nawet pomyśleć o czymś takim?” Chociaż pospolite występki, jak choćby kradzież czy oszustwo, niewielu już bulwersują, to wzrasta liczba pewnych czynów, które są nagłaśniane w mediach i wywołują wśród ludzi komentarze: „To bez sensu! Co się dzieje z tym światem?”
Owe zbrodnie mają inny charakter. Na ogół są okrutne i szokujące. Jak wynika z powyższych przykładów, ofiarami zwykle padają niewinne osoby, które nie znają sprawców. Prócz tego wiele takich brutalnych przestępstw najwyraźniej nie ma jasnych motywów. Listę bezsensownych aktów przemocy można wydłużać w nieskończoność.
W kwietniu 1999 roku w amerykańskim stanie Kolorado dwóch nastolatków zastrzeliło w szkole nauczyciela i 12 uczniów, po czym odebrało życie również sobie. W roku 1982 w Kalifornii pewien mężczyzna zmarł po zażyciu leku dostępnego bez recepty, do którego ktoś dodał strychniny. W roku 1993 w mieście Bootle w angielskim hrabstwie Merseyside dwaj 10-letni chłopcy uprowadzili dwuletniego Jamesa Bulgera z tamtejszego centrum handlowego, w którym jego mama robiła zakupy, i zaciągnąwszy go na tory kolejowe, bestialsko zamordowali.
Niektóre przestępstwa można zaliczyć do aktów terroru. W roku 1995 mieszkańcy Japonii przeżyli szok, gdy członkowie pewnej sekty podłożyli w tokijskim metrze toksyczny gaz, co spowodowało śmierć 12 osób i zatrucie tysięcy innych. Mało kto potrafi zapomnieć o ataku na World Trade Center w Nowym Jorku i Pentagon w Waszyngtonie — tragedii, która kosztowała życie około 3000 osób. A ubiegłoroczny zamach bombowy na indonezyjskiej wyspie Bali pochłonął prawie 200 ofiar.
Jak widać, brutalne zbrodnie plenią się wszędzie. Występują na całym świecie, wśród różnych narodów i warstw społecznych.
W niektórych wypadkach można odnieść wrażenie, jak gdyby przestępcy rywalizowali ze sobą w tym, kto się dopuści najbardziej szokującego czynu. Poza tym przybywa wyjątkowo okrutnych zbrodni dokonywanych z nienawiści. Są one wymierzone przeciw ludziom, których jedyną „winą” jest przynależność do innej rasy, religii lub grupy etnicznej — czego przykładem może być wymordowanie w roku 1994 w Ruandzie około 800 000 członków plemienia Tutsi.
Nic dziwnego, że wielu się zastanawia: „Co się dzieje? Czy kiedyś też tak było? Co się właściwie kryje za tymi odrażającymi, brutalnymi zbrodniami? Czy można mieć nadzieję na ich ukrócenie lub całkowite wyeliminowanie?” Te i inne pytania zostaną omówione w następnych artykułach".
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... 03/8-lipca
Re: Dlaczego warto studiować Biblię
"Znęcanie się nad słabszymi. Jak można poradzić sobie z tym problemem?"
Znęcanie się nad słabszymi — problem ogólnoświatowy
„Jak się pokażesz jutro w szkole, to cię zabijemy” — usłyszała Kristen, uczennica z Kanady, podczas rozmowy telefonicznej z anonimową dziewczyną.a
„Nie jestem przesadnie wrażliwa, ale doszło do tego, że nie chciałam chodzić do szkoły. Bolał mnie brzuch i każdego ranka po śniadaniu wymiotowałam” — opowiada Hiromi, nastoletnia Japonka, którą gnębiono w szkole.
CZY ktoś ci kiedyś dokuczał? Większość z nas tego doświadczyła. Mogło się to wydarzyć w szkole, miejscu pracy, a nawet w domu, gdzie do nadużywania siły dochodzi dziś niezwykle często. Z pewnego brytyjskiego źródła wynika na przykład, że 53 procent dorosłych znosi napaści słowne ze strony współmałżonka lub partnera. Gnębiciele i ich ofiary są przedstawicielami obu płci, pochodzą z najróżniejszych środowisk i ze wszystkich stron świata.b
Czym jest takie tyranizowanie słabszych? Nie jest to dokładnie to samo, co napastowanie czy atak. Nie chodzi bowiem o sporadyczne zajścia, lecz o wiele drobnych incydentów, które z upływem czasu się kumulują. Psycholog Dan Olweus zapoczątkował systematyczne badania nad takimi zachowaniami i zidentyfikował ich typowe elementy: celową agresję i widoczną dysproporcję sił pomiędzy dręczycielem a ofiarą.
Prawdopodobnie nie da się w jednej definicji ująć wszystkich aspektów znęcania się nad słabszymi, ale postępowanie takie nazwano „celowym i świadomym pragnieniem dokuczenia komuś i sprawienia mu cierpień”. Ofiara przeżywa stres nie tylko wskutek tego, co się wydarzyło, ale też z obawy przed tym, co jeszcze może się wydarzyć. Taktyka gnębicieli obejmuje: bolesne szyderstwa, ciągłą krytykę, obelgi, plotki i stawianie nierealistycznych żądań (zobacz ramkę na stronie 4).
Wspomniana już Kristen znosiła zaczepki prawie przez cały okres nauki. W szkole podstawowej niektórzy przyklejali jej do włosów gumę do żucia, wyśmiewali się z jej wyglądu i straszyli, że ją pobiją. W szkole średniej było jeszcze gorzej — doszło nawet do tego, że przez telefon grożono jej śmiercią. Obecnie ta osiemnastolatka ubolewa: „Szkoła to miejsce, gdzie powinno się uczyć, a nie być narażonym na pogróżki czy szykany”.
Specjalistka w zakresie zdrowia psychicznego oświadczyła: „To smutny, ale jakże częsty aspekt relacji międzyludzkich. Niektórzy czują się lepiej, gdy poniżają drugich”. Kiedy takie zachowanie przybiera na sile, może doprowadzić do gwałtownego odwetu, a nawet tragedii. Na przykład pewien mężczyzna zatrudniony w przedsiębiorstwie transportowym miał wadę wymowy. Był z tego powodu tak dotkliwie szykanowany, że w końcu zabił czterech współpracowników, po czym sam się zastrzelił".
https://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/102003601
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... 2-sierpnia
Znęcanie się nad słabszymi — problem ogólnoświatowy
„Jak się pokażesz jutro w szkole, to cię zabijemy” — usłyszała Kristen, uczennica z Kanady, podczas rozmowy telefonicznej z anonimową dziewczyną.a
„Nie jestem przesadnie wrażliwa, ale doszło do tego, że nie chciałam chodzić do szkoły. Bolał mnie brzuch i każdego ranka po śniadaniu wymiotowałam” — opowiada Hiromi, nastoletnia Japonka, którą gnębiono w szkole.
CZY ktoś ci kiedyś dokuczał? Większość z nas tego doświadczyła. Mogło się to wydarzyć w szkole, miejscu pracy, a nawet w domu, gdzie do nadużywania siły dochodzi dziś niezwykle często. Z pewnego brytyjskiego źródła wynika na przykład, że 53 procent dorosłych znosi napaści słowne ze strony współmałżonka lub partnera. Gnębiciele i ich ofiary są przedstawicielami obu płci, pochodzą z najróżniejszych środowisk i ze wszystkich stron świata.b
Czym jest takie tyranizowanie słabszych? Nie jest to dokładnie to samo, co napastowanie czy atak. Nie chodzi bowiem o sporadyczne zajścia, lecz o wiele drobnych incydentów, które z upływem czasu się kumulują. Psycholog Dan Olweus zapoczątkował systematyczne badania nad takimi zachowaniami i zidentyfikował ich typowe elementy: celową agresję i widoczną dysproporcję sił pomiędzy dręczycielem a ofiarą.
Prawdopodobnie nie da się w jednej definicji ująć wszystkich aspektów znęcania się nad słabszymi, ale postępowanie takie nazwano „celowym i świadomym pragnieniem dokuczenia komuś i sprawienia mu cierpień”. Ofiara przeżywa stres nie tylko wskutek tego, co się wydarzyło, ale też z obawy przed tym, co jeszcze może się wydarzyć. Taktyka gnębicieli obejmuje: bolesne szyderstwa, ciągłą krytykę, obelgi, plotki i stawianie nierealistycznych żądań (zobacz ramkę na stronie 4).
Wspomniana już Kristen znosiła zaczepki prawie przez cały okres nauki. W szkole podstawowej niektórzy przyklejali jej do włosów gumę do żucia, wyśmiewali się z jej wyglądu i straszyli, że ją pobiją. W szkole średniej było jeszcze gorzej — doszło nawet do tego, że przez telefon grożono jej śmiercią. Obecnie ta osiemnastolatka ubolewa: „Szkoła to miejsce, gdzie powinno się uczyć, a nie być narażonym na pogróżki czy szykany”.
Specjalistka w zakresie zdrowia psychicznego oświadczyła: „To smutny, ale jakże częsty aspekt relacji międzyludzkich. Niektórzy czują się lepiej, gdy poniżają drugich”. Kiedy takie zachowanie przybiera na sile, może doprowadzić do gwałtownego odwetu, a nawet tragedii. Na przykład pewien mężczyzna zatrudniony w przedsiębiorstwie transportowym miał wadę wymowy. Był z tego powodu tak dotkliwie szykanowany, że w końcu zabił czterech współpracowników, po czym sam się zastrzelił".
https://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/102003601
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... 2-sierpnia
Re: Dlaczego warto studiować Biblię
"Zrozumieć zaburzenia nastroju".
W niewoli dręczących myśli
NICOLE od 14 roku życia miewała okresy melancholii. Po dwóch latach zaczęły u niej występować nowe objawy — nietypowe stany euforii i niezwykłej aktywności. Gonitwie myśli, urywanej mowie oraz bezsenności towarzyszyły nieuzasadnione podejrzenia, że jest wyzyskiwana przez przyjaciół. Później Nicole oświadczyła, iż potrafi siłą woli zmieniać kolory przedmiotów. Wtedy jej matka uświadomiła sobie, że córce potrzebna jest pomoc specjalisty, i zabrała ją do szpitala. Po przeprowadzeniu wnikliwych obserwacji lekarze postawili diagnozę: Nicole cierpi na zaburzenie afektywne dwubiegunowe.a
Podobnie jak Nicole, miliony ludzi na całym świecie boryka się z zaburzeniami nastroju — dwubiegunowymi lub różnymi formami depresji — mogącymi powodować ogromne spustoszenia. Steven, któremu doskwiera choroba maniakalno-depresyjna, opowiada: „Przez wiele lat okropnie cierpiałem. Najpierw wpadałem w straszne dołki, a potem ogarniała mnie euforia. Dzięki pomocy terapeuty i przyjmowaniu leków odczułem ulgę, ale wciąż muszę prowadzić walkę”.
Co wywołuje zaburzenia nastroju? Jak się czują osoby nimi dotknięte? I jak zapewnić wsparcie im oraz ich opiekunom?
(...)
Zaburzenie dwubiegunowe — ciągła huśtawka
Depresja kliniczna stwarza naprawdę poważne problemy. Kiedy jednak przeplata się z manią, mamy do czynienia z zaburzeniem dwubiegunowym.c „Jedyną stałą rzeczą w tej chorobie jest jej niestałość” — powiedziała cierpiąca na nią Łucja. W biuletynie The Harvard Mental Health Letter czytamy, że pacjenci z chorobą dwubiegunową „bywają nieznośnie wścibscy i dominujący, a ich lekkomyślność i niecierpliwość w stanie euforii nieraz gwałtownie przeradza się w irytację lub wściekłość”.
Lidia tak wspomina swoje przeżycia podczas fazy manii: „Tryskałam energią. Wielu nazywało mnie ‚superkobietą’. Nieraz ktoś wzdychał: ‚Chciałabym być taka jak ty’. Czułam się niezwykle silna, jakbym potrafiła dokonać wszystkiego. Z wigorem wykonywałam ćwiczenia fizyczne. Sypiałam bardzo krótko — dwie, trzy godziny. A mimo to wstawałam z tym samym zasobem energii”.
Jednak po pewnym czasie nad Lidią zebrały się ciemne chmury. „U szczytu euforii zaczynałam odczuwać wewnętrzne rozdrażnienie, jakby uruchamiał się we mnie motor, którego nie można wyłączyć. W mgnieniu oka stawałam się agresywna i miałam ochotę wszystko niszczyć. Bez najmniejszej przyczyny wszczynałam kłótnie z rodziną. Byłam wściekła, przepełniona nienawiścią i zupełnie nad sobą nie panowałam. Po takim przerażającym okresie nagle popadałam w stan całkowitego wyczerpania, zalewałam się łzami i pogrążałam w głębokiej depresji. Czułam się bezwartościowa i podła. A czasem, jak gdyby nigdy nic, wracał mi dobry nastrój”.
Chwiejność zachowań osób z psychozą maniakalno-depresyjną zupełnie zbija z tropu ich krewnych. Mary, której mąż cierpi na tę chorobę, powiedziała: „Niekiedy ogarnia mnie konsternacja, jeśli raz jest zadowolony i rozmowny, po czym nagle wpada w przygnębienie i zamyka się w sobie. Naprawdę ciężko nam wszystkim zaakceptować fakt, że mąż nie ma na to żadnego wpływu”.
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... 8-stycznia
W niewoli dręczących myśli
NICOLE od 14 roku życia miewała okresy melancholii. Po dwóch latach zaczęły u niej występować nowe objawy — nietypowe stany euforii i niezwykłej aktywności. Gonitwie myśli, urywanej mowie oraz bezsenności towarzyszyły nieuzasadnione podejrzenia, że jest wyzyskiwana przez przyjaciół. Później Nicole oświadczyła, iż potrafi siłą woli zmieniać kolory przedmiotów. Wtedy jej matka uświadomiła sobie, że córce potrzebna jest pomoc specjalisty, i zabrała ją do szpitala. Po przeprowadzeniu wnikliwych obserwacji lekarze postawili diagnozę: Nicole cierpi na zaburzenie afektywne dwubiegunowe.a
Podobnie jak Nicole, miliony ludzi na całym świecie boryka się z zaburzeniami nastroju — dwubiegunowymi lub różnymi formami depresji — mogącymi powodować ogromne spustoszenia. Steven, któremu doskwiera choroba maniakalno-depresyjna, opowiada: „Przez wiele lat okropnie cierpiałem. Najpierw wpadałem w straszne dołki, a potem ogarniała mnie euforia. Dzięki pomocy terapeuty i przyjmowaniu leków odczułem ulgę, ale wciąż muszę prowadzić walkę”.
Co wywołuje zaburzenia nastroju? Jak się czują osoby nimi dotknięte? I jak zapewnić wsparcie im oraz ich opiekunom?
(...)
Zaburzenie dwubiegunowe — ciągła huśtawka
Depresja kliniczna stwarza naprawdę poważne problemy. Kiedy jednak przeplata się z manią, mamy do czynienia z zaburzeniem dwubiegunowym.c „Jedyną stałą rzeczą w tej chorobie jest jej niestałość” — powiedziała cierpiąca na nią Łucja. W biuletynie The Harvard Mental Health Letter czytamy, że pacjenci z chorobą dwubiegunową „bywają nieznośnie wścibscy i dominujący, a ich lekkomyślność i niecierpliwość w stanie euforii nieraz gwałtownie przeradza się w irytację lub wściekłość”.
Lidia tak wspomina swoje przeżycia podczas fazy manii: „Tryskałam energią. Wielu nazywało mnie ‚superkobietą’. Nieraz ktoś wzdychał: ‚Chciałabym być taka jak ty’. Czułam się niezwykle silna, jakbym potrafiła dokonać wszystkiego. Z wigorem wykonywałam ćwiczenia fizyczne. Sypiałam bardzo krótko — dwie, trzy godziny. A mimo to wstawałam z tym samym zasobem energii”.
Jednak po pewnym czasie nad Lidią zebrały się ciemne chmury. „U szczytu euforii zaczynałam odczuwać wewnętrzne rozdrażnienie, jakby uruchamiał się we mnie motor, którego nie można wyłączyć. W mgnieniu oka stawałam się agresywna i miałam ochotę wszystko niszczyć. Bez najmniejszej przyczyny wszczynałam kłótnie z rodziną. Byłam wściekła, przepełniona nienawiścią i zupełnie nad sobą nie panowałam. Po takim przerażającym okresie nagle popadałam w stan całkowitego wyczerpania, zalewałam się łzami i pogrążałam w głębokiej depresji. Czułam się bezwartościowa i podła. A czasem, jak gdyby nigdy nic, wracał mi dobry nastrój”.
Chwiejność zachowań osób z psychozą maniakalno-depresyjną zupełnie zbija z tropu ich krewnych. Mary, której mąż cierpi na tę chorobę, powiedziała: „Niekiedy ogarnia mnie konsternacja, jeśli raz jest zadowolony i rozmowny, po czym nagle wpada w przygnębienie i zamyka się w sobie. Naprawdę ciężko nam wszystkim zaakceptować fakt, że mąż nie ma na to żadnego wpływu”.
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... 8-stycznia
Re: Dlaczego warto studiować Biblię
"Sami ale nie samotni".
Dlaczego tylu ludzi jest samotnych?
OBECNIE wielu osobom dokucza samotność. Dotyczy to ludzi w każdym wieku, przedstawicieli wszystkich ras, warstw społecznych i wyznań. Czy i ty czułeś się kiedyś osamotniony? A może jest tak teraz? Każdy chciałby mieć kogoś, kto by go wysłuchał, pokrzepił lub po prostu komu mógłby się zwierzyć ze swych najgłębszych myśli oraz uczuć i kto by go dobrze rozumiał. Wszystkim nam niezbędne jest towarzystwo osoby wrażliwej na nasze potrzeby emocjonalne.
To, że ktoś jest sam, nie musi oznaczać, że czuje się osamotniony. Niektórzy od dłuższego czasu żyją w pojedynkę, ale czerpią radość z tego, co robią, i wcale nie doskwiera im samotność.
Samotność wywiera na człowieka potężny wpływ i bywa niezwykle bolesna. To przytłaczające poczucie pustki, izolacji i wyobcowania. Niekiedy sprawia, że stajemy się bojaźliwi i mniej odporni psychicznie. Czy kiedykolwiek miałeś podobne wrażenie? Co leży u podłoża samotności?
Kłopoty, przeróżne sytuacje oraz warunki, w jakich żyjemy, na każdego oddziałują odmiennie. Być może z powodu wyglądu, rasy czy religii czujesz się odrzucony przez otoczenie. Również zmiana środowiska — na przykład przeniesienie się do nowej szkoły, podjęcie nowej pracy albo przeprowadzka w inną okolicę, do innego miasta lub kraju — nieraz wywołuje poczucie osamotnienia, ponieważ wiąże się z opuszczeniem starych, dobrych przyjaciół. A może utraciłeś rodziców albo partnera małżeńskiego i dlatego od wielu lat dręczy cię samotność. Poza tym w miarę jak się starzejemy, grono naszych przyjaciół i znajomych zmienia się, kurczy lub zupełnie zanika.
Przed poczuciem odosobnienia nie zawsze też chroni małżeństwo. Brak wzajemnego zrozumienia i niezgoda niejednokrotnie wywołują stres, niepewność, a nawet prowadzą do izolowania się małżonków i dzieci".
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... /8-czerwca
Dlaczego tylu ludzi jest samotnych?
OBECNIE wielu osobom dokucza samotność. Dotyczy to ludzi w każdym wieku, przedstawicieli wszystkich ras, warstw społecznych i wyznań. Czy i ty czułeś się kiedyś osamotniony? A może jest tak teraz? Każdy chciałby mieć kogoś, kto by go wysłuchał, pokrzepił lub po prostu komu mógłby się zwierzyć ze swych najgłębszych myśli oraz uczuć i kto by go dobrze rozumiał. Wszystkim nam niezbędne jest towarzystwo osoby wrażliwej na nasze potrzeby emocjonalne.
To, że ktoś jest sam, nie musi oznaczać, że czuje się osamotniony. Niektórzy od dłuższego czasu żyją w pojedynkę, ale czerpią radość z tego, co robią, i wcale nie doskwiera im samotność.
Samotność wywiera na człowieka potężny wpływ i bywa niezwykle bolesna. To przytłaczające poczucie pustki, izolacji i wyobcowania. Niekiedy sprawia, że stajemy się bojaźliwi i mniej odporni psychicznie. Czy kiedykolwiek miałeś podobne wrażenie? Co leży u podłoża samotności?
Kłopoty, przeróżne sytuacje oraz warunki, w jakich żyjemy, na każdego oddziałują odmiennie. Być może z powodu wyglądu, rasy czy religii czujesz się odrzucony przez otoczenie. Również zmiana środowiska — na przykład przeniesienie się do nowej szkoły, podjęcie nowej pracy albo przeprowadzka w inną okolicę, do innego miasta lub kraju — nieraz wywołuje poczucie osamotnienia, ponieważ wiąże się z opuszczeniem starych, dobrych przyjaciół. A może utraciłeś rodziców albo partnera małżeńskiego i dlatego od wielu lat dręczy cię samotność. Poza tym w miarę jak się starzejemy, grono naszych przyjaciół i znajomych zmienia się, kurczy lub zupełnie zanika.
Przed poczuciem odosobnienia nie zawsze też chroni małżeństwo. Brak wzajemnego zrozumienia i niezgoda niejednokrotnie wywołują stres, niepewność, a nawet prowadzą do izolowania się małżonków i dzieci".
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... /8-czerwca
Re: Dlaczego warto studiować Biblię
"Jak zyskać prawdziwych przyjaciół?"
Wszyscy potrzebujemy przyjaciół
„Przyjaciel to ktoś, z kim możesz otwarcie o wszystkim porozmawiać i do kogo możesz zadzwonić o każdej porze” (Yaël, Francja).
„Kiedy czujesz się zraniony, przyjaciel rozumie twój ból, odczuwa go w swoim sercu” (Gaëlle, Francja).
„ISTNIEJE przyjaciel bardziej przywiązany niż brat” (Przysłów 18:24). Odkąd 3000 lat temu słowa te zapisano w Biblii, natura ludzka się nie zmieniła. Przyjaźń wciąż jest tak niezbędna dla ducha, jak woda i pokarm dla ciała. Ale wielu osobom nie udaje się zaspokoić tej podstawowej potrzeby i czują się samotne. „Nie trzeba daleko szukać, by odkryć niektóre przyczyny takiego stanu rzeczy” — piszą Carin Rubenstein i Phillip Shaver w książce In Search of Intimacy (W poszukiwaniu bliskości). Wymieniają między innymi „powszechną mobilność”, czyli częste zmiany miejsca zamieszkania, „anonimowe, nękane przestępczością skupiska miejskie” oraz „zastąpienie bezpośrednich kontaktów z ludźmi oglądaniem telewizji i filmów wideo”.
(...)
Otwórz swe serce!
Zuleica, mieszkanka Włoch, wspomina: „Jako młoda osoba byłam nieśmiała i z wielkim trudem nawiązywałam znajomości. Ale wiedziałam, że jeśli chcę mieć przyjaciół, to muszę sama zrobić pierwszy krok — dać poznać siebie, a potem poznać innych”. Istotnie, kto pragnie mieć prawdziwych przyjaciół, musi się otworzyć, by drudzy mogli go dobrze poznać. Szczerość i otwartość znaczy o wiele więcej niż uroda czy charyzmatyczna osobowość. „Ludzie posiadający głębokie i trwałe przyjaźnie mogą być introwertykami, ekstrawertykami, mogą być młodzi, starzy, brzydcy, inteligentni, przystojni, ale jedyną ich wspólną cechą jest otwartość” — zauważa terapeuta dr Alan Loy McGinnis. „Takich ludzi cechuje swego rodzaju przejrzystość, pozwalająca innym dostrzec to, co jest w ich sercach” (Sztuka przyjaźni, wydawnictwo Vocatio).
Rzecz nie w tym, żeby zwierzać się każdej napotkanej osobie albo komuś, przy kim nie czujemy się swobodnie. Chodzi raczej o to, by rozważnie i stopniowo wyjawiać swe myśli i uczucia. Michela z Włoch wyznaje: „Mój problem polegał na tym, że wszystko dusiłam w sobie. Aby przyjaciele rozumieli, co przeżywam, i dzięki temu zbliżyli się do mnie, musiałam dokonać zmian i zacząć wyraźniej uzewnętrzniać uczucia”.
https://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/102004882
Wszyscy potrzebujemy przyjaciół
„Przyjaciel to ktoś, z kim możesz otwarcie o wszystkim porozmawiać i do kogo możesz zadzwonić o każdej porze” (Yaël, Francja).
„Kiedy czujesz się zraniony, przyjaciel rozumie twój ból, odczuwa go w swoim sercu” (Gaëlle, Francja).
„ISTNIEJE przyjaciel bardziej przywiązany niż brat” (Przysłów 18:24). Odkąd 3000 lat temu słowa te zapisano w Biblii, natura ludzka się nie zmieniła. Przyjaźń wciąż jest tak niezbędna dla ducha, jak woda i pokarm dla ciała. Ale wielu osobom nie udaje się zaspokoić tej podstawowej potrzeby i czują się samotne. „Nie trzeba daleko szukać, by odkryć niektóre przyczyny takiego stanu rzeczy” — piszą Carin Rubenstein i Phillip Shaver w książce In Search of Intimacy (W poszukiwaniu bliskości). Wymieniają między innymi „powszechną mobilność”, czyli częste zmiany miejsca zamieszkania, „anonimowe, nękane przestępczością skupiska miejskie” oraz „zastąpienie bezpośrednich kontaktów z ludźmi oglądaniem telewizji i filmów wideo”.
(...)
Otwórz swe serce!
Zuleica, mieszkanka Włoch, wspomina: „Jako młoda osoba byłam nieśmiała i z wielkim trudem nawiązywałam znajomości. Ale wiedziałam, że jeśli chcę mieć przyjaciół, to muszę sama zrobić pierwszy krok — dać poznać siebie, a potem poznać innych”. Istotnie, kto pragnie mieć prawdziwych przyjaciół, musi się otworzyć, by drudzy mogli go dobrze poznać. Szczerość i otwartość znaczy o wiele więcej niż uroda czy charyzmatyczna osobowość. „Ludzie posiadający głębokie i trwałe przyjaźnie mogą być introwertykami, ekstrawertykami, mogą być młodzi, starzy, brzydcy, inteligentni, przystojni, ale jedyną ich wspólną cechą jest otwartość” — zauważa terapeuta dr Alan Loy McGinnis. „Takich ludzi cechuje swego rodzaju przejrzystość, pozwalająca innym dostrzec to, co jest w ich sercach” (Sztuka przyjaźni, wydawnictwo Vocatio).
Rzecz nie w tym, żeby zwierzać się każdej napotkanej osobie albo komuś, przy kim nie czujemy się swobodnie. Chodzi raczej o to, by rozważnie i stopniowo wyjawiać swe myśli i uczucia. Michela z Włoch wyznaje: „Mój problem polegał na tym, że wszystko dusiłam w sobie. Aby przyjaciele rozumieli, co przeżywam, i dzięki temu zbliżyli się do mnie, musiałam dokonać zmian i zacząć wyraźniej uzewnętrzniać uczucia”.
https://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/102004882
- Catastrophique
- bywalec
- Posty: 17079
- Rejestracja: pt maja 24, 2013 7:49 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Wawa <3
Re: Dlaczego warto studiować Biblię
"Czy uda się ocalić Ziemię?"
Kurczące się zasoby Ziemi
„W przyrodzie wszystko jest ze sobą powiązane, a my odpowiadamy teraz za dawne błędy” (czasopismo African Wildlife).
„EKOLOGICZNY odcisk stopy” jest to wskaźnik, który określa poziom zużycia przez człowieka zasobów naturalnych w porównaniu ze zdolnością Ziemi do ich odtworzenia. Według Światowego Funduszu Na Rzecz Przyrody (WWF) od lat osiemdziesiątych XX wieku ludzie zużywają zasoby naturalne szybciej, niż mogą się one zregenerować.a Ale to nie jedyny przejaw nadwerężenia naszego środowiska.
Kolejnym czynnikiem jest stan ekosystemów. Termin „ekosystem” odnosi się do fragmentu przyrody, w którym występują skomplikowane zależności między wszystkimi organizmami żywymi oraz środowiskiem, czyli częścią żywą i nieożywioną. Ogólny stan ekosystemów — oceniany na podstawie ilości gatunków żyjących w lasach, wodach słodkich oraz oceanach — określa wprowadzony przez WWF Wskaźnik Żyjącej Planety. W latach 1970-2000 odnotowano jego spadek o 37 procent.
Czy zasobów wystarczy?
Mieszkańcom krajów zachodnich, gdzie sklepy są otwarte całą dobę, a półki uginają się od towaru, zapewne trudno sobie wyobrazić, że ludzkości może grozić wyczerpanie się zasobów naturalnych. Ale w takim dostatku żyje stosunkowo niewielki odsetek mieszkańców naszego globu. Większość musi codziennie walczyć o byt. Szacuje się na przykład, że ponad dwa miliardy ludzi ma na dzienne utrzymanie jedynie trzy dolary albo nawet mniej, a dwa miliardy ludzi nie ma dostępu do tanich usług energetycznych.
Za biedę w krajach rozwijających się niektórzy winią systemy handlowe bogatych państw. W pewnym opracowaniu zauważono: „Założenia gospodarki światowej pod wieloma względami godzą w interesy biednych” (Vital Signs 2003). Ponieważ coraz więcej ludzi usiłuje zagarnąć kurczące się i drożejące zasoby naturalne, ubogich nie stać na walkę o swoją część. W efekcie większość takich dóbr trafia w ręce bogatych, którzy mogą sobie na nie pozwolić".
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... 8-stycznia
Kurczące się zasoby Ziemi
„W przyrodzie wszystko jest ze sobą powiązane, a my odpowiadamy teraz za dawne błędy” (czasopismo African Wildlife).
„EKOLOGICZNY odcisk stopy” jest to wskaźnik, który określa poziom zużycia przez człowieka zasobów naturalnych w porównaniu ze zdolnością Ziemi do ich odtworzenia. Według Światowego Funduszu Na Rzecz Przyrody (WWF) od lat osiemdziesiątych XX wieku ludzie zużywają zasoby naturalne szybciej, niż mogą się one zregenerować.a Ale to nie jedyny przejaw nadwerężenia naszego środowiska.
Kolejnym czynnikiem jest stan ekosystemów. Termin „ekosystem” odnosi się do fragmentu przyrody, w którym występują skomplikowane zależności między wszystkimi organizmami żywymi oraz środowiskiem, czyli częścią żywą i nieożywioną. Ogólny stan ekosystemów — oceniany na podstawie ilości gatunków żyjących w lasach, wodach słodkich oraz oceanach — określa wprowadzony przez WWF Wskaźnik Żyjącej Planety. W latach 1970-2000 odnotowano jego spadek o 37 procent.
Czy zasobów wystarczy?
Mieszkańcom krajów zachodnich, gdzie sklepy są otwarte całą dobę, a półki uginają się od towaru, zapewne trudno sobie wyobrazić, że ludzkości może grozić wyczerpanie się zasobów naturalnych. Ale w takim dostatku żyje stosunkowo niewielki odsetek mieszkańców naszego globu. Większość musi codziennie walczyć o byt. Szacuje się na przykład, że ponad dwa miliardy ludzi ma na dzienne utrzymanie jedynie trzy dolary albo nawet mniej, a dwa miliardy ludzi nie ma dostępu do tanich usług energetycznych.
Za biedę w krajach rozwijających się niektórzy winią systemy handlowe bogatych państw. W pewnym opracowaniu zauważono: „Założenia gospodarki światowej pod wieloma względami godzą w interesy biednych” (Vital Signs 2003). Ponieważ coraz więcej ludzi usiłuje zagarnąć kurczące się i drożejące zasoby naturalne, ubogich nie stać na walkę o swoją część. W efekcie większość takich dóbr trafia w ręce bogatych, którzy mogą sobie na nie pozwolić".
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... 8-stycznia
Re: Dlaczego warto studiować Biblię
"Sidła alkoholu. Czy nie jesteś zagrożony?"
Ofiary śmiertelne
Nie sposób ustalić, ile osób na świecie traci życie wskutek nadużywania alkoholu. We Francji jest ono trzecią z najczęstszych przyczyn zgonów, za rakiem i chorobą wieńcową; pośrednio lub bezpośrednio przyprawia o śmierć około 50 000 osób rocznie. To tak, jakby „co tydzień rozbijały się dwa lub trzy duże samoloty pasażerskie” — czytamy w raporcie sporządzonym na zlecenie francuskiego Ministerstwa Zdrowia.
Szczególnie obfite żniwo alkohol zbiera wśród ludzi młodych. Jak podała w roku 2001 Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), jest on największym zabójcą Europejczyków w wieku od 15 do 29 lat. Ocenia się, że w niektórych krajach wschodnioeuropejskich z powodu alkoholu umrze przedwcześnie co trzeci młody mężczyzna.
Przemoc i napastowanie seksualne
Nadużywanie alkoholu nieraz pociąga za sobą nadużywanie siły. Alkohol może osłabiać wewnętrzne hamulce i wypaczać to, jak postrzega się zachowanie innych osób, co niekiedy prowadzi do gwałtownych reakcji.
Pod wpływem alkoholu częściej dochodzi do przemocy w rodzinie i napaści na tle seksualnym. Badania przeprowadzone we francuskich więzieniach wykazały, że na trzy popełnione gwałty lub napaści na tle seksualnym w dwóch jakąś rolę odegrał alkohol. Jak podaje tygodnik Polityka, w Polsce około 75 procent żon alkoholików doświadcza przemocy. W raporcie sporządzonym przez Radę do spraw Naukowych przy Amerykańskim Towarzystwie Lekarskim oszacowano, iż „we wszystkich grupach wiekowych alkohol ma związek z dwukrotnie większym ryzykiem zabójstwa, a jeśli osoba niepijąca mieszka z pijącą, wzrasta prawdopodobieństwo, że padnie ofiarą morderstwa”.
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... Adziernika
"Bezdomni. Czy jest dla nich jakaś nadzieja?"
Bezdomność — problem ogólnoświatowy
OD NASZEGO KORESPONDENTA Z POLSKI
„CUCHNĄCY, podchmieleni, szarzy ludzie, bez własności, bez tożsamości, bez niczego!” To ogólnie przyjęty stereotyp, ale zdaniem wolontariuszy z Częstochowy, którzy pomagają bezdomnym, właśnie tak postrzegane są osoby niemające dachu nad głową.
Kilka lat temu tygodnik The Economist donosił, że w stolicy Mongolii, Ułan Bator, spora część wielotysięcznej rzeszy bezdomnych dzieci mieszka w cuchnących kanałach ściekowych albo w tunelach ciepłowniczych. Chociaż wielu Mongołów było zszokowanych tą informacją, niektórzy uznali, że przyczyna tkwi w tym, iż „ludzie są zbyt leniwi, by opiekować się własnymi dziećmi” — zauważono w tygodniku.
Na drugiej półkuli bojówkarze samozwańczej straży miejskiej mordują dzieci wałęsające się po ulicach. Dlaczego? W pewnej publikacji oenzetowskiej wyjaśniono: „W Ameryce Łacińskiej dużo przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, policji, mediów i biznesu, a także sporo zwykłych obywateli uważa, że dzieci ulicy stanowią moralne zagrożenie dla cywilizowanego społeczeństwa”. To samo źródło podaje: „W stanie Rio de Janeiro codziennie zostaje zabitych średnio troje takich dzieci”.
Bezdomni „budzą w nas lęk, niepokój (...). Ale oni też są ludźmi i też są głodni. Jest ich naprawdę dużo” — czytamy na stronie internetowej wolontariuszy z Częstochowy. Dodano tam: „Liczymy, że i w tym roku znajdą się ludzie, którzy dostrzegą tę wielką potrzebę”. A czego naprawdę potrzebują bezdomni?
(...)
W pewnej książce na temat bezdomności wymieniono najróżniejsze czynniki leżące u podstaw tego zjawiska w Polsce. Są to między innymi utrata pracy, długi i kłopoty rodzinne. Brakuje mieszkań dla osób starszych, niepełnosprawnych oraz nosicieli wirusa HIV. Sporo bezdomnych ma problemy ze zdrowiem fizycznym i psychicznym albo jest uzależnionych, zwłaszcza od alkoholu. Większość bezdomnych kobiet opuściła swoich mężów albo od nich uciekła, niektóre zostały wyrzucone z domu bądź zajmowały się prostytucją. Chyba za każdym takim wypadkiem kryje się jakaś smutna historia.
Ofiary zbiegu okoliczności
Stanisława Golinowska, specjalistka od spraw społeczno-ekonomicznych, zauważa: „Trudno mówić u nas [w Polsce] o bezdomności z wyboru (...). To raczej wynik różnych porażek życiowych, które spowodowały załamanie się i utratę woli życia”. Bezdomność zdaje się dotykać ludzi, którzy z najróżniejszych przyczyn nie potrafią sobie poradzić z trudnościami. Jedni na przykład po wyjściu z więzienia zastali mieszkanie kompletnie zdewastowane przez wandali. Innych eksmitowano. Wielu straciło dach nad głową w następstwie klęsk żywiołowych.b
Według pewnego sondażu przeprowadzonego wśród bezdomnych w Polsce prawie połowa z nich miała kiedyś rodziny i mieszkała ze współmałżonkami, choć w związkach tych często wynikały problemy. Większość została wyrzucona z domu albo czuła się zmuszona odejść, żeby już nie cierpieć. Tylko 14 procent wyprowadziło się z własnej inicjatywy".
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... /8-grudnia
Ofiary śmiertelne
Nie sposób ustalić, ile osób na świecie traci życie wskutek nadużywania alkoholu. We Francji jest ono trzecią z najczęstszych przyczyn zgonów, za rakiem i chorobą wieńcową; pośrednio lub bezpośrednio przyprawia o śmierć około 50 000 osób rocznie. To tak, jakby „co tydzień rozbijały się dwa lub trzy duże samoloty pasażerskie” — czytamy w raporcie sporządzonym na zlecenie francuskiego Ministerstwa Zdrowia.
Szczególnie obfite żniwo alkohol zbiera wśród ludzi młodych. Jak podała w roku 2001 Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), jest on największym zabójcą Europejczyków w wieku od 15 do 29 lat. Ocenia się, że w niektórych krajach wschodnioeuropejskich z powodu alkoholu umrze przedwcześnie co trzeci młody mężczyzna.
Przemoc i napastowanie seksualne
Nadużywanie alkoholu nieraz pociąga za sobą nadużywanie siły. Alkohol może osłabiać wewnętrzne hamulce i wypaczać to, jak postrzega się zachowanie innych osób, co niekiedy prowadzi do gwałtownych reakcji.
Pod wpływem alkoholu częściej dochodzi do przemocy w rodzinie i napaści na tle seksualnym. Badania przeprowadzone we francuskich więzieniach wykazały, że na trzy popełnione gwałty lub napaści na tle seksualnym w dwóch jakąś rolę odegrał alkohol. Jak podaje tygodnik Polityka, w Polsce około 75 procent żon alkoholików doświadcza przemocy. W raporcie sporządzonym przez Radę do spraw Naukowych przy Amerykańskim Towarzystwie Lekarskim oszacowano, iż „we wszystkich grupach wiekowych alkohol ma związek z dwukrotnie większym ryzykiem zabójstwa, a jeśli osoba niepijąca mieszka z pijącą, wzrasta prawdopodobieństwo, że padnie ofiarą morderstwa”.
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... Adziernika
"Bezdomni. Czy jest dla nich jakaś nadzieja?"
Bezdomność — problem ogólnoświatowy
OD NASZEGO KORESPONDENTA Z POLSKI
„CUCHNĄCY, podchmieleni, szarzy ludzie, bez własności, bez tożsamości, bez niczego!” To ogólnie przyjęty stereotyp, ale zdaniem wolontariuszy z Częstochowy, którzy pomagają bezdomnym, właśnie tak postrzegane są osoby niemające dachu nad głową.
Kilka lat temu tygodnik The Economist donosił, że w stolicy Mongolii, Ułan Bator, spora część wielotysięcznej rzeszy bezdomnych dzieci mieszka w cuchnących kanałach ściekowych albo w tunelach ciepłowniczych. Chociaż wielu Mongołów było zszokowanych tą informacją, niektórzy uznali, że przyczyna tkwi w tym, iż „ludzie są zbyt leniwi, by opiekować się własnymi dziećmi” — zauważono w tygodniku.
Na drugiej półkuli bojówkarze samozwańczej straży miejskiej mordują dzieci wałęsające się po ulicach. Dlaczego? W pewnej publikacji oenzetowskiej wyjaśniono: „W Ameryce Łacińskiej dużo przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, policji, mediów i biznesu, a także sporo zwykłych obywateli uważa, że dzieci ulicy stanowią moralne zagrożenie dla cywilizowanego społeczeństwa”. To samo źródło podaje: „W stanie Rio de Janeiro codziennie zostaje zabitych średnio troje takich dzieci”.
Bezdomni „budzą w nas lęk, niepokój (...). Ale oni też są ludźmi i też są głodni. Jest ich naprawdę dużo” — czytamy na stronie internetowej wolontariuszy z Częstochowy. Dodano tam: „Liczymy, że i w tym roku znajdą się ludzie, którzy dostrzegą tę wielką potrzebę”. A czego naprawdę potrzebują bezdomni?
(...)
W pewnej książce na temat bezdomności wymieniono najróżniejsze czynniki leżące u podstaw tego zjawiska w Polsce. Są to między innymi utrata pracy, długi i kłopoty rodzinne. Brakuje mieszkań dla osób starszych, niepełnosprawnych oraz nosicieli wirusa HIV. Sporo bezdomnych ma problemy ze zdrowiem fizycznym i psychicznym albo jest uzależnionych, zwłaszcza od alkoholu. Większość bezdomnych kobiet opuściła swoich mężów albo od nich uciekła, niektóre zostały wyrzucone z domu bądź zajmowały się prostytucją. Chyba za każdym takim wypadkiem kryje się jakaś smutna historia.
Ofiary zbiegu okoliczności
Stanisława Golinowska, specjalistka od spraw społeczno-ekonomicznych, zauważa: „Trudno mówić u nas [w Polsce] o bezdomności z wyboru (...). To raczej wynik różnych porażek życiowych, które spowodowały załamanie się i utratę woli życia”. Bezdomność zdaje się dotykać ludzi, którzy z najróżniejszych przyczyn nie potrafią sobie poradzić z trudnościami. Jedni na przykład po wyjściu z więzienia zastali mieszkanie kompletnie zdewastowane przez wandali. Innych eksmitowano. Wielu straciło dach nad głową w następstwie klęsk żywiołowych.b
Według pewnego sondażu przeprowadzonego wśród bezdomnych w Polsce prawie połowa z nich miała kiedyś rodziny i mieszkała ze współmałżonkami, choć w związkach tych często wynikały problemy. Większość została wyrzucona z domu albo czuła się zmuszona odejść, żeby już nie cierpieć. Tylko 14 procent wyprowadziło się z własnej inicjatywy".
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... /8-grudnia
Re: Dlaczego warto studiować Biblię
"Według pewnego sondażu przeprowadzonego wśród bezdomnych w Polsce prawie połowa z nich miała kiedyś rodziny i mieszkała ze współmałżonkami, choć w związkach tych często wynikały problemy. Większość została wyrzucona z domu albo czuła się zmuszona odejść, żeby już nie cierpieć. Tylko 14 procent wyprowadziło się z własnej inicjatywy".
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... /8-grudnia
I co dało małżeństwo? Sami lepiej by wyszli na tym wszystkim niż z "miłością".
Z drugiej strony jednak pewna głosicielka zapewniała mnie szczerze, że wśród Świadków Jehowy nie ma bezdomnych. Taka jest siła Jehowy.
Był wprawdzie pewien człowiek, bezdomny, który przyłączył się do Świadków Jehowy, ale tak się wysilał w służbie dla Jehowy, że Jehowa mu pobłogosławił i załatwił w zborze kobitę z mieszkaniem. Wzięli ślub i stał się cud. Wzbogacił się. Małżeństwo przecież zawiera się po to, żeby wyrwać współwłasność. To nie romantyczne dziewoje
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... /8-grudnia
I co dało małżeństwo? Sami lepiej by wyszli na tym wszystkim niż z "miłością".
Z drugiej strony jednak pewna głosicielka zapewniała mnie szczerze, że wśród Świadków Jehowy nie ma bezdomnych. Taka jest siła Jehowy.
Był wprawdzie pewien człowiek, bezdomny, który przyłączył się do Świadków Jehowy, ale tak się wysilał w służbie dla Jehowy, że Jehowa mu pobłogosławił i załatwił w zborze kobitę z mieszkaniem. Wzięli ślub i stał się cud. Wzbogacił się. Małżeństwo przecież zawiera się po to, żeby wyrwać współwłasność. To nie romantyczne dziewoje
Re: Dlaczego warto studiować Biblię
A czy był rozwodnikiem czy wdowcem czy kawalerem, i czy go czasem baba nie wyrzuciła wcześniej, to jeszcze nie wiem, ale się dowiem.
Re: Dlaczego warto studiować Biblię
"Kolejna światowa epidemia. KIEDY?"
Czy to się może powtórzyć?
Z DZISIEJSZEJ perspektywy tamta epoka może się wydawać urocza, wręcz urzekająca. Jeżdżono wtedy powozami, panie nosiły powłóczyste suknie, a panowie cylindry. Były to jednak również straszne czasy — na ziemi trwał pochód śmierci. Co mamy na myśli?
Nie chodzi o trwającą wtedy wojnę, lecz o plagę uważaną za najbardziej niszczycielską w całej spisanej historii człowieka — o grypę hiszpankę, szalejącą w latach 1918-1919.
Nie było na nią żadnego skutecznego lekarstwa; ludzie padali jak muchy. Miliony osób w kwiecie wieku musiało nagle rozstać się z życiem. Nie nadążano z grzebaniem zwłok, które zalegały stosami. W niektórych rejonach wymarły całe miasta i wioski.
Wszystko to działo się jakieś 85 lat temu. Czy wiadomo, co wywołało tę epidemię? Czy takie nieszczęście może się powtórzyć? Czy potrafilibyśmy się przed nim ustrzec?
(...)
Najstraszniejsza plaga w dziejach
W PAŹDZIERNIKU 1918 roku trwała jeszcze I wojna światowa. Choć miała się już ku końcowi, wciąż obowiązywała cenzura wiadomości podawanych w środkach przekazu. Dlatego poinformowanie o tym, że w wielu miejscach grasuje choroba, która uśmierca zatrważającą liczbę ludności cywilnej, przypadło w udziale neutralnej Hiszpanii. Stąd właśnie wzięła się nazwa, która przylgnęła do tej choroby — grypa hiszpanka.
Pandemia rozpoczęła się w marcu 1918 roku.a Zdaniem wielu badaczy jej ognisko znajdowało się w stanie Kansas w USA. Stamtąd żołnierze amerykańscy najwyraźniej przenieśli ją do Francji. Nastąpił wówczas gwałtowny wzrost zachorowań, ale w lipcu wydawało się, że najgorsze minęło. Lekarze nie mieli pojęcia, że wirus niejako zbierał siły, by stać się bardziej skutecznym zabójcą.
Kiedy 11 listopada 1918 roku podpisano zawieszenie broni, zapanowała ogromna radość. Jak na ironię, mniej więcej w tym samym czasie świat zaatakowała zaraza. Informacje o tym „potworze” trafiły teraz na pierwsze strony gazet. Mało kto nie odczuł skutków epidemii, a wszyscy żyli w strachu. Pewien specjalista w dziedzinie leczenia grypy powiedział: „W USA przewidywana długość życia obniżyła się w roku 1918 o ponad 10 lat”. Czym ta zaraza różniła się od innych?
Bez precedensu
Najbardziej zatrważająca była nagłość, z jaką hiszpanka atakowała. O tym, jak raptowny miała przebieg, świadczy relacja, którą zamieścił John Barry w wydanej niedawno książce The Great Influenza (Wielka grypa): „W Rio de Janeiro do oczekującego na tramwaj studenta medycyny imieniem Ciro Viera Da Cunha podszedł mężczyzna i zupełnie normalnym głosem o coś zapytał, po czym padł martwy. W Kapsztadzie, stolicy RPA, gdy Charles Lewis wsiadł do tramwaju, zobaczył, jak konduktor przewraca się i umiera. Na pięciokilometrowym odcinku drogi do domu był świadkiem śmierci kolejnych sześciu osób, w tym motorniczego”. Wszystkich zabiła grypa.
Na ludzi padł strach — strach przed nieznanym. Naukowcy nie wiedzieli, co powoduje chorobę ani jak się ona przenosi. Poczyniono kroki w celu ochrony zdrowia publicznego: miasta portowe poddano kwarantannie, pozamykano kina, kościoły i inne ogólnodostępne obiekty. W San Francisco w Kalifornii wprowadzono powszechny obowiązek noszenia maseczek z gazy. Osobie przyłapanej w miejscu publicznym bez takiej maseczki groziła grzywna lub areszt. Wszystko to jednak na nic się nie zdało. Podejmowane działania okazały się spóźnione i niewystarczające.
Strach był tym większy, że grypa atakowała na chybił trafił. Z powodów, które wciąż pozostają niejasne, pandemia z roku 1919 nie zabijała głównie ludzi starszych, lecz młodych i zdrowych. Większość śmiertelnych ofiar grypy hiszpanki miała od 20 do 40 lat.
Poza tym rzeczywiście była to epidemia o zasięgu globalnym. Spustoszyła każde większe państwo. Dotarła nawet na tropikalne wyspy. Do Samoa Zachodniego (obecnie Samoa) wirus został zawleczony na statku, który zawinął tam 7 listopada 1918 roku. W ciągu dwóch miesięcy zmarło około 20 procent spośród przeszło 38 tysięcy mieszkańców wysp.
Niewyobrażalna była też gwałtowność plagi. Za przykład niech posłuży miasto Filadelfia w amerykańskim stanie Pensylwania. Wirus zaatakował tam szybko i z wyjątkową siłą. W połowie października 1918 roku zaczęło brakować trumien. „Pewien stolarz powiedział, że w dwie godziny mógłby ich sprzedać 5000, gdyby je miał. Niekiedy w miejskich kostnicach znajdowało się 10 razy więcej zwłok niż trumien” — opowiada historyk Alfred Crosby.
W stosunkowo krótkim czasie grypa pochłonęła więcej istnień ludzkich niż jakakolwiek podobna pandemia w całej historii. Liczbę śmiertelnych ofiar na świecie oszacowano na 21 milionów, choć obecnie niejeden ekspert ocenia, że są to dane zaniżone. Zdaniem niektórych współczesnych epidemiologów jest bardzo możliwe, że choroba ta pozbawiła życia 50 do 100 milionów osób! Wspomniany wcześniej John Barry pisze w swej książce: „Grypa zabiła więcej ludzi w ciągu roku niż średniowieczna epidemia dżumy w ciągu stulecia; zabiła więcej ludzi w ciągu 24 tygodni niż AIDS w ciągu 24 lat”.
To wręcz nie do wiary, ale przez jakiś rok hiszpanka uśmierciła więcej Amerykanów niż obie wojny światowe. Autorka Gina Kolata wyjaśnia: „Gdyby taka zaraza pojawiła się dzisiaj i pochłonęła podobny odsetek obywateli USA, byłoby to 1,5 miliona ludzi, czyli więcej niż w ciągu jednego roku umiera z powodu chorób serca i płuc, raka, udaru, AIDS i choroby Alzheimera razem wziętych”.
Mówiąc wprost, grypa hiszpanka była najtragiczniejszą pandemią w dziejach człowieka. Czy nauka znalazła jakieś rozwiązanie?
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... 22-grudnia
Pisane to było w 2005 roku.
No i była kolejna światowa epidemia. Ile ofiar pochłonęła? Więcej niż się spodziewano, ale dziesięciokrotnie mniej niż grypa hiszpanka sprzed stu lat.
"Liczba osób, u których potwierdzono infekcję wirusem SARS-CoV-2 przekroczyła na świecie 680,6 mln.
Od początku pandemii na Covid-19 zmarło ponad 6,8 mln chorych".
https://forsal.pl/artykuly/1460364,koro ... -mapa.html
'Do końca 2021 roku stwierdzono 14,9 mln zgonów nadliczbowych związanych z COVID-19 - czytamy w raporcie WHO. Tymczasem oficjalne dane dotyczące liczby zgonów związanych bezpośrednio z COVID-19 wskazują, że od stycznia 2020 roku do grudnia 2021 roku zmarło nieco ponad 5,4 mln zakażonych koronawirusem SARS-CoV-2"
https://www.rp.pl/zdrowie/art36236361-w ... -podawanej
Czy to się może powtórzyć?
Z DZISIEJSZEJ perspektywy tamta epoka może się wydawać urocza, wręcz urzekająca. Jeżdżono wtedy powozami, panie nosiły powłóczyste suknie, a panowie cylindry. Były to jednak również straszne czasy — na ziemi trwał pochód śmierci. Co mamy na myśli?
Nie chodzi o trwającą wtedy wojnę, lecz o plagę uważaną za najbardziej niszczycielską w całej spisanej historii człowieka — o grypę hiszpankę, szalejącą w latach 1918-1919.
Nie było na nią żadnego skutecznego lekarstwa; ludzie padali jak muchy. Miliony osób w kwiecie wieku musiało nagle rozstać się z życiem. Nie nadążano z grzebaniem zwłok, które zalegały stosami. W niektórych rejonach wymarły całe miasta i wioski.
Wszystko to działo się jakieś 85 lat temu. Czy wiadomo, co wywołało tę epidemię? Czy takie nieszczęście może się powtórzyć? Czy potrafilibyśmy się przed nim ustrzec?
(...)
Najstraszniejsza plaga w dziejach
W PAŹDZIERNIKU 1918 roku trwała jeszcze I wojna światowa. Choć miała się już ku końcowi, wciąż obowiązywała cenzura wiadomości podawanych w środkach przekazu. Dlatego poinformowanie o tym, że w wielu miejscach grasuje choroba, która uśmierca zatrważającą liczbę ludności cywilnej, przypadło w udziale neutralnej Hiszpanii. Stąd właśnie wzięła się nazwa, która przylgnęła do tej choroby — grypa hiszpanka.
Pandemia rozpoczęła się w marcu 1918 roku.a Zdaniem wielu badaczy jej ognisko znajdowało się w stanie Kansas w USA. Stamtąd żołnierze amerykańscy najwyraźniej przenieśli ją do Francji. Nastąpił wówczas gwałtowny wzrost zachorowań, ale w lipcu wydawało się, że najgorsze minęło. Lekarze nie mieli pojęcia, że wirus niejako zbierał siły, by stać się bardziej skutecznym zabójcą.
Kiedy 11 listopada 1918 roku podpisano zawieszenie broni, zapanowała ogromna radość. Jak na ironię, mniej więcej w tym samym czasie świat zaatakowała zaraza. Informacje o tym „potworze” trafiły teraz na pierwsze strony gazet. Mało kto nie odczuł skutków epidemii, a wszyscy żyli w strachu. Pewien specjalista w dziedzinie leczenia grypy powiedział: „W USA przewidywana długość życia obniżyła się w roku 1918 o ponad 10 lat”. Czym ta zaraza różniła się od innych?
Bez precedensu
Najbardziej zatrważająca była nagłość, z jaką hiszpanka atakowała. O tym, jak raptowny miała przebieg, świadczy relacja, którą zamieścił John Barry w wydanej niedawno książce The Great Influenza (Wielka grypa): „W Rio de Janeiro do oczekującego na tramwaj studenta medycyny imieniem Ciro Viera Da Cunha podszedł mężczyzna i zupełnie normalnym głosem o coś zapytał, po czym padł martwy. W Kapsztadzie, stolicy RPA, gdy Charles Lewis wsiadł do tramwaju, zobaczył, jak konduktor przewraca się i umiera. Na pięciokilometrowym odcinku drogi do domu był świadkiem śmierci kolejnych sześciu osób, w tym motorniczego”. Wszystkich zabiła grypa.
Na ludzi padł strach — strach przed nieznanym. Naukowcy nie wiedzieli, co powoduje chorobę ani jak się ona przenosi. Poczyniono kroki w celu ochrony zdrowia publicznego: miasta portowe poddano kwarantannie, pozamykano kina, kościoły i inne ogólnodostępne obiekty. W San Francisco w Kalifornii wprowadzono powszechny obowiązek noszenia maseczek z gazy. Osobie przyłapanej w miejscu publicznym bez takiej maseczki groziła grzywna lub areszt. Wszystko to jednak na nic się nie zdało. Podejmowane działania okazały się spóźnione i niewystarczające.
Strach był tym większy, że grypa atakowała na chybił trafił. Z powodów, które wciąż pozostają niejasne, pandemia z roku 1919 nie zabijała głównie ludzi starszych, lecz młodych i zdrowych. Większość śmiertelnych ofiar grypy hiszpanki miała od 20 do 40 lat.
Poza tym rzeczywiście była to epidemia o zasięgu globalnym. Spustoszyła każde większe państwo. Dotarła nawet na tropikalne wyspy. Do Samoa Zachodniego (obecnie Samoa) wirus został zawleczony na statku, który zawinął tam 7 listopada 1918 roku. W ciągu dwóch miesięcy zmarło około 20 procent spośród przeszło 38 tysięcy mieszkańców wysp.
Niewyobrażalna była też gwałtowność plagi. Za przykład niech posłuży miasto Filadelfia w amerykańskim stanie Pensylwania. Wirus zaatakował tam szybko i z wyjątkową siłą. W połowie października 1918 roku zaczęło brakować trumien. „Pewien stolarz powiedział, że w dwie godziny mógłby ich sprzedać 5000, gdyby je miał. Niekiedy w miejskich kostnicach znajdowało się 10 razy więcej zwłok niż trumien” — opowiada historyk Alfred Crosby.
W stosunkowo krótkim czasie grypa pochłonęła więcej istnień ludzkich niż jakakolwiek podobna pandemia w całej historii. Liczbę śmiertelnych ofiar na świecie oszacowano na 21 milionów, choć obecnie niejeden ekspert ocenia, że są to dane zaniżone. Zdaniem niektórych współczesnych epidemiologów jest bardzo możliwe, że choroba ta pozbawiła życia 50 do 100 milionów osób! Wspomniany wcześniej John Barry pisze w swej książce: „Grypa zabiła więcej ludzi w ciągu roku niż średniowieczna epidemia dżumy w ciągu stulecia; zabiła więcej ludzi w ciągu 24 tygodni niż AIDS w ciągu 24 lat”.
To wręcz nie do wiary, ale przez jakiś rok hiszpanka uśmierciła więcej Amerykanów niż obie wojny światowe. Autorka Gina Kolata wyjaśnia: „Gdyby taka zaraza pojawiła się dzisiaj i pochłonęła podobny odsetek obywateli USA, byłoby to 1,5 miliona ludzi, czyli więcej niż w ciągu jednego roku umiera z powodu chorób serca i płuc, raka, udaru, AIDS i choroby Alzheimera razem wziętych”.
Mówiąc wprost, grypa hiszpanka była najtragiczniejszą pandemią w dziejach człowieka. Czy nauka znalazła jakieś rozwiązanie?
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... 22-grudnia
Pisane to było w 2005 roku.
No i była kolejna światowa epidemia. Ile ofiar pochłonęła? Więcej niż się spodziewano, ale dziesięciokrotnie mniej niż grypa hiszpanka sprzed stu lat.
"Liczba osób, u których potwierdzono infekcję wirusem SARS-CoV-2 przekroczyła na świecie 680,6 mln.
Od początku pandemii na Covid-19 zmarło ponad 6,8 mln chorych".
https://forsal.pl/artykuly/1460364,koro ... -mapa.html
'Do końca 2021 roku stwierdzono 14,9 mln zgonów nadliczbowych związanych z COVID-19 - czytamy w raporcie WHO. Tymczasem oficjalne dane dotyczące liczby zgonów związanych bezpośrednio z COVID-19 wskazują, że od stycznia 2020 roku do grudnia 2021 roku zmarło nieco ponad 5,4 mln zakażonych koronawirusem SARS-CoV-2"
https://www.rp.pl/zdrowie/art36236361-w ... -podawanej
Re: Dlaczego warto studiować Biblię
"Jak budować szczęśliwe małżeństwo"
Burzliwe czasy dla małżeństw
Zagrożenia te nie są niczym nowym. Już u zarania dziejów nasi prarodzice, Adam z Ewą, zaczęli przejawiać niepożądane postawy i cechy, które leżą u podstaw widocznego dziś kryzysu instytucji małżeństwa. Ulegli samolubnym pragnieniom i w rezultacie „grzech wszedł na świat” (Rzymian 5:12). Jak donosi Biblia, wkrótce potem ‛każda skłonność myśli serca człowieka przez cały czas była wyłącznie zła’ (Rodzaju 6:5).
Obecnie sytuacja przedstawia się podobnie. Do „skłonności”, które wywierają rujnujący wpływ na małżeństwo, należy między innymi nieposkromione dążenie do zaspokajania samolubnych pragnień. We współczesnym świecie zafascynowanym nową moralnością instytucja małżeństwa może się wydawać przestarzała i niepraktyczna. A wskutek liberalizacji przepisów rozwodowych zatarło się piętno hańby towarzyszące niegdyś rozpadowi małżeństwa.
Ludzie są teraz niecierpliwi — chcą mieć wszystko natychmiast, chcą bezzwłocznie zaspokajać swoje pragnienia. Nie zastanawiają się nad skutkami rozwodu. Omamieni wizją wolności i niezależności wierzą, że rozwód to furtka do szczęścia.
Sporo osób w obliczu poważnych problemów małżeńskich szuka pomocy u różnych terapeutów lub w poradnikach. Niestety, niejeden współczesny „ekspert” zamiast stać na straży małżeństwa, okazuje się orędownikiem rozwodu. Autorki książki The Case for Marriage (W obronie małżeństwa) dzielą się następującą refleksją: „Chyba po raz pierwszy w historii ludzkości ideał małżeństwa jest celem nieprzerwanych i zadziwiająco skutecznych ataków. Niekiedy przybierają one formę bezpośredniej ideologicznej napaści ze strony ‚specjalistów’, według których dozgonny ślub wierności jest nierealistyczny i stanowi formę zniewolenia”.
(...)
Zapiekła, tłumiona złość i rozgoryczenie mogą zabić miłość i tkliwe uczucia. Apostoł Paweł radził: „Mężowie, zawsze miłujcie swe żony i nie bądźcie na nie gorzko zagniewani” (Kolosan 3:19). Ta sama zasada odnosi się do żon. Liczenie się z partnerem, życzliwość i wyrozumiałość przyczyniają się do obopólnego szczęścia i zadowolenia. Gdy wynikną problemy, nie zaogniaj sytuacji, przyjmując napastliwą postawę czy dążąc do konfrontacji. Paweł zachęcał: „Stańcie się jedni dla drugich życzliwi, tkliwie współczujący, wspaniałomyślnie przebaczając sobie nawzajem” (Efezjan 4:32).
A co zrobić, gdy z jakichś powodów narasta w tobie irytacja, poczucie bezsilności lub niedowartościowania? Spokojnie i otwarcie wyjaśnij partnerowi, co cię gnębi. Jeśli jednak chodzi o sprawy mniejszej wagi, najlepiej zakryj wszystko miłością (1 Piotra 4:8).
Pewien mąż, którego małżeństwo w ciągu 35 lat przetrwało kilka kryzysów, mówi, że bez względu na to, jak zły jesteś na partnera, „nigdy nie wolno przestać ze sobą rozmawiać”. Jego rada brzmi: „Nigdy nie przestawaj kochać”
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... 006/lipiec
Burzliwe czasy dla małżeństw
Zagrożenia te nie są niczym nowym. Już u zarania dziejów nasi prarodzice, Adam z Ewą, zaczęli przejawiać niepożądane postawy i cechy, które leżą u podstaw widocznego dziś kryzysu instytucji małżeństwa. Ulegli samolubnym pragnieniom i w rezultacie „grzech wszedł na świat” (Rzymian 5:12). Jak donosi Biblia, wkrótce potem ‛każda skłonność myśli serca człowieka przez cały czas była wyłącznie zła’ (Rodzaju 6:5).
Obecnie sytuacja przedstawia się podobnie. Do „skłonności”, które wywierają rujnujący wpływ na małżeństwo, należy między innymi nieposkromione dążenie do zaspokajania samolubnych pragnień. We współczesnym świecie zafascynowanym nową moralnością instytucja małżeństwa może się wydawać przestarzała i niepraktyczna. A wskutek liberalizacji przepisów rozwodowych zatarło się piętno hańby towarzyszące niegdyś rozpadowi małżeństwa.
Ludzie są teraz niecierpliwi — chcą mieć wszystko natychmiast, chcą bezzwłocznie zaspokajać swoje pragnienia. Nie zastanawiają się nad skutkami rozwodu. Omamieni wizją wolności i niezależności wierzą, że rozwód to furtka do szczęścia.
Sporo osób w obliczu poważnych problemów małżeńskich szuka pomocy u różnych terapeutów lub w poradnikach. Niestety, niejeden współczesny „ekspert” zamiast stać na straży małżeństwa, okazuje się orędownikiem rozwodu. Autorki książki The Case for Marriage (W obronie małżeństwa) dzielą się następującą refleksją: „Chyba po raz pierwszy w historii ludzkości ideał małżeństwa jest celem nieprzerwanych i zadziwiająco skutecznych ataków. Niekiedy przybierają one formę bezpośredniej ideologicznej napaści ze strony ‚specjalistów’, według których dozgonny ślub wierności jest nierealistyczny i stanowi formę zniewolenia”.
(...)
Zapiekła, tłumiona złość i rozgoryczenie mogą zabić miłość i tkliwe uczucia. Apostoł Paweł radził: „Mężowie, zawsze miłujcie swe żony i nie bądźcie na nie gorzko zagniewani” (Kolosan 3:19). Ta sama zasada odnosi się do żon. Liczenie się z partnerem, życzliwość i wyrozumiałość przyczyniają się do obopólnego szczęścia i zadowolenia. Gdy wynikną problemy, nie zaogniaj sytuacji, przyjmując napastliwą postawę czy dążąc do konfrontacji. Paweł zachęcał: „Stańcie się jedni dla drugich życzliwi, tkliwie współczujący, wspaniałomyślnie przebaczając sobie nawzajem” (Efezjan 4:32).
A co zrobić, gdy z jakichś powodów narasta w tobie irytacja, poczucie bezsilności lub niedowartościowania? Spokojnie i otwarcie wyjaśnij partnerowi, co cię gnębi. Jeśli jednak chodzi o sprawy mniejszej wagi, najlepiej zakryj wszystko miłością (1 Piotra 4:8).
Pewien mąż, którego małżeństwo w ciągu 35 lat przetrwało kilka kryzysów, mówi, że bez względu na to, jak zły jesteś na partnera, „nigdy nie wolno przestać ze sobą rozmawiać”. Jego rada brzmi: „Nigdy nie przestawaj kochać”
https://wol.jw.org/pl/wol/library/r12/l ... 006/lipiec