Zastanawiam sie

Dla osób szukających ogólnej pomocy i wstępnej orientacji dotyczącej choroby.
Kto umie dokładniej nazwać problem proszę pisać w działach tematycznych "Ogólnej dyskusji"

Moderator: moderatorzy

Regulamin forum
Uwaga: o pomoc w konkretnych sprawach, dla których odpowiednie działy istnieją w "Dyskusji Ogólnej" proszę pisać tam.Tutaj tylko w sprawie ogólnej pomocy w zorientowaniu się w tematyce, np. gdy ktoś szuka wstępnej pomocy, co począć z taką chorobą i jak nazwać i określić jej objawy
Greg

Zastanawiam sie

Post autor: Greg »

Witam wszystkich serdecznie.
Mam problem.
Od dzieciństwa miałem tendencję do magicznego myślenia, doszukiwania się w pewnych rzeczach dziwnych ukrytych symboli. W szkole podstawowej uważałem, że koledzy i koleżanki chcą mi odebrać „moc” – np. przez różne przedmioty, które wcześniej trzymali w rękach.
Bardzo demonizowałem szkołę uważając ją za miejsce z rodzaju „tajemnego klasztoru” - trzeba ją przejść, żeby móc realizować swój ambitny plan życiowy i każdy, kto sobie w niej nie radzi jest wrogiem i potencjalnym zagrożeniem (dla mnie – tzn. myślałem wtedy, że dla takich jak my(w sensie mi podobnych).
Miałem w młodości jakiś cel, chciałem osiągnąć wiele i umiałem powoli sięgać po laury.
Zdarzało mi się w początkach podstawówki bestialsko znęcać nad zwierzętami - pająki – nie czułem wtedy nic złego – po prostu mnie kręciło widzieć jak rozkładam te niewinne zwierzątka na czynniki pierwsze.
Tak bym pewnie trwał długo i może coś w życiu osiągnął, tylko pytanie co i czy byłoby to coś warte.
Ale przyszło duże rozczarowanie miłosne – w tym czasie rodzice podejrzewali mnie o branie narkotyków – chodziłem podobno jak naćpany. Pamiętam, że zrobiłem się wtedy bezczelny, zacząłem bać się ludzi. Miałem dobre samopoczucie. Ale po tym zawodzie, gdy już rozeszliśmy się na dobre, rozwinęła się u mnie depresja. Początkowo lek na depresję od lekarza rodzinnego skutkował, ale potem nasiliły się (być może po nich) tępe (jakby miała we mnie pęknąć tama) stany lękowe. Dopiero wtedy zobaczyłem to, co już we mnie siedziało od jakiegoś czasu. Lęk przed ludźmi,
przeświadczenie, że się jest przez nich obserwowanym,
wrażenie, że ktoś obok kogo siedzę lub stoję może odczytać moje myśli, jeżeli myślę o nim źle,
pogorszenie efektywności i wydajności myślenia,
chodziłem ze spuszczonymi oczyma, bo wiedziałem, że jak się na kogoś popatrzę to on się ze mnie będzie śmiać,
miałem nieraz wrażenie, że ktoś mnie śledzi i ktoś założył podsłuch w moim telefonie i modemie.
Ale stało się – poszedłem do psychiatry – nie powiedziałem mu niektórych rzeczy, trochę nakłamałem na testach psychologicznych i nie rozpoznał u mnie schizofrenii, ani depresji ani nic innego. Powiedział, że na razie dostanę coś, co pozwoli mi rozładować napięcie. Dostałem najpierw Zyprexę(5 mg / 100 kg mc), potem Rispolept (1,5 mg / 110 kg mc ). Leki te wyciszyły mnie dość mocno, tak że bardzo zmalały u mnie objawy. Niestety po jednym i drugim czułem się rozbity, miąłem spowolnione myślenie, duże kłopoty z koncentracją, więc dałem sobie z nimi spokój.
Uczucie prześladowania minęło lub cały czas mija, tak że teraz jest wyjątkowo sporadyczne i wyjątkowo minimalne. Mimo to jestem podejrzliwy, czasem doszukuje się w działaniach innych chęci poniżenia mnie, ośmieszenia. Wydaje mi się, że inni wiedzą o moim stanie.
Jedyne co mi doskwiera obecnie to uczucie ogromnej pustki myślowo-uczuciowej wokół mnie, kiepski nastrój, przewlekłe zmęczenie typu nie chce mi się nic bo nie czuje się na siłach, choć z fizycznego punktu widzenia nie jestem styrany. Utraciłem dawne cele w życiu, nic mi się nie chce, wszystko mnie odpycha, nie chcę mieć dziewczyny, nie chcę być dobry, nie dążę do tego, żeby coś dobrze umieć, utraciłem wszelkie zainteresowania, najchętniej czasami zacząłbym psychicznie wegetować (zapomnieć że nie potrafię się do niczego zmobilizować – nawet do prostych czynności).
Mam zła koncentrację, trudno mi myśleć, ale jak już muszę, to przeważnie dobrze mi to idzie.
Udało mi się zdobyć Anafranil, ale niewiele mi pomógł.
Teraz z ogromnym wysiłkiem studiuję. Mam do Was kilka pytań:
1.) Napiszcie co o tym sądzicie – czy ktoś miał podobnie, czy słyszeliście o takich objawach, czy waszym zdaniem to „tzw. defekt”, co mi radzicie, itp. itp. itp.
2.) Czy ktoś z Was miał problemy na uczelni z powodu choroby, czy rzeczywiście władze uczelni nie mogą się dowiedzieć, że mają chorego na roku i go pod jakimś pretekstem wywalić, co wiedzą o Waszej chorobie koledzy i koleżanki.
3.) Proszę o odpowiedź, jutro zajrzę na forum i zobaczę co sądzicie o moim przypadku.
4.) Napiszcie proszę też coś o lekach – jakie macie, co po nich czujecie, jak na Was działają itp.
sheena
bywalec
Posty: 93
Rejestracja: śr lut 25, 2004 12:45 am
Lokalizacja: from industrial revolution

Post autor: sheena »

Jedyne co mi doskwiera obecnie to uczucie ogromnej pustki myślowo-uczuciowej wokół mnie, kiepski nastrój, przewlekłe zmęczenie typu nie chce mi się nic bo nie czuje się na siłach, choć z fizycznego punktu widzenia nie jestem styrany. Utraciłem dawne cele w życiu, nic mi się nie chce, wszystko mnie odpycha, nie chcę mieć dziewczyny, nie chcę być dobry, nie dążę do tego, żeby coś dobrze umieć, utraciłem wszelkie zainteresowania, najchętniej czasami zacząłbym psychicznie wegetowac
Czulam sie podobnie przez ok rok, Wiedzialam ze jedyne, do czego moze mnie to doprowadzic to albo stan wegetujacego, pasozytujacego na rodzinie warzywka, albo do samobojstwa. Jakos nie chcialam powaznie rozwazac tych ewentualnosci wiec przez mniej wiecej kolejny rok miotalam sie w tym, i wychodzilo na tyo ze wszytsko, co robilam prowadzilo do coraz wiekszej samodestrukcji. Kiedy zaczelam sie powaznie zastanawiac nad samobojstwem, doszlam do wniosku ze jednak nie jestem w stanie zrobic tego jedynej osobie, ktora naprawde kocham. Tak wiec, niewnikajac w szczegoly, stwierdzic moge ze tylko to mnie powstrzymalo przed ta decyzja. Z perspektywy czasu nie powiem, ze to uczucie bycia jedna wielka dziura minelo. Nie, ale zaczelam myslec, ze skoro nie chce, nie potrafie zyc dla swojej wlasnej przyjemnosci, skoro jest mi obojetne czy zyje, czy nie, to niech juz zyje, skoro ten fakt jest dla kogos innego niesamowicie wazny.. Mam cel, ktorego osiagniecie wiem ze bedzie wielkim szczesciem dla pewnej osoby, a co za tym idzie dla mnie. Innego sposobu na zycie poki co nie znalazlam i nie zanosi sie na jakies zmiany w tym wzgledzie. Co moge Ci powiedziec? Niczego nie chcesz, do niczego nie dazysz, nie rodzi sie w twym wnetrzu nic, co mialoby dla Ciebie znaczenie.. [szkoda ze nie napisales, jak dlugo to trwa]. Czemu wiec piszesz ten post? Czemu oczekujesz porady od ludzi? Czy czasem nie dlatego, ze jednak jest w Tobie cos, co chce zmienic ten stan rzeczy? A skoro jest, to moze by tak dla odmiany skoncentrowac sie na tym, zamiast na 'niczym'? I wykorzystac do tego swoj wlasny potencjal, nie zdajac sie na zrozumienie/niezrozumienie psychologow/psychiatrow/innych ludzi..
I may be schizophrenic, but at least I have each other
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

co robić z podejrzliwością

Post autor: zbyszek »

Greg, diagnoza schizofrenii jest bardzo trudna, że lekarz jej u ciebie nie rozpoznał wcale nie musiało zależeć od tego, że trochę naciągałeś. po prostu jeden lekarze w klinice stwierdzają u facetki autorytatywnie schizofrenię, a dwa miesiące potem orzeczenia biegłych profesorów stwierdzają, że jej nie ma. Po prostu delikwentka jest w trochę innej sytuacji i inaczej reaguje. Zostaw na boku terminologię, bo to nieistotne. Ważne, że zdajesz sobie sprawy z dyskomfortu podejrzliwości i trochę zachwianych stosunków do innych ludzi. I z tym trzeba i można coś zrobić. Leki dostajesz takie jak na schizofrenię - zyprexa to bardzo chwalony lek, choć niektórym w ogóle nic nie pomaga. Dlatego jeśli masz świadomość problemu, co jest ogólnie bardzo trudne - ludzie po prostu nie uświadamiają sobie swoich stanów - to powinieneś razem z lekarzem wypróbować różne leki i wybrać samemu, to co ci najbardziej pomaga. Potrzeba do tego dużo cierpliwości i czasu, ale warto.

Oprócz tego - i to jest chyba ważniejsze - uważam, że powienieneś poświęcieć całą swoją wrażliwość i inteligencję, żeby znaleźć takich ludzi i takie kontakty, które ciebie budują. To nie musi być dziewczyna, choć polecam. Kontakty z ludźmi to sprawa komfortu życiowego, zrezygnuj ze wszystkiego innego, ale nie z tego. Dołóż starań do takiej przyjaźni, przy której obawy i podejrzenie same znikają. Jako start niezła jest dobra grupa psychoterapeutyczna - tam zawsze znajdziesz słuchających, wrażliwach i krytycznych.
ODPOWIEDZ

Wróć do „kto pomoże”