Witam Was wszystkich serdecznie.Pomóżcie mi proszę zdiagnozować czy to co się ze mną dzieje może być początkiem schizofrenii.Nazywam sie iza ,25 lat.Mam zdiagnozowaną nerwicę lękową ,konkretnie zespół lęku napadowego z agorafobią plus depresja.Może opiszę krótko moją historię.
Miałam dość trudne dzieciństwo,rodzice rozwiedli się gdy miałam dwa latka.Moja mama ze względu na chatakter pracy(jest aktorką teatralną) ,przebywała całe dnie poza domem,więc tak naprawdę moim wychowaniem zajęła sie moja babcia z dziadkiem(nie było to trudne bo mieszkaliśmy wszyscy razem).Babcia jest osobą despotyczną,wymagającą i trzęsącą całym domem,kocha zabijającą miłością.Zawsze miałam być piękna,idealna,grzeczna,ciężko było temu sprostać.Zawsze byłam szczupłą osobą,jednak w okresie dojrzewania przytyłam ok 10 kilo,wtedy zaczęło się piekło.Czułam zdecydowaną niechęć mojej rodziny,byłam ciągle strofowana i poniżana ze wzgledu na wagę.Babcia ograniczała mnie we wszystkim,jak spotykałam się z jakimś chłopakiem (byłam dosyć kochliwa ,zresztą jak większość moich koleżanek ) potrafiła nawet mnie śledzić.Czytała moje pamiętniki podkreślając w nich beszczelnie na czerwono błędy ortograficzne.Powtarzała mi ,że ta kontrola jest z miłości,aby przestrzec mnie przed błędami życiowymi,ciagle powtarzając iż jestem "wpadką"moich rodziców.Nie wierzyła we mnie,ciagle "podcinała"mi skrzydła.Dodam iż taka kontrola była niepotrzebna gdyż szanuję siebie i wiem co robię.Wracajac do domu ze szkoły nigdy nie wiedziałam w jakim humorze zastane babcię.Najgorzej wspominam dzień pierwszej miesiaczki(w wieku 10 lat),babcia stwierdziła że tylko potencjalne k... dostaja w tym wieku okres.Wniosek nasuwa się sam iz jest również osobą prymitywną .Miałam stres w szkole i w domu ale i tak sadzę że trzymałam się dobrze.Potem zaczęłam sie buntować,rozpoczęły się wieczne kłotnie.Z dzisiejszego punktu widzenia myślę że w tamtym momencie zachorowałam na nerwice.Dla rodziny byłam szatanem.Mama nie wiedząc jaka jest babcia stawała wtedy po jej stronie,teraz to sie znacznie zmieniło.Babcia niegdyś była inna,teraz jest taka jaką opisuję.Dodam iż nie byłam jedyną jej ofiarą,wujek (brat mojej mamy)wyprowadził się z domu ze swoją żoną, ponieważ babcia kompletnie nie zaakceptowała synowej.
W wieku 17 lat zachorowałam na bulimię ,zgłosiłam sie do psychologa i psychiatry .Psychiatra przepisał mi bioxetin,a psycholog radził jak najszybciej "wyrwać"sie spod skrzydeł babci.Tak tez zrobiłam wyjeżdżając na studia do innego miasta.Bioxetin wyciagnął mnie z bulimii ,a zmiana środowiska zdecydowanie poprawiła mi humor.Do czasu urlopu dziekańskiego (nie umiałam zaliczyć jednego egzaminu).Pojawiła sie depresja,zaczęłam brać bioxetin na własną rękę(lekarz rodzinny chetnie mi przepisywał),raz brałam bioxetin raz nie.Nastepnie wystapił spadek nastroju i stopniowa izolacja od znajomych.Pojawiły się lęki o przyszłość ,stopniowo zaczęłam nadużywać alkoholu.Dodam iz byłam zawsze pomimo problemow osobą bardzo dynamiczną,znałam wiekszosć studentów na wydziale,wszystko potrafilam załatwić,we wszystkim pomagałam ludziom.Niekiedy miałam przesyt- nauka,praca,imprezy.Mało spałam,zaczełem palic papierosy później jak już pisałam naduzywać alkoholu.Piłam ok 2 lata ,myślę że na granicy uzaleznienia do 4 piw dziennie,wódki nigdy nie piłam.Piwo pozwalało mi zabić lęki.W końcu udałam sie do aa ,nie stwierdzono uzależnienia,ale stwierdzono nerwicę.Wtedy nie piłam dla przyjemnosci(nienawidzę smaku alkoholu),ale w celu wyciszenia lęków.Tragedia rozpoczeła się ponad rok temu.Połaczyłam bioxetin z piwem(nieraz mi sie to zdazało,według lekarzy bioxetin nie wchodzi w interakcje z alkoholem,a ja na siłę starałam sie jakoś zagłuszyć depresję).Miałam zapaść na ulicy,przyjechało pogotowie .Był to dla mnie ogromny szok i zasłużona kara za głupotę.Tu pragnę przestrzeć aby nikt nie łaczył alkoholu z lekami.Nastepny atak pojawił sie kilka dni poźniej w tramwaju.Dostałam drgawek,zemdlałam,ktoś wyniósł mnie z tramwaju.Dodam iż po zapaści nigdy nie tknełam się już alkoholu i myslę że juz nigdy nie sięgnę po piwo mam ogromny uraz.Tego typu "ataki"pojawiały sie coraz cześciej,oprócz drgawek i zasłabnieć pojawiły się poty a później okropny bezosobowy lęk.Kilkakrotnie rodzina wzywała pogotowie,poniewaz myslałam że umieram.Pojawiła sie agorafobia,ze wzgledu na to iz poczatkowo wszystkie ataki pojawiały sie na ulicy.Pewnego dnia atak był tak sliny że pogotowie zawiozło mnie na oddział neurologiczny z podejrzeniem padaczki,jednakże wyniki badań kategorycznie wykluczyły epilepsję oraz inne choroby neurologiczne.Zostałam wypisana z diagnoza zaburzenia lękowo depresyjne.Udałam sie do psychoterapeuty u którego do teraz sie leczę.Poczatkowo miałam nietolerancję na wiekszosć antydepresantów,pomógł mi lexapro.Do teraz mam napady paniki, niekiedy nie chce mi sie zyć.Jak sie zdenerwuję to słabnę,drgawki zdażaja sie ale juz rzadziej.W trakcie napadu mam wrazenie ze wariuję,nikiedy boje się że cos sobie zrobie.Mam problemy z wychodzeniem z domu,teraz juz mniejsze,ale poczatkowo wogóle nie wychodziłam z domu.Lęk zawładnął moim życiem.Ciagle myslę że to może nie nerwica,a poczatk schizofrenii lub jakiejs innej psychozy.Wyczytałam gdzieś że chorzy na schizofrenię widzą twarze,teraz w trakcie paniki boje sie patrzec na boki.Boje sie ze coś zobaczę.Analizuję i natretnie przygladam się różnym przedmiotom czy czegos przypadkiem nie dojrze.Tak mniej wiecej jak dziecko przygladajace sie chmurkom,stara sie dostrzec jakieś kształty.Raz patrzac na zmiety papier skojarzyła mi sie dosć realistycznie twarz i teraz już jestem pewna że to schizofrenia.Raz nogi obrotowego krzesła skojarzyły mi sie z pajakiem,których sie panicznie boję.żyję w koszmarze napadów paniki,wciaz analizujac moje zdrowie psychiczne.Najgorsze jest to że ludzie patrzac na mnie nie dostrzegają jakichkolwiek zmian,a najblizsza rodzina wiedząc o chorobie twierdzi również że wygladam na zupełnie zdrową.mam wrażenie że mi nie wierzą,zreszta mój psychoterapeuta(znany i szanowany) twierdzi że po mnie nie widać niczego jak nie mam napadów paniki.Tyle tylko że każde wyjscie z domu to dla mnie koszmar.W trakcie paniki niekiedy sercem czuję się jakbym była w innym miejscu,miejscu i sytuacji dla mnie przykrej choć fizycznie doskonale zdaję sobie sprawę gdzie jestem i nie przeszkadza mi to w konwersacji z ludźmi,chociaż jest to dla mnie koszmar.Jak mdleje ciagle mysle że to jest jakas nieodkryta choroba somatyczna.Często tez wymiotuje w trakcie napadu,jednak według psychoterapeuty nie jest to bulimia.Przed snem kilkakrotnie chodzę do ubikacji,jest to moje natrectwo.Najbardziej martwi mnie ta pseudo derealizacja i kojarzenie kształtów do tego czego sie boję.Proszę o opinie Forumowiczów i Twoja Zbyszku czy to moze byc poczatek schizofrenii bo ja już nie daje rady.Pozdrawiam Was bardzo goraco
ps.Proszę mnie nie ganić za łączenie piwa z bioxetinem bo ja juz sama nie umiem sobie tego wybaczyć i bardzo cieżko sie żyje ze swiadomościa własnej głupoty.
pomózcie czy to schizofrenia?
Moderator: moderatorzy
Regulamin forum
Uwaga: o pomoc w konkretnych sprawach, dla których odpowiednie działy istnieją w "Dyskusji Ogólnej" proszę pisać tam.Tutaj tylko w sprawie ogólnej pomocy w zorientowaniu się w tematyce, np. gdy ktoś szuka wstępnej pomocy, co począć z taką chorobą i jak nazwać i określić jej objawy
Uwaga: o pomoc w konkretnych sprawach, dla których odpowiednie działy istnieją w "Dyskusji Ogólnej" proszę pisać tam.Tutaj tylko w sprawie ogólnej pomocy w zorientowaniu się w tematyce, np. gdy ktoś szuka wstępnej pomocy, co począć z taką chorobą i jak nazwać i określić jej objawy
jak dla mnie to nie ma tu śladu schizy. A przeczytałam wszystko od A do Z. Nerwica jak z podręcznika. Wprawdzie jestem ekspertem od jednego przypadku schizy ale odczucia masz jakieś mi zupełnie obce.
Na pewno objawem schizofrenii nie są kartki papieru przypominające twarze. myslę, że inaczej byś to opisała i widziała. To tylko moja opinia a nie diagnoza.
Tak czy owak trzymaj się i najlepiej się spytaj swego lekarza. Pisałaś przecież, że masz psychoterapeutę.
Na pewno objawem schizofrenii nie są kartki papieru przypominające twarze. myslę, że inaczej byś to opisała i widziała. To tylko moja opinia a nie diagnoza.
Tak czy owak trzymaj się i najlepiej się spytaj swego lekarza. Pisałaś przecież, że masz psychoterapeutę.
- tom76
- zaufany użytkownik
- Posty: 412
- Rejestracja: wt mar 07, 2006 2:02 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Rybnik
Iza
Też myślę,że to nie jest schizofrenia.Psychiatra powinien bez trudu rozpoznać na co chorujesz.
Schizofrenia to przede wszystkim urojenia i omamy.
Dbaj o swoje zdrowie ogólne.
Podobno przed pierwszym epizodem schizofrenicznym człowiek ma jakiś silny ból(ząb,rwa kulszowa,...)Nie są znane przyczyny i zwiastuny tej choroby.Chyba stopniowo i niepostrzeżenie rozwija się ta choroba po czym następuje atak.
Ja kilka tygodni przed pirwszym epizodem schizofrenicznym miałem silny ból zęba-w szpitalu psychiatrycznym zakończono leczenie choroby psychicznej i chorego zęba.A kilka lat wcześniej brałem zastrzyki i tabletki na ból kręgosłupa-część lędźwiowa.Ja od tamtej pory bardziej dbam o swoje zdrowie-chodzę na kontrolę do dentysty.
Też myślę,że to nie jest schizofrenia.Psychiatra powinien bez trudu rozpoznać na co chorujesz.
Schizofrenia to przede wszystkim urojenia i omamy.
Dbaj o swoje zdrowie ogólne.
Podobno przed pierwszym epizodem schizofrenicznym człowiek ma jakiś silny ból(ząb,rwa kulszowa,...)Nie są znane przyczyny i zwiastuny tej choroby.Chyba stopniowo i niepostrzeżenie rozwija się ta choroba po czym następuje atak.
Ja kilka tygodni przed pirwszym epizodem schizofrenicznym miałem silny ból zęba-w szpitalu psychiatrycznym zakończono leczenie choroby psychicznej i chorego zęba.A kilka lat wcześniej brałem zastrzyki i tabletki na ból kręgosłupa-część lędźwiowa.Ja od tamtej pory bardziej dbam o swoje zdrowie-chodzę na kontrolę do dentysty.