bałwochwalczy katolicyzm, czyli fałszywa ewangelia
Moderator: moderatorzy
Regulamin forum
W dyskusji na tematy religijne oraz duchowości, lecz nie związane ze schizofrenią proszę używać działu tematy dowolne -> filozofia.
W dyskusji na tematy religijne oraz duchowości, lecz nie związane ze schizofrenią proszę używać działu tematy dowolne -> filozofia.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 177
- Rejestracja: wt mar 20, 2018 10:11 pm
- płeć: mężczyzna
Re: bałwochwalczy katolicyzm, czyli fałszywa ewangelia
Miliony świętują hallowen, kolejne setki milionów wyznają filozofie wschodu czy new age. Jakoś nikt z nich nie jest opętany.
-
- bywalec
- Posty: 15785
- Rejestracja: pt maja 24, 2013 8:49 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Wawa <3
Re: bałwochwalczy katolicyzm, czyli fałszywa ewangelia
Wiara w demony etc to powrot do średniowiecza.
Życie jest przygodą dla odważnych albo niczym. |"I do not fear for You are with me" | Semper in altum
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 846
- Rejestracja: ndz paź 07, 2018 8:17 am
- płeć: mężczyzna
Re: bałwochwalczy katolicyzm, czyli fałszywa ewangelia
Ja bym powiedział tak:
Doszukiwanie się wszędzie demonów to powrót do średniowiecza.
Doszukiwanie się wszędzie demonów to powrót do średniowiecza.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 177
- Rejestracja: wt mar 20, 2018 10:11 pm
- płeć: mężczyzna
Re: bałwochwalczy katolicyzm, czyli fałszywa ewangelia
W wyznaniach w których dużo się mówi o demonach i o szatanie i wszędzie ich się doszukuje, a więc w katolicyzmie i u zielonoświątkowców, dziwnym cudem jest dużo dręczeń szatańskich i opętań. Tam gdzie się nie straszy diabłem i demonami, takich rzeczy nie ma.
-
- bywalec
- Posty: 4118
- Rejestracja: wt lip 30, 2019 9:03 am
- płeć: mężczyzna
Re: bałwochwalczy katolicyzm, czyli fałszywa ewangelia
W religii Katolickiej Szatan to tak naprawdę dobry koleś, bo jak inaczej nazwać tego kto kara grzeszników, czyli tych złych 

Aaaah, the chaos god speak clearly now! It is as though a thousand mouths cry out in pain! Chaos has come to judge you! Chaos consume you! Do you hear the voices too?
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 846
- Rejestracja: ndz paź 07, 2018 8:17 am
- płeć: mężczyzna
Re: bałwochwalczy katolicyzm, czyli fałszywa ewangelia
Dla mnie, to niedobry koleś. Po prostu idziesz tam gdzie ci pasuje. Jeśli np lubujesz się w kłótni z rodzicami, dostaniesz rodziców z którymi będziesz miał powód do kłótni.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 26682
- Rejestracja: pn paź 10, 2011 9:47 pm
- płeć: mężczyzna
Re: bałwochwalczy katolicyzm, czyli fałszywa ewangelia
Widocznie karanie złem za zło nie jest dobre, skoro przypisują to przeciwnikowi Boga.
Prawdopodobnie przykład wzięto z ewolucji.
Żaba odbiera życie muchom, za to zostaje ukarana przez bociana, a z kolei on zapada się w pewnym momencie w jeszcze gorszą zgubę w paszczy drapieżnika. Drapieżnik ma ładne futro, więc zostaje ukarany za chęć do życia przez jakiegoś śmiertelnika z ludzkiego rodu. A, że przy okazji zostaje mu odpłacone za te inne grzechy wobec istot żywych, to już ponadludzka mechaniczna "sprawiedliwość".
Tak naprawdę Szatan nie karze złych. On wzmacnia ich zgubę nieodwracalnie. (Otwiera im drogę w studnię bez dna i sam zagryza się w nieodwracalnym nieszczęściu. Nikt chyba nie chciałby być takim katalizatorem zła).
W ogóle samo pojęcie kary i sprawiedliwości nie może być od złego czy jeszcze gorszego od osądzanych, bo to żadna sprawiedliwość.
Czy kiedy dziecko wyjdzie na ulicę i spowoduje wypadek, to za karę rodzice umieszczą go na ruchliwej autostradzie, żeby zobaczyło co z nim się stanie?
Kiedyś była dyskusja, o tym jak nauczyć psa czy kota załatwiać się tam gdzie trzeba a nie brudzić gdzie popadnie. Ekspert ze śmiertelną powagą twierdził, że maczanie mu mordki w jego własnych odchodach nie poskutkuje. Pies okaże uległość, ale nie zrozumie co jest źle.
Tak samo Szatan nie nauczy grzeszników rozumu.
-
- bywalec
- Posty: 4118
- Rejestracja: wt lip 30, 2019 9:03 am
- płeć: mężczyzna
Re: bałwochwalczy katolicyzm, czyli fałszywa ewangelia
Diabeł powstał w starym testamencie u żydów, gdzie oprawca, czytaj kat był nieczysty, plugawy i nie koszerny



Aaaah, the chaos god speak clearly now! It is as though a thousand mouths cry out in pain! Chaos has come to judge you! Chaos consume you! Do you hear the voices too?
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 26682
- Rejestracja: pn paź 10, 2011 9:47 pm
- płeć: mężczyzna
Re: bałwochwalczy katolicyzm, czyli fałszywa ewangelia
Obawiam się, że to nie tylko kat czy gad, którum się system wyręcza, jak to w książce "Spowiedź klawisza" sugerują.
A co to takiego Aryman albo Angra Mainju?
https://pl.m.wikipe dia.org/wiki/Aryman
Zło w rzeczywistości nie zamierzone przez Ahura Muzdę i nie będące na jego usługach.
A co to takiego Aryman albo Angra Mainju?
https://pl.m.wikipe dia.org/wiki/Aryman
Zło w rzeczywistości nie zamierzone przez Ahura Muzdę i nie będące na jego usługach.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 1842
- Rejestracja: sob mar 08, 2014 7:44 pm
- płeć: mężczyzna
Re: bałwochwalczy katolicyzm, czyli fałszywa ewangelia
Podobnie jak Ty bagatelizujesz problem z powodu braku świadomości, również z tego powodu miliony uczestniczą w tej "szatańskiej zabawie". Nie zdają sobie sprawy, że zapraszają i "otwierają się" na duchowe zło, które niekoniecznie będzie manifestować się w nadnaturalny sposób. Jedynym momentem, kiedy zły duch/duchy mogą poczuć się zagrożone to chwila, kiedy schwytana (2Tm 2,26) dusza swoją uwagę zacznie koncentrować i skupiać na Bogu. Dopiero wtedy nastąpi duchowa walka, która może, choć nie musi się zamanifestować. W celu lepszej "orientacji" i poznania przeróżnych metod działania królestwa ciemności mocno zachęcam do wysłuchania niepodważalnych dowodów na tego rodzaju "aktywność", czyli świadectw nawrócenia przeróżnych osób z przeróżnych środowisk, których jedynym i najważniejszym wspólnym mianownikiem jest jedna osoba - Jezus Chrystus.
Absolutnie nie jest moim celem kogokolwiek straszyć, czy przerazić. Niewiara w tą rzeczywistość nie zmienia faktu, że ona nie istnieje, ale pozbawia pewnego rodzaju poznania związku przyczynowo-skutkowego naszego życia oraz głębszego jego zrozumienia.
Chrześcijanie mają, a przynajmniej powinni mieć świadomość, że "Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, ale przeciw zwierzchnościom, przeciw władzom, przeciw rządcom ciemności tego świata, przeciw duchowemu złu na wyżynach niebieskich." (Ef 6,12).
Jednym z największych "sukcesów" szatana było/jest przekonanie i wmówienie ludziom, że diabeł nie istnieje. Bardzo jest dla niego korzystnie, kiedy może pozostać w ukryciu i działać potajemnie zgodnie z naturą królestwa ciemności.
"6 Ktoś to gdzieś stwierdził, gdy powiedział: Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, albo syn człowieczy, że troszczysz się o niego?
7 Uczyniłeś go niewiele mniejszym od aniołów, chwałą i czcią ukoronowałeś go i ustanowiłeś go nad uczynkami twoich rąk.
8 Wszystko poddałeś pod jego stopy. A skoro poddał mu wszystko, nie pozostawił niczego, co nie byłoby mu poddane. Lecz teraz jeszcze nie widzimy, aby wszystko było mu poddane.
9 Ale widzimy Jezusa, który stał się niewiele mniejszy od aniołów, ukoronowanego chwałą i czcią za cierpienia śmierci, aby z łaski Boga zakosztował śmierci za wszystkich.
10 Wypadało bowiem temu, dla którego jest wszystko i przez którego jest wszystko, aby, doprowadzając wielu synów do chwały, wodza ich zbawienia uczynił doskonałym przez cierpienie.
11 Zarówno bowiem ten, który uświęca, jak i uświęceni, z jednego są wszyscy. Z tego powodu nie wstydzi się nazywać ich braćmi;
12 Mówiąc: Oznajmię twoje imię moim braciom, pośród zgromadzenia będę ci śpiewał.
13 I znowu: Będę pokładał w nim ufność. I znowu: Oto ja i dzieci, które dał mi Bóg.
14 Ponieważ zaś dzieci są uczestnikami ciała i krwi, i on także stał się ich uczestnikiem, aby przez śmierć zniszczyć tego, który miał władzę nad śmiercią, to jest diabła;
15 I aby wyzwolić tych, którzy z powodu lęku przed śmiercią przez całe życie podlegali niewoli.
16 Bo zaiste nie przyjął natury aniołów, ale potomstwa Abrahama.
17 Dlatego musiał we wszystkim upodobnić się do braci, aby stał się miłosiernym i wiernym najwyższym kapłanem wobec Boga dla przebłagania za grzechy ludu.
18 A że sam cierpiał, będąc kuszony, może dopomóc tym, którzy są w pokusach."
(Hbr 2,6-18 Uwspółcześniona Biblia Gdańska)
Ostatnio zmieniony wt lis 05, 2019 11:55 pm przez Tal, łącznie zmieniany 1 raz.
"Bo wszystko, co się narodziło z Boga, zwycięża świat. A tym zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara." (1 J 5,4)
-
- bywalec
- Posty: 5645
- Rejestracja: czw sie 16, 2012 10:13 pm
- płeć: mężczyzna
Re: bałwochwalczy katolicyzm, czyli fałszywa ewangelia
w sumie sie zgadzam niestety. Jestem katolikiem ale wole ich nie słuchać za długo
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 26682
- Rejestracja: pn paź 10, 2011 9:47 pm
- płeć: mężczyzna
Re: bałwochwalczy katolicyzm, czyli fałszywa ewangelia
Najgorsze jest to, że otwieranie się na "ciemne siły" daje ten sam efekt niezależnie od tego, czy owe ciemne siły naprawdę istnieją czy nie.
Bo jeżeli nie istnieją, i nic takiego nie istnieje na zewnątrz ani wewnątrz nas, oprócz samej naturalnej dynamiki naszego mózgu, ale ktoś je sobie wyobrazi, to i bezosobowe nieświadome procesy wykończą mu jasną świadomość i zepchną na złą drogę. I chociaż nikt się z tego złośliwie nie ucieszy, jak nie cieszy się sztacheta, o którą rozbijemy sobie przypadkowo główkę, to jednak komuś może się coś poplątać.
Prościej mówiąc: jeżeli ktoś wyobrazi sobie złego ducha i zacznie się zachowywać tak jakby on istniał i spychał go w zło, to nawet przy braku wszelkich złych duchów we Wszechświecie, w jego umyśle nastąpi to, co sobie wyobraża. I to wystarczy, żeby zepsuć mu tor świadomości i działania.
Potem oczywiście nikt nawet nigdy się nie dowie co to za istota czy nieistota go do tego doprowadziła.
Sądzę, że to czasem występuje w przypadkach opętań, nadmiernego poświęcania się magii, kartom Tarota, spirytyzmowi czy fascynacji okultyzmem.
Nikogo tam nie ma a proces wywołuje człowiek na własne żądanie i dziwi się i przeraża, że mimo to działa i to aż tak. Uszkodzony materialnie mózg też będzie wywoływał pewne subiektywne wrażenia i nie trzeba do tego diabłów.
Bo jeżeli nie istnieją, i nic takiego nie istnieje na zewnątrz ani wewnątrz nas, oprócz samej naturalnej dynamiki naszego mózgu, ale ktoś je sobie wyobrazi, to i bezosobowe nieświadome procesy wykończą mu jasną świadomość i zepchną na złą drogę. I chociaż nikt się z tego złośliwie nie ucieszy, jak nie cieszy się sztacheta, o którą rozbijemy sobie przypadkowo główkę, to jednak komuś może się coś poplątać.
Prościej mówiąc: jeżeli ktoś wyobrazi sobie złego ducha i zacznie się zachowywać tak jakby on istniał i spychał go w zło, to nawet przy braku wszelkich złych duchów we Wszechświecie, w jego umyśle nastąpi to, co sobie wyobraża. I to wystarczy, żeby zepsuć mu tor świadomości i działania.
Potem oczywiście nikt nawet nigdy się nie dowie co to za istota czy nieistota go do tego doprowadziła.
Sądzę, że to czasem występuje w przypadkach opętań, nadmiernego poświęcania się magii, kartom Tarota, spirytyzmowi czy fascynacji okultyzmem.
Nikogo tam nie ma a proces wywołuje człowiek na własne żądanie i dziwi się i przeraża, że mimo to działa i to aż tak. Uszkodzony materialnie mózg też będzie wywoływał pewne subiektywne wrażenia i nie trzeba do tego diabłów.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 16157
- Rejestracja: pt lut 17, 2023 6:23 pm
- Status: SCHPRNK
- płeć: mężczyzna
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 4635
- Rejestracja: ndz cze 29, 2014 12:34 am
Re: bałwochwalczy katolicyzm, czyli fałszywa ewangelia
Jeśli ktoś ma wgraną w twardy dysk opcję <opętanie>, to może dostać objawy opętania, jeśli nie ma takiej opcji, to go nic nie ruszy.cezary123 pisze: ↑śr lis 06, 2019 1:17 am
Prościej mówiąc: jeżeli ktoś wyobrazi sobie złego ducha i zacznie się zachowywać tak jakby on istniał i spychał go w zło, to nawet przy braku wszelkich złych duchów we Wszechświecie, w jego umyśle nastąpi to, co sobie wyobraża. I to wystarczy, żeby zepsuć mu tor świadomości i działania.
Potem oczywiście nikt nawet nigdy się nie dowie co to za istota czy nieistota go do tego doprowadziła.
LaDopamina
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 26682
- Rejestracja: pn paź 10, 2011 9:47 pm
- płeć: mężczyzna
Re: bałwochwalczy katolicyzm, czyli fałszywa ewangelia
Chodziło mi o to, że dostanie pewnego wykolejenia normalnego stanu świadomości i nieważne, co sam o tym będzie sądził. Jeżeli naprawdę ciemnych sił duchowych nie ma, to jeszcze gorzej. Dlaczego? Bo to, co z nim się zrobi, będzie tylko automatycznym szkodliwym procesem, którego nie kontroluje żaden diabeł ani anioł i żadna świadomość tego nie wykryje ani się tym nie przejmie.
Może świadome ciemne siły przynajmniej dla jaj by się trochę droczyły z Bogiem o tego człowieka. A tak - zwykły błąd, urojenie i rozpad, oby odwracalny.
Ktoś bawi się magią, a magia nie działa, ani dobrze ani źle. Ale sam już jest w bezosobowym rozpadzie i oderwaniu od życia. Dojdzie do ściany, za którą nie ma nic, prócz siebie, ale już nie takiego.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 1842
- Rejestracja: sob mar 08, 2014 7:44 pm
- płeć: mężczyzna
Re: bałwochwalczy katolicyzm, czyli fałszywa ewangelia
Postanowiłem podzielić się swoim przeżyciem z minionej nocy na potwierdzenie ostatnich moich postów w tym temacie, ale przede wszystkim z powodu Prawdy w Jezusie Chrystusie i Jego Ewangelii. Prawdopodobnie moje dręczenie, bo o nim będzie mowa wywołała ciężka muzyka, której sobie nie żałowałem od jakiegoś czasu oraz cielesna natura w postaci zmysłowości i namiętności.
Przekonany jednocześnie jestem, że istotną rolę w całym tym doświadczeniu miała moja świadomość. Dobrze zdawałem sobie sprawę z zagrożenia jakie niosła muzyka, czy cielesne pożądliwości, a i tak sobie folgowałem. Pokuta jest nieodłącznym i nierozerwalnym elementem chrześcijańskiego życia, a teraz była mi szczególnie potrzebna. Zdałem sobie sprawę, że mam problem i potrzebuję pomocy.. wiara została podkopana, pewność zbawienia wątpliwa, pojawił się lęk (1J 4,18), a wraz z nim smutek według świata (2Kor 7,10).
Szukając raz jeszcze pokrzepienia ducha i uzdrawiającej bożej łaski, która jako jedyna zapewnia prawdziwy pokój, wolność i radość udałem się do Biblii w której fragment z 3 rozdziału listu do Kolosan od 1 wersetu do 10 okazał się kluczowy do duchowego poznania swojej sytuacji w jakiej się znajdowałem oraz postawy na jaką wskazywał apostoł Paweł. Trzeci werset szczególnie mnie poruszył "Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu."
Dodatkowo bardzo pomocny okazał się poniższy materiał mojego ulubionego, niestety nieżyjącego już kaznodziei Dave Hunt'a idealnie wpisujący się w moment mojego życia i trudności z jakimi się zmagałem.
[youtube]1Q_uiP-sF7c[/youtube]
Mając świadomość tego wszystkiego zgiąłem kolana i szczerze z głębi serca modliłem się do Boga w imieniu Jezusa Chrystusa jednocześnie prosząc i dziękując za wszystkie łaski i błogosławieństwo jakie potrafiłem dostrzec w moim życiu oraz te z których sprawy sobie nie zdawałem. Kiedy się położyłem byłem bardzo zmęczony i szybko zasnąłem.. zazwyczaj podczas snu mam pełną świadomość i nie inaczej było tym razem. Nie ma sensu zagłębiać się w szczegóły, ale w pewnym momencie lecąc szybko do przodu w zupełnej ciemności musiałem unikać ciskanych w moim kierunku strzał, czy pocisków.. zdawałem się na moja intuicję i udawało mi się do momentu, kiedy było już tak gęsto, że pozostawało już tylko "oko w oko" się z nimi mocować.. wszystko działo się w absolutnej ciemności i podobnie jak wcześniej do pewnego momentu sobie radziłem, ale przyszła chwila w której coś silniejszego chwyciło mnie w pas i zaczęło ściskać.. wiedziałem, że nie mam szans i tylko Jezus mój Pan może mi pomóc, rozpaczliwie więc wołałem kilkukrotnie: "Jezusie ratuj.." ale nie było żadnej pomocy i gdy ta ogromna siła konsekwentnie i zdecydowanie "rozcinała" moje życie czułem się dogłębnie przerażony, bo towarzyszyła temu świadomość, że nigdy już nie będę istniał.. było to tak straszne, że aż trudno pojąć.. wszystko działo się bardzo szybko.. chwała Bogu, że w ostatniej chwili "zainspirował" mnie abym podniósł wzrok i spojrzał na Krzyż i Golgotę.. dało to natychmiastowy pokój i uwolnienie..kiedy uświadomiłem sobie i zrozumiałem czego Syn Boży dokonał tam dla mnie.. było to tak kojące jak wiosenny deszcz o poranku..
Zrozumiałem, że Krzyż Chrystusowy jest wystarczający, aby wszystkich Mu ufających strzegł bezpiecznie i pozwalał radować się żywą wiarą i nadzieją życia wiecznego. Moim problemem było, że nie pozwoliłem Jezusowi w pełni zasiąść na tronie mojego życia i nadal sam stanowiłem co jest dobre, a co złe dla mnie.
Zaiste dla zbawionego mowa o Krzyżu jest mocą Boga z kolei dla tych, którzy giną... niestety głupstwem (1Kor 1,18).
Chwała Bogu na wysokościach za dar życia i łaskę zbawienia w Jezusie Chrystusie Panu naszym.
Przekonany jednocześnie jestem, że istotną rolę w całym tym doświadczeniu miała moja świadomość. Dobrze zdawałem sobie sprawę z zagrożenia jakie niosła muzyka, czy cielesne pożądliwości, a i tak sobie folgowałem. Pokuta jest nieodłącznym i nierozerwalnym elementem chrześcijańskiego życia, a teraz była mi szczególnie potrzebna. Zdałem sobie sprawę, że mam problem i potrzebuję pomocy.. wiara została podkopana, pewność zbawienia wątpliwa, pojawił się lęk (1J 4,18), a wraz z nim smutek według świata (2Kor 7,10).
Szukając raz jeszcze pokrzepienia ducha i uzdrawiającej bożej łaski, która jako jedyna zapewnia prawdziwy pokój, wolność i radość udałem się do Biblii w której fragment z 3 rozdziału listu do Kolosan od 1 wersetu do 10 okazał się kluczowy do duchowego poznania swojej sytuacji w jakiej się znajdowałem oraz postawy na jaką wskazywał apostoł Paweł. Trzeci werset szczególnie mnie poruszył "Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu."
Dodatkowo bardzo pomocny okazał się poniższy materiał mojego ulubionego, niestety nieżyjącego już kaznodziei Dave Hunt'a idealnie wpisujący się w moment mojego życia i trudności z jakimi się zmagałem.
[youtube]1Q_uiP-sF7c[/youtube]
Mając świadomość tego wszystkiego zgiąłem kolana i szczerze z głębi serca modliłem się do Boga w imieniu Jezusa Chrystusa jednocześnie prosząc i dziękując za wszystkie łaski i błogosławieństwo jakie potrafiłem dostrzec w moim życiu oraz te z których sprawy sobie nie zdawałem. Kiedy się położyłem byłem bardzo zmęczony i szybko zasnąłem.. zazwyczaj podczas snu mam pełną świadomość i nie inaczej było tym razem. Nie ma sensu zagłębiać się w szczegóły, ale w pewnym momencie lecąc szybko do przodu w zupełnej ciemności musiałem unikać ciskanych w moim kierunku strzał, czy pocisków.. zdawałem się na moja intuicję i udawało mi się do momentu, kiedy było już tak gęsto, że pozostawało już tylko "oko w oko" się z nimi mocować.. wszystko działo się w absolutnej ciemności i podobnie jak wcześniej do pewnego momentu sobie radziłem, ale przyszła chwila w której coś silniejszego chwyciło mnie w pas i zaczęło ściskać.. wiedziałem, że nie mam szans i tylko Jezus mój Pan może mi pomóc, rozpaczliwie więc wołałem kilkukrotnie: "Jezusie ratuj.." ale nie było żadnej pomocy i gdy ta ogromna siła konsekwentnie i zdecydowanie "rozcinała" moje życie czułem się dogłębnie przerażony, bo towarzyszyła temu świadomość, że nigdy już nie będę istniał.. było to tak straszne, że aż trudno pojąć.. wszystko działo się bardzo szybko.. chwała Bogu, że w ostatniej chwili "zainspirował" mnie abym podniósł wzrok i spojrzał na Krzyż i Golgotę.. dało to natychmiastowy pokój i uwolnienie..kiedy uświadomiłem sobie i zrozumiałem czego Syn Boży dokonał tam dla mnie.. było to tak kojące jak wiosenny deszcz o poranku..
Zrozumiałem, że Krzyż Chrystusowy jest wystarczający, aby wszystkich Mu ufających strzegł bezpiecznie i pozwalał radować się żywą wiarą i nadzieją życia wiecznego. Moim problemem było, że nie pozwoliłem Jezusowi w pełni zasiąść na tronie mojego życia i nadal sam stanowiłem co jest dobre, a co złe dla mnie.
Zaiste dla zbawionego mowa o Krzyżu jest mocą Boga z kolei dla tych, którzy giną... niestety głupstwem (1Kor 1,18).
Chwała Bogu na wysokościach za dar życia i łaskę zbawienia w Jezusie Chrystusie Panu naszym.
"Bo wszystko, co się narodziło z Boga, zwycięża świat. A tym zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara." (1 J 5,4)
-
- bywalec
- Posty: 5645
- Rejestracja: czw sie 16, 2012 10:13 pm
- płeć: mężczyzna
Re: bałwochwalczy katolicyzm, czyli fałszywa ewangelia
napisałem że bałwochalczy nie w stosunku do twojego posta. Tylko do myśli ogólnie wieli religii w przybliżeniu że nie jesz mojej komuni to spadaj jestes potępiony.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 26682
- Rejestracja: pn paź 10, 2011 9:47 pm
- płeć: mężczyzna
Re: bałwochwalczy katolicyzm, czyli fałszywa ewangelia
Spróbujemy tak na prawdziwej wojnie?
W Kolumbii, w Syrii, w Afganistanie, w Birmie?
Żeby Jesus się nie nudził.
Milionu takich snów stają się jawą i kończą nie wrzaskiem do Stwórcy z przebudzenia we własnym łóżku a rozkawałkowaniem organizmu i biologicznym końcem.
I bracia ludzcy nie przejmują się trwogą egzystencjalną tych, których muszą zwalczyć. Po obu stronach wołają tak samo w obliczu swojego nieodwracalnego nieistnienia.
Jesus z pewno jest zdezorientowany, a może już dawno dostał nerwicy niebiańskiej.
W Kolumbii, w Syrii, w Afganistanie, w Birmie?
Żeby Jesus się nie nudził.
Milionu takich snów stają się jawą i kończą nie wrzaskiem do Stwórcy z przebudzenia we własnym łóżku a rozkawałkowaniem organizmu i biologicznym końcem.
I bracia ludzcy nie przejmują się trwogą egzystencjalną tych, których muszą zwalczyć. Po obu stronach wołają tak samo w obliczu swojego nieodwracalnego nieistnienia.
Jesus z pewno jest zdezorientowany, a może już dawno dostał nerwicy niebiańskiej.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 26682
- Rejestracja: pn paź 10, 2011 9:47 pm
- płeć: mężczyzna
Re: bałwochwalczy katolicyzm, czyli fałszywa ewangelia
Marta Tomaszewska napisała kiedyś w Świerszczyku z lat 1986 albo 1987 opowiadanie moralizujące dla dzieci.
Zafascynowany zabawką dzieciak latał i strzelał naokoło pif-paf, mierząc w kogo się dało.
Starsza pani z oburzeniem zawołała: "O nie! Nie wolno mierzyć do ludzi!".
Dzieciak oczywiście nic sobie z tego nie robił i szalał do wieczora. W pewnej chwili wyjątkowo celnie strzelił w kierunku babci. Rozległ się ogłuszający huk, dym osmalił mu twarz, babcia padła na ziemię.
Przerażony zaczął ją tarmosić i wołać, żeby wstała, ale to już był trup. Zaczyna wołać o pomoc, wybiega na ulicę i nagle znajduje się w środku okropnej wojny. Znane mu otoczenie jest całe ogarnięte walką, żołnierze i cywile zakrwawieni padają na ziemię, czołgi burzą mury, słychać huk spadających bomb. Matka z ojcem pewnie już pod gruzami.
W jego kierunku wróg wymierza karabin.
Dzieciak woła: "O nie! Nie wolno strzelać do ludzi!"
A potem przeraźliwie: "Babciu!!!"
Podchodzi babcia i zaniepokojona pyta: "Czy jesteś może chory?".
Stoi nad nim nad łóżkiem, wszyscy są we własnym domu, jest rano, a on przebudził się w roztarmoszonej pościeli.
Mogłem przeinaczyć trochę, ale sens jest zachowany. Wnioski z tego są jasne, przynajmniej dla mnie.
Jesus może tyle co i świętej pamięci babcia, ale chwała mu, że nie mierzył z karabinu do istot a nawet odebrał Piotrowi miecz.
Drugi wniosek: w rzeczywistości przebudzenie milionów istot w dzisiejszych czasach nie następuje we własnym domu, a w Szeolu. I tak samo ich wrogów. To znaczy nigdzie. Marnują się wzajemnie nieodwracalnie, na zawsze.
Obecnie na świecie trwa 37 konflików zbrojnych i giną miliony istot.
Trzeci wniosek: Stwórca mógłby już nauczyć istoty współpracy ku życiu, a nie rozwalania sobie istnień.
I niech nie myśli, że zrobi to wysyłając na okup herosa.
Krwawe wizje i sny to odległy efekt używek, więc nie ma co się przerażać. Uciążliwe to, ale życiu nie zagraża, tak jak prawdziwe życie w różnych rejonach naszej planety.
Można zdobywać się we śnie na szlachetne odruchy, wołać do Zbawiciela, zapewniać o swojej wierze, chęci dobra, miłości itd., sen będzie ciekawszy, a my oczyszczeni.
Ale kiedyś trzeba odstawić narkotyki i metafizyki, a wtedy trzeźwe światło poranka na naszej planecie da nam do zrozumienia o wiele więcej.
Zaczynam rozumieć argument ateistów o współodpowiedzialności moralnej Stwórcy. Wie jak zdmuchnąć nasze krwawe sny na jawie, zlikwidować zło, wojny i przemoc, a tego nie robi.
Może by dostał pokojową Nagrodę Nobla przynajmniej.
Gdzie był, jak sądzono zbrodniarzy wojennych w Trybunale w Hadze? W Galaktyce Andromedy.
Może być uznany za wielokrotnego recydywistę.
Albo za mit. Za sen.
Zafascynowany zabawką dzieciak latał i strzelał naokoło pif-paf, mierząc w kogo się dało.
Starsza pani z oburzeniem zawołała: "O nie! Nie wolno mierzyć do ludzi!".
Dzieciak oczywiście nic sobie z tego nie robił i szalał do wieczora. W pewnej chwili wyjątkowo celnie strzelił w kierunku babci. Rozległ się ogłuszający huk, dym osmalił mu twarz, babcia padła na ziemię.
Przerażony zaczął ją tarmosić i wołać, żeby wstała, ale to już był trup. Zaczyna wołać o pomoc, wybiega na ulicę i nagle znajduje się w środku okropnej wojny. Znane mu otoczenie jest całe ogarnięte walką, żołnierze i cywile zakrwawieni padają na ziemię, czołgi burzą mury, słychać huk spadających bomb. Matka z ojcem pewnie już pod gruzami.
W jego kierunku wróg wymierza karabin.
Dzieciak woła: "O nie! Nie wolno strzelać do ludzi!"
A potem przeraźliwie: "Babciu!!!"
Podchodzi babcia i zaniepokojona pyta: "Czy jesteś może chory?".
Stoi nad nim nad łóżkiem, wszyscy są we własnym domu, jest rano, a on przebudził się w roztarmoszonej pościeli.
Mogłem przeinaczyć trochę, ale sens jest zachowany. Wnioski z tego są jasne, przynajmniej dla mnie.
Jesus może tyle co i świętej pamięci babcia, ale chwała mu, że nie mierzył z karabinu do istot a nawet odebrał Piotrowi miecz.
Drugi wniosek: w rzeczywistości przebudzenie milionów istot w dzisiejszych czasach nie następuje we własnym domu, a w Szeolu. I tak samo ich wrogów. To znaczy nigdzie. Marnują się wzajemnie nieodwracalnie, na zawsze.
Obecnie na świecie trwa 37 konflików zbrojnych i giną miliony istot.
Trzeci wniosek: Stwórca mógłby już nauczyć istoty współpracy ku życiu, a nie rozwalania sobie istnień.
I niech nie myśli, że zrobi to wysyłając na okup herosa.
Krwawe wizje i sny to odległy efekt używek, więc nie ma co się przerażać. Uciążliwe to, ale życiu nie zagraża, tak jak prawdziwe życie w różnych rejonach naszej planety.
Można zdobywać się we śnie na szlachetne odruchy, wołać do Zbawiciela, zapewniać o swojej wierze, chęci dobra, miłości itd., sen będzie ciekawszy, a my oczyszczeni.
Ale kiedyś trzeba odstawić narkotyki i metafizyki, a wtedy trzeźwe światło poranka na naszej planecie da nam do zrozumienia o wiele więcej.
Zaczynam rozumieć argument ateistów o współodpowiedzialności moralnej Stwórcy. Wie jak zdmuchnąć nasze krwawe sny na jawie, zlikwidować zło, wojny i przemoc, a tego nie robi.
Może by dostał pokojową Nagrodę Nobla przynajmniej.
Gdzie był, jak sądzono zbrodniarzy wojennych w Trybunale w Hadze? W Galaktyce Andromedy.
Może być uznany za wielokrotnego recydywistę.
Albo za mit. Za sen.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 39
- Rejestracja: pn lut 06, 2017 5:37 pm
- Status: technik
- płeć: mężczyzna
Re: bałwochwalczy katolicyzm, czyli fałszywa ewangelia
Zadajcie sobie pytanie czy Paierz JP 2 by sie mylil ?, a to ze Ali akcza chcial strzelic po raz 2 i pistolet niewystrzelil, trzeba widziec znaki od Boga, i od Matki Bozej, ludzie w zabobony wierza a Boga niewierza, to jest najgorsze. 
