
Egoistyczne?
Przecież w tego rodzaju miłości, czyli relacji damsko-męskiej nikt niczego nie może zakazać ani nakazać, zabronić ani zmusić do niczego. Serce nie sługa, jak zechce samo to pokocha którą zechce i nie odkocha się już.

Miśki nie chciały chorujących piękności za żony, wybzykały po cichu i puściły dalej. Ja mam być jeleniem?
Chorującym pozostaje ciamkanie się od czasu do czasu pokątnie, zamiast prawdziwego związku w blasku wiecznej miłości? Tylko tyle? Niech mają coś z życia?
Kto bystrzejszy łapie dobrą pannę i ustawia się w życiu. Obwarowuje swój dom, zakłada rodzinę i ma resztę świata gdzieś.
Prawdopodobnie nie miałem schizofrenii, tylko ciąg ciężkich załamań nerwowych, a epizod objawów był efektem pewnych substancji, których użyłem do znieczulenia się na świat. Nieprzytomność doskonała.
Zresztą było to dawno, w 2000 roku i od tamtej pory nie miałem okazji być u psychiatrów. Tak więc jestem przygotowany na miłą niespodziankę, że rodzina będzie w miarę zdrowa.
A zresztą męczyć się z chorującą kobietą, która i tak miała by mnie w dupie, bo może pozna lepszych, seksowniejszych, przystojniejszych, bogatszych dżentelmenów? Miłość to było za mało. Zależy jeszcze czyja miłość? Przerabiałem już to.
Dzięki jej miśkom podjąłem wyzwanie. Niech wspinaczka w hierarchii stada trwa.