Oddziały dzienne - nasze doświadczenia...teoria, praktyka
Moderator: moderatorzy
Oddziały dzienne - nasze doświadczenia...teoria, praktyka
Hej
Chciałam dowiedzieć się czy komuś taki oddział pomógł? Ja byłam juz 3 razy i jedynie za pierwszym- gdy miałam jeszcze rozpoznanie "tylko" depresji- bawiłam się w miarę dobrze i lubiłam tam przychodzić...ale pomóc to zbytnio nie pomogło...a przynajmniej nie od razu...moze ktos ma inne doswiadczenia?
Czy były prowadzone nad tym zjawiskiem oddziałów dziennych jakies badania czy tez ma to działac na zasadzie zapchania czasu zeby nie siedziec w "myślenicach"?
Czy ktos moze polecic jakies książki, artykuły o tych oddziałach? Czego w zasadzie oczekują lekarze kierując nas tam? Czy wdrozenia do rytmu dnia, czy regularnego zazywania leków, czy tez nawiązania relacji z innymi chorymi, a moze wszystkiego na raz?
Zapraszam do dzielenia się...
Chciałam dowiedzieć się czy komuś taki oddział pomógł? Ja byłam juz 3 razy i jedynie za pierwszym- gdy miałam jeszcze rozpoznanie "tylko" depresji- bawiłam się w miarę dobrze i lubiłam tam przychodzić...ale pomóc to zbytnio nie pomogło...a przynajmniej nie od razu...moze ktos ma inne doswiadczenia?
Czy były prowadzone nad tym zjawiskiem oddziałów dziennych jakies badania czy tez ma to działac na zasadzie zapchania czasu zeby nie siedziec w "myślenicach"?
Czy ktos moze polecic jakies książki, artykuły o tych oddziałach? Czego w zasadzie oczekują lekarze kierując nas tam? Czy wdrozenia do rytmu dnia, czy regularnego zazywania leków, czy tez nawiązania relacji z innymi chorymi, a moze wszystkiego na raz?
Zapraszam do dzielenia się...
- AgnieszkaSylwia
- zaufany użytkownik
- Posty: 3192
- Rejestracja: śr wrz 13, 2017 5:44 pm
Re: Oddziały dzienne - nasze doświadczenia...teoria, praktyka
W pewnym znanym mi oddziale dziennym prowadzi się terapię behawioralno- poznawczą. Zbliża ona do traktowania psychiatrii jako działu medycyny, a psychologii z jej psychoterapią psychoanalityczną czy psychodynamiczną do nauk filozoficznych. Opiera się ona na schemacie warunkowania klasycznego, tj. pewne rzeczy, które kojarzą nam się żle (wredni ludzie) przechodzą przez jakąś transformację, tak że otwieramy się na innych, budujemy z nimi relacje...
Re: Oddziały dzienne - nasze doświadczenia...teoria, praktyka
No właśnie ...ja chodziłam na te oddziały...tam była prowadzona jakaś terapia...nawet nie wiem jakimi metodami...
Ciekawe czy psycholog by się nie obraził jakby go zapytać, że niby wariat podważa jego autorytet...
Czy ktoś to przebadał, że to w schizofrenii pomaga tj. terapia? Czy to tylko takie męczenie materiału?
Ja na jednym oddziale miałam "rzeżbę rodzinną" trzeba było ustawić współpacjentów w pary swoich dziadków, rodziców, wujków itp... ciekawe co to za wynalazek...chyba teoria, ze rodzina wpływa na schizę została juz zarzucona?
Ciekawe czy psycholog by się nie obraził jakby go zapytać, że niby wariat podważa jego autorytet...
Czy ktoś to przebadał, że to w schizofrenii pomaga tj. terapia? Czy to tylko takie męczenie materiału?
Ja na jednym oddziale miałam "rzeżbę rodzinną" trzeba było ustawić współpacjentów w pary swoich dziadków, rodziców, wujków itp... ciekawe co to za wynalazek...chyba teoria, ze rodzina wpływa na schizę została juz zarzucona?
- Piotrek007
- zaufany użytkownik
- Posty: 2907
- Rejestracja: wt paź 21, 2014 12:48 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Oddziały dzienne - nasze doświadczenia...teoria, praktyka
.
Ostatnio zmieniony sob kwie 20, 2019 3:09 pm przez Piotrek007, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie mów mi jak mam żyć
Bo ja dobrze wiem jak i co
Nie pomoże mi już nic
Jak nie pomogę sam sobie."
Bo ja dobrze wiem jak i co
Nie pomoże mi już nic
Jak nie pomogę sam sobie."
Re: Oddziały dzienne - nasze doświadczenia...teoria, praktyka
Oddziały dzienne są mniej uciążliwe dla swoich pacjentów niż oddziały całodobowe dla swoich, jest generalnie ciekawiej, no i po południu wraca się do swojego domu
Jak chodziłem na oddział dzienny to zetknąłem się tam z rozmaitymi formami terapii, z których jedne lubiłem, a drugie zdecydowanie nie. Myślałem że chodzi w tym wszystkim o to, że jak grupę pacjentów podda się takim urozmaiconym formom terapii to jest jakaś większa szansa, że jakaś terapia "zaskoczy" u kogoś bardziej, no i tej osobie pomoże.
Wydaje mi się że oddział stacjonarny (całodobowy, zamknięty) może bardziej zaszkodzić pacjentowi, choćby przez swoją monotonię oraz wyrwanie osoby z jej naturalnego środowiska. Przy oddziałach dziennych takich niebezpieczeństw nie ma.
Jak chodziłem na oddział dzienny to zetknąłem się tam z rozmaitymi formami terapii, z których jedne lubiłem, a drugie zdecydowanie nie. Myślałem że chodzi w tym wszystkim o to, że jak grupę pacjentów podda się takim urozmaiconym formom terapii to jest jakaś większa szansa, że jakaś terapia "zaskoczy" u kogoś bardziej, no i tej osobie pomoże.
Wydaje mi się że oddział stacjonarny (całodobowy, zamknięty) może bardziej zaszkodzić pacjentowi, choćby przez swoją monotonię oraz wyrwanie osoby z jej naturalnego środowiska. Przy oddziałach dziennych takich niebezpieczeństw nie ma.
Re: Oddziały dzienne - nasze doświadczenia...teoria, praktyka
@Piotrek ja myślę o tym samym, z tego samego powodu
Ale tak głupio potem na kolejnej komisji lekarz może się kapnąć, że to była taka akcja "podrasowywująca"...jak zobaczy datę na wypisie... chyba, ze tak dokładnie nie patrzą na to nie wiem...
Mnie mój prowadzący lekarz chce wepchać na oddział dzienny...w celach aktywizacji bo jestem jak ten flaps...
Ale tak głupio potem na kolejnej komisji lekarz może się kapnąć, że to była taka akcja "podrasowywująca"...jak zobaczy datę na wypisie... chyba, ze tak dokładnie nie patrzą na to nie wiem...
Mnie mój prowadzący lekarz chce wepchać na oddział dzienny...w celach aktywizacji bo jestem jak ten flaps...
- Piotrek007
- zaufany użytkownik
- Posty: 2907
- Rejestracja: wt paź 21, 2014 12:48 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Oddziały dzienne - nasze doświadczenia...teoria, praktyka
.
Ostatnio zmieniony sob kwie 20, 2019 3:09 pm przez Piotrek007, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie mów mi jak mam żyć
Bo ja dobrze wiem jak i co
Nie pomoże mi już nic
Jak nie pomogę sam sobie."
Bo ja dobrze wiem jak i co
Nie pomoże mi już nic
Jak nie pomogę sam sobie."
Re: Oddziały dzienne - nasze doświadczenia...teoria, praktyka
No ja właśnie oddziały, na których byłam już jako schizofreniczka, nie wspominam dobrze nawet ze względu na towarzystwo...
Ludzie są w złym stanie...ciężko nakłonić kogoś do gry w karty/planszówki nawet,,,jak ktoś jest w lepszym stanie to przyniesie sobie książkę i tyle... Osoby tam spotkane "wypływają" potem na oddziałach stacjonarnych spotkałam się z jedną osobą
Z jedną osobą z dziennego mam kontakt, ale trochę się urywa teraz...bo ja nie mam siły nawet się spotkać za bardzo...
Ludzie są w złym stanie...ciężko nakłonić kogoś do gry w karty/planszówki nawet,,,jak ktoś jest w lepszym stanie to przyniesie sobie książkę i tyle... Osoby tam spotkane "wypływają" potem na oddziałach stacjonarnych spotkałam się z jedną osobą
Z jedną osobą z dziennego mam kontakt, ale trochę się urywa teraz...bo ja nie mam siły nawet się spotkać za bardzo...