"Sztuczne raje"
Moderator: moderatorzy
"Sztuczne raje"
"Ważną częścią życia w Monarze są publiczne oceny i psychoterapie. Prowadzi je boss-autokrata. Nowicjusz musi przejść przez ciężką próbę „zgnojenia”, rozbicia chorej osobowości. Boss dominuje, choć ma do dyspozycji jedynie argumenty słowne. Są one silne, jak wynika ze sfilmowanych scen. Twarz Kotańskiego natychmiast przykuwa uwagę. Jest on w jakimś sensie aktorem, wywierającym na otoczenie hipnotyczny wpływ. Potrafi być bezlitosny. Ale każda metoda jest dobra, o ile tylko prowadzi do osłabienia motywacji, która skłoniła do ćpania. Stąd brutalność tych „seansów”, a nieraz szyderczy śmiech z ofiary, szukającej moralnego uzasadnienia do nałogu, dopraszającej się litości.
Boss wywleka słabości; doprowadza do absurdu rzekomo nierozwiązywalne dylematy. Napaść ma hartować psychikę nałogowca. Jeśli wywołuje agresje, tym lepiej. Zdolność odparcia zarzutu lub śmiechu z samego siebie dowodzi istnienia instynktu samozachowawczego, osłabionego przez narkotyk. „Łotr”, sfilmowany przez Glińskiego, nie bronił się, nie reagował na zaczepki. Był już po tamtej stronie.
Często, jak można się zorientować z filmów, boss szantażuje swoich pacjentów śmiercią. Nie powinno to dziwić – w tym środowisku jest się z nią za pan brat. Śmierć narkotyczna otoczona jest nimbem wzniosłości, choć zarazem traktowana jest lekko, bardzo lekko. Boss szydzi ze śmierci wtedy, gdy czuje, że delikwent uwzniośla ją, obnosi się ze swym cierpieniem. Usiłuje go wiec wytrącić z nieruchomej, biernej pozy, w której gotów jest zastygnąć.
Marek Koterski w filmie Przyszłość przedstawił przypadek trudniejszy, bardziej dramatyczny – starcie bossa z pacjentką, która okazuje się równie silną indywidualnością. Mówi o kimś trzecim, komu należałoby pomóc. Minutowa sekwencja, cała rozegrana na zbliżeniu twarzy dziewczyny, którą atakuje boss, jest jednym z bardziej przejmujących obrazów filmowych, jakie widziałem ostatnio.
Czarna, dwudziestoletnia, ale wyglądająca dojrzalej, w typie południowym, opowiada o swojej przygodzie z narkotykami. Staroświecka. Nie mówi: ćpałam, ale: brałam. Kulturalna, wykształcenie muzyczne. Przez ileś lat zażywała, pomagało jej to. Teraz nie pomaga, dlatego tu jest. Mówi
z pewnością siebie, zwrócona ku psychoterapeucie, a zarazem ku kamerze. Chce być ponad to. Nie taka jak inni. Ale widz, podobnie jak psychoterapeuta, nie może uznać jej wyższości. Szuka słabego punktu. I znajduje. Okazuje się, że czarnooka chciałaby wyjść z zakładu. Tłumaczy:
– Nie, żeby się chciało wziąć, ale... Przyjaciel jest w potrzebie, żyje na prochach, może sobie coś zrobić. Ale narkoman nie jest w stanie pomóc drugiemu. Najczęściej pomoc sprowadza się do wspólnego ćpania, niby z litości. Narkomani są ludzcy, pozornie pełni współczucia dla innych, lecz współczuciem tym rządzi w dużej mierze wyrachowanie nałogowca. Dlatego boss musi być nieludzki. I teraz, gdy jego ofiara zdradziła się, on uderza:
– No to niech sobie zrobi! Niech zdycha!
Ona milczy.
– Nie sądzisz? – ciągnie dalej. – Że powinien zdechnąć?
Dziewczyna kręci głową. Wciąż milczy. Miota spojrzenia, jakby poszukując argumentu. Przez kilka sekund obserwujemy jej twarz, pełną pasji, siły, dobroci. Ale równocześnie wiemy, że poza tym wszystkim kryje się słabość, a może kalkulacja? Bardzo dramatyczna i bardzo filmowa jest ta scena, której cała treść zawiera się w ruchu oczu i ust, fotografowanych na zbliżeniu.
– Uważam – odzywa się wreszcie dziewczyna, perswadującym tonem – że jemu trzeba pomóc.
Ale boss dalej ciągnie swoje.
– Czy myślisz, że wszystkim można pomóc? Naprawdę tak myślisz?
Dziewczyna pogardliwie wykrzywia usta.
– Należałoby...
Pojedynek skończony. Nic więcej się o niej z filmu nie dowiemy. Odegrała przed kamerą jedną dramatyczną scenę. Gdyby była aktorką, można by mówić o świetnym epizodzie. Jest pacjentką, prowokowaną do wybuchu uczuciowego i broniącą się przed tą prowokacją".
http://www.akademiapolskiegofilmu.pl/pl ... manach/185
"Przyczyny ucieczki
w „sztuczne raje” są głęboko ludzkie. Nałóg wynika z chęci zaspokojenia elementarnych potrzeb duchowych".
(...)
"Senancour, sentymentalny autor Obermanna, podaje motywy brania tak ogólne, że mogące dotyczyć właściwie każdego: „Prześladowany przez los chce zapomnieć... Szczęśliwy szuka większego szczęścia”. Lecz nie trzeba być prześladowanym. Inne motywy kierują tysiącami nie dość utalentowanych pospolitych oryginałów, jak ich nazywa autor Kwiatów zła, którzy za pomocą narkotyku uzyskują złudzenie mocy, mądrości, talentu. Dostępują łaski bez duchowego czy fizycznego wysiłku".
(...)
"Istotne jest to, że narkoman nie chce znosić ciężaru. Fatalny błąd nie polega na złej ocenie rzeczywistości (ta bywa słuszna) i nie na poszukiwaniu dystansu (szukają go wszyscy), ale na odmowie cierpienia. Cierpienia, które może stać się źródłem prawdziwej twórczości, prawdziwej filozofii lub religii.
Znosić ciężary można jedynie dla jakiejś wartości, tkwiącej poza samym cierpieniem. Odmowa ich znoszenia – w skali społecznej – oznacza osłabienie poczucia wartości życia. Słabość Christiany F., Łotra z filmu Glińskiego, Czarnookiej z filmu Koterskiego świadczy nie tylko o jednostkowej patologii, odbija słabość powszechną"
http://www.akademiapolskiegofilmu.pl/pl ... manach/185
http://www.monarwyszkow.pl/wazne-inform ... apy-pobytu
Niektóre osoby powinny lepiej uporać się z problemem ucieczki od rzeczywistości w narkotyki czy inne sztuczne raje, zamiast udawać chorych psychicznie.
Boss wywleka słabości; doprowadza do absurdu rzekomo nierozwiązywalne dylematy. Napaść ma hartować psychikę nałogowca. Jeśli wywołuje agresje, tym lepiej. Zdolność odparcia zarzutu lub śmiechu z samego siebie dowodzi istnienia instynktu samozachowawczego, osłabionego przez narkotyk. „Łotr”, sfilmowany przez Glińskiego, nie bronił się, nie reagował na zaczepki. Był już po tamtej stronie.
Często, jak można się zorientować z filmów, boss szantażuje swoich pacjentów śmiercią. Nie powinno to dziwić – w tym środowisku jest się z nią za pan brat. Śmierć narkotyczna otoczona jest nimbem wzniosłości, choć zarazem traktowana jest lekko, bardzo lekko. Boss szydzi ze śmierci wtedy, gdy czuje, że delikwent uwzniośla ją, obnosi się ze swym cierpieniem. Usiłuje go wiec wytrącić z nieruchomej, biernej pozy, w której gotów jest zastygnąć.
Marek Koterski w filmie Przyszłość przedstawił przypadek trudniejszy, bardziej dramatyczny – starcie bossa z pacjentką, która okazuje się równie silną indywidualnością. Mówi o kimś trzecim, komu należałoby pomóc. Minutowa sekwencja, cała rozegrana na zbliżeniu twarzy dziewczyny, którą atakuje boss, jest jednym z bardziej przejmujących obrazów filmowych, jakie widziałem ostatnio.
Czarna, dwudziestoletnia, ale wyglądająca dojrzalej, w typie południowym, opowiada o swojej przygodzie z narkotykami. Staroświecka. Nie mówi: ćpałam, ale: brałam. Kulturalna, wykształcenie muzyczne. Przez ileś lat zażywała, pomagało jej to. Teraz nie pomaga, dlatego tu jest. Mówi
z pewnością siebie, zwrócona ku psychoterapeucie, a zarazem ku kamerze. Chce być ponad to. Nie taka jak inni. Ale widz, podobnie jak psychoterapeuta, nie może uznać jej wyższości. Szuka słabego punktu. I znajduje. Okazuje się, że czarnooka chciałaby wyjść z zakładu. Tłumaczy:
– Nie, żeby się chciało wziąć, ale... Przyjaciel jest w potrzebie, żyje na prochach, może sobie coś zrobić. Ale narkoman nie jest w stanie pomóc drugiemu. Najczęściej pomoc sprowadza się do wspólnego ćpania, niby z litości. Narkomani są ludzcy, pozornie pełni współczucia dla innych, lecz współczuciem tym rządzi w dużej mierze wyrachowanie nałogowca. Dlatego boss musi być nieludzki. I teraz, gdy jego ofiara zdradziła się, on uderza:
– No to niech sobie zrobi! Niech zdycha!
Ona milczy.
– Nie sądzisz? – ciągnie dalej. – Że powinien zdechnąć?
Dziewczyna kręci głową. Wciąż milczy. Miota spojrzenia, jakby poszukując argumentu. Przez kilka sekund obserwujemy jej twarz, pełną pasji, siły, dobroci. Ale równocześnie wiemy, że poza tym wszystkim kryje się słabość, a może kalkulacja? Bardzo dramatyczna i bardzo filmowa jest ta scena, której cała treść zawiera się w ruchu oczu i ust, fotografowanych na zbliżeniu.
– Uważam – odzywa się wreszcie dziewczyna, perswadującym tonem – że jemu trzeba pomóc.
Ale boss dalej ciągnie swoje.
– Czy myślisz, że wszystkim można pomóc? Naprawdę tak myślisz?
Dziewczyna pogardliwie wykrzywia usta.
– Należałoby...
Pojedynek skończony. Nic więcej się o niej z filmu nie dowiemy. Odegrała przed kamerą jedną dramatyczną scenę. Gdyby była aktorką, można by mówić o świetnym epizodzie. Jest pacjentką, prowokowaną do wybuchu uczuciowego i broniącą się przed tą prowokacją".
http://www.akademiapolskiegofilmu.pl/pl ... manach/185
"Przyczyny ucieczki
w „sztuczne raje” są głęboko ludzkie. Nałóg wynika z chęci zaspokojenia elementarnych potrzeb duchowych".
(...)
"Senancour, sentymentalny autor Obermanna, podaje motywy brania tak ogólne, że mogące dotyczyć właściwie każdego: „Prześladowany przez los chce zapomnieć... Szczęśliwy szuka większego szczęścia”. Lecz nie trzeba być prześladowanym. Inne motywy kierują tysiącami nie dość utalentowanych pospolitych oryginałów, jak ich nazywa autor Kwiatów zła, którzy za pomocą narkotyku uzyskują złudzenie mocy, mądrości, talentu. Dostępują łaski bez duchowego czy fizycznego wysiłku".
(...)
"Istotne jest to, że narkoman nie chce znosić ciężaru. Fatalny błąd nie polega na złej ocenie rzeczywistości (ta bywa słuszna) i nie na poszukiwaniu dystansu (szukają go wszyscy), ale na odmowie cierpienia. Cierpienia, które może stać się źródłem prawdziwej twórczości, prawdziwej filozofii lub religii.
Znosić ciężary można jedynie dla jakiejś wartości, tkwiącej poza samym cierpieniem. Odmowa ich znoszenia – w skali społecznej – oznacza osłabienie poczucia wartości życia. Słabość Christiany F., Łotra z filmu Glińskiego, Czarnookiej z filmu Koterskiego świadczy nie tylko o jednostkowej patologii, odbija słabość powszechną"
http://www.akademiapolskiegofilmu.pl/pl ... manach/185
http://www.monarwyszkow.pl/wazne-inform ... apy-pobytu
Niektóre osoby powinny lepiej uporać się z problemem ucieczki od rzeczywistości w narkotyki czy inne sztuczne raje, zamiast udawać chorych psychicznie.
Re: "Sztuczne raje"
W tym religijne i sekciarskie niestety właśnie też.cezary123 pisze:
inne sztuczne raje
Re: "Sztuczne raje"
Teraz są pewnie też inne metody, na przykład "Dialog motywujący", czyli stopniowe bezbolesne przekształcanie osobowości i wprowadzenia trwałego samosterowania u pacjenta.
https://www.google.pl/search?q=Motywowa ... e&ie=UTF-8
https://www.google.pl/search?q=Motywowa ... e&ie=UTF-8
Re: "Sztuczne raje"
Ta definicja mi się podoba:
„Dialog Motywujący to oparty na współpracy, zorientowany na cel sposób komunikowania się, zwracający szczególną uwagę na język zmiany. Ma on w zamierzeniu umocnić motywację i zobowiązanie do osiągnięcia konkretnego celu przez wydobycie oraz zbudowanie u osoby jej własnych powodów do zmiany w atmosferze akceptacji i współczucia.”
http://pttm.org.pl/?page_id=143
„Dialog Motywujący to oparty na współpracy, zorientowany na cel sposób komunikowania się, zwracający szczególną uwagę na język zmiany. Ma on w zamierzeniu umocnić motywację i zobowiązanie do osiągnięcia konkretnego celu przez wydobycie oraz zbudowanie u osoby jej własnych powodów do zmiany w atmosferze akceptacji i współczucia.”
http://pttm.org.pl/?page_id=143
- Słonecznik1
- bywalec
- Posty: 7105
- Rejestracja: czw sie 16, 2012 9:13 pm
- płeć: mężczyzna
Re: "Sztuczne raje"
właśnie skończyłem ćwiczyć , Cezary nie atakuj mnie ok
Re: "Sztuczne raje"
Ależ skąd
Nie bierz tego do siebie. Po prostu uznałem, że to ciekawy i ważny temat i warto go przedstawić na forum.
Nie bierz tego do siebie. Po prostu uznałem, że to ciekawy i ważny temat i warto go przedstawić na forum.
Re: "Sztuczne raje"
I uważajcie na dilerów, którzy pod pozorem współczucia i wywlekania wymyślonych historii o rzekomych cierpieniach, problemach i przejściach z narkotykami, po prostu reklamują się w różnych grupach wiadomo po co.
- Słonecznik1
- bywalec
- Posty: 7105
- Rejestracja: czw sie 16, 2012 9:13 pm
- płeć: mężczyzna
Re: "Sztuczne raje"
tak ja jestem dilerem ....
Re: "Sztuczne raje"
Ja też nie.
Re: "Sztuczne raje"
Bo w filmie pod dwuznacznym tytułem "Musisz żyć"cezary123 pisze: Teraz są pewnie też inne metody, na przykład "Dialog motywujący"
https://www.filmweb.pl/film/Musisz+%C5% ... -1997-7921
próba osłabienia motywacji do ćpania przez twardą rozmowę, szczerość ojca i straszenie, skończyła się fiaskiem. Powody do brania były zbyt głębokie. Własnych powodów do życia - nie było, tego nie nauczono, nie dano w procesie wychowania.
Najwyżej przestraszyła się tego wszystkiego ta zaraza, która wciągnęła chłopaka w "miłość" i narkotyki.
"Co tobie Jacek?!"
Ale też nie wiadomo jak skończyła. Chemia robi swoje nieodwracalnie.
Re: "Sztuczne raje"
Oglądał ktoś "Powrót Bena" ?
Re: "Sztuczne raje"
Oglądałem dobry film, wiadomo trochę przerysowany jak to Ameryka ale zobaczyć można.
Re: "Sztuczne raje"
A na razie wracamy do historii, do pokolenia naszych ojców i matek. A może dziadków, bo to lata 70' i 80' XX wieku.
Pewnie zmieniło się na jeszcze gorsze. Oczywiście należy wziąć poprawkę na niechęć ówczesną polityczną Wschodu do krajów Zachodu, ale teraz za to wszystko się wyrównało. Wszędzie tak samo źle, tylko w innym stylu i pod innymi nazwami. Złota młodzież i bezprizorni.
"Stefan Borkiewicz, prezes radomskiego sądu jest znanym ze swoich pasji podróżniczych. Odwiedził wiele krajów Europy, Afryki, Azji. Wrócił niedawno z Londynu, gdzie zbierał materiały do pracy doktorskiej o pornografii, w aspekcie prawa karnego różnych kultur i cywilizacji. Miał okazję poznać środowisko hipisów zagranicznych, nasłuchać się, naczytać o narkomanach, obyczajowości nieletnich z marginesu społecznego. Hamburg, Liverpool, Rijeka, Kopenhaga, Paryż - złotą młodzież zżera rak cywilizacji. A raczej uboczne efekty industrializacji, techniki. Tam hipisi bywają groźni, o skłonnościach sadystycznych - twierdzi prezes podróżnik - Radomski hipis to potulny baran w porównaniu z tamtymi, czarnymi aniołami. Sądziłem niedawno grupę młodocianych włamywaczy - ciągnie rozmówca - Ukradli co mieli ukraść i poszli sobie. W Londynie hipisi najpierw demolują mieszkanie, gwałcą żonę właściciela bez względu na wiek, przywiążą ich do krzeseł w łazience i odkręcą wszystkie krany, aby potop był doskonały.
Mniejszym obrońcą radomskich hipisów jest magister Dalia Wysocka, sędzia dla nieletnich.
Im też nie brakuje polotu, zgrywy, sadyzmu nawet. Kilka zdań pogawędki z panią sędzią.
- W pewnej piwnicy zbierała się co jakiś czas grupka chłopców. Rozbierali się do naga, brali za ręce i pod wpływem środków odurzających urządzali kocią muzykę, tańce dzikie. Paroksyzm ruchów i wrzasków.
- Nie jest to ciężkie przestępstwo - powiedziałem.
- Słuchaj pan dalej. Dwaj chłopaczkowie napadli przy ulicy Młyńskiej starszego pana, nieco zawianego. Obrabowali dokumentnie. Poza tym zgwałcili człowieka. Byli pod wpływem środków odurzających. Pytam ich: cóż wy zboczeńcy? Zaprzeczyli. My tak dla fantazji, mówią, niech się chojrak nie stawia.
- Hm, no tak...
(...)
- Reakcja szaleńców...
- Tak, ale szaleństwo w wyniku zmian organicznych pod wpływem narkotyków. Słuchaj pan dalej.
Pytam dziewczynki: masz sympatię? Dziewczynka jest zaskoczona: proszę pani, albo to jednego? My się kochamy nowocześnie. Po szwedzku. Zmiana strzelca co kwadrans. Wąchamy z talerzyka.
Utrata świadomości czynów, krytycyzmu, poprawnej oceny swego działania, poczucia rzeczywistości.
To jest właśnie szczególnie groźne, utrata kontroli nad odruchami, nad sobą.
Jedna z uczennic, uczciwa dziewczyna z dobrego domu, za namową koleżanki zażyła podczas zabawy kilka odurzających środków. Później piła wino w gronie kolegów. Utrata przytomności była bardzo głęboka, długa. Nic o tym nie wiedziała, że wywieźli ją za miasto, odbyli z nią grupowy stosunek, zostawili nagą. Nie pamięta interwencji milicji, pobytu na posterunku, nie pamięta o swoim szale. Zbudziła się dopiero na drugi dzień w łóżku z pasami bezpieczeństwa. Nie wierzyła, gdy jej o tym opowiadano. Wrabiacie mnie! - krzyczała - chcecie mi wmówić...
Jej rówieśnik, narkoman, też ciekawie sobie poczynał po zażyciu jakiegoś środka. Wyszedł na ulicę w kąpielówkach. Spostrzegł za witryną sklepu warzywniczego zieleń pietruszki. Wydawało mu się, że to widok na złociste łąki. W błogostanie nie poczuł nawet, że tłucze głową szybę, rani się mocno. Wszedł do środka. Usiadł na ladzie i pił beztrosko oranżadę, do czasu interwencji milicjanta. Potem opowiadał w protokole, że zdawało mu się jakoby pił cudowną wodę ze źródełka, wokół pachniały kwiaty i drzewa, szumiały skrzydłami rajskie ptaszęta. A w rzeczywistości szumieli zdziwieni obserwatorzy.
Dlaczego to robią?
Narkotyk jest ucieczką w świat urojeń. Dlaczego uciekają?
Doktor Edward Radziejowski, radomski psychiatra uważa, że u podłoża narkomanii leżą zaburzenia nerwicowe, psychopatyczne. Zdrowy człowiek stroni od tego rodzaju dopingu. Jest mu to niepotrzebne. Neurastenia, kompleksy, frustracje, niedojrzałość charakterologiczna, następstwo błędów wychowawczych sprzyjają nałogom. Ważnym czynnikiem jest przykład innych, presja środowiska, grupowe wciąganie się do prób użycia środków, które mają ponoć być lekarstwem na dolegliwości psychiczne, kłopoty szarych dni. Właśnie młodzi są w największym niebezpieczeństwie; sugestywni, podatni na nowinki, o słabszej kondycji psychicznej i intelektualnej. A potem pozostaje już tylko nałóg narkotyczny i pogłębiająca się rozpacz.
Dewiacje psychiczne, owszem. Wolałbym jednak podkreślić rolę wychowania, środowiska, rodziny.
Nauczycielka Wilka taką daje charakterystykę jego rodziny i środowiska: ojciec alkoholik, przebywa obecnie w więzieniu, zresztą nie pierwszy raz. Matka - rencistka, zaharowana kobiecina na półetacie, niezbyt rozgarnięta. Bracia Ryśka - pijacy. Koledzy - ciemne typy przesiadujące w barze "Pod Trupkiem".
W dwóch izbach mieszka razem z Ryśkiem dziesięć osób, trzy spokrewnione rodziny. Ucieka więc od takiej rzeczywistości w świat ułudny, sztucznego snu i rojeń.
A rodzina Renaty lepsza? Matka jej zajęta jest własnymi doznaniami. Ojczym - amator kieliszka, bywalec radomskich gospód. Koleżanki starsze - wątpliwej reputacji dziewuszki. Koledzy - oczajdusze, śmirusy.
(...)
Porucznik Krzysztof Czerwonka zamiłowany pedagog, forsuje inną supozycję.
- Nie zawsze nędza pcha do głupoty, przestępstwa. Często ludzie wykształceni, zamożni, na odpowiedzialnych stanowiskach służbowych, nie potrafią uporać się z wychowaniem swego dziecka. W większości przypadków narkomani rekrutują się z rodzin zamożnych, wykształconych. Ludzie prości niejako intuicyjnie znajdą właściwą metodę wychowawczą: matczyne serce i autorytet ojca. Zgodność czynów i słów.
Porucznik Czerwonka przekonuje, że główną przyczyną wykolejenia człowieka jest brak zdolności do głębszych uczuć. To można zaszczepić dziecku tylko przykładem. Stąd bierność, niepodatność na sugestie słowne. Obojętność. Małpowanie metody. Aspołeczność pierwszych doznań. Uciekaj od tego świata niedoskonałego, źle urządzonego. Uciekaj, narkotyk ci w tym pomoże. Rób swoje. Robi kot swoje, gdy w progu wygrzewa się w słońcu. Robi swoje wilk, kiedy wyje w noc mroźną. Robi swoje wicher, gdy tłucze w zaroślach. I księżyc, kiedy wisi nad dachami domostw. I woda w rzece. I kudłacz robi swoje, sięgając po narkotyk, hipiska - spółkując ze starcem. Wszystko wtedy jest git, gdy nie ma obowiązku, nie ma powinności wobec rodziny, kraju. Wobec najbliższych. Wtedy jest git. Wtedy jesteśmy cząstką tego świata, przyrody.
(...)
Niektórzy usiłują dorobić gębę do swoje parcianej filozofii życia. Zwłaszcza ci, którzy liznęli coś wiedzy na wyższej uczelni. Radomska milicja zatrzymała parę narkomanów.On - były student socjologii. Nie ukończył trzeciego roku, dał spokój nauce. Ona - po pierwszym roku polonistyki, nawet sympatyczna, niepowszedniej urody. - Niech pan z nim nie rozmawia, to frustrat! - odradza porucznik - Naubliża, naubliża człowiekowi jak wściekły pies. Wariat. Odrzekłam, że taki właśnie jest mi potrzebny. Interesują mnie bowiem jego reakcje, sposób myślenia, motywacja - dodałem już sobie w myślach.
(...)
- Czego właściwie ode mnie chcesz, ty tłusta świnio? Czego? Czego ode mnie chcecie, wy szczury!Jakież to cenne wartości pragniesz mi przekazać? Powiem, powiem co myślę: mam trochę lat życia, może jeszcze czterdzieści lat, może krócej, nieważne. Potem zgnilizna, próchno, nie ma Zygmusia! Więc czym proponujesz gruby szczurze te moje lata wypełnić? Czym, pytam. Odpowiadaj. Aa, jednak, tak właśnie myślałem: dla dobra społeczeństwa, dla pokoleń. A wiesz czym dla mnie jest twoje społeczeństwo, wiesz? Kupą kretynów, zabieganych za pieniądzem, fotelem, sławą, karierą, za willą, samochodem, lodówką, nowymi gratami w mieszkaniu. I potem co, gdy już kupią te lodówki, te pralki, futra, telewizory, potem co? Zdechną tak samo jak ja, jak ty, jak wszyscy. Zgnilizna zostanie, tyle z nas.
Powiedz mi więc, co takiego mądrego oferujesz. No nie krępuj się. No, tak, rozumiem: dyplom, posadka, żona w papciach, teściowa w papilotach, pieluchy, karty i kielich o zmierzchu, kochanka na urlop w Bułgarii? Nie dla mnie ta zabawa. Wolny, wolny pragnę być od tego wszystkiego: od kariery, pieluch, od zasranych obowiązków, ha ha, od obowiązków porządnego obywatela. Słońce, kwiaty, strumyk, drzemka na leśnej polance, kiedy ty - tłusty szczurze - akurat pocisz się na zebraniu, naradzie, przy maszynie. Mnie to wcale nie jest potrzebne: jem, jeśli mam coś pod ręką, śpię kiedy mam na to ochotę. W słoneczku, w samo południe. Nie mam pieniędzy, głoduję. A kiedy są pieniądze, wiem jak wydać. Wolny jestem, wolny, rozumiesz? I gdy przyjdzie kiedyś słabość, śmierć, powiem sobie: widziałem co dobre i jedyne w życiu. Dobra jest wolność, wolność od chomąta, kieratu, uzdy przy pysku, wolność od kagańca...
Lusia, polonistka, ledwo uchwytną pieszczotą głaskała jego ręką spoczywającą na poręczy. Mówiła ciepłym, miękkim głosem zalęknionej kobiety: proszę pana, bardzo proszę, Zygmuś miał trochę przykrości. Nerwy, nerwy, kłopoty, on wcale nie jest taki zły, tylko te nerwy. My mamy własny system wartości, prawda, ale czy komuś szkodzimy? Celowo czy nieświadomie mieszacie nas z gitowcami, bandytami, oszustami. A to nie jest prawdą. My nie kradniemy, nie zabijamy, jesteśmy dziećmi słońca, kwiatów. Nie łączcie nas z tamtymi"
"Czarna godzina" Stanisław Rams
Dalej jest wytłumaczenie, dlaczego taki system wartości nie może się ostać w naszej cywilizacji. (Bo nie rozwijają trzeźwo rzeczywistego świata ze wszystkich sił i nie uczestniczą sprawiedliwie w kosztach życia na planecie).
No cóż sprawa dyskusyjna. I kwestia polityki. Teraz jest już inaczej - jest kapitalizm. Ten będzie chwalony, kto wyciśnie jak najwięcej zysku z zasobów ekonomicznych i ludzkich świata, podniesie poziom, jakość, i wygra na rynku, a nie ten, kto sprawiedliwie da ludziom chleba i igrzysk. Ewolucja wynosi na szczyt najdoskonalsze i mające największe możliwości przetrwania organizmy, a przetrwanie i spełnienie jest najpierw kwestią indywidualnego rozwoju, a potem mechanizmów społecznych i gospodarczych i dla mnie to z tego powodu warto zająć się realnym życiem, rozwijać się i jak najbardziej polepszyć jego jakość, przeżyć i zrozumieć jak najwięcej z rzeczywistości a nie uciekać w sny. Oczywiście dla kogoś ten powód może być niezrozumiały. I nie jest to motywacja łatwa do odkrycia. Nie wszystko na świecie jest sprawiedliwe i możliwe do racjonalnego zaakceptowania.
Jak zrozumieć, że im doskonalszy, trzeźwiejszy i sprawniejszy będzie człowiek, więcej możliwości realizował i więcej zdziała dla środowiska i innych, tym będzie szczęśliwszy na wieki? I w jakim sensie spełniony, skoro i tak umrze? Religie, obiecanki sztuczne i naiwne łaski Stwórcy, życia wiecznego, etyki, pieniądze, nagrody i kary społeczne nie działają.
To musi zaskoczyć wewnątrz siebie.
Pewnie zmieniło się na jeszcze gorsze. Oczywiście należy wziąć poprawkę na niechęć ówczesną polityczną Wschodu do krajów Zachodu, ale teraz za to wszystko się wyrównało. Wszędzie tak samo źle, tylko w innym stylu i pod innymi nazwami. Złota młodzież i bezprizorni.
"Stefan Borkiewicz, prezes radomskiego sądu jest znanym ze swoich pasji podróżniczych. Odwiedził wiele krajów Europy, Afryki, Azji. Wrócił niedawno z Londynu, gdzie zbierał materiały do pracy doktorskiej o pornografii, w aspekcie prawa karnego różnych kultur i cywilizacji. Miał okazję poznać środowisko hipisów zagranicznych, nasłuchać się, naczytać o narkomanach, obyczajowości nieletnich z marginesu społecznego. Hamburg, Liverpool, Rijeka, Kopenhaga, Paryż - złotą młodzież zżera rak cywilizacji. A raczej uboczne efekty industrializacji, techniki. Tam hipisi bywają groźni, o skłonnościach sadystycznych - twierdzi prezes podróżnik - Radomski hipis to potulny baran w porównaniu z tamtymi, czarnymi aniołami. Sądziłem niedawno grupę młodocianych włamywaczy - ciągnie rozmówca - Ukradli co mieli ukraść i poszli sobie. W Londynie hipisi najpierw demolują mieszkanie, gwałcą żonę właściciela bez względu na wiek, przywiążą ich do krzeseł w łazience i odkręcą wszystkie krany, aby potop był doskonały.
Mniejszym obrońcą radomskich hipisów jest magister Dalia Wysocka, sędzia dla nieletnich.
Im też nie brakuje polotu, zgrywy, sadyzmu nawet. Kilka zdań pogawędki z panią sędzią.
- W pewnej piwnicy zbierała się co jakiś czas grupka chłopców. Rozbierali się do naga, brali za ręce i pod wpływem środków odurzających urządzali kocią muzykę, tańce dzikie. Paroksyzm ruchów i wrzasków.
- Nie jest to ciężkie przestępstwo - powiedziałem.
- Słuchaj pan dalej. Dwaj chłopaczkowie napadli przy ulicy Młyńskiej starszego pana, nieco zawianego. Obrabowali dokumentnie. Poza tym zgwałcili człowieka. Byli pod wpływem środków odurzających. Pytam ich: cóż wy zboczeńcy? Zaprzeczyli. My tak dla fantazji, mówią, niech się chojrak nie stawia.
- Hm, no tak...
(...)
- Reakcja szaleńców...
- Tak, ale szaleństwo w wyniku zmian organicznych pod wpływem narkotyków. Słuchaj pan dalej.
Pytam dziewczynki: masz sympatię? Dziewczynka jest zaskoczona: proszę pani, albo to jednego? My się kochamy nowocześnie. Po szwedzku. Zmiana strzelca co kwadrans. Wąchamy z talerzyka.
Utrata świadomości czynów, krytycyzmu, poprawnej oceny swego działania, poczucia rzeczywistości.
To jest właśnie szczególnie groźne, utrata kontroli nad odruchami, nad sobą.
Jedna z uczennic, uczciwa dziewczyna z dobrego domu, za namową koleżanki zażyła podczas zabawy kilka odurzających środków. Później piła wino w gronie kolegów. Utrata przytomności była bardzo głęboka, długa. Nic o tym nie wiedziała, że wywieźli ją za miasto, odbyli z nią grupowy stosunek, zostawili nagą. Nie pamięta interwencji milicji, pobytu na posterunku, nie pamięta o swoim szale. Zbudziła się dopiero na drugi dzień w łóżku z pasami bezpieczeństwa. Nie wierzyła, gdy jej o tym opowiadano. Wrabiacie mnie! - krzyczała - chcecie mi wmówić...
Jej rówieśnik, narkoman, też ciekawie sobie poczynał po zażyciu jakiegoś środka. Wyszedł na ulicę w kąpielówkach. Spostrzegł za witryną sklepu warzywniczego zieleń pietruszki. Wydawało mu się, że to widok na złociste łąki. W błogostanie nie poczuł nawet, że tłucze głową szybę, rani się mocno. Wszedł do środka. Usiadł na ladzie i pił beztrosko oranżadę, do czasu interwencji milicjanta. Potem opowiadał w protokole, że zdawało mu się jakoby pił cudowną wodę ze źródełka, wokół pachniały kwiaty i drzewa, szumiały skrzydłami rajskie ptaszęta. A w rzeczywistości szumieli zdziwieni obserwatorzy.
Dlaczego to robią?
Narkotyk jest ucieczką w świat urojeń. Dlaczego uciekają?
Doktor Edward Radziejowski, radomski psychiatra uważa, że u podłoża narkomanii leżą zaburzenia nerwicowe, psychopatyczne. Zdrowy człowiek stroni od tego rodzaju dopingu. Jest mu to niepotrzebne. Neurastenia, kompleksy, frustracje, niedojrzałość charakterologiczna, następstwo błędów wychowawczych sprzyjają nałogom. Ważnym czynnikiem jest przykład innych, presja środowiska, grupowe wciąganie się do prób użycia środków, które mają ponoć być lekarstwem na dolegliwości psychiczne, kłopoty szarych dni. Właśnie młodzi są w największym niebezpieczeństwie; sugestywni, podatni na nowinki, o słabszej kondycji psychicznej i intelektualnej. A potem pozostaje już tylko nałóg narkotyczny i pogłębiająca się rozpacz.
Dewiacje psychiczne, owszem. Wolałbym jednak podkreślić rolę wychowania, środowiska, rodziny.
Nauczycielka Wilka taką daje charakterystykę jego rodziny i środowiska: ojciec alkoholik, przebywa obecnie w więzieniu, zresztą nie pierwszy raz. Matka - rencistka, zaharowana kobiecina na półetacie, niezbyt rozgarnięta. Bracia Ryśka - pijacy. Koledzy - ciemne typy przesiadujące w barze "Pod Trupkiem".
W dwóch izbach mieszka razem z Ryśkiem dziesięć osób, trzy spokrewnione rodziny. Ucieka więc od takiej rzeczywistości w świat ułudny, sztucznego snu i rojeń.
A rodzina Renaty lepsza? Matka jej zajęta jest własnymi doznaniami. Ojczym - amator kieliszka, bywalec radomskich gospód. Koleżanki starsze - wątpliwej reputacji dziewuszki. Koledzy - oczajdusze, śmirusy.
(...)
Porucznik Krzysztof Czerwonka zamiłowany pedagog, forsuje inną supozycję.
- Nie zawsze nędza pcha do głupoty, przestępstwa. Często ludzie wykształceni, zamożni, na odpowiedzialnych stanowiskach służbowych, nie potrafią uporać się z wychowaniem swego dziecka. W większości przypadków narkomani rekrutują się z rodzin zamożnych, wykształconych. Ludzie prości niejako intuicyjnie znajdą właściwą metodę wychowawczą: matczyne serce i autorytet ojca. Zgodność czynów i słów.
Porucznik Czerwonka przekonuje, że główną przyczyną wykolejenia człowieka jest brak zdolności do głębszych uczuć. To można zaszczepić dziecku tylko przykładem. Stąd bierność, niepodatność na sugestie słowne. Obojętność. Małpowanie metody. Aspołeczność pierwszych doznań. Uciekaj od tego świata niedoskonałego, źle urządzonego. Uciekaj, narkotyk ci w tym pomoże. Rób swoje. Robi kot swoje, gdy w progu wygrzewa się w słońcu. Robi swoje wilk, kiedy wyje w noc mroźną. Robi swoje wicher, gdy tłucze w zaroślach. I księżyc, kiedy wisi nad dachami domostw. I woda w rzece. I kudłacz robi swoje, sięgając po narkotyk, hipiska - spółkując ze starcem. Wszystko wtedy jest git, gdy nie ma obowiązku, nie ma powinności wobec rodziny, kraju. Wobec najbliższych. Wtedy jest git. Wtedy jesteśmy cząstką tego świata, przyrody.
(...)
Niektórzy usiłują dorobić gębę do swoje parcianej filozofii życia. Zwłaszcza ci, którzy liznęli coś wiedzy na wyższej uczelni. Radomska milicja zatrzymała parę narkomanów.On - były student socjologii. Nie ukończył trzeciego roku, dał spokój nauce. Ona - po pierwszym roku polonistyki, nawet sympatyczna, niepowszedniej urody. - Niech pan z nim nie rozmawia, to frustrat! - odradza porucznik - Naubliża, naubliża człowiekowi jak wściekły pies. Wariat. Odrzekłam, że taki właśnie jest mi potrzebny. Interesują mnie bowiem jego reakcje, sposób myślenia, motywacja - dodałem już sobie w myślach.
(...)
- Czego właściwie ode mnie chcesz, ty tłusta świnio? Czego? Czego ode mnie chcecie, wy szczury!Jakież to cenne wartości pragniesz mi przekazać? Powiem, powiem co myślę: mam trochę lat życia, może jeszcze czterdzieści lat, może krócej, nieważne. Potem zgnilizna, próchno, nie ma Zygmusia! Więc czym proponujesz gruby szczurze te moje lata wypełnić? Czym, pytam. Odpowiadaj. Aa, jednak, tak właśnie myślałem: dla dobra społeczeństwa, dla pokoleń. A wiesz czym dla mnie jest twoje społeczeństwo, wiesz? Kupą kretynów, zabieganych za pieniądzem, fotelem, sławą, karierą, za willą, samochodem, lodówką, nowymi gratami w mieszkaniu. I potem co, gdy już kupią te lodówki, te pralki, futra, telewizory, potem co? Zdechną tak samo jak ja, jak ty, jak wszyscy. Zgnilizna zostanie, tyle z nas.
Powiedz mi więc, co takiego mądrego oferujesz. No nie krępuj się. No, tak, rozumiem: dyplom, posadka, żona w papciach, teściowa w papilotach, pieluchy, karty i kielich o zmierzchu, kochanka na urlop w Bułgarii? Nie dla mnie ta zabawa. Wolny, wolny pragnę być od tego wszystkiego: od kariery, pieluch, od zasranych obowiązków, ha ha, od obowiązków porządnego obywatela. Słońce, kwiaty, strumyk, drzemka na leśnej polance, kiedy ty - tłusty szczurze - akurat pocisz się na zebraniu, naradzie, przy maszynie. Mnie to wcale nie jest potrzebne: jem, jeśli mam coś pod ręką, śpię kiedy mam na to ochotę. W słoneczku, w samo południe. Nie mam pieniędzy, głoduję. A kiedy są pieniądze, wiem jak wydać. Wolny jestem, wolny, rozumiesz? I gdy przyjdzie kiedyś słabość, śmierć, powiem sobie: widziałem co dobre i jedyne w życiu. Dobra jest wolność, wolność od chomąta, kieratu, uzdy przy pysku, wolność od kagańca...
Lusia, polonistka, ledwo uchwytną pieszczotą głaskała jego ręką spoczywającą na poręczy. Mówiła ciepłym, miękkim głosem zalęknionej kobiety: proszę pana, bardzo proszę, Zygmuś miał trochę przykrości. Nerwy, nerwy, kłopoty, on wcale nie jest taki zły, tylko te nerwy. My mamy własny system wartości, prawda, ale czy komuś szkodzimy? Celowo czy nieświadomie mieszacie nas z gitowcami, bandytami, oszustami. A to nie jest prawdą. My nie kradniemy, nie zabijamy, jesteśmy dziećmi słońca, kwiatów. Nie łączcie nas z tamtymi"
"Czarna godzina" Stanisław Rams
Dalej jest wytłumaczenie, dlaczego taki system wartości nie może się ostać w naszej cywilizacji. (Bo nie rozwijają trzeźwo rzeczywistego świata ze wszystkich sił i nie uczestniczą sprawiedliwie w kosztach życia na planecie).
No cóż sprawa dyskusyjna. I kwestia polityki. Teraz jest już inaczej - jest kapitalizm. Ten będzie chwalony, kto wyciśnie jak najwięcej zysku z zasobów ekonomicznych i ludzkich świata, podniesie poziom, jakość, i wygra na rynku, a nie ten, kto sprawiedliwie da ludziom chleba i igrzysk. Ewolucja wynosi na szczyt najdoskonalsze i mające największe możliwości przetrwania organizmy, a przetrwanie i spełnienie jest najpierw kwestią indywidualnego rozwoju, a potem mechanizmów społecznych i gospodarczych i dla mnie to z tego powodu warto zająć się realnym życiem, rozwijać się i jak najbardziej polepszyć jego jakość, przeżyć i zrozumieć jak najwięcej z rzeczywistości a nie uciekać w sny. Oczywiście dla kogoś ten powód może być niezrozumiały. I nie jest to motywacja łatwa do odkrycia. Nie wszystko na świecie jest sprawiedliwe i możliwe do racjonalnego zaakceptowania.
Jak zrozumieć, że im doskonalszy, trzeźwiejszy i sprawniejszy będzie człowiek, więcej możliwości realizował i więcej zdziała dla środowiska i innych, tym będzie szczęśliwszy na wieki? I w jakim sensie spełniony, skoro i tak umrze? Religie, obiecanki sztuczne i naiwne łaski Stwórcy, życia wiecznego, etyki, pieniądze, nagrody i kary społeczne nie działają.
To musi zaskoczyć wewnątrz siebie.
- Catastrophique
- bywalec
- Posty: 17079
- Rejestracja: pt maja 24, 2013 7:49 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Wawa <3
Re: "Sztuczne raje"
O, znowu monolog Cezarego. Tym razem w roli głównej narkotyki. Czyli nie kobiety - widzę pozytywną zmianę .
Chciałbym mieć tyle wolnego czasu co Ty. A nie, bo wtedy bym tez go spozytkowal na cos konstruktywnego czyli czasu i tak bym nie miał.
Chciałbym mieć tyle wolnego czasu co Ty. A nie, bo wtedy bym tez go spozytkowal na cos konstruktywnego czyli czasu i tak bym nie miał.
Tik tak tik tak | "To boldly go where no one has gone before"
Re: "Sztuczne raje"
Nie, monolog był tamtego hipisa.
Ja to tylko czytam.
Byli hipisi ze zbuntowanych dzieci establishmentu, później byli yuppie z byłych zbuntowanych hipisów, i jedni i drudzy ćpali, tylko substancje wywołujące odmienne efekty i dające im pożądane "korzyści". Wszystko oscyluje od bieguna do bieguna, ale to jest ten sam człowiek i jego świat.
Ale dobrze, właśnie rozważamy - jak znaleźć sens życia i wypełnić go konstruktywnymi zdarzeniami i zjawiskami na trzeźwo, bez udawania przed sobą, światem, bogami czy kimkolwiek.
Później może będą stawiali nam pomniki, jak Leninowi czy Jankowskiemu, a za chwilę obalali. Nie ma prostych rozwiązań.
Łatwo być tylko skromnym rzemieślnikiem i całe życie poczciwie trzepać jakieś sandałki, z błogim przeświadczeniem, że spełniło się swoją rolę w rozwoju Wszechświata. Na wieki. I nic nie myśleć, tylko ciągnąć robotę, bo "tam" będziemy odpoczywać. To też ćpuństwo - religijne. Opium dla ludu.
Dla milionów zagubionych ludzi szukających sensu życia, pracy, ciągu rozmnażania się, systemów politycznych, gospodarczych i społecznych, potrzeba czegoś więcej niż ekonoma czy kaprala goniącego do tego, co wydaje się lokalnie słuszne.
Trzeba czegoś naprawdę skutecznego, uniwersalnego i mądrego. Albo tak jak ja sugeruję - czegoś najbardziej indywidualnego, niepowtarzalnego.
A może po prostu współczuję narkomanom, jednocześnie czując obawę, że tak wielu może być w moim środowisku, a ilu może pojawić się na drodze mojego życia?
A może mam taki interesujący temat na podyplomówce pedagogicznej, na przedmiocie "Elementy patologii i profilaktyki społecznej"?
Ja to tylko czytam.
Byli hipisi ze zbuntowanych dzieci establishmentu, później byli yuppie z byłych zbuntowanych hipisów, i jedni i drudzy ćpali, tylko substancje wywołujące odmienne efekty i dające im pożądane "korzyści". Wszystko oscyluje od bieguna do bieguna, ale to jest ten sam człowiek i jego świat.
Ale dobrze, właśnie rozważamy - jak znaleźć sens życia i wypełnić go konstruktywnymi zdarzeniami i zjawiskami na trzeźwo, bez udawania przed sobą, światem, bogami czy kimkolwiek.
Później może będą stawiali nam pomniki, jak Leninowi czy Jankowskiemu, a za chwilę obalali. Nie ma prostych rozwiązań.
Łatwo być tylko skromnym rzemieślnikiem i całe życie poczciwie trzepać jakieś sandałki, z błogim przeświadczeniem, że spełniło się swoją rolę w rozwoju Wszechświata. Na wieki. I nic nie myśleć, tylko ciągnąć robotę, bo "tam" będziemy odpoczywać. To też ćpuństwo - religijne. Opium dla ludu.
Dla milionów zagubionych ludzi szukających sensu życia, pracy, ciągu rozmnażania się, systemów politycznych, gospodarczych i społecznych, potrzeba czegoś więcej niż ekonoma czy kaprala goniącego do tego, co wydaje się lokalnie słuszne.
Trzeba czegoś naprawdę skutecznego, uniwersalnego i mądrego. Albo tak jak ja sugeruję - czegoś najbardziej indywidualnego, niepowtarzalnego.
A może po prostu współczuję narkomanom, jednocześnie czując obawę, że tak wielu może być w moim środowisku, a ilu może pojawić się na drodze mojego życia?
A może mam taki interesujący temat na podyplomówce pedagogicznej, na przedmiocie "Elementy patologii i profilaktyki społecznej"?
- Catastrophique
- bywalec
- Posty: 17079
- Rejestracja: pt maja 24, 2013 7:49 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Wawa <3
Re: "Sztuczne raje"
Jak znaleźć sens życia i resztę?
Polecam tabletki z apteki "Optymizmosol" .
Polecam tabletki z apteki "Optymizmosol" .
Tik tak tik tak | "To boldly go where no one has gone before"
Re: "Sztuczne raje"
No właśnie.
A na trzeźwo i naprawdę?
A na trzeźwo i naprawdę?
- Catastrophique
- bywalec
- Posty: 17079
- Rejestracja: pt maja 24, 2013 7:49 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Wawa <3
Re: "Sztuczne raje"
Na trzeźwo i naprawdę. Kuruję się tym nie od dziś. I nie tylko ja.
Tik tak tik tak | "To boldly go where no one has gone before"