Tylko, że my nie mamy wolnego rynku pracy.Wolny rynek pracy generuje takich ludzi bez stabilizacji.
Podam przykład. Jeszcze zanim zachorowałem pracowałem w moim mieście w fabryce THULE. To jest praca sezonowa od stycznia/lutego do września/października. Z początku był luz. Gdzieś tak od maja/czerwca zaczynają się większe zamówienia. Chodziliśmy wtedy siedem dni w tygodniu i raz na trzy tygodnie osiem razy w tygoniu. Z 1200zł wypłaty robiło się 1600zł. I było super, do czasu aż rząd (nie pamiętam który) wprowadził ograniczenia w ilości godzin na miesiąc. Już się nie dało zarobić więcej. Taki mamy wolny rynek pracy. Dodam, że gdyby nie zusy srusy to końcowa wypłata wynosiła by ponad 2000zł. Wolny rynek? Najbardziej o nim krzyczą ci co chcą mieć labę, bo rząd zapewni im utrzymanie. Więc wołają że obecna wysokość wynagrodzenia jest wynikiem wolnego rynku pracy. I by było lepiej rząd powinien zareagować. No i rząd reaguje ograniczając możliwości pracodawców. Zarobki stają się niższe, wiec ludzie znowu wołają, że to przez wolny rynek. I znowu rząd ingeruje.