Czy Bóg istnieje i można to udowodnić?

duchowość, etyka, religia

Moderator: moderatorzy

Regulamin forum
W tematach dotyczących choroby proszę pisać w odpowiednim poddziale "dyskusji ogólnej".
Awatar użytkownika
Dobro
zaufany użytkownik
Posty: 18399
Rejestracja: pt lut 17, 2023 4:23 pm
Status: करुणा
płeć: mężczyzna
Gadu-Gadu: bla bla
Lokalizacja: Brak

Re: Czy Bóg istnieje i można to udowodnić?

Post autor: Dobro »

Ten bóg to jakiś niezrównoważony, niespokojny.
Lepiej być samemu niż żyć z iluzją posiadania przyjaciół.
Awatar użytkownika
Dobro
zaufany użytkownik
Posty: 18399
Rejestracja: pt lut 17, 2023 4:23 pm
Status: करुणा
płeć: mężczyzna
Gadu-Gadu: bla bla
Lokalizacja: Brak

Re: Czy Bóg istnieje i można to udowodnić?

Post autor: Dobro »

Ktoś powie, że bóg to miłość, ktoś inny powie, że bóg jest władcą duszy i trzeba wielbić tę postać i dary składać, choć nigdy się nie dowie czy to prawda w tym życiu, i w ogóle.
Lepiej być samemu niż żyć z iluzją posiadania przyjaciół.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Czy Bóg istnieje i można to udowodnić?

Post autor: cezary123 »

budkatelefoniczna pisze: Bóg lubi gdy człowiek znajdzie nieusprawiedliwienie dla niego... ze to, że go nie ma, albo za to, że nie kiwnie nawet palcem. Bóg ma swoje upodobania co do ludzi... gdy nie kiwa nawet palcem to dlatego, ze nie ma dla kogo
No właśnie nie do końca. Wierzący lubią szukać potwierdzenia swojej wartości w oczach Boga. Pytają: "Czy moje skromne życie na tej małej planecie, gdzieś w zakamarkach Kosmosu, może być w ogóle cenne dla potężnego Stwórcy Wszechrzeczy?"
Ja już jestem poza tym etapem. Jeżeli Absolut jest miłością, to jest to oczywiste i rani go powątpiewanie ludzkie i zginanie kolan. A jeżeli Absolut nie dał rady w ogóle zaistnieć, to też obraża go, bo robi co może i sam ma problemy z wydostaniem się na stała orbitę poziomu absolutnego, boskiego. Wtedy solidarnie ceni nasze przypadkowo posklejane z białka życia, na ruinach Rzeczywistości i łączy go z nami jedna wielka tajemnica istnienia, które powinno być idealne, wieczne, szczęśliwe a ograniczenia rzeczywistości to od zawsze uniemożliwiają. I nikt nie jest temu winny.
To tak, jakby powiedzieć, że nasi drodzy zmarli lubią, kiedy żywi usprawiedliwiają ich niemoc istnienia i tragiczne przerwanie życia i planów i celów. Nie. Oni tylko pragną istnieć.



Gdy patrzę na niebo, dzieło Twoich palców, księżyc i gwiazdy, które utwierdziłeś...
Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, i czym śmiertelnik, że troszczysz się o niego?
Uczyniłeś go niewiele mniejszym od aniołów, chwałą i czcią go ukoronowałeś.
Ustanowiłeś go nad dziełami rąk Twoich, wszystko poddałeś pod jego stopy:
wszystkie owce i bydło, a także dzikie zwierzęta,
ptactwo powietrzne i ryby morskie, wędrujące szlakami mórz
Ps 8:4-9 Biblia Paulistów

Ale, jeżeli zerkniemy werset wyżej to pojawi się coś takiego:

O PANIE, PANIE nasz, jak sławne jest Twoje imię na całej ziemi! Twoja wspaniałość przewyższa niebiosa.
Z ust dzieci i niemowląt odbierasz chwałę na przekór Twoim wrogom. Sprawiasz, że milknie mściwy nieprzyjaciel
Ps 8:2-3 Biblia Paulistów

Autor, starożytny polityk i władca państwa - król Dawid, ten od Psalmów Złorzeczących, po prostu szuka potwierdzenia swojego namaszczenia i usprawiedliwienia władzy i narodu. Oczywiście Naród jest Wybrany przez owego Stwórcę Kosmosu.
Taka twórczość miała ważną rolę w kształtowaniu dumy narodowej i utwierdzaniu pewnego państwa na Bliskim Wschodzie. My się ukorzymy przed samym Wszechświatem, a on nas wywyższy i da nam zwycięstwo w populacji ssaków homo sapiens przez kilka chwil istnienia na Ziemi.
Po prostu taka literatura narodowa. Oczywiście środki artystyczne bardzo wyrafinowane i wspaniałe. Odwołanie się do Wszechświata i Stwórcy - nic większego raczej nie można wymyślić.

Jeżeli chodzi o to, czy Bóg lubi, kiedy człowiek znajduje usprawiedliwienie jego milczenia podczas największych okropieństw i nieszczęść, to sądzę, że nie.
Po II wojnie światowej i wielkiej nienawiści skutkującej rzezią milionów nas przez nas samych, duchowni zafrasowani pytali: "Gdzie był wtedy Bóg!?"
karuna pisze:Ten bóg to jakiś niezrównoważony, niespokojny.
Tak, jedne fragmenty jego stwórczej wiecznoczasowoprzestrzennej świadomości zaatakowały nienawistnie drugie i skończyło się na wzajemnej anihilacji i uniemożliwieniu sobie istnienia nawzajem.
Tak prawdziwy Absolut nie robi.
Można podejrzewać wielką tragedię metafizyczną na wstępie czasów. Po prostu, "tam" na najwyższym możliwym w ogóle poziomie rzeczywistości procesy samoistnie i chaotycznie wrą w automatycznym szaleństwie i nikt tego nie kontroluje.
Duchowni pytali o to, gdzie był wtedy Bóg w naszych sercach, świadomości i woli.
Istoty niższe powinny być odpowiedzialne za całą rzeczywistość. Krystalizacja zła zaczyna się od procesów oddolnych, najprostszych, od jednostek, a potem rozprzestrzenia się w górę, odpowiednimi poziomami bytu, wzmacniana jest rezonansowo przez miliony powtórzeń w sercach i świadomościach istot pomniejszych aż dociera na poziom, w którym nikt już tego nie będzie w stanie kontrolować, jak nikt nie mógł kontrolować prawidłowego powstania Absolutu, przed początkiem czasu....
Zresztą tam przestrzeni absolutnej w ogóle zabrakło i dusimy się w rzeczywistości będącej sferą o wiele poziomów pod-boską. On też.
:)
Awatar użytkownika
Tal
zaufany użytkownik
Posty: 1843
Rejestracja: sob mar 08, 2014 5:44 pm
płeć: mężczyzna

Re: Czy Bóg istnieje i można to udowodnić?

Post autor: Tal »

No jeżeli Biblia jest dla Ciebie zwykłą "literaturą narodową" i odrzucasz ją traktując jak zwykłą książkę to obawiam się, że nie poznasz prawdy w tym życiu, a po drugiej stronie będzie za późno na refleksje i pokutę.

Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka

"Bo wszystko, co się narodziło z Boga, zwycięża świat. A tym zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara." (1 J 5,4)
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Czy Bóg istnieje i można to udowodnić?

Post autor: cezary123 »

Tal pisze: "Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu, bo ten, kto przychodzi do Boga, musi wierzyć, że on jest i że nagradza tych, którzy go szukają."
[Hbr 11:6] dlatego, każdy kto prawdziwie szuka Boga nie może wątpić, że On w ogóle może istnieć
Tak. Wierzący nie szukałby Go, gdyby już Go nie znalazł, jak to św. Augustyn wymyślił.
Po nitce do kłębka. Jak już załapie, to będzie drążył temat.
To trochę naciągane. W nauce na przykład, odpowiada to prowadzeniu samych badań potwierdzających. Jest już nowa planeta, a teraz robi się wszystko, żeby potwierdzić jej istnienie. Teleskopy i tak skierowane na wiadomy obszar.
A może poszukajmy od zera planety w Kosmosie, tam, gdzie jeszcze nic nie wiadomo?
Nie bójmy się badań weryfikujących założenia.

Oczywiście, Augustynowi jak i Pawłowi chodziło pewnie o to, że Bóg sam przychodzi pierwszy do nas i pozwala się odkryć, a my wtedy ucieszeni jak nie wiem co, chodzimy w ekstazie, że odkryliśmy niespodziewanie Absolut. Tak by wypadało oczywiście Istocie Wyższej, prześwietlającej i tak naszą świadomość i rozum w czasie rzeczywistym. :)
Tal pisze: Kolejne fragmenty są ku przestrodze wszystkim "uprawiającym" własne filozofie nie oparte na Chrystusie Jezusie, które nie są niczym innym jak starożytnym pogańskim kultem przyozdobionym współczesną mową.

W pewnym sensie tak. Św. Paweł odwalił niezły kawał roboty jako apologeta Jezusa Chrystusa.
Był człowiekiem wykształconym, bystrym, wpływowym. Kiedy postanowił rozprzestrzenić chrześcijaństwo, skutecznie to robił.
Niestety z obiektywnego punktu widzenia chrześcijaństwo też jest pewnego rodzaju filozofią a filozofia nie musi być kultem.
Nauki przyrodnicze czy humanistyczne tym bardziej.

Tal, dlaczego tak naprawdę mamy uprawiać "kult" Jezusa Chrystusa?
Dlaczego nie możemy włączyć Go w normalną, zdrową, obiektywną rzeczywistość. Przestrzegać Jego przykazań nie z jakichś zabobonnych powodów a dlatego, że są mądre, głębokie, wzruszające, prawdziwe?
Tal pisze:Ponieważ wierzę w nieomylność Bożego Słowa i Jego natchnienie

W Piśmie Świętym jest ograniczona ilość informacji o rzeczywistości. Literatura może nas wzruszać, zmieniać nasze życie, inspirować, ale nie może być "programem absolutnym", którym Stwórca nas stwarza i zapętla w owej ograniczonej przestrzeni.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Czy Bóg istnieje i można to udowodnić?

Post autor: cezary123 »

Tal pisze: sob mar 17, 2018 9:29 am a po drugiej stronie będzie za późno na refleksje i pokutę.

O Boże :)

"Druga strona" powtarza się i znika już 15 miliardów lat i ten czas ciągle się wydłuża.
Nie czuję się potępiony i nie sądzę, żeby Stwórca Kosmosu znęcał się nade mną za cokolwiek.

Nie mam zamiaru zresztą szarpać się z Bogiem o cokolwiek. Wystarczy mi świadomość, że dał radę w ogóle zaistnieć a Wszechświat może być lepszym światem. Dla Niego i dla nas. Nawet i za miliony lat. :angelic-cyan:
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Czy Bóg istnieje i można to udowodnić?

Post autor: cezary123 »

Tal, baptyści to ciekawa religia, ale może sprawdzimy też inne?
Na przykład zielonoświątkowcy. Też zgrabnie konstruują swoje wspólnoty i całkiem wiarygodne, "konkurencyjne" świadectwa wiary odmieniającej życie pogubionych i potłuczonych przez los ludzi:

[youtube]75WeSQLevhM[/youtube]
[youtube]J0TvGhEzfbs[/youtube]
Awatar użytkownika
Bratnia dusza
zaufany użytkownik
Posty: 309
Rejestracja: śr sty 03, 2018 5:55 pm
Status: Rencista
płeć: mężczyzna

Re: Czy Bóg istnieje i można to udowodnić?

Post autor: Bratnia dusza »

cezary123 pisze: sob mar 17, 2018 9:42 am
Tal pisze: sob mar 17, 2018 9:29 am a po drugiej stronie będzie za późno na refleksje i pokutę.

O Boże :)

"Druga strona" powtarza się i znika już 15 miliardów lat i ten czas ciągle się wydłuża.
Nie czuję się potępiony i nie sądzę, żeby Stwórca Kosmosu znęcał się nade mną za cokolwiek.

Nie mam zamiaru zresztą szarpać się z Bogiem o cokolwiek. Wystarczy mi świadomość, że dał radę w ogóle zaistnieć a Wszechświat może być lepszym światem. Dla Niego i dla nas. Nawet i za miliony lat. :angelic-cyan:
Co racja to racja. Skoro nie pozwala się namacalnie poznać, to w najlepszym wypadku rozsądku rozumu wymieszanego z wiara, należy zakładać ze nie chce byc poznany za naszego życia na ziemi.

Bóg jak istnieje uprawia ostry fetysz samouwielbienia. Niezliczone tłumy wybranych wielbicieli, dniami i nocami spiewają modły do niego i go wychwalają za wszystko i bez umiaru. Jesli jest powód stworzenia człowieka i danie mu wyboru albo wielbienie i klękanie przed stwórca, albo wieczne potępienie w piekle, to ten ostry fetysz do tego jest największą dyktaturą w historii wszechświata :shock:

Tak religia dla zysku przedstawiła stwórcę. Zysk i władza poprzez zastraszanie i brak wyboru. No chyba ze wieczne piekło jest dla kogoś wyborem?

Bóg więc nie może być taki jak w pismach, fałszywi prorocy od tysiącleci składali fałszywe świadectwa przeciw Bogu. To jedyne i logiczne wytłumaczenie całego tego absurdu.
- jak mogę im przebaczyć?
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać

de mello - minuta mądrości
Awatar użytkownika
Tal
zaufany użytkownik
Posty: 1843
Rejestracja: sob mar 08, 2014 5:44 pm
płeć: mężczyzna

Re: Czy Bóg istnieje i można to udowodnić?

Post autor: Tal »

Bratnia dusza pisze: ndz mar 18, 2018 8:31 pm To jedyne i logiczne wytłumaczenie całego tego absurdu.
Zapomniałeś dodać, że według Ciebie.
"Bo wszystko, co się narodziło z Boga, zwycięża świat. A tym zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara." (1 J 5,4)
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Czy Bóg istnieje i można to udowodnić?

Post autor: cezary123 »

Bratnia dusza pisze: Bóg więc nie może być taki jak w pismach, fałszywi prorocy od tysiącleci składali fałszywe świadectwa przeciw Bogu.
Najsmutniejsze będzie, jak się okaże, że te ludzkie metody prób i błędów, poszukiwania, wyrachowanie a nawet czasem uzurpowanie sobie wiedzy czy natchnienia boskiego dają taki marny efekt i nic nie polepszają świata i egzystencji istot wszelakich z tego prostego powodu, że Bóg nie może ich sprostować. Nie ma poziomu boskiego, więc w sferze pod-boskiej występuje galimatias i wolnoamerykanka. Wydaje się, że to wolność - hulaj dusza piekła nie ma... Ale też i Żywego Absolutu nie ma. Radosna twórczość nieświadomych niczego ludzkiego prymitywnego drobnoustrojstwa w martwych zwłokach Najwyższego.
Nie ma co się cieszyć a zatrwożyć śmiertelnie trzeba wtedy...
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Czy Bóg istnieje i można to udowodnić?

Post autor: cezary123 »

A może w takim stylu poszukamy Boga? :)

[youtube]QNG6M0QF96k[/youtube]
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Czy Bóg istnieje i można to udowodnić?

Post autor: cezary123 »

Albo przynajmniej wypełnimy czymś fajnym swój czas w przesuwającym się szybko oknie teraźniejszości na tle czasoprzestrzeni Wszechświata. Bogu i tak już nie pomożemy...
:mrgreen:
Awatar użytkownika
Tal
zaufany użytkownik
Posty: 1843
Rejestracja: sob mar 08, 2014 5:44 pm
płeć: mężczyzna

Re: Czy Bóg istnieje i można to udowodnić?

Post autor: Tal »

cezary123 pisze: ndz mar 18, 2018 9:17 pm A może w takim stylu poszukamy Boga? :)
Wyczuwam sarkazm Cezary123 i nie wiem co Cię śmieszy w świadectwach nawróconych ludzi? To są prawdziwe historie osób szczerze i prawdziwie szukających Boga, których On przyciągnął do siebie zgodnie z fragmentem Ewangelii Jana 6:44.

Jakiś czas temu przeczytałem "Wiarygodność Pisma Świętego" Josh McDowell i polecam ja wszystkim sceptycznie nastawionym co do autentyczności Biblii i wcielonego Boga Jezusa Chrystusa.
Obrazek

Pozwól Cezary123, że przywołam zapiski starożytnych historyków, czyli źródła niechrześcijańskie i zapisy te są zbyt dokładne i zgodne z Ewangelią, by można było racjonalnie uznać, iż są to jakieś zbiegi okoliczności, czy naciągane teorie.

Korneliusz Tacyt
Najważniejsze dzieła tego rzymskiego historyka to Roczniki i Dzieje. Roczniki obejmują lata 14-68 n.e., a Dzieje lata 68-96 n.e., więc dotyczą lat bezpośrednio odpowiadających początkom chrześcijaństwa. W swoich Rocznikach pisał on:

"Atoli ani pod wpływem zabiegów ludzkich, ani danin cesarza i ofiar błagalnych na rzecz bogów nie ustępowała hańbiąca pogłoska i nadal wierzono, że pożar był nakazany. Aby ją więc usunąć, postawił Neron winowajców i dotknął najbardziej wyszukanymi kaźniami tych, których znienawidzono dla ich sromot, a których gmin chrześcijanami nazywał. Początek tej nazwie dał Chrystus, który za panowania Tyberiusza skazany został na śmierć przez prokuratora Poncjusza Piłata; a przytłumiony na razie zgubny zabobon znów wybuchnął, nie tylko w Judei, gdzie się to zło wylęgło, lecz także w stolicy (Roczniki XV, 44)"

Jak twierdzi F.F. Bruce, jest to jedyna wzmianka o Poncjuszu Piłacie i zawarto ją akurat przy okazji podania o Chrystusie, trudno więc uznać to za przypadek. Sądząc po tonie tego opisu, autor nie był zbyt przychylny chrześcijanom i trudno posądzać go o chęć potwierdzenia historyczności Jezusa na siłę.

Lukian z Samosaty
Satyryk, który żył w drugiej połowie II wieku. Wypowiada się o Jezusie i chrześcijanach pogardliwie, jednak nigdy nie wątpi nawet, iż Chrystus faktycznie istniał (dzieliło ich mniej niż 100 lat). Pisze:

"Do dzisiaj czczą, jak wiadomo, tamtego wielkiego człowieka, ukrzyżowanego w Palestynie za to, że wprowadził między ludzi te nowe obrzędy. (…) Żywią bowiem ci nieszczęśliwi przekonanie, że po wsze czasy będą nieśmiertelni i że ich życie trwać będzie na wieki. Dlatego też lekceważą śmierć i wielu z nich dobrowolnie się na nią wydaje. Nadto pierwszy prawodawca wzbudził w nich przekonanie, że wszyscy nawzajem są braćmi, z chwilą, gdy się nawrócą, wyprą bogów helleńskich, uczczą tego ukrzyżowanego mędrca i będą pędzić życie wedle jego praw. Do wszystkiego więc odnoszą się z równym lekceważeniem i wszystko uważają za wspólne dobro…"

Swetoniusz
Napisał w Żywocie Klaudiusza (XXV,4): "Żydów wypędził z Rzymu, bo bezustannie wichrzyli, podżegani przez jakiegoś Chrestosa". Łukasz ewangelista opisuje także w Dziejach Apostolskich, że Klaudiusz wysiedlił z Rzymu wszystkich Żydów, w tym Pryscyllę i Akwilę, małżeństwo chrześcijan zaprzyjaźnionych ze św. Pawłem z Tarsu [Dz 18:2]. Owo wysiedlenie odbywało się w 49 r. Swetoniusz wspomina także o pożarze jaki zniszczył Rzym w 64 r. że "ukarano torturami chrześcijan, wyznawców nowego i zbrodniczego zabobonu" (Żywoty cezarów).

Pliniusz Młodszy
Był gubernatorem Bitynii w Azji Mniejszej ok. 112 roku po Chrystusie. Z jego listów do Trajana wiadomo, że zabijał wielu chrześcijan wydając na nich wyroki śmierci i dziwił się, że większość z nich mimo takich gróźb nie zgadza się złorzeczyć Chrystusowi, czy pokłonić się przed posągami ówczesnego cesarza Trajana. Odnotował, że chrześcijanie regularnie spotykają się celem śpiewania pieśni ku czci Chrystusa jako Boga i że złożyli przysięgę zobowiązującą ich do niepopełniania nawet najmniejszych przestępstw.

Tallus i Juliusz Afrykańczyk
Jest jednym z pierwszych świeckich autorów piszących o Chrystusie. Jego "Historia wschodniej części świata śródziemnomorskiego, poczynając od wojny trojańskiej aż po własne czasy" nie zachowała się do naszych czasów i znana jest tylko z cytatów innych autorów. Juliusz Afrykańczyk, jeden z cytujących Tallusa, wspomina o dziwnej ciemności, jaka okryła ziemię późnym popołudniem, gdy Chrystus umarł na krzyżu. Pisze:

"Ciemność tę Tallus w trzeciej księdze swej Historii nazywa, jak mi się wydaje, bez racji zaćmieniem słońca (bez racji rzecz jasna z tego względu, że zaćmienie słońca nie mogło mieć miejsca podczas pełni księżyca, a Chrystus umarł właśnie w okresie paschalnej pełni księżyca" (Juliusz Afrykańczyk, Chronography 18,1)

Ciemność ta opisana z resztą przez Ewangelie musiała być więc powszechnie znana, a niechrześcijański autor musiał w jakiś sposób próbować wyjaśnić ją naturalnymi procesami. Interesujące jest natomiast to, że mimo tak nietypowego wydarzenia nikt nawet nie kwestionuje jego prawdziwości.

Flegon
Tak jak Tallus był autorem świeckim i również opisywał dziwną ciemność dnia ukrzyżowania. Fragmenty jego dzieł również odnajdujemy w pismach Juliusza Afrykańczyka. Pisze dokładnie:

"W czasach Tyberiusza do zaćmienia słońca doszło podczas pełni księżyca" (Juliusz Afrykańczyk, Chronography 18,1)

Wzmianka o tym wydarzeniu znajduje się też u chrześcijańskiego apologety, Orygenesa żyjącego w III wieku, a dokładniej w dziele "Przeciw Celsusowi" oraz u Filopona, autora z IV wieku.

Mara Bar-Serapion
Ten syryjczyk nieco po 70 roku pisał do syna list, w którym zachęcał go do poszukiwania mądrości. W liście tym stawia Jezusa w jednym szeregu z wielkimi filozofami, jak Sokrates czy Pitagoras:

"Jaką korzyść odnieśli Ateńczycy z wydania Sokratesa na śmierć? Przyszedł na nich głód i zaraza jako pomsta za ich zbrodnię. Jaką korzyść wynieśli mieszkańcy Samos ze spalenia Pitagorasa? W jednej chwili kraj ich został zasypany piaskiem. Jaką korzyść osiągnęli Żydzi, że skazali swego mądrego króla? Przecież wkrótce potem znikło ich królestwo. Sprawiedliwie Bóg pomścił tych trzech mędrców. Ateńczycy poginęli z głodu, tych z Samos pochłonęło morze, Żydzi – zrujnowani i wypędzeni ze swojego kraju – żyją w całkowitym rozproszeniu. Lecz Sokrates nie umarł całkowicie – żył nadal w naukach Platona.; Pitagoras nie umarł całkowicie – żył nadal w posągu Hery. Nie umarł także całkowicie mądry król – żył nadal w swojej nauce."

Po samym tonie wypowiedzi i ustawieniu Jezusa wśród filozofów widać, że autor listu nie był chrześcijaninem uznającym boskość Chrystusa, a mimo to nigdy nie kwestionował jego faktycznego istnienia.

Źródła żydowskie

Mimo, że Jezus był dla żydów wrogiem numer jeden i nie leżało w ich interesie pozytywne wypowiadanie się o nim, autorzy żydowscy nie kwestionowali Jego istnienia. Jesteśmy w stanie znaleźć zapisy mówiące o człowieku zbyt mocno podobnym do znanego nam Chrystusa, by mówić o przypadku. Źródła przytoczone poniżej są tylko częścią, ale bynajmniej nie całością dostępnych cytatów. Wybrano tylko te najbardziej bezpośrednie opisy.

W Talmudzie babilońskim, świętej księdze żydów napisano:

"Naucza się: W wigilię Paschy powiesili Jeszu. Herold chodził przed nim przez czterdzieści dni (mówiąc): "Będzie on ukamienowany, gdyż uprawiał czary i zwodził, i prowadził Izrael na manowce. A ktokolwiek wie coś na jego korzyść, niech przyjdzie i niech się za nim wstawi". Nie znalazłszy jednak nic na jego korzyść, powiesili go w wigilię Paschy" (Sanhedrin 43a; por t.Sanh 10,11; y.Sanh. 7,12; Tg Ester 7,9)

Nazywa się go Jeszu Nazareńczykiem (Jeszu, czy też Jeshua pochodzi od Jahwe Shua, co oznacza Jahwe Zbawia, dotyczy także Jozuego z ST, co nie powinno budzić specjalnych wątpliwości odnośnie osoby, o której jest mowa akurat w tym miejscu i czasie. Warto zaznaczyć, że słowo "powieszono" nawet w Ewangeliach jest używane zamiennie dla "ukrzyżowano" [np. Łk 23:39, Ga 3:13]. Jak zauważa żydowski uczony Joseph Klausner, Talmud mówi o powieszeniu, a nie ukrzyżowaniu, ponieważ ten rzymski sposób zabijania znali żydowscy uczeni tylko z procesów rzymskich, a nie z żydowskiego systemu prawnego. Z kolei umiejscowienie tego wydarzenia w Wigilię Paschy odpowiada w zupełności zapisom Ewangelii [np. J 19:14].

Cuda dokonywane przez Jezusa zostały odnotowane jako magia, a co świadczy o ich nienaturalności. W innym miejscu Talmudu zapisano, iż Jeszu miał ucznióww (b.Sanh 107b), oraz że był synem Miriam, która mimo wysokiego urodzenia "żyła z cieślami jak ladacznica" (b.Szabb. 104b i b.Sanh.106a). To pokazuje, że zapisane w Ewangeliach cudowne narodzenie Jezusa od pierwszych lat istnienia Kościoła było znane, nauczane i prowokowało oskarżenia o cudzołóstwo. Widzimy więc, że nikt wtedy nie wątpił w istnienie Jezusa, a jedynie inaczej interpretowano jego narodziny.

Józef Flawiusz
Żył w latach 37-100 po Chrystusie, był więc pierwszym pokoleniem żyjącym po Zmartwychwstaniu. Podobno był faryzeuszem, więc nie można posądzać go o życzliwość wobec chrześcijan. Został pojmany przez Rzymian i pracował jako tłumacz bardzo blisko cezara, stąd jego drugie, rzymskie imię Flawiusz (Józef to imię żydowskie). Żydowski historyk w "Dawnych dziejach Izraela" wspomina o Jezusie jako o bracie Jakuba Sprawiedliwego, przywódcy chrześcijan w Jerozolimie: "Festus już nie żył, a Albinus wyjechał; więc (Ananiasz) zwołał Sanhedryn i stawił przed sądem Jakuba, brata Jezusa zwanego Chrystusem, oraz kilku innych. Oskarżył ich o naruszenie prawa i skazał na ukamienowanie."
(ks. XX.9.1)

Z pism Józefa Flawiusza wiemy, że przebywał on wówczas w Jerozolimie. W powszechnej opinii historyków fragment ten jest autentyczny, pojawiały się jednak opinie, że fraza zwanego Chrystusem (Mesjaszem) jest interpolacją i nie pochodzi od autora, co tym samym podważa całą relację.

Podobnie jest w przypadku drugiego fragmentu w Dawnych dziejach Izraela, wzmiankującego o Jezusie, zwanego Testimonium Flavianum:

"W tym czasie żył Jezus, człowiek mądry, jeśli w ogóle można nazwać go człowiekiem. Czynił bowiem rzeczy niezwykłe i był nauczycielem ludzi, którzy z radością przyjmują prawdę. Zjednał sobie wielu Żydów, jako też Greków. On to był Chrystusem. A gdy wskutek doniesienia najznakomitszych z nas mężów Piłat zasądził go na śmierć krzyżową, jego dawni wyznawcy nie przestali go miłować. Albowiem trzeciego dnia ukazał im się znów jako żywy, co o nim, jak i wiele innych zdumiewających rzeczy przepowiedzieli prorocy. Odtąd, aż po dzień dzisiejszy, istnieje plemię chrześcijan, którzy od niego otrzymali tę nazwę."

Większość uczonych przyjmuje że tekst jest autentyczny, ale zawiera chrześcijańskie dodatki. Wskazują na fakt, że Flawiusz nie mógłby pominąć nowej religii, gdyż to był ważny wątek w Judei, co więcej później wspomniał o Jakubie, bracie Jezusa, co pokazuje, że wcześniej musiał wspomnieć o samym Jezusie.

Nowe światło na Testimonium Flavianum rzuciły odkrycia z 1971 r. Profesor Schlomo Pines znalazł dwie wersje tekstu napisane po arabsku. Na ich podstawie stwierdzono, że Flawiusz używał do osoby Jezusa określeń "Niejaki", zaś gdy pisał o Jego Boskości i mesjanizmie używał czasowników "nieimperatywnych", czyli uważał, że mniemano o tym, że Jezus był mesjaszem. Zaś uczniowie to głosili i o tym zaświadczali. Andre M.Dubarle stwierdził, że grecki przekaz został zniekształcony przez chrześcijan, którzy odrzucili niepochlebne komentarze. Zrekonstruowany tekst powinien brzmieć tak:

"W tym czasie stał się [przyczyną nowych zaburzeń niejaki] Jezus człowiek mądry, jeżeli w ogóle można nazwać go człowiekiem. Czynił bowiem rzeczy niezwykłe i był nauczycielem ludzi, którzy z radością przyjmują prawdę. Zjednał sobie wielu Żydów, jako też Greków. On to [uchodził za niego, lecz nim nie był] był Chrystusem] A gdy wskutek doniesienia najznakomitszych z nas mężów Piłat osądził go na śmierć krzyżową, jego dawni miłujący go [uczniowie] nie przestali [o nim głosić, że] trzeciego dnia ukazał im się znów jako żywy, co o nim, jak i wiele innych zdumiewających rzeczy przepowiedzieli boscy prorocy. I odtąd, aż po dzień dzisiejszy, istnieje plemię chrześcijan, którzy od niego otrzymali tę nazwę".

Jest to jedyny fragment na liście dowodów historyczności Jezusa, co do którego są jakieś wątpliwości. Jak na wstępie napisałem powyższe zapisy są zbyt dokładne i zgodne z Ewangelią, by można było racjonalnie uznać, iż są to jakieś zbiegi okoliczności, czy naciągane teorie. Są to źródła niechrześcijańskie, a więc stworzone przez autorów nieprzychylnych lub obojętnych Chrystusowi.
Ostatnio zmieniony pn mar 19, 2018 12:09 am przez Tal, łącznie zmieniany 1 raz.
"Bo wszystko, co się narodziło z Boga, zwycięża świat. A tym zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara." (1 J 5,4)
Awatar użytkownika
Tal
zaufany użytkownik
Posty: 1843
Rejestracja: sob mar 08, 2014 5:44 pm
płeć: mężczyzna

Re: Czy Bóg istnieje i można to udowodnić?

Post autor: Tal »

cezary123 pisze: ndz mar 18, 2018 9:26 pm Bogu i tak już nie pomożemy...
Nie bądź pyszny Cezary123. Jak i czym chciałbyś pomóc swojemu Stwórcy marny człowieku? Weź sobie do serca poniższe fragmenty:
"Któż bowiem poznał myśl Pana albo kto był jego doradcą? Lub kto pierwszy mu coś dał, aby otrzymać odpłatę? Z niego bowiem, przez niego i w nim jest wszystko. Jemu chwała na wieki. Amen." [Rz 11:34-36]

ps. Cezary123 pozwól, że przytoczę Ci fragment z wspomnianej powyżej książki "Wiarygodność Pisma Świętego", który w pewnym stopniu opisuję Twoją postawę:

"Najsilniejszy argument przeciwko sceptycyzmowi historycznemu (...) jest taki: człowiek, który wątpi w możliwość prawdziwości faktów i przekazów historycznych, nie może uznać również własnych dowodów, sądów i interpretacji. Nie można ograniczać swoich wątpliwości do swego krytycyzmu historycznego, ale należy go obowiązkowo zastosować także do własnego życia. Od razu zauważy się, że nie tylko brak ostatecznych dowodów, co do któregokolwiek faktu dotyczącego własnego życia, traktowanego dotąd jako oczywisty, ale też że nie istnieją jakiekolwiek inne dowody. Krótko mówiąc, zostaje się zmuszonym opowiedzieć za ogólnym sceptycyzmem filozoficznym, a nie tylko za swoim sceptycyzmem historycznym. A ogólny sceptycyzm filozoficzny to może i dobra zabawa intelektualna, ale żyć się z nim nie da". (Josh McDowell, Wiarygodność Pisma Świetego, Warszawa 2009, Vocatio, str. 20-21)

Zakończę jednym z moich ulubionych wersetów..
"Rozkoszuj się PANEM, a on spełni pragnienia twego serca. Powierz PANU swoją drogę i zaufaj mu, a on wszystko wykona;" [Ps 37:4-5]
"Bo wszystko, co się narodziło z Boga, zwycięża świat. A tym zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara." (1 J 5,4)
Awatar użytkownika
Bratnia dusza
zaufany użytkownik
Posty: 309
Rejestracja: śr sty 03, 2018 5:55 pm
Status: Rencista
płeć: mężczyzna

Re: Czy Bóg istnieje i można to udowodnić?

Post autor: Bratnia dusza »

cezary123 pisze: ndz mar 18, 2018 9:02 pm Najsmutniejsze będzie, jak się okaże, że te ludzkie metody prób i błędów, poszukiwania, wyrachowanie a nawet czasem uzurpowanie sobie wiedzy czy natchnienia boskiego dają taki marny efekt i nic nie polepszają świata i egzystencji istot wszelakich z tego prostego powodu, że Bóg nie może ich sprostować. Nie ma poziomu boskiego, więc w sferze pod-boskiej występuje galimatias i wolnoamerykanka. Wydaje się, że to wolność - hulaj dusza piekła nie ma... Ale też i Żywego Absolutu nie ma. Radosna twórczość nieświadomych niczego ludzkiego prymitywnego drobnoustrojstwa w martwych zwłokach Najwyższego.
Nie ma co się cieszyć a zatrwożyć śmiertelnie trzeba wtedy...
Bardzo Cię cenie za ta wypowiedz bo to cały sens. Ktoś kto zakłada jedyna prawdziwość np. biblii czy innych świętych pism, wierzy tak naprawdę i polega jedynie na tym co człowiek napisał. Na początku wszystko było przekazywane ustnie z pokolenia na pokolenie. Jak zabawa w głuchy telefon pokazuje jak bardzo zmienia się sens w tej zabawie, gdy przejdzie informacja przez wiele ust. Zwyczajnie smutne jest to, ze ktoś polega na takich pismach i całe życie dostosowuje do takich treści. Inspiracja tak, ale pewnik NIE.
- jak mogę im przebaczyć?
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać

de mello - minuta mądrości
Maniek1234
zaufany użytkownik
Posty: 1453
Rejestracja: pn gru 15, 2014 5:47 pm
Status: trener interpersonalny
płeć: mężczyzna
Gadu-Gadu: 560878

Re: Czy Bóg istnieje i można to udowodnić?

Post autor: Maniek1234 »

kurfa Bog mowil do mnie glosno i wyraźnie mowilem wam o tym a do tego pokazal ze może wszystko bo i wizualnie sprawil ze kosciol przyblizal mi się w oczach w tym momecie plus glos zrozumcie to to wszystko nie jest przypadkiem
jestem urodzonym przywodca
"Kto nie wygra sam ze sobą, ten nie zwycięży nigdy"
bylem juz na piensku siedmiu piekiel ale teraz...chyba sie nawet nie spoce...
Awatar użytkownika
Bratnia dusza
zaufany użytkownik
Posty: 309
Rejestracja: śr sty 03, 2018 5:55 pm
Status: Rencista
płeć: mężczyzna

Re: Czy Bóg istnieje i można to udowodnić?

Post autor: Bratnia dusza »

Maniek1234 pisze: wt mar 20, 2018 9:37 am kurfa Bog mowil do mnie glosno i wyraźnie mowilem wam o tym a do tego pokazal ze może wszystko bo i wizualnie sprawil ze kosciol przyblizal mi się w oczach w tym momecie plus glos zrozumcie to to wszystko nie jest przypadkiem
To jak znów przemówi niech poda syntezy wartościowych leków. Choroby i inne problemy zabijają i powodują ogromne cierpienie. W przybliżanie kościoła jak się bawi Bóg, to świadczy o halucynacji i urojeniu, bo Bóg nie zniżył by się do takiego poziomu... :snooty:
- jak mogę im przebaczyć?
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać

de mello - minuta mądrości
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Czy Bóg istnieje i można to udowodnić?

Post autor: cezary123 »

Tal pisze: ndz mar 18, 2018 11:26 pm

Jakiś czas temu przeczytałem "Wiarygodność Pisma Świętego" Josh McDowell i polecam ja wszystkim sceptycznie nastawionym co do autentyczności Biblii i wcielonego Boga Jezusa Chrystusa.
Obrazek

Przeczytam na pewno i wtedy się odniosę do tego. Wyjaśnić chcę jednak, że nie jestem sceptycznie nastawiony co do autentyczności Biblii i wcielonego Boga Jezusa Chrystusa.
U mnie jest jeszcze inaczej, żeby nie było zbyt łatwo.
Oczywiście, że to wszystko może być autentyczne. Poziom błędów i łatwych do rozszyfrowania przekłamań, naciągania faktów, myślenia życzeniowego zostawiamy daleko za sobą. Stoimy uczciwie w obliczu wyekstrahowanej samej prawdy, dostępnej w ogóle naszemu poznaniu. I co z tego?
Co to znaczy, że Biblia jest autentyczna? Według jakiego układu odniesienia i dlaczego?
Jeżeli zauważymy na świecie, że niebo jest niebieskie, to będzie to szczera prawda.
Ale czy musiało w ogóle być niebieskie i co to w ogóle znaczy? :)
Bo promieniowanie elektromagnetyczne o określonej częstotliwości oddziałuje z cząsteczkami tlenu i azotu w atmosferze a my, jako istoty powstałe z tej samej materii dostrzegamy to coś zmysłami jako "przyjemny dla nas kolor". Ale to też jest względne, bo odczucie przyjemności, prawdy, oznacza tylko rezonans jednej materii z drugą, świadomą siebie i zostało ukształtowane "wewnątrz" siebie, wewnątrz tego układu odniesienia. Być może i nasza samoświadomość jest tylko tak zamknięta w pewnym maleńkim wybranym oknie właściwości materii z całego spektrum rzeczywistości. Oczywiście zupełnie prawdziwie i nie do podważenia w jakkolwiek sposób.
Czy historia cywilizacji, która wydała Biblię i losy wszelkich istot opisanych w niej musiały być w ogóle takie jak były? Czy pojęcie Boga i wcielonego w człowieka Boga to są jakieś pojęcia naprawdę uniwersalne i konieczne, obowiązujące we wszystkich możliwych w ogóle rzeczywistościach?
Jeżeli Biblia jest autentyczna czy to w ogóle oznacza, że dzieje się wszystko, co w ogóle dziać się z Bogiem i nami mogło i może?

Tak sobie pytam, po prostu trzeba na wszelki wypadek umieć spojrzeć na prawdę z "zewnątrz" spoza niej samej.
Tal pisze: Cezary123 pozwól, że przytoczę Ci fragment z wspomnianej powyżej książki "Wiarygodność Pisma Świętego", który w pewnym stopniu opisuję Twoją postawę:

"Najsilniejszy argument przeciwko sceptycyzmowi historycznemu (...) jest taki: człowiek, który wątpi w możliwość prawdziwości faktów i przekazów historycznych, nie może uznać również własnych dowodów, sądów i interpretacji. Nie można ograniczać swoich wątpliwości do swego krytycyzmu historycznego, ale należy go obowiązkowo zastosować także do własnego życia. Od razu zauważy się, że nie tylko brak ostatecznych dowodów, co do któregokolwiek faktu dotyczącego własnego życia, traktowanego dotąd jako oczywisty, ale też że nie istnieją jakiekolwiek inne dowody. Krótko mówiąc, zostaje się zmuszonym opowiedzieć za ogólnym sceptycyzmem filozoficznym, a nie tylko za swoim sceptycyzmem historycznym. A ogólny sceptycyzm filozoficzny to może i dobra zabawa intelektualna, ale żyć się z nim nie da". (Josh McDowell, Wiarygodność Pisma Świetego, Warszawa 2009, Vocatio, str. 20-21)
.
Ale ja nie mam nic przeciwko faktom historycznym. O historyczności Jezusa Chrystusa i niezbitych dowodach jego śmierci nie widzę powodu dyskutować. Naoglądałem się już tego w znanym protestanckim filmie "Sprawa Chrystusa".
Tal pisze: Pozwól Cezary123, że przywołam zapiski starożytnych historyków, czyli źródła niechrześcijańskie i zapisy te są zbyt dokładne i zgodne z Ewangelią, by można było racjonalnie uznać, iż są to jakieś zbiegi okoliczności, czy naciągane teorie.
Nie wątpię. Mogą być jak najbardziej autentyczne. Rzecz w tym, że "autentyczne", nie oznacza od razu rewelacyjne lub cokolwiek obiecujące na tym świecie.
Niechrześcijańscy historycy mogli być bardziej zabobonni od chrześcijańskich. I nawet dzisiaj często tacy bywają.
Oczywiście pierwotne chrześcijaństwo było pięknym zjawiskiem w starożytności. Ta wspaniała postawa moralna Jezusa, wypływająca z serca i rozumu a nie ze sztywnych przepisów Starego Testamentu, przykazania miłości nieprzyjaciół, przemiany zła w dobro, wykorzystanie całego potencjału dobra na tym świecie, póki czas przed śmiercią i Sądem itd.
Tal pisze: Juliusz Afrykańczyk, jeden z cytujących Tallusa, wspomina o dziwnej ciemności, jaka okryła ziemię późnym popołudniem, gdy Chrystus umarł na krzyżu. Pisze:

"Ciemność tę Tallus w trzeciej księdze swej Historii nazywa, jak mi się wydaje, bez racji zaćmieniem słońca (bez racji rzecz jasna z tego względu, że zaćmienie słońca nie mogło mieć miejsca podczas pełni księżyca, a Chrystus umarł właśnie w okresie paschalnej pełni księżyca" (Juliusz Afrykańczyk, Chronography 18,1)

Ciemność ta opisana z resztą przez Ewangelie musiała być więc powszechnie znana, a niechrześcijański autor musiał w jakiś sposób próbować wyjaśnić ją naturalnymi procesami. Interesujące jest natomiast to, że mimo tak nietypowego wydarzenia nikt nawet nie kwestionuje jego prawdziwości.
A tu już zaczyna się nadprzyrodzone. Smutna sprawa. Ma potwierdzić prawdziwość owego scenariusza boskiego związanego z wydaniem wcielonego Syna Bożego na śmierć od ssaków naczelnych zamieszkujących planetę Ziemia, i to po to, żeby odkupić ich od ich własnego zła.
O ile tego planu Boga jeszcze nie rozumiem, to doskonale rozumiem, że nadprzyrodzona ciemność podobnie jak inne tego typu zjawiska opisywane w literaturze od początku ludzkości. Zatrzymanie Słońca przez Jozuego, rozwalenie piorunem 185 tysięcy żołnierzy podczas wojny o terytorium, rozdarcie gołymi rękami lwa przez Samsona itd.
Dopóki traktujemy to jako środki literackie mające uzmysłowić nam coś innego z dziedziny rzeczy realnych, to dobrze. Jeżeli weźmiemy to dosłownie, po pewnym czasie zacznie coś się nie zgadzać, kolidować z rzeczywistością i niestety wpakuje nas w zakłamanie. Zakłamanie niższego poziomu, takie banalne, łatwe do rozszyfrowania ale strasznie psujące nam prawdę i ową autentyczność świata, do której przecież dążymy.
Możemy pobawić się teraz w Danikena albo Kosidowskiego i szukać naturalnych wytłumaczeń owych cudów. Ale to nie służy nauce, takie interpretowanie literatury, więc po co.
Cuda mnie nie pociągają, nie są potwierdzeniem wiary a wręcz jej zaprzeczeniem. Jeżeli Stwórca jest niekonsekwentny w prawach przyrody, to może rzeczywiście cały świat jest igraszką jakiejś mniejszej istoty na pod-boskim poziomie, której nic i nikt nie kontroluje ani nie narzuca stałego wszechświatowego porządku Natury. Bóg powinien być poważny. :)
Tal pisze: W innym miejscu Talmudu zapisano, iż Jeszu miał ucznióww (b.Sanh 107b), oraz że był synem Miriam, która mimo wysokiego urodzenia "żyła z cieślami jak ladacznica" (b.Szabb. 104b i b.Sanh.106a).
No to się wyjaśniło. Gdyby Mojżesza nie wychowała córka faraona, to by został Tarzanem. :)
Albo w najlepszym przypadku zmarniał wśród pospólstwa i nie byłoby wielkiego Exodusu i sukcesji Narodu Bożego od Abrahama, Izaaka i Jakuba. Biblia skończyłaby się na legendach o Noe i potopie. Nie byłoby judaizmu, inaczej rozwijałaby się kultura na świecie jeżeli chodzi o religie i ich wpływ na wszystko itd. Nie powstałoby chrześcijaństwo a rosnąca świadomość istnienia i moralności u ludzkości przybrałaby formę innej religii, nie zakorzenionej akurat w tamtym ciągu dziejów żydowskich. Ale może byłoby gorzej. Może mielibyśmy jakąś formę kontynuacji innych wierzeń starożytnych, w zależności od tego, które narody wygrywałyby w ewolucji i walce o byt.
Sugeruję, że Jezus dlatego zaszedł tak daleko, że jednak miał pochodzenie. Dlatego był taki pewien siebie. Przecież musiał być synem Dawida, z rodu królewskiego.
Jan, syn Elżbiety nie był godzien, bo pewnie nie miał takich korzeni. W starożytności było to ważne. To nie czasy powojenne XX w., gdzie promowało się lud i każdy mógł zostać Gagarinem. Przynajmniej według oficjalnej propagandy. Tak naprawdę zarówno Jezus jak i Gagarin mieli rodziców, którzy już byli dobrze wykształceni i świadomi. Dwunastoletni Jezus już studiował Pisma u najlepszych rabinów, którzy zapewne dobrze znali Miriam, całą sprawę jak też i poczciwego Józefa.

http://www.newsweek.pl/wiedza/historia/ ... 5,1,1.html

Tal pisze: Cuda dokonywane przez Jezusa zostały odnotowane jako magia, a co świadczy o ich nienaturalności.
Nie.
Świadczy o tym, że odnotowujący wierzyli w magię. :)
Lot rakiety kosmicznej Ariane dla pewnych plemion w Gujanie Francuskiej też był powodem do zabobonnych wyobrażeń.
Albo do refleksji nad niesprawiedliwością ekonomiczną świata.

http://24tp.pl/index.php?mod=news&stron ... r&id=11279


[youtube]YHw4fY260RM[/youtube]
Tal pisze: Jak na wstępie napisałem powyższe zapisy są zbyt dokładne i zgodne z Ewangelią, by można było racjonalnie uznać, iż są to jakieś zbiegi okoliczności, czy naciągane teorie.
Oczywiście.
No to przechodzimy dalej i pytamy: co z tego?

Tal pisze: Nie bądź pyszny Cezary123. Jak i czym chciałbyś pomóc swojemu Stwórcy marny człowieku? Weź sobie do serca poniższe fragmenty:
"Któż bowiem poznał myśl Pana albo kto był jego doradcą? Lub kto pierwszy mu coś dał, aby otrzymać odpłatę? Z niego bowiem, przez niego i w nim jest wszystko. Jemu chwała na wieki. Amen." [Rz 11:34-36]
Ale to nie jest pycha. Sądzę, że to co napisałem można wręcz uznać za piękny przejaw najmocniejszej wiary w Boga. Po prostu przestajemy się tak stresować tym, czy Bóg istnieje czy nie, czy warunki początkowe umożliwiały taki Ideał czy nigdy nie umożliwią i pozwalamy Jemu samemu się z tym zmierzyć. My już nic Mu nie możemy pomóc, nawet jeżeli Go nie ma. Przecież jeżeli nie dał rady w ogóle zaistnieć, to tym bardziej owe okruchy rozwalonej i chaotycznej rzeczywistości, która jako jedyna sobie trwa, w sferze pod-boskie nie wzniosą się ponad tamten wyższy absolutny teoretyczny poziom. Pozostaje wiara i spokój. :angelic-cyan: :angelic-cyan:
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Czy Bóg istnieje i można to udowodnić?

Post autor: cezary123 »

Tal pisze: Wyczuwam sarkazm Cezary123 i nie wiem co Cię śmieszy w świadectwach nawróconych ludzi? To są prawdziwe historie osób szczerze i prawdziwie szukających Boga, których On przyciągnął do siebie zgodnie z fragmentem Ewangelii Jana 6:44.
Nie wątpię, że to są prawdziwe historie, ale względne, w podobny sposób jak napisałem wyżej. To, że prawdziwe do bólu i autentyczne nie znaczy, że w ogóle prawdziwe. Nie śmieję się z nich, po prostu martwię się, że wszystko zamyka się tak naprawdę w naszym świecie a Transcendencja nawet najpiękniej i najbardziej wzywana, przez rany i cierpienia - milczy.
Poza tym są to reklamy odpowiednich Kościołów i wyznań, w dodatku pięknie ukierunkowane na określony typ potencjalnego klienta, wyznawcy. Segmentacja rynkowa.

Aborcja. Świadectwo żony byłego geja. - zgrabnie skonstruowana, oparta na faktach historia dla osób, które cierpiały z powodu rozwodu kochających się rodziców. Z wielkim prawdopodobieństwem psychologicznym dowolna młoda osoba znajdująca się w takiej sytuacji postąpi podobnie. Pozbawiona poczucia bezpieczeństwa, zdradzona przez ojca lub matkę, którzy swoje problemy, egoistyczne dążenia przedkładali nad szczęśliwą rodzinę, wychowywanie, opiekę nad dziećmi i trwanie w miłości rodzinnej jak Pan Bóg przykazał, zacznie podchodzić do świata prowokacyjnie. Może działać na swoją szkodę, mieć zaniżone poczucie własnej wartości, zwątpić w sens bycia dobrym, zacznie szkodzić innym, bliskim, swoim dzieciom, tak jakby w nieświadomym odwecie za to, co sama przeżyła albo zwykłej traumy ciągnącej się latami.
Kobieta poszukuje miłości, ale dostaje tylko seks. Typowe. Po pewnym czasie obojętnieje i po prostu wciąga się w takie życie.
I wtedy nagle pod wpływem słów z Biblii dostaje potwornego skurczu wyrzutów sumienia. Pojawia się poczucie winy, uświadomienie sobie tego, co naprawdę uczyniła i wtedy zalewa ją wielka miłość i wybaczenie od Chrystusa. Z wdzięczności postanawia zmienić swoje życie i przyłączyć się do zielonoświątkowców.
Jak długo, nie wiadomo. Może do momentu zneutralizowania poczucia winy i poczucia krzywdy.
Parę lat we wspólnocie, przyzwyczaja się, nawiązuje kontakty, Biblia i Chrystus ma smak tego wyznania i tak zostaje.


"Świadectwo byłego geja" - o tym nie rozpisuję się, bo się na tym nie znam.
W każdym razie, przestroga przed braniem środków psychoaktywnych, bo nawet po pewnym czasie mogą pojawiać się przerażające halucynacje i sny. A co mówić w fazie zjazdu.

Oczywiście zielonoświątkowcy wykorzystują tę halucynację do tego, by zasugerować kandydatowi, że to objawienie od Ducha a spojrzenie na krzyż, podobnie jak na te biblijne miedziane figurki na pustyni z czasów Mojżesza, może go natychmiast uratować. Takich rzeczy widziałem już bardzo wiele. A to kosmici kogoś uprowadzili i trzeba był szybko wykonać znak krzyża a wtedy wysoka cywilizacja się opanowała i przestała dręczyć czymś nasz rozum, a to demony w stanie śmierci klinicznej kogoś ciągnęły do piekła i trzeba było wołać Chrystusa na krzyżu a On łaskawie pozwolił nawet po śmierci na uwolnienie od potwornych złych grzechów duszy a to znowu legendy o św. Jerzym, co ze smokiem walczył i Chrystus kazał go nadeptać itd.
Oczywiście, efekt psychologiczny polegający na tym, że uświadamiamy sobie swoją niegodziwość i wolną wolą wybieramy czyste dobro, nawet w stanie śmiertelnej trwogi. To uspokaja...

Poza tym w pewnych warunkach nasz mózg potrafi odczuwać pewne nieistniejące wrażenia, wystarczy odpowiednio podrażnić elektrodami określone jego rejony.
Jeżeli oglądałeś film "Iluminacja", jest tam sfilmowana operacja na otwartym mózgu. Pacjent zostaje podczas niej wybudzony i wtedy zaczyna się ciekawy horror. Chirurg dotyka pewnego obszaru jego mózgu i pacjent czuje bardzo intensywny zapach. Woła "może by otworzyć okno?"
Chirurg odejmuje skalpel i zapach w tym momencie znika. Pacjent spokojnie oddycha, nic się nie dzieje.
Potem dotyka innego obszaru. Słyszymy przeraźliwy zduszony wrzask: "Zabierz to! Zabierz to!" Możemy się domyślać co takiego przed sobą zobaczył czy odczuł na własnym ciele. Mózg wygenerował wrażenie o intensywności maksymalnej, występującej w stanie najwyższego lęku czy obrzydzenia. Doszły być może do głosu struktury odpowiedzialne w przyrodzie za reakcje w sytuacjach pożerania się zwierząt, śmiertelnego lęku i ucieczki. A może podobne do ludzkich skomplikowanych snów o potworach, demonach, potępieniu, UFO czy śmierci z kosą.
Po chwili lekarz pyta pacjenta co się dzieje. Wszystko w porządku. Mózg przestał być drażniony skalpelem.

Nasz gej uświadomił sobie potem, że jednak bez kobiety to nie życie i obdarował miłością tamtą zranioną dziewczynę, wziął z nią ślub i założył szczęśliwa rodzinę.
Pytanie tylko, ile w realny świecie gejów podpisałoby się pod takim żywotem, a ile kobiet współżyjących z kim popadnie całe życie i dokonujących aborcji przestałoby to robić. Nawet dla Chrystusa czy jakichś innych swoich Bogów. Jeżeli są takie, to dobrze, chwała im.


Basia - świadectwo nawrócenia.

Napisałem o poszukiwaniu Boga "w takim stylu", z sympatią, bo ten profil klienta wiary jest mi dosyć bliski, pasuje do mnie. Wszystko podobne, choć od strony mężczyzny.
Skądinąd wiadomo, że skoro rodzice pokochali się i żyją ze sobą bez rozwodu na tyle długo, że mają już dorosłe dziecko, to znaczy że jednak jako ludzie wyróżniają się w świecie wiernością i miłością.
To świadectwo adresowane jest nie do zbuntowanej, poranionej rozwodami swoich rodziców młodzieży, nie do jakiejś patologii a do osób, którym od młodości jakimś dziwnym cudem udało się zachować w miarę dobrym stanie swoje życie. I teraz wychodzą na świat, i odwracają się od niego z niechęcią. Zło, zdrady, sprzedajność, nieuczciwość, obłuda, chamstwo i jedno wielkie bagno.
I to wśród osób, wydaje się równych nam, podobnych do nas, na pozór, a w rzeczywistości zepsutych, grzesznych, niebezpiecznych i niezrozumiałych.
I teraz przybieramy postawę obronną, zwracamy się przeciwko nim, jeżeli nie chcemy wsiąknąć w to samo i utracić siebie.
Łatwo przesadzamy, wszystkich wrzucamy do jednego worka, dajemy się prowadzić różnym radykalnym ideologiom, które niby mają świat oczyścić z tego zła albo przynajmniej prawnie zagwarantować nam ochronę i "zbawienie" itd.
Pytamy, gdzie jest wtedy Bóg, kiedy zło rozplenia się wszędzie, nawet o krok od nas.
Stąd już blisko znowu do wciągnięcia w określoną wspólnotę ludzi myślących tak samo, którzy pozostali ostatnimi sprawiedliwymi na tym zakłamanym świecie.

Nie mówię, że to złe, ale warto znać mechanizmy kierujące wiernymi w takich sytuacjach.
Dla mnie to wszystko względne i niedoskonałe i poradzę sobie bez dowolnych organizacji. Poza tym będąc w jednej automatycznie staję w pozycji konfrontacyjnej z inną i zaczynam szukać jej błędów i wad. Wszystkie mają błędy i wady.
A względne jest to dlatego, że ów Bóg, owa tajemnicza substancja, będąca podmiotem i celem owych wspólnot, do których ludzie poświęcają zwoje życie jest bardzo teoretycznym Ideałem, delikatnie mówiąc. Martwić się o niego mogę, przeżywać osobistą duchowość jak najbardziej, ale przyłączyć do chóru wielbiących Go według określonego zakonu - nie za bardzo.



Tal pisze: Zakończę jednym z moich ulubionych wersetów..
"Rozkoszuj się PANEM, a on spełni pragnienia twego serca. Powierz PANU swoją drogę i zaufaj mu, a on wszystko wykona;" [Ps 37:4-5]
Żeby to było takie proste. Też chciałbym, podobnie jak podmiot liryczny Psalmów.
Już Temida próbowała tak, a jakie czasem tego efekty są, to lepiej nie mówić.
https://wiadomosci.wp.pl/tomasz-komenda ... 805041793a
Zamknąć oczy, w ręce wziąć sprawiedliwą wagę i iść po linie nad przepaścią jak linoskoczek. Stwórca doprowadzi.
Jak w filmie "Imperatyw" w ostatniej scenie :)
A jak PAN nie dał rady w ogóle zaistnieć i nawet nie może nas ostrzec, do czego prowadzi taka naiwność?



Wracając do Chrystusa. Biedny człowiek. Trafił w czasy, kiedy ludzkość była jeszcze bardzo prymitywna. Igrzyska, wojny, rzucanie ludzi na pożarcie lwom, systemy polityczne dalekie od demokracji, o humanizmie jeszcze nikt nie słyszał.
Ale i teraz nie jest lepiej. Są państwa, które nie przestrzegają praw człowieka, każdy może paść ofiarą pospolitych przestępców, w polityce gra sił, zdrady, szpiegostwo, wojny.
Jeszcze Stwórca miałby dużo do zrobienia.
W dodatku epatuje się ciągle sceną ukrzyżowania. Co ludzie widzą w uśmiercaniu podobnych sobie organizmów. To, że jest to możliwe od początków ewolucji, i istoty wykształciły bardzo słabe pancerzyki obronne przed pożeraniem się i rozbijaniem swoich ciał nie znaczy, że musimy to jeszcze Bogu przypisywać i nadawać temu jeszcze jakieś religijne znaczenia.
Już mówiłem, że śmierć organizmu jest zbyt banalna, żeby udowadniać cokolwiek z fenomenu Syna Bożego, wcielonego Stwórcy itp.
A może zaczniemy filmować scenę Zmartwychwstania? To by było boskie! Odwzorujemy ściśle to tajemnicze zjawisko i będziemy się tym chwalić we Wszechświecie. Za trudne dla ssaków naszej planety?


Tortury, przemoc, bicie, krew tryskająca na wszystkie strony – to 6-latki widzą na projekcji "Pasji". Na brutalne sceny męki Chrystusa "skazał" je ksiądz prowadzący rekolekcje. – Zapamiętają tylko własne cierpienie – komentuje psycholog dziecięcy.


Naprawdę bardzo trudno jest mi sobie wyobrazić motywację księdza, który wpadł na ten pomysł – komentuje Justyna Kowal, psycholog dziecięca. – Kilkuletnie dzieci, nawet dzieci w wieku szkolnym, nie są w stanie zrozumieć z tego typu przekazu więcej niż to, że istnieje na świecie okrutna przemoc, którą ludzie wymierzają ludziom


https://kobieta.wp.pl/rekolekcje-z-pasj ... 747844737a
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Czy Bóg istnieje i można to udowodnić?

Post autor: cezary123 »

cezary123 pisze: ten profil klienta wiary jest mi dosyć bliski, pasuje do mnie.
Ale zdaję sobie sprawę z umowności i ograniczoności tego całego systemu, marketingu wiary i religii, historii takich tworów jak kościoły i wyznania, więc podziękuję jednak za te dobra duchowe. I tak inni ludzie, zewnętrzni wobec mojej duszy, wobec mojego "ja" nigdy nie będą w stanie w pełni zrozumieć o co mi chodzi ani tego jaka jest relacja mojego bytu do teoretycznego, potencjalnego Absolutu Wszechświata albo nawet i Transcendencji.
Szkoda tak płytko udawać.
Religie to sprawa ziemska, materialna, społeczna, duchowość - jeżeli ma być realna i pełna - indywidualna i niepoznawalna dla ogółu. Tajemnica indywidualnego istnienia pomimo śmierci, tajemnica bycia wewnątrz tej a nie innej osoby, tajemnica przemijającego zewnętrznego świata na tle niezmiennej samoświadomości itd.
ODPOWIEDZ

Wróć do „filozofia”