Schizofrenię (niezróżnicowaną) zdiagnozowano u mnie kilka lat temu, ale dopiero od kilku miesięcy jestem na rencie.... raczej bez szans na pracę...przynajmniej lekarz tak sugeruje... mieszkam sama, ale rodzina nalega żebym zamieszkała z mamą, bo niby powinnam jej pomóc i ona mi, bo ja niby nie jestem w stanie mieszkać sama, bo nie mam pojęcia o gospodarstwie domowym i tak dalej... jestem na etapie pod tytułem, co z sobą począć... mieszkam w małym mieście... rodzina sugeruje, żebym oprócz mieszkania z mamą, zaczęła chodzić na terapię zajęciową, ale u nas w mieście chodzą na tę samą terapię wszyscy z którymi jest coś "nie tak"... nie chcę nanizać koralików na żyłkę w towarzystwie osób z zespołem Downa, bo to by mnie dobijało... a moja rodzina sugeruje mi że ja się od nich niczym nie różnię, bo tak samo jestem naiwna i tak samo dziwię się światu i wszystkich o wszystko pytam, bo niby nie wiem jak wygląda świat... co możecie poradzić komuś kto dopiero co być może kilka minut temu zaczął się godzić z tym, że jest schizofrenikiem???...wiem że wszyscy współczują mojej rodzinie, ale czasem mam wrażenie że nikt nie współczuje mi...
