Mierzyć SIŁY na ZAMIARY

informacje naukowe, medyczne

Moderator: moderatorzy

Awatar użytkownika
aspagnito
zaufany użytkownik
Posty: 435
Rejestracja: czw mar 15, 2007 6:16 pm
Status: byk z zaświadczeniem o niekaralności, płeć księżycowa
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Proxima B

Mierzyć SIŁY na ZAMIARY

Post autor: aspagnito »

Witam,
W tym temacie pragnę poruszyć pewien słabo rozumiany problem, który pomimo jasnej definicji najczęściej jest rozumiany źle i na odwrót. "Mierzenie sił na zamiary" jest bardzo ważnym problemem w chorobie, gdyż najczęściej określa się osoby chore, jako takie, które miały "przerost ambicji na możliwościami". Oczywiście o tyle jest to prawdziwe, że tylko widać, że w którymś "kościele" dzwon bije, ale nie do końca wiadomo w którym.
Często używamy określenia "mierzyć siły na zamiary" aby wytłumaczyć, że znamy swoje możliwości i to do nich dostosowujemy swoje ambicje. Nic bardziej mylnego. Dostosowywać swoje możliwości do ambicji to mierzenie "zamiarów na siły", gdzie ambicje to zamiary, a możliwości to siły. Mierzenie sił na zamiary oznacza coś odwrotnego. Oznacza fakt, że człowiek po osiemnastym roku życia jest już na tyle ukształtowany, że w swojej świadomości ma poziom ambicji, którego zmienić nie można i próbować zmienić nie warto, gdyż powodowałoby to dramat. Mierzyć siły na zamiary oznacza więc określenie swojego poziomu ambicji i dostosowanie do niego możliwości. Nigdy na odwrót. Jeśli więc mówimy, że ktoś miał "przerost ambicji nad możliwościami", to tak naprawdę nie był w stanie dostosować swoich możliwości do poziomu ambicji, który reprezentuje i którego zmienić nie jest w stanie. Często więc w reakcji na rzeczywistość, która zawsze sprawia nam problemy dochodzimy do wniosku, że jedynym wyjściem jest zawyżanie wymagań w stosunku do siebie do nierealnego punktu, w którym założeniem jest absolutna omnipotencja, mająca nas uratować ZAWSZE przed srogą rzeczywistością i to w nią przerzucamy cały swój zasób ambicji, podczas gdy z drugiej strony odczuwamy, że nie jest to wyjście i chcemy rozpocząć wszystko samemu od podstaw, tak jakby ambicje i przystosowanie się dzięki nim do rzeczywistości na pewnym poziomie nie miało żadnego znaczenia. Z pewnej perspektywy oznacza to więc tylko zaburzenie naszych ambicji (za których regulację odpowiada dopamina, której zaburzenia wywołują psychozę), ale prawda jest taka, że do takiej eskalacji ambicji dochodzi tylko wtedy, gdy nie dostosowujemy swoich możliwości do ambicji, a więc chcąc zawsze tyle samo, nie wiążemy naszych "chęci" ze światem zewnętrznym, a zaczynamy je wiązać ze światem wewnętrznym. Dlaczego to robimy? Gdyż możliwości albo nie są dostateczne, albo przerastają poziom naszych ambicji. Jeśli możliwości są za małe, rzeczywistość nas ignoruje, bo stajemy się ludźmi, którzy o wiele więcej chcą, niż potrafią, a więc jesteśmy obiektem mniej, lub bardziej zasłużonych kpin. Jeśli jednak możemy o wiele za dużo, niż chcielibyśmy osiągnąć, rzeczywistość "wypluwa nas" jako aroganckich dziwaków, którzy nie potrafią się powstrzymać i nie rozumieją samych siebie. W obu sytuacjach, tak jak napisałem, reakcją obronną jest narzucanie sobie nie tylko nierealnego tempa, ale przechodzenie od narzucania sobie nierealnego tempa do ekstremum w postaci absolutnie nierealnego wymagania w stosunku do siebie z jednej strony (wiara w omnipotencję, czyli nieskończone możliwości), a z drugiej strony porzucenie wszelkich zdrowych ambicji. To wynika z faktu, że nie dostosowaliśmy swoich możliwości do swoich ambicji.
Jedno z drugim bardzo się wiąże. Jeśli próbujemy być rozsądni, a nie jesteśmy rozważni, to kierujemy się tylko chęciami i zachciewajkami. Jeśli jeden chce jedno i drugi chce drugie, a my w odpowiedzi chcemy trzecie, to nasz osąd będzie rozsądny, ale nie będzie rozważny, a więc i nie doprowadzi do stabilizacji. Rozwaga różni się tym od rozsądku, że nie kierujemy się tym, co by każdy chciał, ale kierujemy się tym, co jest dla każdego raczej bardziej potrzebne i wiemy jak być powinno. (czasem jednak musimy sugerować się zachciewajkami, bo bez tego życie traci smak). Tak więc przez rozsądek i rozwagę możemy osiągnąć stabilizację (spokój). Musimy jednak wiedzieć, że reprezentując pewien poziom ambicji określamy jak dużo rzeczy, które dla innych są niemożliwe do przebrnięcia dla nas, są wyzwaniami dla nas do przebrnięcia, ale z drugiej strony zawsze musimy określić swoje ograniczenia i pewniki z którymi samemu z sobą dyskutować nie warto. Plusem takiego postawienia sprawy jest fakt, że jeśli wiemy iż ktoś reprezentuje od nas niższy poziom ambicji i dyskutuje z rzeczami, które my uznajemy za pewnik nie do przebrnięcia, ta osoba na pewno nie ma racji i jest to kwestią bezdyskusyjną. Jeśli jednak dla nas coś jest kwestią do przebrnięcia, a dla kogoś o niższym poziomie ambicji nie jest to kwestia do przebrnięcia (nie ma żadnych możliwości ta osoba w tej kwestii i odbiera sobie do posiagania jakichkolwiek możliwości w tej kwestii prawo, a także twierdzi, że nikt nie jest do tego zdolny, pomimo iż my uważamy, że możemy być do tego zdolni), to możemy tylko dojść do wniosku, że dalszy kontakt z tą osobą może polegać tylko i wyłącznie na dostosowaniu się do poziomu osoby o niższych ambicjach, albo zaprzestanie takiego kontaktu. Oczywiście warto mieć różnych znajomych, ale to, że jesteśmy piętnowani przez większość najczęściej oznacza, że porównujemy się najczęściej z ludźmi o niższym poziomie ambicji, którzy nie są w stanie zaakceptować naszych wymagań względem siebie.
Jedyne więc, co można powiedzieć na pewno, to fakt, że "nie warto wymagać od innych tyle, ile wymagamy od siebie". :eusa-violin:
„;”/. FLEHTI
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
Awatar użytkownika
aspagnito
zaufany użytkownik
Posty: 435
Rejestracja: czw mar 15, 2007 6:16 pm
Status: byk z zaświadczeniem o niekaralności, płeć księżycowa
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Proxima B

Re: Mierzyć SIŁY na ZAMIARY

Post autor: aspagnito »

Przyczyną choroby nie jest więc to, że za mało, albo za dużo chcemy od siebie, ale to że z powodu nie dostosowania swoich możliwości do wymagań względem siebie, z jednej strony wymagamy od siebie nierealnie dużo (wiara w omnipotencję i nieskończone możliwości) a z drugiej przestajemy mieć drobne ambicje, typu wyjście z domu, czy umycie zębów, czy spotkanie się ze znajomym (tu ambicje stają się zerowe). Leki zabierają nam wiarę we własne możliwości, a więc przestajemy wierzyć w omnipotencję (nieskończone możliwości), a w związku z tym nasze drobne ambicje odżywają. Jest to jednak leczenie objawowe skupione wokół ratowania drobnych ambicji przed zaniknięciem. Leczenie przyczyny musi polegać na uświadomieniu sobie swojego poziomu ambicji i wyrównaniu własnych możliwości z tym poziomem ambicji.
Bez tego zawsze wrócimy do przekonania, że zawsze lepiej narzucić sobie nierealne ambicje, które mają nas uratować przed okrucieństwem tego świata.
Jak to zrobić?
Trzeba określić sobie to, co dla nas jest możliwe, a co dla nas jest niemożliwe i podporządkować pod to wszystko pogłębioną pracę nad sobą. Określmy coś, czego tak bardzo byśmy chcieli, że aż boimy się o tym marzyć. Jeśli z powodu choroby wierzymy, że możliwym dla nas jest osiągnięcie czegoś konkretnego, co nikomu innemu się na świecie nie udało, to niestety nie ma odwrotu. Musimy zrobić wszystko, aby ten problem rozpracować i doprowadzić do jego rozwiązania. Jeśli bowiem spróbujemy powiedzieć sobie, że to mrzonki, nasze możliwości nigdy nie sięgną naszych ambicji, a więc kiedy będziemy wyglądać na zdrowych, tak naprawdę różnica pomiędzy naszym możliwościami i ambicjami zamieniona zostanie przez nas w wiarę w nasze nieskończone możliwości i zanik drobnych ambicji.
Jeśli jednak określimy co jest tym czymś, o czym nie śmiemy nawet marzyć i zaczniemy planować osiągnięcie tego, w naszej psychice nie będzie miejsca na wiarę w nieskończone możliwości, a zaniedbywanie drobnych rzeczy będzie nam ne po drodze z powodu faktu, że każda taka drobna rzecz o wiele bardziej hamuje nas przed osiągnięciem celu.
„;”/. FLEHTI
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
Awatar użytkownika
aspagnito
zaufany użytkownik
Posty: 435
Rejestracja: czw mar 15, 2007 6:16 pm
Status: byk z zaświadczeniem o niekaralności, płeć księżycowa
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Proxima B

Re: Mierzyć SIŁY na ZAMIARY

Post autor: aspagnito »

Jeśli masz takie marzenie, którego się boisz, to i masz problem zastępczy, którego rozwiązanie wydaje Ci się atrakcyjniejsze i najpierw musisz przebrnąć przez problem zastępczy niestety. Zrobisz to tylko wtedy, gdy automatycznie przebrniesz przez kluczową sytuację w swoim życiu, która zdarzy się tylko wtedy, gdy wyrównają się Twoje ambicje z możliwościami.
„;”/. FLEHTI
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
Awatar użytkownika
aspagnito
zaufany użytkownik
Posty: 435
Rejestracja: czw mar 15, 2007 6:16 pm
Status: byk z zaświadczeniem o niekaralności, płeć księżycowa
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Proxima B

Re: Mierzyć SIŁY na ZAMIARY

Post autor: aspagnito »

Pozostaje więc pytanie. Co jeśli pragnę rozwiązania mojego największego problemu, który tak mnie kręci, że aż się go boję rozwiązywać i podążać tym tropem, bo wzmaga to we mnie psychozę?
To, co proponują leki, czyli zrównanie ambicji drobnych z ambicjami dużymi wywołuje w nas stan zaleczenia, ale nie eliminuje choroby. Dla lekarza, gdy zaczynamy rozwijać się w kierunku ambicji dużych na rzecz ambicji drobnych - wraca choroba, choć jest to jedyny sposób na usunięcie jej przyczyny. Czy więc istnieje złoty środek?
TAK
W innym temacie poruszyłem problem w którym opisuję co to jest osobliwość. Jeśli wywołujemy zmiany przez raz rozluźnienie a raz spięcie (naprzemian) wkrótce zmiany te osiągają "masę krytyczną" i po tym punkcie zmiany, które dążyły do nieskończoności zaczynają być zmianami tak drobnymi, że dążą do zera. Praktycznie przestają istnieć, gdyż pojawia się coś nowego, jakaś nowa jakość, która nie pozwala nam już robić cały czas tego samego i zwiększać tendencji do zmian, o jest czymś tak dobrym, a zarazem stabilnym, że jako coś nowego bardziej odnosimy tendencję do zmian właśnie do tej nowości. Niestety u chorych tą nową jakością jest mechanizm psychozy, a dla człowieka zdrowego, który rzadko ma drobne stany wzmożonego napięcia - każda tego typu nowa jakość wyklucza problemy z przyszłości i ten drobny stan psychotyczny wyklucza sam siebie na końcu i człowiek zdrowy wraca do zdrowego myślenia zamiast z psychozą, o z jakąś ważną dla niego pozytywną drobnostką (powstającą przy wykluczeniu drobnego stanu psychotycznego).
CO WIĘC MA ROBIĆ PSYCHOTYK?
To bardzo proste. Zaczynamy od traktowania drobnych ambicji na równi z ambicjami dużymi. Po pewnym jednak czasie zwiększamy ambicje duże, a zmniejszamy ambicje małe. Gdy tylko czujemy, że zagalopowaliśmy się i zaczynami "płynąć" w stanie, który mógły skończyć się początkiem psychozy, ze względu na rozsądek porzucamy ten stan przez wrócenie do stanu, gdy na równi traktujemy ambicje małe z dużymi. I tak w kółko. Ostatecznie będziemy bliźsi celu i "wypalimy" psychozę. Podczas takiej "gimnastyki" powinniśmy odczuwać bardzo przyjemną "sensację" ducha, której przyczyny nie da się intuicyjnie wyjaśnić.
„;”/. FLEHTI
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
Awatar użytkownika
imon
zaufany użytkownik
Posty: 958
Rejestracja: sob lut 08, 2014 4:00 pm
płeć: mężczyzna

Re: Mierzyć SIŁY na ZAMIARY

Post autor: imon »

ja tam zawsze żyłem myślą mierz w księżyc a jak nie trafisz to i tak wylądujesz pośród gwiazd... uważam, że to przyjemne mieć duże ambicję i je wdrażać...
ja na przykład przykład praktykowałem wiarę, która pozwoliła mi wierzyć, że moje słowa nabierają mocy stwórczych i fakt faktem... gdy tak zajmowałem się tym sam w sobie bo nikomu o tym nie mówiłem czerpałem wiele profitów... może i w księżyc nie trafiałem... ale zaliczyłem nie jedną gwiazdę...

jako poświadczanie tego stanu pozwolę sobie wkleić artykuł, który nakreślał mój rozwój

Hej cała ta przerwa w uczestniczeniu w życiu forum najwyrażniej pod kontem przemysleń dzisiejszego dnia miała na mnie bardzo pozytywnt wpływ gdyż uświadomiłem sobie po jaką cholerę ja to wszystko robię, często w oczach innych wychodzac na wariata i na idiotę. No i muszę przyznać, że jednak nie jestem taki głupi na jakiego wyglądam, a ten artykuł najwyraźniej wieńczy moje dzieło.
Wyobraźcie sobie, że kiedyś czułem się poniekąd mało wartościową osobą, która nie miała w zasadzie nic do powiedzenia, przez życie chciała przjeśc obojętnie jako tako ambitnie wiążąc koniec z końcem, być może w przyszłości osiągnąć jakiś tam sukces zostając menagerem w jakiejś tam firmie.
No i tak, uświadomiłem sobie, że jakiś czas temu zawarłem sam ze sobą pakt, by pokierować moim życiem w taki sposób, bym nie musiał czuć się mało akrakcyjny jak szara myszka. Najwyraźniej sam chciałem sam przed samym sobą udowodnić, że jestem czegokolwiek wart. Tak oto moje życia zmieniło się nie w tułaczkę, lecz w niespotykaną przygodę. Zauważyłem, że cholernie cięzko było mi uwierzyć w to, że są na tym świecie uczciwe osoby... pozatym głęboko zacząłem się zastanawiać nad definicją tego słowa. Byłem przesiąknięty kłamstwem i manipulacją, w głębi siebie ciężko było mi zrozumieć, że nie wszyscy tacy są... no cóż najwyrażniej oceniałem innych własną miarą. Zaczełem współpracować z własną podświadomością, starając sobie zaserwować namacalne dowody, że mam powody do tego by nie wsytdzić się siebie samego. Z przyjemnością podjołem się tej pracy. Ryzykowałem bardzo wiele dając czasmi brutalnym słowem do myślenia nad swoim życiem innym osobą, mówiąc najskrytsze myśli, które obnarzały ich z błotem, bądź też wznosiły na wyżyny. Argumentowałem to sobie tym, że jeżeli im tego nie powiem to nie zależy mi na ich szczęściu... tak więcj takim sposobem myslenia postawiłem się w sytuacji bez wyjścia, zacząłem żyć innym totalnie nowym życiem. Udowadniałem sam sobie, że nie jestem taki jak reszta społeczeństwa, że nie będę oszukiwał i wmawiał pierdółki innym myśląc o tym i dając jasno do zrozumienia, że pieniądz jest dla mnie priorytetem. Tak więc rozdawałem kasę i paliłem pienądzę. Wyglądało to głupio, lecz każdy taki gest dawał mi niespotykaną dawnę pewności siebie i zadowolenia sam z siebie samego. Jakiś czas później zaczełem utożsamiać to z Bogiem gdyż, ku mojejmu zaskoczeniu miałem taką zajawke po jarniu... nie ukrywam ta faza dała mi do myślenia. Każdy sam sobie Bogiem.
Wykunojąc swego rodzaju akcję, moją misją stało się być może nawet i na pozór niezauważalnie zaszczepić tą zajawkę każdej jednej napotkanej osobie... hehe wyobrażcie sobie jak rośnie poczucie własnej wartości u człowieka który jest w stanie poświęcić wszystko. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że każdego dnia spotykało się to u mnie z coraz to pozytywniejszym odzewem wśród kobiet... miałem coraz to lepsze pomysły a z czasem nawet nie musiałem się nad tym zastanawiać co i jak powiedzieć by zainteresować drugą osobę. Dziś to już jest dla mnie perfetum mobile. Co prawda nie wiadać to tak jasno na blogu jak zbezpośrednim kontakcie z daną osobą. Każdy jeden dzień był dla mnie lekcją by zrozumieć i przekazać jak najwięcej po prostu zajebiście się bawiąc. Bez pieniędzy czułem się jak ryba w wodzie... i uwierzcie mi nie wpadną one na moje konto wcześniej niżeli sam nie uznam, że nie jestem na to gotowy, że mnie nie zniszczą. Zaczynałem rozumieć coraz więcej, aż pewnego dnia poswiadomość spłatała mi figla, przekroczyłem granice ludzkiego postrzegania świata i miałem kartke na której opisałem i zobaczyłem całą moją przyszłość. Zadecydowałem jednak, że zrobię to spontanicznie, że niby niespodziewaine... by dzięki temu jeszcze bardziej zwiększyć zasięg mojej karmy... powiedzmy, że to była dla mnie taka gra w ciemno... lecz dla osoby która tak bardzo ufa swojej intuicji, gdyż zapracowała sobie na tak prezyzyjny program... jest to poprostu kwestia czasu. Krótko mówiąc chcesz dostrzec jakąś wartosc sam w sobie, to sobie na nią zapracuj... sam będąc swoim sędzią i katem. Ja wiem, że przyjdzie taki dzień w którym każdy to zrozumie, gdyż cały ten proces jest jak choroba, ktora się rozprzestrzenia na która niestyty bądz stety ludzkość nigdy nie wynajdzie lekarstwa. Osoby, które czują się wartościowe i mają ku temu powody, wytwarzają wokół siebie na bazie postrzegania intuicyjnego swego rodzaju aurę, która zaczyna dla nich funkcjonować i jest zauważalna dla innych. Są jednak na tym świecie osoby, które pragną ją w tobie zmiażdżyć, zabić (zazdrość?)... lecz na szczęście są też takie, którzy potrafią się cieszyć i uczyć wiedzy o szczęściu od innych. Dobrym pierwszym krokiem jest podjęcie wyzwania, że wezmiesz na klatę to jaki naprawdę jesteś... pokażesz tego siebie, który ukrywał się przed światem i wyjaśnisz dlaczego tak robiłeś i czego nie rozumiałeś... dzięki temu pomożesz sobie jak i innym, przekonasz się jak wielki wymiar może mieć rozmowa o wymianie poglądów, jak bardzo jest ekscytująca i jak wpływa na świat który Cię otacza, na Twoje relacje.


można powiedzieć, że byłem Bogaty duchowo... otwarty na niemożliwe...
Twój atrykuł ważny jest tylko ja po tych wszytkich głosach nie potrafię uczesniczyć w dyskusji tak jak dawniej... bo jestem już trochę ułomny
Awatar użytkownika
aspagnito
zaufany użytkownik
Posty: 435
Rejestracja: czw mar 15, 2007 6:16 pm
Status: byk z zaświadczeniem o niekaralności, płeć księżycowa
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Proxima B

Re: Mierzyć SIŁY na ZAMIARY

Post autor: aspagnito »

Dzięki. To co przeczytałem jest dla mnie bardzo ważne, gdyż pokazuje, że ludzie, często właśnie w chorobie, postanawiają nad sobą pracować. Zdrowy człowiek kończy najczęściej pracę nad sobą wraz z ukończeniem liceum, a osoba z psychozą, w związku z faktem, że najczęściej nie pracuje i nie jest akceptowana przez społeczeństwo pragnie spowodować tą akceptację u innych przez własny rozwój i pracę nad samym sobą.
W tym artykule widać, że ten, kto to pisał nie ma wyraźnego planu jak to osiągnąć, a jedynie kilka schematów, które wpływają na pracę nad samym sobą. Ja też ostatnio doszedłem do wniosku, że nie ma co skupiać się na schematach za bardzo, bo gdybym codziennie robił to samo, zabiłaby mnie MONOTONIA. Jednak wieczorem o 11.00 włączam muzykę i przez piętnaście minut tańczę. Ciało, umysł i dusza są wtedy w innym transcendentnym wymiarze (transcendencja to umiejętność postrzegania tego, czego nie możemy postrzegać, takie "patrzenie przez zamknięte oczy") i ten taniec jest tak fantastycznym, przyjemnym i mistycznym aktem, że z dnia na dzień czuję się coraz lepiej. To jedyna rzecz, którą robię naprawdę systematycznie, bo w ciągu dnia robię codziennie coś innego, tylko po to, aby pracować nad sobą. Po prostu robiąc codziennie coś innego, narażam się na zmienność, a ta wieczorem powoduje napięcie. Taniec to świetnie rozładowuje i czuję się z dnia na dzień lepiej.
„;”/. FLEHTI
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
ODPOWIEDZ

Wróć do „wiedza o schizofrenii”